Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Miziu miziu. Mac mac. Łowca odwrócił się skonsternowany. Nawet absurdalność emanująca z całej sytuacji z Pustelnikiem nie miała tak wielkiej mocy by sprawić by za nim był Hachiko, a w przedniej kieszonce jego bluzy znajdowało się nowiutkie 20$, więc cokolwiek dobierało mu się do tyłka robiło to nielegalnie i co najgorsze - za darmo. Boris zmrużył ślepia wpatrując się w pajęczaka jakby próbując zrozumieć o co mu chodzi. Wziął oczywiście pod uwagę, że właśnie wpieprzył się na czyjś teren, ale że będzie próbowało go z niego wygonić takie pisklątko tego przewidział. Ślepia utkwił w ostrych żuwaczkach. Nie wyglądały zachęcająco, zwłaszcza tak blisko jedynej rzeczy, jaka w Lazarusie mogła być ładna, przynajmniej jeszcze przez chwilę.
- Niuniuniu... A kto jest takim milutkim dupogryzem i na pewno nie upierdoli wujka? - szepnął do zwierzaka niepewnie, starając się nie poruszać zarówno ze względu na zwierzaka jak i ewentualne zwrócenie na siebie uwagi Pustelnika.
Boris pamiętał, że ktoś w ściekach hodował takie pajęcze bydle, więc przyjął, że bestia powinna przejawiać jakiekolwiek przejawy inteligencji, chociaż po odszukaniu w pamięci o którego członka organizacji mogło chodzić jednak zwątpił. Władcą spasłych spidermanów okazała się powiem zwykła androidowa puszka. Powoli, powolutku cofnął karabin w tył, i tak nie mając możliwości odwrócenia go lufą w kierunku nowego celu by kolbą odsunąć opancerzonego molestatora w tył kryjówki, a później ewentualnie go tam zapierdolić bądź zmusić by przemyślał w kącie swoje zachowanie i tym razem ruszył na otwartą przestrzeń obok niego, a nie przez niego. Może pobiegnie i zeżre Pustelnika, którego Lazarus stracił z oczu. Co jak już dopadli tego zmutowanego śledzia? Coś najwyraźniej musiało odwrócić ich uwagę, a łowca zbyt pochłonięty uwagą ze strony swojego nowego towarzysza nawet nie zauważył fortelu z puszką. Najpierw musiał chronić to co najcenniejsze! Później jakieś wymordki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Wytężał słuch, starając się zlokalizować Pustelnika Seniora. Słyszał jego ciężki chód gdzieś nieopodal, szuranie i gruchotanie śmieci. Chciał powiedzieć, że od teraz to jego własność, ale właściwie minąłby się z prawdą. Żeby czyjś majątek przeszedł dalej, trzeba zabić właściciela, co nie? I chociaż złomowisko nie było największym marzeniem Carla, lepszy rydz niż nic.
 Hałaśnik w postaci puszki zadziałał i zwrócił uwagę dwójki – ot, przynajmniej takie odniósł wrażenie, kiedy po salwie odgłosów rozdzierających względny spokój nastała chwilowa, nienaturalna wręcz cisza. A później do uszu wymordowanego doszło „powitanie” ze strony nadciągającego psa. Tudzież wilka. Kij wie, co to było, ale nie wyglądało ani trochę przyjaźnie i Carl wiedział, że nie chciałby zostać przezeń ugryziony.
 Obserwował go przez moment, upewniając się także, że Pustelnika nie ma w polu widzenia (skubany miał strzelbę, atak z dystansu to coś, co wolałby więc uniknąć), po czym odstąpił na krok od swojej kryjówki za lodówką. Nie spuszczał wzroku ze zwierzęcia, w międzyczasie sięgając powoli do torby, by wyciągnąć mięso (w takich chwilach żałował wyostrzonych zmysłów, on akurat za takimi zapaszkami nie przepadał). Ignorując specyficzną woń, pochwycił przekąskę i pomachał nią sugestywnie w powietrzu.
 — Widzisz, co mam? — Rzucił ściszonym głosem, uśmiechając się nieznacznie. — Z chęcią Ci odstąpię. Pewnie dziad Cię za dobrze nie karmi. — Kiedy mięso faktycznie przykuło zainteresowanie psa, odrzucił je lekko w bok z nadzieją, że go skusi i da mu kilka sekund przewagi.
 Na tyle, by się dyskretnie zbliżyć i potraktować go prądem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Miziu miziu, smyru mac, za pośladek łaps~
 Zaintrygowany klekot żuwaczek rozległ się znowu, kiedy Dupogryz wykonywał nieprzyzwoite gesty na pośladkach Łowcy. Odnóża pająka przesuwały się po skrytym za materiałem skarbie, traktując go z należytą czułością, ale i stanowczością. Dupogryz doskonale wiedział czego chciał.
 Pajęczak speszył się jednak, gdy rozległ się hałas i wycofał się, gdy pies Pustelnika zaczął swój bieg; najwyraźniej nie chciał żadnych świadków swojej małej zabawy z niewinnym Laziem. Ośmionogie zwierzątko cofnęło się, dodatkowo jeszcze zachęcone do tego przez popychanie je karabinem w tył. Widocznie chęć zaprzyjaźnienia się była słabsza od chęci przeżycia, co za niesprawiedliwość… Zanosiło się jednak na to, że przynajmniej z nim Lazarus ma spokój.
 Trochę inaczej prezentowała się kwestia zwierzaka czworonożnego. Ten z kolei ruszył na Uszatego, przy czym nie szczędził tworzenia własnego hałasu — szczekanie charakterystyczne dla psów myśliwskich rozchodziło się eleganckim echem po okolicy. Za zasługą tego dźwięku Łowca mógł dostrzec, jak Pustelnik poruszył się. Ruch był krótki, gwałtowny, zaledwie poderwanie głowy w reakcji na narobiony przez pupilka łoskot. Napastnik jednak nie wychylał się poza tym pojedynczym ruchem póki co.
 Pies-wilk nie szczędził sobie czułości wobec rybiego wymordowanego. Wybił się do skoku silnie, mocno, ciężko też wylądował na samym Uszatym, powalając go na ziemię tuż obok górki ze śmieciami. Wymordowanemu z pewnością będzie dzwoniło w uszach a jego głowa będzie pulsowała bólem. Twarz z kolei powoli pokrywała się psią śliną — zwierzę patrzyło prosto na niego, choć może bardziej na kotleta, który wylądował na rybim czole?
 Porażenie psa prądem spotkało się z głośnym skomleniem, przypominającym prawie wycie pełne bólu. Traf chciał jednak, że absurdalne stworzenie, absurdalne miejsce i absurdalna sytuacja sprawiły, że Uszaty, używając mocy, dotknął różowego, zabawkowego miksera z pozytywką. Z urządzenia dobyła się jakaś radosna melodia, która z szybkiej stawała wolniejsza, wolniejsza, aż w końcu zatrzymała się. Zabawka odpowiedziała jednak wymierzeniem ładunku w samego wymordowanego i psie truchełko. Na krótki moment Carl utracił przytomność, zaś ocknąwszy się mógł usłyszeć gniewne okrzyki Pustelnika:
 – Nie! Zostaw psa, skurwysynu, zostaw psa! Kubuś! – Z tymi słowy opuścił kryjówkę i ruszył biegiem do swojego psa, przy czym oddał dwa ostrzegawcze strzały. Traf chciał, że jeden przeszył ściany chatki Dziadka, drugi nie trafił nigdzie.


dodatkowe:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Podejrzewał, że pies może się nim bardziej zainteresować niż samym mięsem (w końcu z Uszatego był taki urokliwy młodzieniec), ale nie spodziewał się, że już za moment zostanie przez niego dosłownie powalony. Nie zdążył czmychnąć przed chęcią fizycznego kontaktu, dlatego poczuł pod plecami twardą powierzchnię, a przez twarz przemknęło skrzywienie.
Cholerny pies.
 Nie dość, że ważył więcej od piórka, to jeszcze wymordowany musiał znosić nieprzyjemne dzwonienie w uszach. Tyle dobrego, że mięśnie po uderzeniu w podłoże nie dokładały swoich protestów w postaci bólu – łatwiej zachował świadomość sytuacji.
 Ledwo powstrzymał się przed wiązanką przekleństw, gdy z pyska zwierzęcia kapnęła ślina. Jeśli poważnie ubrudzi mu ubranie, to się pogniewają. I nie będzie miał w planach wyłącznie zabicia kundla – przed wiecznym spokojem z pewnością zadba o to, by drugi raz nie pomyślał o tak nieeleganckim zachowaniu wobec kogokolwiek.
 Pochwycił psa pod boki i wysłał impuls, nie szczędząc na jego intensywności. Usta od razu wykrzywił uśmiech satysfakcji w odpowiedzi na skomlenie i już miał go zepchnąć z siebie, kiedy poczuł, że wyrzucona energia do niego wraca z jakiegoś innego źródła. Czyżby dotknął przypadkiem jakiejś elektroniki w tym stosie śmieci?
 Wiedział, że coś było nie tak, bo chociaż nie pojął tego, co się właśnie wydarzyło, leżał w nieco innej pozycji, a gdy zamrugał, spoglądał na rozciągające się nad głową niebo. Wziął głębszy wdech i podniósł się do siadu, nie zamierzając odpoczywać, gdy Pustelnik wyraźnie zdenerwowany zmierzał właśnie w jego stronę. Odniósł wrażenie, że zawieszono na nim niewidzialne ciężary – ruchy stały się ślamazarne, a bodźce jakby z opóźnieniem zostały rejestrowane przez mózg.
I co ten głąb się opierdala, pomyślał tylko, niepocieszony faktem, że jakieś kule śmignęły niedaleko w powietrzu.
 Dźwignął się na nogi, ale – nadal topiąc się w tym dziwnym stanie – postanowił przysunąć się do ściany śmieci i potraktować wystające z niej rupiecie jako osłonę przed ewentualnymi atakami. Niepokój wpełznął pod skórę, jednak nie wiązał się bezpośrednio z największym obecnie zagrożeniem. Szukał myślami odpowiedzi na wątpliwości, aż w końcu zrozumiał, że coś w powietrzu uległo zmianie. Nawet nie tyle w powietrzu, co wokół niego – od dawna odbierał elektryczność z otoczenia, teraz zaś zdawała się o wiele silniejsza i podatniejsza na manipulację. Zupełnie, jakby mentalnie mógł po nią sięgnąć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Lazarus zrobił zawiedzioną minę. Czemu zawsze do jego tyłka dobierały się wątpliwej urody stworzenia, a nie ktoś do kogo mógłby dłużej powzdychać i czyim ślicznym ciałem mógłby się pozachwycać. W dodatku pająk był niegrzeczny, wulgarny i nachalny i najwyraźniej zbyt biedny by było go stać na skarby poukrywane pod łowczymi spodniami.
- O ty pajęcze kurwisko! - warknął i zdzielił zwierzaka po odnóżach, które zbyt śmiało sobie poczynały.
Może całe to złomowisko było przeklęte, może ciążyła nad nim klątwa, może powinien jednak zjeść trochę podejrzanej zupki by zupełnie nie zwariować, ale powoli zaczynał czuć się jak Alicja zagubiona w Pornolandzie. Gdziekolwiek by się nie obejrzał tam coś próbowało czynić niecne rzeczy jak nie z nim samym to z jego lufą, niestety nie tą, którą by wolał.
Coraz bardziej nie podobało mu się dzielenie kryjówki z napalonym zwierzątkiem, ale sam słysząc psa znieruchomiał i w oczekiwaniu na ewentualny atak wpatrywał się w wyjście z ich tymczasowego azylu. Stracenie z oczu obu przeciwników było wybitnie niekomfortowe. Boris nie miał żadnej pewności czy którykolwiek z nich nie czai się tuż przy wyjściu by odrąbać mu łeb maczetą, gdy tylko odważy się wychylić czubek nosa z ukrycia. Trwał więc w bezruchu i nasłuchiwał.
Dwa ostrzegawcze strzały i krzyk Pustelnika były idealnym impulsem do działania i Lazarus nawet nie zastanawiając się nad konsekwencjami ewentualnego wpadnięcia w pułapkę zaczął skradać się w kierunku hałasu. Był pewny, że jego towarzysz zdążył zwiać i zostawić go na pastwę losu, ale skoro jednak dorwał to obleśne wilczysko - tak jak obiecał! - należało czym prędzej mu pomóc. Zwłaszcza, że typek ze spluwą mógł być dla niego za bardzo kłopotliwy. Łowca podążając za swoją ofiarą starał się znaleźć nową kryjówkę, tym razem bez nieproszonych gości i z pięknym widokiem na przeciwnika bądź samego Uszatego. Zrobi z niego piękną przynętę!
Przyczajony za stertą palet, które dały mu możliwość wsadzenia lufy tam gdzie Pustelnik by sobie tego nie życzył, a więc między deski, samemu pozostając w ukryciu odczekał na odpowiedni moment by pozbawić swojego rywala broni - chcąc odstrzelić mu rękę. Najchętniej celowałby w łeb, ale gnojek jeszcze przyda mu się żywy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pies nie stanowił już problemu, ale Pustelnik — jak Carl mógł zauważyć, wyglądający młodziej niż Dziadunio — był wściekły i gotów do walki. Nie wydawało się jednak, by był osobą rozsądną, kiedy tak marnował pociski, byleby sobie postrzelać. I z jednej strony mogłoby to być plusem, bo zwyczajnie utrudniał sobie zemstę, z drugiej — mógł kogoś dość boleśnie postrzelić i nie skończyłoby się to najlepiej.
 Bez zbędnych hałasów (choć wydawać by się mogło, że uwagi Pustelnika nic już nie przykuje bardziej niż zemsta za psa) Lazarus zdołał się ustawić tak, że mógł obezwładnić swój cel. Strzał był celny, w końcu do czegoś łowcze predyspozycje się przydawały, a zatem dłoń Pustelnika skończyła z wypaloną na wylot dziurą. Strzelba wylądowała na ziemi, podobnie sam mężczyzna, który znalazł się tamże na klęczkach, łkając i wyjąc z bólu. Przyciskając dłoń do brzucha rzucił nienawistne spojrzenie na zmianę łowcy i rybie.



dodatkowe:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Łowca kipiał ze złości do tego stopnia, że na dobrą sprawę nie musiałby naciskać spustu, a jego czerwone ślepia mogłyby zmienić się w lasery i wypalić dziurę w pustelniczym łbie. Ten skurwol miał na sobie łowczy kubraczek i nie dość, że profanował go swoim brzydkim cielskiem to jeszcze śmiał go używać przeciwko nim i maział go właśnie swoją krwią. Tego było za wiele. Boris z warkotem wściekłego psa podszedł do kulącego się z bólu mężczyzny. Teraz musiał się tylko uspokoić. Sprawę trzeba załatwić polubownie. Nie raz już przesłuchiwał innych, nie raz już prowadził negocjacje, więc to nie powinno być nic trudnego. W końcu kiedyś dowodził oddziałem, przywódcze opanowanie miał niemal we krwi.
- NA GLEBĘ ZŁODZIEJSKA KURWO, JUŻ!
Pustelnik mógł podziwiać z bliska nie tylko dostojnego dawnego porucznika, ale i jego zgrabnie posklejane srebrną taśmą klejącą wojskowe buciory, których jeden z czubków przeżył właśnie bliskie spotkanie z jego twarzą, najpewniej łamiąc mu nos i posyłając go na plecy.
- Ruszysz się to cię zapierdolę, jak wódkę kocham, zapierdolę cię... ŚCIĄGAJ TO! ŚCIĄĄĄĄGAJ TOOOO JUŻ! WYŁAŹ Z TEGO, WYPEŁZAJ MENELSKA KURWO! NO WYŁAŹ, TO JEST MOJE! - warczał jak opętany, przerzucając karabin na plecy i wpełzając na leżącego Pustelnika tylko bo to by praktycznie co każde słowo rąbnąć jego ciałem o ziemię, ściskając w dłoniach poły stroju kamuflażowego i szarpiąc nim jak łowca specem - ODDAWAJ TO! SŁYSZYSZ MNIE?! WY-PEŁ-ZAJ! TWÓJ OPÓR JEST DAREMNY, MAŁY CWELU!
Jeżeli sam Pustelnik nie postanowił Lazarusowi pomóc w tych niecnych zabawach to najpewniej sam Boris nie poddał się dopóki nie zdjął z niego łowczej technologi w atmosferze, której powinno się współczuć ewentualnym przyszłym bądź przeszłym osobom, które wylądowałyby z łowcą w łóżku. Zostawiłby swoją ofiarę dopiero w momencie, gdy usatysfakcjonowany trzymałby w dłoniach wszystko co do łowców należało.
- Kubusia ci kurwo szkoda? A łowcy ci nie było szkoda? Patrz co myślę o twoim zajebanym pchlarzu, a tfu!
Azarov najwyraźniej nie mógł odpuścić sobie naplucia na martwego wilka i pewnie dziczałby jeszcze bardziej gdyby jego wzrok nie padł na Uszatego. Wyglądał dziwnie. Jakby wypił za dużo zupki z niespodzianką. Idąc tropem posiadania przez wszystkie tutejsze stworzenia dziwnych zboczeń, niemal natychmiast wlepił podejrzliwy wzrok w swoją niedawną ofiarę.
- Co dałeś mojemu kuzynowi...? Wykastrować cię, chory pojebie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Świadomość otaczającej go energii pochowanej po wątpliwej jakości urządzeniach zachowanych w mniejszej lub większej części na tym złomowisku w pewien sposób przytłaczała, ale wystarczył moment wyciszenia i skupienia myśli, by oswoić się z tym dziwnym uczuciem. Dodatkowa warstwa niewidzialnego płaszczu opadła na jego ramiona, a on zdał sobie sprawę, że ten ciężar nie niesie za sobą tak negatywnych konsekwencji, jak mógłby się spodziewać. Wręcz przeciwnie – odczuł większą swobodę, jakby bańka, w której tkwił, rozrosła się do większych rozmiarów i odsłoniła przed nim to, co niewidoczne dla oczu.
 Zrozumiał, co się stało, gdy poczuł charakterystyczne łaskotanie.
 Z rozmyślań wyrwały go pokojowe dyplomacje kuzyna.
 Nie wnikał, jak Pustelnik Senior zawinił kuzynowi, nie obchodziło go to w żadnym stopniu, ale najwidoczniej to nie było nic pokroju błahostki. A może towarzysz po prostu miał problemy z opanowaniem, wina wybuchowego charakteru, podejścia do życia? Sam raczej nigdy się tak na kogoś nie wkurzał, swoją złość okazywał w inny sposób.
 — Nie ma co sobie strzępić języka na takiego dziada. — Rzucił niemal wesoło, podłapując jego spojrzenie. Wyprostował się i ruszył ostrożnie w ich stronę, uwagę przenosząc na spłaszczonego na ziemi staruszka. Zadarł nie z tymi Desperatami co trzeba. — Mam lepszy pomysł. — Uniósł jedną dłoń i potarł palcami, z których posypały się ostrzegawcze iskry. — Usmażymy Cię. Ale — rozciągnął wargi w okrutnym uśmiechu — uprzedzam, że mam skłonności do spalania posiłku. — Kucnął i bez zbędnego ociągania chwycił dziadka za kark, wbijając mocno palce w skórę, po czym wykorzystał nagromadzoną w sobie energię, by porazić go prądem. Nie na moment – chciał poczuć, jak wiotczeje i uchodzi z niego życie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Krzyki i jęki Pustelnika rozbrzmiewały między górami złomu, parę gróźb też padło ze strony zaatakowanego, jednak raczej oczywistym był fakt, że będą one bez pokrycia. Starał się szarpać, walczyć, jednak cała zabawa spełzła właściwie na niczym. Nie pomagał łowcy w pozbawieniu siebie samego ubranka, w chwili, kiedy ten zaczął do niego krzyczeć, Pustelnik prawdopodobnie był już nieprzytomny. Niemniej jednak, samo wdzianko udało się zdjąć. Trochę problematyczne może być późniejsze zmycie krwi, ale odzyskanie łowczej własności było tego warte.
 Ocknął się nieznacznie dopiero wtedy, kiedy odezwał się rybi wymordowany. Uniósł na niego nieprzytomne spojrzenie otrzeźwiane najwyżej przez gniew i strach. Wyglądał w pewnym stopniu jak zmasakrowane zwierzę i widocznie miał podzielić los najwyżej jakiegoś potrąconego kota w upalne, letnie dni. Nie zdążył nawet krzyknąć, kiedy wymordowany poraził go prądem. Ta egzekucja nie była ani ładna ani humanitarna, jednak, jak wiadomo, Desperacja rządzi się swoimi prawami.
 Z domku Dziadunia dobiegło skomlenie Bubusia i charakterystyczne „krob krob”. Dwaj dzielni podróżnicy, dostawszy się tam, zastali Dziadka kulącego się na podłodze, pod ścianą przeciwległą do drzwi. Dłonie przyciskał do brzucha, jednak mimo to było widać, że został ranny, a z rany sączy się intensywnie krew. Na dziadkowych nogach łeb ułożył Bubuś, natomiast Antoś siedział po jego prawicy, robiąc przy tym niesamowicie skruszoną i smutną minę.
 – Ja tylko chciałem… zrobić dzieciom więcej zupki…grehfehfehrarelrelelylyly
– I to kaszlnięcie było inne niż poprzednie. Z ust dziadunia, zamiast dziwacznej wydzieliny, wydostała się krew. Całości towarzyszyło piszczenie Bubusia, zaś Antoś w pewnym momencie przytulił mocno staruszka.
 – Na mnie już czas, dzieci – Dodał cicho i dość spokojnie. – Ja tu muszę zostać, ale Bubuś… to dobry chłopiec. Nie może zostać sam.
 – Krob! – Zaprotestował pies, jednak właściciel uciszył go gestem dłoni.
 – Weźcie go… Weźcie i idźcie… I Antosiu, zanieś mamie zupy – Poprosił, a babun potężnie zawył, przepełniony bólem i żalem. Dziadka wkrótce opuściły siły.


dodatkowe:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wreszcie nikt go nie powstrzymywał, nie próbował prawić umoralniających kazań ani bronić jego ofiary. Wymordowany był naprawdę dobrym towarzyszem do znęcania się nad innymi. Zwłaszcza, gdy sam postanowił usmażyć dziada. Lazarus cofnął się przezornie krok do tyłu, w pierwszej chwili podchodząc nieco sceptycznie i niepewnie do jego pomysłu, ale kiedy dokonała się egzekucja, na ustach łowcy zagościł rozbawiony uśmiech. Gnój zasłużył choć szkoda, że Uszaty nie postanowił dłużej się z nim pobawić. Jednak wcześniejsze krzyki Pustelnika w pełni to Borisowi wynagrodziły.
- Doskonale - stwierdził zadowolony, tuląc do siebie łowczy kubraczek jakby spodziewając się, że ktokolwiek mógłby mu go zabrać - I ten... dzięki, że nie spierdoliłeś.
Miłe słowa i jakiekolwiek okazywanie wdzięczności nie były jednak mocną stroną Lazarusa, więc uznał, że tyle powinno chłopakowi wystarczyć i bez oglądania się na niego pomaszerował do domku dziadunia. Zerknął na wymordowanego w czasie drogi tylko raz - żeby upewnić się, że ten jakoś się wlecze.
Nie można powiedzieć żeby łowca był przygotowany na to co zastali w pustelniczej chatce. Podejrzewał raczej, że wbije tu z buta, opierdoli dziadka za tchórzostwo i wielce obrażony wyniesie się z tego popieprzonego złomowiska. Zamiast tego posłał Uszatemu wyczekujące spojrzenie. No zrób coś!
Łowca namierzył wzrokiem dziury po kulach w ścianach chatki, co pozwoliło mu się domyślić, że winę za wszystko ponoszą niezbyt celne strzały drugiego Pustelnika. Z dwojga złego lepiej, że trafił jego niż wymordowanego. Westchnął ciężko na słowa umierającego i odnalazł w chatce jakikolwiek sznurek, po czym ukucnął przy Bubusiu i obwiązał go w prowizoryczne szeleczki ze smyczą. Skoro taka jest wola dziadka to go zabiorą. Najwyżej zjedzą go zaraz za wysypiskiem.
- Ruszamy - rzucił ponuro, choć nie wiadomo czy bardziej do Uszatka czy Bubusia - Jeszcze brakuje nam tu powrotu tych pajęczarzy.
Pociągnął psią smycz i wyszedł z chatki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Można powiedzieć, że całkiem nieźle się bawił w towarzystwie mężczyzny, którego imienia nawet nie znał. I jak tu się zwracać do niego w wewnętrznych dialogach? Zostanie panem snajperem i tyle. Jeśli ich drogi przetną się w przyszłości jako dowód, że to dopiero początek pięknej przyjaźni, z pewnością podpyta o to i owo. Zresztą powinni opić tę małą, wygraną bitwę.
 Nie miał ochoty zapewnić staruszkowi rozmaitszej zabawy przed kopnięciem w kalendarz, chociaż wizja przedłużenia jego cierpień była dość kusząca. Czuł się usatysfakcjonowany takim przebiegiem wydarzeń, a pozbawione życia truchło stanowiło wisienkę na torcie.
 Otrzepał ręce, wyprostował się na nogach, poprawił elegancko płaszcz i spojrzał na snajpera.
 — Do usług. Dzięki, że trafiłeś. — Ograniczył rozbawienie do frywolnej nuty w głosie.
 Zaraz ruszył za nim ku chatce Pustelnika Juniora, zastanawiając się, co ich dziadziunio porabia. Chowa się pod stołem, trzęsąc portkami, a może uciął sobie popołudniową drzemkę? Dobrze, że nie należał do grona osób mocno empatycznych, bo widok rannego na pewno by go poruszył, niemniej w obecnych okolicznościach nawet powieka mu nie drgnęła.
 Złapał spojrzenie towarzysza i wzruszył ramionami, marszcząc brwi w pytaniu „dlaczego ja?”. Rozejrzał się krótko po pomieszczeniu, a potem podszedł do jakichś rupieci. Korzystając z resztek aktywnej mocy, doprowadził do zwarcia w małym urządzeniu, a kiedy zajęło się ogniem, rzucił je w stronę kolejnych zwłok. Na lepszy pogrzeb nie może liczyć.
 — Jego zupa nie była taka tragiczna — mruknął od niechcenia w formie pożegnania, wychodząc z chatki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach