Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

........Skoczek odnotował w myślach, że obowiązkowo czas zapoznać się z sylwetką jednego z psich Bernardynów. Co prawda słowa siedzącego przed nim mężczyzny wprawiły go w lekką konsternację, ale w dalszym ciągu nie potrafił załapać, że Jekyll jest niebezpiecznym osobnikiem, na którego powinien uważać. Chociażby ze względu na aktualną rozmowę z Hyde'm, która najwyraźniej mogła wystarczyć, by przyszły Pudel został wpisany na czarną listę doktora. Z drugiej strony w przyszłości okaże się, że Black jako jeden z niewielu będzie ignorował wszelkie zagrożenia związane z Psami i ich z reguły wybuchową naturą - wścibstwo i charakter upartego, aczkolwiek niezdarnego osła skutecznie będzie pchało go do przodu, każąc wkładać nos we wszystkie sprawy. W końcu ktoś musiał pilnować relacji panujących w tej bandzie szubrawców, prawda? Nawet jeśli przez to będzie obrywał zdecydowanie częściej, niż powinien.
- Hmh. W dalszym ciągu nie bardzo to łapię, czemu miałby być zły z powodu twojego pobytu tutaj? - Black uniósł jedną brew do góry, jednak potem machnął ręką. -  Niemniej jeśli nie chcesz, bym o tym wspominał, to nie wspomnę. Tudzież zaufam ci, że tak będzie dla mnie lepiej.
Chris był gadułą, przez to mało kto spodziewał się tego, że w istotnych (z różnego puntu widzenia) sprawach faktycznie potrafił trzymać język za zębami. Przyszły Pudel jak nikt potrafił uśpić czujność innych, jednak nie do końca robił to celowo. Był po prostu szczery w swoich emocjach i chociaż jak każdy miał jakieś tam mniejsze i większe tajemnice, to i tak można było z niego czytać jak z otwartej książki. Przyzwyczaił się już do tego, podobnie jak do faktu, że strasznie łatwo było go speszyć. Nieco ponad tysiąc lat na karku, a tu proszę - zachował mentalność dziewicy. Chociaż tutaj za usprawiedliwienie mógł wziąć swoją amnezję, pamiętał naprawdę niewiele z całej tej przestrzeni czasu. Bywało to... zaskakująco irytujące.
Wracając do meritum; sekretarz rozpoczął żmudną pracę segregacji papierów - z ułożonego stosu robił mniejsze, w zależności od tego, czy dane informacje kwalifikowały się jako bardzo ważne, mniej ważne albo na chwilę obecną posiadające status "mogą zaczekać". Słuchał w dalszym ciągu pojedynczych wypowiedzi Dobermana, najwyraźniej całkowicie już rozluźniając się w jego obecności. Był dostatecznie nerwowy sam z siebie, nie musiał jeszcze dokładać sobie zmartwień w stylu "ciekawe, czy Hyde wbije mi nóż w plecy", nieważne, czy dosłowny, czy też metaforyczny.
- Nie miałem jeszcze tej przyjemności - parsknął cicho. - Czy też raczej nieprzyjemności, nie on mnie opatrywał po zdaniu testu Wilczura. Mam tendencję do częstego ranienia się, na szczęście niegroźnego, inaczej pewnie każdy medyk znienawidziłby mnie w ciągu kilku dni. Upadam znacznie częściej niżbym chciał. Niestety.
Westchnął cicho i wyjął z szafki kilka cennych kartek papieru oraz co ważniejsze - długopis. Towar strasznie ciężki do zdobycia na Desperacji, wymagało to wszystko uruchomienia najróżniejszych kontaktów i zawierania pierwszych umów. Nieważne, że większość osób stukała się w głowy, gdy przedstawiał listę życzeń. Z czasem będzie musiał skonstruować sobie tablicę, ale na to miał jeszcze czas. Najpierw musiał ogarnąć wszystkie informacje, które już były zapisane, następnie je zaktualizować i w końcu rozpocząć żmudny proces gnębienia każdego Psa w siedzibie.
-  Skąd znasz się z Jekyll'em, jeśli mogę się spytać? Z tego co mówisz, wasza znajomość musi trochę trwać, a jednak sprawiasz wrażenie, jakbyś próbował się od niego zdystansować. Nie przepadacie za sobą? Na razie jestem, hmh, opóźniony, jeśli chodzi o relacje panujące tutaj między grupami - obrócił się ponownie w stronę Dobermana, opierając lewe biodro o biurko i zamrugał szybko zdając sobie sprawę, że chyba przesadził. - A im więcej wiem, tym poniekąd lepiej. W końcu pewnie to mi przypadnie rola sekretarza, chociaż różnie może się ułożyć. Powiedz, jeśli moje pytania zaczną cię męczyć. Czasem potrafię się nadmiernie rozkręcić i przekroczyć granicę, a nie chciałbym przez przypadek ciebie urazić. Celowo też tego nie planuję.
Zamilkł, dochodzą do wniosku, że tak będzie lepiej. Zapewne za chwilę zacząłby się plątać jak winny w zeznaniach.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Hyde przekrzywił głowę w bok z lekkim grymasem malującym się na bladej twarzy niepodatnej na uroki słońca niemiłosiernego bezkresu. Zdziczały potrzebował dłuższej chwili, by spróbować nazwać odpowiednio typ zachowania Dr Jekylla i jego stosunek do niego. Wymordowany miał jednak problem z tym, aby znaleźć odpowiednie słowa, by je opisać. Bernardyn nie uczył go nazywania stanów i okoliczności, w zasadzie brak jakichkolwiek granic i okrucieństwo wykonywanych niekiedy przez niego czynów wynikały poniekąd ze swoistego wychowania, które mu dał.
Jekyll zrobi ci krzywdę, gdy tylko wspomnisz o naszym spotkaniu — odparł otwarcie wymordowany z szalejącym poziomem wirusa X. Hyde aż za dobrze znał zaradcze podejście Dr do swojej osoby, którą najchętniej trzymałby w niewielkiej odległości i celowo ograniczając jego kontakty z resztą gangu z powodu własnych egoistycznych pobudek. Potrzeby towarzyskie i związane bezpośrednio z poznawaniem innych stanowiła pewną kość niezgody – powód do sprzeczek, wobec, których Wąż przybierał zwykle biokinetyczną formę lub opuszczał ich wspólny pokój. Pojawienie się w tym układzie kogoś jeszcze nawet dla zdziczałego znającego impulsywną i obsesyjną naturę Bernardyna oznaczała pasmo nieszczęść dla Chrisa siedzącego naprzeciwko niego. Właściciel intensywnych, jarzących się niezdrowo zielonych tęczówek, zmrużył je w charakterystyczny dla siebie sposób. — Nie cierpi, gdy ktoś znajduje się w moim towarzystwie. Lepiej dla ciebie, aby Jekyll o tym nie wiedział. — dodał, by następnie skupić swoją uwagę na ptaku, który w domyśle miał okazać się według Dr wystarczającym, z pozoru nieszkodliwym towarzystwem dla Hyde'a, lecz również stanowił punkt zapalny konfliktu, z racji przywiązania zdziczałego do ożywionego stworzenia bezwzględnie mu posłusznego.
W zaskakujący z jednej strony sposób Chris nie oddziaływał negatywnie na wymordowanego, wręcz przeciwnie, zważywszy na pełne oddane wobec zezwierzęconej naturze mogło to szokować. Można, by nawet pokusić się o stwierdzenie, że czasowa obserwacja Pudla wynikająca z zaciekawienia jego osobą ze strony zdziczałego (w formie biokinetycznej, rzecz jasna) sprawiała, że agresywne odruchy nie wychodziły z niego, będąc niemal całkowicie uśpione. Zdawać, by się mogło, że nietypowość wymordowanego sprawiała, że Wąż potrafił nad sobą panować w jego towarzystwie, co można, by wywnioskować z przebiegu wymiany zdań. Rozmowa ze Skoczkiem, który wykonywał coś czego Hyde dostatecznie nie rozumiał i mimo tłumaczenia nie widział w tym sensu, chociaż wbrew pozorom naprawdę próbował. Roześmiał się krótko, acz dźwięcznie na przypomnienie o upadkach, które wbrew pozorom bardzo go bawiły.
Skąd znasz się z Jekyll'em, jeśli mogę się spytać? — pytanie, choć z pozoru proste, sprawiło, że Hyde wbił w Chrisa nierozumiejące spojrzenie. Nie znał odpowiedzi na to pytanie, chyba. Dlatego też przedłużające się milczenie zdecydowanie nie zwiastowały rychłego nadejścia oczekiwanej odpowiedzi. Początki Węża z przebiegłym Lisem nie sposób było zaliczyć dla udanych i bezpiecznych dla tego drugiego. Liczne próby oswajania zdziczałego wymordowanego, który nie pamiętał jasnowłosego doktora — w ogóle nie należały do łatwych, zwłaszcza, że każde przekroczenie tolerowanej odległości kończyło się atakiem lub inną mniej przewidywalną reakcją, lecz wcale nie łagodniejszą.
Stamtąd — odpowiedział w sposób niewątpliwie wcale niezrozumiały dla sekretarza, który nie uzyskał zbyt satysfakcjonującej odpowiedzi ze strony zdziczałego. Chris przecież nie mógł wiedzieć o jakim miejscu Hyde mówił, a nie zapowiadało się, by miał je opisywać. — Mieszkamy w jednym pokoju. Jekyll nie lubi jednak, gdy rozmawiam z innymi członkami DOGS, robi się wtedy... zazdrosny i jest bardzo niezadowolony. Nie przepada też za tym, kiedy wychodzę bez słowa albo nie robię tego co chce. — Kto jak kto, ale Dr Jekyll uwielbiał kontrolować nie tylko sytuację, ale i własną obsesję, to dawało mu poczucie stabilności i pewności, że nikt nie będzie się zbliżał do Hyde'a w sposób, którego nie będzie mógł ukrócić. Cóż, Chris znajdował się w tym niebezpiecznej granicy, z której wielu innych uciekłoby gdzie pieprz rośnie, wyczuwając groźbę i zagrożenie wiszące w powietrzu, niemalże namacalne. Wymordowany ponownie zmrużył oczy na dźwięk słowa urazić. Trudno było ocenić czy istniało coś czym można było tego dokonać, jedyne co pozostawało pewne i niezachwiane to ryzyko, że nadal można było rozdrażnić bestię.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

.......Najwyraźniej nieznajomość relacji panujących między członkami DOGS miała wyjść Chrisowi bokiem – nawet jego trwający z reguły w uśpieniu instynkt samozachowawczy kaszlnął krótko, przez co dreszcz niepokoju przebiegł przez plecy przyszłego Pudla. Najwyraźniej Skoczek miał ponadprzeciętny dar do pakowania się w kłopoty i w tym momencie był teraz tego coraz bardziej świadomy.
„Jekyll zrobi ci krzywdę, gdy tylko wspomnisz o naszym spotkaniu”
W spojrzeniu Chrisa pojawiła się niepewność, gdy on sam ostrożnie otaksował twarz Dobermana. Chryste, naprawdę nie wyglądał, jakby żartował, co sprawiło, że blondyn poczuł się naprawdę, ale to naprawdę nieswojo. Nie ma to jak dobrze rozpocząć swoje nowe znajomości w gangu. Sama jego mina świadczyła o tym, że powoli zaczął dochodzić do wniosku, że w DOGS będzie miał przerąbane w ten czy inny sposób. Już on wypomni Ailenowi wszystkie te marketingowe gadki… no, o ile dożyje do spotkania ze swoim przyjacielem. A najwyraźniej nawet to stało teraz pod znakiem zapytania, a wszystko przez jedno przypadkowe spotkanie. Niemniej chociaż Black należał do tchórzofretek pospolitych, a więc pomimo targającego go niepokoju nie miał chwilowo zamiaru rezygnować z nawiązaniem jakiegokolwiek kontaktu z Hyde’m. Upartość również należała do cech jego charakteru, tworząc nieprzyjemną mieszankę z płochliwością, ale cóż – takie życie. Nie chciał się z nim zbyt szybko rozstawać, jednakże nie da się tak łatwo wypłoszyć. Pewnie ciche morderstwa wewnątrz gangu się zdarzały, ale do licha, zamierzał być sekretarzem i ogarnięcie tego burdelu leżało w jego garści.
- Cóż, przyjmijmy w takim razie, że to będzie jak na razie nasza tajemnica, co ty na to? – rzucił przyszły Pudel, przekrzywiając w charakterystyczny ptasi sposób głowę. – Ty możesz tu wpadać kiedy chcesz, a ja nie pisnę ani słowa, raczej tchórzem podszytego sekretarza Bernardyn nie powinien podejrzewać o jakiekolwiek relacje z Dobermanem. Póki wprost się nie spyta, to nic mu nie powiem, a później coś się wymyśli.
Później może już nie będzie chciał go zabić, przecież takie marzenie również mógł mieć, nieprawdaż? Fakt faktem zapytany bezpośrednia odpowiedziałby zgodnie z prawdą, w końcu szczerość również leżała w pakiecie jego zalet (tudzież wad), za to dzięki temu nauczył się delikatnego… naginania jej, tudzież drobnego manipulowania, chociaż rzadko to stosował. Zbyt łatwo można było poznać, kiedy się denerwuje i generalnie należał do osób o ekspresyjnym sposobie wyrażania siebie. Zresztą poniekąd Chrisa zastanawiało, dlaczego jak na razie jego niespodziewanego towarzysza nie drażnił jego sposób bycia – z tego co słyszał, łatwo było wzbudzić w Dobermanie szał, uchodził za impulsywnego, a nie oszukujmy się, z ciągłą paplaniną blondyna, regularną zmianą pracy jego serca (niby spokój, a tu zaraz panika) łatwo można było dostać ataku migreny z powodu irytacji.
Tak. Śmiech mężczyzny był kolejnym elementem, który nieźle go zaskoczył. Normalnie prawie potknął się stojąc, co akurat w jego wypadku było możliwe. Bycie naturalną życiową fajtłapą naprawdę było ciężkie, z ust Chrisa mimowolnie wyrwało się ciężkie westchnienie – taaak, poniekąd powinien przyzwyczaić się do tego, że jego upadki wzbudzały rozbawienie. Podejrzewał, że pomimo krótkiego stażu już stało się to jego znakiem rozpoznawczym. Za jakie grzechy, co? Chociaż może lepiej nie znać odpowiedzi na to pytanie, jeszcze okazałoby się, że naprawdę ma coś ponadprzeciętnego na sumieniu, co w gruncie rzeczy byłoby dla niego dość nieprzyjemną niespodzianką. Akurat fakt, że zachował w sobie dość dużo człowieczeństwa nawet go cieszył, chociaż niekoniecznie ułatwiało to życie.
Mimo wszystko jednak długa cisza, która zapadła po pytaniu wprawiła go w lekką konsternację. Aż mimowolnie zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem faktycznie nie podpadł jakoś tym pytaniem drugiemu mężczyźnie. Kto wie, czy nie przekroczył pewnej granicy prywatności, jak zwykle bez opamiętania mieląc ozorem. Na szczęście jednak już po chwili Hyde wyrwał go z pełnego zmartwień i czarnych scenariuszy zamyślenia swoją następną wypowiedzią. Dość specyficzną, musiał przyznać i niewątpliwie zdezorientowanie było doskonale widoczne na twarzy przyszłego Pudla. No cóż, teoretycznie każdy miał jakieś swoje drobne… hm, dziwactwa, czyż nie?
„Mieszkamy w jednym pokoju. Jekyll nie lubi jednak, gdy rozmawiam z innymi członkami DOGS, robi się wtedy... zazdrosny i jest bardzo niezadowolony. Nie przepada też za tym, kiedy wychodzę bez słowa albo nie robię tego co chce”
No dobra, to już brzmiało gorzej. W sumie czego on się spodziewał po wstąpieniu do gangu – normalnych, zdrowych relacji? No proszę was, przecież to już z automatu się wyklucza. Niestety. Jeszcze trochę i z tego wszystkiego Pudla zacznie głowa boleć… biodro już zaczęło, ale to raczej wynikało z powodu opierania się o twardy kant.
- A nie próbowałeś z Jekyll’em porozmawiać na ten temat? – tak, Chris zdecydowanie jeszcze dużo powinien się na temat pewnych rzeczy nauczyć, pozbycie się też odrobiny naiwności raczej również nie zaszkodziłoby. – W końcu obaj raczej od czasu do czasu potrzebujecie… przestrzeni? Nawet martwienie się o kogoś chyba powinno mieć chociaż minimalne granice. Spędzanie ciągle czasu razem również może być nieco męczące, czy coś w tym stylu.
Raczej mogło. Niemniej diabli wiedzą, jak to wygląda w tym przypadku.


                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Można, by się pokusić o stwierdzenie, że Doberman nie znał pojęcia — żart, takowy nie wchodził nawet w grę, gdy poruszane były kwestie dumnego Bernardyna. Mówił śmiertelnie poważnie, niemal tak samo jak traktowała to Królowa Angielska. Hyde poznał aż za dobrze predyspozycje i techniki zapobiegawcze Jekylla na przestrzeni ponad stu lat, a także to jaki stosunek wykazywał Lis wobec wszelkich znajomości innych jednostek z Wężem, ukrócając je skutecznie do minimum. Drogą własnej obsesji ograniczając go i trzymając jak najbliżej, jakby na niewidzialnej smyczy ku niezadowoleniu zdziczałego, w którego to organizmie szalał w najlepsze wysoki poziom wirusa X, nawet to nie sprawiało, że był posłuszny doktorowi o rozdętym ego. Wyjątkiem, tudzież namacalnym ultimatum stworzonym dawno temu — stanowiło ożywione z kości stworzenie, które Chris mógł obejrzeć z bliska jako jeden z niewielu. Earl — jedynie jego Bernardyn był w stanie kiedykolwiek zdzierżyć, choć jak w przyszłości miało się okazać, zostanie on ponownie obrócony w kupkę kości, jakoby w formie wychowawczej, czyli ukarania za nieposłuszeństwo. Nie trafi to jednak do właściwego celu, gdyż przekaz ten nie zostanie we właściwy sposób odebrany.
Jak na ironię losu znajdujący się naprzeciwko siebie — Doberman i przyszły Pudel stanowili poniekąd swe zupełne przeciwieństwa, lecz w towarzystwie Chrisa nie sposób było uraczyć rozdrażnienia ze strony Węża, co należało do istnych rzadkości. Obserwacja tego w trakcie przebiegu ich rozmowy tylko ten stan rzeczy uwidaczniała, tak jakby Black łagodził zezwierzęconą naturę Hyde’a lub zgniatał ją w zarodku. W głównej winę za to ponosiła ostrożność ze strony miłośnika papierologii, uważny dobór słów oraz sposób bycia, który Anglik wcześniej widywał pod postacią biokinetyczną. To jedno spotkanie miało bowiem zaowocować pasmem sekretów właśnie tego typu, wiążących ich wspólnym milczeniem i zaufaniem, zaś pokój Chrisa zyska później miano swobodnej, wolnej przestrzeni dla Dobermana. Niestety na nieszczęście Skoczka zawsze z tego tytułu będzie igrał z temperamentem Dr Jekylla, zachodząc mu tym samym za skórę.
Zgoda — mruknął w odpowiedzi zdziczały wymordowany po chwili, uprzednio przyglądając się Christopherowi w taki sposób, jakby podejmował decyzje czy ten zostanie dziś skonsumowany, czy odłoży tę przyjemność na kiedy indziej. W jego intensywnie zielonych oczach pojawił się charakterystyczny, niezdrowy blask ożywienia. Z Hyde’em zdecydowanie należało się obchodzić z odpowiednim wyczuciem, nigdy nie wiadomo: czy jakaś wypowiedź lub gest nie wyprowadzi go z ram w miarę opanowanych zachowań. — Ale wiedz, że jeśli Jekyll się o tym dowie, możesz nie wyjść z tego cało. Nie odpuści ci już nigdy. — dopowiedział z uniesionym w nic nieznaczący sposób kącikiem ust nieco ku górze, jakby w ramach półuśmiechu. Kto jak kto, ale Bernardyn bywał mściwy z natury, a dążenie do celu nie przewidywało żadnych ograniczeń.
Hyde nie posiadał jako takich granic, które wiązałyby się z bezpośrednim obrażeniem go — w tym względzie Dr Jekyll nie wykazał się zainteresowaniem, by takowe wpoić Wężowi. To co nie ulegało wątpliwości — gdyby Chris wstrzelił się w temat, którego to Doberman nie zamierzałby w żadnym razie poruszać, to wiązałoby się to z ostrzeżeniem w postaci niezadowolonego, przeciągłego syknięcia. Pewnikiem okazywało się natomiast to, że ciemnowłosy, młody mężczyzna nie lubił ograniczeń narzucanych mu w tak brutalny sposób, jak robił to Lis, który żądał wpasowania się w narzucone odgórnie ramy. Zezwierzęcone instynkty i potrzeba wolności okazywały się w tej materii rzutujące na to, że Hyde na dłuższą metę okazywał się nieposłuszny i łamał takowe zasady.
Wąż słysząc pytanie dotyczące rozmowy z Bernardynem zmrużył oczy w charakterystyczny dla siebie sposób. Następnie przekrzywił głowę w bok, niemal tak samo, jak poprzednio uczynił to Chris.
Jekyll nie uwzględnia odmowy i odmiennego zdania. Zawsze ma być tak jak on chce — rzucił krótko Hyde, a na jego twarzy pojawił się iście przebiegły uśmiech. Niedługo potem z gardła Węża wydobył się cichy, nieco gardłowy śmiech, lecz po nim nastąpiła ponownie chwila nieco niezręcznej ciszy. W końcu obaj raczej od czasu do czasu potrzebujecie… przestrzeni? Nawet martwienie się o kogoś chyba powinno mieć chociaż minimalne granice, choć wynikało to z tego, że słowa, które padły z ust przyszłego Pudla, musiały został ponownie przetrawione i rozłożone na czynniki pierwsze. Relacja Hyde’a i Jekylla nie należała do zdrowych, a już tym bardziej takiej, w której rozmowa przenosiła góry, prowadząc do złotego środka. Cóż, martwienie się o Węża miało zapewne solidne podłoże, które nie wypadało nawet podważać. Nieoczekiwane zrywy świadomości czy akty niepohamowanej agresji, stanowiły poniekąd wizytówkę dla Dobermana. — Nie miałeś z nim styczności. Gdybyś go poznał, Chris, nigdy byś o to nie zapytał.
Hyde rozejrzał się dokoła niewielkiego pomieszczenia, który stanowił pokój przyszłego Pudla, by ponownie utkwić wzrok drapieżnika w Skoczku. Na swój sposób wzbudzał w nim sympatię już na tym początkowym etapie ich znajomości, co było wyjątkowo rzadkim zjawiskiem, lecz jakże niebezpiecznym w swej istocie.
A skąd ty się tu wziąłeś? — Pytanie to zostało, jakoby podkreślone uniesieniem kącików ust ciemnowłosego z lekkim, nieco wilczym uśmieszku. Earl został na ten moment wyzwolony i zaczął przemieszczać się bezdźwięcznie po powierzchni łóżka Chrisa, niczym najzwyklejsze zaciekawione nowym miejscem stworzenie, a uwaga Dobermana została całkowicie skupiona w rozmówcy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

.........Jakby nie patrzeć – Chris po raz pierwszy miał do czynienia z osobnikiem będącym tak blisko pełnego zdziczenia. Poruszał się więc po dość śliskim gruncie, jednak zawzięcie próbował przeprowadzić z Dobermanem w miarę cywilizowaną i sensowną rozmowę. Poza tym jakoś nie potrafił sobie wyobrazić, że miałby rozmawiać z mężczyzną na temat lejącej się krwi, czy o sposobie na najlepsze wydarcie flaków… zresztą jak na wymordowanego miał cholernie słabe nerwy pod tym względem, a przynajmniej w aktualnym momencie. Przyszły Pudel nie był drapieżnikiem, ale jednocześnie część jego zachowań nie pozwalała na pełne określenie go jako ofiary. Ten niebezpieczny balans pomiędzy dwoma skrajnościami niespecjalnie mu sprzyjał, ale w gruncie rzeczy niewiele mógł na to poradzić, czy też raczej po prostu niekoniecznie miał ochotę coś z tym zrobić. Był na tyle niegroźny, że nie wzbudzał w innych dyskomfortu, a jednocześnie pojedyncze rzeczy sprawiały, że nie był traktowany jak stuprocentowa owieczka przeznaczona na rzeź. Co najwyżej miał w sobie 80% takiej owieczki… co w sumie niekoniecznie brzmi dobrze. Bywa.
Przyszły Pudel był całkiem dobrym obserwatorem. Chociaż nie przebywał w siedzibie DOGS zbyt długo, to jednak powoli już zaczynał rozplatać nici swojej uwagi, na razie pobieżnie przyglądając się wszystkim członkom gangu. A był on zaskakująco spory jak na standardy Desperacji. Przez to całość zadań, które przed nim została postawiona pod względem papierologii malowała się na razie w dość szarych barwach… ale nie zamierzał się poddać! Co to to nie. Dlatego w miarę pozytywne relacje ze w s z y s t k i m i były dla niego dość istotne. Co innego, że każdy był inny, ale niby czemu miał sobie stawiać proste wyzwania?
„Zgoda”.
Niby brzmiało to dobrze, ale wcześniejsze spojrzenie sprawiło, że na twarzy przyszłego Pudla pojawił się nieco zaniepokojony uśmiech. Miał nadzieję, że właśnie przypadkiem nie rozpoczął kopania własnego grobu, bo wbrew pozorom naprawdę cenił sobie swoje życie.
- Podejrzewam, że zacznę się tym przejmować w momencie, w którym faktycznie Jekyll się dowie, chociaż przy mojej tchórzliwej naturze może być różnie. Niestety. Poza tym, może przy odrobinie szczęścia uda mi się z nim dogadać – specyficzna mina blondyna świadczyła o tym, że sam nie do końca jest przekonany co do swoich własnych słów, ale czasem trzeba robić dobrą minę do złej gry. – A w każdym razie mam nadzieję, że w takim wypadku nie będę lądował u niego na stole operacyjnym zbyt często. Chociaż przy mojej antysynchronizacji z własnymi kończynami może być różnie. No, ale mniejsza z tym.
Liczył, że będzie dobrze albo chociaż przyzwoicie. W gruncie rzeczy przyjmie każdy los, byleby nie był tragiczny. Był wystarczająco uzdolniony w kwestii krzywdzenia samego siebie, nie potrzebował do tego jeszcze osób trzecich. Szkoda tylko, że w życiu nie zawsze wszystko układało się po jego własnej myśli. Niemniej jak było już wspominane, Chris nie zamierzał rezygnować z możliwie nawet dość pozytywnej relacji z Hyde’m tylko i wyłącznie przez możliwość późniejszych problemów ze strony Bernardyna. Był zbyt uparty. I miał zbyt niski instynkt samozachowawczy. Miał tylko nadzieję, że szeroko pojęta kwestia wolności w jego pobliżu nie sprawi, że Wąż zacznie wariować.
Jekyll nie uwzględnia odmowy i odmiennego zdania[…]
- Brzmi apodyktycznie – mruknął cicho w ramach komentarza… robiło się niebezpiecznie, ale cóż, wszystko już postanowione, więc nie było czego żałować, pozostawało tylko czekać na to, co czas przyniesie.
Chris w dalszym ciągu był, o ironio, zbyt ludzki. Na pewne sprawy wciąż patrzył zbyt subiektywnie, przez pryzmat swojego człowieczeństwa, ale najbliższe lata miały zweryfikować nieco jego poglądy i sprawić, że jego umysł będzie bardziej obiektywny i będzie miał większą ilość schematów podczas oceniania zachowania innych i wyciągania na ich podstawie pewnych wniosków. Niemniej wszystko w swoim czasie. Chociaż jak wiadomo fajtłapą, a także ekspresyjną osobą już zostanie prawdopodobnie aż do śmierci.
Kolejna kwestia wypowiedziana przez Dobermana sprawiła, że drobne zmartwienie pojawił się w niebieskich oczach Pudla, a serce ponownie zabiło nieco szybciej.
- Cóż, podejrzewam, że spotkanie się z nim i tak mnie czeka, ale przynajmniej już wiem, że powinienem być ostrożny – to chyba jedna z tych cech, która łączyła Hyde’a z Jekyllem… obaj byli niebezpieczni, tyle że każdy na swój własny sposób.
Poruszył głową na boki, próbując pozbyć się tej lekkiej sztywności karku, której zdążył się już nabawić.
- Skąd? – najwyraźniej to samo pytanie, tyle że zadane przez Węża, zaskoczyło go, uśmiechnął się nawet z lekkim zakłopotaniem. – Hmmh. Jeśli pytasz o gang, to Ailen był osobą, która mnie wprowadziła. Poznaliśmy się jakiś czas temu i stwierdził, że w Psach przydałby się inżynier. Nie pochodzę jednak stąd… chyba, chociaż to prawie pewne. W gruncie rzeczy to nie pamiętam niczego oprócz ostatnich ośmiu, dziesięciu lat.
Krótkie urywki wspomnień do teraz dręczyły go w nocy, ale w dalszym ciągu nie zebrał jeszcze całej historii. Ba. Ledwo składał jakieś pojedyncze fakty. Kompletna porażka. Z cichym westchnieniem sięgnął po pierwszą kartkę z brzegu i przelotnie ją przejrzał.
- Tak. Zdecydowanie mam straszne zaległości. We wszystkim.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach