Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Według scenariusza powinnaś go zaprosić do domu.
Spojrzała wilkiem na żołnierza, a człowiek pizza najwyraźniej jej zawtórował. Albo na odwrót. Oparła się wygodniej o framugę, przeżuwając gorzkie słowa. Jeśli zacznie mu pyskować to pewnie niedługo przeleje czarę cierpliwości tego osobnika i już jej nie skręci Tego Tak Bardzo Potrzebnego Grilla w Zimie.
- On nie wpakuje stopy pod drzwi - pewność z jaką to powiedziała nawet nie wymagała spojrzenia na dostawcę. Mimowolnie skinął głową, lekko się wycofując, jakby już teraz mógł utrudnić zamknięcie sobie drzwi przed nosem. Taki grzeczny chłopiec. Taki potężny urok osobisty. Pewnie gdyby była w pełni ubrana chłopaczek też nie mógłby oderwać od niej wzroku. Ale dobrze, niech Adi nadal twierdzi, że jedynym winowajcą jest tutaj ręcznik i brak uczucia wstydu ze strony Taihen.
Z resztą co ją to obchodziło? Właśnie dzierżyła w dłoni największy przysmak świata, którego jedynym zadaniem było pójść w dziewczęce piersi prorokini. Promieniała ze szczęścia. Jedzenie. Zaraz będzie jeść.
- Oj, Adi, jesteś uroczy gdy się tak o mnie troszczysz. - Posłała mu szeroki uśmiech, odkładając pudełko zaraz obok talerza z ciasteczkami. Uniosła pokrywę delektując się zapachem topionego sera, pepperoni i papryczek jalapeño. Kilka kropli tabasco na każdym kawałku dopełniał dzieła, którego nie mogło zniszczyć już nic. W tym momencie życzenie Kaukaza żeby się nie poparzyła nabierało nowego znaczenia, choć mógł jeszcze o tym nie wiedzieć. - Czyli boisz się ognia, tak?
Uniosła brew, zbijając jego pytanie własnym, jeszcze dziwniejszym. Lecz pomimo buntu w oczach wstała i ruszyła posłusznie do aneksu kuchennego żeby przynieść to o co prosił. Co rozkazał jej przynieść.
Stanęła przed nim, zadzierając głowę i podała nóż trzonkiem do przodu. Spojrzała mu w oczy tak, jak robią to zazwyczaj na filmach, przeciągając tę chwilę dłużej niż było to konieczne. Sprawiając, że jedno z nich musiało odwrócić wzrok, speszone zaistniałą sytuacją. Większość w podobnej sytuacji próbowała ukryć niepewność pod pocałunkiem, na który teraz zdecydowanie nie miała ochoty. On raczej też nie, była tego praktycznie pewna i to pozwalało jej na bardziej zuchwałą grę. Zacisnęła dłoń na ostrzu noża, żeby jej go przypadkiem nie wyrwał. Jeszcze chwilę. Jeszcze moment.
Cztery uderzenia serca później uśmiechnęła się półgębkiem i odwróciła jakby nigdy nic, już z drugim nożem w dłoni żeby pokroić cudowną pizzę.
- Jak szybko się z tym uwiniesz, Adi, to może nawet dziś wypełnię całą tę papierologię. Choć pewnie najistotniejsze dokumenty dotyczą tego jakich podpasek mam zamiar używać w trakcie mojego pobytu tutaj.
Wzruszyła ramionami jakby rzeczywiście nie było tam nic istotnego i wpakowała sobie kęs sera do buzi, rozmarzona. Dobra pizza nie jest zła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Poczuł przypływ satysfakcji czując na sobie niezadowolone spojrzenie rudowłosej zupełnie, jakby jego słowa w tym momencie zbawiły świat bo ubodły prorokinię, a on dzięki temu wygrał w totka. A przynajmniej dopóki ta się nie odgryzła. Wówczas to on spojrzał na nią z pode łba. Nie wiedział jak się odnieść do jej pewności siebie za to był pewien, że ta cholernie go drażni. Skrzywił się więc i obserwował ciąg dalszy odgrywanego przez nią, umyślnie czy też nie,  przedstawienia.
Gdy wypomniała o jego trosce uśmiechnął się pogardliwie. Jaki był taki był, lecz niestety nie dało się ukryć, że nieustanni myślał o innych. Był wojskowym właśnie dla ich dobra. Dlatego czuł pewien dysonans będąc zmuszonym do przebywania z mieszkanką Desperacji i traktowania jej niczym człowieka z M3. Starał się, lecz jak na rodowitego Polaka ciężko mu to przychodziło, gdyż miał już wyrobione zdanie na temat prorokini. Co z tego, że miał z nią kontakt pierwszy raz w życiu przez lewie kwadrans. Pf.
- Co. Oczywiście, że nie. - Oburzył się, o czym poświadczyć mogła pionowa zmarszczka powstała pomiędzy brwiami. Przytyk bowiem zrozumiał dosłownie i właściwie trudno mu było powiązać go z jakimś kontekstem. Jest prostym człowiekiem, chyba nawet momentami, aż za bardzo.
Gdy ona poszła po narzędzia on zdjął bluzę. Troch tu najwyraźniej posiedzi, a w budynku było dość ciepło.
- Dzi...- Ujął trzonek, lecz gdy chciał go przywłaszczyć poczuł opór. Nie próbował go wyszarpywać obawiając się, że potnie jej dłoń. Nie żeby tym się przejmował, lecz podejrzewał, że Cronus mógłby mieć zgoła inne zdanie. Zmrużył więc ślepia. Przeczuwał komplikacje. Bo jakżeby inaczej? W milczeniu przepełzną swymi szarymi ślepiami od feralnego noża, poprzez rękę rudowłosej po jej buro-zielone oczy. Zionęło z nich wyzwanie i pewność siebie, która niestety, być może dorównywała tej należącej do samego Polaka. Arian nie wiedział co miała na celu, jednak nie zamierzał jej niczego ułatwiać. Spoglądał więc na nią z góry odwzajemniając jej wyzwanie. On miałby bowiem odpuścić pierwszy? Nie było mowy. Jako wyszkolony strzelec wyborowy mógł przeciągać tę gę w nieskończoność, dlatego też przekonany o swojej niemej wygranej uśmiechnął się nieznacznie pod nosem w geście wyczekiwanego triumfu, który niemiłosiernie przeciągał się w czasie.  
Jeszcze chwilę. Jeszcze moment. Cztery uderzenia serca później i jeśli Tai nie odeszła od niego uznając remis to jej świat w tym momencie niebezpiecznie się zachwiał. Bo o ile przez myśl Adrianowi nie przeszło coby niewiastę ucałować o tyle by podciąć ją, ująć ją w przegubie i złapać dłoń trzymającą nóż w nadgarstku. Zacisnął szorstki uścisk na nim nieco mocniej, lecz ciągle tak by nie sprawiać jej bólu. Prawdopodobnie. Starał się. Ciekawe czy ręczniczek pomimo zaskakującej rewolucji również starał się trzymać ciała kobiety?
Oboje w ciągu kilku sekund znaleźli się w pozie wyjętej jakby z jakiegoś tańca - ona odchylona do tyłu, a on pochylony nad nią i podtrzymujący ją. Dalej spoglądali zajadle w siebie tylko teraz bardziej w pozycji poziomej niż pionowej. Polak próbował zrozumieć to co nią kierowało by się tak zachowywać. Nie lubił być prowokowany, a prorokini pozwalała sobie zdecydowanie na za dużo w stosunku o niego. Czy to dlatego, że była przekonana o tym, że nie może jej nic zrobić? Jak zuchwałą potrafiła być?
- Co ty starasz się udowodnić? Chcesz o czymś przekonać siebie? Czy mnie? - Przekrzywił nieznacznie głowę w bok. Nie oczekiwał właściwie składnej odpowiedzi. Miał na celu jedynie zasugerowanie prorokini by nie próbowała sprawdzać proporcję jego cierpliwości do jej bezczelności.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uwielbiała tańczyć. Każda próba wybicia jej z równowagi czysto fizycznej była tak rozkoszna, że nie potrafiła powstrzymać uśmiechu. I rumieńców. Kojarzycie minę dziecka po wycięciu migdałków jak powie mu się, że może teraz jeść tyle lodów ile dusza zapragnie? Tak właśnie wyglądała Taihen gdy stopa żołnierza pozbawiła ją gruntu pod stopami. Instynktownie wyciągnęła jedną dłoń ku ziemi w celu amortyzacji - idealnego padu poznanego jeszcze za dzieciaka - drugą zaciskając mocniej na ostrzu. Kilka kropli krwi pojawiło się na bladej skórze, ale nawet się nie skrzywiła. Zamiast tego rozchyliła lekko wargi, czekając na rozwój wydarzeń. Całkowicie pasywna, zdana jedynie na łaskę Polaka. Długie włosy koloru miedzi powoli nabierały intensywniejszej barwy. Schły, w końcu w mieszkaniu było ciepło. Niekoniecznie z powodu napiętej atmosfery.
- A czy muszę kogoś przekonywać o czymkolwiek? - Przechyliła głowę, nieświadomie imitując Adriana. Skoro nie był skłonny schować dumy w kieszeń i skapitulować tylko ciągnął tę ich śmieszną gierkę, cóż, jego winą było to, że teraz powoli była przekraczana granica dobrego smaku.
Z bliska patrzą na siebie kochankowie, lecz także para przeładowanych testosteronem facetów, którzy za chwilę wyjdą z baru by przedstawić swoje twarde argumenty. Podcięcia były oszustwem, a ona właśnie jedno zaakceptowała, co mogło pociągnąć jedynie do spirali dziwnych niemoralnych zagrywek. Wszystko z winy Kaukaza.
Wyginanie się w mostku choć proste, okazało się dość niewygodne, szczególnie przy kusym ręczniczku. Węzeł na piersi, która raczej należała do młodej dziewczyny, a nie dorosłej kobiety, poluzował się nieco, odsłaniając kolejne półtora centymetra skóry. Taihen spróbowała się nieco przesunąć w ramionach żołnierza, żeby materiał wrócił na swoje miejsce, jednak na darmo. Przycisnęła ramiona do boków, chroniąc go przed ewentualnym pewnym zsunięciem.
Wcale nie była taka bezwstydna jak by się zdawało.
- Ale może ty chcesz coś udowodnić? - Prawa brew powędrowała ku górze. - Mogłeś jak wszyscy twoi poprzednicy zostawić papiery i sobie pójść, a nadal tkwisz tutaj i... właśnie, i co? Starasz się mnie rozgryźć? Przecież widać, że już masz wyrobione na mój temat zdanie, skarbie.
Ostatnie słowo zabrzmiało aż nazbyt gorzko, przywołując grymas na jej twarz. Ciężko było stwierdzić czy była to skarga czy jawna prowokacja. A może jedno i drugie?
W czasie gdy mówiła, smukła łydka zaczepiła się na zgięciu kolana Spadzińskiego. To samo zrobiła druga. Choć kobieta nadal była napięta jak struna, dbając o prywatność swojego ciała, teraz cały jej ciężar spoczywał na podtrzymującym ją mężczyźnie. Ciekawe czy jest tak silny jak myśli. Fizycznie i psychicznie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Irytowała go. Nie tyle co swoim sposobem życia, choć zapowiadało się, że i pod tym kątem rudowłosa była w stanie sobie poradzić, lecz samą swoją bytnością w TYM miejscu. Kaukaz nie miał bowiem nic do ludzi zewnątrz dopóki w tym zewnętrzu tkwili. Jego przodkowie, jego brat, jak i on sam walczyli o to od wieków – byle tylko zapewnić bezpieczeństwo ludziom w mieście, a jedna decyzja kogoś wyżej postawionego mogła to wszytko zniweczyć. Co prawda była organizowana szczegółowa kontrola mająca na celu oddzielenie zarażonych dzikusów od niezarażonych, lecz to jedynie zachęcało do nadużyć. Prawdopodobieństwo na plagę wirusa w M3 chcąc nie chcąc rosło. Choć i tak większy niepokój wzbudzała wiedza członków KNW. Ludzie w mieście co prawda poznali pobieżnie kulisy istnienia łowców i wymordowanych, jednak wciąż była prowadzona silna polityka kontrolowania treści na temat wszystkiego co było związane z wirusem, wyglądem świata zewnętrznego...skąd była pewność, że sekciarze nie będą mówili za wiele? Wzbudzali ciekawić do świata zewnętrznego lub nastawiali przeciwko władzy? Słowa mówionego nie dało się kontrolować w tak ścisły sposób. To wszystko stanowiło zagrożenie, to wszystko go denerwowało. Najchętniej wyeliminowałby zagrożenie. Teraz miał ku temu okazję. Jego oczach odbiło się widmo niemej chęci mordu. Czy bowiem zabicie prorokini nie wywołałoby oburzenia wśród wiernych? Zapewne. Straciwszy swój kaganiec staliby się jawnym zagrożeniem, którego Cronus nie mógłby zignorować i wróciliby na swoje miejsce – za mury. A czy on by się zawahał wykorzystać w tym momencie przewagę pozycji? Naturalnie, że nie. Zabijał dużo młodsze bez jakiegokolwiek ostrzeżenia, ze zwykłego przekonania. Lata wojskowej indoktrynacji sprawiały, że w Taihen nie dostrzegał frywolnej dziewczyny, a wroga, któremu nie okazuje się litości, a zawarty niedawno pakt nie mógł od tak na to wpłynąć. Ta niechęć była wyuczona.
Niewinna gra nie tylko ocierała się więc o granicę dobrego smaku. Zaczynała powoli zatracać swój cel stając się również coraz to niebezpieczniejsza dla Taihen i to wszystko z jej winy.
Rozdrażniony Polak zaczynał bowiem przysłuchiwać się niecnym podszeptom, odpływając myślami w mało przychylne prorokini rejony. Przedrzeźniała go, a on w tym momencie zastanawiał się, czy dziewczyna sięgnie dłoniami, jego oczu gdy to przygwoździ ją do ziemi i zacznie dusić, czy może też wcześniej dla przezorności wypadałoby je połamać? Wytrącić jej nóż...Jedno precyzyjne dźgnięcie by wystarczyło. Jedno...
- Ale może ty chcesz coś udowodnić?
...a miał ochotę na dziesięć. I w tym był problem. Zazgrzytał zębami. Brzydził się działaniem w afekcie. Czując więc cugi moralności, powinności i nasilający się ciężar rudej, powrócił niechętnie do rzeczywistości w której to nie miał prawa jej skrzywdzić.
- Że też cie nic nie skróciło o głowę w tej Desperacji albo chociaż o język, to ja się nadziwić nie mogę. [/color]- Zauważył nie odnosząc się do żadnej z poruszanych przez rudą kwestii. Nie czuł potrzeby spowiadania się tym bardziej, że ta wyraźnie z nim w tym momencie się droczyła. Szło jej to wprost wybornie. Adrianowi wyskoczyła bowiem na czole żyłka i najzwyklej w świecie był wkurwiony, a co gorsze ją to bawiło. Oczy jej świeciły, jak bachorowi wypuszczonemu na plac zabaw, a on nie mógł nic z tym zrobić. Pawie - pozostawało mu jedynie szarpanie swoich nerwów. Jeśli niemy pojedynek wciąż trwał to w tym momencie się skończył. Polak niechętnie odpuścił, spuszczając wzrok na rękę, po której sunęła się krwawa nitka. Do tego te jej zaczepne nóżki... – Nie czaruj, bo jak fikniesz to skończysz z nożem w oczodole, a przynajmniej tak strzelam sądząc po twoich zdolnościach do robinia sobie krzywdy -  Westchnął. - Już, pion. - Zaczął ją w takowym ustawiać. Prawa brew powędrowała mu nieznacznie do góry, bo tak przesunął wzrokiem po jej sylwetce, kiedy to przechwycił ten nieszczęsny nóż - Ubrałabyś się może, co? - Nie wiedzieć czemu poczuł się jak stary, marudzący dziad. To chyba przez to negatywne nastawienie i złość.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

A jednak. Nie był.
Jedną z tych rzeczy, których zapewne uczy się każdy przywódca to obserwacja. Nie tylko zachowania lecz także cieni przemykających w oczach rozmówcy. Oponenta. Przyjaciela. Wroga. Prorokinią była przez krótki czas, ale powoli zaczynała rozumieć grę światła i cienia, lekkie niuanse narzucane przez ruch powiek, kierowanie wzroku na tę lub inną stronę. Pożądliwe spojrzenia i te pełne nienawiści.
A teraz czytała w Spadzińskim jak w starej, wyblakłej i poplamionej książce. Nie mogła rozszyfrować wszystkich słów, ale pobieżnie potrafiła zrozumieć treść i znaczenie. Nie był na tyle silny żeby wytrzymać presję jej bezczelnej zabawy. Powinno ją to uradować, w końcu zwyciężyła. Było jednak małe ale, cień, który przebiegł po jej twarzy tak szybko, że jedynie odczuła silny niepokój bez możliwości zdefiniowania jego przyczyny. Wręcz strach.
Pewnie dlatego gdy wydał polecenie nie bawiła się już w rozkapryszoną gwiazdkę, pupilkę samego dyktatora. Posłusznie stanęła na nogi, wyprostowała się i poprawiła kawałek materiału, barwiąc go czerwienią, która jeszcze nie zaschła na jej dłoni. Dopiero teraz zaczęło do niej docierać, że jak głupia postanowiła się zranić, a rany mają to do siebie, że pieką. Adrenalina spada, poziom bólu wzrasta - prosta matematyka.
Ubrałabyś się może.
Nagle wydało jej się to doskonałym pomysłem. Bez słowa ruszyła do sypialni. Nawet nie spojrzała na żołnierza, za nic w świecie nie miała ochoty teraz na niego patrzeć. Choć to on odpuścił, to ona przegrała. I wcale nie była z tego powodu zła. Kaukaz mógł się spodziewać trzaśnięcia drzwi lub bezczelnego otwarcia by mógł obserwować zmianę odziania, lecz nic takiego. Taihen zamknęła je za sobą cicho i spokojnie, pozwalając sobie na chwilę prywatności. Sobie i jemu. Przyłożyła głowę do szafy i zamknęła oczy.
- Idiotko - szepnęła, czując zimno drewna pod skórą - to już nie Desperacja. Ogarnij się.

Minęło jakieś dziesięć minut nim wyszła z pokoju w dresie. Adrian mógł rozpoznać typowy wojskowy strój. Najwyraźniej sukienki od Ayako jeszcze nie przyjechały, a możliwość poruszania się po mieście była wybitnie ograniczona w przypadku Taihen. Ptaszek w złotej klatce, można by rzec.
Dopadła kanapy i ostygłej już pizzy. W jednym ręku kawałek w drugim przyniesione niedawno papiery. Zaczęła czytać, marszcząc lekko brwi w skupieniu. Jednak nie chodziło o podpaski. Mogła to być ulga dla urzędników, którzy będą później zmuszeni weryfikować jej instrukcje. Sięgnęła po pióro i powoli, starannie zaczęła wypełniać puste miejsca.
- Przepraszam - po tak długiej ciszy jej głos zabrzmiał niemal jak wybuch. - Jako podła feministka wolałabym żeby nie przysyłano mi kolejnych żołnierzy, którzy będą próbowali rozebrać mnie wzrokiem na każdym kroku. To zaczyna się robić żenujące, żeby nie powiedzieć nudne. Panie Spadziński - spojrzała w końcu na niego, a na jej twarzy nie było już ani śladu po frywolności i rozbawieniu, które Adrian już poznał. Była całkowicie poważna - życzę sobie żeby to pan był pośrednikiem między władzami miasta a mną. Za chwilę wystosuję odpowiednie pismo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

User nieaktywny.

DO ARCHIWUM
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach