Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Pisanie 10.01.16 23:52  •  Lasse Jaslis. Empty Lasse Jaslis.
Godność: Lasse Jaslis
Pseudonim: Lessie lub Laser
Płeć: mężczyzna
Wiek: 27 lat
Zawód: kolekcjoner (zbieracz) złomu
Miejsce zamieszkania: własny karton na terenie Desperacji

Organizacja: - - -
Stanowisko: - - -
Rasa: Wymordowany
Ranga: Opętany


Moce:
~ Biokineza - przezwisko Lessi nie wzięło się znikąd. Otóż ten jegomość posiada zdolność całkowitej przemiany w Owczarka Australijskiego Blue Merle i jest z tego bardzo dumny. Niestety przemiany w puchate zwierzątko sięgające niewiele ponad kolano przeciętnego mężczyzny często zachodzą niespodziewanie pod wpływem silnych emocji takich jak gniew, radość czy strach. Choć staż wymordowanego Lasse ma dość krótki, całkiem dobrze udało mu się opanować tzw. "ludzkie myślenie" w psiej formie.
~ Skowyt (audiokineza - struny głosowe) - ponoć psy szczekają... No cóż, ten przypadek niewiele się różni od pozostałych. Oczywiście pomijając fakt, że od czasu do czasu jego głos wchodzi na tak wysoki level, że pęka szkło. Śpiewaczki operowej z niego nie będzie, jednak umiejętność jest dość przydatna. Wystarczy jeden taki skowyt by na kilka chwil ogłuszyć narzucającą się osobę. Niestety ma to również swój efekt uboczny... Po takim wysiłku Lasse przez kolejną dobę jest w stanie tylko szeptać. Każda próba głośniejszego przemówienia sprawia mu ogromny ból.

Umiejętności:
~ Lasse jak na człowieka, a i nawet jak na Wymordowanego, bardzo szybko biega. Co prawda nie jest to jakaś specjalna magiczna umiejętność czy coś w ten deseń, no ale trzeba mu przyznać, że dogonić go wcale nie jest tak łatwo. A to się przydaje gdy nastaje czas ucieczki ze skradzionym  żarełkiem.
~ Zna (mniej więcej na poziomie A1) "psią mowę". W niskim stopniu jest w stanie porozumiewać się z innymi psowatymi posiadaczami ogonów.
~ Ma wyjątkowo mocną głowę. NAPRAWDĘ ciężko go upić. Lata treningu. Wódka czy denaturat... Jemu wszystko jedno byle by miało zacny procent. Towarzyszą temu lekkie skłonności do alkoholizmu, ale bynajmniej silnie uzależniony nie jest. Jednak kufel piwa czy solidny łyk wódki raz na trzy dni bardzo poprawia mu humor.
~ W podstawowym stopniu opanował samoobronę i walkę na pięści. Wymogi życia na ulicy.

Słabości:
~ Ciągle śmierdzi od niego mokrym psem. To prawdopodobnie przez długie i gęste futro, które porasta jego plecy i wywołuje obfite pocenie. O ile często trudno go zauważyć za pomocą wzroku, to każdy (nawet ten najsłabszy) nos da rade wyczuć jego specyficzny psi aromat.
~ Absolutny brak orientacji w terenie. Nikt nie potrafi gubić się tak jak Lasse. Dlatego też w psiej formie, często stosuje on "znakowanie terenu" co przez wiele osób uznawane jest za grubiańskie i niesmaczne.
~ "Jeśli taniec to mowa ciała, to moje ciało mówi nie."
Tańczyć to Lasse na pewno nie potrafi, a i ze śpiewaniem u niego nie najlepiej. Jego śpiew można porównać z lamentem psa zarzynanego piłą łańcuchową. Pojęcia rytmu i melodyczności nie są mu znane.
~ Psie geny mocno wpłynęły na postrzeganie barw przez omawianego osobnika. Nie jest on w pełni daltonistą, ani też nie widzi monochromatycznie, ale postrzegana przez niego gama barwna jest znacznie węższa niż u przeciętnego człowieka. klik!
~ Posiada silną alergię na dym tytoniowy. Wystarczy, że ktoś wyciągnie przy nim fajkę (czy też szluga) w zamkniętym pomieszczeniu, a już cała morda mu puchnie i zaczyna mieć problemy z oddychaniem. Jest to wyjątkowo upierdliwa rzecz, która dyskryminuje go jako stałego bywalca w barach (bo w Desperacji raczej nikt nie dba o miejsca dla niepalących).
~ Cierpi na nietolerancję czekolady. Jest to zasługa psiego DNA. Owe ciemne i słodkie w smaku paliwo dla cukroholików działa na niego jak trucizna powodując silne biegunki, wymioty i ogólne osłabienie organizmu.
~ Ze względu na brak odruchu wymiotnego, raz połknięta przez niego rzecz już tą samą drogą nie wróci. Ma to zarówno swoje wady, jak i zalety.


Wygląd zewnętrzny: Wygląd Lassego jest dość trudny do opisania. Dlatego też stwierdziłam, że prawdopodobnie łatwiej będzie go po prostu narysować. Oto moje wypociny (mam nadzieje, że nikogo one nie zgorszą) - klik!
Mimo wszystko zawrę tu kilka słów wyjaśnienia. Po pierwsze Lassemu wcale nie brakuje prawej dłoni - po prostu nie mogłam znaleźć dla niej dobrego ułożenia, więc ją pominęłam. Jak zapewne już zauważyliście, wirus X dość mocno wpłynął na wygląd zewnętrzny Lassego. Z jego naturalnego koloru oczu (ciemnego brązu) pozostał jedynie mały fragment w lewym oku, natomiast (praktycznie od urodzenia) kasztanowe włosy, upodobniły się fakturą i kolorem do sierści jego biokinetycznej formy. Łatwo można też zauważyć, że znaczna część jego ciała (plecy, podbrzusze, nogi i ręce) również porośnięte są gęstym futrem o schemacie kolorystycznym Blue Merle. Co ciekawe, w dotyku jest ono podobne do czegoś pomiędzy szczotką ryżową, a wyczesanymi włosami lalki Barbie. Kolejną widoczną mutacją są paznokcie u dłoni - zarówno kształtem, jak i twardością, i kolorem przypominają psie pazury. Z rzeczy które warto wspomnieć na temat jego wyglądu, pozostały już chyba tylko jego znaki charakterystyczne niezwiązane z chorobą, czyli tatuaż w kształcie łapy umiejscowiony tuż nad lewym sutkiem (bo teoretycznie tam jest serce) oraz kolczyk w lewej brwi.
Natomiast jeśli chodzi o ubiór to istotne będzie tu iż Lasse nie przykłada do niego zbytniej wagi, dlatego też często lata odziany w jakieś stare szmaty znalezione tu i tam. Ze względu na swe zdolności biokinetyczne, preferuje ubrania luźne - po prostu łatwiej jest się z nich potem wyplątać.

Charakter: Czyli tutaj powinnam opisać tzw. "wygląd wewnętrzny" omawianej postaci, tak? No dobrze... Zacznijmy od tego, że Lasse z natury jest osobą miłą i przyjacielską. W dodatku psie geny, które przyswoił przy pomocy wirusa X, rozwinęły w nim naiwność, łatwowierność, ufność w stosunku do ludzi i chęć do pomocy każdemu potrzebującemu. Zwykle nie chowa urazy i raczej trudno go obrazić, gdyż do słów zbytniej wagi nie przykłada. Z reguły zbytnio gadatliwy to on nie jest, ale oczywiście zdarzają mu się dni, w których zatamowanie potoku słów płynących z jego mordy jest wręcz niemożliwe. Nie jest to także typ chojraka - raczej woli się nie narzucać, a w razie niebezpieczeństwa preferuje branie nóg za pas i uciekanie gdzie pieprz rośnie. Jeśli chodzi o wartości intelektualne, to inteligentnym raczej nazwać go nie można. Logiczne myślenie od czasu do czasu szwankuje. Zastępuje je skrajny debilizm. Wbrew wszelkim pozorom Lasse jest osobą dość nieśmiałą i raczej nie podbija do nieznajomych z gadką "Cześć! Zaprzyjaźnimy się?". Nie ma on jednak żadnych oporów jeśli chodzi o bieganie nago. Ma gęste futro, więc rzadko kiedy jest mu zimno, a przez często niekontrolowane biokinezy, przyzwyczaił się do nagości i uznał ją za coś naturalnego. Mimo iż uwielbia słodkie lenistwo i popołudniowe drzemki, ma dość energiczną osobowość. Wysiłek fizyczny sprawia mu dużą przyjemność. Zdarzają mu się marudne dni, jednak nawet w ciężkich chwilach znany jest ze swojego nieodłącznego uśmiechy na pyszczku.


Historia: A więc zapraszam do przeczytania epopei virusowej.
  Lasse urodził się w M3. Jego rodzina należała do tych średnio zamożnych. Przez pierwsze 16 lat swojego życia mieszkał w małym domku położonym w zachodniej części miasta z całą swoją rodziną – matką, ojcem, starszą siostrą Lisą, bratem bliźniakiem Bosse i młodszym bratem o dźwięcznym imieniu Olle. Jego rodzice mieli mały sklepik z różnego rodzaju przyprawami i herbatami, które własnoręcznie suszyli i ucierali.  W domu zawsze czekał na dzieci ciepły obiad i radosne poszczekiwania psa. Żyło im się dobrze i szczęśliwie, z dala od problemów dotyczący władzy i tym podobnych rzeczy. Zawsze stosowali się do panujących zasad i pilnowali swoich przepustek. Ale tak jak już wspomniałam, Lasse mieszkał w tym małym raju tylko przez 16 lat. Dlaczego? No cóż... Pewnego dnia, Bosse namówił go na wyprawę w okolice Ścieków. Chodziło jedynie o głupi zakład. Lasse zawsze był  tchórzem, jednak nienawidził się do tego przyznawać przed bratem. Natomiast Bosse wręcz uwielbiał go podpuszczać i potem śmiać się gdy Lasse z piskiem wybiegał z jaskini zamieszkanej przez myszy lub topił się w wodzie sięgającej kolan. Okolice Ścieków nigdy nie wydawały się Lassemu przyjaznym miejscem i nie miał najmniejszej ochoty się tam zapuszczać, no ale przecież nie mógł wyjść na idiotę na oczach brata. W ten właśnie sposób trafili do prawdopodobnie najmniej przyjaznej okolicy jaka istnieje w M3. Jak się okazało, zaiste nie było tam nic strasznego. Trochę brudu, od dawna zamknięta brama... Już mieli wracać (ku uczesze Lasse i rozczarowaniu Bosse), gdy nie wiadomo skąd pojawiło się przed nimi młode dziewczę. Krucha istotka miejscami porośnięta burym pierzem zaczęła błagalnym tonem namawiać Bosse by oddał jej swoją przepustkę. Bliźniacy wiedzieli czym grozi pojawienie się w miejscu publicznym bez przepustki, więc tylko grzecznie jej odmówili i minęli ją bez słowa pożegnania.  Za nimi rozległ się szloch. Dziewczyna wręcz krztusiła się własnymi łzami i Lasse po prostu nie mógł jej tak zostawić. Nie tego uczyli go w domu. Podszedł do nie, lecz gdy tylko wyciągnął rękę, zerwała mu przepustkę z nadgarstka i rzuciła się do ucieczki. Bosse od razu rzucił się za nią w pogoń, jednak chwilę potem stanął oniemiały obok Lassego. Dziewczyna przemieniła się w srokę i teraz już nie sposób było ją dogonić. Wzbiła się w powietrze i zniknęła za rogiem najbliższego budynku razem z przepustką. Dojście do siebie zajęło chłopcom dłuższą chwilę – nie mogli uwierzyć w to co się właśnie wydarzyło. A potem nastała panika. „Co teraz?! Przecież bez przepustki nie rady rady nawet wsiąść do metra!”. Rozważali zgłoszenie się jakiegoś stróża porządku w celu zgłoszenia kradzieży, jednak stwierdzili, że mało prawdopodobne jest iż ktoś im uwierzy w to co się stało. Jakimś cudem udało im się przemknąć do domu tak aby Lasse nie został zaaresztowany. Taki się akurat złożyło, że w domu nikogo nie było. Jako, że to jeszcze małe szczyle były, po godzinie debat i wielu wylanych łzach stwierdzili, że najlepszym sposobem na rozwiązanie tego problemu będzie ucieczka z M3. W grę wchodziły teksty, że „nie chcą sprawić kłopotu rodzinie” i że „tak po prostu będzie lepiej”. Tytułu mistrzów logistyki to oni raczej nie dostaną. W każdym razie Bosse napisał „list pożegnalny”, spakowali prowiant i kilka rzeczy, które ich zdaniem mogłyby im się przydać i ruszyli w drogę. Wam może wydawać się to śmieszne, lecz dla nich była to najbardziej tragiczna decyzja w ich życiu – odczuwali głęboką beznadzieję swojej egzystencji, jednak perspektywa zwiedzenia Desperacji wydawała im się kusząca. Zaraz po wydostaniu się z M3 Bosse zniszczył swoją przepustkę na znak, jak im się wydawało, nowego etapu w życiu.
  Droga do Desperacji była pełna przygód. Przez pierwszy tydzień bliźniakom bardzo podobała się nowa sytuacja, lecz po tygodniu nastała deszczowa pora, a im skończyły się już resztki prowiantu i trzeba było sobie zacząć jakoś radzić. Wtedy już nie było im tak kolorowo. Ich życiowa przygoda stała się wrzodem na tyłku, który wciąż była rozdrapywany przez szew w spodniach. W końcu udało im się zagrzać mały przytulny stos kartonów i desek, za żarciem zaczęli grzebać po śmietnikach, bo polowanie raczej słabo im wychodziło. Przetrwali w ten sposób dwa lata. Mogli liczyć tylko na siebie, a ich więź bardzo się zacieśniła. I wtedy Bosse zachorował. Dopadła go jakaś dziwna choroba - był bardzo osłabiony i już po kilku dniach w ogóle nie mógł podnieść się z legowiska. Lasse robił co mógł by pomóc bratu, jednak wszystko okazywało się być bezskuteczne. Któregoś dnia gdy Lasse szukał w śmietniku czegoś co dałoby się zjeść, zauważył tłustą kurę przechadzającą się po ulicy. Gdy już pokonał paraliżujące go zaskoczenie, doszedł do wniosku, że ją złapie i ugotuje Bossemu rosół z prawdziwej kury. Już żadne inne lekarstwo nie przychodziło mu na myśl. I nawet udało mu się ją schwytać tyle że, jak się okazało, już ktoś inny sobie tą kurę upatrzył i chwilę po tym jak Lasse z pełnym triumfu uśmiechem skręcił jej kark, rozległ się za nim gardłowy warkot. Gdy się odwrócił, ujrzał tylko błysk niebieskich ślepi i poczuł jak silna psia szczęka zaciska się na jego nadgarstku przy okazji miażdżąc mu kość. Jak można się domyślić, puścił upolowaną kurę i chwycił się za zranioną rękę. Pies zbyt długo nie czekał - pochwycił padlinę i zwiał. Lasse dostrzegł jeszcze tylko jak spod jego szaro-czarnego futra wyłania się fragment ludzkiej nogi, by po chwili zniknąć za rogiem uliczki. I tyle go widzieli. Wkurzony Lasse wrócił do "domu". Jednak humor znacznie mu się poprawił gdy odkrył, że Bossemu znacznie się poprawiło. Nie tylko zeszła mu gorączka, ale był też już w stanie siedzieć i mówić. Tego wieczoru, gdy tylko Lasse doprowadził swoją rękę do jako takiego porządku, razem śmiali się i dowcipkowali. Nie wiedzieli jeszcze czym skończy się ugryzienie, tak skrzętnie ukryte pod bandażami. Tak. Zgadliście. Owy pies był Wymordowanym, a wirus X, który przedostał się do krwiobiegu Lassego, bynajmniej nie próżnował. Bosse całkowicie wyzdrowiał, ale Lassemu się pogarszało z każdym dniem. Zaczęło się od niewinnego kaszlu, potem pojawiły się migreny, bóle brzucha i wymioty. Po dwóch tygodniach od ugryzienia Lasse ledwo trzymał się na nogach. W trzecim tygodniu zaczął mieć problemy z oddychaniem, a w czwartym pojawiły się odleżyny spowodowane brakiem ruchu. W końcu 32 dnia od zakażenia, serce Lassego stanęło. Bosse nie był tego świadkiem. Szukał jedzenia i nie mógł słyszeć cichego nawoływania młodszego brata.
  Lasse obudził się pod wieczór. Nie wiedział co się stało, ale wszystkie dolegliwości, które doskwierały mu przez ostatnie tygodnie zniknęły w magiczny sposób. Oczywiście był słaby i obolały, jednak ni jak miało się to do tego czego jeszcze rankiem doświadczał. Pierwsze co ujrzał to ogromne zdziwienie w oczach brata, które już po chwili zostało zastąpione przez bezgraniczną radość. Bosse rzucił mu się na szyję i szeptał coś przez łzy, ale Lasse nic z tego bełkotu nie zrozumiał. Nie było mu to potrzebne. Też się cieszył, że widzi brata i miał nadzieję, ze teraz już wszystko będzie dobrze. Niestety już kilka dni później lost znów zaczął ciskać im kłody pod nogi. Jak to na braci przystało, Lasse i Bosse pożarli się o jakąś głupotę. Lasse nieźle się wkurzył. Złość, która go wypełniała, uruchomiła mechanizm biokinetyczny i już po chwili zamiast osiemnastoletniego młodzieńca, na ulicy stał rozwydrzony i zaniedbany owczarek australijski blue merle. Gdy zorientował się co się właśnie wydarzyło, złość została momentalnie zastąpiona przez strach. Rzucił się do ucieczki i biegł przed siebie nie patrząc gdzie biegnie. I to był błąd. Gdy emocje opadły, zorientował się, że nie ma pojęcia gdzie jest. Przez kolejne dwa dni krążył w psiej formie po Desperacji, starając się trafić na jakieś bardziej znajome tereny. Trzeciego dnia znów wszystko zaczęło się układać.W końcu udało mu się trafić do "domu", a gdy rzucił się na legowisko, w końcu udało mu się powrócić do ludzkiej formy. Miał gdzieś, że jest goły. Był głodny i zmęczony i praktycznie od razu zapadł w głęboki sen. Obudził go krzyk Bosse. Lasse nie zdawał sobie sprawy, że jego powrót do humanoidalnej formy nie przebiegł tak sprawnie jak mu się wydawało i Bosse potrzebował chwili by rozpoznać brata ukrytego pod kolorowym futrem. Oczywiście nie obyło się bez awantury, jednak trzeba było żyć dalej i Lasse nie krył ulgi, że znów trafił pod opiekę brata. Niestety huśtawki emocjonalne zdarzały się Lassemu coraz częściej i często zmuszały go do przemiany w psa. Mimo iż cały czas pozostawał świadomy tego co robi, nie był w stanie zapanować nad biokinezą. Raz o mały włos nie rzucił się Bossemu do gardła. Wtedy właśnie uznał, że jego towarzystwo jest dla brata zagrożeniem i mimo zapewnień Bossego, że "nic się nie stało" i "poradzimy sobie", uciekł. Nie było to trudne. Był teraz znacznie szybszy od brata. Wiedział, że Bosse go szuka. Widywał go od czasu do czasu, słyszał jak pyta czy ktoś nie widział łaciatego psa, bolał go smutek w jego oczach, lecz nigdy nie odważył się mu pokazać. Pilnował go na odległość. Minęło pół roku i Bosse zniknął. Odszedł. Lasse nie miał mu tego za złe. Już nie widywał go na uliczkach, a ich miejsce sypialne się zwolniło. Gdy Lasse upewnił się, że Bosse nie zamierza już wracać, zainstalował się tam ponownie.
  Siedem lat minęło Lassemu jak z bicza trzasnął. Żył swoim normalnym życiem. Zbierał i sprzedawał złom, a za jedzeniem grzebał po śmietnikach. Nie powodziło mu się źle i nawet udało mu się znaleźć kilku przyjaciół z podobną przypadłością spowodowaną wirusem X. Po pewnym czasie nauczył się mniej więcej kontrolować swoją zdolność biokinetyczną, chociaż nawet teraz od czasu do czasu wciąż płata mu figle. Odkrył też, że jeśli w swojej psiej formie szczeknie w odpowiedni sposób, to za pomocą samego głosu jest w stanie rozbijać szkło. Jedyny problem z tą umiejętnością to to, że wywołuje ona koszmarny ból gardła. Ale wracając do historii... Pewnego dnia Lasse spokojnie grzebał sobie w śmietniku szukając jakiegoś smakowitego kąska, gdy poczuł, że ktoś chwyta go za ramie. Zdążył się jedynie odwrócić, a tu lewy sierpowy trafił go prosto w szczękę, a potem zwaliło się na niego 88 kilo czystej miłości. Lasse już wiedział kto to. Jego zapach zmienił się, a z wyglądu już w niczym nie przypominał starego Bosse, jednak w objęciach brata Lasse znów poczuł się bezpieczny i szczęśliwy. Wypluł wybitą przez Bossego czwórkę. Wiedział, że będzie miał problemy z przeżuwaniem przez kolejny miesiąc, ale jakoś go to zbytnio nie martwiło.

Dodatkowe:
~ ma starszego o 37 minut brata bliźniaka o imieniu Bosse - klik!
~ jego wzrost to 178 cm, a waga to 67 kg
~ posiada zaiste stalowy żołądek. Jest w stanie zjeść praktycznie wszystko i naprawdę niewiele rzeczy uważa za obrzydliwe w smaku. Niektórzy twierdzą, że ma zupełnie wypaczone kubki smakowe, ale to nie jest prawda. On po prostu lubi eksperymentować z kompozycjami smakowymi i trzeba przyznać, że na prawdę uwielbia soloną herbatę z dodatkiem kminku i majeranku. W testowaniu wymyślnych dań prawdopodobnie pomaga mu brak odruchu wymiotnego.


Ostatnio zmieniony przez Lasse dnia 15.01.16 12:38, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.01.16 11:52  •  Lasse Jaslis. Empty Re: Lasse Jaslis.
Błędy/literówki.
- Wymordowanym przysługują 3, a ty masz 5 umiejętności. Albo inaczej - wygląda, jakbyś miała 5 umiejętności, bo pierwsza wciąż podchodzi pod bonusy, jakie przysługują postaci ze względu na rasę (dlatego może zostać). Z jednej musisz jednak zrezygnować, choć - jak na moje - stalowy żołądek możesz zwyczajnie przenieść do ciekawostek.

W niskim stopniu jest porozumiewać się z innymi psowatymi posiadaczami ogonów.
Khm.

(...) kształtem, jaki i twardością i kolorem (...)
Poza tym zabrakło ci przecinka przed "i kolorem".

Gdy już pokonał pokonał paraliżujące go zaskoczenie (...)
Popraw popraw.

Lasse dostrzegł jeszcze tylko jak z pod (...)
Spod.

(...) szaro czarnego futra (...)
Szaro-czarnego. W tym przypadku łączysz kolory myślnikiem.

Niestety już kilka dni później lost znów (...)
Los.

Akcept.
Zostawię ci otwartą kartę postaci, abyś mogła poprawić literówki i resztę błędów. Masz też spory problem z przecinkami. Albo raczej z ich brakiem. Ale ponoć pewien pisarz przed wojną wysłał do redakcji swój rękopis i na końcu dodał 75 przecinków z dopiskiem dla redaktora: „Niech pan wstawi, gdzie trzeba”, więc każdy sobie radzi, jak może. Zdania jednak układasz ładnie, czyta się płynnie mimo interpunkcji. Za historię masz uścisk prezesa. Szczególnie motyw z lewym sierpowym i zwaleniem się na Lassego 88 kilo czystej miłości. Genialnie opisałaś (opisaliście?) więź pomiędzy braćmi. No i charakter zdobywa wszystko.
Napisz do mnie, jak poprawisz - dam ci wtedy rangę i kolor. Oficjalnie akcept już masz, bo karta sama w sobie błędów dotyczących postaci nie posiadała.

PS Widzę, że mamy nową artystkę. >D Pochwal się potem artami.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach