Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

Pisanie 14.04.19 14:51  •  All men must serve. |Nier & Rhett| Empty All men must serve. |Nier & Rhett|

tydzień temu, DESPERACJA



 Od samego rana miał w planach wizytę w burdelu. Chodziła za nim niczym chęć na dobry obiad. I mimo prób odwrócenia myśli, skupienia uwagi na pracy, czy na czymkolwiek innym... wszystko kończyło się fiaskiem. Kierowany dziwnym przeczuciem nie potrafiłem nawet do końca wyjaśnić tej dziwnej potrzeby. Po prostu musiał tam pójść i tyle. Powód był nieistotny.
 Tak też się stało. Pod koniec dnia przekraczał próg burdelu z uniesioną w powitaniu ręką. Żaden z goryli stojących przy wejściu nawet nie drgnął, choć oboje posłali dzieciakowi krótkie spojrzenie. Przepuścili go bez słowa, więc i on nie silił się na żaden komentarz. Niczego by to nie zmieniło.
 Wewnątrz skupił się głównie na wyszukaniu znajomej twarzy wśród krzątających się po korytarzach gości. Nie zauważył jednak ani właściciela, ani jednej z zaprzyjaźnionych prostytutek, którą miał wielką nadzieję spotkać. Z cichym westchnieniem ruszył ku często odwiedzanemu pomieszczeniu.
 Nie wszedł jednak do środka. Zatrzymały go dźwięki dobiegające zza uchylonych lekko drzwi. Nie zamarł w bezruchu niczym przerażona dziewczyna. Skąd. Zamiast tego wsparł luźno plecy o ścianę tuż obok wejścia, nastawiając przy tym uszu. Jinx z pewnością już wiedział o jego obecności, co do tego dzieciak nie miał nawet najmniejszej wątpliwości. Sprawa mogła wyglądać inaczej w przypadku jego rozmówcy, lecz w to Everett nie miał zamiaru wnikać. Stał i nasłuchiwał.
 Oderwał wzrok od sufitu, dopiero gdy rozweselone lico Rakshy wychynęła zza zakrętu. Dziewczyna wpierw mu pomachała, później otwierała usta, chcąc się przywitać. Ubiegł ją w mig, przykładając palec wskazujący do warg. Przekaz był prosty. Blondynka zrozumiała go bez problemu.
 Uśmiechnął się. Chwilę później oboje stali przy wyjściu z budynku.
 — Znów ze mną nie posiedzisz, Renny? — zagadnęła blondynka, kładąc dłoń na głowie opętanego. Zmierzwiła mu włosy krótkim ruchem, zaraz cofając rękę.
 — Następnym razem, Raksh — obiecał, machając ogonem na boki. — Czekam na kogoś.
 Jedno z ciemnych uszu drgnęło, wyłapując subtelny odgłos stawianych kroków. Wymordowany spojrzał w tamtym kierunku, szybko kładąc spojrzenie na twarzy Niera.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie spodziewałem się, że wiążąc pewną umowę z Jinxem, do Burdelu będę musiał zachodzić dużo częściej niż myślałem. I to nawet nie dlatego, aby skorzystaj z tutejszych usług. Ani po to, bo mnie on oto prosił. Zwyczajnie ja miałem mu tyle do przekazania, że gdybym gromadził te informacje przez dobre kilka miesięcy, jak nie dłużej, straciłyby na swojej wartości, a droga sms'owa nie zawsze była słusznym środkiem informacji. Dlatego i tym razem musiałem zrobić wycieczkę do znanego wszem i wobec budynku, w mgnieniu oka odnajdując właściciela. Nie byłem tu tym razem tylko i wyłącznie po to, aby przekazać mu najświeższe ploteczki tego świata. Chciałem także omówić kwestię ostatniego zadania, które już jakiś czas temu od niego wziąłem. A także umówiłem się tu z tajemniczą dziewczyną, która w słuchawce była tak zdesperowana, że aż żal było mi jej odmawiać, chociaż ostatnio miałem zdecydowanie za dużo roboty.  
I nawet nie miałem świadomości tego, że ktoś nas mógł podsłuchiwać. Uznałem w sumie, że zbliżająca się jednostka była kolejnym ochroniarzem, który znał zasady savoir-vivre i chciał zwyczajnie poczekać aż Jinx skończy ze mną rozmawiać. Kiedy to nadeszło, wychodząc z pomieszczenia nikogo nie ujrzałem na swojej drodze. Widocznie to nie było aż tak pilne jakby mogło się wydawać. Załatwiłem jeszcze jedną sprawę — sprawę z dziewczyną, która potrzebowała mojej pomocy. Nie wiedziałem dokładniej, co to miało być, ale skoro chciała tutaj się spotkać, domyśliłem się w sumie, że chodzi o jedną z tutejszych pracownic. W końcu one też miały swoje życie i wiele spraw niewyjaśnionych, które męczyły je po nocach. Trochę gardząc kobietami, nie miałem nawet siły, aby powiedzieć "nie", bo z tyłu głowy wiedziałem, że należała do tego przybytku. Należała do Jinxa, a z samego szacunku do niego, nie chciałem odmawiać jego pracownikom przy ewentualnej pomocy.
Dlatego spotkałem się z nią w umówionym miejscu. Zadanie nie było trudne — doręczyć jakąś paczkę, który zawierał także i list. Zgadywałem, że było to coś w rodzaju pożegnania. Wiecie, coś w stylu, że "nigdy już się nie zobaczymy, tak będzie lepiej" itd. Schowałem pakunek do torby, opłatę wziąłem z góry i ruszyłem w stronę wyjścia, w nieszczególnie najlepszym humorze. Ostatnio noce bywały dla mnie trudne. Wracały do mnie koszmary, z którymi nie chciałem mieć nic do czynienia, a dodatkowo zaczynało się robić ciepło. A ja nienawidziłem ciepła. Męczyłem się przy nim jak diabli i nawet gdy teraz pogoda była jeszcze w miarę w porządku, to powoli zaczynałem tęsknić za mrozami, które przynosiły dla mnie srogą ulgę. I może właśnie dlatego, że ostatnio bywałem zdekoncentrowany, jak i również rozkojarzony, nie zauważyłem na swej drodze Rhetta, który dosłownie wpadł mi pod nogi. A raczej to ja wpadłem na niego.
Aaa, kurwa, wybacz. Nic Ci nie jest? — rzuciłem już z automatu, a gdy tylko zobaczyłem nawet znajomą twarz, przybrałem bardziej neutralny wyraz twarzy, choć moje spojrzenie nie wskazywało jakiejś szczególnej radości na to, że go widziałem. W końcu to przez niego nie mogłem spokojnie porozmawiać z Miau. Ale może to i lepiej? Suka na razie nie stanowiła istotnego elementu w moim życiu, choć wciąż gdzieś tam miałem z tyłu głowy, aby trochę pozatruwać jej sobą życie. Lubiłem patrzeć na to, w jaki sposób denerwowała się, cokolwiek bym nie powiedział czy nawet zrobił.
A, to Ty. W porządku? — powtórzyłem się, tym razem jednak nie zadając durnego pytania z cyklu "co Ty tu robisz", bo doskonale widziałem, co. Może mijało to się z prawdą, ale wiedziałem już, że raczej należał do Jinxa tak samo jak inni. O tyle dobrze, że ja nie uważałem się za jego przydupasa, choć w oczach innych mogło to wyglądać zupełnie inaczej. W końcu nikt tak naprawdę nie wie, jaka umowa mnie z nim wiązała. Ale prawdą było, że pracowałem dla niego tak samo jak inni.
                                         
Nier
Opętany
Nier
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dla Ciebie tylko i wyłącznie Nier.


Powrót do góry Go down

 Był przekonany, że mężczyzna go zauważył. I to do tego stopnia, że w ostatniej sekundzie uniknął zderzenia, w sekundę przed nim stawiając dłuższy krok w tył.
 — A, to ty.
 Uniósł rękę nad głowę, salutując niczym zawodowy harcerzyk. Brakowało mu jedynie przepaski pełnej odznak.
 — Wszystko okej, wylizywałem się z gorszych ran — białe kły błysnęły w wesołym uśmiechu. Ogon odbijał od boku do boku, przyspieszając tym bardziej, im częściej rozbrzmiewał śmiech wciąż stojącej obok Rakshy. Nie trwało to jednak długo, bo po chwili chichotu położyła rękę na głowie wymordowanego, zmierzwiła czarne kosmyki palcami i z pożegnaniem na ustach zniknęła za najbliższym zakrętem. Dzieciak odprowadził ją wzrokiem, dość szybko wracając do spoglądania na lico znajomego najemnika.
 — Gdzie idziesz i czy mogę iść z tobą? — przed końcem pytania prawie podskoczył w miejscu. Tylko malutki procent silnej woli utrzymał go w miejscu we w miarę spokojnej pozycji. Niemniej nie zdołał zapanować nad roziskrzonymi tęczówkami, które skakały po obliczu Niera z werwą piłeczek pingpongowych. — Dodatkowa para rąk może się okazać pomocna w każdej chwili! Poza tym jestem przydatny. No i skończyłem ze swoimi zadaniami, więc przez resztę dnia nie mam nic do roboty. Nudzę się, weź mnie ze sobą — zetknął dłonie w charakterystycznym geście, ani na chwilę nie przestając ruszać ogonem; kita zdawała się żyć własnym życiem, całkiem jakby w ogóle nie potrzebowała wkładu mózgu, by zrobić swoje.
 Nim padła odpowiedź, dzieciak był już przy wyjściu. Ot tak wyparował z miejsca, jakby nigdy w nim nie stał. W jednej sekundzie sterczał krok od najemnika, a w drugiej już go nie było, bo zdążył się przemieścić, gdy wszyscy dookoła akurat mrugali. Miał to zapisane we krwi. Milion procent zapasowej energii w lewej kieszeni i kolejnych kilka milionów w prawej. Nic dziwnego, że zdarzało mu się bywać w pięciu miejscach jednocześnie.
 — Idziesz? — podniósł nieco głos, coby nowy towarzysz był w stanie usłyszeć go ponad rozmowami klienteli i personelu. — Jeszcze chwila i zacznie się robić ciemno, chodźmy!
 Czekała na zewnątrz, siedząc zadziwiająco spokojnie na kawałku czegoś, co kiedyś mogło być murem. Machał nogami w powietrzu i oglądał chmury, sprawiając wrażenie szczeniaka, który dopiero co skończył lekcje i zabijał czas w oczekiwaniu na autobus szkolny.
 Wrócił na ziemię gdy tylko skrzypnęły dzwi wyjściowe.
 — Jak wyglądają plany? — spytał jak gdyby nigdy nic.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Chyba był na tyle zamyślony, że nie był wstanie patrzeć dokładnie na swoje otoczenie. Czuł się tutaj na swój sposób bezpiecznie, więc jego zwierzęce instynkty automatycznie wyciszały się, do momentu przekroczenia progu ówczesnego miejsca.
Uśmiechnął się nieznacznie, słysząc o wylizywaniu się z ran. Co do tego z pewnością miał rację. Desperacja nie chciała nikogo oszczędzać, a widząc jego ostatni stan zdrowia, wiedział też, że chłopak w tej kwestii nie kłamał. Nie miałby po co.
Co dziwne, był w szoku, że w tak małym organizmie, którego pewnie los skopał nie raz, potrafiło się znaleźć tyle pozytywnej energii, że aż było trudno mu to do czegoś porównać. Miał siłę na skakanie, bieganie i co najważniejsze — pokazywaniu radości. Merdająca kitka, chęc uzyskania natychmiastowej odpowiedź, kiedy ten zbierał jeszcze myśli... Może właśnie to zachowanie sprawiło, że Niera na dłuższy moment przytkało, a z kolejnego zamyślenia wyrwał go delikatny śmiech kobiety. Zdecydowanie był to ładny śmiech. Niemniej  postanowiła tych dwóch mężczyzn zostawić samemu sobie, znikając gdzieś zza rogiem Burdelu. Mężczyzna spojrzał się leniwie na dzieciaka, starając się obserwować zachowanie szczenięcego szczęścia.  
Przejechał ręką po twarzy w jawnym politowaniu i jakby prosząc o więcej pokłady energii, wcale nie ze złośliwości. Był naprawdę zmęczony, a osaczająca go energia sprawiła, że już całkowicie wysysała z niego resztki sił, które w sobie jeszcze miał. Machną więc bezsilnie dłonią, chcąc go w ten sposób chociaż na chwilę uciszyć. Nie mógł nawet porządnie skupić myśli, a co dopiero mu odpowiadać.
Dobra, Rhett, pójdziesz. Tylko uspokój się już, okej? — rzucił, trochę zmęczonym, a trochę zobojętniałym głosem. Było mu wszystko jedno, czy pójdzie z nim na to zasrane zlecenie. Miał rację, że dodatkowa para rąk zawsze się przyda. W najgorszym wypadku zostawi go jako przynętę, choć czuł, że gdyby tak zrobił, miałby przesrane u pewnej persony, która zarządza tym całym kurwidołkiem.
Zanim zdążył przeczesać swoje kłaki i ruszyć z miejsca, dzieciak był już na zewnątrz i czekał na niego jak na swojego pana. Poniekąd podziwiał jego determinację i chęć pokazania się od "najlepszej i pozytywnej strony", niemniej było w tym coś dziecinnego. Mógł przez to wnioskować, że mężczyzna wcale nie jest jakoś super dorosły, a dziecięca uroda nie została z nim na dobre kilkaset lat. Tak przynajmniej póki co wnioskował z własnej obserwacji.
Widzę, że nawet gdybym powiedział "nie", to i tak zrobiłbyś wszystko, aby ze mną pójść. Czemu Ci tak zależy? — spytał, z czystej ciekawości, bo w zasadzie kto normalny ładuje się w coś niebezpiecznego o takich chęciach? Gdyby miał chociaż gwarancję z tego, że dostanie za to sowitą zapłatę. A Nier przecież nic nie mówił o jakimkolwiek podziale. W końcu to jego praca. Nie żeby zdążył mu cokolwiek na ten temat powiedzieć. Dzieciak tak skakał i był dosłownie wszędzie, że nawet nie zdążył zlepić jakiegoś większego zdania.
Generalnie mam...mamy zanieść paczkę — poprawił się, nie będąc przyzwyczajonym do tego, że z kimś współpracuje — Generalnie zadanie proste jak drut, z tym że czasami takie zadania lubią mieć swoje niespodzianki — dodał spokojnie, kiedy chłopak jeszcze nie tryskał sobą — a raczej swoją energią — na prawo i lewo — Wydaje mi się jednak, że w tym zadaniu nie będzie żadnych niespodzianek — odparł, choć z doświadczenia zakładał, że zawsze mogą się jakieś pojawić.
                                         
Nier
Opętany
Nier
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dla Ciebie tylko i wyłącznie Nier.


Powrót do góry Go down

 — Tylko uspokój się już, okej?
 Pokiwał głową, jasne, nie ma sprawy, jestem spokojny.
 Wolne żarty.
 Ta opcja nie chodziła w grę już na starcie. Tego dnia był zbyt pobudzony, zbyt energiczny i zbyt chętny do działania, by usiąść choćby na krótką sekundę. Właśnie dlatego od samego rana biegał każdym korytarzem, był w każdym pomieszczeniu i nie byłoby żadnym zdziwieniem, gdyby przemknął również po suficie. Innymi słowy, zjawiał się wszędzie, gdzie tylko coś zaczynało się dziać. Bez znaczenia, czy stawał przed zmiatającą podłogę pracownicą, czy wściekłym klientem, którego akurat wyprowadzało dwóch goryli właściciela burdelu.
 Teraz czekał przed drzwiami, oglądał się na wszystkie strony, machał ogonem i od czasu do czasu mruczał coś pod nosem, prawdopodobnie samą silną wolą chcąc przyspieszyć kroki nowego towarzysza.
 — Czemu? — powtórzył pytanie, spoglądając na mężczyznę jakby temu nagle wyrosła trzecia ręka na samym środku twarzy. Wyglądał na jawnie zaskoczonego. — A czemu nie? Muszę mieć powód? Po prostu nie mam nic do roboty — wzruszył zaraz ramionami, chcąc dodatkowo podkreślić, że nie kierował się żadnym ukrytym interesem ani nie liczył na podział zapłaty, która należała się Nierowi za wykonanie zadania.
 Chciał iść i tyle. Już powiedział, że się nudził.
 Zdołał jako tako zapanować nad tą nieskończoną energią, idąc w miarę spokojnym krokiem tuż obok najemnika. Nie biegał niepotrzebnie w każdym kierunku, ręce zaś trzymał w kieszeniach bluzy. Tylko posiadająca własny organizm kita odbijała od boku do boku, co jakiś zdradliwie przyspieszając, gdy ekscytacja wyrywała się dzieciakowi spod opanowania.
 — Paczkę — mruknął zaraz, przechylając głowę delikatnie na bok. — W książkach takie zadania nigdy nie są łatwe! Po drodze pojawia się cała ton przeciwników albo niebezpiecznych sytuacji, albo nieprzewidzianych zdarzeń i bohater ledwo uchodzi z życiem a miał tylko coś dostarczyć. Ciekawe co stanie się dzisiaj, no nie? — białe kły błysnęły w ożywionym uśmiechu. Mimo negatywnych czynników, które właśnie padły, młodzieniec nie wyglądał na ani odrobinę zniechęconego.
 Z czasem rozluźnił się w nowym towarzystwie na tyle, by rozpocząć swoje zwyczajowe wypełnianie ciszy. Opowiadał o wielu rzeczach, niektórych niekoniecznie porywających, drugich całkiem ciekawych. Nie oczekiwał też zbyt wielkiego zainteresowania ze strony swojego słuchacza, przez lata przyzwyczajony do tego, że nie każdy potrzebował rozmów podczas podróży. Toteż sam mówił.
 — ... i wtedy pomyślałem, że DOGS to świetna sprawa! ... ah, zapomniałbym — drgnął nagle, kierując roziskrzone od rozbawienia spojrzenie na twarz najemnika. — Od kilkunastu minut coś za nami idzie.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

W zasadzie to nie liczył na to, że ten wulkan energii usłucha się słów, które mężczyzna rzucił pod wpływem chwilowego natłoku jego osobą. Z drugiej strony nie wiedział, czy w zasadzie chciał, aby ten uroczy kłębek pozytywnej energii kiedykolwiek zniknął. Było w nim coś, co powodowało, że mimo wszystko nie męczył swoją osobowością. Nawet trochę zazdrościł mu, że wciąż potrafi tak beztrosko patrzeć na życie. Czym więc kieruje się w życiu codziennym? Ciągle zadziwiało go to, że osoby tutaj potrafią kierować się czymś więcej niż chęcią zemsty i dobrym biznesem.
Pewnie też dlatego mając w sobie tyle energii tego dnia, Rhett był wstanie znaleźć się w miejscu, gdzie Nier akurat startował ze swoim zleceniem, które zostało mu dane. Wzruszył więc ramionami, kiedy nie uzyskał satysfakcjonującej go odpowiedzi. Skoro chciał z nim iść, bez chęci zarobienia, to jego wola. Nie wiedział tylko, czy będzie wstanie obronić tego małego gnojka na wypadek gdyby zrobiło się gorąco. Mimo wszystko kątem oka obserwował dzieciaka, w jaki sposób reaguje na otoczenie (zupełnie jak ze szczeniakiem) i czy przypadkiem zaraz nie zgubi się, bo zobaczył coś, co go zainteresowało. Poniekąd bawiła go ta sytuacja, ale jakoś nieszczególnie długo. Zaśmiał się krótko, wyciągając z kieszeni spodni paczkę z papierosami, gdzie jednym z nich poczęstował siebie.
Być może masz rację. Zwykle jednak bywa różnie. Czasem faktycznie są osoby, które staną Ci na drodze, ale jednak nie wygląda to jak w książce — odparł, uśmiechając się do niego delikatnie, podpalając także wyciągniętego papierosa, napawając się jego smakiem. Były dobre. Dawno tak dobrych nie palił —[colo=#4d4d4d] Zobaczymy. Chciałbym jednak mieć to już z głowy[/color] — odparł z nieco znużonym tonem głosu porównywalnie do swojego towarzysza, który wręcz ekscytował się na samą myśl o tym, że mogłoby się coś wydarzyć. Jak dla niego nie było w tym nic ekscytującego. No, może troszeczkę. Nie mógł zaprzeczyć, że od jakiegoś czasu bardzo lubił adrenalinę, która pobudzała go w ferworze walki i nie tylko. Podobała mu się, ale i także zaczynał się tego trochę obawiać. Nigdy tak wcześniej nie miał, nie pamiętał przynajmniej, aby miał. A ostatnio coraz częściej był świadom tego, że traci kontrolę, co go wręcz frustrowało.
Fakt faktem, nieszczególnie Nier był chętny do rozmowy z nim. Czasem wtrącił swoje trzy grosze, ale czasami nie odzywał się kompletnie, jednak nie dało mu się zarzucić, że był złym słuchaczem. Słuchał go, jak najbardziej, tyle że przy większości nie miał ochoty na to wszystko odpowiadać, więc tylko przytakiwał głową, skupiając się na swojej trasie, jak i całym otoczeniu. Może właśnie dzięki temu usłyszał jakiś szelest, który był bardzo zbliżony do tego, który słyszał parę chwil temu. Mimo to nie zamierzał wychylać się za bardzo ze swoimi uprzedzeniami, do czasu aż dzieciak nie zwrócił na to większej uwagi.
Taak? To niesamowita sprawa — skomentował z początku jego porywającą historię, by później móc spojrzeć na tą rozbawioną mordkę, tylko po to, by spojrzeniem z powrotem wrócić przed siebie — Taa. Wiem. Jak myślisz, ile mu zajmie zorientowanie się, że już wiemy? — rzucił w paskudnym uśmiechu, ironicznie wcale nie kryjąc się z tym faktem. Mimo wszystko nie miał pewności, co to było to "coś", dlatego mało kulturalnie z początku spojrzał się za siebie, chcąc zobaczyć, czy to całkiem ludzki wymordowany ich śledzi, a może jakaś bestia, która uczepiła się ich, ponieważ było w nich coś bardziej interesującego niż w całej reszcie — Jinx mnie zabije, jeśli Tobie coś się stanie w mojej obecności, więc jeśli coś będzie się działo masz uciekać, dobra? — spytał się jasno i wyraźnie, w tym samym geście unosząc wysoko brwi. I to nie tak, że nie doceniał jego umiejętności bojowych. Wolał po prostu ich nie sprawdzać, jeśli dzieciakowi miałoby się coś stać. Nie chciałby mieć dodatkowego kłopotu na swojej głowie, która i tak ledwo dawała sobie radę od natłoku niesympatycznych myśli oraz głosu, który w gorszych chwilach namawiał go  tylko i wyłącznie do złego.
                                         
Nier
Opętany
Nier
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dla Ciebie tylko i wyłącznie Nier.


Powrót do góry Go down

 Ziewnął szeroko, uprzednio przesłaniając usta wierzchem dłoni. Trajkotanie do samego siebie zaczynało go powoli męczyć a uzyskiwanie szczątkowych odpowiedzi nudzić. Postanowił więc znaleźć nowe zajęcie, jakim chwilowo stała się obserwacja otoczenia.
 — Czemu miałby cię zabić? — autentyczne zdziwienie rozbrzmiało w głosie dzieciaka, gdy zwracał pytające spojrzenie na lico Niera. Linia brwi ściągnęła się ku sobie w zastanowieniu, czemu towarzyszył niski pomruk. Młodszy wymordowany nie mógł zrozumieć, co kierowało logiką tymczasowego towarzysza.
 W końcu podniósł ramiona w wiadomym odruchu.
 — Jestem tylko kolejnym szczylem, który z chęcią łapie się każdej roboty. Wątpię, by kogokolwiek obchodziło czy tu jestem, czy nie. Nie sądzę też by Jinx był wyjątkiem w tej kwestii — głos miał spokojny i opanowany, może nawet lekko znużony, całkiem jakby mówił o pogodzie. Wydawał się całkowicie przekonany do swojej tezy.
 Krzaki znów zaszeleściły.
 Tym razem śledzący ich stwór porzucił subtelność. Co rusz poruszał liśćmi, nadeptywał na suche gałązki porozsypywane po ziemi... Wydawał się znudzony kryciem swojej obecności. Być może skryta wśród brudnej zieleni bestia czuła się na tyle pewnie, by porzucić wszelkie środki ostrożności nawet wobec dwójki nieznajomych.
 Marshall wstrzymał w końcu kroku. Obrócił się do boku i spojrzał ku ruchliwej roślinności, niezbyt chętny do zasugerowanej przez Niera ucieczki.
 Bestia wychynęła z ukrycia pół minuty później...
 ... I okazała się drobnym, puszystym pieskiem, który z nagromadzonego przez drogę entuzjazmu prawie skakał w miejscu.
 Wymordowanemu nie trzeba było wiele. Ciemny ogon od razu zawisł kilkanaście centymetrów wyżej, uszu poderwały się do góry, a mięśnie drgnęły w zalążku ruchu. Stawiał już krok naprzód i wyciągał ręce, gdy z tych samych krzaków co szczenię wypadła również młoda dziewczyna — to za jej sprawą musiał powstać cały hałas. W rudych włosach miała całą tonę liści i drobnych patyków, ubranie pełne kurzu i plan błota. Cała była jakaś taka rozwichrzona.
Pierwszym co zrobiła, tło podniesienie psa na ręce. Dopiero później dostrzegła ich dwójkę.
 — Wielkie nieba, przepraszam — wyprostowała plecy jak strunę w instrumencie, przyciskając zwierzę do piersi. — Od rana próbuję złapać tego farfocla, ale ciągle mi ucieka!
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

W przenośni — zaznaczył, chociaż nie miał stuprocentowej pewności, czy rzeczywiście nie doszłoby do czegoś podobnego. W zasadzie nie wiedział, ile wart jest dla Jinxa Rhett, ale domyślał się, że jeśli sporo, to jego nagła śmierć u boku Niera niosłaby za sobą pewne konsekwencje, o których wolałbym teraz nie myśleć — Pewnie. Ale on lubi mieć takich szczyli tylko na wyłączność — odparł, mało chętnie uśmiechając się do niego kącikami ust.
Prawdą jest, że każdy chce mieć kogoś tylko i wyłącznie dla siebie. I zakładał, że gdyby ktoś chciał tego młodzieńca sobie przygarnąć, Jinx nie pozwoliłby na coś takiego, zaznaczając, że to jego własność. Tylko głupiec w takich okolicznościach chciałby z nim konkurować.
Czujność Niera zwiększyła się wraz z odgłosami krzaków. Oczywiście nie panikował, ale mógł spodziewać się każdego rodzaju zagrożenia, dlatego w takiej sytuacji warto jest być przygotowanym na wszystko. Szybko zrozumiał, że to miało celowe zagranie — zwrócenie jego uwagi na siebie. Uniósł tylko brew, kiedy Opętany poszedł to sprawdzić. Nie mógł powiedzieć, że w tej sytuacji był głupcem, ponieważ parę sekund później Nier zrobił leniwe kroki w kierunku krzaka, jednak wciąż był gotowy wydobyć z pochwy nóż, który miał tuż przy samym prawym udzie. Przejechał dłonią po twarzy, widząc puchatą kulkę, która Niera wprawiła tylko w niezauważalną złość. Szybko jednak rozchmurzył się, ponieważ lubił psy. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie przygarnąć do siebie małego atencjusza, którym Rhett wyraźnie się zainteresował, ale w tym samym momencie wpadła dziewczyna, na którą ściągnął nieprzyjemnie brwi. Ostatnio nie darzył zbyt sporym zaufaniem tą płeć, czego nawet nie starał się kryć.
Może Cię nie lubi? To tłumaczyłoby, dlaczego przed Tobą ucieka — wyjaśnił, całkiem nieprzyjemnym tonem, kierując spojrzenie na niezadowoloną kulkę futra, która w jednym momencie została pochwycona. Ewidentnie nie spodobał mu się tak obrót sprawy — Chodź Rhett. Nic tu po nas — dodał szybko, mierzwiąc dzieciakowi włosy, chcąc obrócić się na pięcie i iść dalej, zostawiając za sobą dziewczynę, jak i szczeniaka, którzy mogli przysporzyć im tylko dodatkowych kłopotów.
                                         
Nier
Opętany
Nier
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dla Ciebie tylko i wyłącznie Nier.


Powrót do góry Go down

 Cały świat przepadł na rzecz tej małej, puchatej kulki trzymanej w rękach obcej dziewczyny. Młodzieniec wpatrywał się w drobnego pieska jak urzeczony, nie mogąc oderwać od niego wzroku. Również ciemna kita postanowiła zamanifestować zachwyt, falując w powietrzu niczym chorągiewka.
 Rudowłosa panienka wydawała się zaintrygowana wesołą aurą chłopaka, lecz nim zdążyła otworzyć usta i rzucić komentarzem ubiegła ją mało przyjazna uwaga Niera. Dziewczę podniosło na niego zaskoczony wzrok, z początku nie wiedząc jak w ogóle powinna zareagować.
 Zreflektowała się jednak w ciągu kolejnej sekundy, od razu dotykając karku jedną z dłoni i śmiejąc się pod nosem z zażenowaniem.
 — Nie pozwalam mu zwiedzać świata na własną łapę, więc możesz mieć rację — szeroki uśmiech rozświetlił twarz opiekunki szczeniaka. Malinowe wargi drgnęły w zalążku kolejnych słów; nie zdążyła nic powiedzieć, zatrzymana wpierw poleceniem najemnika, później energicznym poszczekiwaniem szczenięcia.
 Marshall nie ruszył się z miejsca, spoglądając z rozdarciem to na towarzysza, to na psa, który w kilka sekund skradł jego serce. Lisie uszy oklapły odrobinę, ogon zamarł zaś w miejscu na czas dwóch oddechów.
 — Może ją odprowadzimy? Tak przynajmniej zapobiegniemy kolejnej ucieczce psa, a byłoby szkoda, gdyby coś mu się stało. No popatrz tylko jaki jest uroczy! — wskazany zwierzak zaszczekał jakby na potwierdzenie zapadłych w powietrzu słów.
 Nieznajomej ten pomysł najwyraźniej się spodobał, bo uśmiechnęła się szeroko, pozwalając rumianej barwie ozdobić policzki.
 — Nie chcę was kłopotać, ale muszę przyznać, że pomysł mi się podoba. W zamian za pomoc mogę poczęstować was obiadem! Droga mateczka zrobiła dziką gęś w pieczonych jabłkach. Obiecuję, że jest pyszna!
 Rhett skierował pełne iskier oczy na Niera. Wzmianka o jedzeniu zdawała się przekonywać go stuprocentowo.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach