Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 05.05.15 22:06  •  Lwia jama, hue Empty Lwia jama, hue
>>tu wstaw supi dupi opis<<
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.05.15 22:11  •  Lwia jama, hue Empty Re: Lwia jama, hue
Nie będę po raz kolejny w megaliryczny sposób opisywać, jak bardzo padało, ani jak to Nathowi było miło w altance, bo to naprawdę mijałoby się z celem. Tak czy inaczej pomysł Sheridan nie spotkał się ze zbyt dużym entuzjazmem ze strony albinosa, no ale już, jak mus to mus. Założył bluzę, postał chwilę na skraju altanki, gapiąc się sceptycznie na krople spadające z nieba, jakby miał jakieś wątpliwości co do słuszności podjętej decyzji (a miał), po czym zarzucił kaptur na przydługie włosy i pomaszerował przed siebie, wbijając ręce w kieszenie a wzrok w nagie plecy towarzyszki. Przez całą drogę zamienili ze sobą jedynie strzępki zdań, które i tak w większości przypadków nie docierały do uszu drugiej osoby, porywane przez krnąbrny wiatr. Levittoux szybko przemókł do suchej nitki i  przede wszystkim zmarzł. Nie lubił marznąć i przemakać. Ostatnio, kiedy przemókł i przemarzł, przez równy tydzień zdychał na jakąś zmutowaną odmianę przeziębienia i żadna anielska regeneracja mu nie pomogła. Zrobił to dopiero jego expodopieczny, ale ten białowłosy dupek nigdy nie przyzna nawet przed samym sobą, że cokolwiek mu zawdzięcza. W każdym razie miał złe wspomnienia, więc niemalże z radością powitał dobrze znany mu ganek dobrze znanego mu domu. (Niemalże, bo to jednak wciąż Nath).
Cameron otworzyła drzwi i pomknęła w głąb mieszkania niczym rącza łania, rzucając po drodze coś na temat herbaty i ręczników. Został osamotniony w przedpokoju, a pod jego stopami zaczęła tworzyć się kałuża, która prezentowała się dosyć przykro na posadzce, która dotychczas była wzorem do naśladowania w kwestii czystości i wypolerowania. Nathaniel nieśpiesznie zdjął buciory, a jego ociąganie się sprawiło, iż kałuża powiększyła się o parę dodatkowych centymetrów. Rzucił glany gdzieś w kąt i wyruszył na podbój. Po gwiździe czajnika wywnioskował, że jego przyjaciółka baraszkuje w kuchni. Udał się więc do salonu. Na tapczanie dostrzegł puchate koce, leżącego na nich pluszowego kota – na ten widok przewrócił oczami i parsknął pod nosem – oraz ręcznik, który Sher najwyraźniej zdążyła mu przygotować.
Levittoux podszedł do stojącego nieopodal krzesła i zdjął bluzę. Przewiesił ją przez oparcie krzesła. To samo uczynił z koszulką oraz skarpetami. Złapał ręcznik i poczłapał w stronę źródła dźwięków kuchennej apokalipsy. Stanął w progu bez słowa i  oparł się o framugę. Akurat wycierał kark i włosy z tyłu głowy, nieświadomie napinając przy tym mięśnie brzucha. I kto tu ma słabą klatę i brak kaloryfera?
Jak ci idzie? – rzucił, informując dziewczynę o swojej obecności. Jeszcze ktoś by stwierdził, że nasz białowłosy panicz zachowuje się jak podrzędny podglądacz, który nawet nie kryje się ze swoimi haniebnymi czynami, a to przecież prawdziwie nieprawdziwe pomówienia! Jemu nie chciałoby się ruszać tyłka z kanapy tylko po to, żeby kogoś prześladować. To tak w gwoli wyjaśnienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.05.15 8:36  •  Lwia jama, hue Empty Re: Lwia jama, hue
Wszystko zdawało się być w porządku, zupełnie odcięte od szarej, deszczowej rzeczywistości. Zerkając za okno, nadal widziała swój barwny, kwiatowy ogródek, który trzymał się pomimo tego szaleńczego ataku wodnych kropel w naprawdę przesadzonej liczbie, na blacie wciąż stał nieruchomo imbryczek, do którego przed chwilą wrzucała herbatę, a wszystko inne nie miało zamiaru zmienić swojego ustawienia z powodu nadpsutej pogody. Zmierzyła wzrokiem wymalowany w kwiatowe wzory czajnik, w którym woda dopiero co się zagotowała, aczkolwiek musiała chwilę postać. Wszystko dla dobrego zaparzenia naparu, m-hm.
"Jak ci idzie?"
Odzienie jasnowłosej już dawno zostało zmienione na nowy, o wiele bardziej suchy model w postaci kolejnej kiecki (borze, Sheridan i sukienka, w dodatku druga z rzędu - najrzadszy widok ever), nie wspominając już nawet o turbanie z ręcznika, który był tak wielki, że mógłby posłużyć za namiot rodzinie grubasków. Być może było to spowodowane długością tych blond kaskad, ale co my, przeciętni ludzie, wiemy na ten temat? Grunt, że w tym momencie prezentowała się zabawnie, z takim puchatym, różowym nakryciem głowy, a kiedy zamachnęła głową, by poprawić całą tę konstrukcję, ta elegancko upadła na ziemię, ostatecznie pozostawiając ją z wilgotnym gniazdkiem na głowie.
- Jak widać, śpiewająco. - Parsknęła głośno, przycupnąwszy w celu podniesienia ręcznika, przy okazji wreszcie zerkając na osobę przyjaciela. Okazało się więc, że zebranie tego różanego uciekiniera było doskonałą decyzją, bo przecież mogła go użyć chociażby w celu rzucenia nim Nathanielowi w tę jego wyrobioną klatę, na której widok kobiety normalnie padałyby mu do stóp. Sheridan wolała jednak pozostać przy własnej wersji - rumieńce i niekontrolowana chęć wystąpienia w roli olimpijczyka rzucającego młotem-... yyy, ręcznikiem. W skrócie - Nath dostał puchatym prostokątem w ryj. - T-ty za to mógłbyś się czy-czymś ok-kryć. - Dodała podenerwowana, ostatecznie ukrywając twarz w dłoniach. - To naprawdę aż takie ciężkie, nie latać przy kobiecie bez koszulki?
Sher, ty jesteś kobietą?
Już bez kolejnych komentarzy, a nawet nie racząc Levittoux'a choćby krótkim spojrzeniem, subtelnie ostudzona woda w czajniku została przelana do znajomego już Stróżowi imbryka, który to został postawiony wraz ze znajomymi filiżankami z tego samego serwisu na również znajomej tacy, którą piaszczystooka następnie przejęła w dłonie. Bez słowa skierowała się do salonu, gdzie postawiła obiecaną herbatę na stoliku do-... kawy, co było kompletnym paradoksem. Sheridan przecież nawet nie piła kawy. Tuż obok spodeczków z filiżankami znalazły się także dwa inne talerzyki, na których wesoło walały się kawałki kusząco pachnącego jabłecznika. Jak być dobrą gospodynią, to być. Wystarczyło cały czas mieć coś w lodówce.
Zajęła miejsce na kanapie, tuż obok sterty kocy, z których zdjęła na chwilę pluszowego pupila, by zebrać dwa urocze okrycia przyzdobione deseniem w odbicia kocich łapek. Jej przyjaciel mógł znów poczuć, jak jakiś obiekt leci w jego stronę, w ostateczności uderzając go w nos, kiedy sztuka typu różowo-białego została rzucona w jego kierunku. Błękit i cytrynowa żółć z kolei wylądowały na kocyku, którym okryła się Cameron.
- Liczyłam na lepsze popołudnie. - Mruknęła wreszcie pod nosem, odważywszy się spojrzeć ukradkiem na młodzieńca.


Ostatnio zmieniony przez Lion dnia 19.05.15 21:26, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.05.15 21:21  •  Lwia jama, hue Empty Re: Lwia jama, hue
Bez słowa podniósł mokry ręcznik z podłogi i elegancko złożył go w kostkę. Zaraz potem wyciągnął do Sheridan rękę dzierżącą ów puchaty pocisk.
Od kiedy jesteś taka wrażliwa? – parsknął.
Nie rozumiał, dlaczego anioły po zstąpieniu na ziemię zaczęły tak bardzo przejmować się swoimi cielesnymi powłokami. Przecież ich prawdziwe formy były diametralnie różne od tych aktualnych. Bądź co bądź za czasów pobytu w Niebie nie można było ich nazwać materialnymi istotami. Człowieczeli. Zaczynali przyswajać sobie zwyczaje i zachowania istot, które w porównaniu do nich były dopiero raczkującą rasą.
Wzruszył ramionami.
Chętnie pożyczę od ciebie jakieś suche ciuchy.
Sarkazm, sarkazm wszędzie. To aż do ciebie niepodobne, Nathanielu. No ale ostatecznie wyszło na to, że został z gołą klatą, bo nie miał co zarzucić na grzbiet – jakoś nie korciło go, żeby wciskać się w przemoczone i zimne ciuchy. No niestety, Cameron będzie musiała przeboleć ten przepotworny widok.
Podążył za nią do salonu i usiadł na fotelu naprzeciwko kanapy. Tak lepiej się będzie rozmawiać, mhmm. Jego wzrok otaksował najbliższe otoczenie, przesuwając się po meblu zawalonym kocami, kotopodobnym pluszaku, dywanie, stoliku do kawy, by w końcu zatrzymać się na... jabłeczniku. Zbierał się w sobie, żeby sięgnąć po jeden z kusząco zarumienionych kawałków wypieku, gdy dostał w ryj puchatą płachtą w kocie łapy. To już był cios poniżej pasa i co z tego, że tak naprawdę powyżej. Chwycił oczojebny koc i przerzucił przez podłokietnik fotela, na którym chwilowo rezydował. Wychylił się maksymalnie do przodu, by dosięgnąć do stolika – bo kto by tam wstawał, pfff – po czym zagarnął z talerza słodki łup kusząco obsypany kruszonką. Wgryzł się w niego jeszcze zanim wrócił do pozycji wyjściowej leniwca rozwalonego na fotelu.
„Liczyłam na lepsze popołudnie.”
Podniósł na chwilę wzrok znad kawałka pachnącego ciasta, z którym przeżywał właśnie gorący romans.
Moje kondolencje – stwierdził, wracając do swojego słodkiego kochanka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.15 15:00  •  Lwia jama, hue Empty Re: Lwia jama, hue
Co proszę?
- To nie ja jestem wrażliwa, tylko Ty bezwstydny. - Syknęła w odpowiedzi, a jej wzrok powędrował gdziekolwiek, byle nie musiała spoglądać w jego stronę. Oczywiście, dla niego było to błahostką - w końcu z samego początku był bardzo anielskim aniołem, który trwał w anielstwie i iście anielskiej postaci. Jeszcze w miarę to pamiętał. Nie każdy miał jednak tyle szczęścia. Zresztą, czy to było coś złego, że się wstydziła? Prychnęła pod nosem pod wpływem własnych rozmyślań. Oczywiście, że nie, rzuciła w myślach, przebiegając rozeźlonym spojrzeniem po twarzy przyjaciela, to jemu po prostu bije. Jego następne stwierdzenie jeszcze tylko utwierdziło ją w tym przekonaniu, na co już z kompletnym zamierzeniem wywróciła oczyma, krzywiąc się znacząco. Postanowiła jednak ugryźć się w język i nie komentować tego aktu głupoty.
Postanowiła zająć się delektowaniem cudownym smakiem białej herbaty. Chwyciła za uchwyt ceramicznego czajniczka, z którego przelała do filiżanki napar, a po rzuceniu Stróżowi porozumiewawczego spojrzenia napełniła nim także drugie naczynie. Nie minęła nawet krótka chwila, a pierwsze z nich znalazło się tuż przy wargach beżowookiej, która zatopiła je zaraz w letniej, przyjemnie pachnącej cieczy. Nie zamierzała dobierać się ze szczególną prędkością do ciasta - równie dobrze Nathaniel mógł je zjeść sam, nawet jej nie zależało.
Za to naprawdę miała dość przyglądania się jego klatce piersiowej tak, jakby to nie było nic dziwnego. Chłopie, miejże trochę wstydu!
- Uch. - Warknęła w końcu, podnosząc się gwałtownie z miejsca i bez słowa wyjaśnienia ruszając w kierunku schodów prowadzących na piętro domu. Levittoux mógł usłyszeć tylko ciężko stawiane, prędkie kroki na kolejnych stopniach, wcale nie chcące cichnąć wraz z narastającą odległością dzielącą go od sprawców całego tego zamieszania. Z góry zaś dało się słyszeć zduszone barierą sufitu głośne narzekanie na jego bezwstydność i głupotę, poprzedzające pokaźne trzaśnięcie drzwiami. Wróciła równie szybko, co i zniknęła, aczkolwiek jej mina nie uległa żadnej zmianie. Nadal zaciskała usta w cienką linię, tym razem jednak dzierżąc nie różowiutki ręcznik czy uroczy koc - znajomo wyglądająca koszulka została ułożona na kolanach albinosa.
- Nie mogę na Ciebie patrzeć w takim stanie. - Mruknęła jeszcze, kiedy zajmowała już swoje miejsce na kanapie, wykładając się na niej w pozycji leżącej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.06.15 23:33  •  Lwia jama, hue Empty Re: Lwia jama, hue
„Fascynująca historia, opowiadaj dalej” zdawało się mówić spojrzenie, które posłał Kenneth w odpowiedzi na jej zarzuty. Szybko jednak przeniósł wzrok z powrotem na dzierżony kawałek jabłecznika. Skończył jego konsumpcję w ekstremalnie szybkim tempie i sięgnął po kolejny, stosując się do staropolskiej zasady „bierz, jak dają”. Dobrze, że Sher zajęła się zabawą w smakosza herbaty – więcej dobra dla niego.
Przeżuwał sobie powoli i w spokoju, gdy wtem, zupełnie niespodziewanie, jego przyjaciółka zerwała się z miejsca jak poparzona i praktycznie wybiegła z pomieszczenia. Nath ograniczył się do  odprowadzenia jej wzrokiem, przekrzywienia głowy, wzruszenia ramionami i powrotu do konsumpcji, stwierdzając, że „jak wróci, to wróci”. Przecież nie będzie kobiety ograniczał... Zresztą udało jej się sprostać jego oczekiwaniom, bo... wróciła. I to całkiem szybko, w dodatku trzymając jakaś oczojebną szmatę. Oczojebną szmatę, która momentalnie poleciała w jego stronę. A że chłopak miał całkiem niezły refleks, złapał ją w locie i dopiero wtedy przeniósł spojrzenie z powrotem na towarzyszkę, która postanowiła uraczyć go kolejną, błyskotliwą uwagą.
Przemilczał jednak komentarz dziewczyny, przyglądając się uważnie swojej zdobyczy, która okazała się być zwykłą koszulką. Ale za to całkiem znajomą. Nawet bardzo. Swego czasu była jedną z najczęściej noszonych przez niego części odzieży. A potem ją zgubił... no, przynajmniej tak mu się wydawało. Najwyraźniej jednak wszystkie te lata przeleżała sobie w szafie jego blond przyjaciółki. I pomyśleć, że dumnie nosił tę koszulkę jeszcze za czasów rudości... toż to prawdziwy zabytek!
Przelotnie zerknął na anielicę rozwaloną na kanapie, po czym wcisnął na siebie T-shirt. Dosłownie. Fioletowa koszulka z kundlem opinała się na klatce piersiowej Nathaniela, jak skórka na świeżo upieczonym, dorodnym kurczaku.
Gdzie ty ją uchowałaś? – rzucił, po czym sięgnął po nadgryziony przez siebie kawałek ciasta, który w międzyczasie wylądował na stoliku do kawy.
Wgryzł się w niego z taką pasją i zaangażowaniem, że aż posypały się iskry... a właściwie to kruszonka. Niesforne okruszki wylądowały na spodniach albinosa, na co oczywiście nie zwrócił uwagi, bo był zbyt pochłonięty pochłanianiem. Ostatni kęs jak zwykle smakował najlepiej, ale sprawił, że Levittoux odczuł nieposkromioną potrzebę napicia się herbaty, która czekała już na niego w filiżance. Chwycił za uszko, czując się jak na przyjęciu dla misiów u Tomomi i zbliżył napar do ust. Pociągnął zdecydowany łyk i... momentalnie się skrzywił. Za mało słodka. Sięgnął po cukiernicę i ze zdegustowaniem wymalowanym na twarzy wsypał do napoju trzy łyżeczki sypkiej śmierci. No, od razu lepiej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.07.15 20:17  •  Lwia jama, hue Empty Re: Lwia jama, hue
Najwyraźniej talent do chomikowania, jaki owa dziewoja przejawiała już od najmłodszych lat, jakimś cudem umknął jej towarzyszowi, co właśnie udowodnił swoim niezwykle naiwnym pytaniem. Uśmiech jedynie przez chwilę zamajaczył na kobiecej twarzy, by zaraz przeistoczyć się w parodiującą jego zwyczajną mimikę obojętność. Odpowiedź była tak logiczna i oczywista, iż wręcz paliła się do parsknięcia mu prosto w twarz. Na całe szczęście powstrzymała się.
- W szafie...? - Wzruszyła barkami, zerkając niepewnie na twarz przyjaciela. To chyba było dość logiczne, biorąc pod uwagę fakt, iż wszelkie szuflady w domu Cameron były zajęte przez skarpety, biustonosze i-... i generalnie bieliznę. - Mam jeszcze kilka innych. Wiesz, jak coś u mnie zostawiasz, to wypadałoby to odebrać. Niedługo przygotuję dla Ciebie osobną komodę.
Przeciągnęła się z głośnym pomrukiem, kiedy jej oczy skupiały się na osobie Levittoux'a. Białowłosy wydawał się w pełni skupiony na swojej nowej najlepszej przyjaciółce, choć chyba można było nazwać ten kawałek ciasta nawet narzeczoną anioła. Przy czym Sheridan wątpiła, aby albinos tak nagle od czapy oświadczył się kawałkowi żarcia, więc uznajmy, że byli teraz tylko kochankami. A właśnie-... dziewczę chyba nie miało zamiaru oglądać tych amorów. Skrzywiła się znacząco, wystawiając język z głośnym "ble".
- Nie chciałabym wam przeszkadzać, ale w razie czego sypialnia jest na górze. Tylko nie nakrusz. - Podjęła z rozbawieniem. - Nie, żebyś przyszedł tu do mnie, a nie dla swojej "słodyczki". Halo? Mam być zazdrosna? Też chcę trochę Twojej atencji. - Perlisty śmiech był zapowiedzią apokalipsy. Kaskady jasnych włosów zafurkotały w powietrzu, kiedy Cameron podniosła się do pionu i przeszła ten krok czy dwa, wymijając stolik, ostatecznie znajdując się przy miejscu, które zajął jej compadre.
Trzy
dwa
raz-...
Wojnę zacząć czas.
Tempo było ekspresowe. Jabłecznik, jeszcze zanim Nathaniel skończył go tak uroczo pałaszować, szybko przedostał się spomiędzy palców mężczyzny prosto w jej dłoń, a następnie zawędrował wprost do jamy ustnej anielicy. Nadgryzła nieco napoczęty już słodki prostopadłościan, a następnie oddała go z powrotem w jego ręce, uśmiechając się przy tym chytrze.
- Najwyraźniej Twoja ukochana leci na dwa fronty. - Skwitowała, zająwszy swoje zagrzane miejsce na kanapie, by za chwilę powrócić do sączenia swojego ukochanego, aromatycznego napoju..
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.07.15 1:50  •  Lwia jama, hue Empty Re: Lwia jama, hue
Mhmm – rzucił niezwykle elokwentnie (jak to miał w zwyczaju) w odpowiedzi na zarzuty ze strony blondynki.
Oj no, czy to jego wina, że w przeciągu ich wieloletniej znajomości zdarzyło mu się coś raz czy drugi u niej zostawić? Przecież Sher mogła mu o tym przypomnieć przy najbliższej, nadarzającej się okazji (których były miliony), skoro i tak te wszystkie rzeczy gdzieś trzymała (których z kolei na pewno nie było aż tak dużo). Właśnie...
Mogłaś mnie upomnieć... – ...ewentualnie rzucić mu tym w twarz. – ...zamiast z uporem maniaka gdzieś to wszystko chomikować.
Definitywnie trzeba było rzucić mu pudłem z tymi wszystkimi gratami w twarz.
Niewdzięcznik nie zasługuje na takie dobre traktowanie.
Kąciki ust Levittouxa uniosły się delikatnie w zaczepnym uśmiechu.
Chociaż własna komoda też brzmi całkiem nieźle.
Chwilowo stracił zainteresowanie dziewczyną, gdy skupił się na cieście (nie można go winić, w Desperacji tak dobrze nie karmią), więc nie zwrócił zbytnio uwagi na jej monolog. I to był jego definitywny błąd. Powinien pamiętać, że ani na chwilę nie należy tracić czujności. A teraz opuścił gardę i...



Ta podstępna, mała, blond gówniara nadgryzła mu ciasto! Co ona sobie wyobrażała?! Jak można było stanąć pomiędzy nim a jego jedzeniem?! Chciała wojny? To będzie ją miała. Nathaniel odprowadził ją ponurym spojrzeniem, po czym w milczeniu dojadł kawałek ciasta. Powinien był ostentacyjnie odłożyć wypiek gdzieś na talerzyk i nawet nie zaszczycić spojrzeniem pozostałych jego fragmentów, jak przystało na prawdziwego, obrażonego emo-nastolatka ze zranioną dumą, ale na co dzień naprawdę nie mógł liczyć na takie rarytasy. Ograniczył się więc do wyniosłego milczenia. I wyjął z kieszeni telefon. Jego palce sprawnie przebiegły po cyfrowej klawiaturze, tworząc krótką wiadomość wręcz ociekającą żalem i cierpieniem. Wysłał. Niemalże w tym samym momencie dało się słyszeć charakterystyczny dźwięk wydawany przez wibrujący telefon. Chwila ciszy. Dramatyczny dźwięk powiadomienia ustawiony wieki temu dla żartów przez podopiecznego anioła. I znowu wibracje.
„TO SOBIE WEŹ. MÓGŁBYŚ CHOCIAŻ NA MNIE SPOJRZEĆ.”
Siwa brew powędrowała ku górze.
Spojrzałem – stwierdził, unosząc wzrok znad telefonu.
Jak dziecko. No po prostu jak pięcioletnie dziecko...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.08.15 13:46  •  Lwia jama, hue Empty Re: Lwia jama, hue
Gówno gówno gówno, kończymy fabułę.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.08.15 15:50  •  Lwia jama, hue Empty Re: Lwia jama, hue
"Tak było"
    - Nathaniel Nathanielowicz


| zt |
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach