Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

To, że miał dziś wolne to nie oznaczało, że można mu się było obijać. A przynajmniej on sam sobie na to nie pozwalał. Poszedł więc z rana do ośrodka treningowego i gdy wracał...został zaczepiony przez jakiegoś rekruta. Zaskoczyła go wieść, że któryś z generałów prosi go o stawienie się w jego biurze. Udał się więc do takowego, bardziej przez wzgląd na ciekawość niż poczucie obowiązku, a gdy tylko zamknął za sobą drzwi gabinetu zdał obie sprawę, że ten dzień do pięknych należeć nie będzie.

Niedługo potem stał pod nieznanym mu dotąd budynkiem z pewnym niezadowoleniem sprawdzając czy podany mu adres zgadza się z tym widniejącym na schludnej tabliczce. Poprawił sportową torbę na ramieniu i ruszył do wnętrza budynku. Idąc schodami nie mógł nie odnieść wrażenia, że wszyscy podwładni w jednostce robią z niego chłopca na posyłki. To dlatego, że nie dawno się przeniósł? Czy może dlatego, że nikt go nie darzył specjalną sympatią? A może rzeczywiście generał nie chciał specjalnie fatygować nikogo, skoro Adrian mógł zajrzeć do Taihen Shi mając do niej po drodze? Tą ostatnią wersję chciał przyjąć za pewniak. Chociaż nawet wówczas zastanawiało go co mogło kierować tym człowiekiem, że gotowy był fatygować eliminatora by sprawdził, jak tam się aklimatyzuje sekciarska dzikuska zza muru i czy czegoś przypadkiem nie potrzebuje. Pomysł wyjątkowo pozbawiony jakiejkolwiek wyobraźni, lecz cóż...on tu był od wykonywania rozkazów. Kto wie, może generał nie był taki miły i nie popierał pomysłu obecności prorokini w M3? Kto wie.
Adrian zapukał do drzwi, w drugiej ręce trzymając plik jakiejś papierologii na którą spoglądał pobłażliwie, zastanawiając się czy aby prorokini potrafi czytać i pisać. Chociaż słyszał plotki, że wychowywała się w mieście, lecz kij go wie. Nie ufał słowu, które zostało po wielokroć wypowiedziane w pustą przestrzeń.

Ubiór:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Proszę się czuć jak u siebie w domu, panno Shi.
Te słowa utknęły w jej pamięci bardzo głęboko. Dziadzio Cronus był tak pociesznym człowiekiem, że nie mogła mu odmówić tej uprzejmości. A jako że znów znajdowała się w Mieście, najrozsądniej by było zachowywać się jak wiele lat temu, gdy jeszcze tutaj mieszkała. Powoli zaczynała opracowywać sobie codzienny rytuał. Wstawała późno i od razu sięgała do telefonu żeby zamówić pizzę. Doskonale wiedziała, że miała godzinę na toaletę i nie zamierzała z niej rezygnować. Bieżąca woda była cudem, którego ciężko było doświadczyć w Desperacji. Włączała radio i wędrowała pod prysznic, by później, w samym ręczniku, schnąć, wirując w radosnym tańcu wygibańcu.
Tak było też dzisiaj. Jej obliczenia nie mogły się mylić, nadal miała dwadzieścia minut żeby się ubrać i odebrać zamówione jedzenie. Właśnie dlatego kontemplowała szarą plamę na suficie, rozłożona na dywanie. Nadal mokre rude włosy rozsypały się po typowo rosyjskim wzorze, zaś kończyny rozrzucone zostały bezładnie, jakby przed chwilą padła ofiarą jakiegoś mało wymyślnego morderstwa. Bez narzędzia zbrodni. Nadal ciężko oddychała, bo przecież przed chwilą wpadła na genialny pomysł żeby kręcić się dookoła własnej osi tak długo, aż straci poczucie gdzie jest góra a gdzie dół.
I wtedy usłyszała pukanie.
- Pizza?! - Pytanie było nieco głośniejsze niż powinno. Jak będą się nadal tak spieszyć z zamówieniami to będzie musiała zacząć dawać im napiwki. Kurczę.
Dźwignęła się z ziemi i poprawiła szmatkę związaną nad biustem, upewniając się, że żadna ważniejsza część jej ciała nie wystaje nadmiernie. Miała wakacje, nie chciała nikogo kusić. Lekko chwiejnym krokiem dopadła klamki. I zamarła, marszcząc brwi, wyjątkowo skonsternowana.
- Nie masz pizzy. - Oparła się o framugę, przyglądając się mężczyźnie uważnie. - I fajny dres niczego nie wyjaśnia. Kim jesteś?
Zdecydowanie nie miała zamiaru go wpuścić, a jeśli próbował to zagrodziła mu drogę bosą nogą. Nie ma tak dobrze, nie będą jej żadni akwizytorzy nagabywać w jej własnym domu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Nie masz pizzy.
- A ty ubrania...- Zauważył w odpowiedzi po tym jak chwilę wcześniej również uważnie obdarował swym spojrzeniem kobietę. I tak, jak ona - wcale się z tym nie krył. - ...a nie narzekam... - Nie miał właściwie na co. Schludny miała ten...ręczniczek. - ...więc z łaski swej odwdzięcz się tym samym. Szybciej załatwimy sprawę i będzie nam obojgu lżej. - Na koniec przywdział na kilka sekund wymuszony uśmiech by zaraz na nowo nie ukrywał pewnej niechęci z tego, że i tu znajdował. Nie zgadzał się z polityką Cronua. Nie podobała mu się obecność ludzi zza murów wewnątrz M3. Nie uśmiechało mu się stać na przeciwko kogoś takiego. Nie żeby miał coś do nich, lecz...postrzegał je jako zagrożenie. Dziesięć lat indoktrynacji w tym sześć pracy w terenie zrobiło swoje. Bez znaczenia był fakt, że nowi mieszkańcy przeszli szereg badań. Wciąż posiadali wiedzę, która odpowiednio użyta mogła wprowadzić chaos w obecny styl życia mieszkańców. Poza tym nie bez powodu znaleźli się poza murami miasta.
- Jestem tu z rozkazu władzy, która śle wyrazy czegoś tam w tryliardzie kopii i chce wiedzieć czy obsługa tostera cie nie przerasta. Tak w skrócie. - Podsuną przed siebie gruby plik papierów, tak by rudowłosa mogła je sobie zlustrować. - część z nich potrzebuje Twojego podpisu na teraz. Więc...- Może mnie wpuścisz. Przy okazji zobaczę czy nie wijesz jakiego gniazda z przyzwyczajenia, meh. Powiedziały jego ślepia. Wymowna telepatia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uniosła brew, czekając aż powie coś mądrego. Na próżno.
- Jeszcze mogę się pozbyć ubrania. - Prośba czy groźba? Wzruszyła ramionami, nadal nie mając zamiaru się cofnąć, a tym bardziej go wpuścić. Ruda głowa również oparła się o framugę, a zielone ślepia zmrużyły groźnie.
Lata indoktrynacji, a później przebywania w Desperacji trochę ją nauczyły o tego typu zadufanych w sobie bubkach. Byli niebezpieczni. Ale też zbyt pewni siebie.
Obsługa tostera. Parsknęła w duchu, teraz splatając ramiona na piersi.
- Mam się bardzo dobrze, dziękuję. A skoro już się pofatygowałeś, panie szeregowy, to możesz ruszyć swój wytrenowany tyłek i przynieść mi pizzę, a ja tym czasem zajmę się tymi papierami.
I wyrwała mu gruby plik dokumentów, zatrzaskując Kaukazowi drzwi przed nosem. Zamek zaszczękał dwa razy, gdy przekręcała klucz, a potem znów poleciała typowo latynoska muzyka do tańca.
Rzuciła papiery na stolik przy kanapie i wróciła do swoich szalonych pląsów. Piętnaście minut do pizzy, równie dobrze nieznajomy może tyle poczekać, żeby odprawiła swoje poranne rytuały. Włączyła suszarkę, zagłuszając nie tylko ewentualne pukanie, ale też szalenie seksowny głos Julio Iglesiasa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Jeszcze mogę się pozbyć ubrania.
Teraz to on uniósł brew. Jak to miał odebrać? Jako groźbę? Propozycję? W każdym razie im dłużej się nad tym zastanawiał tym bardziej go to bawiło. Ostatecznie nie mógł się powstrzymać przed tym by nieco szelmowsko się uśmiechnąć i przepraszająco uświadomić rudzielca, że:
- Schlebia mi to, lecz jestem na służbie. - Błyskotliwe spostrzeżenie, prawda? Szkoda tylko, że Taihen była innego zdania i wyrwawszy mu z ręki plik papierów zamierzała odesłać go z kwitkiem robiąc przy okazji z jego osoby dostawcę pizzy. Naturalnie, że Polakowi było to nie w smak więc w ostatniej chwili przeczuwając co się święci wcisnął nogę pomiędzy framugę, a drzwi. Skrzywił się, lecz nie cofną, a nawet naparł nieznacznie na drzwi bokiem uniemożliwiając ich zamknięcie. Zaśmiał się zduszonym głosem, by zaraz stanowczo stwierdzić, że:
- Nie, mowy nie ma. - Już jeden bezsensowny rozkaz dziś wykonywał. Limity się wyczerpały. Po więcej zapraszamy jutro. - Słuchaj, będę szczery - nie lubię cie i nie podoba mi się, że tu jestem. - Naparł na drzwi mocniej, mrużąc przy tym lepiej. - Mój przełożony nie lubi zaś najwyraźniej na równi i mnie, i ciebie, skoro to właśnie mi przypadł zaszczyt pukania w twoje drzwi. Jak chcesz możesz nienawidzić naszej dwójki - zwisa mi to i powiewa, a nawet przyklasnę uszami jak machniesz jakąś skargę. - Następnym razem być może mnie nie wyślą. - lecz na chwilę obecną mam rozkaz ogarnięcia papierów i ciebie więc nie utrudniaj, a pożegnamy się szybciej niż się powitaliśmy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

On naprawdę myślał, że jakaś stopa w drzwiach ją powstrzyma? Uchyliła je i trzasnęła ponownie. Mimo że się nie zamknęły, to przynajmniej sprawiła mu odrobinę bólu. Cofnie nogę? Będzie aż takim słabeuszem? Policzyła do trzech, obserwując jak but nadal tkwi w irytującej szparze. Nic z tego. Westchnęła, opierając się plecami o drzwi. Czekała na jego przemowę i nie zawiodła się.
Nie lubię cię.
Brwi znów powędrowały ku górze. Geniusz. Przez te pięć minut nie zdążył jeszcze powiedzieć niczego odkrywczego. Ba, nawet się nie przedstawił. Nawet nie chciało jej się słuchać tych wywodów na temat sympatii. Ponownie otworzyła drzwi.
Przyklasnę uszami...
- Napijesz się ze mną herbaty - przerwała mu rozkazującym tonem, a było widać, że potrafiła wydawać rozkazy. Nawet nie czekała na jego odpowiedź, tylko zostawiła drzwi otwarte, by w końcu porzucić papiery na stoliku i nastawić wodę. Suszenie włosów będzie musiało chwilę zaczekać, skoro pan anonimowy szeregowy nie miał zamiaru.
Mieszkanie było małe acz przytulne. Starało się by jak najbardziej przypominało jej rodzinny dom z obrzeży. Puchaty dywan z mokrymi śladami stóp, wygodna kanapa i stolik do kawy w ciemnym drewnie. Podeszła do komody przy drzwiach wejściowych i wyłączyła radio, pozbawiając jakiegoś latynosa możliwości popisania się gitarową solówką. Marnej jakości.
- Po pierwsze, przekraczając mój próg przestaje pan być anonimowy, więc proszę łaskawie się przedstawić żebym wiedziała na kogo pisać ewentualne skargi.
Krzątała się dalej. Wyjęła wysokie kubki z jednej szafki, pudełko z zieloną herbatą z drugiej. Gdzieś zamigotało pudełko ciastek, które po chwili wylądowały na talerzyku.
- W dodatku wiem jaki jest powód tego, że pan został tutaj przysłany żeby sprawdzić stan mojego tostera czy innych sprzętów elektronicznych, którymi zostałam obdarowana.
W końcu czajnik zdecydował się zagwizdać, zwiastując koniec krzątania się po kuchni i okolicy. Zalała herbatę i przyniosła wszystko, kubki, czajniczek i ciastka, do części salonowej. Poprawiła węzeł ręcznika na biuście i rozsiadła się na kanapie, krzyżując nogi.
- A tak swoją drogą, co za debil pozwolił nosić dres na służbie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jeszcze bardziej zmrużył lepia, gdy drzwi po raz drugi poczęstowały jego stopę. Żałował w tym momencie, że jednak nie zdecydował się na przemarsz przez miasto w wojskowych oficerkach. Oszczędziłby sobie kilku siniaków, które uporem osła przyjął na siebie byle tylko nie dać się wykurzyć za drzwi. Skoro już bowiem się podjął zadania to nie zamierzał odpuścić. Co się opłaciło. W pewnym sensie.
- Napijesz się ze mną herbaty
Co.
Zmarszczył czoło. Musiał przyznać, że zaskoczyła go i zmieszała w tym momencie swym zachowaniem tak nagle zaprzestając oporu. Czyżby była to pułapka?
- Kawy - Sprostował szorstko, gdy wrócił do rzeczywistości. Nie spodobał mu się władczy ton prorokini. Nie byłby więc sobą gdyby w jakiś sposób nie postanowił tego zasygnalizować. Uważał się bowiem za człowieka wolnego, a więc uwłaszczało mu spełnianie fanaberii obcych, a tym bardziej tych w których nie tak dawno celował. Musiał podkreślić, że zgadza się na propozycję Taihen, lecz na swoich warunkach. Bo tak.
- Adrian Spadziński. - Podał swoje nietypowo brzmiące w tych wschodnich krainach imię i nazwisko, jednocześnie rozglądając się po pomieszczeniu. - Potem zapiszę. - Wyjaśnił bez krzty kąśliwości. Stanął w lekkim rozkroku i obserwował cuda które czyniła, jak i samo mieszkanie. Ręce trzymał za plecami. Musiał przyznać, że lokatorka nie zdawała się mieć tendencji do obgryzania tynku ze ścian i drapania mebli. Również wyjątkowo swobodnie korzystała z dobrodziejstw cywilizacji.
...przysłany żeby sprawdzić stan mojego tostera...
- Raczej martwiono się o twó...Pani stan po próbie obsługi tych sprzętów. Jednak widze, że niepotrzebnie. Najwyraźniej plotki, że wychowywałaś się w M3 były prawdziwe. - Bolało go nieco zwracanie się do niej oficjalnie, lecz starał się zachować...jakoś. Jednak chyba niepotrzebnie.
- A tak swoją drogą, co za debil pozwolił nosić dres na służbie?
- Ten sam, który pozwolił sobie wcisnąć rozkaz mając ustawowo dzień wolny - Posłał Taihen wymowne spojrzenie. I świdrował nim w niewieściej sylwetce dopóki ta nie wyłapała wymownego komunikatu. Tak, o mnie mowa.
- Te w opisanej koszulce potrzebują być ogarnięte na wczoraj. Reszta może gnić latami. - Nie miał właściwie pojęcia co jej przyniósł. Nie ogarniał tej pieprzonej krzaczkologii, lecz obstawiał pewnie, że naniósł jej jakieś ankiety czy buble potrzebujące podpisu. - Jeśli masz jakiś problem z sprzętem to mów, wyśle się jakiego inżyniera. - Bo why not? Odczegoś byli.
Jednak widzę, ze to Bardziej interpretowałbym Bardziejpo to by prawdzić czy potrafi
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kawę? Ależ oczywiście. Za chwilę jeszcze znajdzie bezglutenowe ciasteczka i słodzik ze stewii. Może jeszcze potrzebował oleju kokosowego do tej kawy? Kiedyś słyszała, że to bardzo dobra dieta żeby przybrać trochę na masie mięśniowej.
Nie.
Nawet go nie posłuchała i stanowczo postawiła na dwa kubki herbaty.
- Adrian... - powtórzyła, nawet nie siląc się na odtworzenie nazwiska. Dziwna kombinacja spółgłosek i dźwięków, których do tej pory nie słyszała zdecydowanie odstraszała. Od pisania skargi także. - No już, nie stój jak ten słup soli, Adi, usiądź.
Tak zdecydowanie było łatwiej. Była mu niezmiernie wdzięczna, że jednak postanowił się przedstawić, bo bawienie się w per pana było co najmniej nudne. Szczególnie gdy on wyglądał jak mieszkaniec podrzędnych blokowisk, a ona... ona zawsze była piękna. Piękna i bestia, cóż.
- Plotki, świetnie. Widzę, że moja sława mnie wyprzedza. Co jeszcze słyszałeś, hm? - Dziwka kościoła. Oh, zamknij się. - A z resztą co za różnica i tak się pewnie niebawem dowiem.
Sięgnęła po ciastko z talerzyka, typowego pieguska z orzechami i wpakowała go sobie do buzi, sięgając po papiery. Przekartkowała je, pozwalając by Spadziński się jej przyjrzał, poczekał z tym swoim wymownym spojrzeniem, które miało go przedstawić jako debila pozwalającego na noszenie dresów. Wiedziała o tym, przecież w jego głosie bardzo wyraźnie było słychać... szczerość. Pięć uderzeń serca później podniosła głowę, obdarowując Kaukaza wyjątkowo uroczym uśmiechem. Był całkiem zabawny jak na zarozumiałego bubka.
- Jak są na wczoraj, to jeszcze mogą chwilę poczekać. - Odłożyła papiery. - Za to ty jeszcze nie napiłeś się herbaty, czyżbyś gardził moją gościnnością? Raczej jej nie zatrułam, ciągle patrzyłeś mi na ręce.
I sama upiła łyk z własnej filiżanki, mrużąc przy tym ślepia. To się nazywało dobra zielona herbata, a nie jakieś przypadkowe krzaki zebrane na obrzeżach Desperacji. Żyć nie umierać.
- W sumie mam kilka rzeczy do skręcenia. Grill, meblościanka. Wiesz, takie głupoty. Ale jeśli uważasz, że nie podołasz, to może rzeczywiście powinieneś to zlecić jakiemuś inżynierowi. Architektury na przykład.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Westchnął i wymamrotał coś nieprzychylnego pod nosem w swym ojczystym języku, gdy mimo wszytko ruda postanowiła postawić na swoim. Tym zachowaniem przypominała mu kogoś - Adavienę. Być może z tego właśnie powodu skrzywił się, lecz powstrzymał od dalszych komentarzy. Czy wszystkie kobiety w M3 były tak...uparte? Bez wątpienia, coś musiało w tym być.
Przeniósł wzrok z wystroju pomieszczenia na twarz Taihen, gdy powtórzyła jego imię. Nie dało się ukryć, że prawilnie na nie reagował. Daleko mu było jednak do pokornego kundla. Taki typ robiący na przekór wszystkich, których nie lubił. Nie powinna więc nikogo dziwić chłodna postawa Adriana do nieznajomej, która swoją drogą zapominała, że on do jej sekty nie należał. Bo tak, padła kolejna prośba, a raczej rozkaz. Tylko czekać, aż zacznie kazać mu naparzać pajacyki. Lecę, pędzę.
- Nie, postoję. - Stwierdził, podpierając się ostatecznie o jedną ze ścian. - Niewiele więcej. To jedno da się usłyszeć wszędzie nawet jeśli się nie chce. - Zamarudził. Trochę go drażniło, że nie może nawet pójść się odlać nie słysząc czegoś na korytarzu odnośnie przywódczyni sekty. Rozumiał, że temat był wyjątkowo świeży i wzbudzał kontrowersje, lecz...ile można?
Potem pomierzyli się spojrzeniami bo telepatyczne wiadomości zawsze były na propsie. Ona się uśmiechała, a on skrzywił - tak dla równowagi.
Czy gardził jej gościnnością?
Uśmiechnął się pod nosem.
- Postaram się by nie rzucało się to tak bardzo w oczy. - Przekręcił głowę w zamyśleniu. Nie kręciło go rozsiadanie się przy stoliku z jakąś fanatyczką i dzielenie się, prawdopodobnie dobrymi, ciastkami. Jednak może wykaże się jakąś wspaniałomyślnością i sięgnie po swe pokłady uprzejmości? Teoretycznie nie jej wina, że generał wysłał właśnie jego. Teoretycznie. - Nie lubię gorącego. - Dodał po chwili kontemplacji z samym sobą. I tak, nie dało się ukryć, że ją uważnie obserwował. Takie wypaczeni zawodowe, co zrobić. Ale chwila...
Nie za dużo tych luksusów? On sam spędził ostatni rok na zapyziałej kanapie. No ale wiadomo, władza najwyraźniej od pewnego czasu miała priorytety i...priorytety. Kuźwa. Ostatecznie Adrian nie byłby sobą, gdyby zew cebuli plądrujący jego żyły nie dał o sobie znać. Zadarł wyzywająco głowę ku górze postawił sprawę jasno.
- Masz jakieś narzędzia?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Rzeczywiście jesteś debilem. - Wymamrotała pod nosem, słysząc uwagę na temat gorącego. Przed chwilą chciał pić kawę, raczej nie parzoną zimną wodą. Raczej. Ach te wymówki młodych zbuntowanych.
Młodych? Uniosła zielone ślepia na żołnierza, pozwalając sobie na badawcze spojrzenie. W końcu była jej kolej. Poza dziwnym strojem i nietęgą miną wcale nie był aż tak paskudny jak mogłoby się zdawać. Ani stary. Pewnie pod warstwą grubej bawełny kryły się mięśnie godne każdego wojaka. Albo gorset i brzuszek emeryta. Kto wie. Wzruszyła ramionami, zbywając głupie myśli.
Masz jakieś narzędzia?
Lekkie zakłopotanie pojawiło się na twarzy rudowłosej. Zaraz, czy to był rumieniec? Nie, coś musiało mu się pomylić. Zacisnęła palce mocniej na filiżance, przyglądając się jej zawartości. Milczenie trwało tylko moment, by po chwili przerwało jej ciche "yyy...". I nagle uświadomiła sobie dlaczego jej dawali tyle głupich prezentów, których wcale nie potrzebowała. Chcieli zobaczyć jak sobie poradzi bez śrubokręta.
- Nie? - Zerknęła na niego niepewnie, jakby za chwilę miał wyjść i wrócić ze skrzynką pełną narzędzi. Marzenie ściętej głowy jak to mówią. - Ale mam taśmę klejącą. I... i nie wiem. Ale to za...
Uratowana przez dzwonek do drzwi.
- Pizza! - Krzyknęła uradowana i zerwała się z miejsca, by odebrać zamówienie. Jeśli Adrian jej przeszkodził, to najzwyczajniej w świecie go odepchnęła. Raczej nie spodziewał się podobnego zagrania. Niemal wpadła na kawał drewna i gwałtownie szarpnęła za klamkę. - No hej.
Prorokini zmrużyła zalotnie ślepia, przybierając jedną z bardziej kuszących póz, eksponując zgrabne nogi. Speszony chłopak przyjrzał jej się, by później spojrzeć wgłąb mieszkania. Widok mężczyzny sprawił, że spąsowiał.
- Zapłata jak zwykle - rzuciła jeszcze nim zabrała mu pudełko i trzasnęła drzwiami. Najwyraźniej miała wprawę w wyrywaniu przedmiotów. Jaśniała szczęściem. - To na czym to my? Ach! Zgaduję, że nie będziesz chciał jeść ciepłej pizzy, hm?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Lubił chłodną herbatę, zimną kawę i nie wiedzieć czemu wszystkich to zawsze dziwiło, tak jakby woda nie miała zdolności oddawania ciepła i stygnięcia. A niby żył w XXXI wieku. Tia.
- Tak, tak...- Wywrócił oczyma i westchnął. Życie go już dawno znieczuliło na werbalne zaczepki. Toteż stwierdzenia Taihen nie robiły na nim żadnego wrażenia, lecz nie zmieniało to tego, że zmuszony był słuchać jej biadolenia, a nie po to tu przyszedł. Naburmuszył się więc widząc jej nikłe zainteresowanie przyniesioną przez niego makulaturą. Szybko stąd chyba nie wyjdzie. Niestety.
- Papiery. - Przypomniał sucho, gdy ich ślepia się spotkały. Obwarzał ją bowiem nieustannie ponaglającym spojrzeniem, nawet wtedy kiedy ona na niego oględnie baczyła. Mogła to przecież robić szybciej. Albo nawet w ogoóle - bo po co. Jej zadanie polegało na wypełnieniu kartek, a nie obserwowaniu go jakby był małpą w zoo. Małpą, która umiała składać meble i zamierzała udowodnić, że w tej sztuce nie jest gorsza od byle jajogłowego.
- Poważnie? Młotek, śrubokręt, kawałek...czegokolwiek? - Próbował natchnąć rudzielca, jakby oczekiwał, że nagle sobie przypomni, iż pod łóżkiem ma przecież skrzynie wypełnione po brzegi narzędziami. Jego wiara czasami jego samego aż zadziwiała, no ale niestety...
- Nie? - Przedrzeźniał ją.
Ale mam taśmę klejącą. I...
Fascynujące.
Uniósł jedną brew ku górze, posyłając jej przy okazji wymowne spojrzenie. Właściwie jej zakłopotanie go bawiło, lecz zachował to dla siebie. Chciał powstrzymać ją od zaprzestania tłumaczeń i robinia z siebie blondynki, jednak uczynił to nieświadomie czowieka pizza pojawiając się w progach domostwa Taihen.
Polak z niesmakiem przyglądał się całej tej szopce przypominającej kadr z  Wiecie - zalotne, niewieście ruchy, oręczniczkowana Taihen, dostawca pizzy...
Zapłata jak zwykle
Prychnął
- Według scenariusza powinnaś go teraz zaprosić do domu. - Zauważył złośliwie z pewnym triumfem, nie przejmując się tym, że chłopak stał ciągle w progu. Swoją droga chyba tylko dzięki temu udało mu się przenieść wzrok z obscenicznie powyginanej prorokini na patrzącego na niego wilkiem wojskowego. Dajcie mu medal.
- Nie poparz się.- Rzucił chłodno w przestrzeń po tym jak drzwi się zatrzasnęły. Przeciągnął ręką po twarzy. - Zawsze nie posiadała wstydu czy to nabyta zdolność? - Zaczęło go to poważnie zastanawiać. Już am fakt, że bez skrępowania biegała po mieszkaniu w którym przebywał w ręczniku dawała sporo do myślenia. Negatywnego mylenia.- I podaj mi jakiś nóż. Najlepiej krótki i ostro zakończony.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach