Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Pisanie 13.06.19 1:00  •  Second son (Kaijin)  - Page 3 Empty Re: Second son (Kaijin)
 Dziewczynka spojrzała z przerażeniem przez ramię. Oczy w kolorze arktycznych lodowców opadły na twarz anielicy, jakby od samego spojrzenia miała szybciej przebierać nogami. Drobna rączka trzymająca nadgarstek zagubionej kobiety zaczęła drżeć, kilka sekund później dygotało całe drobne ciałko.
 — Mieszkam tu z mamą i bratem, wszystko ci opowiem, ale proszę, chodźmy już! — błagalny ton był niewiele głośniejszy od szeptu; jego koniec naznaczyła płaczliwa nuta, przedsmak histerycznego szlochu. Kilka kolejnych chwil — trwało to ze dwa szybkie oddechy — i dziecko nie wytrzymało, szarpiąc nagle mocniej za rękę anielicy. Nadana temu siła sprawiła, że obie prawie przeleciały przez próg budynku.
 Dziewczynka nie pozwoliła na chwilę wytchnienia. Od razu wypuściła kobietę z uścisku, dopadając do zdezelowanych, drewnianych drzwi, które zamknęła z impetem. Szybko oparła plecy o zniszczoną fakturę, najwyraźniej szukając w swojej akcji potwierdzenia, że grasujące na zewnątrz zło na pewno nie dostanie się do budynku. Przez dłuższą chwilę wypełniała powietrzem płuca; spazmatyczne oddechy stały się dominującym dźwiękiem w korytarzu, w którym się znalazły. Kolejnych kilka wdechów i wstrzymała oddech, wytężając słuch do granic możliwości. Coś węszyli przy drzwiach, podrywając w górę kłęby pyłu — przedostawał się do wewnątrz przez małą szparę dzieląca przed drzwi od ziemi. Dopiero po dobrej minucie anielica mogła usłyszeć, jak napastnik odbiega.
 — Powinno być bezpieczne — odetchnęła z ulgą. — Przynajmniej na razie...
 Dziewczynka zasunęła zasuwę w drzwiach, po czym wskazała srebrnookiej drogę. Korytarz prowadził do niewielkiego, zagraconego pomieszczenia. Widniały w nim trzy materace, kilka koców, prowizoryczne palenisko, puszkowana żywności oraz inne, niezbędne do przeżycia bibeloty. Dziecko od razu podeszło do ułożonych w krąg kamieni, wrzucając do wnętrza kilka drobnych kawałów drewna oraz zapałkę.
 — Nazywam się Narumi i tak jak mówiłam, mieszkam tu z mamą i bratem. Pewnie się zastanawiasz, gdzie są, skoro tak twierdzę? Nie wiem, gdzie są — głos Narumi zadrżał jednorazowo. Pociągnęła szybko nosem i kontynuowała. — Najpierw zniknął mój braciszek. To coś... Ten potwór z mgły go porwał, robi to co jakiś czas. Mama poszła go szukać i nie wróciła. Codziennie w nocy zostawiam w oknie zapalony lampion. W tej chmurze pyłu prawie nic nie widać, więc kładę go tam na wypadek, gdyby szukali drogi powrotnej — dłuższym kijem poprawiła ułożenie desek. Po chwili sięgnęła po jedną z dużych puszek, chcąc zabrać się za przygotowywanie posiłku.
 — A ty? Skąd się tu wzięłaś?


DODATKOWE:
✘ Obrażenia:
• palący ból w lekko krwawiącej łydce — impulsy są krótkie, ale wracają co kilka minut
✘ Deadline: 21.06
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.06.19 19:03  •  Second son (Kaijin)  - Page 3 Empty Re: Second son (Kaijin)
Jedno i drugie, więc.
Pośpiesznie przyspieszyła kroku, obserwując uważnie reakcje prowadzącej ją dziewczynki i zastanawiając się luźno nad tym, jak kruche były umysły oraz jak chwiejne były emocje ludzkich istot - zwłaszcza tych młodziutkich jeszcze, niewyrośniętych, nieprzyzwyczajonych do okrutności otaczającego je świata bądź nazbyt przez nie dotkniętych. Przebrnąwszy przez próg w dość widowiskowy sposób, Bezskrzydła zaraz odsunęła się od Przewodniczki i dała jej w spokoju zabezpieczyć niezbyt imponujące, ale - jeśli sądzić po tym, jak tajemnicza, groźna istota po drugiej stronie powęszyła wpierw trochę, po czym poczęła oddalać się w przeciwną stronę - wykonujące swoją robotę drzwi. Zmarszczyła leciuteńko, ledwo zauważalnie swoje brewki, lustrując bacznym spojrzeniem wpierw wnętrze przedsionka, a potem pomieszczenia służącego za sypialnię za trzech tutejszych rezydentów. Szukała czegoś, co pozwoliłoby jej zrozumieć to, dlaczego drapieżniki czające się w popiele nie wtargnęły najzwyczajniej w świecie do wnętrza tegoż domku - jakiś artefakt, niewidoczne na pierwszy rzut oka runy, coś pod posadzką lub zamknięte w ścianach? Potwory ich śledzące mogły się przecież bezproblemowo przez te wątłe, liche, podniszczone drzwi, które oddzielały ich od ich ofiar smakowitych i ślicznych.

Wróciła wzrokiem do na siłę zajmującej się czymkolwiek dziewczynki - nie chciała myśleć o tych przeraźliwych, makabrycznych opcjach dotyczących dwóch pozostałych członków rodziny? - nie mając pojęcia o tym, jak powinna z nią rozmawiać i jak mogłaby ją pocieszyć. Nie była w tym dobra czy nawet znośna, ponieważ przeważnie wypowiedzi jej podjudzały inne persony, doprowadzały ich do szewskiej pasji, wrzucały w wir zdenerwowania i złości, i agresywności. Emocje nie były jej mocną stroną, oj nie, a szczerość i prawdomówność, a to nie było odpowiednie w wielu, wielu sytuacjach. Szkoda tylko, że nie potrafiła poprawnie odczytywać tych momentów i zagryzać zęby na języku w celu powstrzymania się przed palnięciem czegoś nietaktownego lub przykrego.
- Najpewniej padli ofiarą tych stworów - rzuciła więc, jak to miała niestety w swoim stylu, dość bezdusznie, zarzucając złożony Paryzol na plecy i otrzepując strzępki popiołu ze swojego przyodzienia. - Nie wiem dokładnie, jak tu trafiłam. Zakładałam, że coś mnie tu magicznie do tego zakątka przeniosło. - Przechyliła nieco głowę, wbijając ponownie spojrzenie w niespokojne, przestraszone dziewczę. - Jeżeli tego łakniesz, mogę ich poszukać. - Jest Aniołem, toteż zawsze będzie skłonna do pomocy drugiej osobie, nawet jeśli na jej metody często krzywo patrzono i je z kwaśną miną krytykowano.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.06.19 3:12  •  Second son (Kaijin)  - Page 3 Empty Re: Second son (Kaijin)
 Młode dziewczę zadrżało pod ostrzałem niezbyt subtelnych słów Kaijin. W pierwszej chwili dziecko wyglądało, jakby stało na skraju płaczu. Wypowiedziana na głos bolesna prawda nagromadziła wiele łez w jasnych oczach dziecka, lecz to czym prędzej uniosło drobne piąstki, przecierając zawzięcie oczy. Wyglądało na to, że nie miała zamiaru pokazywać słabości e towarzystwie. Nawet jeśli miała ledwie dziesięć lat.
 — Na pewno gdzieś tam jeszcze są. Mama nie dałaby się tak łatwo złapać, musi być cała i zdrowa. Mój brat tak samo, mama nie pozwoliłaby go skrzywdzić — pewność w głosie Narumi odbiła się również w jej oczach. Błyszczały od dziecięcej determinacji niczym dwa neony na tle nocnego nieba.
 Chwilę później poderwała się do pionu, szczerze zaskoczona propozycja anielicy.
 — Naprawdę? Mogłabyś? — roziskrzone tęczówki dziewczynki wlepiały się w oblicze srebrnookiej. Mało brakowało, by ten rozradowany wzrok wywiercił dziurę w jej brzuchu. — Dałabym wszystko, żeby ich odnaleźć...
 Narumi opuściła na chwilę oczy, szukając w podłodze punktu zaczepienia. Zawieszone nad paleniskiem jedzenie zaczynało się podgrzewać.
 — Ale... Chcę iść z tobą. Znam lepiej teren i zachowanie tych bestii. Obiecuję, że nie będę ciężarem, a jeśli zacznie dziać się coś niedobrego, to nie musisz zwracać na mnie uwagi. Wiem, jakie mogą być konsekwencje takiej wyprawy — rzucała dość poważne jak na dziesięcioletnie dziecko słowa. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie na zrozpaczoną twarzyczkę, by wiedzieć, że mimo odmowy nie miała zamiaru odpuszczać.
 W oczekiwaniu na decyzję Narumi zapełniła dwie miski gęsta zupą, która może nie wyglądała zbyt apetycznie, lecz była jedynym, co miała w posiadaniu.


DODATKOWE:
✘ Obrażenia:
• palący ból w lekko krwawiącej łydce — impulsy są krótkie, ale wracają co kilka minut
✘ Deadline: 23.06
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.06.19 13:49  •  Second son (Kaijin)  - Page 3 Empty Re: Second son (Kaijin)
Wiara, jaką dziewczynka pokładała w umiejętności przetrwania i umykania przed niebezpieczną, ukrytą w popiele bestią swojej rodziny była doprawdy godna podziwu, ale też i dla Bezskrzydłej w pełni zrozumiała. Nie było, przecież, żadnych jak na razie dowodów ani na to, że matka i brat przeżyli tam na zewnątrz - poza bezpiecznymi ścianami tegoż zdezelowanego, podniszczonego, acz zdumiewająco wytrzymałego domku - lecz też nie było również jakiegokolwiek potwierdzenia ich potencjalnej, mimo wszystko bardzo prawdopodobnej śmierci - niczym u legendarnego kota Schrödingera. Dlatego też dla potwierdzenia zwiewnych, chwiejnych domysłów i ewentualnego uratowania tych dwóch jednostek - jeżeli pierwsza z opcji okaże się tą prawdziwą - trzeba będzie uchylić wieko przysłowiowego pudełka i zajrzeć do jego ciemnego, nacechowanego tajemniczością wnętrza. Brązowowłosa nie będzie się wahać przy tejże czynności, preferując znać suche, konkretne fakty niźli snuć domysły mętne i niejasne, i niczym niepoparte. Pytaniem pozostawało jedynie to, jak zareaguje jej młodziutka towarzyszka aktualnej rozmowy na prawdę - która mogła być pozytywna, ale mogła być też tragiczna i smutna, i przytłaczająca - jaka czeka na nią za zamkniętymi w panice, oddzielającymi ją od groźnej bestii drzwi.

Przysiadła na jakimś wolnym miejscu, uwagę skupiając w pełni na niewieście i bez zawahania odbierając od niej miskę wypełnioną mało apetycznie wyglądającą zupą. To nie miało dla niej zbytniego znaczenia - jedzenie to jedzenie, najważniejszym w nim było uzupełnienie kalorii oraz energii, nie zaś smak.
- Zgadzam się na Twoje warunki - powiedziała po krótkim tylko zastanowieniu. Dziewczynka lepiej znała się na tej okolicy, potrafiła na niej przetrwać i nie wiadomym było, czy i tak by za nią poszła, ale skrycie i możliwie wrzucając ich w większe zagrożenie, niż jak pójdzie z nią oficjalnie przy boku, gdzie Bezskrzydła będzie mogła ją na spokojnie chronić i mieć na nią oko. Pozytywy tegoż zamysłu przeważyły więc negatywy, dlatego też Anielica przytaknęła na to, aby młodzinka powędrowała wraz z nią na poszukiwanie jej rodziny. Było to niebezpieczne, owszem, lecz... tutaj, na tych terenach i z tym potworem krążącym wokół nich niby rekin, który wyczuł zapach unoszącej się w wodzie krwi, nigdzie chyba bezpiecznie nie było. Kai wolała, toteż, mieć dziewczę przy sobie, coby w razie co móc jej pomóc i wyciągnąć ją z ewentualnych tarapatów, niż zastanawiać się przez czas poszukań, co też się z dziewczynką dzieje i czy nie padła ofiarą bestii. - Co jeszcze możesz mi powiedzieć? Każda informacja o tej krainie i potworze w popiele będzie dla mnie korzystna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.06.19 0:01  •  Second son (Kaijin)  - Page 3 Empty Re: Second son (Kaijin)
 Dziecko przełknęło ciężko ślinę, jakby w gardle stanęła garść gwoździ. Sama myśl o popielistej bestii sprawiała, że lico wykrzywiało czyste przerażenie. Podniosła jednak drobne rączki uderzając nimi o policzki. Piekący impuls rozruszał spetryfikowane mięśnie, wlał w umysł trzeźwość.
 — Pół roku temu niebo przesłoniły chmury. Była zima, więc wszyscy myśleli, że zaraz zacznie sypać śnieg. Wszyscy byli w szoku, gdy płatki spadające na ziemię nie topniały. Nie minęło wiele czasu, gdy wszystko pokryło się warstwą popiołu. Zaczęło robić się coraz cieplej. Dusząca mgła przesłoniła świat i gdy tylko straciliśmy widoczność, pojawiły się one... — dziewczynka wbiła wzrok w palenisko. Nagle wydawała się o wiele starsza, niż wskazywał jej wiek. Strasznym było, co katastrofa potrafiła zrobić z umysłem małego dziecka. — Nie wiem jak, wyglądają. Każdy, kto zobaczył ich prawdziwą formę, nigdy nie wrócił. Porywają ludzi, jedna osoba na każde trzy dni, to już schematyczne. Doszło do tego, że władze postanowiły kupić sobie czas, eliminując słabszych. Chorych, starych, niezdolnych do samodzielnego życia. Wtedy nastąpił rozłam. Część posłusznie słuchała, szukając ofiar, a część uciekła. Moja mama odkryła, że te stwory nie wychodzą poza granicę tej dziwnej mgły. Przemieszczają się wraz z nią, ale nie wejdą gdzieś, gdzie jej nie ma. Była zbyt gęsta, żeby wedrzeć się do budynków, więc prawie z nich nie wychodzimy.
 Narumi podniosła się z miejsca, podchodząc do ściany obładowanej szpargałami. Zaczęła je przerzucać, przekładać i zrzucać, aż w końcu znalazła to, czego szukałam. Łapiąc w dłoń kawałek węgla, powróciła do kobiety.
 Na ziemi wylądowała mapa miasta.
 — Tutaj najczęściej się je spotyka. Chyba mają tam leże — zakreśliła wielkie koło w miejscu, gdzie musiało być centrum miasta. — Mama zauważyła, że są mniej aktywne w południa, gdy słońce znajduje się najwyżej i przebija przez chmury. Jakby regenerowały siły, rozumiesz. Mama szła kołowym ruchem, powoli zbliżając się do środka, chcąc potwierdzić, że bestie sprowadzają tam porywanych. Ale źle obliczyła godziny i nigdy nie wróciła. Możemy iść zgodnie z jej planem lub wymyślić nowy.


DODATKOWE:
✘ Obrażenia:
• palący ból w lekko krwawiącej łydce — impulsy są krótkie, wracają coraz rzadziej
✘ Deadline: 12.07
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.07.19 19:18  •  Second son (Kaijin)  - Page 3 Empty Re: Second son (Kaijin)
Konsumowała niespiesznie i metodycznie niezbyt apetycznie wyglądającą, acz świetnie wypełniającą żołądek oraz napawającą uczuciem odświeżenia zupę, słuchając przy tym uważnie i cierpliwie słów wypowiadanych przez młodziutką, wytrwale trzymającą się niewiastę. Cała jej sytuacja była ciężka i straszliwa, przygniatająca i dołująca, a ona mimo tego brnęła dalej naprzód, nie poddając się i nie tracąc nadziei - Kai czuła respekt wobec tej dziewczynki odważnej i niezłomnej, która wbrew strachowi goszczącemu w serduszku w dalszym ciągu maszerowała do przodu. Zjadłszy posiłek i wysłuchawszy wywodu nowej towarzyszki przygody, Anielica położyła puste naczynie na stoliku i po tym przechyliła się delikatnie, lekko do przodu. Srebrzyste jej oczka wbiły się w te należące do dziecięcia, a w głębinach ich lśnił diamentowy szacunek, powaga oraz twarda, niezachwiana pewność siebie.
- Jesteś bardzo, bardzo dzielna - powiedziała stabilnym, pozbawionym wątpliwości głosem, ponieważ tak powinno się w takiej sytuacji zrobić. Tak? Może i nie znała się jakoś świetnie i wyśmienicie na interakcjach międzyludzkich oraz zwyczajach panujących w standardowym społeczeństwie, lecz czuła, iż były to dobre, pasujące do momentu słowa. Przynajmniej miała nadzieję, że niczego nie zepsuła i nie nagięła jakichś nieznanych jej, skomplikowanych zasad człowieczych.

Odsunąwszy te rozmyślania na bok i na później, Bezskrzydła wstała ze swojego miejsca i przeciągnęła się mocno, dobitnie.
- Twoja rodzicielka była bardzo mądra i miała zacny plan, toteż sądzę, że powinniśmy pójść jej śladami - rzekła w stronę niewiasty, zapamiętując sobie przy tym wszystkie drobinki informacji od niej otrzymane. Każdy skrawek wiedzy był niezwykle istotny, ważny i możliwie w przyszłości pomocny, toteż Kai nie zamierzała ich lekceważyć, zapominać czy odrzucać chamsko, bezsensownie na bok czy do ciemnego, odległego kąta. Wszystko kiedyś się przydaje, nieważne jak drobne i malutkie, i niewielkie - a przynajmniej ona była takiego zdania i z takim nastawieniem kroczyła przez swoją egzystencję. - Wyruszymy tak, aby przy leżu ich być w południe. Wybacz, że Cię tym obarczam, ale w kwestii tej zmuszona jestem polegać na Tobie - dodała z ukłonem średnio głębokim. Dziewczę mieszkało tutaj, w okolicy tej przez katastrofę nawiedzonej, i lepiej znało się na tym, jak czas tutejszy przez mgłę tu królującą liczyć, więc Anielica miała nadzieję na owocną współpracę z nią podczas ich wesołej wycieczki do źródła problemu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.08.19 0:43  •  Second son (Kaijin)  - Page 3 Empty Re: Second son (Kaijin)
 — Jesteś bardzo, bardzo dzielna.
 Dziewczynka zaczerwieniła się z początku. Jej młoda twarz nabrała koloru świeżych malin, a wzrok opadł na dłonie ściskające sztuciec i zupę. Minęła ledwie krótka chwila trwająca pół oddechu, gdy wargi dziecka wykrzywił melancholijny uśmiech.
 — Moja mama była dzielna, najdzielniejsza ze wszystkich ludzi, których znam. Nie bała się wyruszyć na poszukiwania, gdy zaginął mój brat. Wydaje mi się, że w ogóle nigdy niczego się nie bała — po krótkiej opowieści Narumi odłożyła naczynie na ziemie. Dłońmi uderzyła w policzki, następnie potrząsając głową. Krótki, dość niespodziewany gest dodał jej otuchy, przywrócił tory na logikę, napełnił ponowną nadzieją. Ślady smutku zniknęły całkowicie, starte przez zaczerwienienia powstałe od plaśnięcia w miękką skórę.
 Pokiwała krótko głową, dokańczając wstrętną zupę w przyspieszonym tempie.
 — To daje nam godzinę na przygotowania — odparła niemal od razu, nie kwapią się z odwracaniem wzroku od anielicy. Spojrzenie jej jasnych oczu nie wyjrzało za okno, dłonie nie sięgnęły po żadne urządzenie pozwalające na dokładne określenie godziny. Wszystko wskazywało na to, że dziewczynka po prostu wiedziała.
 — Możesz rozejrzeć się po całym budynku i wziąć cokolwiek, co uznasz za przydatne. Większość to graty i śmieci, ale niewykluczone, że znajdziesz coś użytecznego — Narumi uniosła oba kciuki w górę, jednocześnie spoglądając na kobietę z błyskiem w oku. Sama tymczasem zabrała się za przygotowania, wyciągając z pożartej przez czas szafy zdezelowany plecak. Materiał był brudny i ozdobiony wieloma pomniejszymi dziurami, lecz wciąż spełniał swoją funkcję. Zaczęła upychać do niego przedmioty.
 Budynek w głównej mierze składał się z... Brudu. Wszędzie walały się śmieci, w kątach rosły wzgórza kurzu, cały sufit spowiły wzorzyste pajęczyny. Między tym całym syfem można było odnaleźć przedmioty codziennego użytku, które kiedyś, za startych, dobrych czasów, musiały służyć domownikom. Nie zabrakło porozwalanych krzeseł, kilku mioteł, rozbitych talerzy i szklanek... Gdyby przeszukać zachowane w całości szuflady, być może udałoby się znaleźć i noże. Istny raj dla szabrowników.
 — Jestem gotowa — krzyknęła dziewczynka. — Znalazłaś coś?


DODATKOWE:
✘ Obrażenia: brak
✘ Do zabrania ze sobą możesz wybrać: ręcznie zrobioną procę na kamienie, mocną latarkę, pistolet z kilkoma ślepakami lub maskę gazową. Powiedzmy, że możesz wziąć jedną rzecz bez wysiłku, lub dwie, jeśli rzucisz ładne opisy poszukiwań. '^'
✘ Deadline: na razie brak
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.08.19 3:13  •  Second son (Kaijin)  - Page 3 Empty Re: Second son (Kaijin)
Nie wiedzieć dokładnie dlaczego, ale niezidentyfikowane i ciężkie, i jałowe uczucie zalęgło się głęboko w jej spokojnie bijącym sercu - niema przepowiednia o przyszłych cierpieniach oraz łzach przelanych; szepty głuche opowiadające o śmierci niesprawiedliwej i piekło w duszy zasiewającej; intuicja wrzeszcząca na nią z calutkich sił i szarpiąca ją za rąbek poszarpanej, szkarłatnej peleryny w ostrzeżeniu wobec... czego? Mrugnęła powoli, słuchając jednocześnie dumnych i zalanych melancholią wypowiedzi dotyczących rodzicielki jej obecnej gospodyni - dzielna, dzielna, dzielna. Mrugnęła i raz jeszcze srebrzystymi oczkami, wpatrując się w dziewczę dodające same sobie otuchy i zmuszające swoją jakże skromną, młodą personę do zachowania trzeźwych, naprowadzonych na odpowiednie tory myśli.
- Każdy się czegoś boi - odpowiedziała niemalże mechanicznie słowami zaserwowanymi jej wieki temu przez Yū, a głos jej brzmiał w jej własnych uszach niczym przez watę gęstą i grubo napchaną. Coś nadchodziło ku niej... ku nim wielkimi, tupiącymi krokami i nie była to bynajmniej rzecz dobra, przyjazna czy pozytywna - wręcz przeciwnie, jeśli wierzyć temu, co zakorzeniło się dobitnie w cechującym się stoicyzmem umyśle Kai. Nie była wieszczką czy prorokiem jakimś z kul wróżącym, czy też osobą zważającą na przesądy tysiącletnie, jednakże czasami nachodziło człowieka - hah - to gorzkie, gryzące przeczucie nadciągającej ku niemu zagłady; tragedii pędzącej w jego stronę w tirze ogromnym i katastrofami załadowanym, i niemożliwym do zatrzymania. Odetchnęła lekko, kontrolowanie, bezwiednie wręcz zaciskając blade, smukłe, piękne palce prawej ręki na srebrnym krzyżu przyczepionym do noszonego przez nią, skórzanego pasa. Lewa dłoń, natomiast, wyciągnięta została powolutku do przodu, niespiesznie oraz widocznie - coby niewiasta nie spanikowała, chociaż myślami od tego tematu daleko aktualnie dryfowała - zbliżając się do twarzyczki Narumi, aż wreszcie gładkie opuszki przejechać mogły po zaczerwienionych od uderzenia w nie policzkach. - Dlaczegóż to ludzie... - przerwała, kiedy zdała sobie pełną sprawę z poczynanych przez siebie akcji, cofając się gwałtownie o krok i wycofując z zaoferowanego, troszkę narzuconego na niewiastę dotyku.

- Godzina. - Przytaknęła krótko, szybko, przerywając kontakt wzrokowy i odwracając się do malutkiej, nierozumianej przez nią istotki plecami. Człowieczeństwo było tak dziwne i obce, i skomplikowane, a przespanie tych wielu, wielu lat nie pomogło jej w zrozumieniu go w najmniejszym stopniu. Odsuwając te rozmyślania na bok, Anielica wróciła się do przedpokoju, skąd zamierzała wspiąć się schodami na najwyższe piętro, na jakie dane jej było się tu dostać. Nie zraziła się brudem i syfem, i pajęczynami ani odrobinę, przedzierając się przez nie z dziecinną łatwością oraz wyraźnym brakiem zainteresowania wobec ich obecności. Cóż to było w porównaniu do reszty rzeczy, jakie ją otaczały i z jakimi miała na co dzień styczność? Ubóstwo na Desperacji, choroby mnogie, śmierć i wściekłość, i mord, i krew, i... Stanęła przy jednym z okienek i jeżeli trzeba było, to przetrze jego szklaną powierzchnię rękawem, nim wyjrzy przez nie na zewnątrz z ciekawością oraz uwagą. Zainteresowana była tym, czy uda jej się cokolwiek przez mgłę i popiół dojrzeć, lecz nie planowała sterczeć w tym punkcie nazbyt długo, jako że miała niecałe sześćdziesiąt minut na przekopanie tegoż będącego w marnym stanie budynku. Humnęła więc tylko pod nosem i skierowała się do niezbyt zachęcającej do skorzystania z niej łazienki, ponieważ czytała kiedyś, że pomieszczenia te - jeśli chodzi o opuszczone struktury - przeważnie zawierają w sobie pożyteczne, przydatne przedmioty. Szafka nad potłuczoną umywalką była pusta - nie licząc zamieszkującego ją pajęczaka egzotycznego - kosz na pranie rozerwany, ubikacji nie było, wanna zaś świeciła nicością, a kran wyrwano już dość dawno - jeśli patrzeć na ślady - z obłożonej potrzaskanymi kafelkami ściany. Czyli nic.

Niezrażona brakiem znalezisk, Bezskrzydła przemieściła się do sypialni znajdującej się tuż obok i aż zakryć musiała po pojedynczym kaszlnięciu nos skrawkiem swojej czerwonej peleryny. Stęchły, nieprzyjemny odór zmieszany z kurzem unosiły się w tutejszym powietrzu, zatykając nos i niekomfortowo dławiąc, i wpijając się brutalnie w oskrzela. Łóżko z poszarpaną przez mole pościelą nie zachęcało do przespania się w nim, połamany fotel bujany smętnie na nią zerkał, szafki nocne oferowały jedynie skrzypnięcia ostre oraz zgrzytliwe, zaś szafa zawalona była pomieszanymi, różnokolorowymi szmatami. Obróciła się powoli dookoła siebie, aby następnie przyklęknąć przy łóżku i zerknąć pod nie - bingo, coś tam leżało! Prócz syfu nieprzyjaznego i zdolnego do odstraszenia od tego pokoju najlepszej firmy sprzątającej, Kai zdołała wyturlać spod mebla jakiś obiekt czarnawy, cylindryczny i mający swoją wagę: latarka o sporej mocy, chociaż ona się zbytnio na tym nie znała. Wiedziała tylko, że wciśniętego tego guzika było Złe Dla Jej Oczu, dlatego też jak najprędzej wyłączyła tego miniaturowego potwora i schowała go do sakwy noszonej przy pasie. Podniosła się do pionu i wyszła na korytarz, otrzepawszy się wpierw z wszechobecnego kurzu i usunąwszy ze swego ubioru trochę z brudu, jaki już się do niego przyczepił. No cóż... Uparta i ciekawa przemknęła przez kolejne dwie sypialnie - jedna była w gorszym stanie, niż ta pierwsza odwiedzona, podczas gdy druga pozbawiona była jakiegokolwiek umeblowania nie licząc łóżka. Nic wartego zachodu w nich nie zobaczyła - nawet za sięgającą ziemi, ciężką i grubą firaną przy jednym z okien. Minuty marne i uciekające jej zostały, toteż postanowiła zejść na dół, po drodze zahaczając jeszcze o kolejną, kuszącą łazienkę na jednym ze środkowych pięter. Tam - wewnątrz szafki z ozdabiającym je, mętnym lustrem wiszącej na jednym, zdumiewająco potężnym gwoździu - odkryła pudełeczko nadgryzione i z pewnością, patrząc na jego wagę, nie puste, które to zgarnęła natychmiast w łapki i z nim wróciła wreszcie z powrotem do niewiasty.
- Latarkę. I to - odpowiedziała, podnosząc do góry w dalszym ciągu dzierżone znalezisko.

Wybrane przedmioty:
- Mocna latarka;
- W pudełku mam nadzieję znaleźć "pistolet z kilkoma ślepakami";
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.09.19 1:41  •  Second son (Kaijin)  - Page 3 Empty Re: Second son (Kaijin)
 Dziewczynka dojrzała na znalezisko kobiety, kiwając powoli głową. Sama wyposażyła się w plecak z małą latareczką i kawałek metalowej rury, która najwyraźniej miała jej służyć jako broń.
 W oczach Narumi błyszczał widoczny strach, a mimo tego maszerowała z werwą gotowego do bitwy żołnierza. Kroki stawiała nieco sztywne, lecz nie można jej było za to winić, wszak dookoła otulała ich gęsta ściana pyłu, w którym zamieszkiwało zło. Każdy najdrobniejszy szmer zaciskał dłonie na ramiączkach plecaka, a gwałtowniejszy ruch szarych kłębów zmuszał do bacznej obserwacji.
 W pewnym momencie dziewczynka zwyczajnie złapała skrzydlatą za dłoń; uścisk był lekko, aczkolwiek pewny. Nie odważyła się jednak podnieść wzroku na twarz anielicy zbyt zawstydzona tym, do czego podkusił ją stres.
 Zbliżały się powoli do centrum. Ilość ruin, za którymi mogły się schować znacznie zmalała, a i sama mgła stała się gęstsza, co jakiś czas prowokując płuca do kaszlu.
 W końcu jednak coś zauważyły. Między szarymi kłębami zarysowały się dwa niewyraźne kształty. Narumi wpierw wytężyła wzrok, a później... Czmychnęła za anielicę, chwytając w dłonie materiał jej ubrania.
 — Coś jest nie tak — wychrypiała. Głos miała dziwny, trochę jakby kilogram kurzu osiadł jej w gardle.


DODATKOWE:
✘ Obrażenia: brak
✘ Deadline: 11.09
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.09.19 21:13  •  Second son (Kaijin)  - Page 3 Empty Re: Second son (Kaijin)
Wetknąwszy pistolet za pas po lewej stronie, Bezskrzydła ruszyła wraz z dziewczęciem młodym i strachem tkniętym w podróż niezwykle niebezpieczną oraz mogącą katastrofą się skończyć - dobrze to rozegrać musieli, prawidłowo i z rozwagą, coby niewiasta jakże niewinna oraz w żalu głębokim żyjąca, lecz wciąż i wciąż nadziei nietracąca, nie została skrzywdzona pod jej anielską opieką. Podążała tuż za nią miarowym, spokojnym krokiem, rozglądając się bacznie, uważnie dookoła srebrzystymi oczkami i starając się wypatrzyć w głębinach szarawej mgły potencjalnie skradające się w nich bestie. W prawej dłoni trzymała złożony jak na razie Paryzol i w każdym momencie gotowa była zareagować, zadziałać, rzucić się do wartkiej i pięknie płynnej akcji bez najmniejszego, najwątlejszego zawahania. Priorytetem Kai było osłanianie swojej tymczasowej podopiecznej i przewodniczki w jednym, jako że bez niej o wiele trudniej byłoby dostać się do środka terenu opanowanego przez tajemnicze, przedziwne potwory - taki był cel ich aktualnej misji i brązowowłosa zamierzała uczynić wszystko, co w jej mocy, aby przygoda ta przebiegła sprawnie i bez zająknięć. Mrugnęła tylko krótko i ze zdziwieniem, kiedy dziewczynka chwyciła w pewnym momencie jej lewą, niezajętą niczym dłoń z przerażeniem i niepewnością wymalowanymi na młodziutkim, bezgrzesznym licu. Posłusznie i z lekkim zagubieniem poprawiła uścisk tak, aby było im obu wygodnie i zrównała z nią gładko chód, przy okazji przyciągając ją troszeczkę bliżej siebie - przezornie, tak. Nie skomentowała jej zachowania, nie powiedziała nic na głos i nie zwróciła jej jakiejkolwiek uwagi, ponieważ ludzkie machinacje w dalszym ciągu były dla niej niezgłębioną zagadką, zwłaszcza te wychodzące od strony niewyrośniętych jeszcze, niedojrzałych osobników.

Poruszyła ramionami i wbiła spojrzenie przed siebie, ostrożnie stawiając kolejne kroki i próbując nie wywołać nimi żadnego niepotrzebnego, mogącego im tylko zaszkodzić hałasu. W pewnym momencie cała ta wędrówka swobodna rozkruszyła się na kawalątki drobne, kiedy to przed nimi zamajaczyły pośród szarości dwa kształty nieznajome i niemożliwe do określenia. Spięła się odruchowo, bojowo i przesunęła się w bok, coby całkowicie zasłonić niewiastę, która to postanowiła schować się za jej plecami. Zanuciła cichutko i niskim tonem w celu rozluźnienia zestresowanej poważnie, zlęknionej Pani Przewodniczki, samej wystawiając przed siebie swój artefakt cudowny i niezwykły w gotowości do ewentualnej potyczki.
- Schowaj się pod moją pelerynę - nakazała szeptem wątłym i przeznaczonym tylko dla uszu jej towarzyszki, nie spuszczając ostrego wzroku z tajemniczej parki. Gdy dziewczę posłucha jej rozkazu, Kai pocznie powoli, miarowo maszerować do przodu, ku dwójce we mgle schowanej. Kątem oka zerkać będzie na otoczenie, większość jednakże swej uwagi poświęcając potencjalnym przeciwnikom; wrogom podstępnym i w śmiercionośne szpony zaopatrzonym; bestiom porywającym tutejszych mieszkańców i pośród szarości się przemieszczającym. Jednak czy to rzeczywiście były one? Nie wiedziała, lecz zamierzała jak najszybciej się o tym przekonać - z Paryzolem w jednej ręce, podczas gdy palce drugiej muskać będą rękojeść niedawno pozyskanego pistoletu naładowanego ślepakami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.09.19 2:35  •  Second son (Kaijin)  - Page 3 Empty Re: Second son (Kaijin)
 Narumi skryła się posłusznie pod peleryną kobiety, nie wydając z siebie ani piśnięcia.
 Kształty zbliżały się coraz bardziej. Wyciągnięty do obrony paryzol zdawał się nie robić żadnej wrzenia, gdyż cienie parły naprzód nieprzerwanie. Im bliżej się znajdywały, tym więcej szczegółów wpadało w oczy anielicy. Wpierw poszarpane ubrania, następnie splecione ze sonar dłonie, później twarze. Kobieta z małym chłopcem biegła ku Kaijin, nie będąc jeszcze w stanie dostrzec skrytek pod płaszczem dziewczynki.
 — Błagam, pomóż mi — zapłakała kobieta, chwytając w palce materiał ubrania Kaijin. Zdesperowany, matczyny wzrok padł na jej lico, szukając tam zrozumienia. — Te bestie... Mają moją córkę. Nie wiem co z nią zrobiły, szukam jej już tak długo, proszę, pomóż mi — kontynuowała nieznajomą, nie będąc w stanie zatrzymać zbierających się w kącikach oczu łez.
 — Ma na imię Narumi... — dodała jeszcze kobieta, lecz nim mogła kontynuować, niski zachrypły śmiech rozbrzmiał za plecami Kaijin. Spoglądając przez ramię mogła dojrzeć wspomnianą dziewczynkę. Ta nie skrywała już oblicza pod peleryną; rękoma oplatała brzuch, jakby trzewia bolały od nadmiaru rozbawienia. Twarz miała ledwo widoczną, całkowicie pokrytą pyłem. Matka dziewczynki rozwierała usta do krzyku, lecz nim jakiekolwiek dźwięk opuścił jej gardło, cała postać kobiety obrzuciła się w proch wraz z sylwetką stojącego obok chłopca. Wycelowany w tamto miejsce palec Narumi wiele tłumaczył.
 — Dobrze się spisałaś — oznajmił potwór przemawiający ustami małego dziecka. — Postanowiłaś pomóc bez względu na własne bezpieczeństwo, jestem pod wrażeniem. W zamian za odwagę mam dla ciebie drobny prezent.
 Bestia w ciele dziewczynki machnęła dłonią. Chmura pyłu oplotła anielicę, otuliła ją niczym miękki koc w zimowy poranek.
 Następnym, co widziała Kaijin był znajomy obraz Edenu. Dłonie miała szare od popiołu.


DODATKOWE:
MISJA ZAKOŃCZONA
✘ Tak długo się ze mną męczyłaś i to całkowicie z mojej winy, więc generalnie za całą misję przyznaję ci 60PF, jak również odpieczętowanie mocy Popiół.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach