Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Czas i miejsce akcji: 3 lata temu na terenach Desperacji.

Słońce niemiłosiernie piekło go w twarz, choć odczuwał to w ograniczonej formie jako przyjemne ciepło. Wokół szyi oplótł ciasno ciemny szalik, który chronił jego skrzela przed wysuszeniem, zaś w dłoniach trzymał starą łopatę, co rusz znikającą w ziemi podczas wykopywania dołka. Znalazł ją kiedyś za jakąś ruderą, a przypomniawszy sobie plotki odnośnie podziemnych źródeł wody, postanowił to sprawdzić i tak oto przez ostatnie kilka godzin przemierzał pustynię w nadziei, że odkryje cenny zbiornik. Sęk w tym, że póki co jego wysiłki nie przynosiły żadnych efektów, a mięśnie powoli ogarniało zmęczenie. Jeśli dłużej pozostanie wystawiony na działanie promieni słonecznych, na pewno nabawi się jakichś nieprzyjemności, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że oprócz kartoniku przeterminowanego soku pomarańczowego nie miał nic więcej do uzupełnienia płynów.
I want to reconcile the violence in your heart – śpiewał pod nosem zasłyszaną dawno temu piosenkę, by w jej rytmie sprawnie zagłębiać narzędzie prosto w twardej ziemi. – I want to recognise your beauty's not just a mask. – Podciągnął łopatę i odrzucił ziemię na kupkę obok. – I want to exorcise the demons from your past. – Powtórzył czynność, po czym przerwał na złapanie oddechu i otarcie czoła z drobin potu. – I want to satisfy the undisclosed desires in your heart… – Zakończył, zwracając się ku niebu. – And do you know what is my undisclosed desire? The fucking water. – Nie wiadomo, czy zwracał się do Boga czy może do Ao, choć pewnie do żadnego z nich. Nigdy nie był szczególnie religijny, po prostu musiał na kogoś zwalić swoje niepowodzenia.
Westchnął i zerknął w zagłębienie. Miało niemal dwa metry głębokości. Podrapał się po głowie, a później wyciągnął z wewnętrznej kieszeni płaszcza różdżkę i wycelował ją w dołek.
Aqua Eructo! – Zaklęcie nie zadziałało ku niezadowoleniu „magika”, więc postanowił jeszcze kilka razy wykrzyknąć je, ustawiając się pod różnym kątem, co z daleka musiało prezentować się zapewne dość osobliwie. Niestety hydrokineza nie była jego mocą. – Phew, pewnie wyczerpałem swoją manę na poranne targowanie… – wymamrotał i schował różdżkę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Spacerowanie na terenach Desperacji bywa bardzo niebezpieczne, a o tym wiedzą wszyscy jej mieszkańcy. Wyjątkiem od tej reguły jest rzecz jasna panienka z gangu DOGS, która uwielbiała tego rodzaju zwalczania nudy. Miała ogromne szczęście do wszystkiego. Znajdywanie przyszłych rozmówców było banalne, a wpakowywanie się w kłopoty normą. Osobiście ona preferuje pierwszą opcję nad drugą, gdyż w przypadku problemów jedynie potrafi uciekać. Nigdy nie była bojową jednostką. Może posiadała dar do kontrolowania i materializacji wody, ale on na dłuższą metę nie nadawał się do przypadkowej potyczki. Jedynie potencjalny wróg mógłby zostać oblany wodą, a potem się cieszyć darmową porcją do nawodnienia organizmu. W takich przypadkach wolałaby spieprzać, gdzie raki zimują. Zastanawiała się czasem nad wyjazdem w Bieszczady, ale to było mało prawdopodobne z wielu względów. Głównym powodem było brak wiedzy o tym miejscu, a drugi jest bardzo daleko od zniszczonych terenów Japonii.  Stąd też musiała porzucić wakacyjną myśl i przebywać w kochanej ojczyźnie. Przechodząc sobie beztrosko zauważyła dziurę, z której wykopywano ziemię. Skupiła swoją uwagę na tym zjawisku. Czy to bestia? Czy może łowca skarbów? Trudne to było do stwierdzenia, ale musiała podejść bliżej i sprawdzić na własne oczy. Ulubioną domeną ratlerki była ciekawość, która była powodem wszystkich komplikacji życiowych. Każdy postawiony krok zbliżał ją do tej dziury. Nawet była w stanie usłyszeć słowa rzucane na wiatr. Mało z tego rozumiała, gdyż z Japońskim nie miał niczego wspólnego. Miała wielki problem w odgadywaniu usłyszanych języków, gdyż znała tylko i wyłącznie japoński. Mogło temu zaprzeczać posiadanie angielskiego słowa od "niszczyć", którego autorstwem był kuzyn od siedmiu boleści i to za czasów życia w ludzkim mieście. Podeszła jeszcze bliżej i wyjrzała do tej dziury. Aqua Eructo. Zauważyła w niej wymordowanego, który miał dość ciekawy wygląd.
Czy Ty kopiesz na tym bezludziu skarby? — Zadała absolutnie głupie pytanie. Nie znała powodu jego poszukiwań więc trudno było stwierdzić co on tu wyprawia. Przyglądała mu się bardzo uważnie. Widać było u niej, że była zainteresowana podjętą decyzją przez nieznajomego.
Jesteś śpiewakiem? — Kolejny raz się zapytała wymordowanego. Oczekiwała na jego reakcję, chcąc wyłapać jakiekolwiek reakcja z jego strony. Tupała sobie glanami po ziemi niecierpliwie. W końcu miała okazję na zwalczenie nudy i chciała szybciutko przejść do rozmowy. No chyba, że mężczyzna podejdzie od innej strony i zaatakuje ją bez większego wstydu. Wtedy nie można się spodziewać pozytywnej relacji między tą dwójką.

PS. Ubiór postaci to glany, czarne bojówki, jakaś brudno-biała bluza, bandaże na łapskach i chusta gangu zasłaniająca twarz. Zapomniałem tego dodać w poście, a już mi się nie chce tego wsadzać. :|"
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Urodził się w M-2, więc biegle posługiwał się językiem angielskim, choć za swój ojczysty uważał szwedzki, a to ze względu na krew pradziadków. Uważał też, że piosenki w języku angielskim brzmią przyjemnie dla ucha, nie mówiąc jeszcze o francuskim, niestety nim posługiwać się nie potrafił, może wyłączając krótkie wyrażenie „vous voluez couche avec moi”, ale ku temu nie sprzyjało wiele okazji. Co wcale nie znaczy, że nie miał powodzenia! Po prostu jak dotąd nie udało mu się stworzyć niczego poważnego, lubił randkować i wszelkie relacje ograniczały się do przelotnych romansów.
O obecności kolejnej osoby poinformował go wpierw cichy, niemal niesłyszalny dźwięk kroków, a później cień, jaki wyrósł tuż obok niego na ziemi. Uniósł głowę i wlepił żółte ślepia w niewyraźną twarz.
A chcesz się do mnie dołączyć? — Usta wymordowanego rozciągnął lisi uśmieszek. — Nie dysponuję drugą łopatą, ale ręce masz z tego, co widzę. — Rzucił luźno, czując, jak dzięki potencjalnej szansie na rozmowę humor mu wraca. Uwielbiał kontakty interpersonalne, poznawanie nowych istot… to zawsze otwierało tyle możliwości! A Carl był idealnym towarzyszem, wykazywał się zwykle sympatią, żartem, a przede wszystkim dystansem. Poza tym na pierwszy rzut oka nie wydawało się, by z ich kontaktu miał narodzić się jakiś konflikt. Nie szukał tego, ona chyba też nie.
Podciągnął się zwinnie na krawędzi dołka i usadowił na niej tyłek, łopatę zaś odłożył obok. Otrzepał ubranie z brudu i skupił znów uwagę na nieznajomej. Tym razem lepiej mógł przyjrzeć się jej obliczu. Trafiła mu się całkiem ładna sztuka.
Nie, ale czy to znaczy, że mój głos przypadł Ci do gustu? — Przechylił głowę, nie ścierając z twarzy lekkiego wygięcia warg. — Co taka śliczna panienka robi sama na środku tej pustyni, hm? Mogłaś wpaść na kogoś mniej czarującego ode mnie. — Skoczył na równe nogi, tym razem otrzepując tył spodni, po czym nieśpiesznym krokiem zbliżył się do kobiety. Nie podchodził za blisko, by nie naruszać jej strefy osobistej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czuła się niczym wolny ptak przebywając na terenach Desperacji. Nikt nie stał jej nad głową zrzędząc, że powinna myśleć nad przyszłością. Zmienną jest kobietą. Trudno jej podjąć ostatecznie decyzję, gdy zmienia swoje zdanie średnio co minutę. Nigdy nie wykazywała się zdecydowaniem, a to mogło niejedną osobę irytować. Jednak nie trzeba było dawać jej powodów do prowadzanie dalszej konwersacji. Zawsze była zainteresowana prostą rozmową z drugą osobą, nawet jakby miała naprawdę zły nastrój. Wtedy go sobie poprawi małym kłapaniem mordki i wszystko jest już ogarnięte. Obserwowała bacznie nieznajomego. Skupiła na nim swoją całą uwagę. Starała się również wyłapać każde słówko, które miałoby do niej trafić. Przy pierwszych wypowiedziach już zdążyła się zorientować, że jest chętny na małą pogawędkę. I to bardzo ucieszyło ją w głębi ducha.
Wtedy może znajdziemy nie tyle co skarb, a skulone zwłoki. — Na koniec swojej wypowiedzi, parsknęła krótkim śmiechem. Brzmiało to okropnie z jej ust, ale nie mogła się powstrzymać. Każdego dnia można znaleźć  truposza na tych ziemiach i raczej nie zdziwiłaby się na zakopanego nieszczęśnika. Zwróciła uwagę na odłożoną łopatę, a następnie jego próby wyjścia z wykopanego dołka. Widząc to wykonała parę kroków w tył. Nie widziała potrzeby na stanie zbyt blisko dołka, gdyż mogłaby do niego wpaść. Akurat to było bardzo prawdopodobne w jej wykonaniu. Kiedy tylko usiadł na krawędzi, usłyszała kolejną serię słów.
Tego nie powiedziałem. — Ponownie się krótko zaśmiała na koniec. Na wieść o kolejnej porcji słów jedynie zmarszczyła brwi. Nie spodobało się określenie jej mianem ślicznej panienki, a tym bardziej jak się podawała za chłopczynę. Miała na tym punkcie niemałego fioła. Zdecydowanie się czuła lepiej w byciu samcem, a niżeli dziewczyną.
Co ja tu robię? Poszukuję małych przygód, a co do ... — Przerwała na moment westchnięciem. Zmrużyła ślepia wciąż obserwując osobnika.
Mam ubezpieczenie zdrowotne przed nieprzyjemnymi typkami. — Oznajmiła spokojnie. Zawsze w takich przypadkach mogła liczyć na gang DOGS. Większość srała w portki na samą wzmiankę o nich, a przynajmniej osoby nie chcące z nimi zadzierać. Jednak się zdarzały osoby chętne spuścić łomot psom. W takich przypadkach opcja z zastraszaniem nie pomagała i pozostawało jedynie dać dyla w długą. Jednak sama też potrafiła pokazać pazurki mimo bycia mało awanturniczą istotą.
W moim przypadku śliczna panienka jest strasznie chybionym określeniem. Nie żebym coś mówił. — Skierowała swoją wypowiedź do zbliżającego się nieznajomego, podkreślając użyte formy. Nie była w stanie zaakceptować takich zwrotów. Zamierzała się nie poddawać i wciąż utrzymywać swoją wersję. Zależało jej na tym bardzo. Zdecydowała się na koniec schować swoje łapska do kieszeni, oczekując dalszego zwrotu akcji i to głównie na reakcje osobnika z jakim miała do czynienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

A jeśli te skulone zwłoki będą miały przy sobie jakieś skarby? — Podchwycił, unosząc kilkukrotnie brwi w wymownym geście. — Albo może się okazać, że nie przekroczyły jeszcze terminu ważności, obiad-niespodzianka! — wypowiedział to niemal jak ucieszone na nową zabawkę dziecko i faktycznie nie brakło mu tego beztroskiego uśmiechu. Gdyby dobrze przyrządzić ludzkie mięso i nieco zaryzykować ewentualną infekcją, to śmiało powinno się potraktować taką sytuację jako uśmiech od losu. Na Desperacji trudno było o wykwintne dania prosto z czterogwiazdkowej restauracji, można jakość obejść się ze smakiem, ale bez składników odżywczych nikt za długo nie pociągnie.
Nieznajoma odsunęła się, a on po raz kolejny zaczął się zastanawiać, czy jego wygląd wzbudza w innych jakieś pokłady niepewności czy niesmaku. Każdy wymordowany miał w sobie coś osobliwego, jedni to ukrywali dzięki biokinezie, przybierając bardziej ludzkie kształty, a drudzy nie dysponowali taką umiejętnością. I chociaż należał do tej pierwszej grupy, całkiem polubił nowe atrybuty. Rybie uszy, rogi czy ostre zęby. Ale zaakceptowanie takiego stanu rzeczy przyszło z czasem.
Zdziwił się męską formą wypowiedzi. Naprawdę pomylił faceta z kobietą? Cóż, w tych czasach nietrudno popełnić taką gafę, granica między płcią piękną a brzydką już dawno zaczęła się zacierać. Gdyby nie fakt, że serce już dawno ktoś mu skradł, żałowałby chyba, że wpadł na tak urodziwego mężczyznę. Co prawda potrafił odczuwać pociąg do obu płci, ale od samego początku zainteresowany był głównie białogłowymi.
Och? Resztę psiej ferajny? — Nie wymówił tych słów z żadną złośliwością, mimo że jego uśmiech się poszerzył. — Właściwie dlaczego nosicie akurat żółtą chustę? Chodzi o kolor moczu i oznaczanie terenu? — Ledwo powstrzymał śmiech, dlatego przysłonił wargi grzbietem dłoni. — Wybacz, takie tam konkluzje. — Machnął olewawczo ręką na znak, by nie brała do siebie jego słów.
Obecnie nie mieszał się w żadne organizacje, ale podejrzewał, że to kwestia czasu nim nie zainteresuje się dołączeniem do jakiejś grupy. Wówczas nie musiałby martwić się dachem nad głową jedzeniem czy w pewnym stopniu kłopotami. Czerpałby garściami korzyści płynące z bycia małą cząstką czegoś większego.
Kolejna wypowiedź rozmówczyni rzuciła światło na sprawę jej tożsamości.
W żółtych ślepiach wymordowanego zaiskrzyła pobłażliwość.
Więc „przystojny kawaler” lepiej oddaje Twoją osobę? — Uniósł dłonie i złączył czubki palców. — W sumie wyglądasz na deskę… — Dodał z namysłem, gdy wzrok zsunął się na wysokość klatki piersiowej.
Operacja? Zmiennokształtność? Bandaże? Opcji jest kilka.
Wymordowany czy anioł?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Należy tylko pamiętać o trupim jadzie. — Odpowiedziała dosyć krótko na wzmiankę o jedzeniu truposzy. Zdawała sobie sprawę, że było ciężko o normalne pożywienie. Jednakże bezczeszczenie zwłok poprzez ich zjadanie nie było czymś do przyjęcia. Sama wzmianka o kanibalizmie spowodowała u niej małą burzę myśli. Zaczęła się zastanawiać w kwestii ciała, które opuściła podczas swojej śmierci w mieście. Na pewno zostało pochowane, ale co się z nim działa przed samą procedurą - tego nie wiedziała i chyba nie chciała. Mogło ono trafić w kostnicy na nekrofila, który powstydził się zwłokami młodej dziewczyny. Mając całkowicie w poważaniu, że było nieźle poturbowane. Jednak chorzy ludzie dalej istnieli na tym upadłym świecie. Jedynie miała malutką nadzieję, że zwłoki zostały spopielone i pochowane w urnie. Zaczęła sobie o tym wszystkim uświadamiać w trakcie rozmowy z wymordowanym, który miał dość specyficzny wygląd. Nie wyglądał w żaden sposób tragicznie, a jego aparycja była ciekawa podobnie z charakterem. Trochę na tym świecie żyje i wiele widziała przypadków zmutowanych ludzi. Jedni mieli pokraczne kształty, a drudzy bardziej normalne. W przypadku nieznajomego nie było to tragiczne. Nie odrażał jej w żaden sposób. Zaciekawił ją jeszcze bardziej swoimi wypowiedziami. Sama wzmianka o psiej ferajnie niemal u niej spowodował wybuch śmiechu. Nie wspominając o samej reszcie słów rzuconych. Trudno było szukać osoby, która z premedytacją tak określiła chusty gangu. Życie to jednak potrafiło zaskoczyć na każdym kroku.
W obliczu śmierci wiele się moczy, podobno. — Zaśmiała się na koniec swej wypowiedzi. Spotkanie z nieznajomym mogła uznać za bardzo trafne. Nie mogła zarzucić nudy podczas tej niewinnej wymiany. Jednak nie spodziewała się następnych słówek. W normalnych okolicznościach pieprznęłaby taką osobę, ale nie w obecnym rozrachunku. Podawała się za mężczyznę więc musiała zdzierżyć ów słownictwo. Pokręciła oczami wyciągając prawą rękę z kieszeni.
Przystojny kawaler i deska to moja domena. — Powiedziała do niego. Wróciła wzrokiem na obliczę mężczyzny. Przy okazji kaszlnęła odruchowo zasłaniając zakrytą twarz dłonią. Na koniec postanowił zadać proste pytanie. Wymordowany czy anioł? Należała do osób, które nie chwaliły się swoją przynależnością do ludności Edeńskiej. Jednak będąc zapytana nie widziała problemu, żeby o tym wprost powiedzieć. Podrapała się chwilę po blond główce, a następnie odpowiedziała.
Jestem aniołem, który nie kusi losu do drugiej śmierci. — W trakcie mówienia wyjęła drugą rękę z kieszeni bojówek, a na koniec wzruszyła ramionami. Nie musiała w sumie dodawać faktu o drugiej śmierci, ale uznała zachować w pewnym stopniu szczerość. Odczuwała mały niedosyt w trakcie prowadzenia rozmowy z nim. Zamierzała mu zadać jedno, aczkolwiek proste pytanie.
Nazywają mnie Destrophy, a jak Ciebie zwą? — Zakończyła mówienie na ten moment. Zamierzała wyłapać uważnie odpowiedź na to niezbyt skomplikowane pytanie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jedyne, co ja chciałbym moczyć w obliczu śmierci, to usta w dobrym winie. – Odsłonił szereg ostrych zębów w szelmowskim uśmiechu.
Podejście do zagrożenia miał całkiem beztroskie i świadczyły o tym nie tylko słowa i żarty wynikające z tego tytułu, ale także samo zachowanie. Robienie dobrej miny do złej gry opanował niemal do perfekcji i nawet gdyby zwisał głową w dół nad zbiornikiem pełnych głodnych rekinów, zacząłby prawdopodobnie wypytywać się o tak absurdalne rzeczy jak to, kiedy ostatni raz czyszczono im zęby albo czy mógłby chociaż zjeść ulubioną pizzę, skoro sam zostanie potraktowany jak posiłek. Co nie znaczy wcale, że łatwo się poddawał, raczej kupował sobie czas poprzez gadatliwość. Jakby nie patrzeć, nieraz uniknął już śmierci, czasami dzięki odrobinie szczęścia, czasami przez spryt i zachowanie zimnej krwi.
W takim razie szkoda, że gustuję bardziej w kobietach. – Wzruszył ramionami, jakby miał do ukrycia bukiet róż, który mógł wpaść w jej ręce. A przecież chyba każda białogłowa lubiła kwiaty! Poza tym faktycznie nie szczędził szarmanckich gestów wobec płci pięknej, flirtowanie nie było mu obce, a przynosiło niemałą rozrywkę.
I za chustą ukrywasz resztę swojej anielskiej urody? – Zagadnął, poprawiając poły płaszcza, gdy nagły powiew wiatru zatrzepotał nim o długie nogi. – A może przysłał Cię sam bóg, widząc moje daremne wysiłki? – Przyjrzał się jej z namysłem, zadając czysto retoryczne pytanie.
Nie spotkał za wiele wysłanników bożych na swojej drodze, ale owa rasa była pierwszą, na jaką natknął się tuż po swojej przemianie. Anais go ocaliła i, mimo noszenia miana upadłego, dla niego w tamtym czasie wyglądała jak prawdziwy cud zesłany z nieba.
Często niepochlebnie – parsknął krótko pod nosem. – Mam na imię Carl. – Ukłonił się w pas teatralnie, pozwalając kilku przydługim kosmykom wysunąć się za ucha. – Skoro sama destrukcja mnie odwiedziła, powinienem pewnie złożyć Ci jakieś dary w ofierze? Co powiesz na skórę od banana? – Wyprostował się i wyciągnął za koniuszek starą, poczerniałą już skórkę wspomnianego owocu z wewnętrznej kieszeni ubrania. – Hmm, nah, tutaj raczej nikt się o to nie poślizgnie. – Stwierdził z niezadowoleniem i wyrzucił ją nonszalancko za siebie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Od dnia 3 stycznia macie tydzień czasu na to, aby tu odpisać. Jeśli po wyznaczonym czasie posta dalej nie będzie, wątek przy najbliższej okazji z powrotem wyląduje w archiwum.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Podejrzewam, że nie tylko Ty byś chciał takiego końca. — Natychmiast skwitowała na wieść o moczeniu ust w dobrym winie ze strony wymordowanego. Zdawała sobie sprawę, że nie jedna osoba wolałaby taki koniec swego żywota. Zawsze jest to lepsze niż bycie potrąconym przez rozpędzony samochód. Na wieść o kolejnych słowach z trudem powstrzymywała wybuch śmiechu, gdyż nie za często takie słowa były kierowana w jej stronę.
W zwyczaju mam chować tą urodę dla swego bezpieczeństwa. — Wypowiedziała następujące słowa w radosnym nastroju. Wszystko było z powodu tego przypadkowego spotkania, z którego zwyczajna się rozmowa rozkręciła. W końcu nie był to wymordowany, który skoczyłby jej do gardła przy najlepszej okazji. W trakcie rozmowy nawet wyłapała kwestię o Bogu, która zaskoczyła blondynkę. Nie miała pewności, czy faktycznie istnieje. Jedynie tego pewni mogli być aniołowie z pierwszej generacji, którzy byli pierwszymi co wkroczyli na ziemię ogarniając ten burdel.
Szczerze? Wybrałem się tylko na zwykły spacer i nic mi nie wiadomo o Twoich wysiłkach. — Miała nadzieję, że nieco rozwinie temat wysiłku jaki włożył w kopaniu dziury. Podejrzewała z początku o chęci wykopywania skarbów, choć ciężko o takie rzeczy na terenach Desperacji. Zdecydowała usiąść na ziemi nie chcąc marnować swoich nóg na bezczynnym staniu, skoro tylko rozmawiała w chwili obecnej. Wtedy też udało się poznać imię rozmówcy, z którym miała do czynienia. Carl.
Nie trzeba żadnych darów. Nie potrzebne mi one, skoro bym je przypadkiem zniszczył... — Kaszlnął na koniec wypowiedzi. Sam rozmówca nie wiedział o przydomku, który uzyskała od swego kuzyna. Zastanawiała się czasem nad jego losem na stare lata.
Mam nadzieję, że nikt się nie poślizgnie. Ktoś mógłby sobie przypadkiem zrobić krzywdę, a to nie było zbyt miłe dla tej osoby. — Skomentowała i szybko też rzuciła następną wypowiedzią.
Mogę spytać o jedną rzecz? Zanim się stałeś wymordowanym to co robiłeś i gdzie żyłeś? — Zwróciła się do niego pytaniem. Zaciekawiona była jego osobą do tego stopnia, że postanowiła się zapytać o jego wcześniejszy żywot. Mogła się czegoś interesującego dowiedzieć o osobniku, z którym miała obecnie do czynienia.

PS. Postaram się następnym razem o lepszej jakości posta. :I
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 — Sęk w tym, że nie wszyscy na taki koniec sobie zasłużyli. — Stwierdził, rozkładając wymownie ramiona.
 Teoretycznie wszystkich na Desperacji można było uznać za grzeszników, biorąc pod uwagę panujący klimat – istne piekło. Cofając się wspomnieniami do ostatnich dni spędzonych w utopii, nie pamiętał, dlaczego tak właściwie skończył jako wyrzutek za murami. Los pisany był mu zgoła inny, ale udało mu się wpłynąć na zmianę biegu wydarzeń, w przeciwnym razie może nigdy by tu nie trafił? Tylko tkwiłby uwięziony w laboratorium SPEC jako kolejny obiekt do badań. Nie, dzięki. A przecież nie uchodził za złego człowieka, co prawda bywały dni, kiedy za wiele butelek alkoholu przewijało się przez jego ręce, zaś w łóżku co chwila pojawiała się inna kobieta, ale czy to definiowało całe jego życie?  
 — Myślałem zawsze, że napastowania seksualne dotyczą głównie płci żeńskiej. Choć to musi być dość zabawne, kiedy wyskakujesz natrętowi z niewłaściwą częścią ciała. — Zamyślił się na moment. — Gorzej, jeśli jest odmiennej orientacji. Z biseksualnymi to zawsze problem, trudno przewidzieć, czy wezmą się za chłopa czy dziewczę. — Rozciągnął usta w ciut szerszym, rozbawionym uśmiechu.
 Obejrzał się na wykopany dołek i potarł podbródek dłonią.
 — Nie natknąłeś się podczas spaceru na jakiś zbiornik wodny? Niefortunnie trafiłem na tę pustynię z genami morskich zwierząt, to nie ułatwia mi za bardzo egzystencji. — Stłumił w sobie parsknięcie, nie tracąc humoru mimo przeciwności losu. Spędził tu dopiero rok, ale nic nie zapowiadało, by nie poradził sobie przeżyć kolejne lata. Zawsze był zaradny, w końcu w poprzednim wcieleniu nosił miano człowieka.
 Wrócił do krawędzi wykopanej dziury i schylił się po łopatę.
 — Prosisz mnie o informacje? — Rzucił w jej stronę zainteresowane spojrzenie żółtych ślepi. — Nic za darmo, liczę na wymianę. — Uprzedził, nie widząc przeciwwskazań do udzielenia jej odpowiedzi na kilka niewinnych pytań, aczkolwiek nie zamierzał odkrywać się jako jedyny. Skoro już natrafił na towarzystwo podczas swojej żmudnej pracy, może odkryje w niej potencjał na klienta?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Z mojego doświadczenia nie trudno jest znaleźć dewiantów na tych ziemiach. — Skwitowała na wzmiankę o napalonych osobnikach, który jest pełno na Desperacji. Akurat miała wielkie szczęście w tej kwestii, że nie spotkała na swej drodze omawianych przypadków. W takich przypadkach dla niej pozostawałoby uciekać jak najdalej od takiego oszołoma, żeby uniknąć omawianej sytuacji jaka trafia niejedną osobę na zniszczonych pustkowiach. — Tak więc tego typu zjawiska nie powinny zaskakiwać, a przynajmniej mi się tak wydaje. — Oznajmiła spokojnym tonem, wzruszając jednocześnie ramionami. Zdawała sobie sprawę z powagi takich zdarzeń i nie powinny mieć prawa istnienia w jej mniemaniu, ale nic z tym nie mogła zrobić. Taka kolej rzeczy na  terenach, gdzie prawo nie istnieje w żadnym aspekcie tutejszego życia. Zresztą nie wszyscy posiadają kręgosłup moralny, który zatrzymałby ich przed podejmowaniu tychże czynów. Jednak chwilę potem usłyszała nieco o swoim rozmówcy i jego małym problemie z nawodnieniem, a już nie wspominając o pewnym układzie w postaci wymiany. Wsłuchując się w słowa Carla jedynie zmrużyła ślepia, a następnie powiedziała do niego. — Szczerze? Nie, nie natknąłem się na żaden zbiornik wodny. Jednakże... — Wtedy też przerwała na moment wstając z ziemi chcąc się nieco wyprostować. — Wcześniej powiedziałem, że jestem aniołem nieprawdaż? Każdy z naszego rodzaju włada określonym żywiołem, a w moim przypadku jest nim woda. Tak więc pozwól, że postawie warunki wymiany... — Skończyła raz jeszcze mówić otrzepując z siebie resztki kurzu. Wtedy też postanowiła przyjrzeć się jego twarzy z zamiarem wypatrzenia wszelkich reakcji. — Użyje swojej mocy by wypełnić ten dół wodą w zamian za informację. — Skierowała w jego stronę ostatnie słowa, które brzmiały śmiertelnie poważnie. W ten sposób miała zamiar mu dać do zrozumienia, że może być jego ostatnią deską (he-he) ratunku jaką mógł uzyskać na tych bezdrożach. Zostawało mu tylko się zgodzić na taki układ, albo posłać ją do wiatru ostatecznie. Tak więc wybór pozostawała w jego rękach, a do tego czasu zamierzała poczekać cierpliwie chcąc usłyszeć odpowiedź.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach