Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 06.12.14 13:30  •  Gabinet Amai Niji - Page 2 Empty Re: Gabinet Amai Niji
Czemuś... To dobre słowo. To coś, co stworzyło jego szaleństwa, ta... Postać, osoba, potwór... To nie powinno być nawet kojarzone z człowiekiem. To bestia... Bestia związana łańcuchami, które czasem się luzują i pozwalają jej się wysunąć z jej nory, przejmując kontrolę.
Ex. W tej chwili to była tylko jedna istota, kontrolująca to zachowanie. Ex. Dziwny twór jego zniszczonego przez poczucie zdrady ze strony aniołów i przygnębienie widokiem tego, czego nigdy się nie spodziewał ujrzeć ze strony skrzydlatych wysłańców Boga, osób... Które nad nim władały.
Nie powstrzymało go to, że ostrze nie sięgnęło krwi dziewczynki. Niemal natychmiast ciął z drugiej strony, pudłując jednak, gdyż Niji postanowiła odbiec. Z uśmiechem kroczył powoli za nią, chwiejnym krokiem, kołysząc się wyraźnie na boki. Szedł dość rozległymi krokami, jakby starał się każdy krok kończyć stojąc z rozsuniętymi nogami na boki - łapiąc równowagę. Fakt było że z każdą chwilą słabł co raz bardziej, ale nie przeszkadzało mu wściekle atakować, gdy tylko Niji była w zasięgu. Nie patrzył gdzie i jak tnie - celem było rozszarpanie ją na kawałki, jeden po drugim, więc nie powstrzymywały go niepowodzenia. Uderzał, by skruszyć obronę anielicy i w końcu się przebić. Na jej próby dotarcia głosem do Hexa odpowiedział uśmiechem pogardy, i równie pogardliwym tonem głosu odpowiadając. - Nie usłyszy cię, suko. Gdy ty sobie paradowałaś jak jakaś władczyni, on dostrzegł coś, co sprawiło że nie mógł już dłużej wierzyć w dobro aniołów. Morderstwo jednego na drugim, na zlecenie samego Boga. A teraz! Pozwól że cię odeślę do tego skurwiela który tak zniszczył Jeneviera i pozwolił mu na powstanie mnie! Ex to moje imię. Zapamiętaj je, płonąc w piekle! - Kończąc te słowa, jego siekiera w końcu sięgnęła ciała, wgryzając się w mięśnie skrzydła, co od razu sprawiło że znów zaniósł się maniakalnym śmiechem, powtarzając ciągle pod nosem jak mantrę "więcej, więcej, więcej, więcej"...
I nagle oberwał w zdrową dłoń, która trzymała najsilniej broń, przez co ta wyleciała mu z rąk przy kolejnej chęci uderzenia, lecąc gdzieś w przód, mijając anielicę dość blisko jej ciała. Pewnie nawet dało się usłyszeć świst...
A przede wszystkim dało się usłyszeć jak siekiera wbija się w szafkę aneksu kuchennego. Zamiast jednak zareagować prawidłowo, jękiem bólu...
Zaczął się krztusić, kaszleć wyraźnie. Oparł dłonie o uda, kuląc się, kaszląc duszliwie. Szlak krwi jaką zostawił za swoimi ruchami był już nader spory... Jego nogi drżały z braku krwi w żyłach, a on zaczął tracić równowagę...
Zachwiał się i wylądował na kolanach, podpierając się jeszcze prawą pieścią o ziemię, a jego spojrzenie uniosło się na Niji. Nie było tak roziskrzone, silne...
Złoto tęczówek złagodniało... Podobnie jak jego uśmiech i wyraz twarzy. Łagodny, lekko cwaniacki... Ale wciąż widać było, że to już nie to coś co było przed chwilą. Zwłaszcza z tonu głosu. - ... Sorki, Niji... Chyba nie utrzymałem go na wodzy jak powinienem... - Po tych słowach opadł na ziemię, mdląc. Stracił kontakt z rzeczywistością, a żelkowa masa trzymająca wcześniej jego stopy znów całkowicie pokryła miejsce gdzie stał, zaś siekiera zmieniła się z powrotem w sztylet, wypadając z szafki. Oczy same się mu zatrzasnęły, i tylko cichy, słaby oddech mówił, że jeszcze żyje...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.12.14 15:59  •  Gabinet Amai Niji - Page 2 Empty Re: Gabinet Amai Niji
Bała się. Cholernie się bała, tak jak jeszcze nigdy do tej pory. Ex ją przerażał, choć wtedy jeszcze nie znała jego imienia. Pocieszającym jednak było, że z każdą chwilą wydawał się być słabszy, a jego ciosy, mimo że wciąż zaskakująco celne, również nie były zbyt mocne. Może właśnie to uratowało jej skrzydło przed zupełnym odrąbaniem...
- Jeszcze zobaczymy, kto będzie się smażył w piekle! - Warknęła, po czym, bez większych skrupułów cięła piórem dłoń mężczyzny. Niemal poczuła, jak ostrze siekiery, które nagle wypadło mu z rąk, przelatuje tuż przy jej uchu. Na ziemię opadło kilka kosmyków włosów, ciętych przez broń, która następnie wbiła się gdzieś za nią.
Z przerażeniem wpatrywała się w mężczyznę, który nagle padł na kolana, zanosząc się nieprzyjemnym dla ucha kaszlem. Wyglądało na to, że Ex osiągnął swój limit, wyczerpując ostatnie siły, by rzucić w nią siekierą. Mimo to bardziej przerażało ją to, do jakiego stanu doprowadziła Jeneviera. Jej Jeneviera, powiernika tylu sekretów, którego za wszelką cenę próbował teraz chronić. Jak widać, bezskutecznie...
- Jenevier! - Z jej ust wyrwał się rozpaczliwy krzyk, gdy mężczyzna zwalił się na podłogę. W jego ostatnim spojrzeniu, uśmiechu, widziała, że wrócił do niej, tylko po to, by ponownie stracić przytomność. Dziewczyna zaraz też przypadła do niego, odwracając go na plecy. - Proszę, Jenevier, nie umieraj... - Jęknęła, a w jej głosie słychać było rozpacz. Ściągnęła swoją sukienkę przez głowę, i tak już poszarpaną i pokrwawioną w wielu miejscach. Zaraz też owinęła nią dłoń mężczyzny, próbując jakoś zatamować krwawienie.
Słysząc jej krzyk, do pomieszczenia znów weszła Takara. Widząc dziewczynkę klęczącą nad nieprzytomnym mężczyzną, bez słowa podeszła do niej, by sprawdzić, czy nic się nie stało. Jej uwadze nie uszło pokrwawione skrzydło, które Niji wyraźnie ciągnęła za sobą. Dziewczynka jednak nawet nie czuła bólu, odurzona strachem o przyjaciela.
- Panienko... - Zaczęła, jednak dziewczyna nawet na nią nie spojrzała.
- Zajmij się nim... - Powiedziała cicho, głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji. Poza jedną - ogromnym bólem, spowodowanym widokiem nieprzytomnego mężczyzny. Wiedziała bowiem, że to jest jej wina.
Takara wyraźnie zrozumiała, że ten mężczyzna jest ważny dla jej pani, toteż bez zbędnych dyskusji, podniosła jego bezwładne ciało, by przenieść je na kanapę. Jako android cechowała się siłą zdecydowanie większą niż człowiek, toteż nie stanowiło to dla niej problemu. Niji zaraz przypadła z powrotem do mężczyzny, jednocześnie próbując pomóc androidowi w opatrywaniu jego ran. Wyposażona w najnowsze moduły, miała o wiele szerszą wiedzę na temat opatrywania ran, niż dziewczyna. Z jej pomocą udało się więc zatamować krwawienie i opanować sytuację na tyle, by życiu Jeneviera nie zagrażało już bezpośrednie niebezpieczeństwo. Dopiero teraz Niji poczuła ból zranionego skrzydła. Takara, bez zbędnego gadania, natychmiast zajęła się opatrywaniem również jej rany.
- On przeżyje, prawda...? - Spytała cicho, gdy i jej skrzydło zostało opatrzone. Android pomógł jej założyć prostą sukienkę bez pleców, wiązaną na szyi, by dziewczyna nie musiała paradować w samej bieliźnie.
- Zrobiłam wszystko, co w mojej mocy. Teraz musimy czekać, panienko. To on musi zadecydować, czy chce żyć. - Domyślała się, co musiała czuć jej pani, mimo że była tylko robotem. Jej zadaniem jednak było dbanie o samopoczucie swojego właściciela, więc robiła wszystko, by tak właśnie było. A skoro zależało jej na życiu tego człowieka, który właśnie próbował ją zabić... Cóż. Najwyżej później się z nim rozmówi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.12.14 17:49  •  Gabinet Amai Niji - Page 2 Empty Re: Gabinet Amai Niji
Czas ciągnął się niemiłosiernie, a każda sekunda wydawała się zbliżać dżina do jego własnej śmierci. Nie był świadom tego co się z nim dzieje w tej chwili - w końcu nie był w tej chwili w stanie nawet poruszyć którymkolwiek z mięśni. Jego umysł utracił świadomość rzeczywistości wokół - lecz nie koszmarów wewnątrz niego samego.
? - Czemu mnie powstrzymałeś, Hex? Chciałeś tego tak samo jak ja! Chciałeś by ona cierpiała tak jak ty cierpisz każdego dnia, chciałeś ujawnić jej obłudę! - Świadomość dżina płynęła w ciemności, a on sam znajdował się na przeciw jego drugiego ja, Ex'a. Wewnątrz umysłu różnili się wyraźnie - Hex był cały ze złota, podczas gdy Ex był tym "rzeczywistym" odbiciem mężczyzny. - Dlaczego!? Przestań rżeć i gadaj! - Faktycznie, widok kogoś tak spokojnego i zarazem tak kpiąco uśmiechniętego mógł być wkurzający... Złoty osobnik jednak nie odpowiadał, podchodząc bliżej, wciąż z tym samym uśmiechem. - Dlaczego nie odpowiadasz?! Mów! Odezwij się! HEX! - Świadomość dżina znalazła się tuż przy jego "klonie", a jej dotyk był niemal jak tysiące ugryzień, odgryzających prawe ramię Ex'a. Ten sam uśmiech... Ten sam wyraz twarzy...
Ten obłęd. Nie bezmyślne, krwiste szaleństwo. Obłęd. - Nie zapominaj że jesteś tylko moim narzędziem, Ex. To ja... - Zacisnął dłoń na jego ramieniu, odrywając je od astralnego ciała bez najdrobniejszych problemów. - Jestem twoim panem, Ex. Jesteś tylko moim narzędziem, które wykorzystam jak chcę, kiedy chcę. Nie próbuj mną rządzić - to ja tobie daje siłę, i to ja mam w garści twoje życie. Zejdź mi z oczu. - Złapał za jego twarz, po czym rzucił nim w odmęty mroku, uśmiechając się szeroko, istnie psychopatycznie. Jego zęby lśniły w mroku umysłu niczym kły bestii, a dwie, ogniście płonące, złote tęczówki przypominały odrzwia piekielne. - Byłeś mi potrzebny tylko po to, by pokazać jej skalę problemu... Nic więcej...

Godzina. Dwie... Trzy... Cztery... Pięć...
Szósta godzina snu, już od jakiegoś czasu świtało zapewne... Jeszcze kilka, krótkich chwil...
W końcu. Jego powieki leniwie się podniosły, a złote spojrzenie objęło pomieszczenie wokół. Prawdopodobnie trochę trwało od kiedy zasnął... Ile minęło? Nie był pewien...
Wiedział jednak że czuł się cholernie dobrze wyspany, jak dawno nie miał. Zazwyczaj jego sen dręczyły mary, koszmary, które nie pozwalały mu się rozluźnić i wypocząć... Tym razem, poza Ex'em przez kilka chwil miał zaskakująco przyjemny sposób, który pozwolił mu zregenerować choć trochę sił.
Przesunął powoli dłońmi po meblu, na którym leżał. Delikatnie, powoli... By zatrzymać i oprzeć dłonie oń. Nacisnął nimi i próbował dźwignąć swoje ciało do góry... Centymetr... Kilka... Parę więcej...
Opadł z powrotem na kanapę, wzdychając cicho. Cholera... Chciał się zwlec nooo...
- Cholera... - Mruknął pod nosem, rozglądając się. Może będzie jakieś podparcie czy coś... Cokolwiek... Chciał się ruszyć, nie miał ochoty leżeć na jednym meblu więcej niż to było konieczne, a na tym już leżał za długo. Ysh... Ex nie musiał tak forsować jego ciała...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.12.14 18:37  •  Gabinet Amai Niji - Page 2 Empty Re: Gabinet Amai Niji
Czas wlókł się niemiłosiernie. Dziewczynka przez cały czas czuwała przy sofie, ściskając dłoń Hexa w swojej maleńkiej dłoni. Z każdą chwilą dawało się jednak odczuć zmęczenie całego dnia i powoli zaczęła przysypiać, mimo że bardzo walczyła o utrzymanie przytomności. Takara, po uprzątnięciu z grubsza mieszkania, wzięła dziewczynkę na ręce i usadowiła się razem z nią w fotelu na przeciwko kanapy. Wiedziała, że próba zaniesienia małej do łóżka skończy się tym, że i tak tutaj wróci. Tak więc, wyposażona w koc, usiadła wygodnie, z dziewczynką na kolanach, po czym otuliła ją przyniesionym kocem. Mała niemalże natychmiast zasnęła, wtulona w swojego androida.
Jednakże gdy tylko usłyszała, że Jenevier coś mówi, zerwała się z kolan swojej piastunki, niemal przewracając na ziemię. W ostatniej chwili została złapana przez czujnego androida, który postawił ją na ziemi, by mogła dopaść do Hexa. Zaraz też położyła dłonie na jego ramionach, by powstrzymać go od wstania.
- Musisz odpoczywać... Jak się czujesz? - Spytała z troską, przyglądając się jego twarzy z widocznym napięciem. Gdy tylko uzyskała odpowiedź, popędziła do kuchni, by w jednej z szafek znaleźć gorzką czekoladę. Odłamała jeden kawałek i podała go mężczyźnie, by zjadł. Coś jej mówiło, że na utratę krwi najlepsza była właśnie czekolada i odpoczynek, więc Niji zamierzała mu to zapewnić.
Nie martwiła się przy tym zupełnie o własne samopoczucie, mimo że pomiędzy tęczowymi piórami prześwitywał śnieżnobiały opatrunek. Jej rana nie była jednak tak głęboka, by utrudniała jej funkcjonowanie. Karmiła więc mężczyznę czekoladą, sama jednak nie tknęła ani odrobiny. Takara w pewnym momencie podniosła się z fotela i poszła do kuchni, by przygotować im śniadanie. Czuła, że nieznajomy pewnie zostanie na dłużej. Panienka darzyła go wyjątkowym uczuciem, którego nie dało się nie zauważyć. Musiała przyznać, że czuła się trochę zazdrosna. Niji jakoś nigdy nie traktowała jej tak, jak mężczyznę. Takara była raczej tylko środkiem do osiągnięcia celu, choć, musiała przyznać, że dbała o nią naprawdę dobrze. Nigdy niczego jej nie brakowało. No, może poza uczuciem. Choć z drugiej strony, może to był właśnie sposób Niji na okazywanie uczuć...?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.12.14 18:57  •  Gabinet Amai Niji - Page 2 Empty Re: Gabinet Amai Niji
Dość szybko poczuł jak czyjeś, drobne ramiona zmuszają go do położenia się z powrotem. Ale on nieeee chciał! Z jego ust wydał się dźwięk, który przypominał do bólu niezadowolone miauknięcie. Pewnie gdyby miał teraz siły to by się obrócił plecami do Niji i strzelił focha za to, że mu nie pozwoliła wstać. O tak! To by było dobre rozwiązanie tej sprawy! Niestety jednak, ani nie chciał tak zrobić...
Ani zresztą nie mógł, więc na jej troskliwe pytanie zwrócił wzrok ku jej twarzyczce, wesoło się uśmiechając. Mimo to jednak, w jego głosie gdy odpowiedział była spora marudność. - Jak milion dolarów... Tylko jeszcze nie pomalowanych na zielono. - Rzucił dość metaforycznie, mając na myśli że czuje się świetnie, ale bez sił, tak jak papier, który już ma wszystkie oznaczenia i w ogóle, ale nie ma tego, dlaczego mówiło się nań "kapusta" tudzież "zielone". Koloru, wypełnienia... Dokładniej ujmując w wypadku Dżina - krwi. Nim zdążył cokolwiek dopowiedzieć, Niji wywiało błyskawicznie do kuchni. Zielonowłosy bez problemów czuł na sobie uważne spojrzenie androida... No i wiedział że ma do niego wyrzuty za wczoraj i fakt uszkodzenia Niji. On też ma. Spojrzał więc w stronę, gdzie dostrzegał Takarę i zdołał wzruszyć barkami, wzdychając cicho. - Wybacz za wczoraj... Ostrzegałem ją by mnie przykuła do łóżka zanim zasnę... - Odwrócił spojrzenie, ku wracającej dziewczynce i znów przywdział na swoją twarz wesoły, radosny wyraz, byleby tylko nie ukazywać swojego zmartwienia Niji. - Ale pewnie i to by nic nie dało... - Szepnął, wystarczająco głośno by Takara to wyłapała, a zbyt cicho, by uszka serafina to wyłapały. Gdy tylko zbliżyła się do niego z czekoladą w garści, uniósł brwi w zdziwieniu. - Etto... Ale ja nie mam dziś urodzin by mnie słodyczami karmić, Niji... - Wymrukał z pewną dozą zakłopotania w tonie, albo udając niezrozumienie po co ta czekolada... Albo faktycznie nie rozumiejąc. Mimo to, nie miał nawet sił oponować, więc rozchylał usta i zęby, pozwalając jej wpychać sobie do ust czekoladę. Gorzka... Smaczna. Nim jednak zdążył się nacieszyć smakiem jednego kawałka, leciał kolejny, i tak zleciała prawie cała tabliczka, aż do momentu gdy Hex odmówił ostatniej kolumny okienek, kręcąc głową. - Naaaa, starczy, kubki smakowe już mi szlag trafił od nadmiaru tej czekolady, spokojnie... Chyba że to ma być afrodyzjak i zamierzasz wykorzystać bezbronnego mnie. - Puścił jej wesołe oczko, lekko przeciągając się. Lekko - nie mógł nawet unieść rąk za swoją głowę, więc to było bardziej rozprostowanie nóg aniżeli przeciągnięcie się. Zszedłby już noooo! ... Ale w tej chwili i tak nie da rady, więc został na kanapie, wzdychając cicho po tym "przeciągnięciu"(prawie) się. Spojrzał uważnie na skrzydło za jej plecami, biały bandaż na nim. Ex... - Panienko, nie powinnaś zadbać o swoje zdrowie również? Ex nie potraktował cię zbyt ulgowo... Też powinnaś odpocząć. Jak widzisz - jestem prawie niezniszczalny, wytrzymam bez twojej opieki kilka godzin. - Zaśmiał się wesoło... I począł kaszleć zaraz po tym, by wydać krótki, gardłowy pomruk, jakby chciał coś wykrztusić z gardła. Tylko tyle wystarczyło by oddech stracił... Tsh... - Hm... Może leżenie tutaj nie jest pomysłem gorszym od wstania...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.12.14 20:10  •  Gabinet Amai Niji - Page 2 Empty Re: Gabinet Amai Niji
Od razu zauważyła, że Jenevier był w zdecydowanie innym nastroju niż zanim kładł się spać. Rzecz jasna, troska wciąż malowała się na jej twarzy, gdy wpatrywała się w niego, a jego pełne dezaprobaty miauknięcie w ogóle nie zrobiło na niej wrażenia. Odwzajemniła jednak jego uśmiech, czując wyraźną ulgę. No tak, Hex miał się dobrze, mimo licznych ran, które odniósł. Najważniejsze jednak, że jego życiu już nie zagrażało niebezpieczeństwo.
- Tak się cieszę... Przepraszam, Jenevier... To moja wina... - Wyszeptała jeszcze, tuląc się do jego piersi, po czym pomknęła do kuchni. Chciała jak najszybciej znaleźć to, czego szukała i wrócić do starego przyjaciela.
- Cóż. Panienka jest okropnie uparta. - Odpowiedziała Takara, równie cicho, co jej rozmówca. Przymknęła oczy, gdy Niji wróciła do Jeneviera i zaczęła karmić go czekoladą. Wciąż nie potrafiła zrozumieć więzi między nimi, choć nawet nie próbowała. Była androidem, więc normalnym było, że nie rozumiała uczuć targających jej podopieczną. Mimo wgranych odpowiednich modułów, wciąż była tylko maszyną, choćby nie wiem jak podobną do człowieka.
Dziewczynka uciszyła go szybko i zaczęła karmić czekoladą. Dopiero, gdy został ostatni pasek, odpuściła, zawijając resztę w sreberko. Przez cały te czas nie spuszczała badawczego wzroku z mężczyzny. Wyglądało jednak na to, że naprawdę wraca do zdrowia. Słysząc jednak jego słowa, parsknęła oburzona, odwracając wzrok, by ukryć rumieńce, jakie wykwitły na jej policzkach.
- Głupi! Jak mogłabym Cię wykorzystać w tym ciele? - Fuknęła, wyraźnie sprawiając wrażenie oburzonej. Tak naprawdę chciała jednak ukryć rozczarowanie, gdy uświadomiła sobie pewną prostą rzecz. Pewnie nawet nie byłabym w stanie Cię przyjąć... - Dodała cichutko, bardziej do siebie, niż do mężczyzny. To było naprawdę bolesne, gdyż w jednej chwili musiała pożegnać się ze wszystkim, co dawało jej dojrzałe, kobiece ciało. Nagle straciła całą swoją osobowość, swój czar, na rzecz ciała pięcioletniego dziecka. I w mgnieniu oka musiała pożegnać się także z seksem, ze wszystkim, co dawało cielesne przyjemności. Początkowo było naprawdę trudno, jednak z czasem zaczęła się przyzwyczajać do tego, że, cóż, już nigdy więcej nie zbliży się do mężczyzny, ze względu na bariery, jakie stawiało jej własne ciało.
Chcąc zmienić temat, ujęła jego ranną dłoń i zaczęła przyglądać się opatrunkom. Wyglądało na to, że rany zasklepiły się, gdyż na bandażach nie widniały żadne ślady krwi. Tak samo wyglądała też sytuacja z nadgarstkiem, który wcześniej sam dotkliwie ranił.
- Mną się nie przejmuj. Nic mi nie będzie. - Rzuciła tylko, choć to wcale nie było prawdą. Martwiła się, że może stracić władzę w skrzydle, a przynajmniej utracić część dotychczasowej sprawności. Cięcie, mimo że nie było niebezpieczne, było jednak cholernie paskudne. Już nie wspominając o wszystkich pociętych piórach, które musiała wyrwać, by mogły na ich miejsce wyrosnąć nowe.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.12.14 11:42  •  Gabinet Amai Niji - Page 2 Empty Re: Gabinet Amai Niji
Licznych? Licznych? Etto... Rozcięte przedramię, które potem zostało przegryzione i rana na dłoni, no, może jeszcze nieco bólu od wykręcenia ramienia. Tak wiele licznych ran, że normalnie cały już jest nimi pokryty. Chociaż jak tak spojrzeć... To ran faktycznie miał sporo i licznych. Starych. Zabliźnionych. Patrząc w taki sposób - faktycznie się zgadza.
- Chyba jak świnie zaczną latać. - Rzucił jeszcze za nią, z lekka poirytowany już tym, jak ciągle uważa że to jej wina. To nie była jej wina, w żadnym wypadku. To on to zrobił, to on był temu winny, to on pozwolił na swój obłęd, to on akruat znalazł się w nieodpowiednim miejscu i czasie. On. Nikt inny.
Kiwnął przytakująco głową na słowa androida jakie posłyszał. Nie sposób się nie zgodzić - Niji była cholernie upartą bestyjką, i to był fakt oczywisty, z którym nie dało się w żaden sposób nawet konkurować. Trzeba było to poprostu zaakceptować.
Ysh, przelewała mu się już ta czekolada od tego, jak nią go karmiła. Znaczy, ok, fakt, jest pomocna na problemy kwestii utraty krwi, ale... Bez przesady. Całą tabliczkę na raz? Może i gorzka, ale i tak jego kubki smakowe trafił w tej chwili szlag, i przez dobrą godzinę pewnie nie będzie w stanie czuć żadnego innego smaku, poza tym posmakiem w ustach.
Hah, czyli dobrze trafił, skoro tak się zawstydziła tymi słowami. Kolejne słowa jednak, jej smutny szept trochę zmartwił dżina, który gdyby teraz mógł, to by machał w jej stronę intensywnie rękoma, co by na niego zwróciła uwagę. A że nie był w stanie... Cóż. Mógł tylko mówić. - Może i nie, aczkolwiek jeśli kiedykolwiek byś chciała spróbować zawsze mogę ci w tym pomóc. - Znów wykwitł na jego twarzy zawadiacki uśmiech, jakby w żaden sposób nie przejmował się tym, że proponuje kobiecie w ciele pięciolatki seks. Cóż... Powiedzmy że jego kręgosłup moralny już gdzieś dawno się odkleił od kręgosłupa fizycznego i leży gdzieś zakopany, albo robi za kostkę dla Reksia. - Poza tym... - Zaczął, zwracając jeszcze na siebie nieco uwagę. - Ta bransoletka nie będzie na twojej kostce wiecznie. Trochę więcej wiary - jesteś aniołem, nie pamiętasz? Myślałem że wiarę macie w genach. - Na jego twarzy wykwitł wesoły wyraz, chcąc w ten sposób chociaż trochę poprawić nastrój dziewczynie po tym, jak go dość solidnie zniszczył, stąd też próbował w jakiś sposób obrócić tą sytuacje w nieco lepszą... No, próbował. Dobre określenie.
Widząc jak chwyta jego dłoń, oczy jakby intuicyjnie powiodły do ukrytej pod bandażami rany. Czuł to przeklęte pieczenie w gardle... Zagryzł nerwowo wargi, próbując w jakiś sposób odciągnąć swój wzrok od obandażowanego miejsca i skupić się na Panience i jej słowach. - Będę! Jako twój były sługa mam prawo odczuwać troskę wobec swojej Pani, prawda? - Zawołał dość energicznie, chcąc w jakiś sposób dalej odciągać swoją uwagę od krwi...
Ale nie dawał rady. Próbował podźwignąć jedno ze swoich przedramion do ust, ale udało mu się jedynie nim powoli przesuwać w górę, a i to nie szło za dobrze. Zacisnął zęby z niezadowolonym warknięciem. - Cholera... Niji... Możesz mi pomóc? Podsuń do ust... Moje przedramię. Krew... - To ostatnie słowo powinno wystarczyć by zrozumiała o co chodzi. Wcześniej miał to w manierce...
Ale w tej chwili leżała zupełnie pusta na podłodze, co też nie było zbyt dobre. Cholera... Znów musi sobie urządzić włam do szpitala i kraść krew? Chyba dobry plan... Może powinien nosić przy sobie woreczek krwi na zapas? Tak, bardzo dobre rozwiązanie! Zaiste! Nikt nie zwróci uwagi na to że z kieszeni będzie mu wystawał przezroczysty woreczek wypełniony krwią. No zupełnie nikt! To całkowicie naturalne, tsh.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.12.14 17:16  •  Gabinet Amai Niji - Page 2 Empty Re: Gabinet Amai Niji
Nie odpowiedziała na jego ewidentną zaczepkę, skupiając się na tym, by nakarmić go czekoladą, żeby jak najszybciej odzyskał siły. Mógł sobie mówić, co chciał, ale gdyby nie to, że w porę nie zauważyła niebezpieczeństwa, nie byłoby takiej sytuacji. Z drugiej strony usiłowała sobie wmówić, że zrobiła wszystko, co w jej mocy. Wiedziała jednak, że to nieprawda. Że powinna dopilnować wszystkiego. Nie zrobiła tego tylko i wyłącznie z tego powodu, że uniemożliwiało jej to własne ciało. Gdyby tylko znów była sobą...!
Mogłabym się z nim kochać, tak jak kiedyś...
Potrząsnęła głową, by pozbyć się nieprzyjemnych myśli. Tak, wspominanie utraconego życia łóżkowego wcale nie było przyjemne. Bo i co miało niby być? Utracona rozkosz? Marzenia? Ta odrobina przyjemności, jaką dawało zbliżenie z drugim człowiekiem? Już sama nie wiedziała, czego jej bardziej brakuje. Zdążyła się już do tego przyzwyczaić. No i częściowo przejęła też zasady moralne rządzące światem pięcioletnich dziewczynek. Wiedziała więc, że gdyby jednak skusiła się na propozycję mężczyzny, to czułaby się źle nie tylko pod względem fizycznym. Mimo to spojrzała na niego, zaskoczona jego propozycją. Czy naprawdę byłby w stanie...?
Zanim jednak zdążyła cokolwiek powiedzieć, Jenevier nawiązał do jej bransoletki. Odruchowo sięgnęła dłonią do kostki, jakby chciała upewnić się, że wciąż tam jest. Pod palcami poczuła delikatny splot łańcuszka, który otaczał jej kostkę. Czy wierzyła w to, że wróci kiedyś do swojej prawdziwej postaci? Nie umiała na to odpowiedzieć. Podejrzewała jednak, że już dawno zdążyła się pogodzić z obecną sytuacją. No ale przynajmniej Jenevierowi poprawił się nastrój...
Uśmiechnęła się słabo, wzruszając lekko ramionami. Nie wiedziała, czy wciąż miała nadzieję, czy wciąż żyła resztkami wiary. Przyzwyczaiła się do swojego życia, mimo że często było naprawdę źle. Ciało pięcioletniego dziecka miało swoje ograniczenia, co przejawiało się właśnie w tego typu sytuacjach. Musiała zrezygnować z naprawdę wielu rzeczy, by jakoś normalnie żyć. Ale dała radę, prawda?
- Sługą...? Jenevier, przecież minęło już tyle lat... Nie musisz mi służyć... - Próbowała zaprotestować, jednak w tym momencie mężczyzna podjął próby podniesienia swojego przedramienia, tego samego, które było owinięte bandażem. Zaraz też powstrzymała go, widząc, że jest jeszcze mocno osłabiony. No i, musiała przyznać, obawiała się tego, co zamierzał zrobić z tą ręką.
- Nie. - Zaprotestowała ostro, rozumiejąc, co chciał zrobić. A na to nie mogła pozwolić. Z tego, co wyczytała, wiedziała jednak, że niezaspokojone pragnienie może się źle skończyć. Niewiele myśląc, rozwinęła bandaż ze skrzydła i rozdrapała ranę, krzywiąc się z bólu. Czuła pod palcami ciepłą krew spływającą z rany, a jej ostry zapach dotarł do jej nozdrzy. Nie wahała się jednak, przystawiając skrzydło do ust Jeneviera.
- Na chwilę obecną mam jej więcej niż Ty.- Posłała mu ciepły uśmiech, spojrzeniem zachęcając do zaspokojenia pragnienia. Przynajmniej tyle mogła dla niego teraz zrobić...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.12.14 18:15  •  Gabinet Amai Niji - Page 2 Empty Re: Gabinet Amai Niji
Sama w sobie ta chwila rozkoszy, chwila zapomnienia byłaby tylko małą chwilą odetchnięcia od codzienności, która w krótkim czasie uzależniłaby, gdyby nie została wykorzystana właściwie i dawkowana. Może więc nawet lepiej jest ją stracić? Nie ma powodów do tęsknoty, jeśli zwyczajnie nie można tego zrobić.
Nu... Przynajmniej z powodów etnicznych i faktu, ze mogłoby być zwyczajnie trudno, by odczuć z tego przyjemność, ale... Cóż, kto wie?
Jej niezbyt poruszona reakcja, ani też niezbyt wiarotwórcze wzruszenie barkami nie było zbytnio przekonywujące. Przewrócił oczyma, wzdychając cicho, acz uśmiechając się nieznacznie. - Chyba zrozumienie aniołów jest poza moim zasięgiem... - Wymamrotał nieco bardziej do siebie niż do niej. Jego kolejne słowa, a także odpowiedź po nich nie mogły jednak zostać zripostowane w jakikolwiek sposób, bo przeszedł z myśli do dzieła, czyli chęci rozerwania sobie bandaży, rozszarpania tej, ledwie dopiero gojącej się rany i chłeptania resztki zapasów posoki z własnych żył... W końcu - nie miał nigdzie innego miejsca, by po nie sięgnąć. Nawet przez myśl mu nie przeszło, by wykorzystać do tego ją... Nie chciał, nie zamierzał. Mowy nie ma! Nawet najdrobniejszej mowy! Poprostu nie! Nie i koniec. Basta, niet, nie, nope...
Ale jednak został powstrzymany. W tym stanie nawet Niji, i to niewiele używając własnej siły była zdolna powstrzymać jego ramię przed poruszeniem się. "Nie"? Uniósł brwi w zaskoczeniu na jej odpowiedź. Ale dlaczego? Czemu nie?
Widok tego co robiła był wystarczającą odpowiedzią. Chciała sama mu oddać swojej krwi... Pokręcił głową przecząco, i gdyby tylko mógł, powstrzymałby ją od tego w jakikolwiek sposób w jaki by potrafił. - Niji, nie... Przestań! - Podniósł głos, nie chcąc by się raniła tylko po to, by zaspokoić jego irytującą chorobę. Nie musi... Nie musi... Nie musi, poprostu nie musi... Nie musi...
Nie mógł jednak powstrzymać się przed tym, gdy do jego nozdrzy dotarł zapach krwi, która sama się zbliżyła do jego ust. Obnażył zęby, prawie ukazując w sobie jakieś skromne podobieństwa do wampira(lub rekina), po czym uniósł lekko głowę i objął wargami jej ranę, ściągając nimi, a także i językiem, powoli i skrupulatnie każdą kroplę szkarłatnego płynu, niemal czując jej słodki smak... Smak słodkiego anioła... Krótka chwila wystarczyła, by zaspokoił - jeszcze na szczęście niezbyt wybujałe pragnienie. Oblizał wargi, opadając głową z powrotem na oparcie kanapy, wzdychając cicho. - Przepraszam... Tylko pojawiłem się, i już sprawiłem ci mnóstwo problemów... - W jego głosie pobrzmiała wyrazista skrucha. Jakby nie było... Zjawił się wraz z upadkiem dziewczyny i jej zranieniem, a potem wymusił na niej te wszystkie nerwy, strach... A także i tą ranę teraz. Nie było potrzeby nawet tak się męczyć dla niego - cios łaski byłby lepszy. Dużo lepszy.
Dopiero teraz coś dotarło do jego głowy, gdy już była w miarę czysta i "odświeżona", spokojna. Są w budynku rządu S.Spec... Wprowadziła go do niego Niji wraz z jej "matką"... Wojskowi ustępowali jej miejsca, jakoby w swoistym przerażeniu, nie chcąc z nią krzyżować wzroku. Spojrzenie złotych oczu nabrało ostrości i skupienia na osóbce blondwłosej Panienki. - Powiedz mi, Niji... Dlaczego anioł jest w organizacji która kontroluje ludzi, piorąc im mózgi? Kim w niej jesteś? - Miał swoje podejrzenia co do jej rangi, które już przeszły mu przez myśli... Ale wolał by ona mu to powiedziała w twarz. Od kiedy aniołki stały się aż tak zepsute?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.12.14 21:20  •  Gabinet Amai Niji - Page 2 Empty Re: Gabinet Amai Niji
Etyka była naprawdę trudnym zagadnieniem, którego nie można było ot tak sensownie wytłumaczyć. Niji w swoim obecnym ciele nie dopuszczała już nawet myśli, że mogłaby z kimś współżyć. Przejęła myślenie miasta w wielu aspektach, w tym także w kwestii swojej seksualności. Wciąż gdzieś tam się czaiły resztki nadziei, że pewnego dnia pozbędzie się swojego dziecięcego ciała i zacznie normalnie żyć, ale z każdym dniem ta nadzieja gasła, a ona coraz bardziej przyzwyczajała się do rzeczywistości. Cóż, tak widocznie musiało już być.
Za to mogła mu pomóc, prawda? Mogła oddać mu trochę swojej krwi, uratować go przed obłędem trawiącym jego ciało, przed gorączką, która coraz bardziej go pochłaniała. Nie zważając więc na protesty zarówno Jeneviera, jak i swojego androida, zerwała bandaże i rozdrapała ranę. Pewnie zostanie jej teraz blizna, ale kto by się tam tym przejmował.
Odwróciła jednak wzrok, nie mogąc patrzeć na to, jak spija krew z jej skrzydła. Wstrzymała oddech na krótką chwilę, gdy tylko usta mężczyzny dotknęły jej skóry. Przygryzając wargę, próbowała stłumić jęk, jaki wydobył się z jej gardła.
- N... Nie przepraszaj... - Powiedziała cicho, oddychając nieco spazmatycznie. To nie tak, że zrobił jej jakąś krzywdę. Po prostu bardziej była zszokowana ty, na co się właśnie zgodziła. To było nowe, inne przeżycie. I musiała przyznać, że nawet jej się to podobało... - Cieszę się, że nic Ci nie jest... Znaczy, że jesteś tu teraz ze mną... No, rozumiesz...
Język trochę jej się plątał, a ona sama miała totalny mętlik w głowie. Naprawdę dużo się wydarzyło, jak na pięcioletnie dziecko. Gdyby również miała jej umysł, z pewnością już dawno by oszalała. Nie spała najlepiej, była zmęczona, a teraz ta utrata krwi... Jednak nie zamierzała narzekać. Takara sprawnie ponownie opatrzyła jej skrzydło, chroniąc przed dalszą utratą krwi. I tak nie pochwalała jej wybryku, jednak nie miała zbyt wile do powiedzenia w tym temacie.
- Jestem dyktatorem. Znaczy... Oficjalnie, to jestem córką dyktatora. To Takara sprawuje rządy. Ale tak naprawdę to ja nią kieruję. Nie mogłoby być inaczej. Nikt by nie uwierzył pięcioletniej dziewczynce, prawda? - Uśmiechnęła się delikatnie, opierając plecami o kanapę. Wciąż siedziała na podłodze, po turecku, a palce skubały brzeg jej sukienki. - Po prostu... Nie chciałam być więcej tą, którą się pomiata, rozumiesz... Choć raz to ja chciałam kimś rządzić. Więc czemu nie całym miastem?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.12.14 16:56  •  Gabinet Amai Niji - Page 2 Empty Re: Gabinet Amai Niji
Etyka, etyka... Dlatego wyzbył się jej. Może i nie zrobił tego w pełni chętnie i świadomie, ale jednak... Nie potrafi w tej chwili odróżnić rzeczy moralnych od tych na które by ludzie patrzyli krzywo. Nie przejmuje się ich spojrzeniami, ich zdegustowaniem - nawet nie potrafi zrozumieć powodów ku temu. Już... Cóż. Stracił możliwość odczuwania tego, myślenia czy kierowania w jakikolwiek sposób z pomocą tegoż.
Nie mogła go ocalić przed obłędem... Mogła jedynie w ten sposób nieco wydłużyć czas, nim ta choroba go wyniszczy i zmieni w żadną krwi bestię, która znaczyć będzie drogę swojego ruchu szlakami roszarpanych zwłok i trupów. Do tego zmierza to, czym będzie Dżin gdy choroba się rozwinie... Pragnienie krwi nie ustanie, będzie jedynie zanikać od czasu do czasu, aż w końcu sięgnie ono granic niepojętych, przez co możliwa będzie śmierć od zakażenia... A i tak to jest najmniej bolesna perspektywa.
Jak nie mógł przepraszać za to, że z jego winy rozdarła zasklepającą się ranę, powodując że w jej niewielkim, kruchym ciele zaczęła upływać życiodajna posoka, która przepływała przez wargi i język Dżina, swoim ciepłem przyjemnie łaskocząc jego podniebienie i gardło. Mógł poprzysiąść że czuł jej smak... Nie metaliczny posmak krwi, jak zawsze, lecz prawdziwy odcień smaku tego płynnego szkarłatu, jakby język przystosował się do tego i zaczął rozwijać odczucia smaku. Dziwne uczucie...
Pokiwał delikatnie głową na jej słowa, uśmiechając się lekko gdy już odpuścił dalszego "ssania" krwi z jej rany. Mimo iż nie był pewien dlaczego Niji nagle straciła rezon logiczności swoich słów, ale nie chciał o to dociekać. - Nie zmuszaj się do mówienia. - Zaczął, chcąc by przestała się wysilać do kolejnych słów, które przychodziły jej ze sporą trudnością. Może utrata krwi, nawet w takiej ilości była dla jej organizmu czymś nie do przyjęcia? - To pewnie nie należało do przyjemnych... Acz jestem ci wdzięczny, acz jestem ci wdzięczny za to, Panienko. - Gdyby stał teraz, miast mówić tym miękkim, służalnym tonem, to z pewnością klęczałby przed nią, składając jej pokłon aż ku ziemi... Miał wielką ochotę to zrobić, ale dalej ciężko mu było się zwlec z łóżka, chociaż... Powoli, powoli odczuwał nawrót jego właściwych sił witalnych. Nogi zdawały się odzyskiwać czucie, ramiona przestały ważyć setki ton, gdzie próba poruszenia jednym mięśniem kosztowała go Heraklejskie wysiłki... Tak... Powoli jest lepiej...
Oczekując odpowiedzi, w jego głowie pojawiały się różne myśli co do tego, w jaki sposób mu odpowie. Było ich sporo, ale jedna, główna kręciła się wokół tego, co faktycznie usłyszał. Dyktator, jedna z wielkiej trójki. Interesujące... - Zaiste... - Stwierdził w zamyśleniu na jej pytanie. Dyktator... Czy naprawdę anioł potrafi być tak bezwzględny, by przyzwalać na to wszystko, co czyni S.Spec? Naprawdę Niji tak się zmieniła? Stała się tak nieczuła i zimna?
...
Może jednak zbliżenie się z nią nie byłoby takim dobrym pomysłem, skoro ogarnął ją taki chłód...
- I uznałaś że skoro można być władzą to nawet jeśli ceną za to jest codzienne odsyłanie do piekła setek osób... To warto. - Z jego ust po tych słowach wydobyło się ciche, acz wyraźne parsknięcie śmiechu, negatywnego, wyśmiewającego... Zaraz po tym jego złote spojrzenie skupiło sie na oczach Niji. Ściągnął brwi, wpatrując się w nią intensywnie. - Warto? - To jedno pytanie wystarczyło za skwitowanie jego odpowiedzi. Warto?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach