Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

W rolach głównych:

Yu jako Jahleel
Jahleel jako Yu

Plażowy odcinek każdej haremówki [Jah x Yu] EJzfa7g

Pokryte hawajskim wzorem spodenki sięgający połowy ud nie pasowały do jego poważnego wyrazu twarzy. Starał się, okulary przeciwsłoneczne przesłoniły część oblicza w próbie uzyskania wizerunku osoby wyluzowanej, ale prawda była taka, że pod maską chłodnego zwierzchnika skrywał stres. Być może gdyby nie to obce, niepokojące uczucie wyłuskałby pasujący do okolicznych, plażowych klimatów słoneczny uśmiech. Drugim problemem krótkich spodenek, co odkrył dopiero stając przed lustrem, była opalenizna. Skóra na przestrzeni pomiędzy skarpetkami, a końcem nogawki długich, garniturowych spodni, jakie zazwyczaj nosił podczas wykonywania pracy była opalona, ale cała pozostała powierzchnia nóg, wystawiona teraz na widok obcych ludzi jaśniała anielską bladością.
Jeżeli kocha, to poczeka, aż chwyci mnie słońce, powtarzał sobie ściskając w dłoniach styropianowy pojemnik z kawą. Musiał się pobudził przed wyjściem, a nic nie sprawdzało się w tej roli tak dobrze, jak kubek kawy. Czasu starczyło akurat tyle, by wysączył zawartość jednorazowego naczynia do połowy. Liczył w duchu, że nie zacznie ziewać podczas rozmowy, ale tyle musiało wystarczyć. Nie chciał się przecież spóźnić.
Poprawił zegarek na ręce i przeczesał ręką ułożone na cienkim żelu włosy. Przekroczył próg, upewnił się, że kluczyk do drzwi spoczywa bezpiecznie w tylnej kieszeni spodni i wyszedł z hotelowego pokoju w stronę umówionego miejsca.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wypadało pokazać chociaż jedną swoją zaletę, prawda? Cokolwiek, co przykuwałoby wzrok. Mężczyźni jak sępy bazują tylko na tym jednym zmyśle, aby znaleźć sobie partnerkę. Dopadają do biednej ofiary, która wystawiła swe wdzięki na świat, a potem to już w gestii kobiety leży, aby takiego ogiera przy sobie zatrzymać. Zaś ona ani opalenizny (od przebywania w kanałach była wręcz grobowo szara), ani piersi (jeszcze nie była wklęsła, chociaż tyle), ani włosów (definitywnie nie służy im woda ze ścieków). Nie wspominając o bliznach na twarzy. Czym ona go ujmie, aby rozważył drugą randkę? Albo choć śniadanie?
Nie to, by chodziła do łóżka po pierwszym spotkaniu. Nieważne jednak jak silna i niezależna kobieta, od czasu do czasu też potrzebuje nieco czułości. Opcjonalnie ostrego zerżnięcia do nieprzytomności, by rozładować stres związany z przewodzeniem grupie recydywistów. Znaczy, anarchistów. W sumie to samo.
Stała przed lustrem od jakiegoś czasu, koniec końców decydując się na górę od stroju kąpielowego. Narzuciła na niego luźną, flanelową koszulę, której nie zapinała. W ten sposób eksponowała płaski, umięśniony brzuch oraz przysłaniała bliznę na żebrach. Do tego jeansowe spodenki, odrobinę może za krótkie. Wspaniale jednak widać w nich było, jak piękne ma pośladki i zgrabne nogi, podkreślone dodatkowo butami na koturnach.
To musiało starczyć. Wszystkie jej wizualne zalety na wierzchu, a wady przysłonięte. Poprawiła jeszcze włosy i opaskę na oku, nim założyła słomkowy kapelusz oraz chwyciła torebkę. Pora ruszać w drogę.
O ile wcześniej nie zabije się na tych butach.
Trzeba wziąć się w garść - powiedziała sobie. Jak nie wyjdzie spotkanie pod względem romantyczno-łóżkowym, może chociaż politycznym. Oboje byli wpływowi. Nie może tego zepsuć.
Przywołała na twarz wyraz pewności siebie, kiedy schodziła po schodkach i dalej, w stronę umówionego miejsca. W myślach sprawdziła jeszcze, czy wszystkie urządzenia elektryczne wyłączyła (żelazko? Lokówka? Piekarnik? Lodówka? Chwila...), a drzwi zamknęła, po czym odetchnęła. Będzie dobrze. Sprawi, by było dobrze. Na widok bruneta, kąciki ust uniosły się w wyćwiczonym uśmiechu.
- Mam nadzieję, że nie musiałeś na mnie długo czekać? - Zagadnęła lekkim tonem, starając się wydać rozluźnioną i może - o zgrozo - nieco zalotną.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Posiadanie zegarka mogło być także denerwujące. Wystarczy, że wskazówka minie wyznaczoną godzinę, by wpatrywać się w jego tarczę i liczyć każdą sekundę spóźnienia drugiej osoby z narastającą frustracją. Pojawiło się rytmiczne tupanie odstawioną na bok stopą, potem podciąganie rękawa co kilka chwil, by upewnić się, że nie przyszło się o godzinę za wcześnie. Wszystko wskazywało jednak na to, że Yu planowała spóźnić się z wdziękiem. Być może w filmach było to nawet urocze, ale w prawdziwym życiu miało się poczucie marnotrawionych minut.
W okolicach plażowego baru kręciło się sporo par. Mężczyzna dyskretnie spoglądał na nie zza swoich szerokich okularów próbując zapamiętać sobie najczęściej powtarzające się motywy. Trzymanie się za ręce, sączenie kolorowego napoju za pomocą dwóch rurek wsadzonych do jednego naczynia, fotografowanie się z morzem w tle...
Przetarł czoło z nieistniejącego potu. Żadna z tych czynności nie przyjdzie mu łatwo, jeżeli kobieta zapragnie ich wykonywania. Trzymanie się za ręce przeszkadzało w dostojnym maszerowaniu, picie z jednego kubka niehigieniczne, a zdjęcia w trzech sznurkach na tyłku i dwóch na piersi... Miał szczerą nadzieję, że zaproszona dziewczyna okażę się większą damą.
Zobaczył ją.
Natychmiast poczuł niesamowite zainteresowanie kudłatym pieskiem biegającym po piasku. Dyskretnie wygładził przód koszuli i chuchną w zwinięta dłonią. Zaciągnął się niezauważalnie wonią z własnych ust i pokiwał z zadowoleniem. Pachniało mięta i kawą, niczym szczególnie nieprzyjemnym.
- Ależ nie. Cóż to jest kilka minut na przestrzeni całego naszego życia wypełnionego miłością pana. - Odpowiedział, ale natychmiast pożałował wtrącenia w to wszystko kilku konkretnych informacji. Nie chciał, żeby pomyślała, że poszła na randkę z księdzem. - Miałem na myśli, wypełnionego czekaniem na zbawien... Z resztą, nieważne.
Spojrzał na jej dłoń. Może gdyby było na czym zawiesić wzrok, zrobiłby to, ale on prześlizgnął się po gładkiej desce bez oporu. Zwrócił za to uwagę na równo ścięte paznokcie. Lubił równo ścięte paznokcie.
- Przepraszam, że będę tak bezpośredni... ale czy jesteś pełnoletnia? - Zawiesił na niej swoje spojrzenie zza wielkich, ciemnych okularów. Wtedy też zdał sobie sprawę z tego, jak mogła odebrać jego pytanie. - Chciałeś zaproponować przejście się do jednego z tych uroczych, plażowych barów oczywiście. Nic podejrzanego.
Rączki mam tutaj.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uniosła minimalnie brwi, bardzo starając się, aby na jej twarzy odbiło się kulturalne rozbawienie, a nie szczere zdziwienie. Wszak to nie byłoby mile widziane, gdyby patrzyła na swojego partnera niczym na chorego psychicznie. Chociaż przez moment istotnie sądziła, iż jego piąta klepka dostała skrzydeł i odleciała gdzieś w stronę nieba, że gada takie rzeczy.
- Zbawienie? - Dopowiedziała za niego, próbując obrócić wszystko w żart. - Bardzo dalekosiężne plany masz. Żadnych bliższych teraźniejszości? - Zapytała z uśmiechem. - Czy to może obietnica, że dzisiejszego wieczora zabawimy się, jakbyśmy jutro mieli umrzeć? - Grymas na jej twarzy nabrał zaczepnego zabarwienia, chociaż mentalnie męczyła się każdą chwilą.
Wcale nie pomogło kolejne pytanie, jakie padło z ust bruneta.
Okej.
Okej.
Nie zaprzeczy, że nie miałaby nic przeciw, gdyby ta randka skończyła się czymś dla pełnoletnich i niegrzecznych dzieci, ale tak z miejsca zaczynać od tego typu pytań? Mógł chociaż wybrnąć, że młodo wygląda, a nie...
- Oh? - Przekręciła głowę delikatnie do boku, zanim zamrugała z wyrazem braku zrozumienia. Czy to jakaś sugestia, że lubi młodsze? Gość wygląda na swoje lata...
Nie, spokojnie. Powinna się starać nie zrazić do niego na samym wstępie. Może to tylko stres. Każdemu się zdarza. Zamierzała zatem przejść ponad tą dziwą wypowiedzią dalej i płynąć z prądem w nadziei, iż brunet poczuje się pewniej.
- Kobiety się o wiek nie pyta - upomniała luźno, zanim się rozejrzała. - Polecano mi tamtą knajpkę, Śpiew Trytona. Może przejdziemy się tam? - Zaproponowała, poprawiając torebkę na ramieniu. Jej definitywnie przyda się alkohol, jeśli to będzie tak wyglądać.
Bądź silna, Yuu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Ja już jestem martwy - odpowiedział natychmiast, trochę zdegustowany faktem, że musi się tłumaczyć - jestem aniołem.
Musiał się zastanowić, czy kiedykolwiek wcześniej zwierzał się jej ze swojej kłopotliwej przynależności rasowej. Teraz słowa wypłynęły z jest ust gładko, jakby musiał jej o tym tylko przypomnieć, a nie powiadomić. Przecież rozmawialiśmy o tym Yu, zachowuj się. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że to musiał być żart na temat upojenia alkoholowego, które kończy się - jak to mawia młodzież - zgonem.
Podsunął jej swoje ramię, żeby mogła je chwycić. Tak było bezpieczniej, niż trzymać się za spocone ręce, a jednocześnie sugerowało podjęcie inicjatywy, aby nakierować spotkanie na właściwe tory. Nie mogłaby go oskarżyć o bierność, którą często obserwował wśród anielskich par. Prawie jakby skrzydlaci negowali fakt istnienia bliskości cielesnej i wmawiali sobie, że dzieci pojawiają się z chmurki, poprzez magiczną wolę pana, a nie z powodu zapożyczonego od ludzi seksu. Podsunięcie ramienia było na tym etapie złotym środkiem przy próbie pogodzenia anielskiej natury z potrzebą brnięcia dalej. Skoro powiedziało się a, trzeba powiedzieć b.
- Ludzi nie powinno się także oceniać na podstawie wyglądu, a nie wiem jak inaczej miałbym określić twój wiek. - Wykrzywił się niezauważalnie, ale na kolejne słowa zmiękły mu nogi. - Na Boga, Śpiew Trytona to nie jest przypadkiem ta miejscówka ze striptizerami?
Striptizerami, a nie striptizerkami co gorsza. Czy był gotowy przyglądać się panom wdzięczącym się do tłumu tą duszną, wieczorową porą? Już teraz czuł, jak poci się na plecach ze zdenerwowania. Oby wszystko było tylko nieporozumieniem, bo wolał sądzić, że Yu nie kręcą takie rzeczy.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Ja już jestem martwy.
Nie mogła powstrzymać lekkiego wywrócenia oczu, mając nadzieję, że uciekło to spojrzeniu jej rozmówcy. Martwy w środku, bla bla, świat mnie dobija, czy on nie jest za stary na emo fazę? Może jeszcze brudzi sobie nadgarstki ketchupem i pozuje do zdjęć, że niby się pociął? Albo o zgrozo pisze smutne wiersze?
Zerknęła kątem oka na niego. Blady. Czarne włosy. Ale nie ma emo grzywki. Chociaż kto go tam wie, jak zmyje ten żel z kłaków.
- Anioł przy damie, diabeł w interesach? - Jeszcze trochę i skończą jej się żarty na rozładowywanie dziwnej sytuacji. Niemniej z wdzięcznością przyjęła podsunięte ramię, nie czując się zbyt pewnie na tych butach. Póki nadal znajdowali się na chodniku, szło utrzymać równowagę, gorzej będzie przy przejściu z brukowanej kostki na piach. Zawsze mogła zdjąć je wtedy i iść boso... Ale do baru tak nie wejdzie. Pozostawało jej zaufać mężczyźnie - czy raczej aniołowi - w kwestii bycia odpowiednią podporą fizyczną. Bo pod względem psychiki z chwili na chwilę coraz większe miała wątpliwości.
- Prawda - przyznała, acz nie mogli rozwinąć kwestii oceniania na podstawie żadnego ze zmysłów, bo oto temat zmienił się diametralnie.
- Słucham? - Zdziwienie było jak najbardziej autentyczne. Z jednej strony to by wyjaśniało, czemu ten bar jest tak popularny wśród Łowców... Z drugiej nie sądziła, aby podsunęli jej go jako miejsce na randkę celowo i z czystej złośliwości. Był po prostu bezpieczny... Tak mówili, co też potwierdzają jej informatorzy. A miała niewielki wybór miejsc, gdzie Spec nie przyczepia się do ludzi, aby ich legitymować przy wychodzeniu w stanie wstawionym. Albo ten nieszczęsny Tryton, albo Zona. Zaś goszczenie w pubie Łowców wydawało się jeszcze gorszą perspektywą. Już marzy o tym, aby każdy świeżak przyglądał się jej mniej lub bardziej udanej randce, a potem plotkował po kątach, z kim to prowadzi się ich przywódczyni.
Zacisnęła delikatnie usta, spinając mięśnie szczęk.
- A skąd masz takie informacje, anielski chłopcze? - Spytała z uśmiechem, odzyskując rezon. - Nie naopowiadali ci głupstw? Nie sądzę, aby mi polecono na randkę tego typu zakątek - śmiech był cichy, ale przebijała przez niego subtelna groźba dla każdego Łowcy, który skierował ją na Trytona, a jaki pewnie teraz rechocze w ściekach. Jeśli to naprawdę będzie melina pełna nagich, naoliwionych facetów, wyrwie im wszystkie paznokcie i zrobi z nich łódź, bo Ragnarok jej wściekłości dopiero nadejdzie.
- Chodź, podejdziemy i przekonamy się - pociągnęła go lekko w kierunku wskazanego wcześniej baru z niegasnącą nadzieją, że to jednak będzie normalne miejsce.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Yu, rozmawialiśmy o tym, proszę...
Odchrząknął w zwiniętą pięść.
- Nie mówiło się przypadkiem: "diabeł w łóżku"? - rzucił luźno, balansując na granicy świadomości, że drążąc tematy łóżkowe może osiągnąć tylko dwie rzeczy: wystraszyć niewinne dziewczę, albo wylądować w barowej łazience z ryżą pindą. Jedno i drugie było w sferze druzgocącej porażki dla prowadzącego się moralnie zwierzchnika.
Tylko że temat tak jakby się do nich przyczepił. Ten wieczór mieli spędzić zupełnie spokojnie, a już teraz byli w drodze do knajpy, która po godzinie 22 zamieniała się w przestrzeń o niebezpiecznym natężeniu samotnych pań i wątpliwej orientacji panów zbyt nieśmiałych, żeby udać się do odpowiedniej placówki. Wychodziło jednak na to, że Yu została wrobiona w swoich mniej bądź bardziej rozgarniętych towarzyszy.
Zastanawiał się, czy powinien ją ostrzec tak na poważnie.
- A więc przekonajmy się - odpowiedział tonem, który sugerowałby łagodne zakończenie w stylu: "sam nie mam pewności", a nie drapieżne: "Ja mam rację, a ty nie, sama zobaczysz". Musiał trzymać fason, nawet jeśli z każdym krokiem czuł narastające w głowie ciśnienie, by ulotnić się pod pretekstem umierającej babci albo zadławionego kota.
Przekroczenie progu Śpiewu Trytona było jak wtoczenie się do wnętrza samej kuli dyskotekowej. Nagła duchota, tęczowe lampki, kobiety ubrane w cztery sznurki na tyłki i pięć na piersiach, skromniej niż na plażę. Nie był tu jedynym mężczyzną, ale ochroniarz przy drzwiach wejściowych posłał właśnie jemu dyskretne spojrzenie. Trudno powiedzieć, czy podejmował próbę podrywu, czy może szukał kartki z napisem: "pomocy", ukrytej gdzieś sprawnie przez wzrokiem jego kobiety. W środku było jednak spokojnie. Całe zero nagich mężczyzn, zero plakatów nagich mężczyzn, zero haseł ogłaszających pojawienie się nagich mężczyzn.
- Być może nie miałem racji? Może to ze mnie próbowali sobie zażartować znajomi...
Odetchnął niezauważalnie, a potem spojrzał na zegarek.
21.53.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie wyglądało, aby miała się wystraszyć. Jednak anioł nieświadom był, że owa pinda ruda była tylko z wierzchu. Tymczasowo farbowana, aby poszaleć na wakacje. Zatem co najwyżej może dostać czarną pipę gdzieś za śmietnikiem. O ile lubi takie klimaty.
Rozejrzała się po otoczeniu, przyzwyczajona, że ludzie, wymordowani i istoty robo-człowieko-podobne nie mają zbyt wiele godności. Wszak ta nie jest jadalna, zatem po co im? W ściekach nie liczy się nic ponad to, co ma wartość rynkową, walory odżywcze lub ogrzeje cię w nocy. Cała reszta to śmiecie.
Spojrzała mimo wszystko po swoim towarzyszu, ciekawa, jak reaguje na taki negliż.
- Jeśli tak mówisz, nie będę się spierać - stwierdziła, iż warto na trochę przystopować z żartami z podtekstem. Za to pociągnęła swego towarzysza w stronę jednego z wolnych stolików. Pod ścianą, acz blisko sceny, dopiero, co się zwolnił.
- Jak idealnie, mam miejsce na kanapie - zasiadła sobie wygodnie, puszczając uprzednio ramię bruneta. Tak, aby on sam mógł się usadowić, jak tylko mu odpowiada.
Szybko wypatrzyła ich kelnerka, mająca na sobie nic ponad złożone z diamencików bikini. Yu mogłaby przysiąc, że pomiędzy kamyczkami wystawał sutek, wolała jednak nie przyglądać się nadmiernie. Podziękowała za to, odbierając od kobiety menu - będące w zasadzie tylko listą podawanych drinków, bo poza alkoholem nie mieli tu nic.
Przerzuciła listę wzrokiem, mentalnie krzywiąc się na niektóre nazwy.
- Posmak mariańskiego rowu... Różowa muszelka... - Przeczytała co lepsze. - I specjał lokalu, Dzida trytona. Obawiam się, że postanę na czystej - wymamrotała pod nosem.
- Spójrz, o 22 mają jakiś wyjątkowy pokaz - zwróciła uwagę na reklamę na odwrocie menu. Ta nie mówiła jednak za wiele, poza tym, że będzie gorąco.
- Która godzina?
Na zegarze dochodziła 21:56.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jeśli szczurza dziewczyna nie była pewna co wystaje zza skąpego odzienia kelnerki, to on wiedział doskonale. W końcu nachylona w geście podawania menu kobieta schyliła się idealnie przed jego twarzą, jakby z premedytacją obniżyła jedno ramię i pozwoliła trzem sznurkom na krzyż zjechać jeszcze niżej po wąskim ramieniu. Przez kilka gorących sekund wszystko było na wierzchu. Soczysta, kształtna i naturalna jak wiecznie żywe kwiaty w wazonie pierś pani z obsługi. Zakręciło mu się w nosie od jej perfum, ale zdołał w porę opanować łaskotanie w nosie. Strach pomyśleć gdzie wylądowałaby jego twarz, gdyby z kichnął z rozmachem. Kelnerka w końcu się wyprostowała (mógł przysiąc, że specjalnie zwleka i kątem oka obserwuje jego reakcję) i pozostawiła ich znowu samych.
  - W takim razie ja poproszę szklankę wody - wykręcił się ostrożnie od picia alkoholu zanim zakończy rozeznanie terenu. Istniała szansa, że po alkoholu sam z siebie zechciałby tutaj zostać. Na trzeźwo miał jeszcze szansę na taktyczną ucieczkę. Poza tym, żadna z nazw tutejszych drinków nie przypadła mu do gustu. Brzmiały dość wyuzdanie, więc spodziewał się, że dołączane do nich kostki lodu będą miały kształt fallusów, albo coś w tym gatunku. Nie chciał skończyć z czymkolwiek o kształcie męskiego przyrodzenia w ustach, nawet jeśli chodziło o pełne chłodu doznania.
  Kilka minut później, chwilę przed wybiciem dziesiątek do stolika doniesiono ich zamówienie. Wszystko było dokładnie tak, jak się tego spodziewał. Podkładka pod szklanką wody miała na sobie nadruk rozkraczonej kobiety z kwiatkiem zasłaniającym newralgiczne punkty jej anatomii, piersi oczywiście zajmowały większą część grafiki.
  - Gustowne przybranie - mruknął do siebie i spojrzał na ten sam przedmiot pod kieliszkiem kobiety. W jej wypadku mrugały do widza szerokie, męskie plecy i pośladki o idealnie gładkiej powierzchni. Z goryczą przyznał się w myślach, że z miłą chęcią dokonałby wymiany ilustracji. Nie śmiał jednak wyrażać takiej osobliwej uwagi na głos. Udawał więc, że w ogóle nie widział niezręcznego obrazka, a przy najbliższej okazji strącił ją bokiem dłoni na podłogę. Tak było lepiej.
  A wskazówki zegara nieuchronnie zbliżały się do godziny rozpoczęcia się wydarzenia. Kilka sekund przed tym jak ramiona zegara wskazały dokładnie dziesiątą, światła przygasły, pod stolikami zapaliły się klimatyczne, karmazynowe ledy, drzwi zamknięto, spod desek niewielkiej sceny na samym środku zaczęła wydobywać się sztuczna mgła. Delikatna, erotyczna melodia (sam nazwałby ją muzyką z porno, ale dla dobra posta zachował elegancję własnych myśli) rozbrzmiała z każdej strony, niewielkie głośniki były bardzo dobrze ukryte. Sprawił czy ten w ich okolicy zdoła zniszczyć zanim wszystko rozegra się na dobre, ale nie był w stanie odkryć umiejscowienia urządzenia.
  - Zapowiada się jak teatr improwizowany, a ja się spodziewałem striptizu... - zażartował w zupełnie oczywisty sposób. Przyłożył skraj szklanki do ust i zwilżył wargi na widok chudej, męskiej łydki wyłaniającej się zza kotary przy barze. Była to oczywiście idealna, przystrzyżona, opalona łydka plażowego ratownika, który z kołem ratunkowym wywijał takie rzeczy, które topiącym się nie śniły.
  Zachowywał powagę, tylko raz wydusił z siebie ciche parsknięcie, które objawiło się jako kilka bąbelków na powierzchni jego napoju. Wzroku jednak nie odwracał, tkwił twardo we własnym postanowieniu okazania wyższości względem piszczących już w tym momencie trzydziestoletnich kobiet, które zostały porzucone przez mężów.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down


 
Nie możesz odpowiadać w tematach