Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Pisanie 30.10.16 14:25  •  Dom Złotej Ręki (dom Viktora) - Page 2 Empty Re: Dom Złotej Ręki (dom Viktora)
Parsknął sucho pod nosem, chociaż nie zamierzał w żaden sposób kwestionować jego komentarza. Viktor rzeczywiście nie był zbyt kompetentny, by oceniać to, do czego Leslie był zdolny, a do czego nie. Anioł musiał być też bardzo naiwny, zakładając, że jeśli komuś pomógł, nic z jego ręki mu nie grozi. Zero otwarcie przyznał, że pochodzi z Desperacji, a tam wdzięczność była luksusem, którego osobiście nie posiadał. Nie miałby najmniejszego problemu ze zrobieniem mężczyźnie krzywdy, gdyby ten posunął się za daleko.
Myślę, że wszelki niezbędny kontakt mamy już za sobą. Jeśli będzie trzeba zmienić opatrunek na twarzy, w zupełności wystarczy podanie mi potrzebnych rzeczy ― zaznaczył, mając pełną świadomość tego, że jako osoba znająca się na pierwszej pomocy, będzie w stanie w takim stopniu zająć się samym sobą. Od tego momentu między nimi stanął gruby mur i nic nie wskazywało na to, by Vessare zamierzał zrezygnować z tego warunku umowy. Nie chciał dotyku, podchodzenia na odległość mniejszą niż jeden metr, a w gruncie rzeczy nie chciał już niczego więcej. Może powinien poinformować go, żeby jednak przestał go dokarmiać, jeśli na koniec miałby poczuć się rozczarowany tym, że cała ta dobroć nie została doceniona? Jasnowłosy nie zamierzał traktować go ulgowo.
„Dlaczego uważasz, że zostanie tu nie jest lepszym pomysłem?”
Bo od samego początku chodziło o szybkie załatwienie sprawy, frajerze.
Nie możesz się denerwować.
Wciągnął więcej powietrza przez nos, jakby przynajmniej ten jeden raz zamierzał posłuchać głosu rozsądku. Jednocześnie posłał skrzydlatemu dość oczywiste spojrzenie, jakby nie sądził, że tłumaczenie tego było jakkolwiek konieczne. Siedzenie tu było złym pomysłem, bo nie chciał tu siedzieć. Było równie bezsensowne, co wciskanie dziecku owsianki, gdy wiedziało się, że jej nie lubi. Nawet jeśli była dla niego zdrowa, istniało wiele innych dań, które mogłyby mu zasmakować i których nie miałoby ochoty wypieprzyć z miski na sam widok. Blondyn się tu dusił. Nie chciał towarzystwa medyka i na dobrą sprawę chciał zostać sam, choćby miał wykrwawić się po drodze, chociaż teraz już mu to nie groziło. Wolał spać pod gołym niebem niż w ciepłym domu kogoś, kto nie miał z nim żadnego związku.
Nie odpowiadał mu.
Przez chwilę wątpliwym było nawet to, czy w ogóle go słuchał. Przytknąwszy palce do skroni, opuścił nieznacznie głowę, pozwalając, by jasne kosmyki rzuciły cień na jego twarz. Wyglądał jakby poczuł się jeszcze gorzej albo po prostu próbował zebrać myśli do kupy. Starał się oddychać płytko i spokojnie, powstrzymując wewnętrzne wrzenie wściekłości, która stopniowo zaczynała emanować z jego ciała. Nie była widoczna, ale uczucie ciężkości całkiem szybko ogarnęło siedzącego naprzeciwko Blue, sprawiając, że sam mógł poczuć się, jakby właśnie oddychał skażonym tlenem. Nie czuł jednak żadnego zapachu, jedynie przejmujące uczucie, które nijak pasowało do stanu sprzed chwili.
Nie. Sam go poszukam ― odezwał się wreszcie, powoli unosząc głowę. ― W sensie, kiedy już mnie stąd wypuścisz ― dodał zaraz, jakby wcześniejsze argumenty zdołały do niego dotrzeć. Wsunął palec za kołnierz podkoszulka i powachlował nim lekko, jakby chciał pozbyć się uczucia duszności. ― Możesz otworzyć okno? Źle się czuję.

MOCE:
Mimowolna kontrola emocji: 1/3. Możesz wybrać sobie, czy Viktor będzie odczuwał strach, złość czy smutek. Działanie masz opisane w podpisie.
                                         
Zero
Anioł Stróż
Zero
Anioł Stróż
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.11.16 22:57  •  Dom Złotej Ręki (dom Viktora) - Page 2 Empty Re: Dom Złotej Ręki (dom Viktora)
Chyba nie zostało nic innego niż zaakceptować fakt, że nie ma szans na nawet najmniejsze pozytywne nastawienie Zero do niego. Trudno się mówi. W końcu nie na tym zależało Viktorowi. Nie ukrywa, że wolałby aby ktoś miał z nim raczej miłe wspomnienia. No ale nie z każdy ma ochotę zapamiętywać pierwszą lepszą osobę. W jakimś stopniu anioł to rozumiał i nie zamierzał na siłę przekonywać do siebie gościa. Przynajmniej wie czego chce.
-Niech będzie.-odpowiedział biorąc łyk herbaty-Jeśli poczujesz... nie ważne.-urwał uznając, że dodatkowe uwagi nie mają już większego zastosowania.
Jeśli Zero poczuje się w znaczącym stopniu to go poinformuje. Przynajmniej takie stanowisko wolał przyjąć Viktor. Nie zajmuje się też jakimś młodym dzieckiem czy starszą osobą, aby tłumaczyć nawet tak proste rzeczy. Powodem też częściowo było to że Blue nie chciał już więcej narzucać się ze swoimi prośbami i uwagami. Tak będzie lepiej.
Odpowiedzi na powód niechęci nie uzyskał. Najwidoczniej chodziło o fakt, że Zero nie chce tu dłużej siedzieć. Najwidoczniej ma lepsze rzeczy do roboty. Jakoś nie dziwi to Viktora. Sam ma trochę rzeczy do zrobienia.
Jego propozycja pomocy została odrzucona, ale przynajmniej dostał informację, że blondyn nie będzie próbował opuszczać domu dopóki Blue nie stwierdzi, że wystarczająco wyzdrowiał.
Po chwili nagle w Viktorze zaczął wzbierać gniew. Nie do końca wiedział za jaką sprawą. Jednak powoli zaczęły denerwować go niektóre rzeczy dookoła niego. Zaczęło się nagle być za jasno, a fakt że jeszcze nie zrobił żadnych leków zaczął nagle strasznie go irytować.
-Ok.-odpowiedział z lekkim poddenerwowaniem w głosie po czym podszedł do okna i je uchylił-Jak chcesz to się zdrzemnij czy coś. Będę w pokoju obok.-rzucił po czym wyszedł i skierował się do swojego pokoju roboczego.
Wchodząc do pracowni lekko trzasnął drzwiami. Oparł się o stół operacyjny i wziął głębszy oddech. "Co jest do cholery? Co mnie tak zdenerwowało?" zaczął się zastanawiać w międzyczasie wyciągając moździerz i kilka ziół, które zebrał zanim znalazł Zero. Położył je na stole i zabrał się za ich obróbkę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.11.16 1:46  •  Dom Złotej Ręki (dom Viktora) - Page 2 Empty Re: Dom Złotej Ręki (dom Viktora)
Był w stanie wyczuć nagłą zmianę w zachowaniu anioła, jak i jednocześnie być świadomym tego, że to on miał na nią wpływ. Niekoniecznie chciał się uciekać do radykalnych rozwiązań, ale w tym stanie nie panował nad tą niewyjaśnioną siłą, która wpływała na osoby w jego otoczeniu. Ostatnim, czego aktualnie potrzebował, byłby atak ze strony poddenerwowanego skrzydlatego – komu jak komu, ale Leslie'mu wystarczyło wrażeń z aniołami na całe życie. Miał nadzieję, że po tym opuszczeniu Edenu nie będzie musiał wracać tu przez dłuższy czas, a jeśli już, to tylko po to, żeby uzupełnić potrzebne zapasy.
Zagęszczona atmosfera miała jednak swoje plusy – Cillian doczekał się spokoju i ciszy, nawet jeśli nie w sposób, w jaki chciał je uzyskać. Powiódł wzrokiem za mężczyzną, który postanowił spełnić jego prośbę. Zero z kolei miał chwilę czasu na pozbieranie myśli, uspokojenie oddechu i wyciszenie się na chwilę, mimo nieprzyjemnego dudnienia w skroniach. Obserwował uważnie proces otwierania okna, oceniał szerokość przerwy między ramą okna, a jego uchylonym skrzydłem.
Miał niewiele czasu.
Mięśnie blondyna spięły się w gotowości, bólem dając mu do zrozumienia, że nie był to najlepszy pomysł, ale na pewno jedyny, na jaki był w stanie teraz wpaść. Teraz wszystko było tylko kwestią sekund, gdy nagle...
„Będę w pokoju obok.”
Wyciągnął rękę po kubek z herbatą, by podnieść go ze stołu, jakby nigdy nic.
Jasne ― rzucił, nawet nie próbując udawać, że chęć zostawienia go tu samego jakkolwiek go uraziła. Oboje dobrze wiedzieli, że samotność była jasnowłosemu na rękę. Wolał siedzieć w ciszy niż kontynuować niezręczną rozmowę z ciemnowłosym. Upiwszy łyk chłodniejszej już herbaty, odstawił naczynie na stolik i z ulgą przywarł plecami do oparcia, wypuszczając powietrze ustami.
Nagle wszystko wydało się dużo prostsze.
Nie licząc senności i ogólnego wyczerpania, jakie odczuwał. Będąc już sam, potarł palcami oczy i poruszył nogą w zniecierpliwieniu. Coś w jego wnętrzu już rwało się do ucieczki, ale ciało protestowało. Cisza, która zapanowała w salonie mogła uśpić czujność pracującego Viktora i dać mu do zrozumienia, że jego gość zasnął, a przynajmniej pozostał na swoim miejscu i zgodnie z umową nie zamierzał się z niego ruszać.
Może jednak tu poczekasz? Tylko jeden dzień.
Nie chcę.
Zdarzało się, że był uparty, jak małe dziecko, nie potrafił przełknąć własnej dumy, która pchała go do głupot i która właśnie popchnęła go do kolejnej. Miał jednak kilka minut, żeby zebrać się w sobie – po tym czasie w miejscu, w którym jeszcze przed momentem siedział blondyn, teraz można było dostrzec niewielkich rozmiarów ptaka o kremowych piórach. Każdy ruch bolał, ale mimo tego z niegłośnym trzepotem skrzydeł zwierzę wzbiło się w powietrze i pofrunęło ku uchylonemu oknu, wydostając się na zewnątrz.
Nie wiedział, jak długo wytrzyma w tej skurczonej formie.
Nie wiedział, czy później da radę ustać na nogach.
Jego plan był prosty – oddalić się od domu anioła na tyle daleko, na ile było to możliwe, a potem...
Jakoś to będzie.

___z/t.

MOCE:
Przemiana w zwierzę (wróbel): 1/2. Użycie mocy skrócone ze względu na kiepski stan Zero.
                                         
Zero
Anioł Stróż
Zero
Anioł Stróż
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.11.16 20:36  •  Dom Złotej Ręki (dom Viktora) - Page 2 Empty Re: Dom Złotej Ręki (dom Viktora)
Viktor wciąż lekko poddenerwowany pracował dość chaotycznie w pracowni. Tu coś zaczął mieszać, a nagle stwierdził, że lepiej wyciągnąć ekstrakt z jakiejś rośliny, po czym zaczął ugniatać jeszcze co innego w moździerzu. Jeszcze nie zdarzyło mu się coś takiego. Jednak z czasem zaczął się uspakajać, a jego działania stawały się coraz bardziej uporządkowane. "Czy to jakaś moc Zero?" przeleciało mu przez myśl z niewiadomego powodu. Była to jak na razie jedyne wytłumaczenie na jego nagły gniew.
Po dłuższym czasie zrobił sobie krótką przerwę, aby zrobić sobie kawę. Nerwy całkowicie go już puściły. Wyszedł z pracowni i skierował się do kuchni. Nastawił czajnik do połowy pełen i spojrzał przez okno. Pomyślał, że dobrym pomysłem mogłoby być sprawdzenie co robi Zero. W końcu coś mówił, że źle się poczuł. Skierował swoje kroki w stronę salonu zostawiając czajnik z już lekko buzującą wodą. Kiedy wszedł to salonu i spojrzał na kanapę, na której siedział blondyn ujrzał jedynie pustkę. Zaczął się rozglądać po pokoju w poszukiwaniu za pacjentem. Jednak na nic się to nie zdało. Nie było go. "Najwidoczniej nie udało mi się do niego dotrzeć." stwierdził wzdychając. Powolnym krokiem wrócił do kuchni, aby zaparzyć kawę. "Miejmy nadzieję, że nic Ci nie będzie." pomyślał wlewając wodę do kubka. Kiedy kawa była już gotowa wrócił do swojej pracowni i kontynuował przygotowywanie lekarstw.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach