Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

Kryjówka 40 Rozbójników | mniej więcej półtora roku temu

......Blondyn przekrzywił głowę, przyglądając się uważnie dostarczonemu meblowi z cierpiętniczą miną.
Chris, Matylda chce mieć nowy stół, ale...
Ten świeżo dostarczony rozleciał się pod ciężarem pierwszych dwóch garnków. W sumie Pudel specjalnie się temu nie dziwił, niełatwo było udźwignąć ciężar miłości Matyldy, ale ten stół bardzo szybko osiągnął swój limit. Mimo to Chris musiał przyznać, że mebel był zaskakująco wysokiej klasy jak na warunki Desperacji. Po pierwsze: miał metalowe nogi z dźwignią, która umożliwiała składanie i rozkładanie, a po drugie nie był przeżarty przez żadne termity. Owszem, zewnętrzna warstwa była nieźle zużyta, ale wystarczyła odpowiednia praca papierem ściernym i całość powinna wyglądać zaskakująco dobrze. Niemniej głównym, przewodnim problemem był... brak śrubek. Standard. Większość po prostu wypadła, dodatkowo niektóre elementy lekko zardzewiały, ale w gruncie rzeczy praca nad stołem nie powinna trwać dłużej niż dwie-trzy godziny.
Pocieszony tą myślą Skoczek otworzył pierwszą szafkę swojego, gdzie trzymał wszelkie możliwe znalezione elementy złączne. Musiał najpierw określić, jakiś dokładnie śrub brakuje, następnie dobrać śrubokręty i ogólnie przygotować się do pracy. Na szczęście był już wieczór, większość roboty papierkowej miał już za sobą, więc w spokoju mógł zająć się drobnymi naprawami, które co prawda nie wystarczyły, by zaspokoić potrzeby jego wewnętrznego inżyniera, ale przynajmniej trzymały jego pragnienia odnośnie konstruowania na w miarę jednolitym poziomie. No, ale jak doskonale wszystkim wiadomo - w DOGS rzadko kiedy można było zaznać choć trochę spokoju.
Ciche pukanie sprawiło, że Pudel westchnął cicho i ruszył z żalem w stronę drzwi.
- Arthur wrócił - rzucił na wstępie Itarawa. - Znowu poobijany.
Skoczek uniósł nieznacznie lewą brew. No proszę, kolejna zguba odnaleziona. Po pewnej ilości stażu na stanowisku Pudla przyzwyczaił się, że niektóre Psy mają w sobie duszę włóczykija i akceptował to. To nie oznaczało, że odpuszczał im pewne sprawozdania. Słynął z tego, że ewentualnego dłużnika znajdzie, choćby miał go wykopać pod ziemią. Nie, żeby było to dzięki starannej siatce informatorów... no, może trochę.
Chris podziękował Itarawie za wiadomość (dogadywał się z nim całkiem dobrze, tym bardziej, że obydwoje cierpieli na niedobór swoich pasji; on odnośnie inżynierstwa, a drugi Pies w sprawie hakerstwa) i wyszedł z pokoju, udając się w stronę kuchni. Podejrzewał, że to tam wpierw zamelduje się Ratler, licząc na obietnicę kolacji, a potem uda się do medyków albo sali treningowej, w zależności od własnego stanu. Mniejsza. W ostateczności i tak go złapie, niezależnie od wszystkiego. Okazało się nawet, że miał więcej szczęścia, bo dostrzegł niską sylwetkę jeszcze w korytarzach -3 poziomu.
- Arthur! - krzyknął cicho, ale nie zaryzykował ruszenia truchtem, wolał nie kusić swojej koordynacji ruchowej. - Trochę ciebie nie było. Gdzieś ty się znowu zapodział... i gdzieżże się znowu tak poharatał?
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Jeśli kiedykolwiek miał marzenia, to teraz bladły przy jego przyziemnych zachciankach najzwyklejszego w świecie odpoczynku, wyczyszczenia się jako tako, zjedzenia czegoś. Nie pragnął niczego więcej jak zwykłego spokoju, więc nawet nie zwracał uwagi na mijane postacie. Zdawał sobie sprawę, że przedstawiał w tym momencie obraz nędzy i rozpaczy, ale nie planował nikomu się z tego tłumaczyć, w końcu to nie pierwszy raz jak znikał na dłuższy czas. Obawiał się tylko tego, że Matylda może trzasnąć na zawał jak go zobaczy. Biedna kobiecina wciąż nie przyzwyczaiła się do tego jak źle Adrich może wyglądać po tych swoich eskapadach. A tym razem nie było aż tak źle, w końcu cały czas znajdował się na swoich nogach zamiast być turlanym w prześcieradle w kierunku najbliższego dołu na zwłoki. Nawet, jeśli do tej pory słabo się orientował skąd się nagle znalazł w podziemiach, bo ostatnie co pamiętał to gołe gałęzie desperackich chaszczy.
Jego plany obejmowały póki co tylko najbliższą przyszłość przeczołgania się po poziomie -3, odwiedzenia kuchni, sprawdzenia czy łazienka pomoże mu w doprowadzeniu siebie do porządku, a później planował paść gdzieś w swoim pokoju, niekoniecznie celując w łóżko. Chrzanić nawet medyków, choć zdecydowanie któryś powinien go obejrzeć. W końcu nigdy nie lubił osób w białych kitlach, podejrzanie za dobrze znali się na leczeniu i zabijaniu ludzi.
Wlekł się więc korytarzem, bardziej z pamięci i za zapachem niż patrząc na drogę. Jedno ze szkieł w okularach naznaczone było pajęczyną pęknięć, a to oznaczało, że jeśli coś widzi, to na jedno oko. A i to nie mogło być pewne przy jego szczęściu - równie dobrze na drugie mógł sobie po prostu oślepnąć do reszty. Miał nawet skręcić do kuchni, kiedy za plecami usłyszał swoje imię. Zatrzymał się, ciężko westchnął, odchylając nieco głowę w tył i odwrócił się na pięcie. Zaczyna się.
- Mama zaprosiła mnie na obiad, nie sposób było jej odmówić - odparł ze zmęczeniem w swoim słabym głosie. - Ale ma trochę ciężką rękę i charakter - dodał, wciąż nie planując się nikomu spowiadać.
Wyglądał jak trzy z siedmiu nieszczęść - brudny, zakurzony, w nieco poszarpanych ubraniach. Kącik ust i policzek zdobiły ślady po krwi, miał parę sińców na ciele i przede wszystkim pod oczami, znowu schudł na tyle, że koszulka wisiała na nim jak na starym strachu na wróble. Wychudzenie dawało się dostrzec zwłaszcza po proporcjach obu rąk - lewa wydawała się należeć do jakiegoś dawno nie karmionego więźnia, podczas gdy prawa ukazywała to jak powinna wyglądać (gdyby nie fakt bycia metalową).
- Jak już tu jesteś, to mi powiedz czy jest woda w łazience jakimś cudem. Oszczędzisz mi drogi - rzucił, chowając dłonie w kieszeniach spodni i patrząc średnio przytomnym wzrokiem na Pudla. Miał tylko nadzieję, że szybko się odczepi, ale raczej mógł o tym zapomnieć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

......Dzień Dobry, Chris. Nie było aż tak źle, Chris. Były pewne problemy, ale żyję, nie musisz się zamartwiać na śmierć za każdym razem jak wychodzę.
Czy naprawdę aż tak ciężko było rzucić chociaż parę miłych słów? No dobra, Pudel nie miał na co narzekać. Podejrzewał, że zaczepianie kogoś świeżo po misji nie jest najlepszym pomysłem, ludzie... no, częściej wymordowani, przeważnie byli zmęczeni, często zakrwawieni. Problem był w tym, że jeśli nie szedł do nich od razu, to magicznym sposobem błyskawicznie znikali z wszelkich radarów. Cóż, najwyraźniej jego wewnętrzna siatka informatorów została już rozpracowana, więc czas na pewnego rodzaju rotację.
Nie znacie dnia ani godziny, kiedy nawiedzi was Christopher.
Może być, nie najgorszy motyw przewodni. A dodatkowo bardzo prawdziwy. Szósty zmysł Skoczka odnośnie odnajdywania tych, którzy nie chcą zostać odnalezieni, stał się już wręcz swojego rodzaju legendą w DOGS, którą straszono nowych. On wie co, gdzie, jak, kiedy, z kim, dlaczego i po co. Centrum odsiewania bzdurnych plotek od prawdy. Czyli po prostu diabelnie dobry sekretarz, jeśli już mamy nawiązywać do specyficznych serii anime.
- Doprawdy? - rzucił Chris z przekąsem, po czym pokręcił krótko głową. - Mam wrażenie, że już od dawien dawna jesteś znacznie starszy od swojej matki. A dać się skopać garstce kości to raczej przesada, Arthurze.
Czasem Pudel zastanawiał się, czy między Psami nie krąży jakieś wyzwanie w stylu "kto wróci w gorszym stanie do Kryjówki". Irytujące, wręcz wybitnie irytujące. Czy każdy osobnik musiał wpychać łeb w pysk jakiegoś potwora, czy po prostu umiejętności zabójczych maszyn ostatnio nieco szwankują? Nie, żeby Chris zamierzał cokolwiek innym zarzucać, ale w takim tempie ich zapasy medykamentów będą na wyczerpaniu szybciej, niż obliczył.
- Jeśli zadowolą cię wiadra z wodą, to owszem. System zbierania deszczówki ostatnio szwankuje, prawdopodobnie zapchał się gdzieś po drodze. Spróbuję naprawić tą usterkę, ale przy tak rozgałęzionym systemie może być to nieco trudne - mruknął Chris, podejrzewając, że problem zaczął się gdzieś w górnych miejscach, a to nieco ułatwiało sprawę. - Wystarczy jednak, by doprowadzić ciebie do jako takiego porządku. Notabene, masz zakaz żebrania o dużą ilość jedzenia. Znowu schudłeś, więc pewnie jadłeś niewiele. Jak zbyt szybko się napchasz, to tylko sobie zaszkodzisz. Najpierw narzuć ograniczenia. A, zjeść coś obowiązkowo musisz, ale bez nerwów. Już nic ciebie nie ściga.
Matka kwoka. Jedna z rzeczy, którą medycy wbili mu do głowy, żeby mieć większą kontrolę nad stanem zdrowotnym swoich pacjentów. A to, że ktoś znacząco schudł, Chris zauważał od razu.
- Wiesz, że nie pozbędziesz się mnie tak szybko, więc równie dobrze już możesz zacząć opowiadać. Chyba że wolisz to spisać - westchnął, po czym zerknął na metalowe ramię niziołka. - Mam zerknąć na mechaniczną nogę lub rękę, czy są jak na razie w dobrym stanie?
Szybko pozbyć się Pudla? Hah, dobre żarty. Był upierdliwy, to fakt. Gadatliwy. Nieznośny. Generalnie, perfekcyjnie sprawdzał się w męczeniu innych osób, ale co poradzić. Taka praca. Może nie dodawała mu pewnych plusów do reputacji, ale przynajmniej mógł być pewien, że dobrze wykona swoją robotę. Pewnie w pewien sposób kosztem innych, ale cóż, kto powiedział, że życie jest sprawiedliwe.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Wątek przenoszę do archiwum z braku aktywności prowadzenia lub zakończenia.
W razie czego pisać do mnie na PW, jeśli będziecie chcieli go wznowić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wątek przenoszę do archiwum z braku aktywności prowadzenia lub zakończenia.
W razie czego pisać do mnie na PW, jeśli będziecie chcieli go wznowić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Z Arthurowym brakiem chęci do wszelkich rozmów i tak było cudem, że nie kazał mu się iść wypchać do tapicera. Postarał się jednak być miły na swój sposób i nie okazać swojego bojowego humoru, z którym rozsuwał wszystkich na boki, jeśli tylko próbowali podejść na bliżej niż dziesięć metrów. Był zmęczony, momentami lekko kręciło mu się w głowie, najchętniej pożarłby stado koni i wielbłądów razem z kopytami i ogonem. I nie pogardziłby nawet miską zimnej kaszy. Samej, bez udziwnień w postaci podejrzanych grzybków czy innych wymysłów mistrza kuchni.
Blondyn oparł się ostatecznie o ścianę, krzyżując ręce na piersi i spoglądając na Pudla zza okularów. W duchu przeklinał się, że nie szedł szybciej, bo właśnie witałby się z Matyldą będącą ledwie za rogiem, parę metrów dalej. Możliwe, że któreś z nich by nie przetrwało tego spotkania, kończąc ze zmiażdżonymi kośćmi, połamanym kręgosłupem, skręconym karkiem i na dodatek będąc uduszonym.
- Kurczę. Wydało się. Tak naprawdę poszedłem na dziwki - prychnął, unosząc kącik ust w górę. To nadal nie była prawda, co zresztą nawet idiota by zauważył. A Chris idiotą nie był, zdecydowanie. Wychodziło jednak na to, że w pełni do swoich czynów i tak się nie przyzna. Chociaż mógłby. Ale w nieco innych okolicznościach.
Nad szklanką zawsze jakoś lepiej mu się mówiło.
- Zadowoliłaby mnie nawet rosa poranna zbierana najbardziej drapiącą wełną - chciał tylko wyczyścić się z kurzu. Nie wymagał aż tak dokładnego szorowania, choć przydałoby się. Zawsze mógł znaleźć jakiegoś anioła i poprosić o prysznic, ale aż tak zdesperowany nie był. Tylko westchnięciem odpowiedział zaś na zakaz nadmiernego jedzenia. Całe szczęście brzuch już nawet nie burczał, przyzwyczajony do pustki w środku. I tak pewnie by się okazało, że dużo nie wciśnie po takim trybie życia, jaki prowadził przez cały ten miniony czas, kiedy nie było go w okolicy kryjówki.
- Mogę ci spisać, jeśli znajdziesz tłumacza z włoskiego. Nie ogarniam tych waszych szlaczków i krzaczków - odparł, podsuwając w górę okulary. Znowu będzie je musiał wymienić i nosić soczewki do momentu, w którym znajdzie odpowiednie szkła. Już chyba wolałby być kompletnie ślepy. - Zerkaj. Gdzieś chyba miałem parę wgnieceń, możliwe, że trochę krwi dostało się do środka. Możesz mnie nawet rozkręcić na czynniki pierwsze, jeśli musisz. Tylko daj mi się ogarnąć.
Chyba właśnie się poddał. Jeśli nie istniał sposób szybkiego pozbycia się go, to jedynym wyjściem pozostawało wykonać wszelkie jego zachcianki, przynajmniej do chwili, aż straci czujność i przestanie zwracać uwagę na swoją ofiarę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wątek przenoszę do archiwum z braku aktywności prowadzenia lub zakończenia.
W razie czego pisać do mnie na PW, jeśli będziecie chcieli go wznowić, niemniej wyciągnę go, jeśli post będzie już do niego gotowy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

.........Nie szło nawet aż tak źle, jak zakładał, że pójdzie. Co prawda Pudel doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zastosował chwyt poniżej pasa; mianowicie zaczepił Ratlera, gdy ten był zmęczony, padnięty i marzył o jak najszybszym zaszyciu się w jakimś spokojnym miejscu. Na jego nieszczęście sekretarz był perfekcyjny w wyczuwaniu takich sytuacji, węszył za czyimś zmęczeniem niczym rekin za krwią i następnie podstępnie atakował, od razu zasypując ofiarę starannie opracowanym słowotokiem. Ostatnimi czasy kruszył mury nawet tych najbardziej opornych, ponieważ determinacji mu nie brakowało, a na dodatek okazało się, że potrafi skutecznie uprzykrzyć życie tym, co unikają zdawania u niego raportów. Przerażające? Ależ skąd, dopiero się rozkręcał. Ewoluował. Za parę dziesiątek lat będzie naprawdę przerażający, o ile rzecz jasna przeżyje. A to zawsze stało pod znakiem zapytania. Na razie był na etapie, gdzie szczekliwe odzywki Psów (a czasem i przemoc fizyczna) nie robiły na nim większego wrażenia.
- No, no, to faktycznie interesujące - mruknął, kręcąc z politowaniem głową. -  Czyżbyś w takim razie był masochistą, Arth? Następnym razem nie musisz się fatygować i lecieć do burdelu, mogę ci załatwić kilkunastu sadystów na jedną sesję. Nie sądzisz, że znacznie zaoszczędziłbyś czas, a i medyka miałbyś bliżej?
Zgryźliwość nie była mocną stroną Pudla, ale wbrew pozorom potrafił bawić się w tak zwane przepychanki słowne, stosując zasadę "jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie". Przez większość czasu był naprawdę miły, ale nie oznaczało to, że pozwoli po sobie deptać. Już zdążył się nauczyć, że jeśli raz odpuści, to później będzie musiał się męczyć cztery razy bardziej. Z Psów były naprawdę uparte i nieznoszące żadnych ograniczeń stworzenia.
-  W takim razie znajdziesz się w istnym raju, ponieważ mamy nawet ręczniki - rzucił, krytycznie przyglądając się sylwetce Ratlera.
Stan, w jakim Arthur wracał po długich nieobecnościach był naprawdę martwiący, ale tym Chris postanowił zająć się później. Miał już starannie zaplanowaną rozmowę, planował tak długo suszyć głowę blondynowi, aż ten w końcu zacznie myśleć, a nie udawać, że naprawdę myśli nad tym, co robi.
- W takim razie zdasz ustnie. Dłużej pobędziesz ze mną, nie zaszkodzi ci to - posłał mu ostre spojrzenie, jakby chciał jasno przekazać, że nie ma ochoty na żadne docinki w tym temacie.
Miał z nim do przeprowadzenia poważną rozmowę. Powiedzmy, że poważną, ale przede wszystkim chciał zajrzeć do jego mechanicznych części. Nie mógł pozwolić jako inżynier, by metalowe części Arthur'a zawadzały podczas walki, bo to naraziłoby Psa na znacznie większe urazy. A tego Pudel nawet nie chciał dopuszczać do myśli.
- W porządku. Umyj się, zjedz coś i przyjdź do mojego pokoju - powiedział, po czym wsadził dłonie do kieszeni spodni i obrócił się na pięcie. - Arthur? Lepiej, żebym nie musiał ciebie szukać po całej kryjówce.
Zadziwiająco gładko ruszył do przodu, znikając po chwili gdzieś za rogiem.
Oczywiście tam już się potknął, ale przynajmniej udało mu się zachować godność obok Ratlera. Teraz zamierzał wrócić do swojego pokoju i poczekać, aż wpadnie Arth. Nie miał zamiaru pozwolić mu teraz gdzieś zwiać, więc mruknął cicho w stronę Itarawy, by miał niepokornego towarzysza na oku.
Miał nadzieje, że zabrzmiał dostatecznie poważnie, chociaż rola "złego policjanta" raczej nie pasowała do niego. No cóż. Trzeba się przecież dostosować.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Wątek przenoszę do archiwum z braku aktywności prowadzenia lub zakończenia.
W razie czego pisać do mnie na PW, jeśli będziecie chcieli go wznowić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach