Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 16.08.17 15:24  •  Dworek Jahleela Empty Dworek Jahleela

Niezbyt daleko od rajskiego miasta, lecz nie na tyle blisko, aby stanowił jego integralną część, znajduje się dom Jahleela. W pewien sposób wyróżnia się spośród innych. Nie jest bowiem tak mocno zlany w jedno z otaczającym go lasem. Postawiony z mocnego, ciosanego kamienia swoim wyglądem na myśl przywodzi raczej spokojną, angielską wieś aniżeli typowe lokum anielskie. Tego uczucia nie zmywa nawet ogród - pełen przeróżnych roślin. Od róż przez piwonie po maciejkę. Jahleel bynajmniej go nie uprawia. Nie potrafi jednak odmówić żadnemu aniołowi, który akurat zechce spełnić się artystycznie i zaszaleć z mocami na włościach zwierzchności. Czy to nowe drzewko gdzieś na tyłach, czy klomb pachnącego groszku, można być pewnym, iż Jahleel na wszystko wyrazi zgodę, jeśli tylko sprawi to radość innemu skrzydlatemu.
Jedynym stałym elementem otoczenia jest altanka na tyle. Niezbyt duża, wybudowana własnoręcznie przez Jahleela, mieści stolik i trzy ławy. Czasem obrośnięta dzikim powojem, czasem z jej ścian zwieszają się winogrona, innym razem pachnie nagietkiem. Ale zawsze gotowa przyjąć gościa w ciepły, letni wieczór.
Drzwi znajdujące się z przodu domu zaopatrzone są w kołatkę oraz dzwonek - niewątpliwie rzecz przydatną dla każdego, komu nie chce się tłuc w drewno. Wystarczy pociągnąć za łańcuszek, aby po wnętrzu budynku rozniósł się metaliczny dźwięk, obwieszczający przybycie gościa.



Dworek Jahleela Przechwyt_qhrwqws


Wnętrze domu jest niesamowicie przytulne. Ciepłe. Swojskie. Na parterze znajdują się głównie pomieszczenia użytkowe - kuchnia, salon, pracownia, magazyn.
Żadne jednak nie przypomina stereotypowych pokoi. Każde zauważalnie przystosowane jest do potrzeb właściciela. Zacznijmy od kuchni, która nie posiada paleniska. Nie posiada też patelni czy garnków. Jest za to wiele innych przedmiotów, przypominających dziką mozaikę stylów. Anioł zgromadził je przez lata od innych, dobrych dusz. A to ktoś podarował mu serwetkę, ktoś inny poduszki na krzesła, inna osoba kilka talerzy, kolejna podrzuciła kubek lub dwa. To wszystko stanowi teraz wyposażenie jego kuchni, nadając mu wygląd wręcz babciny.
Kuchnia otwiera się na salon. Tutaj również można odnieść wrażenie, iż przyjechało się w odwiedziny na wieś do starszej pani, a nie do szanowanego anioła - stolik, trochę kwiatów w doniczkach, wytarty dywan i wygodne fotele. Najważniejszą jednak częścią pomieszczenia jest piec kaflowy. Zajmuje on sporą część ściany, sięgając aż do sufitu. Nie bez powodu - ogrzewa on nie tylko salon, lecz też przylegającą do niego kuchnię oraz dzielącą z nim jedną ścianę pracownię.
Poświęćmy chwilę samej pracowni. To tu zgromadzone są narzędzia i projekty, nad którymi Jahleel pracuje w danym momencie. Czy to zaczęty zegarek, czy rozłożony na części zamek, który obiecał komuś naprawić. Od wyheblowanych desek na nowe drzwi po starannie wycięte beleczki na balustradę. Oczywiście, nie zaśmieca pracowni materiałami. Te schował w niewielkim magazynie, do którego wejść można z pracowni. Tam wśród ciosanych niedawno belek są fragmenty metalu przyniesione z Desperacji, między kawałkami zardzewiałych mechanizmów leżą zwinięte metry drutu. Rzeczy, jakie zachomikował, a które kiedyś mogą być przydatne, źródła materiału na nowe urządzenia lub deski, które pociął, bo akurat miał chwilę wolnego. Deski zawsze się przydadzą. Desek nigdy dość.
Komin od pieca idzie między ścianami mieszczących się na poddaszu sypialni, roznosząc ciepło także na nie - jedną zajmowaną przez Jahleela i drugą zapasową, dla gościa. Na piętrze znajduje się też całkiem okazała biblioteczka, pełna notesów i książek. W większości zapisanych przez właściciela, lecz nie tylko. Jeśli poszukać odpowiednio mocno, można znaleźć prawdziwe perełki literatury, których niestety anioł nie ma czasu przeczytać. Zachowuje je jednak, aby nie niszczały. Kto wie, może posłużą innym?


Dworek Jahleela Przechwyt_qhrwqqn



Szatę graficzną wykonał Ailen
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.08.17 0:54  •  Dworek Jahleela Empty Re: Dworek Jahleela
Słowik zastał anielicę w dosłownie najlepszym na to momencie. Właśnie wtedy, gdy zastanawiała się nad kierunkiem swojej dalszej podróży, niewielki ptaszek pojawił się w jej polu widzenia. Wiadomość zaskoczyła ją nieco, szczególnie że nie zawierała zbyt wielu informacji. Nie byłaby jednak sobą, gdyby zlekceważyła prośbę o spotkanie ze starym znajomym, szczególnie że tymczasowo żadna bardziej pilna sprawa nie wisiała jej nad głową. Wystarczyło tylko obrócić się w kierunku Edenu i przemierzyć krok po kroku cały dystans dzielący ją od Rajskiego Miasta. Był to co prawda spory kawałek do przejścia, ale czego się nie robi dla przyjaciół w potrzebie? Była przekonana, że kto jak kto, ale akurat Jahleel nie wzywałby jej do siebie bez potrzeby. Nawet jeżeli znali się osobiście, był też w pewnym sensie jej przełożonym, tym bardziej więc nie mogła zignorować wiadomości. Modliła się tylko w duchu, by nie było to wezwanie na dywanik. Bądź co bądź zostawiła w Edenie Infinity'ego, który co prawda dał się nieco ugłaskać i raczej nie przejawiał chęci ucieczki i zniszczenia wszystkiego wokół, jednak wciąż miał dość porywczy charakter. Oby tylko niczego nie zbroił... zostawienie go samego było sporym ryzykiem, Lise doskonale o tym wiedziała, ale w tej decyzji kierowały nią dwa powody. Pierwszy był taki, że miała już inne zobowiązania. Nie mogła przesiadywać w zaciszu własnego pokoju całe dnie i liczyć na to, że świat stanie się lepszy. Jej sposób życia zmuszał ją do bardzo długich pobytów poza domem. Można nawet powiedzieć, że rzadko kiedy nie była w podróży. Drugi powód był taki, że nowemu podopiecznemu potrzebna była nauka samodzielności. Najpierw zamknięty w rządowych laboratoriach, potem zawleczony przed sąd, właściwie nie miał szansy żyć na własną rękę. Lotte chciała mu to umożliwić, w końcu nie mogła go niańczyć całe życie. Zapewniła chłopcu dostęp do podstawowych potrzebnych rzeczy, powierzyła swój własny dom pod opiekę i wracała kiedy tylko mogła, by skontrolować sytuację. Jak do tej pory nie zawiodła się, więc istniała szansa, że i tym razem zastanie ich wspólne mieszkanko w prawidłowym stanie.
Ptaszyna przysiadła na jej ramieniu, co blondynce w ogóle nie przeszkadzało. Przywykła do transportowania w ten sposób swojej Tatrii, która pewnie na ten widok zazdrośnie kłapnęłaby dziobkiem. Słowik zaświergotał melodyjnie, kiedy spomiędzy drzew wyłonił się domek jego właściciela. Odruchowo przyspieszyła kroku, przez co w niespełna minutę znalazła się przed drzwiami. Bez zbędnego ociągania szarpnęła delikatnie za sznureczek, aż po z wnętrza budynku nie rozległ się dźwięk dzwonka. Teraz było już tylko kwestią czasu, aż gospodarz zjawi się w progu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.09.17 22:31  •  Dworek Jahleela Empty Re: Dworek Jahleela
Ile razy można czytać jedną i tą samą książkę?
Oczywiście, trudno się nie zgodzić, że Romeo i Julia to dzieło, jednak Alicja miała już dość czytania jednej i tej samej historii od dawna. Czas na jakieś zmiany.
Podejście do wciśniętej między wielkiego, pluszowego słonia a bujany fotel półeczki i przeciągnęła po niej krytycznym spojrzeniem. Zdezelowane tytuły, chociaż tak ukochane, jakoś teraz nie zachęcały do sięgnięcia. Może czas wybrać się do biblioteki po coś nowego? Ale to taaak daleko...
Nawet nie zareagowała, gdy usłyszała wrzask Nutrii. Na początku przybiegała od razu do młodego feniksa, ale szybko się okazało, że powodem irytujących krzyków mógł być motyl lub nawet drzewo. Lub słońce, bo czemu nie. Po chwili jednak dobiegło do niej jeszcze wołanie Susła, a więc coś musiało być na rzeczy. Wyszła do ogrodu i zobaczyłą uroczego słowika na płocie. Co ciekawsze, słowik miał jakąś karteczkę.
Kompletnie zachwycona podeszła do ptaszka i delikatnie zabrała karteczkę. Zaproszenie od Jahleela. I to w jakiej formie! Odpisując na wiadomość i posyłając słowika do właściciela, czuła się nieco jak księżniczka.
Zadowolona kręciła się po domu, niecierpliwie czekając na dzień odwiedzin.. Tu poprzestawiała książki, tam odkurzyła miśki, pobawiła się trochę z Nutrią... Zrobiła cynamonowe ciasteczka dla anioła. W końcu nadszedł TEN DZIEŃ. Teraz najtrudniejsze.
Zerknęła na zwierzaki. Suseł leżał pod drzewem, Nutria lizała drzewo, a Kuna... Kuny nie było. Zerknięcie w prawo, zerknięcie w lewo... Pewnie siedzi w domu.
Alcia poprawiła torbę z ciastkami na prezent (w ręcznie malowanej, metalowej puszce) i poszła.
W połowie drogi niezidentyfikowane odgłosy dobiegające z torby wyjaśniły, gdzie jest Kuna.
- ... ale Kuna. - wymamrotała anielica, patrząc na zadowoloną bestyjkę. Na powrót już nie miała czasu. Miejmy nadzieję, że Jahleel się nie obrazi, że mini tornado wejdzie mu do domu.
Poszła więc dalej i szła tak, aż w końcu doszła do domku Jahleela. Z oddali już widziała jakąś osobę, która również się zbliżała w kierunku dworku. Przyszła pod drzwi chwilkę po nieznajomej dziewczynie. Zerknęła na nią i uśmiechnęła się nieco nerwowo.
- Em, Ty również na spotkanie do Jahleela? - zapytała, po czym zdała sobie sprawę, że trochę dziwnie o to pytać, skoro obie stoją pod drzwiami jego domu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.09.17 20:13  •  Dworek Jahleela Empty Re: Dworek Jahleela
Desperacja zmienia ludzi. Ale nie tylko. Wypacza również umysły aniołów, zapewne androidy prędzej czy później także ulegają. Żadna istota nie potrafi się oprzeć niszczycielskiemu wpływowi pustkowia. Prawa tam panujące zmuszają do poświęceń, wyzbycia się pewnego poczucia moralności. To, co w Edenie postrzegane jest jako niedopuszczalne, na Desperacji stanowi codzienność.
Przesuwał palcami po chropowatej powierzchni urny. Nie sądził, aby jakiekolwiek komentarze były w danym momencie potrzebne czy odpowiednie. Nie chciał jawnie pokazywać, że nie zgadza się z decyzjami podjętymi przez Agape.
Jej postępowanie było zrozumiałe na Desperacji. Nie w Edenie.
Zabrał palce. Spełni życzenie anielicy. Wszak prosiła go o diamenty. Dostanie je, owszem. Nie będą jednak pochodzić z tego źródła, jakiego oczekiwała dyrektorka szpitala. Jahleel zatroszczył się o własną metodę, dużo mniej... Balansującą na granicy moralności. Nie potrafiłby zrobić tego, co chciała Agape. Źle by się po tym czuł.
Spojrzał na leżący w misce przy piecu węgiel. Najczystszy jaki udało mu się zdobyć. Czarne grudki, matowe i brudne, miały wkrótce zmienić się w swój dużo bardziej pożądany odpowiednik.
To wspaniałe, jak porządek czyni rzeczy wartościowymi. Bezkształtna masa potraktowana odpowiednim ciśnieniem i temperaturą nabiera regularnej struktury szlachetnego kamienia. Węgiel pozostaje węglem, ale nagle na jego widok oczy zaczynają się świecić każdej pannie, jubilerowi czy pospolitemu złodziejaszkowi. Diamenty. Pożądane przez wieki marzenie każdej żony czy kochanki. Zdobiące szyje dam, symbol statusu i bogactwa.
A to przecież tylko węgiel.
Czysty trel dzwonka sprawił, że anioł zgubił wątek. Porzucił zatem własne rozmyślania i podszedł do drzwi, aby je otworzyć.
- Alicjo, witaj. Czyżbyś nie była dziś sama? – Dostrzegł ruch wśród rzeczy dziewczyny. - Liselotte, cóż to za ulga widzieć cię w pełni zdrowia. – Odsunął się, robią im miejsce i szerzej otwierając drzwi. Zaprosił gestem obie anielice do środka.
Dziś był ubrany mniej formalnie. Proste, ciemne spodnie, do tego jasna koszula i wygodne buty. Bez marynarki czy krawata, niezmiennie jednak schludny i czysty. Oraz w asyście dużego, puchatego kota, który zeskoczył z kuchennej szafki. Podbiegł szybko do drzwi i wyjrzał zza bruneta na gości. Chciał wiedzieć, kto nadchodzi.
- Wejdźcie. Zaparzę zaraz herbaty. Przygotowałem także ciasto, częstujcie się. Cieszę się, że wysłuchałyście mojej prośby.
Jeśli anielice przekroczyły próg, na stoliku mogły dostrzec rozstawioną zastawę dla trzech osób – porcelanowe filiżanki, talerzyki i srebrne sztućce. Do tego imbryczek i patera z tartą.
Poderwany przez odpowiednio wyważony podmuch susz posłusznie poleciał do wnętrza czajniczka. Za nim zaraz wlała się do środka wrząca woda, parząc herbatę.
Wyjątkowo wnętrze domu Jahleela pachniało jagodami, jeżynami oraz niedawno szykowanymi wypiekami. Przez co zdawało się jeszcze bardziej swojskie i  przytulne niż wcześniej. Miękkie, wyłożone poduszkami fotele zachęcały, aby w nich usiąść, a niedawno upieczone ciasto wręcz prosiło się o zatopienie w nim widelczyka.
Jakby wcale anielice nie zostały wezwane w sprawach służbowych przez zwierzchnika, a na pogawędkę przy herbatce przez starego przyjaciela.
Kot, wcześniej przyglądający się przybyłym, teraz minął ich i wskoczył na jedną z puf, układając się wygodnie. Miał jasną sierść z nielicznymi, jasnobrązowymi paseczkami na ogonie i pyszczku oraz piękne, niebieskie oczy. Zaczął cicho mruczeć, czekając, aż goście się rozsiądą i będzie mógł wskoczyć któremuś na kolana.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.10.17 0:16  •  Dworek Jahleela Empty Re: Dworek Jahleela
Spodziewała się najpierw usłyszeć jakieś dźwięki zza drzwi, a tymczasem ludzki głos zaskoczył ją z drugiej strony. W dodatku z pewnością nie był to gospodarz, który przecież nie brzmiałby jak młoda dziewczyna. To sprowokowało Liselotte do zerknięcia przez ramię, a na widok blondwłosej dziewczyny uśmiechnęła się delikatnie.
-[color=#329a73] Dokładnie tak/color] - odpowiedziała, przesuwając się nieco w bok. Tym sposobem mogły stanąć ramię w ramię i wspólnie poczekać, aż Jahleel postanowi im otworzyć. Nie zajęło to długo, nim drzwi otworzyły się i w polu widzenia pojawiła się znajoma twarz. Trudno było nie uśmiechnąć się szerzej, nawet jeśli anioł zachowywał się w swój standardowy, niezachwiany żadnymi emocjami sposób.
- I ciebie dobrze widzieć - dodała zaraz, o wiele bardziej wyraźnie rozentuzjazmowana od swojego rozmówcy. Nie widzieli się w końcu dobry kawał czasu, wszak Lise zaglądała do Edenu raczej rzadko. Przez poprzednie kilka miesięcy funkcjonowała wyłącznie pomiędzy podziemiami M-3 a Desperacją, stąd wizyta w Rajskim Mieście mogła być porównana do ożywczego urlopu. Dlatego chociaż spotkanie miało mieć bardziej poważny charakter, nie mogła się powstrzymać przed pozwoleniem sobie na odrobinę relaksu, nim przejdą do rzeczy. Bez zbędnego pośpiechu skierowała się ku jednemu z foteli, w który zaraz wtopiła się jak pietruszka w masło podczas gorącego dnia. Spojrzała w stronę czającego się nieopodal kota i spontanicznie mrugnęła do niego błękitnym oczkiem, choć pupil Jahleela pewnie niewiele sobie z tego robił.
- Nawet gdybyś nie był jedną z tych osób, którym zawsze pomogę, to ciekawość i tak by wygrała - skomentowała krótko. Nie wiedziała jeszcze co prawda, jaka konkretnie sprawa sprowadziła tu obie dziewczyny, ale już sama wiadomość z prośbą o spotkanie zdołała ją zaintrygować. Bądź co bądź nie wzywałby ich do siebie tak niespodziewanie bez ważnego powodu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.10.17 19:43  •  Dworek Jahleela Empty Re: Dworek Jahleela
- Wybacz mi, nie zauważyłam, jak włazi do torby. Mam nadzieję, że nie przeszkadza Ci to za bardzo? - powiedziała, próbując wcisnąć bestyjkę głębiej. Im dłużej tam będzie siedzieć, tym dłużej dom Jahleela będzie stał. Z lekkim uśmiechem przeszła próg domu i spojrzała na puchatego kota, wyobrażając sobie jak miękkie musi być to cudne futerko. Usiadła w jednym z foteli, próbując nie gapić się na ciasto, i otworzyła powoli torbę. Jedną ręką przytrzymała kromstaka, a drugą wyciągnęła puszkę z ciastkami. Odstawiła ją na stolik.
- To dla Ciebie, Jahleelu. Mam nadzieję, że lubisz cynamon - powiedziała. Uwielbiała piec, także wszystkich wokół co chwilę obdarowywała domowymi wypiekami. Serniki, ciastka, makaroniki... Wszystko, co się da przygotować. Jeżeli składniki nie są zbyt trudne do zdobycia, Alicja chętnie stworzy z tego łakocie. Czasami smaczne, czasami nie - ale każdy uczy się na błędach, prawda?
Uwielbiała dom anioła. Zawsze był taki przytulny, przyjemny i pełen ciepła. Jak łóżko z funkcją parzenia herbaty i wełnianymi skarpetkami w zestawie. Był miejscem, w którym chciałoby się spędzać jesienne wieczory. Ciekawe, czy Jahleel go ozdabia na święta? Zostały jeszcze dwa miesiące, ale dom wyglądałby cudnie z choinką, łańcuchami i papierowymi ozdobami. Sama kochała Boże Narodzenie, więc już zaczęła tworzyć ozdoby do swojej chatki. Cała otoczka świąt zawsze ją zachwycała i wprawiała w radosne uniesienie.
Dobra, Alcia. Skup się. Sprawa może być ważna!
Wzięła do ręki filiżankę herbaty. Upiła łyk z wyraźnym zadowoleniem i odetchnęła. Chwilę trzymała napar przy twarzy, pozwalając by ciepła para leciała na jej twarz. Przymknęła z zadoweleniem oczy. Alicjo, czy Ty nie miałaś się przypadkiem skupić?
Odstawiła herbatę na stolik i spojrzała na Jahleela.
- Co się stało? - zapytała nieco zaniepokojona.
Torba leżąca przy fotelu poruszyła się niespokojnie. Kuna próbowała wyślizgnąć się ze środka i ruszyć na przygodę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.10.17 22:36  •  Dworek Jahleela Empty Re: Dworek Jahleela
- Mnie prawdopodobnie nie. - Zamknął drzwi za anielicami i wrócił do salonu.
- Nie jestem jednak pewien, czy się polubią. - Na myśli miał oczywiście swojego kota. Ów bowiem dość szybko zainteresował się pakunkiem. Szczególnie mocno, gdy koci rozumek załapał, iż w środku czai się coś żywego. Przekręcił głowę, przyglądając się torbie, zanim zeskoczył i podszedł, obwąchując ją. Póki co na pewną odległość.
Anioł jedynie kątem oka zerknął na zwierzaka, nim uznał, że na ten moment nie robi nic groźnego dla kromstaka. Skupił zatem uwagę na gościach.
- Zanim przejdziemy do właściwej kwestii, dla której was tu wezwałem, chciałbym jeszcze dopełnić prezentacji. Alicjo, pragnę przedstawić Liselotte, zielarkę i medyka. Liselotte, oto Alicja, uczennica mojego przyjaciela. - Dość formalnie i oficjalnie. Czyli praktycznie tak, jak zawsze Jah się wysławiał w podobnych kwestiach.
Gdy tylko je sobie przedstawił, zajął się tartą. Nie żałował paniom, krojąc każdej szczodry kawałek. Wszak po to ciasto zostało upieczone, aby móc częstować nim gości. A brunetowi daleko do skąpca, niezależnie, czy to w przypadku bycia gospodarzem, czy pomagania nieznajomym. Sprawiało mu przyjemność, że może podzielić się z innymi tym, co ma.
Ułożył tartę na talerzykach i na każdy dołożył jeszcze kilkanaście świeżych jagód, które do tej pory stanowiły ozdobę patery. Spojrzał zaraz po tym na puzderko.
- Oh, dziękuję. - Kiedy tylko oba talerzyki znalazły się przed anielicami, wziął puszkę i ją otworzył. Zapach cynamonu zmieszał się z aromatem herbaty i jagód, tworząc osobliwą mieszankę. Szczególnie mocniej, gdy kilka z ciasteczek ułożył na paterze, aby można się było nimi częstować.
Nie dotykał jedzenia - czy to jagód, czy sprezentowanych przez Alicję pierniczków - bezpośrednio dłonią. Chociaż można było mieć pewność, iż ręce ma czyste, kultura mu nie pozwalała serwować cokolwiek gołą dłonią. O ile tartę nakładał łopatką, tak do mniejszych rzeczy używał swojej mocy, sprawnie przenosząc je wyważonymi ruchami powietrza. Tym samym, delikatnym podmuchem sprzątnął kilka okruchów, jakie spadły z patery na obrus. Momentami bywał pedantyczny.
Gdy skończył obsługiwać panie, usiadł w fotelu, zamykając puzderko i odstawiając je na stolik. Sobie nalał tylko herbaty.
- Trochę może nam zejść, zapewne jesteś zmęczona i głodna po podróży. - Tu zwrócił się szczególnie w stronę Łowczyni. - Nie bój się prosić o nic. Z radością przyjmę was również na obiedzie. A jeśli moja prośba to będzie dla ciebie zbyt wiele na dzień dzisiejszy, nie krępuj się powiedzieć. Zrozumiem, jeśli po tak długiej drodze nie dasz rady. Możemy poczekać do jutra. Zaakceptuję także ewentualną odmowę. Nie zamierzam do niczego cię przymuszać. - Niemalże jak ostrzeżenie na pudełku, zawierającym materiały niebezpieczne. Chciał aby panowała jasność, co do warunków, zanim przedstawi samą prośbę, co sugerowało, że sprawa jest zgoła niecodzienna.
Przerwał na moment, aby upić łyk herbaty i zastanowić się, jak ubrać w słowa to, co chciał powiedzieć. Odstawił filiżankę i naparł opuszką palca na uszko, przekręcając ją i ustawiając równolegle do zdobień na spodeczku. Przyglądał się porcelanie z uwagą, jakby to ona miała zacząć tłumaczyć powód ich zebrania.
- Znacie może Agape? - Zawiesił pytanie w eterze, acz nie do końca czekał na odpowiedź, spiesząc zaraz z wyjaśnieniami. - Pracuje w Szpitalu Ostatniej Nadziei na Desperacji. Niestety, ich magazyn ostatnio świeci pustkami. Potrzebują składników i materiałów na lekarstwa. A by je zdobyć, potrzebują pieniędzy. Pieniędzy albo czegoś równie wartościowego, czym mogliby zapłacić za medykamenty. Agape zwróciła się do mnie, prosząc, abym przygotował jej właśnie ów cenne rzeczy, za które będzie w stanie nabyć zioła do szpitala. - Zabrał palec z filiżanki i postukał nim lekko w blat. - Po dłuższej rozmowie ustaliliśmy, iż to będą diamenty. Jeśli spojrzycie w stronę pieca - wskazał kierunek dłonią - zauważycie tam miseczkę węgielków. Potraktowane odpowiednio dużym ciśnieniem i temperaturą, zmienią się w kryształy. Niezwykle cenne kamyczki. - Opuścił dłoń. - Chciałbym cię, Liselotte, prosić o pomoc w ich przygotowaniu. Ciebie zaś, Alicjo, zaprosiłem ze względu na twój wiek. Jesteś młodą anielicą, uznałem zatem, że tak specyficzne i wyjątkowe wydarzenie będzie dla ciebie interesujące do obejrzenia. Niecodziennie szykuję diamenty z grudek węgla. Mam nadzieję, iż nie pomyliłem się w swoich domniemaniach? - Przeniósł spojrzenie na drugą z pań, splatając palce obu dłoni na kolanach. Odczekał chwilę, aż przetrawią to, co powiedział, zanim znów się odezwał.
- Czy mogę liczyć na twą pomoc? - Spojrzał na Lilo, acz szybko opuścił wzrok. Nie chciał, by w razie czuła, że brunet wywiera na nią jakąkolwiek presję. Co z jego brakiem mimiki jest dość prawdopodobne. Za to poczęstował się pierniczkiem.
- Wyszły wspaniale. - Skomplementował wypiek w stronę Alicji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.10.17 21:32  •  Dworek Jahleela Empty Re: Dworek Jahleela
Uśmiechnęła się serdecznie do Alicji, przyjmując do rąk talerzyk z tartą. Gdy tak przyglądała się drugiej anielicy, niemal rozpoznawała w niej samą siebie sprzed kilku setek lat. Były pewne podobieństwa... może nie uderzające, ale w pewien sposób wyczuwalne. Tak podpowiadała Liselotte intuicja, a już dawno temu nauczyła się, by jej nie ignorować.
- Miło mi cię poznać.
Kolejny ciepły uśmiech w stronę blondynki został rychło zasłonięty łyżeczką z ciastem, choć atmosfera pozostawała niezmiennie przyjazna. Trudno było nie rozpłynąć się nad wypiekiem, tym bardziej, że sama Lise miała w tej dziedzinie dwie lewe ręce. A może wcale nie chodziło o antytalent, tylko o fakt, że nie poświęciła nigdy ani minuty na nauczenie się czegokolwiek dotyczącego cukiernictwa. Żywiła się prostymi daniami, a desery jadała tylko wtedy, gdy jej je zaproponowano. W końcu nie można umieć wszystkiego, a zawsze o wiele bardziej od książek kucharskich fascynowała się literaturą medyczną. Prawie na pewno gdyby dostała do ręki prosty, a dobry przepis, wyprodukowałaby jakieś całkiem jadalne ciastka czy tort, ale żeby się przekonać, trzeba by było spróbować. Średnio miała na to czas między szyciem rozpapranych po stole operacyjnym bebechów, nastawianiem zwichniętych kończyn i oglądaniem nabrzmiałych migdałków.
- O mnie się nie kłopocz, przywykłam do długich podróży. Po obejściu wzdłuż całej Desperacji, powrót do Edenu zdaje się jak wycieczka z biurem podróży - odpowiedziała, rozbawiona. Nie chciała, by Jahleel martwił się o nią zanadto; w końcu to ona miała tu z czymś pomóc, a nie skupiać na sobie uwagę jak uratowana z tornada sierotka. Może i wyglądała na dziecko, ale była całkiem twarda. - Najlepiej opowiedz od razu, o co chodzi - dodała zaraz, pałaszując z zapałem tartę. Po pierwszym kęsie nie mogła powstrzymać pakowania do ust następnych. Chwała Bogu, że zachowała jeszcze na tyle dobrych manier, by przynajmniej każdą porcję połykać przed pochłonięciem kolejnej.
Na pytanie o Agape skinęła tylko głową. Może "znać" to było nieco zbyt wiele powiedziane, ale kojarzyła anielicę co nieco. Wiedziała przynajmniej tyle, że miała zajmować się Szpitalem Ostatniej Nadziei. Tak więc, choć nie miały okazji spotkać się osobiście, imię kierowniczki szpitala padło kilka razy w rozmowach Lise z innymi współpracownikami tej instytucji.
Spojrzała w kierunku węgielków, ściągając nieznacznie wargi. Mogła sobie wyobrazić różne sprawy, w których Jah mógłby potrzebować jej pomocy, jednak ta była kompletnym zaskoczeniem. Rozumiała jednak, skąd taka potrzeba. Gdyby nie cała historia z zaopatrzeniem szpitala, nigdy nie przyszłoby jej do głowy spróbować zmienić czysty węgiel w diament i trudno jej było wyobrazić sobie, czy w ogóle będzie zdolna do wywołania takiego efektu. Gdy jednak anioł zadał pytanie, wróciła do niego wzrokiem i skinęła lekko głową.
- Zrobię, co będę mogła. Nigdy co prawda nie próbowałam czegoś aż tak... znacznego, ale chyba trzeba się będzie przekonać.
Już się nie uśmiechała. W błękitnych oczach czaiła się troska.
- Dlatego wolałabym spróbować już dzisiaj i przekonać się, ile i czy w ogóle jestem w stanie zrobić. Może się okazać, że trzeba będzie się za to zabrać partiami. Nie umiem ocenić - przyznała, spuszczając skromnie wzrok. Do tej pory używała mocy związanej z temperaturą głównie do podgrzewania wody, łagodzenia gorączki i innych podobnych, mało drastycznych zmian. Wytworzenie diamentu stanowiło znacznie wyższy poziom i nie miała pewności, czy w ogóle podoła zadaniu. A bardzo nie chciałaby zawieść kogoś, kto wierzył w jej możliwości.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.10.17 23:23  •  Dworek Jahleela Empty Re: Dworek Jahleela
Alicja uśmiechnęła się do Lilo.
- Również cieszę się, że Cię poznałam. - odpowiedziała szczerze. Chwilę potem jej uwaga skupiła się na czymś innym.
Dostała ciasto! Powstrzymała się od zbyt zadowolonej miny. Wzięła talerzyk z tartą w ręce i spróbowała kawałek. Nie wyglądaj na łasucha, powtarzała sobie w myślach. Mimo to i tak przez chwilę wyglądała jak pies, którego ktoś drapie po tyłku. Taakie dobre. Musi wziąć przepis od Jahleela. Dziabnęła jagodę, kompletnie szczęśliwa.
Życie jest piękne.
Potrzebowała chwili, by skupić się na słowach Jahleela.
Przypomniała sobie własną podróż po Desperacji. Była młoda i głupia, jak dotąd mało co wiedziała o Wymordowanych. Chciała przekonać się na własne oczy, czy naprawdę istnieją i jak wygląda życie poza rajem czy M3. To, z czym tam się spotkała było dla niej szokiem. Wszechobecny głód, bieda i śmierć ją przerażały - nigdy wcześniej tego nie znała. Desperacja okazała się miejscem, które z pewnością zasługiwałoby na miano piekła. Mimo że niektóre z  istot nie narzekały specjalnie na żywot poza kopułą czy Edenem, to jednak zdecydowana większość miała przechlapane w tej kwestii. Dużą traumą było dla niej z pewnością to, co zobaczyła w kasynie. Dwóch członków jakiegoś gangu zamordowało wielu niewinnych ludzi. Od tego czasu podróżowała trochę po Desperacji, pomagając ludziom w potrzebie, dzieląc się jedzeniem czy uleczając z pomocą swojego feniksa. Oczywiście wielu Wymordowanych chciało ją zabić, wielu nie ufało, ale wtedy zawsze jakoś udawało jej się uciec z pomocą skrzydeł czy nadopiekuńczego Susła. Być może solidna dawka szczęścia również miała swój udział.
Wiedziała, kim jest Agape. Słyszała o szpitalu, bardzo ją to inspirowało. Myśl, że gdzieś na Desperacji istnieje takie miejsce, napawała ją nadzieją.  Co prawda nigdy tam nie trafiła, ale dużo osób jej mówiło o Szpitalu Ostatniej Nadziei.
Wieści o problemach tego przybytku zaniepokoiły ją. Nie chciała, żeby to miejsce miało jakiekolwiek problemy - przecież robi tak dużo dobrego dla ludzi Desperacji. Uspokoiła się nieco, słysząc o diamentach. Pierwszy raz zobaczyłaby coś takiego. Zamiana węgla w diament? Jakby to mogło w ogóle się stać? Była zaintrygowana eksperymentem i  bardzo chciała to zobaczyć.
- Dziękuję, że mnie zaprosiłeś. Jestem ciekawa, jak niepozorny węgiel może stać się czymś kompletnie innym. - stwierdziła, ściskając w dłoni pusty już talerzyk.
Wyszczerzyła zęby, słysząc pochwałę ciastek.
- Sekret tkwi w szczypcie kakao - wyjawiła.
Tymczasem Kuna wylazła z torby Alicji. Kromstak pufnął, zerknął na kota, zmrużył oczka i o ile kociak mu na to pozwolił, to czmychnął obok fotela w stronę stolika. Podskoczyłby wtedy uroczo, próbując dostać się do smakołyków. Niestety nadal brakłoby jej centymetrów, by ukraść coś słodkiego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.10.17 22:22  •  Dworek Jahleela Empty Re: Dworek Jahleela
Nie obrażało go w żaden sposób łakomstwo zaproszonych anielic. Wręcz przeciwnie. Był tylko szczęśliwszy, gdy widział, jak im smakuje.
Lubił sprawiać innym przyjemność. Chociaż nie był dobry w gotowaniu, starał się za każdym razem szykować odpowiedni poczęstunek dla swoich gości. Przyjmować ich hojnością, ciepłem i troską, poświęcając im tyle czasu, ile tylko potrzebowali. A nawet więcej, biorąc pod uwagę skrupulatne przygotowania. Nie powinno zatem dziwić, że chętnie pokroił ostałą część i nałożył po kolejnym kawałku, gdy tylko obie panie zjadły wcześniejsze porcje.
Stopniowo jego umiejętności kucharskie się poprawiały. Mając dobry przepis da radę zrobić też dobre ciasto. Niestety, brakuje mu doświadczenia. Nie potrafi spojrzeć na listę składników i wyobrazić sobie efektu końcowego, tym samym znajdując luki w przepisie. Nie wie, kiedy zrezygnować z ugniatania na rzecz siekania, kiedy można zastąpić masło margaryną, a kiedy lepiej użyć samych żółtek zamiast całych jajek. Są to rzeczy, które nabywa się wraz z eksperymentowaniem. A brunet tylko trzyma się przepisu.
- Nalegam jednak na obiad. Gdy tu skończymy, oczywiście. Odrestaurowałem altankę, zapowiada się ciepły wieczór, mam dobry ser i świeże warzywa. - Mięsa nie proponował. Sam nie miał oporów przed jedzeniem owego, zdawał sobie jednak sprawę, jak wiele aniołów podchodziło negatywnie do koncepcji spożywania zwłok. Siłą rzeczy Jahleel jest wegetarianinem z przypadku przez większość czasu. O ile jakaś zatroskana dusza nie przyniesie mu udźca lub żeberek, brunet nawet nie zaprząta sobie głowy myśleniem o mięsie. Czy myśleniem o jedzeniu w ogóle. Bazuje na tym, co mu regularnie przynosi Akaiah. Dość wygodne, trzeba przyznać. Szczególnie dla osoby, która i tak ma wiele obowiązków.
Wysłuchał obaw Lise w milczeniu, kiwając tylko od czasu do czasu głową.
- Rozumiem. - Wstał za moment i udał się po miseczkę z węgielkami oraz kamienną tacę. Zabrał swoją część zastawy ze stołu, stawiając następnie przygotowane przedmioty na powstałej luce.
Wysypał kilka kamyczków na tacę. Nie były duże. Miały być jak najczystsze, nie jak największe. A wiadomo, że wraz ze wzrostem gabarytów spada szansa na nieskazitelność materiału. A jeszcze jak na złość aniołowie ziemi byli zajęci i muszą zadowolić się tym, co udało się zdobyć Jahleelowi.
Wpisałby to sobie w CV, gdyby podobne papiery miały jeszcze jakąkolwiek wartość. "Zdobyte doświadczenie z dziedziny górnictwa". Albo "początkujący górnik". Może zrobi sobie szarfę harcerską i będzie tam doszywał oznaki za różne sprawności?
Póki co jego uwagę zdobył kot i kromstak. Kocur wystrzelił bowiem szybko za bestią, pragnąc złapać ją i pobawić się. Miał jednak to nieszczęście, że podłoga przed nim znikąd pokryła się lodem. Futrzak straciwszy na przyczepności, uderzył w nogi swego właściciela. Anioł schylił się i wziął zwierzaka na ręce, cofając także lód z parkietu.
- Alicjo, czy to będzie zbyt dużo, prosić cię o opiekę nad tymi dwoma nicponiami? Czy powinienem dla spokoju wypuścić kota z domu? - Nie do końca znał się na zwierzakach, nie wiedział, czy kocur chciał skrzywdzić kromstaka, czy tylko się bawić. Zapewne Alicja, wiedząc więcej o behawioryzmie, zdawała sobie sprawę, iż futrzak nie miał złych zamiarów. Trzymany przez Jahleel machał ogonem i rozglądał się za niedoszłym towarzyszem harców. A potem zaczął mruczeć i ocierać się o anioła, dopraszając uwolnienia.
- Zacznij, kiedy tylko będziesz gotowa. - Zwrócił się jeszcze do Lise. Nie chciał narzucać tempa. Niech się naje, przygotuje, nastawi psychicznie. Cokolwiek tylko potrzebuje. On sam się dostosuje. I tak chwilę musi jeszcze poświęcić zwierzakowi, zanim będzie mógł skupić myśli całkowicie na zadaniu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.11.17 19:27  •  Dworek Jahleela Empty Re: Dworek Jahleela
Na wzmiankę o obiedzie zachichotała bezgłośnie, chowając twarz za dłonią, w której wciąż trzymała deserowy widelczyk.
- Rozpieszczasz nas, kochany. Będę musiała uważać, żeby się za szybko nie przyzwyczaić do takich luksusów.
Nawet nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatnio ktoś zachował się wobec niej w taki sposób: ugościł we własnym domu, nakarmił i zadbał o to, by czuła się dobrze. Ostatni jej dłuższy pobyt w jednym miejscu prędzej można by było nazwać niewolą, bo choć nie związano jej ani nie zamknięto w celi, konsekwencje samowolnego opuszczenia burdelu zostały jej bardzo wyraźnie zasugerowane. Nie protestowała tylko dlatego, że miała na uwadze zdrowie i dobro dziecka, a co ciekawe, sam chory okazał się być bardzo zainteresowany pozbyciem się anielicy ze swojego otoczenia. Kierowała nim troska o swego opiekuna, to fakt, a jednak wywoływało to pewien niesmak. Liselotte odniosła wrażenie, że zostały ku niej skierowane bardzo niezasłużone pretensje. W końcu czy przez chociaż moment prosiła się o to, by móc zająć się młodym wymordowanym? Spełniała tylko cudze prośby i próbowała zachowywać się zgodnie z sumieniem.
Niestety, w większości rejonów świata sumienie nie było już wartością cokolwiek znaczącą, a bardziej figurą metaforyczną.
- Zacznij, kiedy tylko będziesz gotowa.
Skinęła nieznacznie głową i podciągnęła nogi pod siebie, siadając po turecku. Mniejszy poziom kultury, za to więcej wygody, co pomagało się skupić. Nie miała wątpliwości, że bez kompletnego skoncentrowania się na obiekcie i wyciszenia bodźców z zewnątrz, może węgielek co najwyżej popalić. Znając swoje poprzednie doświadczenia z mocą ognia, która czasami ujawniała się niespodziewanie w chwilach zaskoczenia czy silnych emocji, taki wypadek i teraz mógł się wydarzyć. Aby poddać węgiel odpowiedniej obróbce, nie mogła sobie pozwolić nawet na sekundę zawahania.
Przysunęła jedną czarną grudkę bliżej siebie, pozostałe odsuwając na drugi koniec tacy. Zerknęła na zwierzaki i zaczekała spokojnie, aż rodzący się między nimi chaos zostanie stłumiony. Potem dopiero nakryła maleńki węgielek dłonią i zamknęła oczy, odcinając tym sposobem jeden zmysł od ingerencji zewnętrznej. Całą uwagę skupiła na zawartości ukrytej w cieniu bladych palców, na drobnym obiekcie oddalonym od jej skóry o zaledwie centymetr. Nie słyszała już tego, co działo się dookoła, ani rozmów, ani oddechów, ani bicia serca. Wzięła głęboki wdech, dając mocy sygnał do działania.
Powoli, bez pośpiechu.
Nie mogła poczuć temperatury węgielka, jednak podświadomie wiedziała, jak szybko rośnie. Bezwiednie ściągnęła brwi, pozwalając skórze na czole zmarszczyć się, jakby z troski. Bała się porażki, to fakt; jednocześnie jednak wierzyła całym sercem, że ten szalony na pierwszy rzut oka plan naprawdę może się udać. Bo niby czemu nie? Posiadanie mocy odróżniało aniołów od ludzi nie na pokaz, a w pewnym konkretnym celu - by móc efektywniej czynić dobro. Nie miała wątpliwości, że działa właśnie w takim celu i dokładnie z tego powodu w wykonanie zadania wkładała nie tylko wysiłek woli, ale też całego serca.
Jeśli nawet wtedy się nie uda, to taka musiałaby być wola Boża.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach