Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Pisanie 22.07.15 18:48  •  Bar "Łopata" - Page 2 Empty Re: Bar "Łopata"
Zazwyczaj jest zajęta. Nie zrozumcie tego źle, Umbra po prostu umie zadbać o swój grafik. Jest bardzo rzeczową i pracowitą jednostką i nie lubi opierdalania się. Może właśnie dlatego, zamiast sobie odpocząć wraz z resztą towarzystwa odłączyła się od grupy by sprawdzić inny trop, jaki mieli na liście. Znalezienie lokum dla Masonerii bez wątpienia zaprzątało jej teraz większość myśli, a podróże małe i duże w tym celu były właściwie głównym zadaniem jej życia w tej chwili. Odłożyła na bok nawet krojenie trupów, wyobrażasz to sobie?
Tyle wyrzeczeń.
Nie z byle powodu te wyrzeczenia. Jeśli w życiu tego chodzącego worka flaków czyjekolwiek zdanie w ogóle się liczyło to był to z pewnością Zombie. Człowiek na tyle istotny w jej pośmiertnym, pozmartwychwstańczym życiu, że kiedy wydawał plecenie prosta podświadomość kobiety po prostu odsuwała na bok inne sprawy niczym szuflą śnieg i zajmowała się tym co ważne.
Być może właśnie z jego powodu ostatecznie postanowiła cofnąć się do punktu w którym się rozdzielili i podążyć tropem Mistrza Loży. Nie było to trudne biorąc pod uwagę jej wrodzoną moc oraz pewne ułomności człowieka, którego szukała. Jakież zdziwienie towarzyszyło jej w momencie, w którym zatrzymała się przed drzwiami Baru Łopata i to bynajmniej z powodu podejrzenia, że swoich towarzyszy znajdzie w środku. Zaskakującym był obraz Serwatki, stojącej przy oknie budynku i z wyraźnym zainteresowaniem obserwującej zaistniałe wewnątrz sceny. Zmarszczyła brwi i przekrzywiła głowę, otwierając usta jakby chciała o coś pytać.
Od kiedy... ale... co Ty tu...
Nie podejrzewała nigdy pożeracza o posiadanie mózgu. Dosłownie. Kiedyś zaglądała przez dziurę w czaszce bestii do środka i poza garścią czerwi nie wypatrzyła tam niczego. Jakim więc cudem..?
- Szu, szu! - pomachała na zwierze jak na muchę, na co to odpowiedziało jedynie machnięciem ogona. Kilka sztywnych, martwych włosów trzasnęło niczym bicz o czarny skórzany kombinezon wywołując we właścicielce falę gniewu.
- Ty niewdzięczna krowo, jakim pra... - świst ogona znów przeszył powietrze, niemal jakby stworzenie uciszało Umbrę by nie przeszkadzała w obserwacji. Co za bydle!
Pogroziła pożeraczowi pięścią, tym razem jednak bez komentarza i weszła do tego przybytku wątpliwej rozkoszy.
Bukiet aromatów uderzył już od progu w czułe, biedne nozdrza kobiety. Usilnie próbowała wyobrazić sobie w tym niegodnym miejscu swojego szefa, w którym chyba widziała uosobienie wszelkiej elegancji i szyku i choć próbowała bardzo to i tak widok Zombie siedzącego przy jednym z koszmarnych stolików otoczonego koszmarnymi pół-ludźmi, z barmanem łypiącym nań złowrogo było wstrząsem.
- Mistrzu. - pojawiła sie za nim jak cień, mówiąc cicho i kucając przy krześle na którym umościł swe zacne koślawe bioderka.- To chyba już czas stąd wyjść. - według niej czas na opuszczenie tego miejsca wypadał już dawno temu, nie umiała jednak zwrócić się do swojego przełożonego w sposób bardziej... bezpośredni.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.07.15 15:25  •  Bar "Łopata" - Page 2 Empty Re: Bar "Łopata"
Przez dłuższą chwilę siedział spokojnie przy stole, skupiając całą swoją uwagę na wszystkim, poza zaistniałą sytuacją. Kilka osób zdążyło w tym czasie wejść i wyjść z baru, posyłając w jego kierunku kilka skonsternowanych i kilka nieprzychylnych spojrzeń. Nikt jednak do niego nie podszedł, co ta małą część świadomości Mistrza, która wciąż rejestrowała bodźce z zewnątrz, nie omieszkała przywitać z ulgą. Może chodziło o to, że nie sprawiał problemów, może bali się, że mężczyzna znoszący w idealnej ciszy i bezruchu zachowanie swojego towarzysza jest w stanie udusić gołymi dłońmi pierwszą osobę, która zbliży się do niego na mniej niż trzy metry. To szokujące, jak wiele sprzecznych sygnałów może wysyłać proste połączenie milczenia i uprzejmego uśmiechu Mona Lisy.
Prawda była taka, że po prostu potrzebował chwili na ułożenie sobie w głowie planu reakcji.

Nie zabiję go, to nie mój styl, poza tym i bez moich starań mamy dość widoczne deficyty w zasobach, również ludzkich. Z drugiej strony nikt by mnie nie osądzał, ma na sumieniu napastowanie mistrza loży, poza tym upił się na służbie z wyżej wymienionym przełożonym, po czym zostawił go samego, również na służbie i wciąż napastując, by udać się w kierunku zachodzącego słońca. Gdyby chociaż nie zostawił mnie w tak patowej sytuacji, Jezu Martwy...

Westchnął cicho, powoli, z nieludzkim wysiłkiem, unosząc dłoń. Dopiero teraz zarejestrował, że zacisnął szczęki wystarczająco mocno, by nacisk przeszedł do skroni, a te ochoczo podchwyciły propozycję i zaczęły pulsować tępym bólem. Inną, lepszą nowiną było pojawienie się Umbry.

Dawno aż tak nie ucieszyłem się na zapach zgniłego konia... szkoda, że bractwo nie pozwala na podwyżki.

Gdy tylko kobieta zbliżyła się do jego stolika, Zombie wstał na równe nogi witając ją lekkim skinieniem głowy i odsunięciem krzesła. Wiele można było o nim powiedzieć, ale na pewno nie to, że potrafił siedzieć na swoim krześle jak pan i władca, podczas gdy kobieta wyrażała jakiekolwiek zainteresowanie jego osobą - o klękaniu nic nie mówiąc. Głównie wynikało to z jego wychowania, ale i sympatii, którą darzył tą konkretną przedstawicielkę płci pięknej i - a w przekonaniu tym był coraz częściej utwierdzany - jedyną osobę w tej parodii Loży, która wiedziała o co w tym wszystkim chodzi. Nie bez znaczenia było też jej cudowne wręcz wyczucie czasu.
-Lubię twój tok rozumowania, - Kąciki jego ust drgnęły lekko w pozornie nieudanej próbie powstrzymania uśmiechu, - Ale obawiam się, że badacz Thynne w jakiś cudowny sposób upił się jedną szklanką, po czym pozostawił mnie samego ze swoim rachunkiem, odchodząc dróżką z żółtej kostki do szmaragdowego grodu... - Tu zmarszczył lekko brwi wbijając chłodne spojrzenie w stojące na stole szkło, jakby zastanawiał się czy zawinił czynnik ludzki, czy też skład chemiczny tego, co badacz w siebie wlał. Mimo to jego chłodny ton jasno dawał do zrozumienia, jak bardzo niepocieszony jest zachowaniem mężczyzny, oraz jak wielką ma ochotę, by przy użyciu własnej laski sprawić, żeby pantofelki "winnego" stały się czerwone i błyszczące. To, że był cichy nie znaczyło, że Thynne nie wyprowadził go z równowagi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.07.15 17:53  •  Bar "Łopata" - Page 2 Empty Re: Bar "Łopata"
Kiedy sie podniósł i ona zaraz się wyprostowała. Niemal mechanicznie jak robot. Zwrócona bardziej prawym profilem przyjrzała mu się z uwagą swoim zdrowszym okiem, by oszacować w jakim jest stanie. Nie to, by spodziewała się po Mistrzu Ozyrysie upojenia, skąd, raczej obawiała się, że ohyda tego miejsca mogła go jakoś... mógł się jakoś... zarazić.
Żadnej jednak troski po sobie nie pokazała, bo nie wypada przecież, więc z kamienną twarzą skinęła jedynie głową.
"Kretyni. Otaczają nas kretyni, Mistrzu." zdawało się mówić jej spojrzenie, jednak protegowana nie pozwalała sobie w jego towarzystwie na kąśliwe uwagi. Byłoby to bynajmniej profesjonalne, a za profesjonalistkę, w tym swoim martwym życiu, lubiła przynajmniej uchodzić. Nawet jeśli czasem zdarzały się odstępstwa.
- Czy wszystko w porządku? - zapytała oficjalnym tonem, tak dla bezpieczeństwa po czym na jego słowa jedynie skinęła głową i udała się do parchatego barmana uregulować opłatę.
Trzeba przyznać, że grzebanie w grobach czasem przynosiło profity. jak absurdalnie by to nie wyglądało i jak bardzo nie wiedziała w tym sensu ludzie wciąż grzebali ze swoimi bliskimi jakieś drobiazgi. Stając więc twarzą w twarz z oprychem o zakazanej twarzy, który zwał się tu szefem sięgnęła do jednej z kieszeni.
Przez chwilę, krótką chwilę miała w głowie przebłysk pragnienia by zamiast kilku drobnych wyjąc z tej kieszeni swój ulubiony sześciocalowy nóż do rozcinania powrozów, wbić go w ten opasły kark, pociągnąć patrząc jak grdyka skoczy mu w zaskoczeniu, obserwować jak ta krew rubinowa popłynie po jej dłoni, jak ciepły ustrojowy płyn wytryśnie kaskadą na ladę, usłyszeć charkot wydobywający się z jego gardła, zobaczyć nieme zaskoczenie w jego oczach na chwilę przed tym nim wraz z różową pianą wypłynie z jego ust ostatni oddech...
- Powinno wystarczyć. - położyła na blacie garść monet usilnie powstrzymując się przed wyjęciem środka dezynfekującego i odkażenia przynajmniej kilku centymetrów kwadratowych tej płaszczyzny. Łatwo przyszło łatwo poszło, dawno zapomniała czym jest wartość pieniądza.
Odwróciła się do Ozyrysa i uniosła pytająco brwi.
- Na zewnątrz jest Serwatka jeśli... - zaczęła niepewnie. Nie lubiła wytykać przełożonemu jego .. hmm.. ułomności.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.07.15 23:41  •  Bar "Łopata" - Page 2 Empty Re: Bar "Łopata"
Ona zajmuje się problemem, ja grzecznie czekam przy stole i zastanawiam się, czy temu wnętrzu pomogłoby przemalowanie na tęczowo, jako że udawanie w tej chwili męskiego mężczyzny byłoby równie owocne, co tworzenie pola ryżowego na pustyni. Może i strzelam sobie tym samym w mentalne kolano, ale zdaję sobie sprawę z tego, że jedyną alternatywą na jaką mógłbym liczyć z moim workiem pełnym śmieci byłoby sprowokowanie bójki, którą przegrałbym przed dobrym rozgrzaniem akcji.
Ta postrzelona noga i tak boli, a i miło jest czasem pozwolić komuś rozwiązywać twoje problemy. Powinienem to częściej robić.


Po kilku sekundach obserwowania jak kobieta w domyśle ratuje mu skórę, Zombie podniósł się na (prawie) równe nogi z cichym stęknięciem. Jedynym plusem czekania na ratunek jak niewiasta w potrzebie było danie nodze chwili na odreagowanie poprzednich godzin. Co prawda daleko mu było do pełni sił i sprawności, ale przynajmniej nie kulał już aż tak bardzo.
- Grosz za twoje myśli? - Zapytał aż nazbyt beztrosko, stając teraz twarzą w twarz ze swoją pracownicą miesiąca, roku i tego milenium, jego czarnemu promyczkowi pośród zgnilizny Desperacji geograficznej i metaforycznej, jego muzy, jego... przynajmniej ulubionej A70 na tej półkuli. Każdego może czasem ponieść w myślach, a tego dnia Umbra zasłużyła na medal i świeże zwłoki anioła - chociaż to drugie byłoby nagrodą tylko dla niego.
- Mężczyzna nie powinien jechać na koniu, gdy kobieta idzie obok niego, - Obruszył się lekko, robiąc przy tym minę wystawionego na deszcz jamnika, -Poza tym nie takie rzeczy przechodziłem, dosłownie. Skoro ciągle jestem w jednym kawałku po pieszej wycieczce do Edenu i z powrotem, to i ten spacer przetrwam. Bardziej martwi mnie to, gdzie mamy wrócić... - Westchnął ciężko, odruchowo poprawiając okulary, choć te wciąż siedziały na swoim miejscu.
Cała ta wycieczka okazała się jednym, wielkim, śmierdzącym szemranymi procentami fiaskiem. Nie dość, że nie znaleźli niczego, co mogłoby być tymczasową siedzibą Neomasonerii, to jeszcze stracili w labiryncie zdarzeń kolejnego Badacza. Powoli zaczynał się martwić, czy to nie przekleństwo tutejszych czwartków.
- Po fakcie twojego powrotu zgaduję, że nie znalazłaś żadnego lokum, mam rację? - Rzucił przez ramię, ruszając szybko w kierunku wyjścia z baru, odruchowo otwierając Umbrze drzwi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.08.15 8:42  •  Bar "Łopata" - Page 2 Empty Re: Bar "Łopata"
Nigdy nie przyzna tego na głos, ale w domyśle taką sama sobie przyznała rolę. Rozwiązywacza problemów. Zombie był nie tylko Mistrzem loży, w jakimś niejasnym celu był też jej personalnym Mistrzem, co wiązało się z faktem nadania sensu jej bezsensownemu życiu po śmierci. Umbra rzadko zagłębiała się w meandry swoich emocji i rozważań dotyczących przeszłości i przyszłości o wątpliwie ciepłych barwach. Prawdą był jednak fakt, że Loża okazała się aż nadzwyczaj wartym zachodu celem, szczególnie w momencie kiedy budzisz się z długiego, koszmarnego snu o swojej śmierci, a potem okazuje się, że to nie był sen.
Mistrz był figurą, która w jej głowie pełniła nadrzędną rolę, czego jednak ani w stosunku do świata, ani nawet będąc szczerą wobec siebie, nie zamierzała nigdy przyznać.
- Moje? - spojrzała na niego jedynym zdrowym okiem- Zastanawiam się nad przyjściem tu jutro i podpaleniem tego lokalu. - przyznała szczerze, przekraczając próg- Jest wylęgarnią... - tu zamilkła na sekundę. Brudu, meneli, złodziejstwa, bakterii, chorób, chamstwa, prostactwa, niebezpiecznych pomysłów, mogłaby to zdanie skończyć na tysiąc różnych sposobów, jednak tylko zmrużyła oczy.
Serwatka rzecz jasna, widząc dwójkę opuszczającą lokal, niby od niechcenia odeszła kilka kroków w głąb alejki łypiąc na nich podejrzliwie przegniłym, szarym okiem.
Umbra jedynie pokazała jej środkowy palec.
- Czasem zastanawiam się dlaczego w ogóle za mną chodzi. Czy mnie lubi? Czy czeka aż skonam, żeby wyjeść mi wnętrzności. - westchnęła- I tak są do niczego! - zawołała w stronę Pożeracza Koszmarów, który w odpowiedzi kłapnął zębami- Myślisz, że rozumie? - zmrużyła oczy- Niepokoi mnie ta kobyła. Jest... - jest zgniłym, ożywionym koniem o demonicznych zdolnościach i usposobieniu typowej teściowej? Co w tym dziwnego!
Potrząsnęła głową zakładając na twarz maskę i zapinając utrzymujące ją klamry.
- Przykro mi Mistrzu. - powiedziała szczerze, a jej zniekształcony głos zabuczał niczym ze starego radioodbiornika. Zawodzenie przełożonego było w jej przypadku życiową potwarzą niemal niemożliwą do zmazania.- Poszukiwania zakończone fiaskiem. Są dwa lokale, które można by przystosować do naszych potrzeb, jednak koszt... oczyszczenia ich z obecnych lokatorów mógłby okazać się zbyt wysoki. - ruszyli aleją w stronę (słońca) obrzeży desperacji- Podjęłam się jednak zadania odgruzowania pewnej części Katakumb i myślę, że jesteśmy na dobrej drodze. Potrzebuję jedynie kilku śmiałych robotników i dobrych planów rozbudowy. Jesteśmy na dobrej drodze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.08.15 17:43  •  Bar "Łopata" - Page 2 Empty Re: Bar "Łopata"
- Obawiam się, że nie mamy wystarczającej ilości benzyny - Zachichotał pod nosem, subtelnie wyreżyserowanym ruchem poprawiając sobie grzywkę z równą ilością beztroski i niedopowiedzianej pogardy człowieka z wyższych sfer. - Jeśli coś jest warte tego, żeby zajęła się tym wykształcona kobieta, wypadałoby się tym zając... porządnie.

Szokującym jest, jak niewiele potrzeba, żeby miły uśmiech w kierunku pracownika zmienił się w szyderczy grymas pięciolatka stojącego bezpiecznie za plecami ojca. Tu jedno drgnięcie mięśnia, tam lekkie rozluźnienie brwi, opuszczenie powiek o kilka milimetrów... Ciekawe, ile osób tak naprawdę kontroluje to, co dzieje się z ich twarzą. Można by nawet pomyśleć, że ci starsi wymordowani uczą się tego z czystej, nieskalanej osobistymi motywami nudy, ale świat lubi zaskakiwać.
Och, nie gap się tak, jakby pierwszy raz twój bar wypluwał na ulicę niezadowoloną klientelę.


Wyjście na ciężkie od depresji, kurzu i minusowego Produktu Krajowego Brutto Desperacji zawsze było ciekawym przeżyciem. Trochę jakby za każdym razem, gdy ktoś zapomni o tym specyficznym zapachu, jakaś siła sprawcza dodawała do, i tak bogatego, bukietu kilka nowych akcentów. Zombie nie pierwszy raz miał styczność z miejscami, których zapach składał się z nuty głowy, serca i głębi (niektóre nawet miały trzecią nutę - nutę pamięci, jak wymordowany lubił ją nazywać, którą czuło się dopiero po trzeciej sterylizacji uniformu), ale ten konkretny miał jakiś swój specyficzny urok.
Albo po prostu aż tak tęsknił do cywilizacji - obojętne, czy mowa było o tej z XXI, czy XI wieku.
- Ciężko powiedzieć - Niestety czytanie w myślach w moim czarującym wypadku jest niemożliwe - Konie nie są głupie, ale mogą mieć silne charaktery. Prędzej chodzi o wywalczenie sobie pozycji, niż otwartą niechęć... - Przechylił nieco głowę na bok, wpatrując się w gnijącego konia, który może i nie grzeszył urodą, ale był na pewno najbardziej inteligentnym, zgniłym koniem, z jakim miał styczność w ciągu...
Nie, szczerze mówiąc nigdy nie miał styczności ze zgniłymi końmi, więc Serwatka mogła być spokojna o swoje miejsce na podium.
Nie zaskoczył go brak rozwiązania. Sam fakt, że zdecydował się na szukanie jakiegokolwiek zamiennika w Desperacji było dość oczywistą oznaką tego, jakie emocje budziła w nim cała ta sytuacja, ale zawsze warto spróbować. Zawsze mogli znaleźć jakiś nawiedzony i niechciany dom, który mogliby w międzyczasie zbadać.
- Wolałbym obejść się bez oczyszczania lokali - Westchnął ciężko, masując sobie powoli bark. -Przynajmniej dopóki nie mamy jasnego obrazu otoczenia. Mam jednak nadzieję, że planujesz tym śmiałym robotnikom randez-vous z naszymi współlokatorami. Na pewno będą chcieli im podziękować za ich trud - kącik jego ust drgnął lekko - Za to mi udało się wstępnie zlokalizować elektryka, z którym pracowały wcześniej przechodzące tędy ekspedycje. Może uda mi się go przekonać do ponownego podjęcia współpracy... swoją drogą, idziemy w jakimś konkretnym kierunku? - Zapytał nagle porzucając dość chłodny, profesjonalny ton, na rzecz rozluźnionego szczebiotu nastolatka w parku rozrywki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach