Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

Kaukaz był od tygodnia w M-3. Wszyscy męczyli go jakimiś papierkami, ciągle przysyłano mu jakichś ludzi, którzy przynosili jeszcze więcej papierków, trajkotali o procedurach, upoważnieniach, których proces przydzielania ciągle był w toku. Oznaczało to między innymi, że mimo teoretycznych uprawnień by odwiedzać niektóre miejsca w jednostce, praktycznie nie był w stanie przekroczyć nawet ich progu bez towarzystwa jakiejś osoby drugiej, czy też trzeciej. Dni były więc upierdliwe, a zmęczony tym wszystkim Adrian potrzebował odreagować. Wybrał się więc któregoś wieczoru w miasto. Zaszedł do jakiegoś lokalu, z którego wychodziły typowo barowe dźwięki, które wydały się co najmniej kusząc. Nie trzeba było długo czekać, by Adrian zasiadł na barowym taborecie i oparł łokieć o blat czekając na zainteresowanie barmana. Cała miejscówka była jakąś dziwna hybrydą stylu zachodniego z elementami typowymi dla japońskiej kultury. Tak, zdecydowanie specyficzne miejsce.
Nie myśląc długo, Kaukaz zamówił tutejsze piwo, które mu...wyraźnie nie posmakowało. W pierwszym łyku się niemal zadławił, lecz koniec końców przełknął żółtawą ciecz, a następnie pomlaskał próbując wychwycić mimo wszystko coś, co mogłoby go jakkolwiek urzec w tym smaku. Nie udało się. Westchnął, upił kolejnego łyka, lecz minę miał taka, jakby ktoś co najmniej go do tego zmuszał.
- Z czego oni to robią? Z trawy? - Zamarudził pod nosem i zaczął przyglądać się karcie. Zamówiłby coś normalnego, lecz nie potrafił rozczytać japońskich krzaków, a nawet gdyby umiał - to nazwy prawdopodobnie nie wiele by mu powiedziały.
ubiór:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie samą pracą żyje człowiek, w końcu od jej nadmiaru można oszaleć. Niedawno nagle przypięli do jego pionu nowego żołnierza, który wyemigrował z innego miasta. Papierkowej roboty miał już powyżej uszu, a tej ciągle przybywało. Gdyby nie fakt, że sam sobie wyznaczał przerwy i nie pozwalał na nocną pracę w charakterze księgowego, nie przespałby ani jednej nocy. Trwało to od około tygodnia i nie wyglądało, jakby miało się wkrótce skończyć. Zmęczony tym William postanowił odprężyć się w sposób niekonwencjonalny, wybrał się więc do baru, chcąc przez chwilę odciąć się od rygoru i dyscypliny. Niestety, czasami miał wrażenie, że nawet jego chód jest zbyt sztywny. Ranga generała wytarła na nim swe piętno. Wybierając się, postanowił na ten wieczór pozbyć się nienagannych manier i starannego wyglądu, po prostu odciąć się od wszystkiego, co przypomina mu o jego stanowisku. Wiedział, że w takim stanie niewielu go rozpozna, chciał też trafić do miejsca, w którym nie bywał za często. Niech miasto go zaskoczy.
Zostawił ochronę na zewnątrz. Nie miał ochoty wchodzić do zwykłego baru obstawiony ze wszystkich stron strażnikami. Nikt go tu nie zabije. W każdym razie, nie za szybko. William potrafił się obronić.
Siedział właśnie przy barze i próbował rozkoszować się japońską podróbką szkockiej, gdy nagle obok niego usiadł człowiek o posturze i ruchach świadczących o wojskowym drylu. Dobrze zbudowany, charakterystyczny chód, krótkie włosy. Mógł się mylić, ale raczej rzadko się to zdarzało. Uśmiechnął się pod nosem, słysząc uwagę obcego.
- Nie pomyliłeś się zbytnio. Z ryżu, ale smakuje prawie tak samo. Obrzydliwie. – jego głos brzmiał przyjaźnie, z odrobiną rezerwy. Miał dzisiaj dobry humor i próbował się odprężyć. – Niestety, tutaj nie podają niczego lepszego. Sam przed chwilą sprawdziłem. – skrzywił się, gdy spojrzał na swoją szklankę. Nagle, jakby się zreflektował i wyciągnął do nieznajomego rękę. - Viper. – przedstawił się - Znam kilka lepszych miejsc, jeśli obchodzi cię głównie zawartość barku i kilka innych, jeśli nie masz, a chciałbyś jakieś plany na noc. – intonacja głosu nie pozostawiała żadnych złudzeń, co do owych „planów”, które obcy mógłby mieć. – Są też takie, w których możesz zwyczajnie zapomnieć o pracy. A w tym momencie, mam już jej dość i wszystko mi jedno, gdzie trafię, byle nie tu.
Wstał i przeciągnął się lekko.
- Idziesz?
Jeśli nieznajomy przystał na propozycję, Viper skierował się w stronę wyjścia.
ubiór:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kaukaz pochodził z typowej, wojskowej rodziny toteż z czasem aura bycia psem władzy tylko przybrała na sile. Obecnie nie dało się jej nijak ukryć, a Polakowi nawet na tym nie zależało. Siedział więc spokojnie, mając świadomość, że ktoś na niego patrzy. Nie przejął się tym. W końcu to normalne, że ludzie na ludzi spoglądają, zwłaszcza gdy jest się obcokrajowcem. Adrian miał tego świadomość więc naprawdę go to nie ruszało. Najzwyklej w świecie, na chwilę obecną próbował pogrążyć się w dźwiękach wydobywających się z głośników oraz zakątków tego specyficznego miejsca i nieco odpocząć. Jednak okazało się to trudniejsze niż przypuszczał, a piwo smakujące, jak trochę chłodniejsza i mniej gazowana, gorzkawa oranżada nijak mu w tym nie pomagało. W tunelu pojawiło się jednak światełko i to nie byle jakie bo mierżące blisko dwa metry. Istna latarnia. Adrian musiał aż zadrzeć łeb do góry by jakkolwiek zrównać z nim wzrok mimo iż obaj siedzieli.
- Adrian. - Rzucił krótko po czym pewnie uścisnął dłoń Vipera, którego imię wydało się dziwnie znajome choć jednocześnie mógł przysiąść, że pierwszy raz człowieka na oczy widział.
- A już myślałem, że mnie wyrywasz...- Zażartował, a uśmiech który wpełzł mu przy tym na usta idealnie odzwierciedlał nutę niepokorności którą w sobie trzymał. Jego japoński był dobry, lecz od razu dało się wyłapać na nim naleciałości obcego akcentu. Nie był stąd i wyraźnie dało się wyłapać, że nie posługuje się japońskim na co dzień, a przynajmniej nie od dawna. - Ale tak, nie mam planów i chętnie skoczyłbym na coś konkretniejszego by choć na chwilę zapomnieć o tych broszurkach i tonach makulatury. - Ciągnął dalej, krzywiąc się na samą myśl o tonach teczek, które zalegały jego biurku. Nie ogarniał. Mimo wszystko był żołnierzem a nie gryzipiórkiem.
- Pewnie. - Potwierdził raz jeszcze i zsunął się z krzesła rzucając na ladę należne barmanowi. Naciągnął skórzaną kurtkę na grzbiet i odszedł za Viperem zostawiając za sobą do połowy pełny kufel piwa. Nie zamierzał męczyć się z tym syfem.
- Duży jesteś. Wszyscy tu tacy po tym ryżu? - Zagaił gdy znaleźli się już na zewnątrz, a gdy szli ramię w ramię ta różnica we wzroście stała się jeszcze bardziej odczuwalna. Kaukazowi nie przeszkadzało to, że musiał zadzierać głowę do góry. Nie miał żadnych kompleksów odnośnie swojego wzrostu choć zawsze był lekko poniżej średniej. Gdy jest się niższym zawsze łatwiej idzie pogruchotać szczękę temu wyższemu i zafundować mu co najmniej dwutygodniowe pożywianie się szejkiem o smaku schabowego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

„Adrian”? To imię było znajome, jakby obiło mu się kiedyś o uszy. Nie był to jednak czas na roztrząsanie podobnych spraw. Gdy usłyszał uwagę towarzysza, spojrzał na niego bystro z dziwnym uśmiechem na twarzy.
- Nie jesteś w moim typie. – rzucił po chwili, kładąc przy okazji banknot na ladę, jako należność gospodarzowi tego przeuroczego lokalu. – Musiałbyś być nieco wyższy. – mrugnął do niego. Zaraz się przekona, czy nowo poznany wścieka się, gdy ktoś nad nim góruje. A że William lubił dominować nad ludźmi, co ułatwiał mu jego ponadprzeciętny wzrost, ta reakcja mogła zaważyć na ich ewentualnej znajomości.
- „Broszurki i makulatura”? Nigdy bym się nie domyślił, że jesteś urzędnikiem, zwłaszcza, że nie wyglądasz jak jedna z tych tłustych, skorumpowanych świń. – Tak, wojacy nie powinni zostawać urzędnikami. Źle się to odbija na ich formie.
Wychodząc na chłodne, wieczorne powietrze, Viper skierował się w lewo, gdzieś tam mieścił się przybytek uciech alkoholowych o niezłej renomie, warto byłoby się więc udać właśnie tam.
- Od ryżu? Oczywiście. Człowiek przecież gwałtownie wzdryga i prostuje się, kiedy poczuje takie świństwo na języku. A kiedy pijesz to wystarczająco często… - zakończył zdanie na efektownej pauzie, wiedząc, że Adrian domyśli się zakończenia. Chyba, że się przeliczył. – Tak naprawdę wszyscy wysocy ludzie, to nałogowi alkoholicy, którzy nie potrafią przyzwyczaić się do tej ohydy, którą mogłeś poczuć przed chwilą.
Cóż. Miał dobry humor. Mógł więc wmówić przyjezdnemu kilka nieprawdziwych ciekawostek o tym mieście.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Adrian nie był przewrażliwiony jakoś specjalnie na punkcie swojego wzrostu. Miał już w końcu swoje lata i zdążył się już nasłuchać, jak to prawdziwy facet zaczyna się od metra osiemdziesięciu, a o innych zaczepkach w stylu "jak tam na dole" już nawet nie będę wspominać... Wiele kości musiało gruchnąć, jeszcze więcej twarzy zostało obitych nim Adrian nauczył się kontrolować i po części ignorować takowe zaczepki. Dlatego w chwili obecnej uśmiechnął się lekko, a jego oczy jakby zamknęły się na dłuższą chwilę, by następnie ponownie uwiesić się na postaci Vipera.
- Kiedyś to się dla mnie łamali w dźwięk syren...czas mi chyba jednak nie służy. - Pokazywał rozmówcy granicę, sugerując swoimi słowami oraz zachowaniem, że nie ruszają go takie zaczepki toteż może sobie na nie pozwolić, jednak do pewnego momentu. Adrian potrafił śmiać się z siebie, jeśli była ku temu okazja, potrafił ignorować nieprzychylne komentarze, lecz wszystko musiało się mieścić w jakichś granicach dobrego smaku. Polak więc nie psując żartobliwej atmosfery w subtelny sposób, zakomunikował rozmówcy by nie próbował robić z siebie 'hehzkowego spoko kolesia" bo inaczej jakikolwiek wzrost przestanie mieć znaczenie i ktoś prawdopodobnie się złoży.Tak, Kaukaz nie tracił rezonu.
-Pff...Nawet tak nie żartuj... - fuknął zniesmaczony. - Wojskowy. Jestem wojskowym, lecz jakoś tak się składa, że więcej czasu spędzam za biurkiem niż w koszarach. Paranoja. - Rzucił mimochodem, jednocześnie poddając analizie słowa towarzysza odnośnie urzędników. Była tam bardzo istotna informacja dotycząca tego, że człowiek ten dostrzegał to, jak działa system. Skorumpowani, podstawieni, nepotyzm...Wszystko ku chwale walki o krzesełko na którym i tak prędzej bądź jeszcze szybciej pojawiał się ktoś nowy bo poprzednik miał "wypadek". Adrian miał w poważaniu to wszystko. Nie popierał nikogo, gdyż nikt nie był jego zdaniem tego godzien. Nie mieszał się więc bo nie miał po co, skoro ochrona obywateli i miasta była niezmienna polityką władzy, której w pełni się oddawał. Problem tkwił jednak w tym, że ta zabawa w bierki ingerowała również w wojsko...- Skorumpowani urzędnicy to pikuś. Wyobraź sobie, jak wysoko ustawiony tatuś wciska swojego cipowatego synusia do wojska i dają takiemu karabin. Tu się zaczyna prawdziwa tragedia. - Nie bał się mówić o wojsku otwarcie przy obcym człowieku. ostatnie wydarzenia sprawiły, że społeczeństwo miało świadomość, że S.Spec nie są dla samego bycia.
- Nie wyglądasz na nałogowego alkoholika ale skoro sprawy tak się mają to rzeczywiście zawierzę ci pełni w wyborze lokalu. - Zaśmiał się. - Jednocześnie też bym coś przekąsił. Żyj trochę ostatnio w warunkach polowych przez co mam ochotę na cokolwiek co nie jest proszkiem instant, a miasto jest ciągle dla mnie obce.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uśmiechnął się, słysząc uwagę o nepotyzmie we wojsku. Cóż, ciekawe, jak by odniósł się do niego, gdyby wiedział, że kiedyś Viper miał ojca Dyktatora. Co prawda, do swojego stanowiska doszedł sam, a przynajmniej tak uważał, niemniej jednak jego towarzysz mógłby się zrazić na samo powiązanie z wyższymi władzami S.SPEC. Nie zamierzał się ich wstydzić, ale jeśli czarnowłosy był wojskowym, to William nie musiał mu od razu zwierzać się z całego swego życia. Mogło to później w jakiś sposób wrócić i odbić się na nim lub na ich współpracy. Może później, może nigdy, ważne, że teraz nie chciał wywlekać na zewnątrz swojej przyszłości bez powodu.
- Na niskim stanowisku urobią go jak należy zanim zacznie wspinać się wyżej, gorzej gdy awansują go za każde urojone dokonania. – przytaknął rozmówcy i nagle dotarło do niego, co ten powiedział przed chwilą. Jest wojskowym i spędza całe dnie przy papierach. Nie znał go, a znał sporo osób w tej bardziej urzędniczej części wojska, szczególnie odkąd został generałem. Zwłaszcza, że ten tu często był wysyłany w teren, a teraz przestał. Jeśli doda się do tego specyficzny obcy akcent, to teoria staje się bardzo prawdopodobna. Poczekał jednak chwilę, uśmiechem komentując komplement-obelgę od Adriana.
Dotarli do lokalu, który bardziej zachęcał do wstąpienia. Wewnątrz stoliki były ustawione w środku kanapowych półokręgów. Viper rozsiadł się wygodnie w jednym z nich i zamówił u kelnerki, która swoją drogą była całkiem ładna, kilka butelek dobrego wina i whiskey.
- Jesteś tu od niedawna, nieprawdaż? Panie Spadziński? – uśmiechnął się szeroko, spodziewając się zaskoczenia u swojego towarzysza, skąd zna jego nazwisko. Jeśli jego domysły były słuszne, oto siedział z nim powód ostatniego natłoku pracy. Przemeldowanie żołnierza z jednego Miasta do drugiego zawsze było związane z mnóstwem dokumentów. Adrian Spadziński, członek oddziałów specjalnych. – Chciałeś obiadu, więc polecam ci tutejsze danie specjalne. Jak dotąd, szaf kuchni jeszcze nigdy mnie nie zawiódł w tej kwestii.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Adrian doskonale zdawał sobie sprawę, że co niektórzy mogliby go nazwać hipokrytą przez wzgląd na posiadanie nazwiska Spadzińskiego, jak równiez faktu, że powiązane ono było z jego ojcem - wysoko postawionym w wojskowej hierarchii M6. Jednak to właśnie przez taki stan rzeczy miał bezpośredni wgląd w to, jak funkcjonuje despotyzm wojskowych rodzin w praktyce. Szczerze brzydził go ten precedens. Robił więc wszystko by odciąć więzy łączące go z rodzinną, jak i jeśli miał możliwość nie bał się walczyć z wojskową patologią. Przez swoją postawę z czasem zaczęto uważać go za krnąbrnego i niepokornego, a on sam jednak miał się za zasadniczego i nieustępliwego. A jakby przyjął informację na temat tego, że Viper miał usytuowanego ojca? To wszytko zależałoby od tego, jak w oczach Adriana widziany będzie Generał. Mimo wszystko, eliminator doskonale zdawał sobie sprawę, że jest więcej ludzi podzielających jego opinię, a na chwilę obecną towarzysząca mu osoba Vipera wydawała się być jedną z nich.
- Zwykły pionek w grze o władzę na poplamionej cudzą krwią szachownicy...skurwysyństwo w najczystszej formie, nie? - Uśmiechnął si gorzko, mając przed oczami wspomnienia incydentów w których to na jego oczach ginęły wartościowe jednostki przez głupotę tych "ważnych". Sam również niejednokrotnie zdążył się w swoim życiu otrzeć o śmierć. Był świadomy, że było to swego rodzaju ryzyko zawodowe, jak równiez to, że nie każdy dowódca był skorumpowanym śmieciem. Nie miał zamiaru uogólniać, lecz gdyby nie niektórzy ludzie to wciąż co poniektórych towarzyszy mógłby spotkać w ulubionym barze.
Wojskowy rozsiadł się na jednej z kanap tak, że przypadkowy towarzysz kieliszka znajdował się naprzeciwko jego. Następnie pozwolił sobie rozejrzeć się po lokalu i odprowadzić wzrokiem biodra kelnerki. Nie był lovelasem, jednak jako mężczyzna nie mógł nie zwrócić na nie uwagi. Zaczynało mu się podobać w nowym miejscu na tyle, że leniwy uśmiech zdobił jego twarz, a przynajmniej do momentu w którym to nie otworzył karty dań. Ogarnęła go sroga konsternacja. japońce i te ich popierdolone pismo...
- Um, od nieda... - Przerwał wypowiedź, gdy dotarło do niego, że jego rozmówca wymienił go z nazwiska, którego nie podwał. Zmrużył oczy wyglądając zza menu, początkowe zaskoczenie przeistoczyło się w ostrożność, a sam Adrian nabrał nagle wyraźnej rezerwy do Vipera. Właśnie, Vipera. W tym własnie momencie olśniło Polaka dlaczego wydawało mu się, że powinien znać tego człowieka, choć jednocześnie był święcie przekonany, że go nigdy wcześniej nie spotkał.
- To rozkaz, genrale? - Uniósł nieznacznie brew ku górze siląc się przy tym na żartobliwy ton wypowiedzi co nie bardzo mu wyszło. Był trochę zmieszany zaistniałą sytuacją. Nie wiedział jak powinien się odnosić do wyżej usytuowanego wojskowego przez wzgląd na dość nietypową sytuację. Z drugiej strony, mimo wszystko wojskowa hierarchia obowiązywała wszędzie, niezależnie od miejsca. Pomijając naturalnie motyw, że Adrian zaliczył już wielką wtopę na samym początku nie rozpoznając swojego przełożonego choć to, że tak nieświadomie obnażył się przed nim z swoimi poglądami mogło ściągnąć na niego jeszcze więcej nieprzyjemności.
Adrian ty pierdoło, czemu musisz mieć takie zjebane szczęście do kopania sobie własnego grobu, co? - zganił siebie samego w myślach, a jego wyraz twarzy idealnie oddawał tą myśl.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wzmianka o wojsku, jako szachownicy spowodowała, że przez moment oczy Vipera zwęziły się w szparki, gdyż wspomnienie ojca wciąż było zbyt świeże. Tragiczny wypadek. Kierowca nagle stracił panowanie nad kierownicą, a ten autobus naprzeciwko przez przypadek nie zatrzymał się w porę, tylko wgniótł limuzynę Dyktatora w róg budynku, zabijając go na miejscu. A co z pierdoloną ochroną, która miała w tamtym momencie za zadanie wyczyścić przejazd? Gdzie byli zwykli szeregowcy, którzy powinni obstawiać skrzyżowanie? Teoria wypadku była zbyt dziurawa, ale nikt nie doszukiwał się skrupulatnie przyczyn, skoro pojawił się nowy Pan i Władca, który po cichu zabronił im grzebać zbyt głęboko.
William westchnął lekko i skupił się na swoim rozmówcy. Ostatnia uwaga wprawiła go w widoczną konsternację, którą generał się teraz rozkoszował. Serdecznie bawiła go ta sytuacja i wyraz zaskoczenia na twarzy Adriana. Wargi Vipera rozciągnęły się w uśmiechu na uwagę żołnierza.
- Nie, Adrianie. To tylko propozycja uniknięcia problemów z trawieniem. Rozumiem, że w Szóstce mogliście nie mieć styczności z wieloma popularnymi tutaj potrawami. W dodatku Tobie, jako cudzoziemcowi, nauka naszego pisma pewnie będzie sprawiała trudności. To częsta przyczyna pomyłek w takich miejscach.
Kelnerka wróciła, niosąc butelkę szkockiej we wiaderku z lodem i dwie szklanki.
- Czym jeszcze mogę służyć Panom? - zapytała
- Dla mnie na razie wystarczy. - uśmiechnął się do kelnerki, a gdy odeszła, odebrawszy zamówienie, zwrócił się w stronę eliminatora. Uśmiech zniknął z jego twarzy, a oczy stały się bardziej nieprzeniknione.
- Nie krępuj się, Adrianie, nie jesteśmy teraz na służbie. Cenię sobie szczerych ludzi, choć fakt, że jesteś w stanie wygadać się pierwszemu człowiekowi napotkanemu w barze, budzi mój niepokój.
Nalał whiskey do szklanki, wrzucił za pomocą szczypiec kilka kostek lodu i popchnął szklankę w kierunku eliminatora.
- Postaraj się nad tym popracować, dobrze? - choć spojrzenie, którym Wiliam go obdarzył nie można było nazwać wrogim, brakowało tam czegoś, co nadawałoby mu przyjazny ton. Natomiast kryło się w nim ostrzeżenie, widoczne jak cel przez lunetę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Czym jeszcze mogę służyć Panom?
- Dla mnie na razie wystarczy.

- Dla mnie danie dnia i jeśli można poproszę do tego sztućce zamiast pałeczek. - Wykonał gest jedzenia pałeczkami coby coby przypomnieć sobie owe słowo, a gdy kobieta odeszła westchnął.
- Wolę być przezorny. Zbyt wiele razy już zdarzało mi się słyszeć coś podobnego i zbyt często pojawiały się po tym pretensje. Plotki o niektórych pewnie i tak się rozniosły po jednostce i...niczego nie wygadałem. Opinia nie jest czymś tajnym, a to, że tam gdzie władza to i znajdą się jakieś chuje nie jest niczym nowym. Ale... - Przyjął na siebie stanowcze spojrzenie Vipera, które najwyraźniej nie tolerowało odmówienia mu tejże przyjacielskiej rady. Agr, niech to szlak. Wywrócił oczami sięgając po trunek. - ...tak, wezmę sobie to do serca i dam z siebie wszystko, generale. - Zasalutował, a jeden z kącików jego ust uniósł się by zaraz zanurzyć się w zawartości szklanki. Upił łyk. Skrzywił się nieznacznie, lecz nie odstawił szklanki. Trzymał ją dalej w rękach przyglądając się, jak kostki lodu lawirują w ciemno bursztynowej cieczy. Nie był to jego ulubiony trunek, lecz przynajmniej miał charakter i był wyrazisty. Nieporównywalnie lepszy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach