Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 06.01.19 23:31  •  Second son (Kaijin)  - Page 2 Empty Re: Second son (Kaijin)
Kompletne zignorowanie otrzymanej rany nie było, najwidoczniej, najlepszym zagraniem z jej strony, ponieważ ta nagle i niespodziewanie zapłonęła niby dźgnięta rozgrzanym pogrzebaczem. Syknęła, przymykając lewe, srebrzyste ślepie i dekoncentrując się na jakże cenny ułamek sekundy. Ból oraz to, że stwór wykonał delikatnie inny manewr, niż Bezskrzydła zakładała - częściowo zgodny z jej założeniami, lecz przy tym na tyle od nich różny, że efekt końcowy nie był taki, jaki chciała - sprawiły, iż ostrze jej cudownej, pięknej włóczni nie wbiło się w podniebienie monstra, a zostawiło tylko na jego policzku brzydką, poszarpaną i krwawiącą magmą szramę. Odetchnęła wolno, kontrolowanie, cofając się o dwa kroki w tył i nie spuszczając ostrożnego, uważnego wzroku z rozeźlonej, wyjącej wściekle chimery. Masywny, potężny ogon uderzał silnie w grunt, powodując jego spazmatyczne, mocne i godne trzęsienia ziemi drgania, przez co Kaijin musiała wspomóc się bronią, ażeby to utrzymać pionową postawę. Najzwyczajniej w świecie wbiła zaostrzony koniec w telepiącą się ziemię, ściskając w dłoniach rękojeść jej niezwykłego oręża i uginając lekko kolana. Dzięki całemu temu zabiegowi udało jej się utrzymać równowagę, zaś możliwość dobycia dodatkowo ukrytego ostrza napawało ją raźną iskierką optymizmu oraz poczucia bezpieczeństwa.

Spięła się i przyjęła na powrót pozycję obronną - z włócznią już nie wbitą w glebę, a z ostrzem skierowanym w oponenta - kiedy to milcząca, niepokojąco cicha potworność skierowała ponownie na nią swoje zmrużone groźnie ślepia, zachowując jednak bezpieczny między nimi dystans. Zmarszczyła brwi w wątłym zaskoczeniu i niedowierzaniu, wyczekując cierpliwie na kolejne natarcie przeciwnika - jeżeli ten łaknął ułagodzić, uśpić jej instynkty i sprawić, że opuści lekkomyślnie gardę, to czegoś takiego się nie doczeka, pf. Nim jednak potyczka rozgorzała na nowo, miraż przeciwny przykuł jej uwagę, prędko przeistaczając się w stadko dwunożnych, malutkich istotek o płomienistych czuprynach i zwinnych ciałkach. Gromadka ta wcisnęła się w przestrzeń znajdującą się pomiędzy Bezskrzydłą a Szkaradą, odcinając im do siebie drogę i jakby... przerywając pojedynek? Mrugnęła raz i drugi, nie rezygnując z bojowej postawy i przypatrując się nowym stworzonkom z czystym, niekrytym zaciekawieniem oraz zafascynowaniem.
- Dzień dobry - przywitała się z tym swoim lekkim uśmiechem, nie omieszkując zerknąć na bestię, żeby ocenić jej reakcję i ustalić potencjalne relacje pomiędzy nią a nowo przybyłymi. Sprzymierzeńcy? Wrogowie? Czy oddział prewencyjny?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.01.19 19:07  •  Second son (Kaijin)  - Page 2 Empty Re: Second son (Kaijin)
Bestia na ułamek sekundy uśmiechnęła się na swój własny, specyficzny sposób, unosząc łeb i stojąc w dumnej pozycji przez dłuższą chwilę. Stworki zaczęły podskakiwać, kilka z nich trzymało w dłoniach podłużne, o długości około metra mini-włócznie, a cała ta scena wydała się Kaijin co najmniej zabawna i groteskowa.
Stworki zignorowały powitanie Kaijin, milcząc nieprzerwanie, za to energicznie poruszając się. Sytuacja przestała być tak wesoła, kiedy jedna z tych z pozoru niegroźnie wyglądających istot zaatakowała, wyrzucając włócznię, którą wycelowała w Kaijin. Ta bez problemu mogła jej umknąć; dzida wbiła się w glebę, a ta natychmiast zaczęła być trawiona przez sykliwe płomienie. Dziewczyna mogła wziąć to nie za słabe umiejętności rzucania włócznią przeciwnika, a formę aroganckiej demonstracji. Patrz, co stanie się z Twoim ciałem, jeśli trafię!, zdawały się krzyczeć bezgłośnie ogniste istoty. W tym samym momencie dziewczyna znów poczuła palący ból w okolicach wcześniejszego zranienia.
Jedna z ognistych postaci wyszła z szeregu, celując w Kaijin. Rzuciła włócznią; niespełna dwie sekundy później istota z drugiego końca szeregu również zamachnęła się i wyrzuciła włócznię, kierując ją wyżej i nadając większy łuk rzutu. Interwencja potworków nie trwała długo, bowiem po tych dwóch rzutach rozproszyły się, a bestia zaatakowała ponownie i bardzo szybko; tym razem nie próbowała żadnych uników, skoków w bok czy podejść, planowała raczej wgryźć się w ciało kobiety, wykorzystując chwilową nieuwagę spowodowaną rzutami płonących włóczni.

Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.01.19 18:21  •  Second son (Kaijin)  - Page 2 Empty Re: Second son (Kaijin)
Ach.
Czyli jednak malutkie, słodziutkie potworki stworzone z ognia nie zamierzały przerwać potyczki, a najzwyczajniej w świecie się do niej wtrącić. Stając, oczywiście, po stronie Bestii - dziwnym byłoby, gdyby udzieliły wsparcia i pomocy Anielicy, a nie "swojemu ziomeczkowi", hah - wpierw kulturalnie ostrzegli Bezskrzydłą o swoich zamiarach - to natarcie było aż zbyt łatwe do uniknięcia, co naturalnie i bezzwłocznie uczyniła sprawnym, acz odrobineczkę kulawym krokiem w bok - po czym zaatakowali ją tymi swoimi dzierżonymi, przywodzącymi na myśl rzeźbione wykałaczki dzidami. Ujrzawszy to, co stało się z pierwszą z nich - tą ciśniętą z arogancją i przestrogą wpisaną w rzut - nie planowała dać się nimi trafić, miast tego zbijając je z toru lotu własną, o wiele większą i cudowniejszą włócznią oraz dobytym z wprawą ukrytym ostrzem. Musiała chwycić za schowany miecz z tegoż względu, że ofensywa Maluśkich nie była równomierna, można by to tak nazwać, a rozbita na dwie fazy, toteż dla pewności wolała posłużyć się dwoma broniami, nie jedną. Skrzywiła się, czując ostry i palący ból gorzejący w otrzymanej wcześniej ranie, starając się zepchnąć go na dalszy plan i skupić się na tej niezbyt bezpiecznej, lecz wspaniałej przy tym sytuacji.

Okazało się również, że wszystko to było chwilowym przerywnikiem w tej gorącej walce, ponieważ Miniaturki rozpierzchły się tuż po tym, jak wykonały swoje rzuty. Mrugnęła, skupiając się ponownie na swoim nacierającym na nią przeciwniku, który najwidoczniej łaknął zaniechać w tymże momencie dalszych bajecznych, skomplikowanych posunięć i postawić na jeden prosty, bezpośredni atak. Wbrew kiepskich okoliczności i niezbyt dogodnej pozycji, delikatny uśmiech - naznaczony w kącikach iskrą bólu - nie znikał z usteczek kobiety.
- Aż tak bardzo potrzebowałeś pomocy? - zapyta raźnie i spokojnie, opadając bez czekania na glebę swoimi szanownymi czterema litera w celu uniknięcia ugryzienia serwowanego przez oponenta. Mało kto spodziewał się takiego głupiego ruchu, ale któż wie, czy Bestia się na nią nabierze. Czas to sprawdzić, ha! Dodatkowo Kaijin planowała przejść od razu do kontrataku, wbijając dobyte, przeważnie schowane w rękojeści włóczni ostrze prosto w brzuch Monstra. Ale... ale! Jeśli będzie możliwość, że nie zdąży zbić dzid z powietrza, to przejdzie od razu do tego tu manewru, którym powinna - powinna, ale czy na pewno jej się to uda? - ominąć i lecące na nią włócznie, i zębiska Potwora. Co prawda może wtedy okazać się, że za będzie to za wcześnie na dokonanie uniku przed paszczą wroga i zdąży on dostosować swoje natarcie do jej manewru, lecz... bez ryzyka nie ma zabawy, co nie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.02.19 19:11  •  Second son (Kaijin)  - Page 2 Empty Re: Second son (Kaijin)
Kaijin z opresji wyszła bez żadnego szwanku. Jej doskonałe uniki i kontratak spotkały się z gromkimi oklaskami losu - zrównane z ziemią stworki rozpłynęły się, wydając nieznane dziewczynie, wysokie dźwięki przypominające trochę pociągliwe trzaskanie płomieni. Kobietę nie powstrzymał nawet palący ból w okolicach łydki, który - choć pojawiał się tylko na chwilę - nie ustępował i atakował ją teraz co kilkanaście sekund. Odstęp czasowy był jednak niezmienny, dlatego Kaijin mogła spodziewać się nadejście nieprzyjemnego momentu i odpowiednio wykonać ciosy, by łydka nie okazała się gwoździem do trumny przegranej wojowniczki.
Bestia, choć inteligentna tym razem popełniła poważny błąd. Zbyt pewna siebie natarła całym ciałem na przeciwniczkę będąc pewną, że ta nie zdąży wykonać kolejnego ataku. A jednak - Kaijin celnie uderzyła w brzuch bestii, która zawyła donośnie. Upadła ciężko, jeszcze przez chwilę próbując się podnieść; w końcu poddała się jednak, upadając całym cielskiem i jedno oko zawieszając na dumnej Kaijin. Jej całe ciało pokryło się ogniem, trawiącym w ekstremalnie szybkim tempie jej ciało. - Jeszcze tylko chwila, Hi no joō - płomienie wokół areny zdawały się podnosić, po czym znów zmniejszyły się, w pewnym momencie znikając całkowicie. Ciało bestii, zmienione w popiół, rozwiał wiatr, którego Kaijin nie poczuła; po kilku sekundach, które zdawały się dla niej wiecznością, od jej prawej strony zapłonęły pochodnie na długich kijach. Formowały one ścieżkę, którego końca Kaijin nie dostrzegała z aktualnie zajmowanego miejsca. Do jej nozdrzy doleciał nieprzyjemny, acz nie napastliwy zapach siarki.
- Podążaj za ogniem, albo wybierz mrok.
A więc były dwie drogi... oświetlona i ta, która pozostawała niewidoczna i tajemnicza. Jedna oznaczała krok do przodu, druga zaś - cofnięcie się.

Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.03.19 19:48  •  Second son (Kaijin)  - Page 2 Empty Re: Second son (Kaijin)
Któż by pomyślał, że tak wielkie ryzyko przez nią podjęte przyniesie jej słodki, cudowny sukces? Nawet ona sama nie spodziewała się tak dużego powodzenia swojej brawurowej akcji; tego iście hazardowego, zabarwionego niepewną przyszłością posunięcia; ruchu, który z niesłychaną łatwością mógł stać się tym jej ostatnim. Mrugnęła srebrzystymi oczkami, wpatrując się w leżącą, mężną bestię i próbując uspokoić przyspieszony z powodu wysiłku oraz adrenaliny - i palącego, ostrego bólu, jaki przeszywał co kilka sekund jej łydkę - oddech. Uśmiechnęła się nieco szerzej, niż zwykle, chowając ostrze z powrotem do rękojeści Paryzola i tuż po tym wbijając jego ostrą końcówkę w glebę, ażeby z drobną pomocą tegoż artefaktu dźwignąć się w miarę sprawnie do pionu. Nie odrywała wzroku od powalonego przeciwnika, nie odwracała się do niego plecami i nie zarzuciła swojej cudownej broni z powrotem na plecy, miast tego będąc podejrzliwą wobec domniemanej porażki swego zacnego oponenta - nie był jeszcze martwy, dalej oddychał. Nie na długo, jednakże, jak się moment później przekonała. Zmarszczyła brewki, usłyszawszy jego słowa i odetchnęła lekko po tym, jak ujrzała to, jak ciało jego przeistacza się w rozwiany zaraz przez nieodczuwalny wiatr popiół.
- Hi no joō - wyszeptała pod nosem, po czym przymknęła na sekundę złudną powieki i ukłoniła się ku miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą spoczywała bestia. - Dziękuję za pojedynek.

Wyprostowała się, zerkając na rozpalające się jedna po drugiej pochodnie umieszczone na długich kijach, które to tworzyły ścieżkę prowadzącą do niewiadomego punktu; do niedostrzegalnego z tegoż miejsca celu. Hymnęła pod nosem, bez wahania obracając się na prawo i ruszając miarowym, ostrożnym krokiem przed siebie. W mroku może i czułaby się lepiej, pewniej i wygodniej, lecz w tej krainie to światło i ogień zdawały się być tym, co stanowiło prawo; co posiadało władzę; za czym powinno się podążać. Ruszyła więc drogą ciągnącą się pomiędzy rozświetlonymi pochodniami, Paryzol dzierżąc luźno w prawej ręce i rozglądając się uważnie, badawczo na boki - ale przy tym tak, aby nie najechać bezpośrednio spojrzeniem na tańczące, gorące ognie, bo to by ją zabolało. Miejscami zdarzało jej się kuśtyknąć, chociaż powoli przyzwyczajała się do rwącego, wgryzającego się w łydkę bólu, który to najwidoczniej towarzyszyć jej będzie aż do samiutkiego końca tej niezwykłej, magicznej wyprawy. Co ją teraz spotka? Co stanie jej na drodze? Och, jakże ciekawa tego była!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.05.19 19:13  •  Second son (Kaijin)  - Page 2 Empty Re: Second son (Kaijin)
 Wybrana przez kobietę droga wyglądała, jakby nie miała końca. Bez względu na to, jak bardzo wytężano wzrok, niemożliwym było ujrzenie końca. Na tym jednak nie kończyły się dziwy ścieżki — jedynym jej wyraźnym elementem były brukowe kostki, które zastąpiły dotychczasową, jałową ziemię. Stawiane przez anielicę kroki były miękkie i ciche, niemal bezgłośnie pośród delikatnych trzasków płonących pochodni.
 Spoglądając na boki Kaijin nie dostrzegała niczego. Otoczenie spowijał mrok równy temu, który trawił drogę pozostawioną w tyle. Poza granicami kamiennej ścieżki i trzonami pochodni nie było widać absolutnie nic prócz nieprzeniknionej ciemności. Ta jednak nie napawała niepokojem. Mrok wydawał się żywy niczym oswojone zwierzę — trwał w sennym spokoju, pozostawiając srebrzystooką samą sobie.
 Jasne punkty mijanych pochodni z czasem gasły, pogrążając pokonaną drogą w ciemnościach. Wszystko wskazywało na to, że opcja z drogą powrotną nie wchodziła już w grę. Okazało się to pozbawione znaczenia wobec nowej sytuacji.
 Anielica dotarła do momentu, w którym kamień pod stopami zakończył się większym zaokrągleniem. Nie było dalszej drogi. Również to nie było istotne. Ważne były tylko lawirujące w powietrzu przedmiotu. Po skupieniu wzroku Kaijin mogła śmiało stwierdzić, że już je widziała i to ja samym początku swej podróży.
 Cztery karty przemykały na wysokościach jej twarzy. Kier, trefl, karo oraz pik, który jako jedyny odróżniał się na tle pozostałych — papier otaczały delikatne płomienie. Wydawać by się mogło, że karta spłonie w następnej sekundzie. Tak się jednak nie stało.
 Pik dotknięty dłonią umykał spod palców, oddalając się poza zasięg ręki kobiety; nie mogła ponownie wybrać tej samej opcji.
 Pozostałe trzy karty tańczyły nieprzerwanie, czekając na decyzję, a oddzielane czasem impulsy bólu nie ustępowały.


DODATKOWE:
✘ Obrażenia:
• palący ból w lekko krwawiącej łydce — impulsy są krótkie, ale wracają co kilka minut
✘ Deadline: 13.05
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.19 21:08  •  Second son (Kaijin)  - Page 2 Empty Re: Second son (Kaijin)
O wiele bardziej ciemność jej odpowiadała niźli rażący, jasny blask dzikich, tańczących płomieni, mimo że jej własny żywioł niezwykle blisko był z nimi związany. Żar, jednakże, przyjemniejszy był dla jej oczu, które ogromny problem miały ze światłem wszelkiego rodzaju - konsekwencja preferowania pory nocnej i to podczas niej się poruszania, działania oraz wędrowania. Teraz, toteż, zadowolona ze swojego lekkiego spacerku była, chociaż ból w łydce odzywał się uporczywie, nachalnie od czasu do czasu. Kuśtykała podczas tych momentów, nie wspomagając się Paryzolem jak laską, a zamiast tego trzymając go luźno przy prawym boku w gotowości do ewentualnej obrony. Dalej nie miała bladego pojęcia, gdzież to się znalazła i kto ją tutaj przytaszczył, więc ostrożną preferowała być, uważną na otoczenie magiczne i mogące zmienić się w każdej chwili. Z początku drygała niespokojnie wtedy, gdy gasły mijane pochodnie, lecz szybko przyzwyczaiła się do ich niknącej prezencji, zerkając tylko na ich ginący płomyk i przemieszczając się dalej do przodu.

Zatrzymała się przed wirującymi w powietrzu, tkniętymi mistycyzmem kartami, po sekundach zastanowienia sięgając po tę samą figurę, którą to wybrała wcześniej, podczas pierwszej sytuacji zmuszającej ją do podjęcia identycznej decyzji - pik. Inna była od reszty i, jak szybko się przekonała, niedająca się dotknąć, umykając od jej dotyku niby wiaterek ulotny bądź iluzja złośliwa. Humnęła pod nosem, zerkając srebrzystymi ślepiami na pozostałe karty i zastanawiając się nad tym, jak wielki tak naprawdę wpływ mają one na tutejsze, aktualne wydarzenia. Wreszcie oparła złożony artefakt o ramię i, unikając naciskania na zranioną nogę, sięgnęła po znak przeciwny pikowi - a przynajmniej w wielu historiach i baśniach są one postawione na dwóch, wrogich frontach - czyli kier.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.05.19 15:09  •  Second son (Kaijin)  - Page 2 Empty Re: Second son (Kaijin)
 Dotknięty kier zawirował — wpierw wokół własnej osi, później dookoła stojącej nieruchomo Kaijin. Karta z początku lawirowała dość spokojnie, lecz z każdym wyrzucanym przez płuca oddechem przyspieszała, aż w końcu szybkość, z jaką zataczała okręgi, zamazała całkowicie otoczenie; dostrzeżenie czegokolwiek poza ruchomym szlakiem kierów graniczyło z cudem.
 W głowie zaczynało wirować, wizja przed oczami gasła, aż w końcu pogrążyła ją ciemność. Anielica nie traciła jednak świadomości, gdyż szelest ruchomej karty stale docierał do jej uszu. Chwila intensywnych wdechów i wydechów oraz przetarcie powiek wierzchem dłoni wystarczyły, by przywrócić sobie widoczność.
 Karty nie było.
 Tym razem dziewczynę otaczała mgła — gęsta jak dym papierosowy, potęgowana przez opadający z nieba śnieg. Śnieg, który na pierwszy rzut oka wydawał się zwyczajny, lecz wrażenie pryskało, gdy tylko płatki dotykały skóry. Drobinki nie topniały, nie był nawet zimne. Skupienie nań wzroku dowiodło, że nie były również białe, a lekko szarawe. To gruba chmura popiołu wisiała w powietrzu, ograniczając widoczność niemal do zera.
 Kłęby nie otumaniały jednak uszu. Chwila nasłuchiwania pozwoliła stawianym w pośpiechu krokom rozbrzmieć niedaleko Kai. Uderzające o ziemię gołe stopy? A może dwie pary łap?


DODATKOWE:
✘ Obrażenia:
• palący ból w lekko krwawiącej łydce — impulsy są krótkie, ale wracają co kilka minut
✘ Deadline: 02.06
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.06.19 22:44  •  Second son (Kaijin)  - Page 2 Empty Re: Second son (Kaijin)
Cofnęła gwałtownie dłoń do siebie - niemalże przytulając ją do swojej klatki piersiowej - kiedy to dotknięta karta poczęła z początku wirować dookoła własnej osi, po czym ruszyła okrężnym, coraz to szybszym ruchem wokół jej skromnej, spokojnej persony. Przyglądając się z ostrożnością i bacznością temu magicznemu zjawisku, Anielica nie miała praktycznie czasu na zwracanie uwagi na migający w łydce niby umierająca gwiazda, pulsujący nieprzyjemnie ból. Miała obecnie poważniejsze i istotniejsze sprawy, niźli jakieś irytujące, dźgające ją niczym rozgrzane noże fale cierpienia - nie miała, bowiem, najmniejszego pojęcia o tym, co się teraz stanie i co to wszystko miało dla niej znaczyć. Spięła się toteż i uniosła delikatnie dzierżony Paryzol, obserwując wirującą wokół niej kartę najlepiej, jak tylko potrafiła - nie było to proste i łatwe, a doprowadzające na krawędzi intensywnego, tępego bólu głowy. W pewnym momencie, jednakże, straciła możliwość przyglądania się dzikiemu Kierowi, gdyż ciemność zapanowała przed jej srebrzystymi oczyma, wbijając w jej serduszko drobną iskierkę zaniepokojenia.

Zamrugała kilkukrotnie i przetarła ogarnięte czernią ślepia, z westchnieniem ulgi przekonując się dość szybko, iż nie straciła swojego jakże cennego zmysłu wzroku na dobre i na zawsze. Nie lubiła mroku - przypominał jej o krypcie i straconych latach, i śnie przesadnie długim, i samotności, i... Odetchnęła, powracając usilnie myślami do aktualnej sytuacji i spoglądając na otaczającą ją, gęstą mgłę oraz dziwnie szarawy śnieg - popiół? - spadający z niebios. Tak, popiół - przekonała się, kiedy wyciągnęła przed siebie wolną rękę i pozwoliła paru niekształtnym płatkom opaść na jej bladą skórę. Uśmiechnęła się z nutą melancholii, rozcierając kilka z nich między palcami i delektując się tym świetnie znanym uczuciem, ich konsystencją, teksturą. Aż wtem usłyszała kroki - ludzkie? Czy też może zwierzęce? Nie była w stanie stwierdzić - pospieszne i rozbrzmiewające dość blisko niej, na co odwróciła się w stronę, z której to dźwięk ich dochodził i uniosła do góry złożony jeszcze Paryzol w obronnym, nacechowanym przezornością geście.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.06.19 1:14  •  Second son (Kaijin)  - Page 2 Empty Re: Second son (Kaijin)
 Kaijin postąpiła słusznie zachowując uwagę. W szarej mgle coś się czaiło. Coś, co ani na sekundę nie spuszczało czujnego wzroku z jej sylwetki. Nie widziała zarysu ciała swojego obserwatora, nie widziała nawet lśniących ślepi, które zdradziłby lokalizację nowego pracownika. Czuła jedynie paskudne uczucie, takie jak w środku tłumu, gdy na niewinną nastolatkę opadały ślepia rozochoconego gwałciciela. Na anielicę spoglądano niczym na ofiarę, była w stanie stwierdzić ten fakt bez zawahania.
 Wyciągnięty przed ciało Paryzol sprawił, że wśród kłębów rozbrzmiał zgrzyt rozrzucanego pod naporem kroków gruzu — agresor musiał chwilowo odpuścić.
 Na tym nie skończyły się jednak atrakcje. Gdy tylko srebrnooka opuściła broń, dźwięk znów rozbrzmiał. Tym razem był jednak nieco inny jakby cięższy, bardziej nieporadny. I zanim podjęła jakąkolwiek decyzję, odpowiedź sama nadeszła. A raczej nadbiegła, okazując się drobnym, dziecięcym ciałem, które z impetem uderzyło w stojącą kobietę.
 — Szybko, musimy stąd iść, zanim nas znajdzie! — zakomunikowała drobna dziewczynka, nie dając Kaijin czasu na zastanowienie. Chwyciła wolną dłoń anielicy i szarpnęła, nadając kierunek ich wspólnej podróży. Jak na tak wątłe ciałko okazała się całkiem silna. Z drugiej strony mógł to być efekt adrenaliny i strachu przed krążącą we mgle bestią.
 — Pośpiesz się, nie mamy czasu — dziecko niemal biegło, jednocześnie starając się zachowywać najciszej, jak mogło.
W końcu w zasięgu wzroku zamajaczył zarys zdezelowanego budynku a wraz z nim w przewodniczkę Kaijin uderzyła ulga. Anielica mogła poczuć, jak uchwyt na nadgarstku nieco odpuszcza, toteż gdyby tylko chciała, mogłaby wyrwać rękę i pójść we własnym kierunku.


DODATKOWE:
✘ Obrażenia:
• palący ból w lekko krwawiącej łydce — impulsy są krótkie, ale wracają co kilka minut
✘ Deadline: 14.06
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.06.19 16:15  •  Second son (Kaijin)  - Page 2 Empty Re: Second son (Kaijin)
Oho.
Aż włoski na karku jej się zjeżyły, zaś przez kręgosłup przeszedł leciutki, lecz wyraźny prąd, kiedy to wyczuła, iż coś czającego się wewnątrz mgły przyozdobionej spadającym z nieba popiołem obserwuje ją głodnymi ślepiami groźnego, niebezpiecznego drapieżnika. Zmrużyła nieco srebrzyste oczka, wodząc uważnie, bacznie wzrokiem po zasłoniętej grubą kotarą szarości okolicy w próbie wypatrzenia potencjalnego agresora. Nie udało jej się to, co prawda, ale wystawienie przed siebie wspaniałego, zawsze jej towarzyszącego artefaktu zmniejszyło ogromnie napór oraz intensywność uwagi, jaką przez ten niedawny ułamek czasu kierowała nieznajoma istota w jej stronę. Bała się? Czy szukała lepszego drogi podejścia? Stawiała na to drugie, dlatego też miała się ciągle na baczności i nie ruszyła się jeszcze ze swojego szanownego punktu, czekając cierpliwie na ruch świeżego oponenta. Nie on, jednakże, do niej przybył, a młodziutka, ludzka persona, którą to niemalże dźgnęła prosto w klatkę piersiową - w ostatniej chwili odsuwając srebrzysto-złotą broń na bok - i wyeliminowała z dalszej egzystencji tu i teraz. Na calutkie szczęście obyło się bez niepotrzebnej, mogącej mieć katastrofalne skutki tragedii, na co Kaijin bezgłośnie i płytko, i z ulgą westchnęła.

Nie tylko nie odsunęła się Bezskrzydła z toru biegu dziecka i dała mu wpaść na siebie, ale też bez protestu pozwoliła mu chwycić się za rękę i pociągnąć ją w określonym, objętym śmiało kierunku. Ho? Czyżby dziewczynka potrafiła nawigować w tych kiepskich, makabrycznych warunkach i dokładnie wiedziała, gdzie idzie? Na to przynajmniej wyglądało.
- Cóż jest strasznego w bestii czającej się w popiele? - zapytała spokojnym, stonowanym głosem, Paryzol trzymając u boku z ostrzem skierowanym w dół i w pełni gotowym do natychmiastowego zadziałania w razie takiej potrzeby. Może uda jej się pozyskać troszkę cennych informacji odnośnie tajemniczego stworzenia, co pomogłoby jej w ewentualnej z nim bitwie i tanecznej potyczce. Oczywiście istniała też opcja, że to nieznajoma jest jej przeciwnikiem, ale jak to powiadają: Trzymaj swoich przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej. Dlatego też zerkała krótko, szybko na boki, większość uwagi jednakże poświęcając niemalże biegnącej przed nią, ciągnącej ją za sobą dziewczynce. Dotrzymanie jej kroku nie było trudne czy wymagające, jako że Kaijin wyższa była od niej, starsza i szybsza. Humnęła pod nosem, podnosząc spojrzenie w górę wtedy, kiedy to przed nimi zamajaczył zarys jakiegoś zdewastowanego budynku. - Kryjówka? Czy Twój dom?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach