Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Czas akcji: lato tego roku
Miejsce akcji: różne oblicza gór Shi
Bohaterowie: Desperatka z lisem :I
*klik*


Jeśli zapytać wędrownego Desperata o najpiękniejsze miejsce jakie w życiu przyszło mu ujrzeć – wskazałby Eden. Niezaprzeczalnie wspaniały, odcięty od świata ludzkiego obiekt westchnień wszystkich strudzonych egzystencją na rodzimej ziemi.
A jednak, nie tylko niezdobyta góra Babel kryła w swym cieniu urodzaj i cuda. W swej dobroci Ao spojrzał łaskawym okiem na niewielki skrawek gleby skryty w przełęczy gór Shi, spijającej z jej wnętrza czystą, nieskażoną wodę.
Miejsca, które oddani mu wierni przekształcili w życiodajne pole, obsiane zdobytym z miasta ziarnem i nasionami maków.
- Słodki, uroczy paniczu na litość boską, nie myśl, że jesteś kimś, kto nie ma władzy nad moim sercem.- Nuciła przekonana o swojej samotności, przesuwając opuszkami palców po rozwiniętych pękach krwistych kwiatów.
Niczym cień, przybrana w białą haftowaną bluzkę i uszytą ręcznie płócienną spódnicę do kostek, Echotale poruszała się wydeptaną ścieżką, chłonąc ostatnie dni lata.
- Na zawsze, bez zdrady ceniłam Ciebie, i pokornie, przez wszystkie dni mego życia służyłam pokornie. Niestety, zostało mi błaganie o nadzieję i ulgę: Bo moja radość jest niczym bez twojej litości.- Jej czysty głos odbijał się i załamywał w falujących na wietrze kłosach, zamknięty w czasie i miejscu piękniejszym niż wszystko inne na świecie.
Poprawiła wpijający się w ramię rzemień od torby, pogwizdując na rozbrykanego baranka, który już niedługo stanie się ofiarą złożoną w imieniu wszystkich poległych i tych, którzy nigdy nie odnaleźli Boga. Ale teraz, w to piękne popołudnie i Echotale i baranek byli najszczęśliwszymi istotami na świecie, skąpanymi w promieniach słońca.


Ostatnio zmieniony przez Echotale dnia 25.11.16 23:59, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przypatrywał jej się z oddali.
Sądził, że oto odnalazł raj, dla mutanta z Desperacji tak samo wspaniały, jak Eden, a nawet jeszcze piękniejszy - wszak dostanie się doń nie wiąże się z ryzykiem ataku ze strony Zastępów. Chciał już wbiec między maki i zboże, poczuć na bokach łaskotanie roślin i zapomnieć na trochę, że żyje na spalonym słońcu pustkowiu, gdzie śmierć czyha na każdym kroku. Pragnął odpoczynku dla ciała i myśli, wytchnienia od niekończącego się wyścigu, gdzie musisz biec, by stać w miejscu. Jeśli tylko zatrzymasz się, zostaniesz stratowany, zagryziony i rozszarpany.
Ale nie tutaj, nie na tym skrawku ziemi, schowanym przez wzrokiem ludzi i wymordowanych. Enklawa spokoju i ciszy, zupełnie jakby cały świat zapomniał o istnieniu niewielkiej przełęczy między górami i nie zasiedlił jej potworami, trującymi roślinami ani jadowitymi bestiami.
Była także ona. Jej delikatna sylwetka, dźwięczny głos i miękki chód. Zdawała się płynąć między roślinami, śpiewając tak czysto, że maki - zachwycone pieśnią - chyliły przed nią swe głowy. Niczym anioł, który osiadł w górach, by mozolnie, pracą własnych rąk, przeistaczać twarde skały w żyzną glebę w akcie naprawy świata. Lecz cóż może jedna, samotna anielica przeciwko hordzie wygłodniałych bestii i kilometrom pustyni?
Chciał już wbiec między maki. Jednak czuł, że nie powinien. Nie pasuje do tego obrazka - on, mutant, odszczepieniec i ofiara grzechów przeszłości. Samą swą obecnością kalałby ten grunt, przypominając o strasznych czynach bezimiennych przodków; dziecię krwi, mordu, apokalipsy i skażenia.
A mimo to jego łapy same się poruszyły. Umysł nie panował nad ciałem; odrealniony wbiegł na ścieżkę i miękko podążył śladem Prorokini. Dał się porwać chwili, złakniony odpoczynku umysł pozwolił obezwładnić się przez piękny obraz, nie zamierzając poświęcać nawet ułamka chwili na rozmyślanie o zagrożeniu.
Już dość myślenia o tym, koniec zważania na każdy krok! Na kilka chwil żyjmy beztrosko. Wszak odpoczynek każdemu się przyda. Bez niego jest tylko paranoja i szaleństwo.
Minął kobietę, miękko ocierając się o nią bokiem i kitą. Zatrzymał się przed Prorokinią i spojrzał nań, zakręcając koniec ogona w subtelną sprężynkę. W ciepłym, popołudniowym słońcu jego sierść zdawała się wręcz złota i lśniła lekko, targana wiatrem. Odwrócił się, stając przodem do Echotale i ugiął jedno kolano, chyląc przed nią głowę w parodii ukłonu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Kim… Kim jesteś? - Uwłaczające uprzedmiotowienie zostało zastąpione najczystszym z możliwych do ofiarowania wszelkiej istocie uczuciem - szacunkiem do niej samej. Nie dała po sobie poznać zaskoczenia spowodowanego pojawieniem się niezapowiedzianego gościa.
Echotale ujęła w smukłe palce rąbek swej spódnicy dygając przed lisem głęboko. Pomimo jej skromnego stroju czy bladego lica nietkniętego niczym więcej jak letnim wiatrem, w dziewczynie było coś co sprawiało, że nie pasowała do świata spoza Gór. Zupełnie jak gdyby zabrana z tego pola pełnego krwawych maków, miała skonać przy najmniejszej próbie uczynienia kroku w świat ludzkiej zbrodni i nienawiści.

Uciekaj, póki jeszcze masz czas. Rozszarpie cię, skatuje. Poleje się ciepła krew pomazańca boskiego huhu.
Przełknęła z trudem ślinę, gdy drobne ziarno strachu zasiane przez Imrahila bardzo szybko poczęło zbierać żniwo. Poczuła jak jej dłonie drżą, a w głowie kołaczą się setki sprzecznych myśli i scenariuszy.
Czy gdyby rzeczywiście chciał ją skrzywdzić, czekałby aż go dostrzeże?
Była sama - po raz pierwszy od dnia przejęcia władzy - była rzeczywiście i niezaprzeczalnie sama. Bezbronna, naga w tej czysto ludzkiej powłoce.
Jej oręż nie działał na morderców, a ich ofiary, skrzywdzone umysły, gotowe odnaleźć przez nią Pana.

Wciąż trzymając w dłoniach materiał spódnicy, uniosła ją nieznacznie, nie chcąc, aby się ubrudziła, gdy przysiadła na piętach. Zignorowała ból spowodowany przez wpijające się w kolana drobne kamienie i żwir. Znajdując się na wysokości wzroku Kesila, poczuła się nieco lepiej, bezpieczniej.  
A wszystko to, aby dopełniło się słowo zapisane w Piśmie "Opuściło Córę Syjonu całe jej dostojeństwo; przywództwo jej w proch obrócone, a cała władza jako pył rozwiana, bowiem z ludu pochodzi i do ludu należy".
Wysunęła przed siebie drobną dłoń, pragnąc dać towarzyszowi do zrozumienia, że nie zrobi mu żadnej krzywdy. Nie wiedziała czy podobnie jak w przypadku psów, lisy również obwąchiwały skórę, ale nawet jeśli - nie cofnęłaby palców naznaczonych mocnym zapachem krwi i orchidei.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dygnięcie było niespodziewane. Lis okazał szacunek anielicy, lecz czemuż ten posłaniec Pana przed nim chyli głowę? To wydawało się nie na miejscu. Acz jednocześnie pokazywało głęboką pokorę kobiety, udowadniało, że jej serce jest czyste i wolne od buty. Długi, puchaty ogon poszedł w ruch, gdy tylko lis zrozumiał postawę anielicy. Machał nim wolno i miarowo, unosząc uszy, kiedy Echo usiadła. Oh! Teraz są na jednym poziomie~ Mocniej jął ruszać kitą, mieszając nią powietrze w wyrazie zadowolenia. Ciężko takiemu zwierzakowi ukryć emocje - mowa ciała jest wyrazista, a gesty i ruchy podświadome. Zapanowanie nad ogonem czy uszami często graniczy z cudem.
Spojrzał na Prorokinię, podchodząc bliżej. Byli teraz centymetry od siebie, długie zwierzęce kły i delikatną łabędzią szyję dzieliły ledwie skrawki przestrzeni. Zbyt mało, by uciec, wystarczająco, aby przegryźć naczynia i schlapać jasne futro szkatłatną posoką.
Wyciągnął głowę i rozchylił lekko pysk. Ciepły język dotknął policzka Prorokini, gdy polizał ją krótko w wyrazie radości, że nie uciekła, a wręcz zbliżyła się jeszcze do skalanego wirusem mutanta. To było wspaniałe! Obcować z tak dobrą istotą, pozbawioną uprzedzeń i agresji. Wydał z siebie kilka cichych pisków radości, kładąc uszy płasko i chwilę jeszcze śliniąc jasną skórę. Jego niecny proceder kalania gładkiego lica Echotale przerwało wyciągnięcie ręki.
Przekręcił głowę do boku i zaciekawiony zaczął wąchać jej dłoń. Czyżby miała jedzenie? Szukał kawałków mięsa, lecz jedyne, co znalazł, to woń kwiatów i krwi. Hah? Już zjadła? A może upadło? Pochylił głowę, węsząc teraz po spódnicy kobiety. Sprawdził również ziemię, ale nigdzie nie było znać nawet małego ochłapu. Jedynie piach, pył i żwir, wszystko zgoła niejadalne. Wrócił wobec tego do oglądania ręki. Polizał ją nawet i dopiero wówczas zrozumiał, że metaliczny zapach nie unosił się znad skóry a bandaży na nadgarstku. Otworzył szerzej oczy, źrenice za to zwęziły się do cienkich kreseczek. Lis zdawał się być poruszony, gdy obszedł kobietę, lekko szurając po jej plecach ogonem. Któż cię zranił, anielico? Kto podniósł rękę na niebiańską istotę? Skamlenie, jakie wyrwało się z jego piersi wskazywało jednoznacznie na lekki strach. Ale nic ci nie grozi? Jesteś bezpieczna? Nie przybyłaś tu przypadkiem, by dokonać żywota wśród maków i zbóż, u boku wesołego baranka? To niezaprzeczalnie byłaby piękna i spokojna śmierć... Ale jeszcze na nią za wcześnie! Tako powiada przypadkiem spotkamy futrzak. Zwykle podobne zwierzaki oznaczają mistycznych posłańców i strażników wielkich sekretów... Cóż, Kesil był zwykłym mutantem. Może tylko trochę niespokojnym w danym momencie.
Otarł się pyskiem o jej policzek, drobiąc lekko łapami w miejscu. Zupełnie obca mu osoba... A klimat chwili sprawił, że przejął się Prorokinią, jakby znał ją od zawsze. Chciał upewnić się, że nic jej nie jest. Pierwsze spotkanie nie może być ostatnim! Po prostu... Nie może...-
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jej źrenice zmniejszyły się gwałtownie, jednak poza tym podświadomym znakiem strachu nie uczyniła nic co mogłoby go przepłoszyć.
A potem… potem poczuła szorstki język na swoim policzku, dostrzegła radosne machnięcie ogona. Odetchnęła z ulgą, przesuwając łagodnie palcami po miękkim futrze zwierzęcia. Jak mogła pomyśleć o nim jak o mordercy?
Ao mnie chroni i podąża za mną w godzinach próby. Zwątpienie czy lęk są mi odebrane.
- Och, oczywiście, przecież musisz umierać z głodu.- W jej ciepłym głosie zabrzmiała troska. Jak długo musiałeś wędrować bez pożywienia w ustach?
Pogrzebała przez chwilę w swojej szmacianej torbie, wyciągając z niej po chwili zapakowany na później posiłek w postaci kaszy z mięsem. Postawiła naczynie na ziemi, odsuwając się nieznacznie, aby mógł spokojnie zjeść..
Gdzieś podświadomie wyczuwała jego przestrach i troskę, choć nie wiedziała do czego mogą się odnosić. Nie spodziewała się, że ktoś, ktokolwiek mógłby spojrzeć na jej rany i zapytać “bardzo cię boli?”. Zresztą, dlaczego ona się w ogóle oszukiwała? I tak nikomu nie zdradziłaby prawdy - skryta za męczeńską maską, stanowiła tylko odbicie starych słów i idei.

Echotale nie żyła. O niej już dawno zapomniano. Nie istniała, nie czuła, nie miała prawa do protestu. Była tylko i wyłącznie Prorokiem - narzędziem obleczonym w ludzkie ciało.
Objęła kolana dłońmi, opierając na nich podbródek i przypatrując się tej pięknej istocie. Czy był symbolem? Wszakże rzekł pan w Księdze “Jak lisy byli prorocy twoi, Izraelu, a w oczach ich skrzyła się wiedza i bojaźń boża”.
Uśmiechnęła się smutno, zaledwie unosząc kąciki ust. Wymordowany czy też nie, istniał w świecie pozbawionym Boga zapewne już o wiele za długo. Jak wiele zła i niegodziwości widziały jej smutne oczy?
Na to pytanie zapewne Kesil nigdy nie otrzymałby prawdziwej odpowiedzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Żyjąc na Desperacji ludzie już niemalże rodzą się z przeświadczeniem, że każdy, kto ich otacza, jest mordercą i złodziejem. Przez wieki resztki ocalałej ludzkości wykształciły w sobie instynkty podobne do zwierzęcych, z góry zakładając najczarniejszy scenariusz i dopiero z czasem dając się pozytywnie zaskoczyć.
W obecnych czasach to jednostki dobre, miłe i ufne uważane są za gorsze, odrzucane oraz zabijane w przypływie egoizmu czy napadzie agresji. Nic zatem dziwnego, iż Echo posądzała Kesila o najgorsze. Stał się bestią, zatem oczekiwanie, że zachowa się jak jedna, jest całkiem normalne.
Cóż to zatem za nieoczekiwany obrót zdarzeń, spotkać istotę, która miast zagryźć, przytuli, a nad gorąc świeżej krwi wybierze ciepło ciała drugiej osoby?
Spojrzał na pojemnik i znajdujące się w nim jedzenie. Nie był bardzo głodny, niemniej jednak jego instynkt kazał mu chwytać okazję, skoro jest. Lepiej nachapać się, póki dają niż potem głodować, bo się z kultury odmówiło. Na Desperacji nie ma miejsca na grzeczności.
Obwąchał dokładnie kaszę. Nie pamięta już, kiedy ostatni raz jadł coś poza mięsem... Czy jajkami od święta. W ogóle zdarzyło mu się mieć w ustach jakieś rośliny? Podchodził do prażonych ziaren niemal niczym przysłowiowy pies do jeża. Nie bardzo wiedział, jak się za to zabrać, w końcu zaczął wyjadać głównie mięsiwo. Do samej kaszy przekonał się z czasem. Zdołał jednak powstrzymać się przed pożarciem całej porcji. Kiedy zwierzęcy instynkt napchania żołądka został zaspokojony, powrócił uwagą do kobiety. Oblizał się raz i drugi zanim usiadł tuż przed nią. Trochę był zmieszany swoim zachowaniem. Zamiast przejmować się tym, że tak ulotna istota cierpi, on rzucił się na podarowane mu jedzenie. Nie był jednak w stanie odmówić. Piętna Desperacji jednak nie da się ukryć, odbija się ono w każdym niemal geście i decyzji.
Pora zatem się poprawić. Zachować tak, jak należało. Uniósł przednie łapy, kładąc je na nadgarstkach Prorokini. Jego wzrok był teraz zaskakująco ludzki. Jakby chciał powiedzieć, że nie musi przed nim udawać, on wie, jak potrafią boleć rany zadane przez ludzi.
Schylił się i zabrał jedną ze swoich kończyn, by odsłonić opatrunek i móc go raz jeszcze dokładnie obwąchać. Pachniał świeżą krwią. Zatem rany musiały zostać zadane niedawno. Ta wiedza tylko pogłębiła smutek wymordowanego. Wyprostował się i spróbował wziąć jedną z rąk Echotale. Jednak łapy pozostaną łapami i wyglądało to zgoła niezgrabnie, gdy podjął wysiłek położenia wątłej, bladej dłoni na zdartych przez skały, zwierzęcych poduszkach i nakrycia jej pazurami.
Pragnął dodać Echo otuchy i gest uściśnięcia ręki pierwszy przyszedł mu do głowy. Jakkolwiek karykaturalny czy groteskowy w jego obecnej formie, liczył, że swój pierwotny wydźwięk zachował.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down



W pierwszej chwili nie rozumiała zachowania lisa. Nie docierało do niej, że ktoś może okazać tak czyste współczucie, komuś tak niegodziwemu jak ona. Do czego zmierzały jego dążenia? Pomimo mocno bijącego serca i rosnącego poczucia strachu nie cofnęła dłoni. najmniejsza ilość krwi mogła ją zabić jeśli opatrunek okazałby się źle zawiązany lub nieszczelnych. Ale… W geście Kesila nie było złości, zagrożenia, ani nawet pogardy.
Jej oczy zaszkliły łzy.
Kiedy ktoś ostatnio starał się pojąć twój ból Maro?

Nigdy.


- To cię zmartwiło, piękna istoto?- Twarz Echotale pojaśniała, gdy delikatnie wysunęła jedną dłoń, drapiąc łagodnie go za uchem.- Jesteś tak ludzki, tak czysto ludzki, jak mało kto na tym świecie. Niech cię nie smucą moje rany. Są darem od Boga, abym nigdy nie zapomniała o Jego dobroci i łasce. Spójrz.
Rozplątała bandaż, ukazując pełną krwi, a jednak oczyszczoną ranę przechodzącą na wskroś, zupełnie jak gdyby kto przebił jej nadgarstek solidnym gwoździem. Poruszyła delikatnie palcami, uśmiechając się przy tym nieco już bardziej szczerze.
Zabawne, bo to właśnie rany najbardziej pachniały mdłym i słodkim zapachem oleandrów.
Mimo wszystko dość szybko związała opatrunek, nie chcąc narażać się na większe niż to konieczne niebezpieczeństwo.
- Czasem nasze cierpienie jest czymś dobrym, bo możemy nim uratować wiele istnień.- Powiedziała jeszcze cicho, spuszczając pokornie wzrok.

Czym jestem jeśli nie ofiarą złożoną przed obliczem Najwyższego, gotową nosić znamiona Jego miłości aż po sam grób?

Poczuła na szyi ucisk palców Imrahila, nie mogąc jednak zebrać się w sobie, żeby odnaleźć marę wzrokiem.
Po wiek wieków kroczyć będziesz ścieżką bólu, bo grzech twój nie do przebaczenia, a kara sroga, moja przyjaciółko.

Gwałtownie wyszarpnęła dłoń spomiędzy łap Kesila, ocierając załzawione oczy.
Nie zasługiwała na litość i współczucie, nigdy więcej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zauważył łzy i jego serce ścisnęła nowa fala smutku. Wspierając się na środkowych kończynach, wychylił mocniej, przysuwając pysk do twarzy Echo. Ciepły, miękki język zlizał słone łzy z kącików jej oczy, wilgotny nos owiał włosy kobiety gorącym oddechem. Nie smuć się, nie jesteś już sama i bezbronna!
Dotyk był niespodziewany. Kiedy pozwolił komukolwiek dotknąć swojego futra? Nie pamiętał, by ktoś go drapał lub głaskał. Odsunął się, lekko spłoszony, nieprzyzwyczajony do pieszczot w tym ciele. Potem zaś postawił uszy na sztorc, zaskoczony, że ta eteryczna kobieta zwie go ludzkim. Jego. Mutanta i odszczepieńca. Zaraz je położył, czując się niegodnym tego miana i nie rozumiejąc, co Echotale pragnie mu powiedzieć. W jaki sposób rany mogą być darem? Rany są bólem, cierpieniem i karą. Jeśli jej bóg skazuje ją na tortury, by o nim nie zapomniała, musi być naprawdę okrutny. Kesil nie chciał, by ktokolwiek tak piękny i delikatny jak Prorokini miał cokolwiek wspólnego z tego typu bóstwami.
Cóż jednak mógł zrobić? Jedynie zacząć przestępować z łapy na łapę, popiskując niezbyt głośno w wyrazie zasmucenia i spłoszenia. Tak wszak nie powinno być, aby ktokolwiek godził się na ból. Cierpienie należy zwalczać, nie akceptować.
Pozwolił cofnąć jej dłoń, ponownie przysuwając łeb do twarzy kobiety i raz jeszcze pragnąc zlizać z jej skóry łzy. Zaraz po tym rozejrzał się na wszystkie strony, jakby szukając pomocy. Widok otwartych ran wcale nie pomógł mu przestać współczuć Echo. W końcu zrezygnowany opadł na jej kolana przednią częścią ciała, wzdychając ciężko. Był tylko zwierzęciem. Nie potrafił pomóc.
Przekręcił pysk, sunąc po jej podołku i węsząc. Zlokalizowawszy jej rękę, wsadził nos pod palce, próbując wcisnąć głowę pod dłoń Echo. Tamto głaskanie było całkiem przyjemne...- I podobno kontakt ze zwierzętami znosi stres! Więc... Może jeszcze troszkę?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Wybacz, to takie… niezręczne.- Wyszeptała szybko, ocierając powieki. Dlaczego czuła jakby go znała przez całe życie? Jakby to właśnie jego brakowało jej zbolałej duszy?
Spojrzała jak przez mgłę, zapłakanymi oczyma w jego piękne ślepia.
Zacisnęła nieco mocniej palce na swoim płaszczu otulając się szkarłatną płachtą jak barierą ochronną.
- Nie rozumiesz prawda…? Nie szkodzi, to naprawdę nie szkodzi. To wspaniale, że nie musisz tego rozumieć, nie musisz nosić takiego brzemienia na swoich barkach.- Uśmiechnęła się. A kiedy Echo się uśmiechała, można było odnieść wrażenie, że cały świat przestawał mieć jakiekolwiek znaczenie.
Bóg skazujący ją na codzienne męki stawał się wspaniałomyślnym ojcem. Inkwizycja zamykająca ją w murach kościoła - dobrymi braćmi. Znikały wszelkie mordy i nieprawe zagrywki, gasł krzyk aniołów w podziemiach Góry. Rzeczy, o których Kesil miał się nigdy nie dowiedzieć.
- Szz…- Położyła palec na ustach, próbując uspokoić jego popiskiwanie.- Wszystko jest dobrze. Jest wspaniale, piękna istoto. Spójrz, jak niezwykły potrafi być nasz świat.
Wsunęła dłoń ponownie w jego futro, starając się obrócić go przy tym w stronę zachodzącego słońca, które tworzyło kałuże światła na niknącym w wieczornym mroku pola maków.
- Pan stworzył ciała niebieskie, aby nad nami stróżowały, świeciły nam w dzień i błyszczały w nocy. Stworzył gwiazdy układając je w konstelacje, aby podróżni nigdy nie zbłądzili pomimo braku kompasu.- Melodyjny, usypiający głos kobiety wtapiał się w szum otoczenia, a zapach oleandrów mieszał się z chłodnym wiatrem.
- Dlatego chwalimy jego dobroć, bez względu na to jak wielkich ofiar od nas oczekuje. Bo nie ma większej miłości nad jego i nie może być szczęścia bez Niego.
Ujęła łagodnie jego pysk w swoje dłonie, składając krótki pocałunek na czubku mokrego nosa Kesila. A potem zamilkła wpatrując się w umierające słońce.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Nie rozumiesz prawda…?
Nie rozumiał.
Naprawdę nie był w stanie pojąć wiary tak wielkiej, by ktoś dobrowolnie godził się na cierpienie. Ból zadany niewidzialnym ostrzem, które równie dobrze może trzymać każdy, tylko nie Bóg.
Tyle, że wymordowany był jedynie dzieckiem z Desperacji, wychowanym z dala od pojęcia religii. A jeśli temat ten przewijał się gdzieś w rozmowach, zawsze sprowadzał się do jednego - "polegajmy na sobie, nie na Bogu. Boga już nie ma".
Patrzył w oczy Echo, potem posłusznie spoglądając na zachodzące Słońce. Istotnie było piękne... Ale reszta jej wypowiedzi, choć czarująca i wzruszająca, sprawiała, że wymordowany coraz mniej lubił tego Boga.
Potrafi stworzyć tak wspaniałe obrazy, ale wymaga w zamian krwi, cierpienia i bólu. To nie miłość. To sucha, zimna i pozbawiona uczucia wymiana. Daję wam Słońce, gwiazdy i planety, za które płacić mi będziecie po wsze czasy własną juchą, wylewaną na zdradliwe piaski Desperacji.
Kesila zawsze uczono, że miłość jest bezinteresowna. Jeśli kogoś kochasz, pragniesz, by był szczęśliwy bez względu na wszystko. A już nigdy nie skazujesz go na cierpienie.
Kto tak okrutnie cię okłamał, Prorokini...?
Podniósł się z jej kolan, pocałowany. Odszedł kawałek i chwilę patrzył na makowe pole. Szukał czegoś. A gdy znalazł, wszedł ostrożnie między rośliny i zerwał go - kwiat tak czerwony jak samo słońce. Cofnął się wolno i wrócił do Echo, kładąc jej mak na kolanach. Wyglądał niczym skąpany w świeżej krwi.
Uniósł po tym pysk i polizał ją po policzku, ocierając się potem o szyję i bok kobiety. Chociaż chciał zostać przy niej, zasnąć spokojnie przy kobiecie, wiedział, że to zdradliwe. Teraz nie ma w pobliżu zagrożenia. Nikt jednak nie może być pewny tego, co stanie się za parę minut, a co dopiero mówić o godzinach spędzonych na spaniu.
Powoli zbierał się odejść. Ukoić instynkt, który kazał mu nie spoufalać się z nikim, by nie przypłacić tego życiem.
Szurnął ogonem po jej rękach, wolno ruszając w stronę Desperacji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Echotale nie rozumiała jego myśli. Nie słyszała ich, nie wiedząc w jak głębokiej ciemności tkwi lis. Gdyby tylko wiedziała… Zapewne byłaby w stanie uświadomić go, że miłość to tylko ofiara. Najczystsza, ale wciąż ofiara. Dziękowała każdego dnia, za najmniejszy oddech, najsłabsze uderzenie serca swoich wiernych. Musiała… Chciała… Była ich opiekunką, siostrą, oblubienicą. Jedyną ochroną jaką mogli otrzymać na tej pozbawionej dobra ziemi.
Chciała, aby został, mimo to zapewne kierowany głębokimi instynktami postanowił inaczej. Odszedł.
- You must go where I cannot… 'Pangur Bán' 'Pangur Bán'. There is nothing in this life but mist, and we will only be alive for a short time… ‘Pangur Ban’, Pangur Ban’. There is nothing in this life but mist… *- Zanuciła cichutko starą kołysankę, obracając w dłoniach kwiat maku i obserwując jak odchodzi.
Podniosła się dopiero, kiedy ostatnie promienie zachodzącego słońca zniknęły za horyzontem, pozwalając jej dostrzec pierwsze lśniące gwiazdy.
Kwiat ostrożnie wplotła do swojego warkocza, stając się go nie uszkodzić.
Miłe spotkanie, jednak… Czas wrócić do rzeczywistości droga Echotale. Tej, w której jesteś podziwiana lecz niekochana.
Spójrz prawdzie w oczy, kto pokochałby takiego potwora jak ty?
Uśmiechnęła się słabo przez łzy, wyciągając dłoń w stronę tych nieznanych sobie gwiazd, spoglądając na nie przez palce.
- “Wielki znak ukazał się na niebie. Niewiasta obleczona w słońce, a księżyc u jej stóp. Na skroniach jej zaś korona z gwiazd dwunastu”.- Wyszeptała do siebie, przechylając nieznacznie głowę.
Zaraz potem usłyszała swoje imię i dostrzegła inkwizytora stojącego przy wejściu do Gór z pochodnią, najwyraźniej wysłanego przez Starszyznę z poleceniem, aby Prorokini wreszcie powróciła do domu. Przywołała do siebie baranka, po raz ostatni spoglądając w miejsce, w którym zniknął jej lisi towarzysz.
Westchnęła cichutko, kierując się do wnętrza świątyni, aby wysłuchać kolejnych monologu opiekunów o niebezpieczeństwach czyhających na nią na każdym kroku.

| koniec historii numer 1 |

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach