Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Pisanie 02.11.14 13:01  •  Don't you dare look back~ - Page 2 Empty Re: Don't you dare look back~
Kolejna jakże przyjemna pobudka. No cóż, takie ostatnio coraz częściej mu się zdarzały. Czy nie mogło być wreszcie tak, że zbudziłby się w swoim ciepłym i wygodnym łóżku? Instynktownie szarpnął się mocniej, ale tak jak można było się spodziewać, był skrępowany. Z jego ust wydobyło się ciche warknięcie pełne niezadowolenia, że znowu coś jest nie tak, że coś idzie nie po jego myśli. No, przynajmniej nadal żył, zawsze jakieś pocieszenie. Wszakże mógł leżeć gdzieś w krzakach i dogorywać skoro nie mógł używać swoich mocy i był pozbawiony swojej broni. Ciężkie jest życie anioła, mówię wam.
Rozejrzał się po dziwnych osobnikach, które postanowiły mu potowarzyszy w tej jakże miłej chwili. Próbował im się przyjrzeć, może udałoby mu się kogoś rozpoznać, niestety, gęsta mgła jak i kaptury skutecznie mu to uniemożliwiały. Nie wiedział czym i kim są. Ale też nie miał pojęcia o czym mówią. Nathair mógł jedynie wywnioskować, że mają na myśli jego samego. Ale chwila, że niby przeklęty? Z której strony. No dobra może i nie był przykładowym aniołem pełnym cnót i dobra, ale nie zrobił nic okropnego na tyle, by stać się przeklętym.
Kolejna osoba, ta wyglądała na nieco bardziej, hue, rozmowną. Może od niej uda się wyciągnąć co nieco, chociaż i w to powątpiewał anioł. Spróbować zawsze może i tak nie miał zbytniego wyboru znajdując się w takiej sytuacji.
- Czemu niby jestem przeklęty? I czemu przywiązaliście mnie do tego kamienia jak jakąś ofiarę na ołtarzu? – rzucił wchodząc niemal w słowo mężczyzny. Tak na dobry początek, może uda mu się dowiedzieć czegokolwiek. Nie ma co ukrywać, że Nathair zadowoliłby się każdym strzępkiem informacji.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.14 17:25  •  Don't you dare look back~ - Page 2 Empty Re: Don't you dare look back~
Gdy tajemnicze postacie zauważyły, że ten się obudził, odsunęły się lekko, szepcząc niezrozumiałe słowa. Dlaczego się go zlękły? - Nie dałeś się zwieść... - odezwał się w końcu jeden z nich, lecz owy gruby, nieludzki głos dochodził jakby... ze wszystkich stron. - Za każdym razem zachowywałeś się zaskakująco. Nie uległeś ani pięknej pieśni, nie zwiodła Cię także ciekawość czy strach. Nie zachowywałeś się jak typowy człowiek. Dla nas to niebywałe, zazwyczaj cała ta gra kończyła się przewidywalnie. A ty złamałeś schemat już na początku! - postać podeszła do ściany, której Nathair nie mógł obejrzeć w całej okazałości przez miejsce, w którym właśnie leżał. A poruszyć się zbytnio nie mógł. Po chwili usłyszeć można było nieprzyjemny dźwięk przesuwania pazura po kamiennej ścianie. - Każdego roku zabieramy ze świata żywych jedną osobę, umieszczając w labiryncie. Dla nas to ratunek, dla ofiary ostatnie godziny życia, a dla nich... - zatrzymał się na chwilę, zatrzymując również palec - ...a dla nich to rozrywka.
Reszta postaci zaczęła z niepokojem się wiercić. I co my teraz zrobimy? Co z nami będzie? Nie udało się! Nie zwiódł się...
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.11.14 23:05  •  Don't you dare look back~ - Page 2 Empty Re: Don't you dare look back~
Wywrócił oczami słysząc słowa obcej istoty. No ciężko, żeby dał się zwieźć, skoro wybory, jakie przed nim pojawiały się, aż prosiły o zrobienie czegoś zupełnie odwrotnego. Było czuć, że w tym wszystkim tli się coś podejrzanego i nie można temu zaufać. Tylko desperat albo ktoś wyjątkowo naiwny zawierzyłby komukolwiek w tym przeklętym miejscu. Kiedy liczy się na samego siebie, nikt Cię nie zdradzi i nie wykorzysta. Podstawowa zasada przeżycia w czasach, w jakich przyszło mu żyć.
Chłopak ponownie się szarpnął w nikłej nadziei, że uda mu się zerwać krępujące go więzy. Nic mu to nie dało, cholera. Znajdował się w naprawdę kiepskim położeniu i najlepiej dla niego byłoby zamknąć jadaczkę i grzecznie kiwać na słowa obcego mężczyzny. Ale nie, Nathair musiał otworzyć gębę. Żeby to jeszcze uprzejmie się odzywał z pełną kulturą, tak.
- No to macie problem. – warknął przez zaciśnięte zęby, czując narastającą irytację całą tą sytuacją.
- Zaskoczę Was, ale zaliczyliście poważny błąd. Nie jestem człowiekiem, więc może dlatego wasz jakże genialny plan nie wypalił. Może trzeba było bardziej go dopracować, co? – dodał po chwili, a jego słowom towarzyszyło ciche przekleństwo, gdy napiął wszystkie swoje mięśnie, próbując się zerwać.
- Mam propozycję. Wy mnie wypuścicie i zapomnimy o sprawie, zgarniecie sobie jakąś inną żywą osobę, najlepiej człowieka i wszyscy będą szczęśliwi. Prawda, że proste? – szkoda tylko, że Nathair podświadomie wiedział, że tak łatwo nie będzie. Na dodatek te dodatkowe głosy wywoływały u niego ból głowy.
- Możecie się wreszcie zamknąć? – rzucił w ich stronę, chociaż nie mógł, z wiadomych powodów, ujrzeć ich twarzy. To wszystko stawało się coraz bardziej upierdliwe.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.12.14 18:01  •  Don't you dare look back~ - Page 2 Empty Re: Don't you dare look back~
Postać spojrzała na niego, nieruchomiejąc na chwilę. To, co powiedział do nich nie-człowiek zdawało się go zaskoczyć. Starał się to jednak sprytnie ukryć. - Ah... więc to dlatego. - odparł, odwracając się gwałtownie. Szata zawirowała majestatycznie za nim, sprawiając wrażenie niebywale lekkiej. - Widocznie znudzili się zwykłymi, przewidywalnymi śmiertelnikami. - dodał, machając dłonią na znak znużenia i obojętności. W końcu przystanął odwracając głowę, patrząc przez chwilę w stronę Nathaira. - Wybacz, chłopcze - rzucił, mrużąc ślepia. - Oni raczej nie uznają takich wymian. Z jakiegoś powodu Cię wybrali. A może to zwykła nuda?
Po ostatnich słowach Nathair mógł poczuć soczyste uderzenie w twarz zimną, kościstą dłonią. Nie było może zbyt bolesne, ale wykonane z zaskoczenia, a więc efektywne. - Trochę szacunku. Nie wiesz, z kim masz do czynienia!
***
Obraz rozmył się tylko po to, by ten znów ujrzał świat w tej samej ostrości. Nie czuł już siarczystego śladu na prawym policzku. Stał ponownie wśród rozwidlonych ścieżek labiryntu. Za sobą ujrzał ślepu zaułek - niczym ponowny start w tej dziwnej rozgrywce. Przed nim rozciągały się cztery ścieżki pośród gęstych liści, przy których stały wbite głęboko w ziemię trzy drewniane tabliczki.
Ścieżka 1, tabliczka: "Droga dla pięknych"
Ścieżka 2, tabliczka: "Droga dla Bogów"
Ścieżka 3, tabliczka: "Droga dla wyrozumiałych"
Ścieżka 4, tabliczka: "Droga dla martwych"
Możesz wybrać tylko jedną drogę. Nie ma drogi powrotnej.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.12.14 22:32  •  Don't you dare look back~ - Page 2 Empty Re: Don't you dare look back~
Warknięcie.
Jedynie tym uraczył ich chłopak tuż po otrzymaniu siarczystego uderzenia w policzek. Skóra zapiekła, jednakże nie bolało aż tak bardzo. Zdecydowanie bardziej dotkliwa była frustracja z brakiem możliwości poruszania się i zrobienia czegokolwiek. Taka bezsilność była naprawdę irytująca. Bo co innego mógł zrobić jak tylko leżeć przywiązanym? Nawet nie mógł używać swoich mocy. Zupełnie nic. Z miną wyrażającą zrezygnowanie, odwrócił głowę w bok, wpatrując się w martwą pustkę. Już wolał to, od gapienia się w te cholerne sylwetki, które to nie miały nawet na tyle odwagi, żeby pokazać swoich ryjów.
I znowu to samo. Magiczne sztuczki, rozmyty obraz i labirynt. Chłopak przewrócił oczami zastanawiając się, czy te dzikie istoty znają coś innego. To zaczynało być coraz bardziej upierdliwe. Cztery drogi wyboru? Super. Miał ochotę krzyknąć „YOLO EBOLO. PIERDOLĘ, NIE IDĘ”, usiąść na środku i czekać na to, co się wydarzy. Do tego nazwy tych ścieżek. Co to w ogóle miało być? Syknął cicho, szukając po spodniach czy może ma przy sobie ten złoty sztylet znaleziony kilka chwil wcześniej. Chociaż znając jego szczęście to nawet tego nie będzie miał przy sobie. Ruszył przed siebie, wybierając trzecią ścieżkę, dla wyrozumiałych. W sumie do żadnej z tych nie pasował, ale ta wydawała się jakoś tak… najbardziej delikatna.  


// przepraszam za krótkość, ale nie miałam nawet jak się rozpisać.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.12.14 20:29  •  Don't you dare look back~ - Page 2 Empty Re: Don't you dare look back~
- Jeżeli to się nie uda, spadnie na nas ich zemsta... Musimy to zrobić.
Grupka niemal niewzruszonych stworzeń z zakrytymi twarzami stała niczym posągu, obserwując mężczyznę z góry. Nie miały w sobie żadnego żalu, smutku, wyrzutów sumienia - dla nich najważniejsze było własne życie.
- Wybaczcie nam. - koścista ręka pociągnęła ciężką, oporną, drewnianą dźwignię. Coś załomotało na planszy, potem ucichły nawet odgłosy natury. Po chwili spokoju z żywopłotu zaczęły wystawać gałęzie, coraz więcej chropowatych gałęzi. Kolczaste pnącza próbowały owinąć kostki chłopaka, a gdy im się to udało, poczęły wciągać Nathaira do swojego wnętrza, drapiąc go po policzku. One zdawały się być żywymi stworzeniami, nastawione do anioła wrogo, chcąc go wciągnąć w nieznane... Nie trwało to długo. Mężczyzna złapał się odstającego korzenia i dzięki swojej sile oraz szczęściu, wykarastał się z pułapki. Liście nie zdążyły zamknąć dziury, przez którą wciągnęły go pnącza, dlatego bez problemu mógł wyjść z powrotem.
Gdy znowu stanął na ziemi, odsunął się od żywopłotu na bezpieczną odległość. Bezpieczny jednak nie był - na swoim karku poczuł bowiem zimny oddech... CZEGOŚ. Gdy naturalną reakcją odwrócił się w tamtą stronę, przekonał się, że stoi przed nim humanoidalne coś. Zmarszczona, gruba skóra, wystające żebra, okropny ryj. Oczy niemal wypadające z oczodołów, kępki siana zamiast włosów, długie paznokcie, prawie 2 metry wzrostu. Zombie, a dokładniej jedna z ofiar tego całego bagna... wyciągnął do niego rękę, wlepiając opętany wzrok w Nathaira, wydając przy okazji niezidentyfikowane dźwięki. Chyba nie wróżące nic dobrego.
W ręce trzymasz nóż.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.12.14 17:47  •  Don't you dare look back~ - Page 2 Empty Re: Don't you dare look back~
Nathair cofnął się gwałtownie, słysząc, że coś zaczyna się dziać. Nie podobało mu się to, a niewiedza, co może go spotkać jeszcze bardziej działała na jego nerwy. Kątem oka dostrzegł wyrastające z żywopłotu gałęzie, w majestatyczny sposób poruszające się niczym żywe organizmy. Na twarzy chłopaka przemknęło skrzywienie pełne niezadowolenia. No i masz, przyjdzie mu jeszcze walczyć z jakimś cholernym krzakiem. Tego jeszcze brakowało mu do szczęścia. Rozejrzał się gorączkowo za jakimkolwiek schronieniem bądź czymś, dzięki czemu mógłby podjąć ewentualną walkę bądź samoobronę, aczkolwiek nic takiego nie wpadło mu do oka. A szkoda. zawsze pozostawały też jego skrzydła. Tak, w ten sposób zdecydowanie łatwiej będzie mógł się poruszać. No i przede wszystkim. Pospiesznie zaczął ściągać z siebie górę ubrania, by móc swobodnie rozprostować skrzydła.
Nim jednak zdołał to uczynić, jedno z pnączy owinęło się wokół jego kostki i pociągnęło wprost w krzaki, by go pochłonąć. Spróbował się w jakikolwiek sposób zaprzeć stopami jak i dłońmi, rozpaczliwie łapiąc wszystkiego, co było wystające. Opuszkami wyczuł korzeń, toteż palce momentalnie zacisnęły się na nim, a po chwili dołączyła druga dłoń. Napinając wszystkie możliwe mięśnie, zaparł się i zaczął pociągać, wyswobadzając z krępującego uścisku. Co prawda nie wiedział do końca jak mu się to udało, ale dał radę. Spojrzał oddychając ciężko na krzaki i starł wierzchem dłoni pojedynczą kropkę potu, która zawieruszyła się na skroni.
Poczuł nieprzyjemny chłód na karku. Odskoczył odwracając się i spojrzał na dziwnego stwora, któremu sięgał praktycznie do pasa. Cholera jasna. I jak przed tym czymś ma się bronić... Dzierżąc jedynie jakiś malutki nożyk w dłoni. To wszystko to jakaś jedna, wielka paranoja. Ruch w jego stronę. Nathair instynktownie zamachnął się sztyletem, by przejechać po dłoni potwora, nie raniąc go zbyt głęboko, ale na tyle, żeby odczuło nieprzyjemność z tego powodu. Jeżeli miało mózg zwierzaka to albo będzie atakowało, albo odejdzie z powodu bólu. Wolał, żeby wybrało to drugie. Nathair zadarł głowę do góry. Na ziemi nie miał szans, to pewne. Z jego pleców wyrosły skrzydła, którymi machnął, oddalając się od ziemi i potwora. Zobaczymy jak wysoko może się wznieść. Póki co leciał do góry, rozglądając się przy tym dookoła.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.12.14 14:06  •  Don't you dare look back~ - Page 2 Empty Re: Don't you dare look back~
W chwili, gdy wzniósł się w powietrze, potwór mógł jedynie zawiesić wzrok na jego oddalającej się sylwetce. Leciał coraz wyżej, wyżej, aż nagle...
Uderzenie. Nathair uderzył w niewidzialny mur. W miejscu odbicia pojawiła się żółta poświata, która zniknęła po zerwaniu kontaktu z jego ciałem. Odepchnął się od ściany, a przez szok wywołany nagłą przeszkodą spadł na ziemię z impetem, niczym nierozważny Ikar. Szczęście dopisywało mu w tamtej chwili - mimo szalonego pędu wylądował miękko dzięki własnym skrzydłom, które znacznie osłabiły upadek. Dłoń i delikatna skóra po wewnętrznej stronie ręki w linii łokieć-nadgarstek były teraz całe zakrwawione.
Przez chwilę nic się nie działo, nikt nie nadchodził, nikogo nie było słychać, nie rozpętała się burza, nie rozpoczęła się apokalipsa. Kilka sekund wystarczyło mężczyźnie do szybkiego ogarnięcia się i do powrotu racjonalnego myślenia.
Sielanka nie trwała długo. Anioł zdążył jednak w porę zauważyć pędzącą w jego stronę kulawą postać, z gnijąca i rozpadającą się skórą, tego samego stwora sprzed kilku minut. Okropna woń wypełniła przestrzeń, doprowadzając słabszych niemal do mdłości, mieszając się z wyrazistym zapachem jego krwi. Przez dosłownie ułamek sekundy miał szansę na obronę, samemu atakując.
Cofając się, jego pięta natknęła na wystający kamień. Szczęście tym razem odstąpiło nieszczęściu. Ponownie zaliczył bliższe spotkanie z gleba, leżąc na plecach, i wydawałoby się, że jest całkowicie bezbronny - jeśli jednak sprytu mu nie brakowało, wykorzysta tę pozycję do skutecznej obrony. Zombie był już blisko - rzucił się na niego bez zbędnych podchodów, z dziwnym jazgotem i kapiącą w nadmiarze, gęstą śliną. Czuł zapach anielskiej krwi, a jego ruchy były dyktowane przez instynkt zabijania, który zasłonił resztki jego myślenia. Był zwykłą maszyną, zaprogramowaną do mordowania i pożerania. Był jak wygłodniały wampir, który chciał jak najszybciej dorwać się do delikatnej skóry ofiary...
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.12.14 0:10  •  Don't you dare look back~ - Page 2 Empty Re: Don't you dare look back~
No i spadł. Całe szczęście, że pokiereszowało mu jedynie rękę, a nie nogę. Utrudniłoby to dość boleśnie jego ruchy, a w tym momencie tylko na nich mógł polegać. Nie był silny, ani też wytrzymały. Jedynymi jego atutami było małe ciało i zwiększona zwinność oraz szybkość. I na tym powinien bazować. Niech to szlag, że nie mógł posługiwać się żadną ze swych mocy. Nawet głupia iluzja w tym momencie byłaby przydatna. A tak to robił praktycznie za zwykłą kupę mięsa, którą z łatwością można się rozprawić.
Wychodzi na to, że nad nim rozpościera się jakaś niewidzialna na pierwszy rzut oka bariera. Niedobrze. Cholernie ogranicza mu to pole manewru i ewentualną drogę ucieczki. Pozostaje w takim razie jedynie liczenie na jego własne nogi i jak szybko biega.
Przygryzł dolną wargę w momencie, jak monstrum rzuciło się na niego. W ostatniej chwili uniósł nogę, by przycisnąć stopę do cielska potwora. Wiedział, że długo nie utrzyma w takiej pozycji stworzenia, nie z jego marną namiastką siły, ale wystarczyły sekundy, w tym momencie jakże drogocenne. Trzymając zombie z dala od swojego ciała, na wypadek gdyby tamto postanowiło zasmakować w jego ciele, zdrową ręką, w której dzierżył nóż, zamachnął się wbijając ostrze w oko, abo miejsce, gdzie powinno się ono znajdować. Wyszarpnął sztylet i powtórzył kilkakrotnie uderzenie, zagłębiając ostrze głębiej i głębiej. Jeżeli osłabiło to stwora, albo sprawiło, że to cofnęło się odciążają Nathaira, to stara się bardzo szybko wyturlać spod ciężkiego cielska i podnieść na nogi. Jeżeli stwór miał osłonięte gardło, to doskakuje i wbija ostrze w miękką część ciała, mając nadzieję, że natrafi na coś w rodzaju aorty, by potwór wykrwawił się. Jeżeli jednak nie, to łapie się jedynej szansy. Ucieczki. I biegnie najszybciej, jak tylko potrafi. Przed siebie.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.15 13:56  •  Don't you dare look back~ - Page 2 Empty Re: Don't you dare look back~
Potwór wyczuwał strach, złość, każdą negatywną emocję rozumnych istot. Wydawał się zwykłym, bezmózgim zombie, a w rzeczywistości był stworzeniem niebywale sprytnym.
Gdy napierał na anioła, jego lewa ręka usłana dziwnymi, nienaturalnymi kolcami wystającymi ze skóry nurkowała w powietrzu, przecinając przestrzeń niebezpiecznie blisko jego twarzy. Z jego gardła wydobywał się nieokreślony dźwięk, coś jak warkot silnika połączony ze skowytem psa i włączonym czajnikiem na herbatę. Próbował uniknąć bliższego kontaktu ze sztyletem, jednak mężczyźnie udało się wbić ostrze w jego oko. Stwór zawył donośnie, próbując wyjąć sobie kawałek ciała obcego, przez którego właśnie oślepł na zranione (a raczej... wydłubane) oko. Seria kolejnych cięć w jego ciało, ostrze zagłębiające się w chropowatą skórę spowodowały, że ten odchylił się, ukazując nagie gardło. Wtedy anioł, nie zastanawiając się długo, wsunął błyszczący nóż w jego gardło, trafiając niemal idealnie w coś, co bynajmniej przypominało aortę. Zielona, gęsta ciecz wytrysnęła, a potwór przewrócił się, szeroko otwierając szczękę i próbując ratować się ostatnimi partiami tlenu.
Nathair uciekał, uciekał bardzo szybko. Nie słyszał wściekłego wrzasku tłumu, oglądającego cały spektakl. Czuł dziwny ból w okolicach żeber, z początku nieznośny i utrudniający mu bieg. W końcu przywykł do dziwnego uczucia i biegł dalej, nie zatrzymując się. Jeszcze nie wiedział, że gdy obudził się wśród dziwnych istot z dziwnym, to owy przeszywający ból w tamtej okolicy był spowodowany przez wszczepiony, mały kawałek artefaktu umożliwiający kontrolę nad metalem. A dowie się, gdy odkryje podejrzany pociąg do wszelkich metalowych przedmiotów... (hue, hue)

Gratulację, Nathair! Udało Ci się przeżyć wizytę w labiryncie u postaci w kapturach, którzy mieli złożyć się w ofierze zezłoszczonym bogom. Tym samym otrzymałeś zasłużony artefakt panowania nad metalem. Polecam się na przyszłość. <3
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach