Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

Pisanie 09.12.17 5:10  •  Night at periphery. [Argen & Angel] Empty Night at periphery. [Argen & Angel]

Night at periphery. [Argen & Angel] FNx9P52


Deszcz obowiązków jaki spada na zwykłego, szarego anioła w momencie przydzielenia mu śmiertelnika do opieki, nie oszczędza. Ciągłe doglądanie czy z podopiecznego nie spadnie choćby włos z głowy oraz czy przypadkiem nie zbacza ze ścieżki jaką nakazał żyć Stwórca. Dla osób trzecich stojących obok może się to wydawać, że to kaszka z mleczkiem. Nic bardziej mylnego.
Dzień zapowiadał się mało ekscytująco. Kiedy Hadrian ma swoje ważne sprawy do załatwienia i ustawia S.Speców do pionu nic tam po Argenie. Wiedziony pragnieniem zamoczenia pyska w jakimś wysoko procentowym napoju rusza w miasto. Jeszcze trzymając pion błąka się w labiryncie ulic szukając godnego jego obecności lokalu - w potocznym żargonie nazywanym monopolowym. Topografia M3 jest o tyle zabawna, że z łatwością idzie się zgubić. Jednakże znalazł! Piękny, trochę nadgryziony przez czas budynek, którego psujący się neon zapraszał w gości wszystkich zbłąkanych, którzy chcieli się porządnie napierdolić za niewielką cenę. Pchnął drzwiczki by za chwilę wejść do środka. Lokal był, hmm, jakby zatrzymał się w czasie. Stare lady, półki udekorowane pajęczyną, a w powietrzu unosił się charakterystyczny dla takich miejsc zapach wilgoci. Sunął się delikatnie w głąb sklepu. Swoimi pięknymi oczyma lustrował każdą półeczkę w poszukiwaniu jakiegoś napitku.
- Podać coś? - zza kotary, która z pewnością prowadziła na zaplecze, wyłonił się starszy jegomość. Lekko przygarbiony, włosy pokryte srebrem, na nosie balansowały okulary ze szkłami jak denka od słoików. Zmieszany anioł przełknął ślinę. - No to ten, mam mało, a chciałbym obudzić się rano w objęciach muszli klozetowej. - Odparł krótko Argen. Mężczyzna zniknął za ladą. Chwilę później wstał i schował się za kotarę. Wyszedł z zaplecza trzymając w dłoniach dwie butelki z zielonego szkła. W środku pływała jakaś ciecz. - Prosz, bimberek domowej roboty. Pędzony z ziemniaczków z południowych stron, dojrzewające w pełnym słońcu. - zaczął opisywać. Rose podszedł i zaczął przechylać flakon.
- Ile procent?
- 75.

- Biorę. - rzucił krótko brodacz i rzucił kilka groszy na blat, aby sekundę później złapać za jedną z butelek. Przetarł ją z kurzu i uśmiechnął się pod nosem. Facet zebrał drobniaki i wrzucił je do fartucha.
Teraz Argen miał swój napój, całą noc, a ta była jeszcze młoda. Trzeba szaleć!
Już po pierwszym łyku poczuł, że to za wysokie progi i szybko straci kontakt z rzeczywistością. Aczkolwiek nie zniechęcało go to, przeciwnie, popychało do częstszych i głębszych łyków. Anioła nie tak łatwo upić. Może to zwiększony metabolizm? Nigdy się nad tym nie zastanawiał. Pił więcej od innych, a dalej był w stanie strącić jabłko z głowy innej osoby bez jej uśmiercania. To chyba o czymś znaczy.
Argen kręcił się po mieście aż trafił na jej peryferia. Okolice, do których nikt o zdrowych zmysłach się nie zapuszcza. Legowisko szumowin, pijaków i wszelkiej innej patologii. Pub. Serio? W takiej dzielnicy? Pewnie alkohol serwowany dla klientów był rozcieńczonym spirytusem. Załatwiać się też pewnie bezpieczniej byłoby na zewnątrz. W takich miejscach kiła to łaskawy wyrok. Coś go pchnęło, aby tam pójść.
- Jak się bawić to się bawić. - pomyślał.
Pogodnym, lekko podpitym wzrokiem zlustrował wnętrze pubu. Lokal pękał w szwach. Niemal każdy stolik zajęty przez podejrzanych typów z zapijaczonymi mordami. - Dość specyficzne miejsce. - skomentował w duchu Argen podchodząc do baru. Mimo tego, że dalej miał przy sobie buteleczkę z magicznym bimbrem to poprosił barmana o słuszną ilość piwa w kuflu. Podczas przygotowywania browara przez stojącego za ladą barmana, anioł obrócił się przodem do pomieszczenia. Przytłumione, żółtawe światło, którego zadaniem raczej nie było rozświetlać mrok późnego wieczoru, a raczej męczyć oko. Trzy stoliki na krzyż w zestawie z czterema drewnianymi krzesłami, które widziały lepsze czasy. Dwa filary podpierające strop, a na nich jakieś badziewne ozdoby. Niby słabo, ale kameralnie. - Prosz. - usłyszał zza pleców. Czas oczekiwania na chmielny napitek dobiegł końca. Argen złapał za kufel pewnie i zdecydowanym ruchem przechylił naczynie. Dwa mocne pociągnięcia. Wystarczyło.
Trzeba przyznać, cicho tutaj nie było. Harmider jaki wytwarzała zebrana tutaj hołota był w pewnym momencie nie do zniesienia. A to jakieś piosenki grupowo śpiewali przez podpite gardła, to obrabiali kogoś za jego plecami czy dyskutowali, która z żon ma większe... no.
Argen ponownie zdecydował się przechylić kufel.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Upadek jaki zaliczyła na balkonie do przyjemnych nie należał. W głowie miała istny burdel teraz. Jedne myśli wypierały inne. Potrząsnęła głową na  boki żeby przestać o Nim myśleć. Trzeba było spierdalać jak najszybciej i jak najdalej stąd. Zeskoczyła ze śliskiej barierki na mokry trawnik. Odetchnęła z ulgą i usłyszała odgłos naciągającego radiowozu. Aż się złapała pod mostkiem czując jak powoli robi jej się niedobrze. "Jednak wezwał posiłki.." przeszło jej przez myśl gdy ruszyła boso przecinając trawnik. Białe rozpuszczone włosy i katana przypięta do pasa rzucały się chyba najbardziej, nie wspominając o jej strasznie nieodpowiednim stroju. - Tam jest! - usłyszała krzyk i wystrzał broni. Odrobina tynku prysnęła jej tuż obok twarzy. "Niech go jasny szlag!" warknęła w myślach biegnąc przed siebie co sił w nogach. Słyszała ciężkie kroki za sobą, powinna ich łatwiej zgubić. Powinna się skupić na ucieczce, ale nie umiała przestać myśleć o tym wszystkim co miało przed chwilą miejsce. "Kurwa.. nie mogę biec do bazy bo jeszcze ich tam doprowadzę!" skapnęła się rychło w czas i skręciła w jedną z węższych uliczek. Sprintem przeskakując pudła i plastikowe kontenery. Była dość zwinna, w takich miejscach. Wybiła się wskakując na siatkę, szybko się po niej wspięła. Jednym susem przeniosła nogę na drugą stronę i wodząc jak jeden wojskowy już się przymierza do strzału po prostu puściła ogrodzenie spadając na ziemię. Z syknięciem podniosła się na tyle szybko na ile potrafiła i pobiegła dalej słysząc niewyraźnie przekleństwa padające z ust wroga. W końcu zapuściła się w ten rejon miasta gdzie nikt o zdrowych zmysłach by się nie szwendał. Zmęczona bieganiną, wykończona psychicznie. Nie wiele jej brakowało żeby coś w niej pękło. Dostrzegła jakieś wrzaski i pijackie przyśpiewki. Złapała za klamkę obskurnych drzwi i pchnęła je wchodząc do środka. Trochę zdyszana, trochę przemoczona i w sumie jedyna ubrana w tak.. złe ciuchy. Czarne męskie bokserki ledwie wystawały spod krawędzi czarnej, luźnej koszulki z krótkim rękawem. Widać było że to ciuchy należące do jakiegoś typa, bo raczej za duże na nią. Na biodrach miała pas z przytwierdzoną bo boku kataną. No i butów też nie miała. W pomieszczeniu zapadła na chwilę cisza. Większość klientów zmierzyła nowo przybyłą groźnym wzrokiem. Ale kiedy dziewczyna ruszyła w stronę lady wszystko zaczęło wracać do normy. Barman wyglądał nawet na zaskoczonego, bo jego klienci byli raczej stadem moczymord i awanturników. - Co taka dziewoja robi w takim miejscu? Nowego chłopaka szukasz? - usłyszała zachrypnięty od przepicia głos jakiegoś wyższego typa. Położył jej rękę na ramieniu i wyszczerzył pożółkłe zębiska. - Postawić ci dri.. - nie dokończył nawet zdania bo zaciśnięta pięść wgniotła się z impetem tuż pod splotem mężczyzny. Złożył się jak scyzoryk padając na kolana i plując żółcią. Po czym minęła go i powoli usiadła na taborecie przed ladą. - Wyglądasz okropnie mała.. potrzebujesz czegoś? - spytał barman opierając się o blat kontuaru. - Woda z cytryną.. - mruknęła zaciskając dłonie na krawędzi czarnej koszulki Eliminatora. Dłonie trochę drżały, nie była pewna czy to z zimna czy z gniewu. Zielone ślepia wlepiła w pobrudzony, miejscami obdrapany blat.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Alkohol powoli dawał o sobie siwe znaki. Wlewał w siebie więcej niż ustawa przewiduje. Argen oparł się łokciami o blat baru i przysunął nogą stojący niecały metr od niego stołek. Rozsiadł się kręcąc się chwilę w miejscu po czym złapał za kufel. Wykończył browara.
- Co, kolejny? - burknął barman.
- A pytasz dzika czy sra w lesie? - odparł mu wstawiony anioł podsuwając szkło, które miało być ponownie zapełnione złotym płynem.
Sytuacja w lokalu nie zmieniła się od jakiś kilku godzin, dalej słychać było przyśpiewki, dalej było słychać głośne dyskusje, z tą różnicą, że co jakiś czas zmieniała się ekipa, a poprzednich wynoszono. Nie byli w stanie wyjść o własnych siłach. Spelunka niby skromna, ale przypadła do gustu Argenowi. Spojrzał ponownie po pomieszczeniu i pokiwał głową na znak, że no jest okej.
Wszystko szło po myśli i planie anioła. Znaleźć jakiś pubik, narżnąć się za pół darmo i wyjść. Podczas gdy ten odbierał przeładowany kufelek z nową porcją piwa do lokalu wtargnęła nowa osoba, osóbka. Argen delikatnie przesunął głowę i zmierzył ją kątem oka. Drobniutka kobitka. Szła gdyby nic, jakby była u siebie. Pewnie, bez zachwiania. Pewien amant podbił do nowo przybyłej, szybko tego pożałował. Z gracją się z nim rozprawiła i dotarła do blatu baru. Argen odruchowo spuścił z niej wzrok, aby i jemu nie dała popalić. Uśmiechnął się pod nosem i wziął łyk piwa. Stała jakieś dwa metry od niego. Nie pachniała jak normalna niewiasta. Tutaj wyczuwalny był mocny zapach wody kolońskiej.
Zaiste niespotykane zjawisko. W głowie anioła zaczęło się kłębić od cholery myśli. Uciekła od kochanka? Użyła swoich wdzięków, aby coś osiągnąć czy może ma taki styl ubierania się? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.
- Ciężki wieczór? - zagaił nie spoglądając na nią, a trzymając wzrok wbity w półkę z butelkami znajdującą się tuż za barmanem. Ściągnął kapelusz z głowy, przejechał dłonią po włosach zaczesując je do tyłu. Swoje wysłużone nakrycie głowy odstawił na bok i teraz odwrócił się do kobieciny. W tym momencie mógł się jej dokładnie przyjrzeć. Słowa nie opiszą jej urody. Widział wiele kobiet, których urodę widział z bardzo bliska, wręcz dotykał ich piękna, ale tu jakby zabrakło mu języka w gębie. Może to przez procenty, które w siebie wlał. Kto to wie.
- Argen. Miło mi. - rzucił po czym pochylił delikatnie głowę w geście ukłonu.



                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie pamiętała kiedy miała taki parszywy nastrój ostatnio. Spojrzała na zegar widzący na jednej ze ścian. Jeszcze brakowało parę godzin do północy. "Niech ten dzień się wreszcie skończy.." przemknęło jej przez myśl. Jeden z najgorszych dni jakie miała w roku i to dzisiaj musiała jeszcze natrafić na Niego! Nie mogła powiedzieć, nie spodziewała się że to będzie takie neutralne spotkanie z początku. Zacisnęła dłoń na rękojeści katany mimowolnie. Oddał jej miecz którego jej tak brakowało przez te kilka tygodni. Rozmawiali, dowiedziała się o nim całkiem sporo tym razem. Wydawał się taki ludzki, wyrozumiały. Ba! Zabrał ją do siebie i się nią zaopiekował! Już myślała że jest tylko marionetką w rękach SPEC, że On wcale taki zły nie jest. I teraz siedziała na stołku przy kontuarze, w czarnych męskich bokserkach, w za dużej czarnej koszulce. Zsunęła nóżki bliżej siebie i brudne od błota stópki oparła o metalowy drążek wysokiego stołka. Nawet butów nie miała! Plecy jeszcze ją bolały po tym szalonym skoku z okna. Słowa Argena dotarły do niej wyciągając ją z tych paskudnych wspomnień. Spojrzała na niego kątem oka, rozdziawiając nieco usta zaskoczona że ktoś się do niej odezwał. - To mało powiedziane.. - mruknęła wlepiając spojrzenie w blat. Sięgnęła dłonią do oczka i zebrała słoną kroplę, która już szykowała się do spaceru w po jej rozgrzanym policzku. Sięgnęła za szklankę z wodą, którą właśnie barman postawił przed nią. Zbliżyła ją do ust i upiła kilka łyków, po czym odstawiła ją na blat. Spojrzała na mężczyznę obok siebie, skoro już się przedstawił to i ona powinna. Choć szczerze to zaszyłaby się teraz w najciemniejszej dziurze jak szczur za którego S.SPEC ich mieli. - Angel.. - powiedziała dość cicho, dłonie zacisnęła na koszulce. Nawet się nie zastanawiała czy nie pakuje się znowu w kłopoty w tym miejscu. Znała barmana i wiedziała że w tym miejscu mogła liczyć na jego pomoc. Kiedyś i ona mu pomogła, a mężczyzna zarzekał się że jest słowny. Oczom ukazała się szklanka z ciepłym napojem. - Wyglądasz na zmarzniętą, herbata ci dobrze zrobi. - powiedział z lekkim uśmiechem i wrócił do obsługiwania innych klientów. Lekko drżące dłonie uniosła i sięgnęła do szklanego naczynia. Westchnienie ulgi umknęło z jej ust. Mogła sobie ogrzać nieco łapki dzięki temu. Jak tak sobie siedziała to rzucało się w oczy że dziewczyna nie ma przepustki na ręce. - Podobno życie w murach miasta ma gwarantować bezpieczeństwo.. to takie zabawne stwierdzenie.. nie sądzisz? - odezwała się po chwili milczenia. Może wygadanie się nie było najgorszym pomysłem w tej chwili. Walczyć nie była w stanie, płakać nie zamierzała, choć serce w środku było mocno potłuczone.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Angel dawała wrażenie osoby, którą rzeczywistość nieco przerosła. Nie wspominając o jej ubiorze, który był dość jednoznaczny, to w dodatku jej zachowanie. Wzrok skupiony na jednym elemencie, byleby nie spojrzeć swojemu rozmówcy - to ja - w twarz. Szybki, niewinny rzut oka z kim rozmawia i tyle. Argen przejechał palcami po wąsie zawijając go ku górze na końcach. - Mury gwarantem bezpieczeństwa? Wolne żarty. - skwitował chwilę po tym, jak dziewczyna zadała mu pytanie. Nie musiał się długo zastanawiać jakiej odpowiedzi udzielić. - Nikt w tym mieście nie jest bezpieczny, a jeżeli już to musi sobie sam to sobie zapewnić we własnym zakresie, sprytem i umiejętnościami - dodał po chwili brodacz i pociągnął łyk ze szklaneczki wypełnionej brunatnym płynem do złudzenia przypominający sok jabłkowy. Odstawił naczynie i jeszcze z ustami wypełnionymi trunkiem dał znać barmanowi szybkim gestem dłoni, aby ten zapewnił dolewkę. Tutaj to się trzeba prosić. Swego czasu, jak Argen był jeszcze młodym aniołem, miał okazję podróżować przez kraj, w którym gościnność i opierunek to dwie najważniejsze wartości. Jak cię widzą, tak cię piszą. Rose spokojnie mógłby napisać o tamtych ludziach wiele litanii, ale dalej nie byłby w stanie opisać rzeczywistości. Tam ludzie niezwykle dbali o przejezdnych. Jadła pod dostatkiem, a jeżeli z kieliszka ubył chociaż mililitr napoju, momentalnie był dolewany. Cóż za piękna sprawa.
- Moim gwarantem bezpieczeństwa jest nieprzeciętna uroda, urok oraz bogaty zasób słownictwa. Jednakże, jakby miało dojść do konfrontacji, w której słowa mają się nijak do siły, to mam swoje sposoby. Takie jest moje stanowisko w tej sprawie, panienko.
Nie był w stu procentach pewien czy udzielił jej szczegółowej i wyczerpującej odpowiedzi na jej pytanie. Miał tylko taką nadzieję.
Czas nieubłaganie biegł przed siebie, godziny mijały, a w barze osób nie ubywało. Kto bardziej wstawiony opuszczał lokal, a na jego miejsce w mgnieniu oka pojawiało się dwóch kolejnych. Mnożyli się jak króliki. Biesiadne przyśpiewki, śmiech, tańce. Doborowa atmosfera.
- Angel. Jeśli mogę tak po imieniu. Co taka osoba jak ty, robi w takim miejscu jak to, w dodatku ubrana jak ubrana? Ściśle tajne łamane przez poufne czy możesz uchylić rąbka tajemnicy? - rzekł Argen. W tym samym momencie barman podstawił mu pod nos szklankę ze świeżym alkoholem, w dodatku z lodem! Cóż za obsługa.



                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zmrużyła nieco ślepia gdy odpowiadał na jej pytanie. Trzeba było przyznać że dość wyczerpująco, zbliżyła szklankę do ust wsłuchując się w jego słowa. Wszystko było lepsze od wspomnienia tego co miało miejsce przed chwilą. Skinęła głową że się z nim zgadza, bo czemu by nie?! Westchnęła głośniej i podmuchała parującą ciecz zanim zrobiła malutkiego łyczka. Czując jak herbata rozgrzewa jej przełyk poczuła się odrobinkę lepiej. Nadal trzymając szklankę przy ustach nagle odwróciła się w jego stronę i spojrzała mu w oczy. Jadeitowej barwy soczewki bardzo dobrze skrywały karmazynową barwę przed wszystkimi. - Taka osoba.. jak ja? - powtórzyła po nim powoli, lekko zmieszana jego stwierdzeniem. - Nie wiem co masz na myśli.. - to mówiąc uciekła wzrokiem w gdzieś w bok. Po czym spojrzała na to w co była ubrana. - Co do miejsca.. to tu jest w miarę bezpiecznie dla takich jak ja.. - to mówiąc skinęła głową na swój nadgarstek. Nie miała przepustki przecież. - A strój.. no cóż.. to tylko chwilowo.. pożyczone szmaty.. - wyszeptała już nieco ciszej zaciskając paluszki mocniej na rozgrzanym od parującej cieczy naczyniu. Koszulka nadal pachniała Nim. Nie był to jakiś mocno intensywny zapach, ale wystarczająco wyczuwalny dla białowłosej by mącić jej zmysł powonienia. "Jak mogłam być taka głupia.. to było takie oczywiste.. zwodził mnie cały ten czas.. a ja głupia myślałam że.. że on.. że jest.." nie chciała zatracać się w tych myślach bo robiło jej się bardzo źle. Aż żołądek podchodził jej do gardła na myśl że była taka głupia i naiwna. - Ty sam nie wyglądasz na takiego co się po takich miejscach szlaja z wyboru.. zabłądziłeś w ciemnych uliczkach? - rzuciła robiąc kolejnego łyka herbaty. Chciała przestać o Nim w końcu myśleć! Może nie bez powodu trafił się taki Argen co to się nie bał zagadać do dziwnej dziewczyny. Może pomoże zrozumieć nieco zachowanie męskiej części populacji, o ile Angel przełamie się by zadać mu pytania z tego działu.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Argen był od zawsze pogodnym i pozytywnie nastawionym do życia człowiekiem. Nie wchodził w żadne waśnie z nikim. Wolał budować mosty niż je palić, a najlepiej się buduje, i to potwiedzi każdy budowlaniec, po szklanetce wysokoprocentowej. Dziewczyna nie popierała postawy anioła. Nie, że była jakoś niemiła czy coś w tym rodzaju. Sprawiała wrażenie zakłopotanej. Może była w szoku? Nie wiadomo co ją spotkało, ale już nie musi się niczym martwić. Był przy niej on, miłośnik dobrych trunków, koneser kobiet, włóczęga i zawodowy wędrowiec życia. Trzeba było poprawić damulce humor.  – No... – zatrzymał w połowie gdyż jego uwagę skupiły jej włosy. Pięknie rozpuszczone, w kolorze wiosennego wieczoru. – No taka osoba jak ty. Nie przypominasz tutejszej hołoty czy też pijaczki. Stąd moje pytanie.

Przewrócił wąsem z boka na bok. Zza pazuchy wyciągnął paczkę papierosów Marlborasu. Jego ulubionych. Potrząsnął nią i złapał wargami papierosa, który jako jedyny wyskoczył. Dalej zippo i poleciał z tematem. – Wybacz. Gdzie moje maniery do licha ciężkiego?! Chcesz się może poczęstować? – zapytał przysuwając do niewiasty paczkę szlugów.
Mina towarzyszki z minuty na minutę coraz bardziej się pogarszała. Jakby myślała o czymś, co było dla niej niezbyt przyjemne. – Ja? Odparł krótko po słowach dziewczyny. – Okazja. Dałem nogę od Najwyższego Przywódcy M-3 i musiałem jakoś odreagować. Stąd picie, papieros. Ale dzięki za komplement, lubię się dobrze ubierać. Zwracam na to sporą część mojej uwagi.

Zaciągnął się pare razy, dmuchał w drugą stronę. Podrapał się po skroni. – Słuchaj Angel,  bo ja czegoś tutaj nie ogarniam. Takich osób jak ty? Wyglądasz na ściganą. Coś przeskrobała? Wal śmiało, w mojej naturze jest wysłuchać, doradzić i pomóc. To mi wpajano przez całe moje życie w miejscu odległym że do poezja. – dodał po chwili. Był ciekawy tego co odpowie dzieczyna. Czy zagra z nim w otwarte karty czy dalej będzie się dalej bawić w kotka i myszkę.



                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Słysząc jego słowa uśmiechnęła się jednym kącikiem ust ale tylko na kilka sekund. Pokręciła głową lekko na boki wybijając sobie z głowy jakieś zbędne myśli. Zerknęła na wiszący na ścianie zegar, przez chwilę wpatrując się w poruszającą się najcieńszą wskazówkę, która odmierzała sekundy. "Jeszcze godzina.. jeszcze tylko jedna pierdolona godzina i ten parszywy dzień się w końcu skończy.." pomyślała z powoli budującą się nadzieją w jej wnętrzu. - Cóż.. jedyne o co możesz mnie posądzić to o abstynencję.. nie ciągnie mnie do alkoholu.. do papierosów też nie więc ci odmówię.. - wyjaśniła łagodnym głosem. Zrobiła większy łyk ciepłej herbaty czując jak ciecz rozgrzewa jej przełyk i zziębnięte dłonie w których trzymała szklankę.
Słysząc jego odpowiedź na jej pytanie, aż dreszcz ją przeszedł po ciele. "SPEC.." przemknęło jej przez myśl gdy kątem oka zlustrowała całego mężczyznę. Widok broni palnej w kaburach sprawił że dłonie zacisnęły się na szklance. Jego słowa wsiąknęły w nią jak woda w gąbkę. "Jest jednym z nich.. jest jednym z wojskowych... albo bliską osobą Dyrektora.." plątało się w jej myślach. Dopiero co spierdoliła przed wezwanym przez Ivo patrolem a natchnęła się na kolejnego skurwiela w barze. Przeanalizowała jego słowa dość uważnie żeby wykluczyć ewentualne nieporozumienie. Kluczowe słowa 'żeby odreagować' od razu jej podsunęły w głowie scenariusz że Argen mógł się pokłócić z Dyrem. To z kolei stawiało go dość wysoko. - Skoro jesteś jednym z przydupasów Dyrektora.. to nie mamy o czym rozmawiać.. - powiedziała na tyle głośno że barman aż się obrócił w ich stronę z niezadowoloną miną przysłuchując się rozmowie już nieco bardziej zainteresowany. Naciągnęłaby rękawy po same czubki palców żeby zasłonić ręce ale koszulka sięgała ledwie do łokcia. Widział że nie miała przepustki "Jestem w dupie tak baaaardzoooo.. czemu.. czemu dzisiaj jest taki chujowy dzień?!" przemknęło jej przez myśl gdy spuściła głowę. "Wszystko albo nic.." dodała sobie otuchy. - Jeśli myślisz że dam się aresztować tak po prostu.. że pójdę po dobroci z Tobą to jesteś w wielkim błędzie.. - zaczęła już bardziej zimnym tonem powoli odstawiając szklankę z herbatą na blat. - Żywcem mnie nie weźmiesz.. - nie wiedziała do kogo syknęła. Czy też był eliminatorem, czy może oficerem, generałem. Nie miała bladego pojęcia ale teraz to nie miało żadnego znaczenia. "Jeszcze godzina.. i wyjmę miecz.. jeszcze godzina i będę mogła normalnie walczyć.. jeszcze tylko godzina.." podbudowywała się w myślach. Nie była w stanie złapać za oręż w tym dniu, rocznicy jej zmarłej matki, ale ten dzień na jej szczęście się już kończył.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Argen pokonywał szklankę za szklanką. Jakoś same mu się wlewały. Aczkolwiek nie odczuwał żadnego wpływu procentowego płynu na jego organizm. Pytanie: czy to zasługa mocnej głowy, czy może tego, że był aniołem? Nie wiadomo.
Co chwilę spoglądał kątem oka na siedzącą obok niego piękność. Ta, co chwilę, uśmiechała się nieśmiało na kilka sekund. Niezmiernie mu się ten widok podobał. Kręcił wąsem z boka na bok.

- Szanuję, twój wybór. Ja niestety miałem tego pecha i popadłem w sidła nałogu. Teraz nie ma odwrotu. – skomentował wypowiedź Angel. Skłoniło go to jednocześnie do pociągnięcia ze szklanki kolejnego łyczka. Powoli pojawiały sę myśli „może przestać pić, bo na pijaka wyjdę”, ale głos rozsądku zagłuszany był przez stężenie promili we krwi. Nie miał zamiaru przestać. Wydawało mu się, że w ten sposób imponuje Angel. Czym dokładnie? Tolerancją na spore ilości alkoholu. Może podziwia takich wojaków? Podczas milczenia Angel, która przy okazji zaczęła nerwowo spoglądać w jego stronę, Argen zaczął kręcić palcem po blacie, aby zabić czas.  W pewnym momencie towarzyszka wyskoczyła z dosyć irracjonalnym tekstem, według anioła. – Ja? Przydupasem Hadriana? Ha! – nie mógł powstrzymać się od wybuchnięcia śmiechem. – Skądże znowu! Jakbym miał wybór nie zadawałbym się z nim. – dodał kończąc napoczętego wcześniej papierosa i dusząc go w popielniczce. – Angel, Angel, Angel. – westchnął. Zrobił silny ruch biodrem, który pozwolił na szybki obrót na krześle browym. Obrócił się przodem do niej, przy okazji oparł ramie o bar. – Nie mam zamiaru Cie aresztować. Nie to należy do moich zadań. Nie mam również zamiaru Cie porywać. Chociaż z tym drugim to bym się zastanowił, mam fajne lokum rzut beretem, nie ważne. – zakręcił sie w swoich słowach. – Jeżeli myślisz, że jestem jednym ze SPEC to się grubo mylisz, piękna. Nawet na niego nie wyglądam do jasnej cholery! – rzucił w jej stronę z lekkim oburzeniem w głosie. No podburzył się.  

Argen wstał. Złapał za kapelusz i nasadził go na głowę. Barmanowi rzucił pieniądze należne za wlane litry w siebie alkoholu. – Chcesz poznać prawdę? Jeżeli tak to podaj mi swoją dłoń i wyjdź ze mną. – zaproponował i wyciągnął w kierunku Angel dłoń czekając na jej decyzję.




                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach