Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Rashn nie wiedział, że miał już okazję poznać córkę Azerii i ta nie musiała wcale się nią chwalić i jej przedstawiać. Żadne z nich nie wiedziało o wiedzy drugiego, którą z rozsądnej nieufności nie chcieli się pochwalić. Jednak mieli do przejścia całkiem spory kawałek drogi nim opuszczą rynek, a dopiero wtedy naprawdę będą w stanie zacząć poszukiwania na poważnie - przynajmniej zgodnie z koncepcją, która zrodziła się w głowie Wymordowanego.
Toteż oczywiste było, że Lis pociągnie temat i będzie wypytywał o córkę Lisicy, którą ta zresztą się chętnie pochwaliła - będąc zapewne z niej dumną.
- Córkę? Mam nadzieję, że nie miewasz z nią takich problemów i nie pakuje się w kłopoty. Skoro wiesz już nieco o Bat, może opowiesz o tej, którą się opiekujesz?
Rashn nie szukał konkretnych informacji. W końcu teraz dziecko jego współpracowniczki nie było priorytetem - nic zresztą nie wskazywało, by te było w jakikolwiek sposób zagrożone.
Na słowa o pokazywaniu zdjęcia Lis westchnął tylko. To był dobry pomysł. Ułatwiłby naprawdę wiele. Mogliby wtedy się rozdzielić i przeszukać większy obszar, bądź przynajmniej pokazywać zdjęcie napotkanym ludziom i pytać ich czy widzieli tę osobę. Rashn jednak był nieufnym lisem i nawet nie pomyślał wcześniej by prosić kogoś o pomoc. Zresztą choćby fakt, że więcej czasu spędził na podsłuchiwaniu, a nie na pytaniu doskonale o tym świadczy.
- Wiem o tym. - Zdawał sobie sprawę, że podany przez niego opis nie pomoże w sposób bezsprzeczny zidentyfikować Batsheby, zaraz po tym dodał jednak: - Niestety nie mam żadnego zdjęcia. - Powiedział to nieco ciszej, wyraźnie zawiedziony tym faktem.
Nagle Rashn złapał Azerię za ramię zatrzymując ją. Jego lisie uszy wychwyciły słowo klucz, którego poszukiwał i chciał nie przepuścić ani urywka z tej rozmowy. Dlatego też szepnął tylko krótkie:
- Słyszysz?
Stojąca obok dwójka ludzi: wysoki, postawny mężczyzna w szarym, dziurawym płaszczu oraz o wiele niższy, grubasek o długim, szpiczastym nosie rozmawiali o jakimś wężu. Im jednak dłużej trwała rozmowa, tym Rashn był bardziej przekonany, że nie chodzi o Batshebę. Zresztą i Azeria nie powinna mieć tu wątpliwości, gdyż Ci rozmawiali o ogromnym wężu o szafirowych łuskach i przerażających czerwonych ślepiach, a nadto z opisu wyglądało, że chodziło raczej o gatunek, który swoje ofiary duszy, a nie o taką plujkę jak Batsheba. Nawet rozmiary się nie zgadzały.
Czarny Lis tylko porozumiewawczo spojrzał na Azerię i o ile ta nie zamierzała się upewnić, na przykład podejść do nieznajomych i zacząć rozmowy, to ruszyli dalej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 — Zawsze ma się jakieś problemy, ale właściwie nie mam na co narzekać. Na pewno nie muszę biegać po całej Desperacji i pilnować, żeby przypadkiem sobie krzywdy nie zrobiła... bądź co bądź to już duża dziewczynka. — A Chiara, choć kochała córkę całym sercem, nie była zwolenniczką trzymania dzieci pod kloszem. W gruncie rzeczy nawet nie dysponowała żadną mocą, która pozwoliłaby jej całkowicie chronić latorośl przed niebezpieczeństwami. Pierwszym, czego nowo narodzony mieszkaniec postapokaliptycznego świata musiał się nauczyć było przetrwanie, to nie ulegało żadnej wątpliwości. Często już kilkuletni wymordowani potrafili nazbierać jadalnych roślin czy uniknąć ataku dzikiego zwierzęcia, w przeciwnym wypadku populacja już dawno spadłaby do wartości bliskich zeru.
 — To straszna szkoda, że już nie da się tak wszystkiego uwieczniać jak kiedyś, prawda? — przeskoczyła z jednego tematu na temat, zgrabnie unikając konieczności rozwodzenia się na temat swojej rodziny. — Na zdjęciach o wiele łatwiej wszystko przechować! Pamiętam, jak kiedyś w telefonie miałam całe setki fotek to z wyjazdów, to jakieś notatki do zapamiętania, wszystkie ważne rzeczy można było mieć w jednym miejscu. — Westchnęła nieznacznie. Cóż, z pewnymi wygodami trzeba się było pożegnać i już, nikt nie był w stanie nic na to poradzić. Co poniektórym nawet udało się uruchomić na Desperacji kilka przekaźników, tu czy ówdzie wygrzebać nieco elektryczności i nawet zdarzali się posiadacze telefonów, jednak te urządzenia częściej nie działały niż działały.
 Zastanawiała się właśnie, czy nie opowiedzieć jakiejś ciekawej historyjki, gdy mocny chwyt na ramieniu zatrzymał ją w pół kroku. Od razu nadstawiła uszu, zerkając dyskretnie w kierunku nieznajomych. Z początku ich rozmowa wydawała się przydatną poszlaką, szybko jednak okazało się, że dotyczyła zupełnie czego innego. Niestety! Intencje mieli jak najlepsze i czujność na jak najwyższym poziomie, ale ta droga była ślepym zaułkiem. Posłała tylko lisiemu towarzyszowi nierówny uśmiech z nutką rozczarowania, po czym dość szybko wróciła do jak najlepszego nastroju. W końcu nie ma się co zrażać pierwszą porażką, dopiero zaczynali! Krok za krokiem znajdowali się coraz dalej od centrum rynku, by wreszcie przedostać się do najbliższej odchodzącej od niego uliczki. Tutaj powinno być ciszej i spokojniej, a do tego łatwiej będzie cokolwiek wypatrzyć bez konieczności ukręcania sobie szyi.
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Rashn uśmiechnął się na słowa Azerii. Rozbawiła go uwaga o bieganiu po całej Desperacji i poszukiwaniu swojego dziecka, by nie zrobiło sobie krzywdy. To było naprawdę kłopotliwe! Co gorsze Rashn nawet nie mógł mieć pewności, że Batsheba rzeczywiście po raz kolejny wpakowała się w kłopoty. Nie miał z nią żadnego kontaktu, a choć sam posiadał sprawny telefon, to tego nie miała jego "ukochana" córka. Mimo wszystko przez brak innych planów wolał jej poszukać.
O wiele ciekawszy był drugi temat poruszony przez Lisiczkę. Rashn miał możliwość wykonywania zdjęć i dokumentowania swoich podróży, czy osób, które spotkał, a mimo tego nie robił tego nigdy. Zaczął się zastanawiać, gdy mijali kolejnych ludzi. Nieustannie jednak zerkał kątem oka, czy nie zgubił swojej towarzyszki. Nie chciał, żeby ich dwuosobowe poszukiwania zmieniły się w poszukiwanie towarzysza.
Co prawda traktował telefon przede wszystkim jako sposób na komunikację z innymi. Na przykład z Lazarusem, któremu zlecił pewne zadanie i musiał pozostawać w kontakcie. Nie chciał marnować baterii na robienie zdjęć i dokumentowanie wszystkiego. Ponadto nie chciał ryzykować jego utraty, więc najczęściej - tak było również teraz - ten zostawał w jego kryjówce.
- Wiele rzeczy można by dzięki temu łatwiej wspominać, choć nie wiem czy obecnie jest wiele rzeczy wartych zapamiętania. - Żyli w końcu w czasach, gdy piękne scenerie odeszły w zapomnienie. Dało się zobaczyć je jeszcze w starych książkach i obrazach. Głos Lisa wskazywał jednak na to, że wypowiedziane słowa towarzyszyły jakiejś głębszej refleksji, która pozostała w jego głowie.
Dopiero gdy znaleźli się poza tłumem ludzi kontynuował temat i do wcześniejszych słów dodał:
- Tęsknisz za możliwością uwiecznienia wszystkiego? Za przeszłością? - Zaczął, uprzednio rozejrzawszy się po okolicy, czy na pewno blisko nich nie ma nikogo, kto mógłby podsłuchać. Zdawało mu się jednak, że znał odpowiedź. Zastrzygł uszami i kontynuował. - Za wygodą? - To ostatnie słowo, dodane po dłuższej chwili było niejako podsumowaniem tych parszywych czasów. Rzadko można było sobie w nich pozwalać na coś wygodnego. Nawet telefon tak naprawdę był narzędziem dość niebezpiecznym. Zebranie wszystkich informacji w jednym miejscu sprawiało, że w wypadku jego kradzieży złodziej uzyskiwał naprawdę cenne informacje i mógł wykorzystać je jak tylko chciał.
Co nie znaczy, że Lis uznał Azerię za naiwną i sentymentalną. Wprost przeciwnie. Podziwiał fakt, że pomimo życia w okolicznościach tak nieprzyjaznych potrafi wciąż tęsknić za czymś tak błahym jak uwiecznianie chwil na zdjęciach i pragnie wspominać minione. W przypadku Czarnego Lisa niewiele z jego przeszłości było warte zapamiętania. Wiele chwil było złych, a te dobre często zostały wypaczone przez śmierć osób, z którymi były powiązane. Rashn starał się skupiać na teraźniejszości.
Zastanawiał się też ile kobieta może mieć lat. Z jej słów wynikało, ze pamięta to kiedyś, gdy wszystko dało się uwieczniać. Oznaczało to, że musi być bardzo stara bądź swoją młodość spędziła w wygodnym Mieście i dopiero później trafiła na Desperację. Tylko wtedy nie mogłaby wspominać fotek z wyjazdów, w końcu obszar ewentualnych podróży byłby bardzo ograniczony.
Lisowi zrobiło się nawet trochę żal Lisicy. W końcu on urodził się i żył w tych czasach. Nie miał przeszłości, za którą mógłby tęsknić.
- Nie wiem jak daleko dojdziemy w naszych poszukiwaniach... Nie chciałabyś tego wszystkiego uwiecznić? Jest na to pewien sposób. - To było głupie. Rashn miał milion wątpliwości. Jednak mimo wszystko był gotowy zaryzykować, choć nie chciał wchodzić w plan, który zrodził się w jego głowie bezmyślnie. Musiał jednak wiedzieć, czy Lisica będzie tym w ogóle zainteresowana - nędzną namiastką starych czasów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 — Moim zdaniem jest całkiem dużo takich rzeczy. Czasem na przykład łapie mnie takie nieprzyjemne uczucie, że coraz mniej pamiętam twarze swojej rodziny. I niby to nic dziwnego, bo ostatni raz widzieliśmy się prawie tysiąc lat temu, ale to i tak przykre. Takich rzeczy się nie powinno zapominać. Gdybym miała ich zdjęcie gdzieś pod ręką, nie wylatywaliby mi tak łatwo z pamięci. — Dla wyjaśnienia swojego stanowiska najlepiej było posłużyć się sensownym przykładem. Poza tym, nie tylko sprawy sprzed setek lat były warte uwiecznienia, czasem i w tej nowej, wyzutej z piękna rzeczywistości dało się wyłapać chwile naprawdę wyjątkowe. Tym bardziej gdy zdarzały się takie perełki, warto by nie pozwolić im minąć zbyt szybko.
 — A kto by nie tęsknił? — Wzruszyła lekko ramionami na to pytanie, przekonana że braku wygody to chyba każdemu byłoby szkoda. Wiadomo, raz za czas zdarzali się i tacy wariaci, którzy kategorycznie odmawiali używania jakichkolwiek udogodnień, a jeszcze najchętniej by sobie dodatkowo utrudnili życie. Mieli nawet ku temu jakieś powody, może nawet logiczne argumenty, ale w opinii Chiary to wszystko brzmiało odrobinę śmiesznie. W pewnych sytuacjach sztuka dla sztuki jest zwykłym marnotrawstwem czasu, którego zaoszczędzenie pozwoliłoby zająć się wieloma innymi, pożytecznymi rzeczami. Takim to jednak nie da się nic logicznie wyłożyć, więc albo sami w końcu dojdą do jakiegoś sensownego kompromisu, ale prędzej czy później okoliczności zmuszą ich do dania sobie spokoju z takim dzikim ascetyzmem.
 — Mówisz? — Zainteresowała się od razu, choć nadal nieco powątpiewając w choćby cień takiej możliwości. Ciekawość była jednak zbyt wielka, by tak po prostu machnąć ręką na przynętę podsuwaną jej przez towarzysza. Przecież aż się prosił, by zadać mu kolejne pytanie, pozwolić się wykazać oryginalnym pomysłem. Nie widziała powodu, by mu to odbierać.
 — Co masz na myśli? — pociągnęła więc, uśmiechając się słodko. Niech mówi, bo im bardziej główna część rozmowy przesuwała się w ręce lisa, tym przyjemniej szło się Adrichównie. Już wręcz z przyzwyczajenia w pierwszej kolejności przełączała się na odbiór, od czasu do czasu tylko wtrącając coś od siebie na podtrzymanie wątku. W taki sposób funkcjonowało się jej najwygodniej i w żadnym wypadku nie zamierzała rezygnować z systemu, który działał tak doskonale.
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Wątpliwości Czarnego Lisa zostały rozwiane, gdy Azeria sama przyznała się do swojego wieku. Upewniła tym samym swojego tymczasowego wspólnika co do jej tragicznej sytuacji, o tyle gorszej od położenia typowego mieszkańca Desperacji, że znała inne życie.
Rashn spojrzał na nią, gdy mówiła o rodzinie. Domyślał się, że nie chodzi o córkę, lecz o innych jej członków. Teraz zdał sobie też sprawę, że ani razu nie słyszał o ojcu Sei, choć to raczej nie było niczym dziwnym w tych czasach.
Na pytanie odpowiedział niemal natychmiast.
- Ci, którzy nigdy jej nie zaznali. - W końcu Rashnowi nie chodziło o ascetów, którzy utrudniali sobie życie, lecz o osoby, które mogły nawet nie sądzić, że można żyć lepiej, wygodniej. Nawet jeżeli ktoś marzył, to była to tylko jego wyobraźnia, czy nadzieje związane z tym co usłyszał. Nie można było tego nazwać tęsknotą.
Choć w ramach dygresji można powiedzieć, że Lis gardził ludźmi, którzy sami rezygnowali z tego co przyjemne i korzystne w imię jakichś idei. Potrafił być wielkoduszny, ale tak długo jak sam na tym nie tracił. Swojego dobra nie poświęciłby tak łatwo.
- Co prawda nie mam aparatu... - Przerwał przypominając sobie, że z nieznanego sobie powodu w schronie trzymał jakiś egzemplarz, który jednak nie działał. Stąd też sprostował: - Nie mam działającego aparatu, ani kamery. Posiadam jednak działający telefon, który może je całkiem sprawnie zastąpić.
Oddanie Lisiczce tak ważnego dla lisiej mafii narzędzia nie wchodziło w grę. Jednak wciągnięcie jej w krąg kontaktów i współpracowników na dłuższy czas w zamian za użyczenie urządzenia to niezbyt wysoka cena. Pomimo tego Lis miał jednak pewne wątpliwości. Mogła po prostu uciec, zlekceważyć ich umowę dla korzyści - w końcu teraz miałaby powód, mogłaby zyskać działające urządzenie, które pozwoliłoby jej utrwalać wspomnienia.
- Mógłbym Ci go użyczyć na czas naszych poszukiwań a może i w przyszłości, gdybyś koniecznie chciała coś utrwalić. - Nie miał zamiaru od razu mówić o cenie. To oczywiste, że Lis nie wręczy jej urządzenia bez żadnych warunków. Konieczne było przynajmniej jakieś zabezpieczenie, otrzymanie od Lisicy czegoś równie cennego. Coś, czym wymienią się, gdy przyjdzie czas zwrócić komórkę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Właściwie to nie wstydziła się swojego wieku, wbrew stereotypowi przypisywanemu nacji niewieściej. W pewnym momencie trzeba było przestać się przejmować tym, ile pokazuje licznik, a raczej czuć dumę! W końcu przeciętna dziewoja z ponad tysiącem na karku powinna przypominać raczej wyschnięty szkielet i proch w ziemi, a nie nastolatkę prosto z liceum. Gdy się na to spojrzało w ten sposób, życie wymordowanego jawiło się całkiem przyjemnie; można było zachować młodzieńczy wygląd, przy okazji naliczając kolejne lata bezcennego doświadczenia, budowania układów, znajomości i rozwijania przydatnych talentów.
 — Och, no bo ciężko tęsknić za czymś, czego się nie zna — odpowiedziała, odrobinę rozczarowana tym brakiem zrozumienia. — A już tym bardziej nie można z tego zrezygnować. Wtedy to nie decyzja, a okoliczności. — Panie i panowie, chowajcie do szafy figurę Konfucjusza — słynny myśliciel znalazł sobie nowego następcę. Zdarzało jej się od czasu do czasu rzucić taką właśnie filozoficzną sentencją, żeby przypadkiem nie popaść w wizerunek słodkiej idiotki. Chociaż niestety, nieraz z konieczności przychodziło jej zgrywać głupią, to w celu ratowania skóry, to zaś dla profitu. Nie dałoby się policzyć, ile różnych masek zakładała w ciągu życia, bo wymieniała je sprawniej niż porozumiewawcze spojrzenia z współpracownikami.
 Przekrzywiła nieznacznie głowę, przysłuchując się odpowiedzi mężczyzny. Zaintrygował ją niezwykle, była więc bardziej niż zniecierpliwiona, by dowiedzieć się, co ma do powiedzenia. Podskórnie wyczuwała czającą się za jego słowami propozycję, a jak to rasowa oszustka, była niezwykle łasa na wszelkiego rodzaju układy — szczególnie, gdy mogła je wykorzystać wyłącznie dla własnych korzyści.
 — Ooooch, naprawdę? — westchnęła w nawet nieudawanym zachwycie. Co prawda urządzeniu posiadanemu przez Lisa na bank daleko było do wymuskanych cacek sprzed dziesięciu wieków, ale na dzisiejsze standardy (te spoza Miasta) już sam fakt posiadania działającego telefonu był rzeczą godną pozazdroszczenia. Przez moment propozycja wypożyczenia aparatu na dłużej wydała się Adrichównie niezwykle kusząca, jednak już po kilku sekundach wnikliwej analizy wszelkich "za" i "przeciw", pomiarkowała swoje sentymentalne zapędy. Nic jednak nie odbiło się na jej pełnej entuzjazmu twarzyczce, która nadal wyrażała mieszankę zainteresowania i radości.
 — Na pewno będę o tobie pamiętać, gdyby pojawiła się potrzeba — zapewniła, kiwając gorliwie głową. — A co do dzisiaj, proponuję żebyśmy strzelili sobie wspólne, pamiątkowe zdjęcie. To znaczy, kiedy już znajdziemy naszą zgubę!
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Rashn uśmiechnął się na słowa Azerii. W końcu, pomimo ogromnej różnicy w postrzeganiu rzeczywistości wynikającej ze skrajnie odmiennych doświadczeń, udało im się dojść do wspólnego stanowiska. Rashn choć rozumiał tęsknotę kobiety, to nie był w stanie jej poczuć - samemu będąc urodzonym i wychowanym w post apokaliptycznym świecie. Czarny Lis postanowił więc wyjaśnić jeszcze jedną drobną kwestię i dlatego powiedział:
- Co nie znaczy, że nie szukam wygody. Po prostu nie znam innej, niż ta, z której korzystam na co dzień. - To było bardzo zarozumiałe, lecz Rashn był w pełni zadowolony ze swojej norki. Z bezpieczeństwa jakie zapewniało to schronienie i ze wszystkiego co udało mu się przez te lata na Desperacji osiągnąć. Także ze swojej rodziny, choć ta była wyjątkowo pokręcona i niepowiązana więzami krwi.
Lisy zawsze noszą maski. Są istotami zbyt skomplikowanymi, by móc przypisać im jedną stałą twarz. Rashn potrafił być bezlitosny - patrzeć na ludzką śmierć bez mrugnięcia okiem, czy nawet samemu do niej doprowadzić za niedołożenie starań, by jego kita była bezpieczna przed tłustymi łapskami. To jednak nie znaczy, że jego troska o swoich była nieszczera. Potrafił dbać o tych, na których mu zależało. To fakt, ze nie ryzykował nie oczekując niczego w zamian, lecz był cierpliwy i nie żądał zapłaty od razu - wiedząc, że czasem pomocna dłoń przyniesie o wiele więcej korzyści niż pięść zmuszająca do oddania ostatniego grosza.
Tylko czego mógł chcieć od Lisiczki. Chciał zebrać informacje, które o niej posiadał. Błąkała się po rynku szukając towarzystwa - na to wszystko wskazywało. Nie dała mu powodów, by sądził, że chce czegoś więcej - na przykład go okraść. Miała córkę, z której była dumna, lecz dość szybko urwała temat. Tęskniła za przeszłością i przeżył na tym świecie naprawdę wiele. To ostatnie było najistotniejsze. Potrafiła się adaptować i poradzić sobie w zmienionych warunkach. To zasługiwało na podziw. Co innego ktoś urodzony w tych czasach, urodzony na Desperacji i wychowany w brutalnym, niegościnnym świecie, a co innego ktoś, kto miał sielskie dzieciństwo w minionej rzeczywistości. Miał już pewien pomysł.
- To uroczy pomysł! - Stwierdził na propozycję wspólnego zdjęcia. Ta wizja była tak niewinna, że urzekła od razu Rashna. Szybko jednak chciał przejść do mniej przyjemnych tematów - zapłaty: - Ale... - i wtem przerwał w pół słowa zdając sobie sprawę z tego, co uprzednio przeoczył.
Lisiczka mogła być po prostu samotna. Córka, która była jej dumą jest już na tyle duża, że nie myśli o spędzaniu czasu ze swoją matką, a inni odeszli wieki temu. To pasowało do kobiety, które zaczepia przypadkowe osoby na rynku i oferuje swoją pomoc i towarzystwo nie żądając zupełnie niczego w zamian.
Nie mógł zapewnić jej tej rodziny, której pragnęła. Nie posiadał zdolności nekromanckich. Zaczął się jednak na poważnie zastanawiać, czy nie zaoferować jej dołączenia do tej gromadki nazywanej przez niego w żartach lisią mafią. Na razie jednak nie wiedział czy Lisiczka by tego chciała i czy mógł jej na tyle zaufać.
Telefon będzie dobrym testem.
- Nie mam go przy sobie. Wiesz, po okolicy kręci się mnóstwo złodziei, więc wolę nie ryzykować. - Ujął jej dłonie stając naprzeciwko niej i patrząc prosto w oczy. - Zacznij pytać okolicznych mieszkańców czy nie widzieli Batsheby. Zanim dotrzesz do ruin tamtego przystanku - wskazał głową na ledwie trzymające się pręty, które kiedyś chroniły podróżnych czekających na autobus - powinienem być z powrotem. - Zrobił krok w tył, puszczając jednocześnie jej dłonie i wypatrując gestu oznaczającego akceptacje dla zaproponowanego przez niego planu.
Chciał sprawdzić swoją hipotezę. Jeżeli okazałaby choć odrobinę zwątpienia bądź niepokój tym, że Rashn mógłby sobie pójść i znów zostawić ją bez zajęcia i towarzystwa to oznaczałoby jej słuszność. Stąd złapanie jej rąk i uważne obserwowanie twarzy, w szczególności oczu.

(Jeżeli się zgodzisz, to uznajmy, że Rashn już w twoim poście sobie pójdzie do schronu, a w moim następnym już wróci. Nie ma co przedłużać i biegać za npcami, skoro nawet nie mamy tu MG)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 — Ach rozumiem, rozumiem. — Pokiwała głową w nieco poważniejszej manierze, przywodząc na myśl stateczną panią domu, wysłuchującą opowieści swoich dzieci. Łatwo było zapomnieć, że nie każdy już miał szansę pamiętać aż tak dawne czasy i związane z nimi wygody, niektórym nawet nie miał kto opowiedzieć o świecie, w którym takie miejsca jak M-3 stanowiły większą część globu. Po tak wielu latach także zdawało się prościej przepuszczać wspomnienia o głodujących dzieciach, krajach zmagających się z kryzysami i paniką na temat globalnego ocieplenia. Kiedy Ziemia stała się polem końca świata, ówczesne problemy nagle straciły na znaczeniu.
 Ogniki radości zaświeciły się w złotych oczach na pierwszą odpowiedź, szybko jednak przygasiły je kolejne słowa. Nosz na litość, żeby tak sobie poczynać z czyimiś emocjami! Rashn zdecydowanie igrał z ogniem, na razie może tylko na poziomie zapałek... ale jak powszechnie wiadomo, już jedna wystarczy do wywołania pożaru.
 — Ale...? — powtórzyła, unosząc brwi w wyrazie tak rozczarowania, jak i niemego zarzutu. Wyraźnie oczekiwała dokończenia tej myśli i każda sekunda zwłoki nieznośnie szarpała już i tak zbyt napiętą strunę. Wwiercone w mężczyznę spojrzenie nie znosiło zawahań, nadając dotychczas promiennej twarzyczce swego rodzaju groźnej barwy. Dopiero wyjaśnienie po chwili zmyło ten aspekt w jednym momencie, pozwalając na powrót czarującego oblicza
 — Dobrze, niech będzie jak mówisz. — Uśmiechnęła się słodko, delikatnym ruchem przeciągając palcami po odsuwających się już dłoniach Lisa. Posłała mu jeszcze na odchodne powietrznego buziaczka i odwróciła się zgrabnie, zamiatając powietrze ogonem. Jeśli miała popytać napotkane osoby o niejaką Batshebę, nie mogła przecież stać w jednym miejscu, prawda?
 Poza tym, znalezienie żywej duszy okazało się wcale nie takie proste. Minęło dobrych kilka minut, nim wreszcie natrafiła na kogoś rozmownego. Podczas spytek posługiwała się tylko rysopisem podanym jej przez nowego znajomego, nie mogła więc pokusić się o podanie żadnych charakterystycznych szczegółów; może to z tej przyczyny nikt nie potrafił jej za bardzo pomóc, choć jeden z napotkanych jegomościów gorąco zapewniał, że jest gotów wręcz przyłączyć się do poszukiwań. Odprawiła go z niejakim trudem, na szczęście odpuścił w końcu — choć i tak przez dłuższy czas zerkała jeszcze za siebie, chcąc upewnić się, że nie ciągnie się za nią żaden nieproszony towarzysz. Ostrożności w końcu nigdy za wiele, a że na razie była zdana na siebie, należało podwoić wartę.
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Głodujące dzieci były problemem tak długo, jak długo cały świat nie zaczął głodować za sprawą różnego rodzaju klęsk żywiołowych, kataklizmów, czy innych jeszcze nieprzewidzianych okoliczności. Później głodować zaczęli wszyscy, a do tego musieli uważać, bo nawet rośliny stały się o wiele mniej bezpieczne niż w dawnych czasach. Rashn postanowił kiedyś wypytać Azerię o lata jej młodości. Był ciekawym lisem i nie mógł przepuścić takiej okazji, lecz na to przyjdzie jeszcze pora.
Na razie ruszył w stronę swojego domu, na chwilę zatrzymując się jeszcze i zerkając na Lisiczkę. W zasadzie nie wiedział czemu to zrobił. Chciał się upewnić, że ta nie uciekła? Chciał zapamiętać, w które miejsce powinien przyjść? Nie miało to znaczenia już kilka chwil później, gdy znalazł się w swojej norce.
Telefon leżał tam gdzie zawsze, to jest na stoliku przy łóżku Rashna umieszczonym w najmniejszym pomieszczeniu w całym schronie. Wziął go do ręki i skasował najnowsze wiadomości - po co udostępniać komukolwiek ich treść? W tym czasie nie wprowadził już żadnych zmian. Dopiero później, gdy był w pół drogi zwiększył znacząco czas, w którym wyświetlacz pozostaje aktywny. Nie chciał być zmuszony do odblokowywania urządzenia co kilka chwil, a nie chciał ryzykować usuwania blokady całkowicie.
Tyle wystarczyło - nie sądził, że będzie przeglądać jego kontakty, czy zaglądać do niemal pustego folderu ze zdjęciami.

Opis Batsheby był dość ubogi, choć trzeba przyznać, że nie tylko to było problemem. Przede wszystkim ludzie byli wobec siebie nieufni. Nie chcieli zdradzać informacji, angażować się w cokolwiek - chyba że szukali w tym jakiejś korzyści. Dlatego też Lisiczka wydawała się tak fascynująca. W końcu Rashn nie potrafił doszukać się żadnego interesu w jej zachowaniu. Tak jakby naprawdę poszukiwała tylko towarzystwa.

W końcu przyszedł na miejsce i zaczął się rozglądać. Dojrzał ją kawałek przed przystankiem i od razu podszedł.
- Wróciłem. - Oznajmił zatrzymując się przed nią. Wsunął powoli dłoń do kieszeni, spoglądając na okoliczne domy. Nie spodziewał się, że czegokolwiek się dowiedziała. Jeżeli chodzi o uzyskiwanie informacji od mieszkańców Desperacji, to był niezwykle sceptyczny. Mimo to byłoby niestosowne, gdyby nawet nie spytał, dlatego zanim jeszcze wyciągnął telefon z kieszeni dodał:
- Udało Ci się czegoś dowiedzieć? - I dopiero po tych słowach Azeria mogła zobaczyć, że nie kłamał i naprawdę ma ze sobą urządzenie zdolne do robieniu zdjęć. Całkiem solidne do tego i wykonane w sposób, który jasno wskazywał, że nie został wyprodukowany na Desperacji, tylko w M3. Ze względu na rzadkość jego używania przez Lisa był w całkiem niezłym stanie wizualnym, tylko kilka zarysowań na boku - ledwo widocznych.
Cieszył się, że nie nalegała, by pójść z nim do jego kryjówki. Zdecydowanie znali się zbyt krótko, żeby mógł jej pokazać swoją norkę. Rad był, że dziewczyna potrafiła dostosować się do jego planu i nie kręciła nosem.
Rashn odblokował urządzenie i wręczył go Lisiczce. Nic nie mówił, uznał, że da jej czas by mogła się w spokoju nacieszyć tą namiastką dawnego życia.


Ostatnio zmieniony przez Lisi książę Rashn dnia 26.09.19 0:11, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Dotarłszy do resztek dawnego przystanku, zdecydowała się zatrzymać i zaczekać. O ile tylko jej nowy znajomy nie pomylił się w obliczeniach, powinien lada moment wrócić. Bez sensu byłoby, gdyby musieli dodatkowo tracić czas na szukanie siebie nawzajem, skoro nadal nie było żadnego solidnego śladu po ich pierwotnej zgubie. Oczywiście dopuszczała do świadomości także taki scenariusz, w którym mężczyzna zniknie jak sen złoty, wykorzystując okazję by pozbyć się niezaplanowanego towarzystwa. Kto wie, może od samego początku tylko szukał sposobu, by sobie z dziewczyny zadrwić? W kontaktach z nieznajomymi Chiara zawsze była przygotowana na najbardziej nieprzewidziane wypadki i nawet tak nieuprzejmy zabieg w żadnym razie by jej nie zranił. Mówiąc wprost, miałaby to w nosie i co najwyżej zapamiętałaby, komu przy następnym spotkaniu dać porządnego prztyczka w nos... albo komu podwędzić zawartość kieszeni. Z pewnością nie była na tyle naiwna, by ślepo wierzyć w dobre intencje każdej napotkanej osoby i nie ruszyłaby się nigdzie bez planu awaryjnego.
 Na razie opcja B wyglądała tak, że jeśli Lis jednak by nie wrócił, to zarzuci się cała sprawę. I tak nic nie traciła, chciała w końcu zająć sobie trochę czasu. Byłaby rozczarowana, nie zdruzgotana, aczkolwiek gdzieś po cichu liczyła na bardziej optymistyczne rozwiązanie. Ot, choćby takie, że znajdą wreszcie zapodzianą gdzieś dziewoję i przynajmniej będzie można ogłosić sukces w podjętym przez nich niedawno postanowieniu. Zawsze to jakaś przygoda, a o dobre jej zakończenie warto się wystarać — nawet jeśli nie dla żadnych korzyści, to chociaż dla wspomnień.
 Na całe szczęście cierpliwość Adrichówny nie została wystawiona na zbyt ciężką próbę. Zdążyła się pokrótce rozejrzeć w uprzednio wspomnianym miejscu, kiedy pomiędzy starymi budynkami znów pojawiła się znajoma sylwetka. Od razu podeszła o kilka brakujących kroków, niwelując dystans do końca. Musiała się przecież jak najszybciej podzielić wynikami swoich poszukiwań, nawet jeśli nie były one zbyt imponujące.
 — Raczej niewiele. Tylko jeden facet twierdził, że widział jakąś czarnowłosą dziewczynę, ale to było kilka godzin temu. Nawet jeśli to była nasza zguba, przez ten czas mogłaby się już solidnie oddalić — przekazała, odrobinę zawiedziona brakiem lepszego rezultatu. Wciąż jednak miała nadzieję, że Batsheba zwyczajnie nigdzie się nie ruszała i cały czas była bezpieczna, więc cała ta zabawa z bieganiem po Apogeum była bardziej wynikiem nadgorliwości niż realnej potrzeby. Tak przecież mogło być z dużą dozą prawdopodobieństwa.
 Dopiero po zakończeniu raportu zwróciła uwagę na przyniesiony przez Lisa rekwizyt. Ostatnim pytającym spojrzeniem upewniła się, czy na pewno może spojrzeć w telefon i wzięła go ostrożnie w dłonie. Na próbę przebiegła przez kilka stron menu, dość szybko przyzwyczajając się do nowego urządzenia. Z wprawą właściwa dziecku dwudziestego pierwszego wieku odnalazła aparat i wycelowawszy odpowiednio obiektyw, zarządziła:
 — Uśmiech poproszę! — Sama również wyszczerzyła się radośnie, wolną ręką przyciągając Rashna w kadr. Jedno kliknięcie wystarczyło, by otrzymali ładną pamiątkę — żadne powtórki nie były potrzebne. Wiedziała to naturalnie, acz i dla pewności przyjrzała się zdjęciu, nim podała telefon z powrotem właścicielowi.
 — Nie wiem jak tobie, ale mi się podoba. Szukamy dalej?
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Dla Rashna informacje, które zdobyła Azeria wydały się niezwykle cenne. Co prawda zagadką pozostawało, czy była to Batsheba, czy też ktoś zupełnie inny. Jednak jeżeli założyć, że to rzeczywiście była szukana przez nich dziewczyna, to obszar poszukiwań znacząco się zawęził. Nie musieli przeszukać długiej drogi pomiędzy jej domkiem, gdzie być powinna, a rynkiem gdzie Rashn spodziewał się ją zastać, a jedynie boczne uliczki odchodzące od od ścieżki prowadzącej do handlowego centrum Desperacji. Jeżeli Lis się nie mylił, a znał te tereny dobrze, to mieli tylko trzy możliwości. Tak naprawdę dwie, gdyż jedną można było odrzucić na podstawie samej znajomości Batsheby.
Tak więc mogła pójść drogą, która niechybnie doprowadzi ich do granic miasta i dalej, bądź też do pobliskiego baru - co było zdaniem Rashna o wiele dogodniejsze.
Już planował sprawdzić najpierw, czy jego przeklęta córka nie upija się właśnie w jakiejś podrzędnej melinie, bądź też czy nie leży gdzieś pod stołem złorzecząc na obsługę, że nie chcą dawać jej alkoholu za darmo i że w ogóle śmią sugerować, że wypiła za dużo. Z
Z zamyślenia Lis został wyrwany przez rękę Azerii, która przyciągnęła go tak, by wykonać zdjęcie. Słyszał jej słowa, lecz nie były potrzebne i tak się uśmiechnął rozbawiony tym wybuchem entuzjazmu.
- Zaskoczyłaś mnie. - Powiedział wciąż jeszcze rozbawiony. Jego łagodny uśmiech wskazywał na to, że nie ma jej tego wcale za złe.
- Mnie również, ale nie wrzucaj tego do internetu! - Powiedział rozbawionym głosem. Przecież tak się kiedyś robiło. To znaczy Rashn tak słyszał, gdyż z oczywistych powodów sam nie mógł być świadkiem tego zjawiska. W końcu jednak przyszedł czas, gdy radosne harce dwóch lisów musiały się zakończyć. Mieli węża do odnalezienia.
- Szukamy. Powinniśmy sprawdzić w pobliskim barze. Jeżeli to była Batsheba możliwe, że znajdziemy tam jakieś informacje. - I wolnym krokiem ruszył w wybraną przez siebie stronę, oczywiście upewniając się, że Lisiczka pójdzie za nim - Dobrze się spisałaś! Jestem z Ciebie dumny. - To nie była pusta pochwała. W istocie Azeria, choć nieświadomie, zawęziła im obszar poszukiwań. Istniało ryzyko pomyłki, to prawda. Lepiej jednak się pomylić, niż bez celu krążyć w kółko. Rashn wolał działać i lubił gdy te działania przynosiły skutek. Dzięki Azerii mieli już dwa tropy do sprawdzenia. Poza tym chciał zobaczyć jak zareaguje. Ucieszy się na pochwalę, czy może przyjmie ją bez mrugnięcia okiem? Nie spodziewał się bowiem, żeby miała się zawstydzić. Wyglądała co prawda na beztroską i roześmianą, ale w żadnym razie nie na nieśmiałą lisiczkę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach