Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Pisanie 20.10.14 19:37  •  Crouching zombie, hidden cure - Page 2 Empty Re: Crouching zombie, hidden cure
Lew z ogonem-wężem oplecionym wokół przednich łap, rogami kozła i wielkimi, rozpostartymi, pierzastymi skrzydłami. Tylne łapy wydawały się być kopytami byka, a uszy raczej nie przypominały kocich. Ponad jego głową widniał księżyc na tle ciemnoniebieskiego nieba usianego gwiazdami. Tło stanowiły ciemne chmury. Skałę, na której siedział, pokrywały niezidentyfikowane, wyryte znaki i obrazki. Jednym z nich było prymitywne słońce zawarte na znalezionej przed chwilą tabliczce.
Takie coś znalazła Marcelina pod stosem kartek. Patrzyła na to to lekko oniemiała, starając się przypomnieć owy symbol z którejkolwiek księgi. Legendy, baśnie, naukowe... niestety, nie udało jej się czegokolwiek przypomnieć. A książek w życiu przeczytała przecież wiele.
- Ej, patrzcie! - zawołała, podnosząc delikatnie wilgotną kartkę do góry, uważając na fakturę. Skierowała się z tym do Blighta - w końcu to on jest tu naukowcem, to on nosi okulary. To on jest ze s.p.e.c.u. - Widziałeś kiedyś taki symbol? - spytała, patrząc na niego z nieukrywaną nadzieją. To wszystko robiło się coraz bardziej intrygujące, a Marcelina pragnęła odkryć tajemnice tego miejsca.
Wtedy do jej nozdrzy dostał się znajomy, metaliczny zapach krwi. Oddała naukowcowi kartkę i ostrożnie podeszła w stronę Taihen, idąc też za nieprzyjemną wonią. Gdy opuściła wzrok, jej oczom ukazał się dość nieciekawy widok. Spojrzała zdegustowana na martwe, lekko zdeformowane ciało, wskazując po chwili na dłoń ofiary. - Coś trzyma w dłoni... - Marcelina już grzebała w stosie papieru, niech teraz drodzy towarzysze przygody pokwapią się do leżącego nieboszczyka. Dokładnie przyjrzała się też roślinom, które porastały to tu, to tam, kręcąc się po pomieszczeniu. - Uważajcie - szepnęła nagle, przebiegając po dwójce szybkim wzrokiem. - Niektóre z tych roślin są trujące. Widzę tu nawet jeden gatunek, który zabija przez jedno ukłucie kolcem. Rośnie o tam, wysoko, ale nie słyszałam, by omijały gleby czy podłogi... - Niektóre z rosnących tu gatunków nadały by się do doniczki, z innych można pozyskać wiele naturalnych witamin i składników. Nie wzięła jednak żadnych słoików i z trudem pogodziła się z faktem, że nie zabierze stąd tych cudów natury.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.10.14 0:11  •  Crouching zombie, hidden cure - Page 2 Empty Re: Crouching zombie, hidden cure
Słońce. Czy kiedykolwiek widziała ten symbol? Zapewne wszędzie. Teraz jednak nie potrafiła odnaleźć żadnego odnośnika do swojej wiedzy. Był sobie jako element całości, a całości tej nie widziała. Pewnie powinna była zapytać obecnych, jednak zamiast tego wsunęła kamyczek do kieszeni i ruszyła dalej, do zwłok.
Odkrojenie ich zajęło jej trochę czasu, a gdy już się udało, u boku kobiety stała Marcelina, przyglądając się z pełnym zainteresowaniem. Taihen zmarszczyła brwi, niezbyt zadowolona z tego, że jej towarzyszka wtykała nos w każdy możliwy kąt. Nie tak wyglądała współpraca. Pozwoliła jej jednak się przyjrzeć, zaciskając dłoń na zadrapaniu. Wzmianka o trujących roślinach zaniepokoiła ją, ale skoro rosły jedynie na górze, to może zostanie jej jeszcze kilka godzin życia. Może dni. Bardziej jednak interesowały ją obrażenia, ahem, obiektu. Przyklęknęła przy niej i najpierw przyjrzała się wszystkiemu bez poruszania ciałem, później dopiero sięgnęła po jej rękę, wyjmując zeń kartkę, ale także przyglądając się paznokciom. Czasem takie szczegóły przydają się. Szkoda, że głównie w śledztwach. Przecież nie była detektywem.
W końcu skupiła się na zwitku papierku. Ostrożnie go rozwinęła w dłoniach i zaświeciła sobie latarką, by móc odczytać to co było tam napisane. Na głos.
- Wychodząc z gabinetu – korytarzem prosto, trzecie drzwi na prawo. Awaryjne generatory prądu może jeszcze się włączą, ale potrzebuję twojej pomocy. Wysyłam Xavi, bo Lia gdzieś zniknęła. Pewnie znowu czegoś szuka. Ech, przynajmniej ona nie jest niemową...
Spojrzała po swoich towarzyszach i pokręciła głową. Nic nie rozumiała.
- Jest też mapa tego budynku. Plan. Tak sądzę.
Nie schowała kartki do kieszeni, ale schowała ją w zagłębieniu zdrowej dłoni. Na chwilę tylko. W sumie chyba powinna opatrzyć ranę nim ruszy dalej, wszak nie wiadomo jakie stworzenia może zwabić zapach ludzkiej krwi. Zerknęła do swojej torby w poszukiwaniu bandaży i znalazła jeden, dość pożółkły, ale zdecydowanie wyprany i zdezynfekowany. Owinęła nim dłoń i, z pomocą zębów, związała w dość niezgrabny węzełek.
- Nadal nie wiem czy coś znaleźliście, ale... chcecie iść za tymi wskazówkami?
Zerknęła na nich niepewnie, po raz kolejny krzywiąc się nieznacznie. Przy okazji zbliżyła się do naukowca i zerknęła mu przez ramię na zdobycze jego i Marceliny. Może tym sposobem nie zostanie wykluczona z badań. Gdy zauważyła symbol słońca, szybko sięgnęła do kieszeni i przysunęła do kartki. Ten sam. Cokolwiek to znaczy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.10.14 11:57  •  Crouching zombie, hidden cure - Page 2 Empty Re: Crouching zombie, hidden cure
-Już byłbyś martwy, jeżeli byłby to ktoś inny, przyjacielu - puścił mu oczko, zdejmując mu maskę. Cały czas szedł za nim rozglądając się. Nie chciał przecież stracić swojego towarzysza tak szybko, prawda. Chociaż chwilę później odłączył się od niego, rozglądając się po ścianach. Stał troszeczkę dalej od niego, ale gdy znudziło mu się oglądanie zabytków, dołączył się do swojego znajomego.


-Och i coś jeszcze - dał mu nóż. Ale nie był to zwyczajny nóż. Był bardzo podobny do jego ostrza, także potrafił przeciąż wszystko. Dosłownie wszystko. -Nie łap za ostrze -uśmiechnął się. Zakładając ponownie maskę. Ta wydała z siebie charakterystyczne piknięcie, co oznaczało, że rozpoczął się skan pomieszczeń. Czas rozrysować mapę.
W pomieszczeniu do którego dotarli było czuć charakterystyczny i niezbyt przyjemny metaliczny zapach krwi. Nie podobało mu się to. I to bardzo. Na jego masce zaczęły pojawiać się ikony o prawdopodobnym zagrożeniu. Nie ma się co dziwić. Ciało leżące w kącie nie wskazywało na nic dobrego.
Interfejs jego gadżetu wskazywał, że jest to pewien zmodyfikowany wirus, nieznanego pochodzenia.
-Przypomina to nieco gorączkę krwotoczną. Panowała w Afryce jeszcze przed wojną. Nie dotykaj go, i stań troszeczkę dalej. Łatwo zakaźna - klepnął chudzielca w ramię, wchodząc przed niego. Chwilę później wręczył mu maskę podobną do swojej.
-Przyda Ci się -skinął, pokazując dłonią, aby stał w miejscu -Powiedział Ci coś? Coś co jest bardzo ważne i może nam uratować dupę? -odwrócił głowę w jego stronę, patrząc przez ramię -Od teraz MUSIMY trzymać się razem, rozumiesz? I nie jest to rozkaz, lecz prośba. Nikt nie może zginąć -odszedł powoli od ciała i zaśmiał się cicho.
-Co tak osłupiałeś? Uderzyło Cię coś dziwacznego w nogę, czy może ducha zobaczyłeś? -uderzył go lekko w klatkę piersiową.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.10.14 23:14  •  Crouching zombie, hidden cure - Page 2 Empty Re: Crouching zombie, hidden cure
Dostał nóż. To miłe. Odebrał go z należytym dla swoich rąk szacunkiem - czyli ostrożnie na tyle, aby nie odciąć sobie dłoni już przy pierwszym kontakcie. Spojrzał zaraz nieufnie na nieznajomego, po czym wykrzywił usta w tragicznym wyrazie niezadowolenia.
- Dzięki, chociaż róża na wycieraczce byłaby bardziej romantyczna.
Gdyby wiedział, że lada moment, a stanie przed kitującym facetem, będącym jedną nogą w grobie, pewnie nie wybrałby tej drogi, nawet jeśli wszystkie pozostałe z góry skazywały go na porażkę. Przynajmniej w teorii. W praktyce sądził, że wszystko było lepsze, niż wysłuchiwanie zwierzeń prędko opadających z sił, szarych ludzi bez twarzy.
Zamrugał prędko, gdy coś na niego kapnęło. Odruchowo chciał podnieść rękę i dotknąć mokrej substancji, ale ciało - poza powiekami - nie drgnęło choćby o milimetr, przywodząc na myśl kolejny, mijany po drodze pomnik. Wo`olfe poruszył się dopiero, gdy mężczyzna z maską klepnął go w ramię. Wysunął nieco nogę, by utrzymać równowagę i łypnął na niego kątem oka, posyłając wiecznie niezadowolone spojrzenie. W kącikach oczu pojawił się ostrzegawczy błysk, ale sam Growlithe nie zrobił żadnego ruchu, pozwalając nieznajomemu bawić się w historyka ile wlezie.
Drodzy państwo, tylko wy możecie spróbować sobie wyobrazić, jakie było zaskoczenie Wilczura, gdy członek tej niezbyt rozległej grupy wyciągnął do niego dłonie z... maską gazową. W pierwszej chwili nie wiedział jak zareagować. Odwrócić się i zacząć machać w różne strony, krzycząc z pytaniem, do której kamery się uśmiechać? Może od razu wyciągnąć komórkę i zadzwonić do zoo z informacją, że uciekł im jakiś niedźwiedź cyrkowy, rozdający prezenty nieletnim chłopcom?
„Przyda ci się.”
Growlithe prychnął, trzymając w rękach swój nowy artefakt. Nie włożył jednak maski. To wydawało mu się komiczne. Może dlatego, że ostatnim razem coś podobnego miał na szkoleniu wojskowym jeszcze za czasów, gdy jego życie nie ograniczało się do spania pod gołym niebem w akompaniamencie rżnących się bestii Desperacji? Chciał to nawet wyrzucić, ale palce z niewiadomych przyczyn zaciskały się na zapięciu maski, nie pozwalając na jej pozbycie.
„Od teraz MUSIMY trzyma się razem, rozumiesz?”
Uniósł lekko brew.
- A złapiesz mnie za rękę, mamo? Bywam bardzo buntowniczy. Mam w naturze uciekać.
Zaraz mruknął cicho, bo „towarzysz” - Boże, w którym momencie zaczął tak o nim myśleć? - znów naruszył jego strefę, tym razem uderzając bratersko ręką w tors Growlithe'a. Wilczur skrzywił się ponownie, obrzucając go analizującym spojrzeniem.
- Nie jesteś zbyt normalny, nie? - westchnął, obracając maskę w dłoniach. Dokładnie tak, jakby fakt, że kawałek dalej zionął ducha jakiś nieznajomy ewenement, a jeszcze przed momentem o nogę Jace'a przyrżnęło coś, co z pewnością można było zgłosić Animalsom, nie było niczym istotnym. - Nie powiedział nic istotnego - zaznaczył, unosząc wzrok, jakby chcąc zbadać czy ciecz, jaka na niego skapnęła, nadal ma ochotę na podróż ku jego twarzy. Zmarszczył lekko nos. - Nie patrz im w oczy, Watsonie. A teraz... chodźmy... - Zmrużył dwukolorowe oczy. - ... dalej.


Jeśli na górze nie będzie żadnego stwora czy czegoś równie podejrzanego, Growlithe prawdopodobnie ruszy... w jakimś tam kierunku, byleby nie stać w miejscu.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.11.14 21:07  •  Crouching zombie, hidden cure - Page 2 Empty Re: Crouching zombie, hidden cure
x ZAMYKAM. Artie nam wsiąknął. Najwyżej misje się otworzy, po jego powrocie. Znając go, znów jest zawalony szkołą, huh.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach