Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 12.07.18 23:48  •  Bar „Consigliere” Empty Bar „Consigliere”
Bar „Consigliere” PbVhDeJ

Bar „Consigliere” zdecydowanie odcina się od nowoczesnego wyglądu miasta. Położony na parterze domu stającego przy skrzyżowanie dwóch ulic, przyciąga wzrok przechodniów swoją staromodną pomalowana na czarno fasada ze złotymi napisami na szybach. Z wnętrza wyglądającego jakby zostało żywcem wyjęte lat trzydziestych dwudziestego wieku sączy się delikatne, ciepłe światło zapraszające do wstąpienia na szklaneczkę lub kufelek czegoś co zawiera kilka procent alkoholu.
Zaraz po przekroczeniu progu gości wita delikatna muzyka podobna do tej z Ojca Chrzestnego , zaś oczy przykuwa znajdująca się po lewej stronie, długa, wykonana z ciemnego drewna lada, przy której stoi rząd stołków barowych. Za kontuarem znajduje ściana, na której powieszono półki i ustawiono rozmaite alkohole począwszy od tych tańszych a skończywszy na dość ekskluzywnych. Pod ścianą, po prawej stronie od wejścia znajdują się skórzane kanapy o wysokich oparciach pomiędzy którymi ustawiono dość wysokie stoliki. Miejsca te dają rozmawiającym gościom poczucie intymności. Dla tych, który chcą porozmawiać w odosobnieniu, na samym końcu Baru znajdują się trzy stoliki oddzielone od siebie grubymi kotarami dźwiękoszczelnymi. Ot, połączenie nowoczesności z klasyką.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.09.18 0:53  •  Bar „Consigliere” Empty Re: Bar „Consigliere”
Wyjście do miasta zawsze wiązało się z pewnym niebezpieczeństwem. Choć Nobu nie był nikim ważnym w wojsku i obecnie wyglądał kompletnie inaczej, niż za czasów służby, to i tak nadal istniała możliwość, że ktoś go rozpozna. Wystarczyło proste skojarzenie faktów, przypomnienie sobie, że ta siwa czupryna dobrze by wyglądała w rudym kolorze, potem dopasowanie do tej całej układanki munduru, być może skrzynki z narzędziami w ręce i proszę bardzo - technik jak żywy. Z drugiej jednak strony mężczyzna zdawał sobie sprawę z tego, że od kiedy ostatni raz oficjalnie widziano go w M3 minęło już ponad dziesięć lat. Nikt normalny nie podchodziłby do człowieka na ulicy i nie zaczął mu wmawiać, że jest chodzącym trupem. Nutaro pominął też fakt, że metropolia była na tyle wielka, że szansa na wpadnięcie na kogoś ze znajomych była naprawdę nikła. W tak wielkim skupisku ludzi, mężczyzna musiałby mieć naprawdę wielkiego pecha, żeby dać się wykryć.
I tak, bez jakiegoś większego celu czy zadania, do środka baru wszedł facet około czterdziestki, którego siwizna wskazywałaby jednak na znacznie starszy wiek. Ubrany był w niebieskie, garniturowe spodnie, spod nogawek których wystawały ciemnobrązowe męskie pantofle. Tułów był za to zakryty białą koszulą, której rękawy delikatnie wystawały spod przyjemnego w dotyku materiału czerwonego swetra w serek. Jego zmęczone oczy, skryte teraz pod niebieskimi soczewkami kosmetycznymi, omiotły wnętrze baru jakby od niechcenia, a następnie Nutaro ruszył do przodu. Najwyraźniej akurat dzisiaj ludzie nie byli zbyt chętni do napicia się, bowiem Nobu mógł usłyszeć jak pomiędzy dźwiękami muzyka przebija się odgłos stukania drewnianą laską o podłogę. Jemu jednak nigdzie się nie spieszyło, a nawet jeśli, to nie mógłby przyspieszyć kroku. Nut usiadł w końcu mniej więcej na środku lady, uprzednio oczywiście krzywiąc się z bólu, bo kolano dzisiaj wyjątkowo mocno mu doskwierało. Takich dni nie lubił najbardziej, bo nie był to ból, z którym tak po prostu mógł sobie dać radę. Środków przeciwbólowych podbierać z magazynu Łowców nie zamierzał, bo być może komuś będą naprawdę potrzebne, a w samym mieście również nie było ich łatwo zdobyć, jeśli nie posiadało się oficjalnego obywatelstwa.
- Boxing Hares, bez lodu. Podwójna dawka. - odezwał się swoim lekko zachrypniętym głosem do barmana, który tylko kiwnął głową. Wbrew temu, co podpowiadała mu głowa i wbrew wszystkim regułom bezpieczeństwa Łowców, Nutaro przebywał w tym miejscu całkiem często. Ktoś, kto go obserwował mógł się na niego tutaj spokojnie zasadzić, ale z drugiej strony kto chciałby śledzić faceta, który kuleje i wygląda jak starzec? Właśnie taka niepozorna aparycja sprawiała, że mężczyzna mógł sobie pozwolić na trochę luzu oraz rozkoszowanie się dobrym trunkiem w ulubionej knajpce. Ciepłe whisky rozlało się po jego gardle, a po chwili wydał z siebie ciche westchnięcie, które miało na celu lekkie uspokojenie pieczenia przełyku. Najwyraźniej czeka go znowu kilka godzin sączenia jednej szklanki tylko po to, żeby wrócić do kanałów bez żadnych plotek i przydatnych informacji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.07.19 23:15  •  Bar „Consigliere” Empty Re: Bar „Consigliere”
Przyszliśmy z "Last Rest"

Udaje mi się jedynie pokręcić przecząco głową, kiedy proponuje mi swoje ramię. Nie jest mi jeszcze tak ciężko, żebym miała skorzystać z takiej... wątpliwej uprzejmości. Do miejsca docelowego dochodzę o własnych siłach. Nie jest dla mnie niczym dziwnym, że w "Consiglierze" bywałam tylko poszukując kilku mniej istotnych informacji i ani razu na tak długo, żeby załapać się na posiłek. Miejsce znam jednak wystarczająco dobrze, żeby po wejściu szarpnąć mężczyznę za rękaw w kierunku odosobnionych stolików w samym rogu lokalu. Przyzwyczajenie gna mnie w najciemniejszy kąt. Najbardziej oddalony od wszystkich innych stolików. Można powiedzieć, przypadkowo też najbardziej ustronny i sprzyjający charakterowi spotkania. Przynajmniej w teorii. W praktyce zarówno ja, jak i "moja randka" wydajemy się nieco skołowani, co do definicji naszego wspólnego wyjścia.
Siadam na przeciwko Taia, nie odzywając się wiele, jak nie odzywałam się również przez większość drogi. Nie chciałam ani potwierdzić, ani zaprzeczyć chęci zjedzenia czegoś ciepłego. W pierwszym scenariuszu mógłby wyczuć moje rzeczywiste intencje, że tylko na posiłek czekałam. W drugim, nie chciałabym zniechęcić mężczyzny do postawienia nam obiadu. Dlatego patrzę w ciszy na jego twarz. W wejściu kelner chciał mi zabrać kurtkę i cieszę się, że odmówiłam, bo teraz czuję, jak powoli gromadzone w zamkniętym pomieszczeniu ciepło oddala ode mnie wizję marznięcia na dworze.
Powinieneś coś powiedzieć — podpowiadam mu.
Jeśli chcesz, żeby spotkanie przebiegało "jak powinno" — cytuję jego samego, kiedy sugerował, że powinniśmy załatwić kwestię zapoznawania się, jak należy. — Nie masz żadnej listy pytań, żeby zabawić mnie rozmową?
Czekam na jego inicjatywę, ale, że do najcierpliwszych nie należę, uprzedzam jego pomysły, odpowiadając mu na kwestie, które poruszył dawno temu, a które pamiętam... Nie wiedząc czemu. Zwyczajnie, informacje, ważne czy nie, zawsze same zagnieżdżają mi się w głowie.
Nie mieszkam daleko.
Nie kłamię. Zamieszkuję M3. W sumie nie tak daleko od centrum. Co z tego, że w ściekach pod nim. Przecież to tylko kilka metrów różnicy...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.07.19 17:58  •  Bar „Consigliere” Empty Re: Bar „Consigliere”
- Punkt za wykorzystanie moich słów przeciwko mnie. - Powiedział wyraźnie rozbawiony tuż po tym jak rozsiedli się wygodnie przy wybranym przez dziewczynę stoliku.
Wybrała im miejsce niezwykle oddalone od wszystkiego, jakby chciała ukryć się w najciemniejszym zakamarku licząc, że nikt jej tu nie zauważy. Dość ciekawy wybór, któremu Taiyo poświęcił kilka myśli. Osobiście wybrałby chyba coś bliżej wszystkich, by być w centrum wydarzeń.
Nie rozumiał jednak czemu dziewczyna przytaczając jego słowa zdradziła jak bardzo ich nie zrozumiała. Czyżby już zapomniała, że chciała od niego wyciągnąć informacje? Dlaczego więc teraz oczekiwała, że będzie ją zabawiał rozmową? Przy okazji też trochę zdradziła swoją przykrywkę, była dość nierozważna w dobieranych słowach.
- To dobrze, obawiałem się, że będziesz musiała przejść pół miasta, żeby dotrzeć do miejsca spotkania, które wyznaczyłem. - I tym samym pokazał jej karty, które stały za wcześniejszym pytaniem, a także że nie wypowiedział swojej propozycji tuż po tym, gdy ta przyszła do jego głowy.
Musiał jednak wrócić do rozpoczętego wcześniej tematu, tego o wykorzystaniu jego słów przeciwko niemu i przypomnieć mu, że przecież chciała od niego wyciągnąć jakieś informacje.
- Nie przygotowałem żadnej listy, sądząc, że masz taką listę w głowie. - Przez chwilę zastanawiał się, czy nie dał jej znać nieco zbyt subtelne o swoich oczekiwaniach. Oczami zerknął na oferowane w lokalu dania. Kontynuował jednak swój monolog. - Dlatego też proponuje małą grę. Pytaj, a ja Ci odpowiem, lecz dopiero wtedy, gdy usłyszę szczerą odpowiedź od Ciebie - na Twoje własne pytanie, a i ja z tych zasad skorzystam. - Dokładnie tak, jeżeli dziewczyna chciała się czegokolwiek o nim dowiedzieć, musiała najpierw dać mu odpowiednie informacje. Który szpieg odważyłby zaryzykować i zdradzać informacje o sobie nieznajomemu, którego miało się prześwietlić? Genialny, bądź głupi, choć ten pierwszy miałby zapewne inne, lepsze wyjście.
Nie skończył jeszcze mówić, a dostrzegł, że kelner zbliża się w ich stronę. Idealnie.
- Od razu jednak zastrzegę, że nie odpowiem na nic, co dotyczy mojej pracy, nie zdradzę żadnych rządowych tajemnic, ani nic z tych rzeczy. Pytaj o sprawy prywatne, skoro przychodzisz prywatnie. - Uśmiechnął się do niej, wypowiadając te słowa nieco ciszej, by podchodzący mężczyzna ich nie dosłyszał. Pamiętał o czym dziewczyna mówiła wcześniej, a on nie miał zamiaru niewinną zabawą narazić swoich towarzyszy na ryzyko, gdyby okazała się być szpiegiem.
Pozwolił jej zamówić pierwszej, po czym samemu poprosił o jakieś mało fantazyjne danie, zamawiając do niego jeszcze szklankę wody. Myślami był jednak gdzie indziej, zastawiał swoje małe sidła i dlatego oczekiwał aż dziewczyna wybierze coś dla siebie. To było oczywiste, że on płacił. Zaprosił ją, a ponadto nie wyglądała na kogoś, kto może pozwolić sobie na kolacje w lokalu bez znaczącego nadszarpnięcia swojego budżetu.
- I jeżeli skłamiesz, zapłacisz za naszą kolację. - Nie był skąpy i dlatego próbował przerzucić odpowiedzialność na kogoś innego. Ten drań po prostu chciał postawić ją pod ścianą i sprawić, że nie będzie jej łatwo podjąć decyzję, czy powiedzieć prawdę, czy ukrywać ją - licząc, że Tai się o tym nie dowie. - Możesz też wybrać czego ode mnie oczekujesz, gdybyś przyłapała mnie na kłamstwie.
Mógł się nie zgodzić na jej warunki, tak jak i ona mogła nie przyjąć jego. Z drugiej strony dziewczyna nie miała pewności, czy jeżeli odmówi wzięcia udziału w jego gierkach, to będzie mogła osiągnąć jakikolwiek cel - no może poza posiłkiem, bo już zdążył uznać jej pragnienia co do pokrycia rachunku przez niego. Gdyby było inaczej gra toczyłaby się o to, kto płaci, nie byłoby potrzeby wymyślania odrębnej rekompensaty dla dziewczyny.
                                         
Taiyo
Skrzydlaty
Taiyo
Skrzydlaty
 
 
 

GODNOŚĆ :
Taiyo Reynard Lamarque


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.07.19 21:22  •  Bar „Consigliere” Empty Re: Bar „Consigliere”
Wyszłam z założenia, że ciekawszych rzeczy dowiem się jeśli wyjdą naturalnie z rozmowy, zamiast przesłuchania.
Znała swoje możliwości. Najpewniej pytania przez nią zadawane byłyby zbyt “agresywne”, natarczywe. Dlatego zachowała ten punkt programu na później, przynajmniej próbując sprawiać pozory osoby potrafiącej przeprowadzać zdrowo toczącą się konwersację. Nie mógł tego wiedzieć, ale tak naprawdę strategia jaką obrała, była i tak najbezpieczniejsza ze wszystkich możliwych, biorąc pod uwagę jej talent do ukrócania i unieprzyjemniania każdej rozmowy. Jak teraz, bo pierwsze, co przychodziło jej na myśl to zawsze były roszczeniowe słowa. Jakby za punkt honoru stawiała sobie upewnić się, że każda napotkana osoba ją znielubi.
Dobrą metodą uniknięcia podobnych obaw byłoby po prostu zapytanie, czy miejsce spotkania mi odpowiada, zanim się je wyznaczy.
Uśmiechnęła się słodko, przerzucając spojrzenie z jego twarzy za jego ramię. Dłonie oparła na drewnianym stoliku, wystukując cichy rytm palcami o blat. Zastanawiała się nad dalszym kierunkiem rozmowy. Nie była mistrzem konwersacji. Ani nowych znajomości. Ani w gruncie rzeczy niczego, co związane było z interakcją z drugim człowiekiem. Można powiedzieć, że w duchu odetchnęła nawet z ulgą, kiedy przejął inicjatywę w rozmowie. Przez chwilę pomyślała nawet, że żołnierz, którego pochopnie oceniła jako bezmyślnego, przystojnego osiłka, nieco zaplusował, uatrakcyjniając opinię, jaką o nim zbudowała. Myśl ta jednak była bardzo ulotna i opuściła ją, jak tylko bliżej przedstawił warunki zaproponowanej przez siebie gry. Milczała dłuższy moment, rachowała w głowie za i przeciw jego propozycji. Patrząc na niego w ciszy, z każdym następnym słowem jej twarz wydawała się wyrażać coraz więcej konsternacji.
Nie ma we mnie nic interesującego — zaczęła ostrożnie, ważąc każde słowo, bo nie chciała za szybko zgodzić się na jego warunki, zastanawiając się jeszcze nad podejmowanym ryzykiem w tej rozmowie. Już zdążyła zauważyć, że dokładnie interpretował każde jej zdanie. Wolałaby nie spalić swojej przykrywki “przeciętnego” mieszkańca M3 przez rozmowę z żołnierzem jednostki specjalnej S. SPEC. Szczególnie dla naprawdę nieistotnej wiedzy o jego życiu prywatnym. Dlatego od razu podkreśliła z prychnięciem, żeby miał jasność celu, w jakim się tu pojawiła.
Nie obchodzi mnie twoja praca. Przecież mówiłam.
Poprawiła się w miejscu, na chwilę powstrzymując się od dalszego komentarza, bo o ile Taiyo zdążył już coś zamówić, o tyle ona nie zajrzała nawet do menu. Nawet zresztą kiedy to zrobiła, oferta lokalu wydała jej się na tyle szeroka, że nieograniczony wybór wprawił ją w paraliż decyzyjny.
To samo, co on — zwróciła się do kelnera krótko, rozgrywając to bezpiecznie, choć uległa pokusie poprawienia zamówienia, kiedy on sam już je złożył: — zamiast wody piwo.
Zanim wróciła do rozmowy, odczekała aż kelner ich zostawi. Dalej wystukiwała coś palcami o drewno, dlatego kiedy milczała, tylko ten jeden dźwięk stanowił bazę dla ich pasjonującej rozmowy… W końcu i tak musiała się odezwać. Z bólem i niezadowoleniem, ale zależało jej przecież żeby załatwić tę sprawę możliwe jak najszybciej.
Nie będę wiedziała kiedy skłamiesz — zauważyła trzeźwo, choć dodała już z mniejszym przekonaniem — ale jeśli się zdarzy, że cię na tym przyłapię, to samo co właśnie zamówiłeś — i mówiła tu o obu porcjach — zamówisz mi na wynos — pomyślała, że Biela mógłby ucieszyć przyzwoity obiad. Dlatego postanowiła zaryzykować godząc się na narzuconą jej grę. Przyśpieszyła nieco jej przebieg, zaczynając od siebie.
Mieszkam z sową i kurą — skutecznie unikała nazywania Biela Wymordowanym, czy mężczyzną. Pierwsze mogło obudzić w Taiyo i tak niezbyt skutecznie uśpionego członka S. SPEC (którego nie powinien ze sobą zabierać na randkę, a zabrał, widocznie nie potrafiąc się odłączyć od tej części swojej osobowości). Drugie zaś mogło podkopać jej rzekome zainteresowanie jego osobą. Nazywanie Gabriela “sową” wydawało się dość bliskie prawdy, ale nie budowało niebezpiecznych wątpliwości.
W tej chwili mój archetyp mężczyzny to ty — tak, w tej chwili tak było, bo w tej chwili sama musiała siebie przekonać, że tak jest, żeby być w stanie przetrwać ten wieczór, możliwie bez zbędnych konfrontacji.
Nie mam żadnych zainteresowań. Hobby są drogie. Nie lubię wszystkich kotów. I prawie wszystkich ludzi. Teraz ty.
Zlepek losowych informacji zdawał się wiele o niej nie zdradzać i jednocześnie przedstawił ją w dość nieatrakcyjny sposób, ale nie zależało jej na lepszej opinii.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.07.19 21:02  •  Bar „Consigliere” Empty Re: Bar „Consigliere”
Dla Taiya słowa o założeniach i naturalnej rozmowie były całkiem zabawne, choć nie dał kobiecie znać, że jest tym rozbawiony. Podobnie zresztą z kolejnymi słowami, o powstrzymaniu się z wyznaczaniem miejsca spotkania, zanim dowie się, czy dziewczynie ono odpowiada.
Przecież to nie byłoby wcale zabawne! I ostatecznie nie otrzymałaby drobnej, wręcz niezauważalnej nauczki za zignorowanie jego pytań. W końcu gdyby nie zwlekała wtedy, nie musiałby teraz jej zdradzać niczego, a skoro przyszła, to znaczy, że spotkanie było dla niej na tyle istotne, by przebyć tę odległość - jakakolwiek by nie była. Zawsze też mogła zaprotestować.
Mężczyzna uśmiechnął się do niej tylko łagodnie w odpowiedzi na jej słowa, nie chcąc wchodzić w spory i poruszać tematów, które mogły wzbudzić niepotrzebne konflikty o sprawy zbyt błahe, by o nich myśleć.
- Pozwól, że sam o tym zdecyduję. - Pomyślał po słowach dziewczyny o tym, że nie ma w niej nic interesującego. To było zdaniem Taiya dość nierozważne, gdyby naprawdę coś do niego czuła - w końcu namawiałaby go, żeby nie interesował się jej osobą. Czy to nie coś przeciwnego, do tego, czego naprawdę pragnie zakochana osoba?
Może Reynard trafił na jakąś niezdecydowaną żebraczkę z zaniżonym poczuciem własnej wartości, która w ten sposób się broni przed obawą, że nie zainteresuje mężczyzny?
Nie rozumiał jej prychnięcia, sfrustrowanych zapewnień, że nie chodzi o pracę. Miał do tego przynajmniej dwa powody: pierwszy z nich to tematy poruszane przez dziewczynę uprzednio, w tym nieszczęsnym salonie masażu - pytała o jego nastawienie do rządu, a nie o ulubione potrawy, drugi to zwykła rutyna - wolał jasno dać do zrozumienia, że pewnych rzeczy wyjawiać nie będzie, niż zmieniać zasady w trakcie gry.
- Zgadzam się. - Odpowiedział na słowa dziewczyny po niezbyt długim namyśle. To nie była prawdziwa randka, lecz Taiyo i tak miał zamiar być szczery. Dał jej słowo, sam wymyślił zasady gry i byłoby łajdactwem zrobić to wszystko, by próbować oszukać kobietę. To zupełnie do niego nie pasowało.
- Rozumiem, że pytanie brzmi: czy z kimś mieszkasz? - Dał jej do zrozumienia, że czasami nie wystarczy dać odpowiedzi, warto byłoby także zapytać, by uniknąć nieporozumień. Nie dał jej jednak dość czasu, by odpowiedzieć, to nie było zbyt trudne:
- Mieszkam sam i w zasadzie tak było zawsze, poza może krótkim epizodem kilka lat temu, gdy przez dziwne zrządzenie losu przez kilka miesięcy opiekowałem się kotem przyjaciela. - Mógł poprzestać na samym, krótkim tylko stwierdzeniu, że w jego domu nie ma żadnych zwierzątek, a on nie jest typem, który ma osiem kotów, rybki i jeszcze papugę w domu. Co najwyżej ma kilka pająków w szafie, ale o ich obecności nie wiedział - nie mówiąc nawet o znajomości imion.
- Sowa to dość egzotyczne zwierzę... Nie znam nikogo, kto by trzymał taką w domu. Skąd masz sowę i kurę? - Nie mógł zapytać o zbyt wiele, choć żywo był zainteresowany czym ją karmi. Z tego co pamiętał sowy, jako drapieżniki, jadły raczej małe myszki, czy inne zwierzątka, niż karmę dla ptaków. Kura była mniej interesująca, jednak kojarzyła się Taiyowi raczej z hodowlą ich dla jajek i wszystkich dotychczasowych posiadaczy kur mógł oskarżyć i posiadanie sporej ich liczby. Może dziewczyna pochodziła z takiej rolniczej rodziny i dostała ptaka jako swoje dziedzictwo? To wciąż jednak nie wyjaśniało sowy.
Pamiętał o zasadach gry.
- Kot, o którym mówiłem, należał do zmarłego i jako że zwierzę już mnie znało zostałem wyznaczony do opieki nad nim. Przynajmniej do czasu, aż nie znaleźliśmy kogoś lepszego. - Po części zdradził też powód, dla którego raczej unikał trzymania zwierząt. Nie chodziło co prawda nawet o zgon - tej myśli Taiyo lekkomyślnie do siebie nie dopuszczał. Czasem jednak zdarzało się, że wykonywał misje tygodniami, a rutynowy patrol zamieniał się w długotrwałe oblężenie. Nie chciał mieć pupila, którego byłby zmuszony zostawiać na tak długo samego - szczególnie, że nie był w stanie przewidzieć kiedy go nie będzie.
- To miłe. - Powiedział, nie wyglądał jednak na przekonanego. To było zbyt proste - spodziewał się, że dziewczyna po prostu chce wyciągnąć od niego informacje, samemu nie dając od siebie za wiele. Nie podobało mu się to, jednak nie miał zamiaru porzucać własnych postanowień.
- "Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie dobro czyni." - Zacytował Fausta zupełnie nie przyjmując do siebie myśli - dość racjonalnej przecież, że dziewczyna może nie znać tego dzieła lub nawet znając nie skojarzyć. Od razu jednak przeszedł do wyjaśnienia w jakim kontekście jego słowa winny być rozumiane. Patrzył na dziewczynę, był ciekaw jej reakcji na jego słowa. Obserwował ją uważnie.
Trzeba przyznać, że kimkolwiek była - intrygowała go.
- Zawsze mam wrażenie, że najbardziej odpowiadałaby mi spokojna kobieta, przy której mógłbym odpocząć od nadmiaru wrażeń, a i tak mam szczęście żywić pozytywne uczucia do tych, z którymi nie sposób jest się nudzić i o tych najczęściej wspominać. - Miał być szczery, wiec mówił co myślał nie starając się zgadywać jaki naprawdę charakter ma Deszczyk, by ją zachęcić bądź przekreślić jej nadzieję - o ile te w ogóle istniały.
Po tym jak zaczął zrozumiał, że od wieków już nie tworzył sobie ideałów, nie szukał partnerki pod jakichś wykreowany obraz, a jedynie poznawał kobiety takie, jakimi są - i dopiero charakter i wygląd tych konkretnych osób oceniał pod względem atrakcyjności dla niego.
- Ostatecznie jednak nie jesteśmy w szkole, by snuć wizję o idealnych księżniczkach i książętach, więc nigdy nie myślałem na poważnie o "moim typie". Nikogo z góry nie przekreślam, nikogo nie faworyzuje zbyt wcześnie. Taka odpowiedź musi Ci wystarczyć.
Nie wiedział czy powinien również tutaj zadać jakieś pytanie. Na pewno nie interesowało go nic w przedmiocie romantycznych upodobań. Było jednak coś, czego musiał się dowiedzieć. Coś, co nie dawało mu spokoju.
- Wybacz, nie umiem sobie przypomnieć naszego wcześniejszego spotkania. Zupełnie jakbym poznał Cię dopiero dzisiaj w salonie, gdy - krótka pauza - się spotkaliśmy. - Zmienił swoją wypowiedź. Uznał, że użycie słów "śledziłaś mnie" byłoby odrobinę niestosowne.
Taiyo uśmiechnął się do niej, gdy usłyszał, że nie lubi ludzi i kotów. Cóż za nieszczęśliwy przypadek, że byli ludźmi, a kot został wspomniany.
- Nie mam nic przeciwko kotom, ludziom, czy innym zwierzętom. Jeżeli chodzi o zainteresowania to nie mam na nie zbyt wiele czasu, jednak uwielbiam sztukę w większości postaci - co prawda tylko hobbystycznie. Tylko rzeźby do mnie nie przemawiają. Potrafią być ładne, ale jakoś takie... bez uczuć i z kamienia. - Po ostatnich słowach uśmiechnął się znowu, tym razem nieco szerzej. Przyszła pora na jego pytanie? Czy może po prostu pozwolić dziewczynie odpowiadać?
Nawet było mu głupio, że jego rozmówczyni pyta o bzdety jak typ kobiety, czy zainteresowania, podczas gdy on podejrzliwie dopytuje się o ich pierwszym spotkaniu, czy pyta ją o zwierzęta, jakby podejrzewał, że weszła w ich posiadanie nielegalnie.
W tym miejscu do ich stolika przyszedł kelner przynosząc ich zamówienie, które różniło się tylko napojami.
- Jak się upijesz, to nie wiem gdzie Cię odprowadzić. - Zauważył w myślach bardziej w żartach, niż poważnie się obawiając o dziewczynę. W końcu Deszczyk jest dorosła i odpowiedzialna i nie skończy zataczając się w drodze do domu, czy leżąc pod stołem z resztkami świadomości.
- Smacznego. - Powiedział do niej, gdy kelner zdążył już się oddalić. Zapomniał całkowicie o zadaniu kolejnego pytania, a zamiast tego zajął się przyniesionym posiłkiem.

Taiyo dostał wiadomość. Nie spodziewał się jej, lecz nie mógł tego zignorować. Jeżeli to coś poważnego to nie wybaczyłby sobie, że odmówił pomocy. Niechętnie, lecz wstał od stołu i wyjaśnił sytuację Rain, po czym zapłacił za posiłek i wyszedł, zmierzając do centrum.

ZT
                                         
Taiyo
Skrzydlaty
Taiyo
Skrzydlaty
 
 
 

GODNOŚĆ :
Taiyo Reynard Lamarque


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down


 
Nie możesz odpowiadać w tematach