Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

> ok. dwa lata temu <
DESPERACJA

Kolejna nudna pielgrzymka i wcale nie czuła się nią uduchowiona. Cieszyła się niesamowicie, bo odbębniła swoją wizytę w miastowej kaplicy i mogła teraz wrócić do swoich górskich czterech kątów, od których dzieliło ją kilka srogich, pustynnych kilometrów. Czas umilała sobie nuceniem, rzadko śpiewała – wiadomo, pustynia ma uszy. Desperacja wymagała tego, by nigdy nie tracić czujności. Nastawiona na atak z każdej strony, niezależnie od pozornego, zgubnego wrażenia bezpieczeństwa, jakie dawała jej samotność i opuszczenie tego cholernego miasta. Chyba była jedyną osobą na tym świecie, która lepiej czuła się na Desperacji niż za murami, ale miała swoje powody!
Miasto Trzecie obserwowało każdy jej krok, przepustka za każdym razem nieprzyjemnie ciążyła na nadgarstku. Wiedziała, że niezależnie od swojego stażu i pochodzenia, tak czy inaczej, będzie obserwowana z tą samą intensywnością i skrupulatnością. Była szpiegiem, który przebywał w bardzo bliskim kontakcie z linią „wroga” i każdy spodziewał się po niej zdrady. Mieli czego się doszukiwać – anielica od lat przekazuje Władzy tylko to co Starszyzna chce przekazać. Nikt jej nie nakrył na kłamstwie, nikt nie wyczuł zatajania faktów, a ona ma możliwość swobodnie przebywać w kościelnej kaplicy i nawracać duszyczki z miasta, jednocześnie stanowiąc idealny przekaz informacji z Miasta na Desperację.

Po drodze zdecydowała się wpaść do Apogeum, a tam wstąpiła do jednego z mniej szemranych barów. Przynajmniej tak się jej wydawało. Zakryta czarnym, lekkim i cienkim płaszczem z pokaźnych rozmiarów kapturem, zasłaniając blizny na plecach i tatuaż kościoła. Włosy spięte w warkocz schowany pod płaszczem, bo nie mogła zwracać na siebie uwagi. Szara sukienka zamiotła delikatnie brudną podłogę, gdy Anais swobodnie weszła do środka. Zmierzyła pomieszczenie wzrokiem. Nie chciała trafić na nikogo znajomego, a dopóki nie zdjęła kaptura, wciąż pozostawała anonimowa.
Chyba.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Większość swego życia podróżował w szkodliwej dla niego samotności. Ciążyło na nim brzemię od setek lat niezrozumiałego, a do tego przeklętego osobnika. Nie mogąc znaleźć swojego miejsca w świecie tułał się bez celu. Będąc w samotnej wędrówce zawsze mu towarzyszył cień, które przypieczętował dawnych dziejach jego los. Nie można było go nazwać najlepszym towarzyszem. Zatruwał jego umysł, złowieszcze szeptał i kusił do najgorszego. Z biegiem czasu nauczył się tolerować jego obecność. Zaakceptował jego istnienie, które okazało się bardzo przydatne. Kiedy było trzeba bronił jego życia. Jednak jego towarzystwo mu nie wystarczało. Pragnął czegoś więcej niż tylko złego głosu w głowie. Spotkać jakąś osobę, żeby móc porozmawiać. Niczym równy z równym. Poszukiwanie osoby do rozmowy na terenach starej Japonii, nie należało do najbezpieczniejszych decyzji. Wystarczyło być w towarzystwie niewłaściwej osoby i można było ujrzeć nóż wbity pod żebrami. Z tego powodu musi zachować ostrożność, której nigdy za wiele na Desperacji. W trakcie swojej wędrówki zaszedł do miejsca zwanego Apogeum. Potrzebował chwili odpoczynku, które ów miejsce mogło zaoferować. Zachować czujność wciąż musiał, ale tutaj atak był najmniej spodziewany. Przynajmniej tak sobie myślał. Postanowił więc zajść do baru, chcąc skorzystać z okazji na postój. Przechodząc przez próg wejścia wniósł ze sobą uczucie zimna dookoła siebie. Nigdy go ono nie opuszczało, zawsze z nim wędrowało. Rozejrzał się zmęczonym wzrokiem po całym pomieszczeniu. Nie zauważył żadnej osoby, która wzbudziłaby choć trochę ciekawości. Tak więc sobie usiadł w ciemnym kącie zaraz przy wejściu. Chcąc na momenty obecny odpocząć. W końcu nie miał nic do zrobienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Rozejrzenie się po barze niewiele ją kosztowało, a było w tamtym momencie zdecydowanie kluczowe i pomocne, by móc odpowiednio rozeznać się w tym dzikim półświatku. Nie chciała odprawiać umoralniających kazań, wybierać potencjalnych wiernych spośród zebranej tutaj gawiedzi. Zamarzyła jej się krótka chwila, w której na moment zostawi za drzwiami swoje naglące obowiązki, pozwalając sobie na oddech, zanim ponownie stawi się na Górze Shi w pełnej gotowości. Anonimowość w mieście nie istniała, tego właśnie najbardziej brakowało dziewczynie. Tutaj nie czuła na karku czujników kamer, żadna stal nie oplatała jej nadgarstka. Nie wierzyła tam w pojęcie czasu wolnego, zawsze spędzała go na modlitwie, na kontaktach z wiernymi, choć nawet tam nie mogła robić tego zbyt żarliwie, wyglądać na zbyt zaangażowaną.
Odetchnęła przyjemnie brudnym, niefiltrowanym powietrzem.
Nie zauważyła nikogo znajomego, ruda czupryna Uzdrowiciela nie wpadła jej w oko, zresztą i tak znała go wyłącznie z widzenia. Wiedziała o tym, że ostatnio Prorok pozbawiła go skrzydeł, ale nie zebrała się na gratulacje. Swoje o nim słyszała, nie czuła jednak potrzeby weryfikacji owych informacji, solidarności z Nawróconym. Może była aniołem, ale nie identyfikowała się z nimi – nigdy wcześniej nie miała kontaktu z innymi Skrzydlatymi. Chyba, że chodziło o ich zabijanie, ale nie rozmawiali wtedy z nią, a z jej ogniem i orężem wiernych.
Ściągnęła kaptur i ruszyła do baru, by zamówić pierwszy lepszy trunek uraczony skromnym procentem. Pieniężna należność zagrzechotała w kasie barmana, a dziewczyna przysiadła przy blacie, mogąc pozornie spokojnie uraczyć się tym specyficznym ciepłem rozgrzewającym jej brzuch.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nigdy nie był fanem przesiadywaniem w jednym miejscu zbyt długo, a przynajmniej nie w chwili odpoczywania. Zawsze tułając się bez celu wracał do jednego miejsca, którego mógł nazwać swym domem. Górami Shi. Miał swoje obowiązki do wypełnienia, świętą służbę Ao. Może nie był traktowany za najlepiej będąc nawróconym, ale potrafił się zająć rannymi jak należy. Nie potrzebował tak naprawdę niczego więcej, niż możliwości pomagania potrzebującym. Jednak go zawsze trapiło - czy znalazłby wspólny język z innymi swego rodzaju. Nie miał nigdy za specjalnie okazji na dłuższą pogawędkę w górach. Bycie uzdrowicielem odejmowało mu czasu wolnego, ale był na to gotowy. Kimże on jest w oczach swego pana? Zwykłym sługom, który zrobi wszystko dla niego. Tak więc musiał zaakceptować odpowiedzialność, która się wiązała się z bycia pomocną dłonią w trudnych czasach. Teraz mógł liczyć na chwilę odpoczynku od wszystkiego i to zasługa tego brudnego miejsca.

Siedząc w ciszy leniwie obserwował otoczenie, w którym się znajdował. Wyszukiwał wzrokiem czegoś co przykułoby mu uwagę, chociaż na mały odstęp czasu. Zauważył osobę mająca ochotę na napój procentowy z tutejszego baru. Wydawała mu się znajoma z widzenia. Zajęło mu z dobrą chwilę nim sobie przypomniał, gdzie ją widział i to parę razy. Oczywiście z pomocą mu przybył cień, który raczył z łaski swojej wyszeptać parę słów. Widziałeś ją w Górach Shi. Prawda? Dzięki niemu udało mu się połączyć wątki i miał w pełni rację. Znudzony z towarzystwem cienia, postanowił więc podjąć pewne kroki. Miał zamiar porozmawiać z tą osobą i może się nawet lepiej zapoznać. Wstał ze swojego miejsca, a  potem skierował się w stronę baru. Zatrzymał się tuż obok jej osoby. Wygrzebał z kieszeni nominał pieniężny, następnie położył je na ladzie prosząc o najzwyklejszy trunek. Kiedy tylko odebrał swój napój alkoholowy, zwrócił się do znajomej mu z widzenia.
Można się dosiąść? ─ Zapytał z lekkim uśmiechem. Oczywiście nim usłyszał odpowiedź to dosiadł się do niej. W pierwszej chwili mogło to wyglądać na mało kulturalne zachowanie, ale takie to były standardy Desperacji. Trzymając w swoich zimnych dłoniach napój, zdecydował coś powiedzieć.
Pozwól mi się przedstawić. Zwą mnie Incubus. ─ Powiedział wciąż utrzymując uśmiech. Zaciekawiony był reakcją ze strony dziewczyny. W końcu miał okazję z kimś porozmawiać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czuja na karku spojrzenia zebranych, wiedziała, że wzbudziła pewne zainteresowanie – jeszcze czysta po wizycie w Mieście, co tylko uwydatniało urodę dziewczyny i jej anielskie cechy. Wyprostowana jak struna, włosy splecione w idealnie równy warkocz, okryta płaszczem bez dziur, jedynie lekko zakurzonym u dołu. Coś w całej tej postaci zwiastowało jednak, że ta nie będzie prostym łupem. Zbyt pewny siebie wyraz twarzy, widocznie spięte mięśnie gotowe do działania w każdej chwili, odkryte nadgarstki i blade ślady blizn po poparzeniach na szczupłych dłoniach. Nie rozglądała się na boki, wbijając spojrzenie w swoją szklankę, popijając trunek niewielkimi łykami.
Usłyszała szurnięcie krzesła i miękki krok powoli zbliżający się do baru. Brzdęk metalu zwrócił jej uwagę na tyle, by spojrzeć ukradkiem na mężczyznę stojącego obok. Momentalnie rozpoznała ten rudy warkocz, który jakimś cudem zapadł jej w pamięci, chociaż nigdy wcześniej nie rozmawiała z jego właścicielem. Na pytanie mężczyzny nie odpowiedziała, zresztą nie było potrzeby. Anioł zrobił co chciał, nie musiał wcale pytać dziewczyny o zdanie. Chyba, że próbował zachować resztki kultury, niezdarnie posiłkując się zasadami savoir vivre. Anais uniosła lekko brew, odwracając się bardziej w jego stronę.
Anais – odparła lekko, a głos dziewczyny należał do tych zdecydowanie przyjemniejszych. Łagodny, dość kobiecy, towarzyszyła mu odrobinę wyniosła nuta, ale zauważali ją tylko najuważniejsi słuchacze. Nie wyglądała na znudzoną czy poirytowaną, może tylko blady cień zmęczenia malował się gdzieś w tych czarnych oczach.
Co przywiodło uzdrowiciela w tak szemrane zakątki Apogeum? – spytała niezobowiązująco, upijając rozgrzewający łyk i spoglądając na niego z odrobinę większym zainteresowaniem. Chciała pośrednio pokazać, że wie o nim więcej niż on o niej, więc jest na wygranej pozycji. Niewiele mówiło się wtedy o aniołach w KNW, wielu traktowało ten temat jak swoiste tabu, którym Anais zdecydowanie się stała, przejmując jednocześnie funkcję kapłanki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Anais. Powtórzył jej imię w swoich myślach, zamierzał je dobrze zapamiętać. Nie za często miał styczność z osobą ze swego rodzaju, a tym bardziej po właściwej stronie barykady. Wiele oczu spoglądało na aniołach w kościele z odrazą, niezrozumieniem dla ich poświęcenia. Zbiegiem czasu może się nauczą w pełni, że nawróceni są bardzo użyteczni. Spoglądał swymi oczami w stronę rozmówczyni, która sobie obrał. Utrzymywał z nią kontakt wzrokowy, gdyż na tym polega interakcja między ludzka. Może w tym przypadku to nie była między ludźmi. Jedynie między dwójką aniołów o wspólnej wierze i świętej misji. Złapał pewniej szklankę z napojem alkoholowym, a w między czasie wypowiedział następujące słowa.
Anais? Bardzo ładne imię, niczym jego właścicielka. ─ Każde słowo zostało powiedziane z nutą radości w głowie rudzielca. Kiedy już swoje powiedział, postanowił się napić trochę trunku. Wiedziałem, że to powiesz. W trakcie picia nie przejmował się byle szeptem cienia, a nawet po odstawieniu szklanki. Jedynie był to uszczypliwy komentarz. Nie mający sensu ani składu. Cieszył się niezmiernie, że nikt nie może go usłyszeć. Wystarczyło już mu być raz wpakowany w tarapaty przez niego, kiedy nie panował nad jego istnieniem. W chwili obecnej zżerała go ciekawość na pewien temat, ale nie mógł zadać pytania. Zostało mu przedstawione pytanie, które tyczyło się jego wycieczki. Podniósł z powrotem szklankę z napojem alkoholem i nim trochę kręcił w powietrzu. Początkowo na nim skupił wzrok, a zaraz potem skierował w stronę niewiasty. Mogła dostrzec na jego twarzy szerokim uśmiech. Bardzo szczerzy.
Moja droga. Chcesz naprawdę wiedzieć? ─ Czuć było pytanie retoryczne i to nawet na kilometr. Sekundę później znów się napił. Wciąż trzymał napój w powietrzu i postanowił odpowiedzieć.
Słusznie zauważyłaś, że jestem uzdrowicielem. Moją rolą jest pomaganie potrzebującym, którzy zasłużyli w oczach Ao. Nie mam racji? ─ Piękne słowa zostały wypowiedziane. Przedstawił jeden z wielu powodów, czemu właściwie się udał w to obskurne miejsce. Mógł wspomnieć o wielu innych. Nie zrobił tego z powodu bezpieczeństwa. Przecież tu mogły się znajdywać podstępne i plugawe anioły z krainy Edenu. A do tego nie mógł dopuścić, przynajmniej tak uważał. Miał malutką nadzieję, że zaspokoił ciekawość Anais. Teraz więc przyszła na niego kolej. Oczywiście postanowił wypić jeszcze trochę, żeby go dobrze rozgrzało i nawilżyć trochę gardziołko.
Mogłabyś mi nieco opowiedzieć o sobie? ─ W trakcie tych słów odstawił połowie pustą szklankę na blat. Chciałby z miłą chęcią dowiedzieć się czegoś o bladej panience. Zresztą było to widać i słychać. W tej chwili nie wypowiedział ani słowa więcej. Wpatrywał się w nią z wielką uwagą i ciekawością.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Rzuciła mu krótkie, odrobinę kpiące spojrzenie spod rzęs, które miało pełnić funkcję odpowiedzi na jego nieudaną próbę sprawienia komplementu. Widząc jego uśmiech, złagodniała odrobinę i odwzajemniła wykrzywienie warg w półuśmiech, unosząc leciutko kąciki ust. Stwierdziła, że może alkohol i miejsce dodały mu animuszu, co przełożyło się na sposób zagajenia dziewczyny w tak nieprofesjonalny sposób. A przecież to nie powinno wcale świadczyć o nim samym. Nie czuła się też jakoś szczególnie dotknięta, bo – co może brzmieć dość nieskromnie – była świadoma wrażenia jakie robiła na mężczyznach.
Czy powinnam zatem zwrócić uwagę na swoje skojarzenia dotyczące twojego miana? – spytała, pozwalając sobie na bardziej lisi uśmiech i lekkie uniesienie jasnej brwi. Nie można powiedzieć, że historia jego pseudonimu wcale, ale to wcale jej nie zainteresowała. Czymże mężczyzna sobie na nie zasłużył? Czy było to adekwatne i na ile odpowiednie?
Pomagasz im przez picie alkoholu, który mógłby im przecież zaszkodzić, jak mniemam – zauważyła równie ironicznie i sama upiła łyk ze swojej szklanki, czując się w obowiązku potowarzyszyć w tym procesie uzdrowicielowi. Po coś tutaj przecież przyszła, a niekoniecznie przeszkadzało jej towarzystwo mężczyzny, jeśli tylko uda im się znaleźć wspólny język, który później jakoś pokieruje rozmową.
Kościół jest moim życiem, a nic co kościelne nie jest ci obce. Tak naprawdę już na starcie znasz mnie na przestrzał – odparła lekko. Nie kłamała przecież! Owszem, niezbyt widziało jej otwierać przed uzdrowicielem, bo żaden był z niego spowiednik, ale jakby nie było, życie kapłanki składało się niemal wyłącznie z kościelnej codzienności. Mogła podejrzewać, że ten ciekawy jest jej odwiedzin w mieście, ale każda rzecz niezwiązana z Górą Shi automatycznie stawała się tajemnicą. Tajemnicą, którą często mogła podzielić się tylko i wyłącznie ze spowiednikiem. A taki był już odgórny rozkaz starszyzny, ot co.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Akurat Tobie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zwrócić uwagę na moje miano. — Natychmiast odpowiedział na temat swojego imienia, którego uzyskał w kręgu kościoła. Miał pełni świadomość o znaczeniu swego miana, a to głównie zasługa posiadania wiedzy o łacinie. Należał do osób nią posługujących. Jednakże. W starych księgach odnalazł wzmiankę o inkubach. Zgodnie z demonologią to ten rodzaj demonów nawiedzał kobiety we śnie, przybierając postać uwodzicielskich mężczyzn i kusiły je współżyciem seksualnym. Nie bez podstawy został tym mianem obdarzony, biorąc pod uwagę na zakorzenione zepsucie. Wszystko było spowodowane podążaniem ścieżką aoinizmu, która nadała mu nowy sens w życiu. Zerwał spojrzenie z oblicza nawróconej i spojrzał do swego napoju alkoholowego.
Czasami. — Odparł krótko. Zdarzało się w jego przypadku, opuszczać Góry Shi z zamiarem uzdrawiania potrzebujących na terenach Desperacji. Dzięki temu mógł nakłonić nowe osoby do aonizmu, który mógł nadać im nowy cel w żywocie. Kiedyś on sam był zbłąkaną duszą, która nie wiedziała co począć. Niegdyś on sam był zatracony w ciemnościach własnego umysłu, słysząc złowieszczy szept wiecznej zmory. Nawet w tej chwili dawała o sobie znać. Często się przebudzając w najmniej spodziewanym momencie. Złorzeczył uzdrowicielowi dosyć często, nakłaniając go do paskudnych czynów. Przynajmniej do czasu. Kiedy tylko zaakceptował jego istnienie, cień zaprzestał prób kuszenia go do złego. Spowodowane było przynależnością do sekty, która w swoim założeniu była wroga istnieniu jego dawnych pobratymców. Wziął do góry kufel i przystąpił do dalszego upijania. Odczuwał już powoli efekty procentów, które nie były dramatyczne dla jego osoby. Starał się wysłuchiwać kapłanki podczas spożywania alkoholu. Odłożył ostatecznie kufel w momencie opróżnienia go z zawartości. Wtedy też otarł swoje usta rękawem płaszcza, jaki miał na sobie w mało kulturalny sposób.
Skoro tak twierdzisz. — Zaczął powoli mówić do niej na wieść o wzmiance kościoła. Nie tylko dla niej kościół był jedyną drogą w życiu. Jednak postanowił ją wystawić na małą próbę następnymi słowami.
Założeniem Kościoła jest uśmiercenie plugawych aniołów, nawet tych co wrócili na ścieżkę Aonizmu. — Zaczął do niej mówić szeptem, żeby reszta osób w tym miejscu nie usłyszała. Jedynie brakowało w tym barze spotkać zwolennika aniołów z Edeńskich ziem. Mogliby z tego powodu wpaść w kłopoty, które obecnie wolałaby dwójka uniknąć za wszelką cenę.
Kiedy ten dzień nadszedłby, żeby się uporać tymi w kręgach Kościoła. Odebrałabyś moje życie? — Zadał proste pytanie. Nie zdawał sobie sprawy, że rozmawiał z przedstawicielką nawróconych. Zdawał sobie sprawę jedynie z funkcji jaką pełniła. Stąd też nie zamierzał dopytywać się o kwestie związane z funkcją. Jedynie chciał się upewnić, czy faktycznie jest oddana wierze w jedynego pana. Na koniec wszystkie spojrzał na kobietę, obserwując bacznie jej mimiki twarzy. Mogła również dostrzec brak jego uśmiechu. Zachował powagę, a przynajmniej na ten moment.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Incubusowi nie dane było poznać prawdziwego imienia i nazwiska Anais, zresztą dziecinnie łatwo dało się zauważyć, że i on nie był skory do podzielenia się z nią godnością nadaną przez – prawdopodobnie – rodziców. Sama Ana nie wiedziała, czy jej własne jest w rzeczywistości prawdziwe, bądź wymyślone na poczekaniu, by uchronić prywatność matki dziewczyny. Niekoniecznie czuła się w obowiązku znalezienia odpowiedzi na to pytanie.
Parsknęła śmiechem i pokręciła głową. Wyczuła w głosie mężczyzny niekoniecznie skrywaną nutkę kokieterii, którą potraktowała całkiem przychylnie jak na siebie. Zważywszy, że zdecydowanie zebrało mu się na nie taki głupi flirt. Kapłanka bardzo dobrze znała łacinę, stąd zachęta do bliższego zapoznania się z mianem uzdrowiciela… wydawała jej się być na tyle niestosowna, że aż całkowicie zachęcająca. Nie była dzisiejsza, nie czuła się urażona ani zawstydzona. Lubiła tego rodzaju gry słowne i po części można powiedzieć, że ten zdobył u niej niewidzialnego plusa.
Wtem Incubus zszedł na dość niewygodny temat. Dziewczyna nie bała się mówić o śmierci czy poświęceniu wobec oblicza Najświętszego Ao, ale czas spędzony z dala od kościoła wolałaby poświęcić na odgonienie nieprzyjemnych myśli z nim związanych, by w zamian skupić się na niewinnych, ludzkich rozmyślaniach. Trudno w takiej chwili prowadzić tego typu filozoficzne dysputy, przecież to prawie jak rozmowa o polityce przy rodzinnym obiedzie.
Podparła policzek na ręce, a tą na blacie i spojrzała na niego z ukosa, dając sobie czas do namysłu. Zastanawiała się, czy powinna odkrywać swoje karty, a jeśli tak – to w jaki sposób. Pokazanie mu uciętych skrzydeł na oczach tu zebranych, będąc oczywiście świadomą obserwacji z ich strony, mogłoby spotkać się z nieodpowiednią reakcją. Prawdopodobnie gwałtowną, może zawistną.
Niechaj bezbożny porzuci swą drogę i człowiek nieprawy swoje knowania. Niech się nawróci do Pana, a Ten się nad nim zmiłuje, i do Ao naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu – zacytowała Księgę Powtórzonego Prawa, unosząc szklankę do ust, ale nie upijając z niej. Znów się zamyśliła, a potem na powrót uśmiechnęła i wzruszyła lekko ramionami. Pozwoliła sobie w końcu na łyk, ciesząc zmysły charakterystycznym ciepłem rozlewającym się po krtani.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zaskoczenie na jego twarzy się objawiło, gdy tylko usłyszał odpowiedź kobiety. Wystawił wiarę kobiety na próbę i doczekał się właściwej odpowiedzi. Jednak nie mógł się spodziewać takich słów użytych. Zdawał sobie sprawę z ich znaczenia, a przynajmniej tak mógł uważać. Trzymając swój kufel od napoju alkoholowego, wygiął wargi w lekki uśmiech.
Zaskoczyłaś mnie. — Zaczął niewinnie, wyglądając na zadowolonego. Spodobało mu się odpowiedź kobiety, którą potraktował dość poważnie. Przez chwilę się zastanawiał, czy kontynuować znany im temat. Jednak szybko odtrącił te myśli, bowiem nie było to miejsce i czas na tego typu rozmowy.
Nie dość, że piękna to jeszcze oświecona. Takie połączenia to miód dla mego serca. — Powiedział do niej całkiem szczerze. Nie mógł odmówić jej tych aspektów, które czyniły ją w jego oczach na ciekawszą osobę. Samym tonem wypowiedzi nie ukrywał zainteresowania. Niczym rodowy alkoholik podniósł pusty kufel, chcąc z niego dalej pić. Niestety. Teraz się zorientował, że opróżnił go z zawartości. Niezbyt to mu się podobało biorąc pod uwagę, że chciał więcej sobie wypić. Syknął pod nosem na tą wieść. Odłożył z powrotem na ladę puste szkło i następnie położył kolejne drobniaki. Nie zamierzał zaprzestawać spożywania procentów podczas rozmowy z kapłanką. Zdarzała się taka okazja do picia bardzo rzadko, stąd też zamierzał ją wykorzystać. Nie przejmował się faktem, że może mu potem odbijać. Przecież nie brał udziału w samotnym upijaniu, a z towarzyszką o tym samym wyznaniu.
Mam dla Ciebie małą propozycję. — Zaczął znów mówić i kątem oka zauważył, że jego kufel został wzięty wraz z drobnymi. Niedługo więc mógł się spodziewać kolejnej porcji.
Zanim się jeszcze ściemni to może kolejna rundka? — Skierował się tymi słowami radośnie, oczekując odpowiedzi ze strony panny. Wtedy też odebrał wyczekiwany ten sam alkohol, skupiając nieco uwagi na kufel towarzyszki. Trochę w nim było cieczy więc postanowił wyczekać na moment, w którym ona go dopije. Nie wspominając o zgodzeniu się na tą małą i niewinną propozycję. W normalnych okolicznościach nie byłby skłonny, żeby takimi słowami zarzucić. Tak więc osoby znajome mogłyby stwierdzić, że już jest nieco pijany i nie chciał się zawieść na poznanej osobie. Chętny był na dalszą rozmowę z udziałem alkoholu. Nie wspominając o samej chęci poznania jeszcze bardziej kobiety. Oczekując na dalsze słowa, zamierzał dalej trzymać kufel i spojrzał na obliczę damy. Niczym gentleman czekał na następną kolejkę z jej strony. Jednak takich było ciężko znaleźć na terenach Desperacji, gdyż większość samców zachowywała się jak dzika zwierzyna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wątek przenoszę do archiwum z braku aktywności prowadzenia lub zakończenia.
W razie czego pisać do mnie na PW, jeśli będziecie chcieli go wznowić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach