Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 15.11.17 3:16  •  Dworek Jahleela - Page 2 Empty Re: Dworek Jahleela
Obiad?
Słowo klucz. Alcia zjadła ciasto, ale na obiad zawsze się znajdzie miejsce w brzuszku.
Ucieszyła się, słysząc, że nie będzie mięsa. Nie była wegeterrorystką, ale jednak... Zawsze milej. Na Desperacji schudła niesamowicie, naprawdę próbując ograniczyć mięso, bo bez niego przeżyć się nie dało. Tutaj, w Eden, nie ma tego problemu. Sama przecież może sobie wyhodować pomidora w kilka minut. To naprawdę wygodne. Problem w tym, że trochę rozleniwia człowieka. Po co iść do sąsiada pięć kilometrów dalej, jeżeli możesz machnąć ręką, wysilić się i warzywko samo Ci się pojawia na grządce?
Zerknęła na kota, który próbował dobiec do Kuny. Nawet nie wstała z fotela, wiedząc, że zwierzaki nic sobie nie zrobią. Powstrzymała parsknięcie śmiechem, gdy kociak odbił się od nóg Jahleela. Wyglądało to naprawdę komicznie.
- Myślę, że mogą się razem pobawić -stwierdziła rozbawiona. - Twój kot chyba nie chce zrobić niczego złego Kunie, to tylko zabawa.
Kromstak tymczasem patrzył nieufnie w podłogę, którą przed chwilą pokrywała warstwa lodu. Liznął drewno, potuptał łapkami i burknął niezadowolony. Wyglądał jak Janusz z mema, który mówi "Co to za czary". Zerknął potem na kociaka, zadowolony podskoczył i wydał z siebie kromstakowy odgłos oznaczający radość. Wyglądało na to, że Kuna nie obawia się swojego nowego przyjaciela.
Alicja tymczasem stanęła w dość dużej odległości od Lilo. Tak, żeby jej nie przeszkadzać wiszeniem dziesięć centymetrów od niej, ale również tak, żeby coś widzieć. Była naprawdę zaciekawiona całym eksperymentem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.11.17 16:41  •  Dworek Jahleela - Page 2 Empty Re: Dworek Jahleela
Ten lekki, beztroski śmiech był bardzo przyjemny. Cieszył się, że Lise mogła choć chwilę odpocząć od trosk Desperacji. Zapomnieć o problemach tamtego świata i odpocząć psychicznie, regenerując także swoje siły. Każdemu potrzebna jest przerwa. Nawet, jeśli tak trywialna i krótka jak wizyta u znajomego w Edenie.
Podszedł do Alicji, ufając jej wiedzy dotyczącej zwierząt. Jeśli mówi, że to tylko zabawa... Widać tak musiało być. Pogłaskał kota pod brodą, kiedy ten zaczął mruczeć, zanim oddał zwierzę w ręce odrodzonej. Kocur spojrzał niebieskimi oczami na anielicę, przyglądając jej się. Można było odnieść wrażenie, że wręcz oceniająco. Dobrali się z właścicielem. Nie ma co. Oboje wyglądają jakby wiecznie kogoś milcząco oceniali, chociaż prawda jest zgoła inna. Tak jak i kot nie był zdolny do szufladkowania innych, tak brunet starał się nigdy nikomu nie przyklejać żadnych łatek, a własnych obserwacji używając do pomagania innych, nie stygmatyzacji.
Zwierzak chwilę poświęcił wąchaniu bluzki Alicji, zanim otarł się o jej pierś i zeskoczył, aby wrócić do zabawy z januszowym kromstakiem.
Anioł w tym czasie skupił uwagę na węglu.
Spokojnie poczekał, aż Lise się przygotuje. Nie mówił nic, nie rozpraszał. Nie zwrócił też uwagi na tę pozę, która mało była odpowiednia dla damy. W tym momencie nie miało to znaczenia tak długo, jak łowczyni czuła się komfortowo i mogła wykorzystać swą moc w pełni. Szczególnie, że wcale mało wysiłku cały proces nie zużywał. Na szczęście oboje byli stworzeni przez Pana; tchnięci do istnienia przez Jego ogień. Ich kontrola nad żywiołami stała na wyższym poziomie niż aniołów zrodzonych lub odrodzonych. Rozumieli własne moce niemalże podświadomie. Żywioły były częścią ich jestestw, wplecione misternie w strukturę duszy nici stwórcze.
Szybko zaczął działać powietrzem. Nie mogli doprowadzić do tego, aby węgiel zapłonął. Ciśnienie musi być tak duże, aby odłamek nie był w stanie zająć się ogniem, ale uległ parciu i zmienił swoje wnętrze. Zatem jak tylko robił się czerwony od rozgrzewającej go mocy, Jahleel zwiększał ciśnienie napierające na kamyczek. Musiał też uważać, aby go nie zmiażdżyć. Ciśnienie i gorąc powinny iść w parze, równomiernie się rozkładając się i współgrając, by osiągnąć idealne warunki do zmiany struktury wewnętrznej węgla. Do zmuszenia pojedynczych atomów, aby przemieściły się i z chaotycznej zbiorowości indywiduów przypominającej podartą sieć rybacką, stały się symetrycznym kryształem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.11.17 20:06  •  Dworek Jahleela - Page 2 Empty Re: Dworek Jahleela
[Ingerencja MG]
Wyniki rzutu na powodzenie: link


Wspólne działanie dwójki aniołów, ich moce oraz skupienie na działaniu zaskutkowały pozytywnym wytworzeniem diamentu. Był jednak taki moment w całym procesie, kiedy dłoń Jahleela zadrżała wyraźnie, przez krótki moment ciśnienie nie było dostatecznie duże. Chociaż wszystko skończyło się szczęśliwie, gdy oboje powoli wyciszali swoje moce, mogli dostrzec, że opalizująca powierzchnia diamentu ma kilka wyraźniejszych zarysowań. Chociaż niewątpliwie udało im się osiągnąć to, o co się starali, nie będą w stanie osiągnąć maksymalnej ceny za wytworzony przedmiot. Dla znawcy będzie on bardzo średniej jakości, dla jakiegoś głupca... cóż, diament to diament.

Lilo: osłabienie na 2 posty.
Jahleel: osłabienie na 2 posty.

Wytworzono: Diament średniej jakości, z kilkoma wyraźnymi rysami wewnątrz i na powierzchni.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.11.17 23:58  •  Dworek Jahleela - Page 2 Empty Re: Dworek Jahleela
Była tak skoncentrowana na swoim zadaniu, że w pewnym momencie na kilka sekund zapomniała o oddychaniu. Czuła leciutkie mrowienie w czubkach palców, jak gdyby jakaś nieznana siła próbowała przyciągnąć je do rozgrzanego węgielka. Ostrożnie podniosła powieki i wzięła głęboki wdech; zdawało jej się, jakby pracowała nad tym maleńkim odłamkiem kilka godzin, choć minęły dopiero sekundy. Temperatura musiała być już jednak znaczna, takie przynajmniej miała przeczucie. Przez kilka może zbyt długich chwil nie działo się nic szczególnego. Zaczęła zastanawiać się, czy uda jej się dokończyć dzieła, nim użycie mocy całkowicie wypierze ją z wszelkich sił. Przychodząc do dworku, była wypoczęta i rześka, a teraz mogła wręcz poczuć, jak energia opuszcza ją z chwili na chwilę. Ale nie mogła sobie pozwolić na słabość czy rozproszenie, musiała dotrwać do końca.
Nagle coś się zmieniło. Powierzchnia bryłki wyglądała teraz inaczej, choć Liselotte nie była pewna, jaki efekt byli w stanie otrzymać. Przerwała jednak zwiększanie temperatury obiektu i lekko machnęła ręką, chcąc teraz nieco schłodzić węgielek. Kusiło, żeby wziąć go do ręki, ale najpewniej tylko by się oparzyła. Wciąż musiał być bardzo gorący i nie mogła go dotykać, ale przybliżyła nieco twarz i spojrzała na przedmiot uważnie. Potem przeniosła wzrok na Jahleela, przyglądając się mu pytająco.
- Jak myślisz... udało się? - spytała cicho, przekrzywiając głowę i obserwując teraz niby-diament z innej strony. Nie spodziewała się uzyskania idealnego efektu za pierwszym podejściem; po to mieli cały talerzyk bryłek, żeby nie opierać się na tylko jednej próbie. Przydałoby się jednak zbadać uzyskany obecnie efekt i sprawdzić, czy n pewno do wszystkiego zabrali się dobrze. Może gdyby coś poprawić, następny węgielek uda się już przekształcić lepiej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.11.17 18:36  •  Dworek Jahleela - Page 2 Empty Re: Dworek Jahleela
Ciężko było się zgrać. Musiał uważać i na kamyczek, i na rękę Lise. Bał się przesadzić z mocą, bo jakikolwiek odłamek ugodziłby w pierwszej kolejności w palce anielicy. Jeśli nie przebijając, to parząc dotkliwie i wbijając się w skórę. Ta świadomość go stopowała. Fakt, iż za dobrze nie widział węgielka przez jej palce, również nie pomagał. Sprzyjało to tylko nieciekawym wyobrażeniom rozgrzanego do nieludzkich temperatur kamienia, topiącego mięso i wypalającego dziurę w śródręczu Lise.
W pewnym momencie w pomieszczeniu rozległ się cichy dźwięk, przypominający pisk ocierających się o siebie kamieni. Trzeba przyznać, że pomimo niezachwianego opanowania, nieco się przestraszył i na moment zwolnił nacisk powietrza na węgielek. Ten ruch był jednak zgoła zgubny. Zamiast dociągnąć przemianę do końca, spowolnił ją w najgorszym momencie, doprowadzając do powstania skaz w kamieniu. Nadrobił co prawda z czasem, niemniej defektów nie dało się już naprawić. Krystaliczny odgłos zwiastujący zeszklenie powierzchni, wyznaczał koniec ich pracy.
Anioł przymknął na chwilę nie dłuższą niż dwa oddechy oczy, czując, jak ogarnia go zmęczenie. Nie chciał jednak dać tego po sobie poznać.
- Muszę przyznać, że proces ten wymaga więcej energii niż się spodziewałem. - Odezwał się, zanim wspomógł ochładzanie diamentu swoją mocą. Niezbyt mocno, jako, iż wycieńczenie narzucało mu pewne ograniczenia w danym momencie.
Nie tylko wyczerpujący, ale też do końca niesatysfakcjonujący pod względem czasowym. Jednak... Jakby nie spojrzeć, im dłużej to zajmie, tym dłużej Lise odpocznie w Edenie. Czy to zatem takie złe, iż miast jednego wieczora, spędzą nad tym parę dni? Każdego po trochu. Z czasem na pewno dojdą do perfekcji w wykonywaniu diamentów. Lise psychicznie odpocznie, naje się. Jahleel przygotuje dla niej bagaż.
Oczywiście niezbyt długo. Pacjenci też nie mogą czekać. Ale w tym czasie anioł wyśle też list i skontaktuje się z pewnym bardzo starym znajomym. Oraz pośle po bardziej pospolite zioła do lasu, by anielica dotarła do szpitala nie tylko z diamentami, ale też porcją bandaży, opatrunków i suszonych roślin. Może nawet ktoś pójdzie z nią, jeśli torba okaże się zbyt ciężka.
- Proponuję odłożyć to już na dzisiaj. Lise, może zostaniesz na noc? Przygotuję ci sypialnię. - Rzucił, poprawiając sobie włosy. Parę kosmyków zdążyło lekko przykleić się do wilgotnego od potu czoła. Delikatnym gestem ściągnął wilgoć z twarzy, aby znów wyglądać nieskazitelnie. I przede wszystkim nie czuć się lepkim.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.11.17 21:22  •  Dworek Jahleela - Page 2 Empty Re: Dworek Jahleela
- Widzisz, to ja myślałam, że będzie gorzej. - Odchyliła się na fotelu, pozwalając plecom przylgnąć do oparcia i odciążyć nieco kręgosłup. Nie była to może najbardziej elegancka poza, ale Lise nigdy do końca nie przejmowała się takimi konwenansami. Wychodziła z założenia, że jeśli komuś coś będzie przeszkadzało, to będzie miał na tyle oleju w głowie, żeby powiedzieć o tym wprost. A jeśli nie, to najwyraźniej materia nie jest aż tak poważna, by brać ją pod uwagę. W tej chwili zaś tym, czym przejmowała się najbardziej, było utrzymanie się we względnie pionowej pozycji i pozostawienie oczu otwartych. Tak intensywne użycie mocy okazało się bardzo męczące, choć początkowo bała się, że może się skończyć gorzej. Była nastawiona na wiele różnych opcji; przemyślała nawet scenariusz, w którym z powodu wyczerpania traci przytomność, co byłoby już dość ekstremalnym efektem. Na szczęście obyło się bez tego - gdyby miała mdleć przy każdej próbie, wyprodukowanie zadowalającej ilości diamentów zajęłoby całe wieki.
- T-tak, tak chyba będzie najlepiej - przyznała, po czym westchnęła ciężko. - Myślałam, że przenocuję u siebie, ale pewnie jest tam kurzu na pięć centymetrów. A jeśli na coś już nie mam siły, to na pewno na sprzątanie.
Nie była w swoim domku od... no, na pewno minęło już wiele miesięcy, a nie miał się nim raczej kto zająć. Wprowadzenie się do niego z powrotem będzie wymagało sporo wysiłku, by pozbyć się zalegającego kurzu, pajęczyn i wszelkiego innego dobrodziejstwa. Wypadałoby sprawdzić, czy dach nie przecieka, czy zbiornik do podgrzewania wody nie ma uszkodzeń... tak dużo do zrobienia za każdym razem, kiedy wracała! Przez to wszystko często zastanawiała się, czy takie przemieszczanie się wciąż między podziemiami miasta a Edenem miało jakikolwiek sens. Tyle razy myślała, że przecież rozsądniej byłoby odpuścić sobie utrzymywanie mieszkania w Rajskim Mieście, w którym bywała raz na kilka miesięcy, a zamiast tego podczas sporadycznych wizyt nocować u znajomych. Ale jednak było coś, co nie pozwalało jej porzucić miejsca, w którym pierwszy raz poczuła, że naprawdę ma rodzinę. Przez setki lat powstrzymywała ją nadzieja na to, że zaginiony od dawna Jenevier któregoś pięknego dnia właśnie tam wróci. Teraz, kiedy wiedziała że na pewno żyje i jeszcze kiedyś się zobaczą, tym bardziej nie było mowy, żeby odpuściła. Zostało postanowione.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.11.17 21:57  •  Dworek Jahleela - Page 2 Empty Re: Dworek Jahleela
Jahleel miał niezdrową tendencję do zawyżania wymagań względem siebie. Jeśli nie był idealny, zaczynał to sobie wyrzucać. Słabości oraz niedociągnięcia prześladowały go na równi z odpowiedzialnością za innych oraz poczuciem ciężaru psychicznego. Skazy. Jak na tym kamieniu, leżącym przed nimi na stole - defekty, których anioł nie da rady nigdy wygładzić czy usunąć. Czy diament, którego wnętrze szpecą bruzdy, może w ogóle nazywać się diamentem?
- Zaskoczyłaś sama siebie swoimi możliwościami? Niepotrzebnie. Wiedziałem, że sobie poradzisz. - To on tu zepsuł. I sam siebie obwiniał o zmarnowanie wysiłków anielicy. Musi się poprawić.
Nie zwrócił wielkiej uwagi na pozę towarzyszki. Głównie dlatego, iż sam był wyczerpany. Doskonale zatem rozumiał, że dziewczyna może ledwie żyć. Nie wspominając o tym, że są we własnym gronie. Znają się nie od dziś. Rozluźnienie obyczajów nie świadczy w tym wypadku o braku kultury, lecz o tym, jak swobodnie i dobrze czują się ze sobą. W pewien sposób można było to odebrać za komplement.
- Nie przemęczaj się. - Z jakiegoś powodu zakładał, że Lise ma kogoś, kto "podlewa jej kwiatki" i okazjonalnie zetrze kurze. Nieco zatem zaskoczyło go, iż wspomina o brudzie. Jahleel by tak nie potrafił. Zostawić domu na parę miesięcy, aby zbierał się w nim kurz. Zapewne też pajęczyny i tworzące je pająki. Mieszkanie bruneta, jak i sam mężczyzna, zawsze musiało być nieskazitelne. Nie wspominając o niechęci do pająków, która z czasem przerodziła się w fobię. Nie bez pomocy koszmarów i niekontrolowanych manifestacji mocy jego ucznia, które skutecznie i przez długie lata przyczyniały się do narastania strachu. Aż poczuł się nieswojo na samo wyobrażenie ośmionogów, wesoło harcujących w mieszkaniu Lise. Już ta myśl wywoływała dreszcze.
Sprzątnie je. Zdecydowanie. Drobna przysługa za pomoc. Dla niego wszak to nic. Szczególnie, że lubi sprzątać i jest - dzięki swoim mocom - nie tylko skuteczny, ale też szybki. Nie ma wszak porównania, parę ruchów dłonią do całodniowego biegania ze ścierą po pokojach.
- Przeproszę was zatem na parę chwil. Pójdę pokroić warzywa i rozłożę zastawę. - Wstał ze swojego miejsca. Nieco wolniej niż zwykle. Od zbyt szybkiego ruchu i zmęczenia zaczynało kręcić się w głowie, zatem musiał dopasować  tempo do swojego obecnego stanu. Jakby już dostatecznie same ograniczenia ciała nie były denerwujące. Teraz jeszcze doszło osłabienie. Miał nadzieję, że jak najszybciej minie.
Zebrał puste już talerzyki, obmył imbryczek, zaparzył świeżej herbaty. I dopiero po tym udał się wpierw do kuchni, aby zająć obiadem, potem do ogrodu.
Dość szybko dołączyła doń Lise, pragnąc pomóc w gotowaniu.

[zt x2]
Szczegół, że w obrębie własnego domu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.09.18 13:19  •  Dworek Jahleela - Page 2 Empty Re: Dworek Jahleela
Było już późno. Wieczór zapadał nad Edenem, kiedy dotarł w końcu pod własny dom. Do tej pory zaprzeczał temu faktowi, należy jednak przyznać, że był po ludzku zmęczony. Nadłożył drogi na rzecz odwiedzenia Łowców, zatem jego nieobecność przedłużyła się i tylko spierać się można, czy koniecznie, czy zbędnie. Czuł się jednak dobrze przez większość wycieczki. Może przez stres, może adrenalinę albo poczucie obowiązku. Dopiero widok domu sprawił, że umysł odpuścił trzymanie ciała w ryzach, pozwalając mu zdać sobie sprawę z własnego wyczerpania.
Odetchnął cicho, pozwalając wykiełkować ziarenkom szczęścia i nadziei. Najchętniej zebrałby się za pracę z miejsca, jednak świadomość przemęczenia ciążyła. Musi odpocząć. Ten stan przyniesie tylko błędy i pomyłki. A myśl o tym, że spocznie we własnym łóżku i prześpi się, napełniała go spokojem. Może nawet wyjątkowo zaszaleje i zamiast szybkiego prysznica weźmie kąpiel? To podobno relaksuje.
Przed domem dosłyszał wesołe ujadanie. Zanim zdążył zareagować, Artemis przeskoczył ponad kwiatami okalającymi ogródek i merdając ogonem, dopadł do właściciela.
Cieszył się. Nie widzieli się stanowczo za długo, aby dorastający wilk czuł się przez ten miesiąc komfortowo. Teraz zaś skakał, skamlał i próbował lizać Jahleela po czym tylko mógł. Cudem tylko brunet nie upadł pod naporem futrzanego cielska. Luscinia z kolei zleciała z gniazdka, aby dostać się do karmnika.
- Hej, spokojnie... Już jestem - położył rękę na głowie wilka, drapiąc go za uszami i po karku. - Urosłeś. Lus, nie uciekaj, muszę jeszcze napisać list - dowiedzieć się, czy wszystko z drugą grupą w porządku. Zanim będzie mógł usnąć, otrzyma chociaż na papierze słowa otuchy. Przez zmęczenie bowiem przebijał stres, czy każdy sobie poradził. Wolał nie myśleć o innym wyniku aniżeli pozytywny... Desperacja jednak bywa zdradliwa.
Zdołał w końcu uspokoić Artemisa, chociaż wilk ani myślał go odstąpić. Ruszył za aniołem w stronę wejścia do domu. Z kolei otwarte drzwi nijak go nie zdziwiły. Nie zamyka ich na klucz. Przed kim by miał? Ufa swoim braciom. Wobec tego nacisnął klamkę, jaka luźno ustąpiła, wpuszczając go do środka. Wewnątrz rzucił torbę na stołek, nim zaczął się rozdziewać, odkładając gniazdko ze słowikiem na półkę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.10.18 21:09  •  Dworek Jahleela - Page 2 Empty Re: Dworek Jahleela
Z dnia na dzień coraz miej miała nadziei na to, że usłyszy jeszcze dobre wieści. Niektórzy tak samo jak Lise załamywali ręce i martwili się nieobecnością grupy aniołów, inni próbowali pocieszać, że na pewno nic takiego się nie stało. Skoro jednak wszystko było w porządku, to dlaczego pięć osób zaginęło bez wieści na kilka tygodni? Nie wybierali się przecież nigdzie daleko od drugiego zespołu, a wracali z tak dużą rozbieżnością terminów. W dodatku nikt, kto by wybrał się w tamte rejony, nie miał szczęścia natrafić na choćby najmniejszy ślad.
Co się u licha z nimi działo?
Całą siła woli usiłowała nie myśleć o najczarniejszych scenariuszach, które same jeden za drugim pchały jej się do głowy, ale niewiele mogła poradzić na siłę wyobraźni. Potrzebowała zajęcia, by odwrócić myśli w kierunku czegoś pożytecznego zamiast przesiadywać całymi dniami w fotelu i patrzeć tępo w ścianę, czekając na cud. Do swojego domku nie chciała wracać; po tylu latach bez opieki stał się właściwie ruiną, a Lise już dawno przestała się oszukiwać, że powróci jeszcze do swojego pierwotnego stanu. Chociaż cudem udało jej się spotkać Jeneviera, dawno uznanego za zaginionego, on wciąż nie wracał do Edenu i chyba nie powinna zakładać, że zdecyduje się na to w najbliższym czasie. Koniec końców rozsądnym wydało jej się zajęcie domem Jahleela, który po kilku dniach nieobecności gospodarza zaczął się już powoli pokrywać kurzem. Przez pierwszy tydzień była przygotowana na to, że właściciel pojawić się może w dowolnym momencie, stąd przesiadywała raczej w kątach i udawała, że jej nie ma. Kolejne kilkanaście dni spędziła już zadomowiona, z coraz większą frustracją odstawiając naczynia do szafek po samotnym posiłku i długo czuwając w nocy, jakby ledwie po jej zaśnięciu miało się wydarzyć coś wyjątkowego. Z całej siły próbowała nie tracić nadziei, nawet jeśli ta samoistnie kurczyła się każdego dnia.
Siedziała skulona w jednym z foteli, próbując skupić się na książce, jednak myśli raz po raz uciekały w wiadomym kierunku. Ujadanie wilka też nie pozwalało się skoncentrować, pewnie zobaczył kogoś znajomego... Lise nie była do końca zaznajomiona z tym, na ile czworonożni mieszkańcy domu lubią się z edeńczykami, jednak jako że żaden z pupilów anioła nie zjadł jej jeszcze za samozwańcze przejęcie posiadłości, domyślała się relacji raczej pozytywnych.
Dopiero dźwięk otwieranych drzwi wyrwał ją z zamyślenia, tak gwałtownie zresztą, że prawie spadłaby na podłogę. O tej porze i bez pukania to nie mogli być goście, w tej części Rajskiego Miasta - na pewno nie rabusie. Zerwała się na równe nogi, by przebiec przez kuchnię do samego wejścia i na własne oczy ujrzeć to, co od kilku sekund podejrzewała. Gdzieś z tyłu głowy czaiła się niemiła myśl, że jednak mimo wszystkich znaków na niebie i ziemi myli się, przez co już za moment wróci na swoje miejsce, jeszcze bardziej rozczarowana niż przed chwilą. Kiedy więc zatrzymała się tuż naprzeciwko wysokiej postaci znajomego anioła, jakby wryło ją w ziemię. Wzięła głęboki wdech, ale choć sytuacja wręcz prosiła się choćby o powitanie, zastygła w szoku Lise nie odezwała się ani słowem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.01.19 19:52  •  Dworek Jahleela - Page 2 Empty Re: Dworek Jahleela
Nie spodziewał się poruszenia. Oczekiwał, iż dom będzie zastygły w bezruchu i zimnie. Nie zauważył nawet, że we wnętrzu ktoś napalił, utrzymując ciepło w piecu niemalże bezustannie - dla przemarzniętego, zmęczonego anioła nawet pusty budynek wydałby się wspaniale gorącym. Brak kurzu powinien był zaalarmować zwierzchnika, ale pora i zmęczenie robiły swoje. Czyste powietrze nie wydało mu się niczym podejrzliwym, wszak w domu miał takie zawsze. Tryby umysłu nie ruszyły jeszcze na tyle, aby połączyć niektóre fakt, zbyt skupione na cieszącym się wilku, ciążącym płaszczu, piskającym pisklaku... Krążącym nieopodal psisku-ognisku? Młody już nie szczenię, ale jeszcze nie dorosłe, z niezrozumiałego dla bruneta powodu postanowiło podążyć za nim, miast skierować się śladem rodziny, by watahą wybiec na Desperację. Teraz zatrzymało się na granicy ogrodu, węsząc i nasłuchując, ślepym pyskiem poruszając na różne strony. Nadmiar bodźców sprawiał, iż nie był pewnym, czy może się zbliżyć, na razie pozostając w cieniu ośnieżonych krzaków.
Brunet odwrócił głowę, starając się nie dać po sobie poznać, iż drgnął na dźwięk kroków. Nerwowo? Nie ma co winić osoby przemęczonej i zestresowanej, iż kieruje się nadmierną ostrożnością, w chwili potencjalnego niebezpieczeństwa sięgając do własnych mocy.
Palce pokryły się lodem, gotowe poruszyć się, aby postawić ścianę pomiędzy obcym, a Jahleelem. Okazało się to jednak całkowicie zbędne. To nie był złodziej czy napastnik, a jedynie zatroskany przyjaciel. Lód zniknął tak szybko, jak się pojawił, zaś anioł rozluźnił, chociaż sylwetka jak była prosta, tak wyprostowana pozostała. Nawet pomimo zmęczenia.
- Lise - zatem oni już wrócili. I w dodatku anielica jest cała oraz zdrowa. Ulżyło mu. Nawet, jeśli przynieśli ze sobą jakieś rany, te pewnie już dawno zdążyli wylizać.
- Jak cudownie cię widzieć - w jego słowach można było doszukać się cieplejszej nuty. Czyżby zwykle opanowany anioł tracił część ze swojego stoicyzmu? Niewykluczone. Odwiesił płaszcz na kołek, tkwiący w ścianie, zanim podszedł do dziewczyny. Objął ją, nie siląc się na więcej słów. Unosząc niczym dziecko i biorąc jedną rękę pod uda blondynki, drugą przytulając mocno. Chciał okazać własne zadowolenie, iż żyje. W dodatku żyje ze wszystkimi kończynami na odpowiednich miejscach. Adrenalina oraz radość sprawiły, iż zmęczenie na trochę przestało dokuczać. Przynajmniej na parę chwil.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.01.19 22:00  •  Dworek Jahleela - Page 2 Empty Re: Dworek Jahleela
 Zajęło jej dobrą chwilę, nim pędzące myśli odnalazły wspólny kierunek i wreszcie zaczęła dowierzać temu, co widzi. Niezdolna do poruszenia się, niemo spoglądała jak gospodarz domu odwiesza płaszcz, równie spokojnie i niewzruszenie jak wszystko, co kiedykolwiek robił. Przez jedną straszliwą chwilę miała ochotę na niego wrzasnąć, podniesionym głosem wystosować takie kazanie, żaby nawet największy kozak miał ochotę pobiec z krzykiem do mamusi. Była zła; przede wszystkim o to, że tak długo nie dawał znaku życia, ale też że w tej chwili zachowywał się tak, jakby to rażące niedopatrzenie w ogóle nie miało miejsca. Nigdy nie pokazywał po sobie żadnych emocji, to fakt, ale odrobina skruchy byłaby w tym momencie jak najbardziej odpowiednia.
 W tym samym jednak momencie, kiedy nieomal dałaby się ponieść wściekłości, nie mogła przecież nie cieszyć się ze szczęśliwego powrotu. Przez ostatnie dni coraz częściej wątpiła, czy ujrzy jeszcze Jahleela w stanie żywym i czy lada moment przez Eden nie przetoczą się wieści o całkowitym niepowodzeniu działań zaginionej grupy, których ostatecznie nikt nie przetrwał. Wyobraźnia podsuwała jej najróżniejsze pomysły, jeden bardziej makabryczny od drugiego, a przez dłuższy czas żadnego z nich nie mogła na dobre wykluczyć. Dopiero teraz, mając przed sobą niepodważalny dowód, mogła raz a porządnie odegnać tragiczne wizje.
 —Jak cudownie cię widzieć
 Chciała odpowiedzieć, już nawet brała wdech, jednak żaden dźwięk nie opuścił jej ust. Gardło nagle ścisnęło się boleśnie, oczy zaszkliły jak na zawołanie, gotowe do wybuchu wraz z kłębowiskiem sprzecznych emocji. Niezdolna do wyduszenia z siebie ani pół słowa, podniesiona nagle z podłogi niczym przedszkolak, nie miała wyboru jak tylko zaniechać protestów. Uchwyciła się kurczowo anioła, wszystkimi kończynami oplatając jego postać, jakby od tego zależały losy świata. Pochyloną twarz oparła czołem na ramieniu Jahleela, nierówno łapiąc oddech w szlochu, którego nie była już w stanie stłumić.
 — Po-owinieneś się wsty-wstydzić — wybąkała na wpół szeptem, na wpół mamrocząc w materiał ubrania. Trudno powiedzieć, czy w ogóle dało się zrozumieć jej pełną wyrzutu wypowiedź, bo przy okazji jeszcze się jąkała. Nie przykładała jednak żadnej wagi do prowadzenia w tej chwili dialogu, bo i tak nie była do niego zdolna. W pierwszej kolejności powinna się uspokoić, choć zdecydowanie nie było to łatwe zadanie zważywszy na ogrom emocji, który towarzyszył spotkaniu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach