Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Memories... MEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEMORIES! Ale nie, serio, przydałoby mu się wiedzieć to wszystko, co wiedział przed kopniakiem w głowę. Że umie ich język, że ich rozumie, że to przeciwnicy którzy chcą zgw-... Znaczy, zabić, jak im nie powie tego czego chcą od niego. MEEEEEEEEEEEEEEMORIES! Nie no, dobra. MEMORIES! Dobra, stop...
MEEEEMORIES!
Anyway, wracając do sytuacji - Faust był wciąż dość zdezorientowany. Ktoś nim targał w powietrzu, ciągle mówią w języku którego nie roz-...
Moment...
Nie. On zaczyna pojmować co to znaczy...
"Przypominam sobie...?" Możliwe że zaczynał kojarzyć fakty, i powoli, skrupulatnie odbudowywać swoją pamięć... Pamiętał że jest żołnierzem... Że to jego wrogowie... Powoli do jego głowy wracały zdarzenia minionych czasów i lat...
Aż w momencie gdy zaczęły go szarpać, ciągać i targać zdołał już skojarzyć wszystko, co wcześniej pamiętał, aż do tej chwili. I teraz wiedział, że to ten moment, w którym może - a nawet powinien - działać. Ponownie zaczął wierzgać i się rzucać, rzucając z niemieckich słowa które mogły się zewrzeć w "przestańcie, zostawcie mnie", a w trakcie tego "wierzgania" wysuną ukradkiem z futerału łowcy który był za jego plecami nóż, jaki następnie skrył głęboko wewnątrz rękawa. Tak, to już jest progres... To już progres...
Co do samego przeszukiwania - raczej wątpliwe by znaleźli cokolwiek co mogłoby ich zainteresować. Skoro już skojarzył fakty i wiedział o co chodzi, a przy okazji warto by było pociągnąć jednak to dłużej, zanim stracą cierpliwość i go odstrzelą...
- Nic nie znajdziecie, zgarnęliście mnie na spacerze. Wybaczcie ten wyskok z niemieckim... Masz niezłą parę w nogach, straciłem na kilka chwil pamięć, ale już jest w miarę w porządku. Na czym byliśmy...? - Spytał, nieco ściągając brwi w zastanowieniu, na czym to skończyli. Po prawdzie jako tako kojarzył, ale musiał jeszcze skojarzyć konkretnie kilka odpowiedzi, by faktycznie chcieli dalej kontynuować rozmowę. To nie tak że jako gwardzista wie tyle ile generałowie, czy kto inny. Może i jest zaufanym człowiekiem samego dyktatora i czasami działa w jego imieniu, ale stara się w miarę możliwości trzymać swojego przydziału zadań, nie interesować się za bardzo planami i polityką.
Miał tylko skromną nadzieję, że tamten typ się nie zaorientuje, ani nikt nie zauważył tego noża... On się jeszcze przyda. oj, przyda się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Huh, to do niczego nie prowadziło.
Kami rzuciła pobieżne spojrzenie na łowcę, który świetnie się bawił tarmosząc schwytanego, trzymając go za kołnierz i bez skrupułów szarpiąc do przodu i do tyłu. Każdej ze stron brakowało konkretnego argumentu, by ruszyć do przodu, by zamienić bezsensowną szarpaninę w faktyczne przesłuchanie. Jeżeli faktycznie mężczyzna nie posiadał żadnych istotnych informacji, to nie było możliwości, by takowe zdobyć. Chyba, że zacząłby kłamać, a to... nikomu nie przyniosło by satysfakcji.
Łowczyni złapała za krawędź kołnierza pod szyją i podciągnęła go aż pod nos odwracając głowę na bok. Setki myśli przepływało jednocześnie przed jej oczami. Pytania nakładały się na siebie, układały w nielogiczne wzory. Co teraz, co dalej? Nawet przy dźwiękach okładania gwardzisty z pięści nie wydawała się przejęta, błądziła skupiona na swoich myślach, gdzieś poza magazynem.
- Dziwne, że masz jeszcze siłę poruszać gębą. - kolejny cios ze zwiniętej pięści trafił w szczękę Ursegora. Łowca czerpał nieopisaną radość z możliwości wyżycia się na prawdziwej osobie, kukły treningowe nie zaspokajały już psychicznej potrzeby znęcania się fizycznie. - Sam o tym zdecydowałeś. Skoro nie masz nam nic ciekawego do przekazania, nie mam potrzeby trzymać Cię dłużej przy życiu.
Reszta łowców nie odpowiedziała. Zdawali sobie sprawę, że w końcu ktoś wypowie to na głos. Powinni się cieszyć, pozbywanie się wrogich jednostek było ich celem. Najwyraźniej będą musieli wrócić się do siedziby z raportem oznaczonym z góry do dołu krwią wroga, a nie informacjami. Nikt raczej nie powinien mieć do nich o to pretensji. Będzie jeszcze wiele okazji...
- Liczysz na to, że ktoś przyjdzie Cię uratować? - Kami wyrwała się z zamyślenia dochodząc najwyraźniej do jakiegoś wniosku. Dwójka łowców, którzy wyszli z magazynu zaraz po ich przybyciu tutaj nie była wystarczającą ochroną, mogli co najwyżej sprawdzić dwa kierunki. - Nie, inaczej. Pewnie tak właśnie się stanie. Skoro nie ty, to może oni będą coś wiedzieć.
Spojrzała do góry, na okienka pod samym dachem.
- Jak myślisz, ilu ich będzie? - Odwróciła się na pięcie patrząc teraz na wielkie stalowe drzwi, którymi mogłaby do środka wjechać nawet ciężarówka. - Skąd przybędą? Och celem będzie uwolnienie Cię, czy pozbycie się Nas?
Sięgnęła dłonią do rękojeści katany, pogłaskała wierzchem dłoni jej końcówkę czując wyobrażone ciepło. Nie było mowy o tym, by broń faktycznie żyła, ale ta jedna, była specjalna... czasami wydawało się, że oddycha albo mówi do swojej właścicielki. Prosi o krew, o ból, musi to wiedzieć, ranić, krzywdzić...
Gdzie oni są, niech się już zjawią. Czekam na nich. Czekam. Czekam. Czekam.


Ostatnio zmieniony przez Yuu dnia 06.06.15 11:37, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

To nie tak że on faktycznie tych informacji nie ma. Może i ma, lecz nie chce ich ujawnić. Nie zapominajmy że jest żołnierzem. Wiernym żołnierzem. Czy oni, na jego miejscu, dla własnego, komfortowego(powiedzmy) życia zdradziliby swoje ideały, swoich przywódców, swoich przyjaciół i towarzyszy broni? Faust jest istotą honorową pod tym względem. Nie porzuci swojej ścieżki teraz, i prawdopodobnie nigdy. Wie że nie czyni wszystkiego dobrze - wie jednak że może być gorzej, i woli wybrać to, mniejsze zło niż to, które może nastać.
Wciąż okładany po gębie nie wyglądał na wzruszonego. Owszem, bolało. Owszem, będzie miał po tym dość sporo śladów jeśli przeżyje. Owszem, nie jest fajnie, ale takie jest życie żołnierza. Raz na wozie, raz pod wozem, a raz trzymany przez pobliźnione bydle jakie uznało że zrobi z niego worek treningowy. Cóż, zdarza się.
Kolejny cios, jaki spowodował odchylenie się twarzy gwardzisty na bok. Wciąż nie wyglądał na przejętego. Oczywiście krzywił się z bólu, syczał czy wydawał głuche odgłosy bólu - ale nie zmieniało to faktu że grymasy szybko znikały, a jedynie ślady uderzeń pozostawały.
- Na to wychodzi. - Odpowiedział, nie sprzeczając się z wizją łowcy. Fakt faktem, w tej chwili pomyślał dość logicznie. Skoro nie jest im potrzebny - po co go trzymać przy życiu. W końcu to ich robota - zabijanie. Nie powinni mieć skrupułów czy się powstrzymywać, prawda?
Ale może to nie koniec? Może coś jeszcze się stanie? Może Ursegor ma jakiś as w rękawie? Będąc obijanym i targanym, a jego działania maskowane przez cielsko łowcy, mógł w spokoju nacinać więzy. Nie za nadto, by nie puściły, niezbyt widocznie, by nikt nie zauważył, ale równie dobrze by można było je rozerwać...
Ale to będzie potrzebować jeszcze czasu.
Pytania ze strony Kami go jednak zaskoczyły. Ciekawe.
- A czy to nie wy nazywaliście mnie psem, który nie liczy się dla swojego Pana? Skoro nie liczę się dla dyktatora, nie wyśle po mnie pomocy. Jeśli wyśle - okaże się być bardziej ludzki niż myślicie. Ilu? Nie mam pojęcia. Skąd? Nie wiem. Czy będą woleli ratować mnie czy eliminować was - sama sobie odpowiedz, pamiętając wasze słowa. Jeśli jednak pozwolicie - mam dla was dwie rzeczy. Daniel, mógłbyś mnie przestać okładać przez chwilę? To już nudne, a chciałbym powiedzieć coś przydatnego. - Mając nadzieję że łowca faktycznie odpuści mu na moment i odsunie się, chciał podnieść swoje ciało na kolana, złączając dłonie niczym do modlitwy. Gdyby mu się to udało, zamknąłby oko i zaczął mówić.
- Jeśli chcecie się czegoś dowiedzieć, możecie zerwać mi opaskę. Nie sądzicie że to byłoby dobre miejsce na ukrycie czegoś ważnego? Jeśli jednak mi pozwolicie i szanujecie zasady tradycji religijnej - pozwólcie mi się pomodlić przed śmiercią. Dwie zwrotki wystarczą. Potem możecie zerwać opaskę i zabić mnie. Mam nadzieje że choć tą prośbę uszanujecie. - Szczerze miał taką nadzieję. Chciałby się pomodlić ten ostatni raz, być może Boska łaska to to, czego potrzebuje teraz do przetrwania. Choć podobno Boga już nie ma, jak to mówią te skrzydlate podróbki jego aniołów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Daniel przestał. Zrobiło się nagle niesamowicie cicho. Można tylko zgadywać, czy zrobił to z faktycznego uszanowania ostatniej woli skazanego na śmierć, czy prośba żołnierza do łowcy była dla niego aż tak odrażające, że z zaskoczenia zapomniał, by nadal uderzać. Faktem było jednak, że jego pięść zatrzymała się w połowie drogi do twarzy Ursegora i nie wędrowała dalej. A może po prostu miał w sobie jeszcze pierwiastek człowieczeństwa. Użył imienia łowcy, wychwytując je zapewne z ich wcześniejszych rozmów, to samo w sobie było dużym zaskoczeniem dla mężczyzny.
Reakcja Yuu była zgoła odmienna. Na jej twarzy najpierw pojawił się uśmiech satysfakcji, a potem kącik ust zaczął drgać mimowolnie, jakby powstrzymywała się w jakiejś poważnej sytuacji od wybuchnięcia śmiechem.
- A może przybędą tu, by Cię zabić? Uznają z góry, że wydałeś nam wszystkie informacje. Ciekawe jak bardzo wojsko ufa sobie nawzajem? - nie czekała na jego odpowiedź. To nie był ten rodzaj pytań, które padają by na nie odpowiedzieć. Kami wolała by w powietrzu pozostała nutka niepewności i grozy. Nie mówiła tego otwarcie, ale liczyła na to, że gwardzista wyciągnie z jej wypowiedzi wiele więcej niepewności. Dlaczego ufał dyktatorowi? Czy naprawdę aż tak mocno wierzył w jego ideały? Może został do tego zmuszony albo wychowany tak, a nie inaczej?
- Niby co możesz tam chować? - możliwości było wiele. Nic nie wydawało się jednak na tyle cenne i interesujące, by łowców chciało się dociekać. Dla Kami opaska była po prostu ochroną dla głębokiej rany i wielkiej dziury ziejącej na tej połowie twarzy, nigdy nie przyszło by jej do głowy by móc tam coś schować. To brzmiało trochę idiotycznie, ale trzeba przyznać, że zasiał ziarenko niepewności i zaciekawienia wśród trójki czerwonookich. Nie musiał za długo czekać. Daniel, który cały czas znajdował się kogo niego, sięgnął po opaskę i zacisnął na niej palce czekając na reakcję pozostałych.
- A co do modlitwy... jeszcze się nad tym zastanowimy, może jak faktycznie sobie zasłużysz. - Sapnął mu w twarz i jednym ruchem pociągnął zasłaniający oczy przedmiot. Wzrok wszystkich łowców skierowany był w tamten punkt, chociaż można było przypuszczać, że cały czas nasłuchiwali i byli na tyle czujni, by w razie czego nie dać się zaskoczyć.
Na pewno zaczęłoby robić się nieciekawie, gdyby na przykład ściągniecie opaski oznaczało uruchomienie jakiejś bomby. A skoro Ursegor i tak bliski był śmierci, możliwe że zdecydowałby się na taką ostateczność. Wysadzenie się razem z otaczającymi go wrogami i zapewne całym budynkiem. Może tak właśnie ich szkolili w S.SPECu. Nie dać się do końca. Całkiem zmyślne, gdyby faktycznie tak było.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Huh, moment przerwy od wytracania uzębienia. Hallelujah, już go to naprawdę nudziło. Zniósł już dość dużo bólu, potrafi znieść dużo więcej, lecz samo to uczucie zwalcza w specyficzny sposób. Uznaje ból za coś nudnego, nie wartego zainteresowania, dlatego rzucił słowem na temat faktu, iż nudzi go już obijanie jednego punktu. Jakby jeszcze zmieniał "temat" i kopał po żołądku, wykręcał ręce, robił cokolwiek więcej, wtedy może by się pokusił o rozważanie bólu. Niestety jednak - nope.
Anyway, przez jakiś moment mógł normalnie mówić, bez kolejnych ciosów lądujących na jego szczęce. Może ta broda jeszcze mu wyrośnie, nie wybiją mu wszystkich cebulek włosów, hehe.
- Poczekamy by sprawdzić? - Spytał, wzruszając barkami z lekka kpiącym uśmiechem. Może i nie oczekiwała odpowiedzi, ale nie zmieniało to faktu że mogąc mówić - mówił. To taki miły stan, w którym nie lądują na twojej szczęce kolejne ciosy łowczej pięści. Hm, w sumie to ciekawe połączenie faktów. Kogoś o imieniu które można swobodnie przetłumaczyć jako "pięść łowcy" takowa pięść bije. Pszypadeg?
- W oczodole można zmieścić sporo. Może nawet jestem swoistym sejfem awaryjnym na plany wojskowe w pamięci przenośnej? - Dokładnie tak, panie i panowie. Zastanawiajcie się, myślcie, bądźcie niepewni. Lepiej, sięgnijcie od razu po to i zerwijcie opaskę. Bring it on! Nie bójcie się, nic złego stać nie może się. Prawda?
Hm, a może jednak. Nie musiał długo czekać, by impulsywny Daniel sięgnął ku opasce, zaciskając na niej brudne paluchy. Uch.
Nie odpowiedział na jego słowa, a wszyscy skupieni na twarzy Ursa z pewnością nie dostrzegli delikatnie pulsującego światła z wnętrza opaski. Huh, ciekawe kiedy na to wpadną.
Silny ruch dłoni spowodował opadnięcie kilku kosmyków na zamkniętą powiekę...
Która tuż po tym, bez żadnych problemów otworzyła się, ukazując oko. Zdrowe oko. Czerwone oko. Niemal identycznie czerwone co łowcze. Specjalnie nawet lekko opuścił głowę na bok, by lepiej się przyjrzeli.
- Zastanawialiście się czasem jak wiele możecie mieć wspólnego ze swoim wrogiem? Ja mam dość dużo. A teraz, jeśli pozwolicie - modlitwa.
Nie czekał na pozwolenie, tylko od razu złączył dłonie i zaczął wymawiać słowa jednej z modlitw, jakiej uczyli go w wojsku. W M-5.
- Vater, ich rufe dich!
Brüllend umwölkt mich der Dampf der Geschütze,
sprühend umzucken mich rasselnde Blitze.
Lenker der Schlachten, ich rufe dich!
Vater, du führe mich!
- Nikt nie mówił że to modlitwa przedśmiertna. To przygotowanie do walki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wygląda na to, że ich ofiara odzyskała rezon. Od początku był pyskaty i niezwykle pewny siebie jak na sytuację, w której się znajdował, ale z każdą minutą zdawało się, że jest mu co raz lepiej. Brutalna siła nie działała? Nikt nawet nie próbował mu jeszcze odciąć kończyn. Niektórzy łowcy gustowali w takich metodach torturowania, ale w obecnym towarzystwie nikt szczególnie się do tego nie pałał. W ostateczności pewnie komuś wymsknął by się nóż i trafił gdzieś w okolicach aorty, ale póki co bawili się dobrze. Można było ich posądzać o wiele rzeczy, może nie należeli do najinteligentniejszych, ale nie da się być idealnym w każdym aspekcie. Może Ursegor miał szczęście, że trafił akurat na grupkę bardziej siłową i taką, która nie dostrzega wielu detali z otoczenia.
Kami wyobraziła sobie nagle, że pod opaską w miejscu oczodołu może mieć mały karabin albo wyrzutnię rakiet. Złapała się otwartą dłonią za głowę z zażenowania przez własne myśli. I przed to przegapiła ten doniosły moment, kiedy opaska została w końcu siłą zdjęta. Żaden z łowców nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Nie milczeli z zaskoczenia, bardziej z rozczarowania. Czerwone oko nie było niczym specjalnym. To nie tak, że łowca w szeregach S.SPECu był czymś normalnym albo właśnie nienormalnym. Zdarzały się takie przypadki. Łowców, którzy sprzedali się władzy nie traktowano najlepiej. Jeżeli gwardzista chciał przez to doprosić się jeszcze drastyczniejszej reakcji od członków rebelianckiej grupy, to nie udało mu się.
- Nigdy nie słyszałam o połowicznym łowcy. Jesteś częściowym albinosem? - łowczyni zabrała głos pierwsza ignorując to, że ich ofiara postanowiła zacząć się modlić. Nie wsłuchiwała się w słowa po niemiecku, i tak żadnego z nich nie rozumiała. Nie brała pod uwagę tego, by przerwał i łaskawie jej odpowiedział, ale z tego samego powodu nie miała ochoty czekać na to, aż wywody się skończą. Przyjrzała mu się dokładniej. Jakby nie patrzeć włosy miał całkiem jasne, a skoro tylko jedno oko było odmiennego koloru, mogło to wskazywać właśnie na to. Pewnie w wojsku od razu skojarzono by go z łowcą przez czerwoną tęczówkę. To oczywiste, w miejscu gdzie każdy obawia się tego koloru taka reakcja była by normalna. Jednak w towarzystwie osób przyzwyczajonych do ów widoku wszystko potoczyło się w inny sposób.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pewność siebie to podstawa. Póki samemu jest się pewnym swojej sytuacji, póty jeszcze ma się kontrolę nad sobą. Gdyby "przyswoił" tok wydarzeń w jaki jest wplątany miast ignorować oczywiste ryzyko tuż przed nim, zapewne byłby kłębkiem nerwów, gotów na byle pstryknięcie palców podskakiwać jak ktoś z nadpobudliwością. Zapewne dalej by nic im nie powiedział, nawet gdyby zaczęli kończyny odcinać i kości łamać, ale rozmowa z nim byłaby już niezbyt przyjemna. Pewnie tylko wydzierałby się po niemiecku, coś w stylu "nic się ode mnie nie dowiecie" i tak dalej, i tak dalej. Pft. Żałosne.
To w sumie byłoby śmieszne, gdyby teraz z oczodołu wyrosło jakieś ogromne działo jakie by zmiotło ich wszystkich razem z połową budynku. Taka tam niespodzianka, ale tu klops. To w sumie nie tak że Ursegor oczekiwał czegoś w stylu podziwu, zaskoczenia, przestrachu, czy nawet uniesienia brwi lub zadumy. Nope. Liczył się czas, bo pewni geniusze zapomnieli o tym, że przy porwaniu powinno się zdjąć z porywanego wszelakie elementy umożliwiające naprowadzanie. Identyfikator z nadgarstka zwłaszcza. Cóż jednak, nie będziemy ich upominać, kto inny ich upomni.
Albo co, bo dostrzegał że światło z jego opaski, spomiędzy palców łowcy zaczyna pulsować wyraźniej. To znaczyło że posiłki są blisko. Radość!
Tuż po skończeniu zwrotki, chcąc dalej maskować jakiekolwiek efekty z opaski, zaczął mówić, w praktyce bez nawet momentu przerwy, chwili ciszy.
- Sam nie wiem, po prawdzie, choć może się dowiem. Kami, pytałaś o to ilu przybędzie mi pomóc, skąd i co zrobią. Wiesz że wkrótce będziesz w stanie to sprawdzić? Są j-... - Przerwał, bo jego opaska zaczęła dość wyraźnie "pikać". Sam aż się zdziwił, unosząc lekko brew do góry.
"Szybcy są." - Przemknęło mu przez myśl, i uznał że to doskonały moment na reakcję. Spodziewał się że łowcy zwrócą choćby częściową uwagę na ten dźwięk, więc to była jego chwila. Teraz, albo nigdy. Klikną mały przycisk na identyfikatorze, by następnie dźwignąć się z kolana do góry. Co prawda wciąż trochę więzy blokowały jego nogi, ale były wystarczająco rozerwane, by mógł się podnieść tą odrobinę jakiej potrzebuje. Nóż, jakim powoli niszczył swoje więzy ruszył do akcji. Więzy były nadcięte a wraz z tym ruchem rozerwane nieco w stronę łokcia, co pozwolało na drobną manewrację przedramieniem i dłońmi. Wystarczającą. Wymierzone pchnięcie z tej odległości, nawet z chwilowym szokiem po odzyskaniu wzroku z prawego oka było w praktyce niemożliwe do chybienia, mając się zagłębić pod brodą Daniela, przebijając się przez drogę jego ust i wbijając do wnętrza głowy, uszkadzając mózg. Wystarczająco, by zabić, o ile trafi. Szybkie wyrwanie ostrza w wypadku powodzenia i rzut w stronę łowców. O dziwo, celował w Yuu. Ze względu na odległość jednak, i fakt że widok "dwuoczny" trochę psuje mu chwilową celność, z początkowego kierunku Yuu nóż zostałby rzucony w drugiego łowcę, na wysokości oczu. Trafiony lub nie, wyrwałby pistolet z kabury łowcy i posłał - tak dla pewności - kulkę w stronę łowcy, a potem wymierzył w Yuu. Pod warunkiem że wszystko by się udało. Jak nie, cóż, będzie problem. Ale tak czy tak - to była ostatnia okazja. Posiłki mogłyby nie zdążyć, i zbierać martwego Fausta. A tego nie chciał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie można się teraz zaprzeć, że faktycznie tak było, ale łowczyni w jakimś stopniu spodziewała się takiego rozwoju sytuacji. Za wiele tu było niejasności i czuła zbyt wielki sposób u swojej ofiary. Nie pogodziła się z tym, ale trochę oczekiwała tego nadejścia. Ktoś zapyta: dlaczego nie powiedziała o tym innym łowcom?
Cóż, to było tylko jej subiektywne odczucie, jakiś zwierzęcy instynkt, który podpowiadał, by cały czas była podejrzliwa i ostrożna. Nie bez powodu w pewnym momencie postanowiła po prostu odejść od Ursegora i obserwować z dalszej odległości. Teraz, jak się okazało, może to być dla niej zbawienny dystans. Na jej oczach coś dziwnego zaczęło się dziać z opaską. Dostrzegła jej dziwny blask i piknięcie, ale nie zdarzyła zareagować. Zastygła z otwartymi ustami i ręką wyciągniętą przed siebie, celując w stronę łowcy, którego gardło rozdarło się majestatycznie, ale nóż zatrzymał się na kościach szczęki. Nie wiadomo co gorsze, gdyby umarł od tego jednego ciosu, czy jak otrzymał śmiertelny cios, istną bombę z opóźnionym zapłonem, która zabijała go bardzo powoli.
Jedynie ciche jęknięcie wydało się z jego buzi zanim całkowicie zamilkł. Krztusił się już własną krwią, na próżno było czekać, aż powie coś jeszcze. Życie powoli odpływało z jego spojrzenia.
Żadne z pozostałej dwójki łowców nie wydało z siebie dźwięku. Może uznali, ze to zbędne. Mają krzyczeć? Płakać?
Wszystkie ich emocje powinny zostać zamienione w czyny, tak najłatwiej i najlepiej dać im ujście. Słowa tak naprawdę niczego nie są w stanie wyrazić. Wiele negatywnych emocji malowało się na obliczach szefa i Yuu, oboje najpierw w bezruchu, jakby lekko zaskoczeni patrzyli na punkt pomiędzy nimi. Trudno powiedzieć, dlaczego tak się stało. Może sam Daniel w ostatniej chwili dostrzegł, że coś dziwnego dzieje się z przedmiotem trzymanym w dłoni i chciał odskoczyć do tyłu, a w czasie podnoszenia się, ostrze trafiło w jego szyję. Strumienie gęstej krwi lały się po gardle łowcy i dłoniach atakującego zanim jeszcze zdołał wyjąć swoją broń z ciała ofiary, osoby która kilka sekund wcześniej była drapieżnikiem. Nawet jeżeli gdzieś w odległości do budynku wpadały właśnie posiłki, pozostała dwójka łowców nie zwracała na nich żadnej uwagi. Starszy mężczyzna niemal bez zatrzymania odrzucił nóż lecący w jego kierunku swoją własną bronią, ale kula pędząca zaraz po tym trafiła w jego prawe ramię i przebiła się na wylot ciągnąć za sobą szkarłatną smugę. Z drugiej strony Kami, ta wydawać by się mogło, bezbronna medyczka wyciągnęła swoją katanę z pochwy i rzuciła się w tym samym kierunku. Widziała to wszystko, widziała jak jej towarzysz pada od noża, a drugi dostaje idealnie w rękę, ale sama uniknęła pocisku. Zbliżała się jednak, z każdą chwilą ryzykowała bardziej otrzymanie kolejnej kulki, ale tak samo wzrastało zagrożenie dla gwardzisty. Dwójka łowców nie zlękła się w żadnym stopniu broni dzierżonej w dłoni S.SPECa. Nóż i nodachi, dwa ostrza, oba wycelowane w ciało ich ofiary, oba z tym samym celem: pozbawić go życia.
Nie musieli już dłużej zastanawiać się nad tym, co powinni dalej robić.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Faust chyba faktycznie wierzył w to, że S.Spec nie zostawia "swoich" na polu walki. Co prawda był już niejednokrotnie świadkiem takiego zajścia i niewiele mówiło za faktem że w "jego wypadku ma być inaczej", ale jednak... Jednak ta zwykła, ludzka wiara w to, że przełożeni nie zapomną o nim też pomagała utrzymać spokój i "pogodę ducha". W końcu jest w środku miasta pełnego agentów i żołnierzy, miał prawo czuć że "nie zapomną". Byłoby smutnie gdyby to okazało się tylko ułudą, prawda?
Och, cięcie się nie udało. Nigdy nie może zapamiętać, by brać poprawkę na dwuoczną wizję gdy zostanie zerwana opaska, przez co w ciągu tych kilku chwil, nim znowu "przywyknie" do pełnego obrazu, ataki trochę "zjeżdżają" z toru po jakim powinny ciągnąć. Zapewne dlatego też nie uśmiercił Daniela od razu, szybko i bezboleśnie, a rozerwał mu aortę, powodując powolną śmierć przez wykrwawienie się. Bolesną także. No i ruch z jego strony też był dużo większy, niż z początku sądził. Tak czy tak - wygląda na to że go unieszkodliwił, a po oddaniu strzałów szybko zaanalizował sytuację. Dwóch na jednego, w dodatku ona już biegnie na niego. Niezbyt dobrze.
Wstał na równe nogi, wyplątując się z więzów i pchnął barkiem wykrwawiającego się łowcę w stronę Yuu, chcąc chociaż na moment sprawić, by straciła wizję lub poprostu przez moment wyhamowała, omijając lub przeskakując go. Tylko ten krótki moment, by wymierzyć z powrotem w stronę drugiego łowcy i oddać dwa szybkie strzały, po których z powrotem skierował się przodem do Yuu. Atak! Atak już następuje!
...
Moment.
Coś stuknęło tuż przed nim o podłoże raz.
To był granat. Błyskowo-hukowy, wyjątkowo nieprzyjemnie blisko eksplodując, powodując baaaaaaaardzo skuteczną reakcję. Na Ursegorze przynajmniej. Mroczki przed oczami sprawiały że w praktyce nie widział nic, a słuch też kompletnie mu wyeliminowało. Plus jest taki że on, nie mając wyostrzonych zmysłów, nie oberwie aż tak mocno od tego, jak łowcy.
Wstępne ogłuszenie potrwało krótką chwilę, po której Faust zrobił to, co uznał za stosowne. Zszedł z linii ciosu, wycofując się gdzieś w bok szybkim krokiem. Nie był w stanie teraz nawet wymierzyć odpowiednio, wciąż widział tylko i wyłącznie mroczki.
Ale ten huk nie mógł pomylić z niczym innym. To dźwięk karabinu Neptun, z którego trzy serie po trzy pociski zostały oddane najpierw do oddalonego łowcy, a następnie został oddany ciągły ogień zaporowy pomiędzy Ursegorem a Yuu, celując oczywiście nieco bardziej w tą drugą.
Tylko skąd nastąpił ostrzał?
Odpowiedź jest dość prosta. Z sufitu. Jedno z okien zostało wykorzystane przez członka Wojska, a w tle dało się słyszeć wymianę ognia łowców na zewnątrz i Wojska S.Spec. Przewaga liczebna była dość jasno widoczna...
Ale w tej chwili nawet tego nie był w stanie dostrzec gwardzista, jaki znalazł się niemal w epicentrum efektu granatu błyskowo-hukowego. Jedyne co w tej chwili robił, to powolne wycofywanie się gdzieś na bok, by potem dotrzeć do wyjścia. Lub chociaż do jakiejś broni białej, by móc powstrzymać natarcie tego kamikadze. Znaczy Kami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Mogło by się wydawać, że wizja przeszkody padającej przed rozpędzoną łowczynią z kataną w dłoni w jakiś sposób przeszkodzi jej w ataku. Będzie musiała uskoczyć, zwolnić, zrobić cokolwiek by trafić ostrzem we wroga. Tak mogło by się wydawać, gdyby tylko faktycznie nienawiść w jej głowie przeważała ponad żalem. Nie zrobiła żadnej z rzeczy, której można by się spodziewać. Na widok upadającego ciała swojego wykrwawiającego się towarzysza rozłożyła ręce i upadając na kolana chwyciła go, zamortyzowała upadek z całej siły zaciskając dłonie na ciele i upadła razem z nim. Prawdopodobnie tylko to, że zrobiła coś tak absurdalnego uratowało ją od otrzymania pocisków idealnie w środek ciała. Skuliła się na ziemi nie wypuszczając bluzgającego krwią Daniela. Dla osoby która w nią celowała mogło by się wydawać, że nagle zniknęła, zaryła w podłogę i nie wstawała. Z resztą nie zdążyła się nawet podnieść, by wykonać jakikolwiek kolejny ruch. Całą halę przepełnił odgłos odbijania się jakiegoś przedmiotu od betonowej podłogi, a następnie długa cisza. Ale właściwie całkiem krótka, tyle że wszystkie zmysły przez chwilę skupiły się na tym właśnie elemencie. Co to było, co się stanie, czy to zadecyduje o losach całego starcia?
Huk.
W pierwszej chwili była pewna, że go słyszy. W kolejnej przystawiła otwartą dłoń do ucha nie zdając sobie sprawy, co oznacza ta bolesna cisza i dlaczego nagle przestała wychwytywać dźwięki z otoczenia. Przede wszystkim była zdezorientowana tym nagłym brakiem słuchu, wzrok nie ucierpiał aż tak mocno, może dlatego że akurat w momencie wybuchu cały czas skupiona była na spoglądaniu w dół, na ciało swojego towarzysza. Nie było już mowy o odratowaniu go, dusza uchodziła z niego na jej oczach i nie była w stanie powiedzieć czegokolwiek, by go pocieszyć. Zastanawiała się, czy też stracił słuch. Czy jakiekolwiek słowa mogą wynagrodzić człowiekowi to, że właśnie umiera. Czuła jak krew spływa jej pomiędzy palcami i w dół przedramieniem aż za rękawy. Nie czuła obrzydzenia ani strachu, była niezwykle skupiona na tym, żeby nie spuścić wzroku z łowcy. Nie słyszała kiedy padały kolejne strzały i nie wiedziała dlaczego nagle oddala się od miejsca, w którym siedziała, niesiona jakąś obcą siłą. Trzeci z łowców z postrzelonym ramieniem odrzucił ją z całej siły z linii ognia, samemu obrywając po raz kolejny. Łowczyni dopiero wtedy zrozumiała co miało miejsce. Dźwięki powoli znowu zaczęły dochodzić do jej uszu, chociaż wydawały się takie odległe i strasznie ciche. Spojrzała do góry, w stronę okien pod światło. W blasku padającym zza szyb widziała dziwnie cienie, tyle że zamroczona głowa nie była w stanie zmusić ją do reakcji. Czuła się strasznie samotna w tej wielkiej hali magazynu. Krew spływająca po rękach zaczęła zalewać rękojeść nodachi. Z jakiegoś powodu to ją otrzeźwiło. Zrobiła unik, chociaż nie widziała, by ktoś do niej celował, tak na wszelki wypadek. Rzuciła się na jedyny cel w zasięgu jej wzroku nie dostrzegając nigdzie pozostałej dwójki łowców. Nie była jeszcze w stanie skojarzyć faktów. Zrobiła tylko to, co podpowiadał jej instynkt. Zbliżała się by rzucić ciałem do przodu i zadać cięcie wypełnione całą swoją determinacją i złością, jakby miała ukarać gwardzistę za wszystko, czego była tutaj świadkiem.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Niezdolny do chwilowej oceny sytuacji, jedyne co mógł robić to wytężać wzrok i próbować wyłapać jakiekolwiek zmiany w tych mroczkach przed nim. Słuch powoli powracał do normy, pozwalając mu wychwycić odgłosy hucznych strzałów i niezrozumiałe dla niego okrzyki. Wydawały się brzmieć w odległości kilometrów, i za kilkoma, grubymi ścianami. Nie dawał rady nawet wychwytywać pojedyńczych sylab, więc jedyne do czego był zdolny w tej chwili, to poruszanie się, powoli wycofując się oraz próbując odnaleźć przy pomocy wzroku cele do eliminacji. Wiedział że ten granat nie powstrzyma jej, więc musi jakoś wstrzymać Kami. Chętnie by ją zastrzelił, ale szansa że teraz trafi śmiertelnie była minimalna.
... linę.
- Hę? - Mruknął cicho, wychwytując jakiś pojedyńczy wyraz po dłuższym czasie nierozumienia przekazów werbalnych. Słyszał też kroki. Dość szybkie, dlatego sam przyśpieszył kroki w tył, chcąc uniknąć tego, co jeszcze nie widzi w pełni.
...łap tę linę!
- Linę? Mruknął pod nosem, obracając się ku źródło dźwięku. Jaskrawość z okna nie pozwalała mu wiele dostrzec, ale widział że stamtąd ciągle oddawany jest ogień, kierowany prawdopodobnie w coś w pobliżu Ursegora. Nie mając lepszych alternatyw, ruszył biegiem w stronę tego okna, wierząc że skoro nie widzi tej "liny", to może chociaż się z nią zderzy gdy będzie tuż pod oknem.
Biegnąc w stronę oświetlonego okna, wyciągnął ramię z pistoletem w tył i oddał kilka, ślepych strzałów za siebie, licząc na to że chociaż spowolni pogoń, a być może nawet trafi.
Odczucie podłużnego przedmiotu na jego ciele zrozumiał jako to, czego szukał. Niewiele się namyślając podskoczył do góry, łapiąc za linę i wciągając się na niej do góry. Byleby jak najszybciej - w tym stanie nie ma nawet najmniejszej szansy na równą walkę. Widział co raz lepiej, ale wciąż nie miał żadnej broni, by móc stoczyć wyrównaną walkę, a ta łowczyni nie wyglądała na osobę tryskającą honorem i podrzucającą broń nieuzbrojonemu, by walka była równa, nah? Wciąż był osłaniany ogniem z okna, lecz nie zmieniało to że żołnierz tam będący nie mógł strzelać prosto pod gwardzistę z prostego powodu. Ursegor mógł oberwać. Boleśnie, wprost śmiertelnie nawet.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach