Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down



Draken Rook
Napper/Rookie/Draco
Chaos is the score upon which reality is written.


Płeć: Mężczyzna
Wiek: Około 138 lat, aczkolwiek sam upiera się przy 28
Zawód: brak/były technik-mechanik S.SPEC
Miejsce zamieszkania: Siedziba Łowców
Organizacja: Łowcy
Stanowisko: Technik
Rasa: Łowca
Moce/artefakty/technologie:

Pyroeisa
Wygląd:   C l i c k
Opis: Skąd Sol wytrzasnął taką zabawkę, to wie tylko on. Wygląda raczej zwyczajnie, o ile za zwyczajne uznamy noszenie rękawicy a’la Freddy Krueger. Oprócz ostrzy, rękawica ma coś w rodzaju medalionu umieszczone na wierzchu nadgarstka. Pozłacany okrąg, przywiązany do ręki paroma rzemieniami. W środku coś się błyska i skrzy się bursztynowym, elektrycznym blaskiem.
Wedle życzenia noszącego, rękawica jest w stanie przywołać tarczę ochronną. Prezentuje się ona niezwykle ofensywnie - złota, nieco oślepiająco złota otoczka wokół właściciela, ochraniająca go przed wszelkim atakiem, zarówno z broni palnej, jak i białej. Wszystko, co owej tarczy dotknie, zostaje natychmiastowo i z ogromną siłą odrzucane w stronę atakującego, bez względu na to, czy to kula, szabla czy pięść.
Aby działanie ochronne pozostawało cały czas aktywne, należy trzymać rękę przed sobą i wytrzymywać ogromny ból, jaki aktywowana moc sprawia noszącemu. Po użyciu dłoń może nadal mocno pobolewać i przez krótki czas odmawiać posłuszeństwa.
Czas trwania: 3 posty
Czas odnawiania energii: 3 posty

Flegon & Eoos
Wygląd:   C l i c k
Opis: Chociaż noszą różne nazwy, są to tak samo wyglądające, ogromne rewolwery. Napper zbudował je samodzielnie, i od ich powstania ma je za swoją największą chlubę.
Wyglądają niezwykle masywnie, ale są naprawdę niezwykle lekkie. Jak na swój wygląd, oczywiście. Największą część ich wagi stanowi amunicja.
Posiadają magazynek mogący pomieścić 8 naboi, i to nie takich zwyczajnych, bo naboje te, również zaprojektowane przez Drake’a, trafiając w ofiarę wybuchają w jej ciele. Rookie zaprojektował także mniej inwazyjne pociski, które tworzą jedynie zadrapanie i wyglądają niegroźnie, jednak kula zakażona jest jakimś ustrojstwem, jak choroby zakaźne na przykład. Tworzenie takiej amunicji jest jednak bardziej skomplikowane, i Draco zazwyczaj używa ich tylko w naprawdę szczególnych okazjach, przy sobie nosząc jedynie 2 lub 3 takie kule, zapakowane w eleganckie foliowe woreczki i wyjmowane tylko w rękawiczkach.
Rewolwer wystrzeliwuje jedynie amunicję specjalnie do niego stworzoną, nie współpracuje z żadną inną.
Flegon i Eoos są dosyć nieporęczne, ciężko je ukryć (ale po co ukrywać takie cudeńka?) i osoba nie zaznajomiona z nimi mogłaby mieć spore problemy z celowaniem takową bronią czy choćby naładowaniem jej.

+Bonus rasowy
Opis: Zwiększona tężyzna; umiejętność posługiwania się bronią palną na poziomie perfekcyjnym; zwiększona regeneracja ciała.

Umiejętności:
ʘ Niesamowity talent do wszelakiej obsługi broni palnej: posługiwanie się nią, budowa, naprawa i inne cuda na kiju;
ʘ Potrafi wytwarzać narkotyki oraz substancje wspomagające/leczące;
ʘ Zna parę sztuk i sportów walki, takich jak judo, karate, krav maga;
Słabości:
ʘ Ma bardzo słabe nogi, w szczególności kolana;
ʘ Niezbyt dobrze radzi sobie w walce przeciwko broni białej;
ʘ Słaby wzrok, bez okularów (których, warto wspomnieć, podczas walki nigdy nie ma) widzi dobrze, aczkolwiek na większe odległości może mieć problemy z dostrzeganiem szczegółów;
ʘ Przez Pyroeisa'e nie może w 100% wykorzystywać swojej lewej ręki;
ʘ Skłonność do alkoholu, narkotyków i wszelakich uzależnień;

Wygląd zewnętrzny: Wysoka, chuda postać, z daleka przypominająca już bardziej Slendermana, niż rasowego pogromcę całego zła tego świata. Sylwetka szczupła; nie, wychudzona wręcz; poruszający się raczej chwiejnym, nierównym krokiem-i oddychający tak samo nierówno. Kościste palce, widoczne żebra, włosy rosnące na całym jego zziębłym, niedożywionym ciele, zapadnięte policzki pokryte chropowatym, jasnym zarostem-większość z tych rzeczy to skutek wieloletniego ćpania.
Drake jest mężczyzną grubo po setce, i ćpał większą część swojego życia. Jak na jego rasę jest raczej młodzikiem, niż doświadczonym Łowcą. Sam utrzymuje, że ma 28 lat, i wygląda właśnie na tyle, o ile pominiemy skórę zniszczoną używkami i inne mniej ciekawe szczegóły. Niegdyś wyglądał lepiej, chociaż teraz nie jest tak źle, jak by mogło być. Na pierwszy rzut oka od razu widać, jak bardzo Rook o siebie nie dba. Szorstkie, pokryte bliznami dłonie i masa innych szram na całym ciele. Brudne, przydługie włosy w złocistym kolorze, sięgające gdzieś do ramion, z przedziałkiem na środku. Nienagannie proste i aż niemożliwie skołtunione, często spinane w krótki kucyk nisko z tyłu głowy.
Kosmyki opadają na ciemną skórę, wpadają za oprawki okularów i przysłaniają widok bordowym oczom. Już od dawna mężczyzna miał problemy ze wzrokiem, ale udało mu się dorobić okularów; i pewnie powinien je nosić częściej, jednakże nienawidzi się w nich pokazywać - zakłada je więc tylko i wyłącznie wtedy, gdy zasiada do pracy.
Napper ma wyjątkowe zamiłowanie do tatuaży-aktualnie ma wytatuowany jedynie rękaw na prawej ręce i wzór strukturalny amfetaminy na żebrach. Rękaw wzorowany jest na różnorakich motywach z wierzeń, kultur i światowych tradycji; najbardziej odznacza się celtycki symbol Słońca, wytatuowany mocnym, czarnym tuszem na górze ramienia. Podobno ma on jakieś głębsze znaczenie i symbolizuje przynależność do jednej z podziemnych organizacji, ale to zapewne tylko głupie pogłoski.
Chociaż Łowca szczyci się swoim tatuażem jak tylko może, zwykle owy symbol zostaje przykryty przez ubranie. Zazwyczaj koszulę, bo ciężko zobaczyć go w czymkolwiek innym. Może to dlatego, iż Draken nie widzi powodu do kupowania większej ilości ubrań i naprawdę nie przywiązuje wagi do swojego wyglądu. Chodzenie dwa tygodnie pod rząd w jednej koszulce?
Czemu nie! Poza tym, ojciec mówił, że brud powyżej centymetra sam odpada.
  Oprócz tego zawsze widuje się go przyodzianego w długi, biały płaszcz ze złotymi zdobieniami na krańcach i wysokim postawionym kołnierzem. Jego ukochane desanty są na porządku dziennym, bo czy można znaleźć na tym świecie lepsze buty niż te? Do tego pedantyczne, białe rękawiczki i obowiązkowo masa naboi-zazwyczaj na pasie przecinającym pierś, ale także pochowane w kieszeniach spodni, płaszcza, i gdziekolwiek jeszcze da się je wcisnąć. Ochronna kamizelka kuloodporna pod ubraniem-niebezpieczeństwo czai się wszędzie, prawda? Z jakiegoś powodu to broń palna wzbudza w nim największy strach, tak wiec przed nią postanowił się najbardziej bronić.
Rookie raczej nie przepada za biżuterią. Ma tylko sentyment do łańcuszka, który został mu kiedyś przez kogoś podarowany. Złoty, zwykle nienagannie wyczyszczony i lśniący krzyż ankh zawsze błyszczy na jego szyi.

Charakter: Napper jest osobą o bardzo silnej psychice. To sprawiło, że sytuacja, w jakiej znalazł się teraz świat nie wpłynęła na niego jakoś szczególnie. Traktuje to wszystko jak dobrą grę, w którą osobiście udało mu się zagrać.
Nie widzi powodu żeby przejmować się tak błahymi sprawami jak własne rany, wszelkie niebezpieczeństwa czy swoje bądź cudze życie. Zdarza mu się traktować ludzi przedmiotowo, jest nieempatycznym materialistą; nie dostrzega ludzkich uczuć i traktuje ich totalnie na równi. Wiek, zdrowie czy płeć nie mają dla niego żadnego  znaczenia; własny honor traktuje jak głupi wymysł, a przez to nie miałby problemu na przykład z uderzeniem kobiety.
Rook ma dużą potrzebę bycia potrzebnym. Generalnie chciałby znaleźć kogoś, kto go doceni (bo nienawidzi być niedoceniany) i pokocha; z drugiej zaś strony nie uważa, by był zdolny do jakichkolwiek ludzkich uczuć i warty cudzej miłości.
Przez to odrzuca każdego, kto próbuje się do niego zbliżyć.
Widzi wszystko w barwach czerni i bieli. Nie ma problemu z odróżnieniem dobra od zła, ale ocenia to według własnego, nieco odmiennego systemu wartości. Zazwyczaj zdecydowany, bardzo lubi wyrażać swoje zdanie, zwłaszcza przy dużej grupie odbiorców.
Jak widać, jego charakter idzie bardziej w kierunku ekstrawertyzmu, ale wiele lat narkotykowego ciągu nieco odcięło go od świata i zdarza mu izolować się od ludzi, zamykając w swoich własnych czterech ścianach. Nie widzi wtedy powodu, żeby wychodzić na zewnątrz. Przynajmniej nie na trzeźwo. Nie mniej jednak kontakt z ludźmi napawa go energią. W towarzystwie jest lubiany, wygadany i towarzyski; zaś kiedy zostaje sam nieustannie rozmawia ze sobą (teoretycznie ze sobą), samotność go męczy. Jest pesymistyczny i pełen pogardy dla świata i ludzi.
Nie lubi nie mieć władzy nad sytuacją, ale wyższe pozycje w grupach - dowódca lub coś w tym guście - to całkowicie nie jest dla niego. Nie potrafi dowodzić większymi jednostkami i raczej ciężko mu perfekcyjnie wypełniać swoje obowiązki. Nie przeszkadza mu pracowanie pod kimś i dla kogoś, o ile poglądy tej osoby zgadzają się z jego własnymi.
Napper ma niemałe problemy z kontrolą swoich emocji. Na ogół wydaje się być spokojny i rozsądny, ale często zachowuje się jak dzieciak. Do tego jest agresywny i naprawdę bezlitosny. Nie potrafi odpuszczać, a gdy czegoś chce - po trupach do celu - zrobi wszystko, aby to mieć.
Zazwyczaj bardzo konsekwentnie podchodzi do powierzonych mu zadań - to jednak zdarza się tylko wtedy, gdy powierzający mu misję zainteresuje go nią. W przeciwnym razie Rook oleje ją, jak większą część swoich nudnych obowiązków.
Jest ścisłowcem, myśli przyczynowo-skutkowo. Wątpi w swoje umiejętności wykonania czegoś bez przygotowania. Zazwyczaj najpierw robi, potem myśli, a na koniec obwinia się o nie przemyślenie swoich działań. Raczej nie wybiega myślami w przyszłość. Żyje tym, co jest teraz, a jeśli potem ma się wydarzyć coś złego…no cóż, poradzi sobie. W końcu zawsze sobie radzi, prawda? Sam. Po co mu pomoc innych?
Jest opiekuńczy, ale nie na dłuższą metę. Czuje się w obowiązku pomagać uzależnionym, zwłaszcza od narkotyków, ale z drugiej strony gardzi nimi.
Jeśli chcesz go poznać, pokaż, że jesteś tego warty. Wykaż się jakąś inteligencją, bowiem Napper nienawidzi ignorantów i głupców. Najchętniej dał by prawo rozstrzelenia ich na miejscu, gdy tylko wrodzony debilizm się obnaży. Nie próbuj pokazać, jak wiele osiągnąłeś. To przypomina mu jego wojskową przeszłość, i zmusza do myślenia jak zaprzepaścił swoją szansę; jak  dobrze by mu było, gdyby jego nałóg wszystkiego nie zniszczył. Łowca bardzo przeżywa wszystko, co kiedykolwiek mu się nie udało. Ciężko mu się przyznać do błędów i (pomimo powierzchownie stabilnych emocji) nawet małe niepowodzenie może zniszczyć mu dzień.
Nie lubi ludzi narzucających zarówno siebie, jak i swoją przytłaczającą osobowość czy zadania, za które nic nie dostanie. Typowe „Bóg zapłać” przy nim nie ma żadnej wartości. Bóg ma u niego spore długi, a sam Drakon nazbyt lubi pieniądze, nagrody i uznanie dające mu szacunek i poczucie własnej wartości, by z nich zrezygnować.


Historia: Drake urodził się i dorastał w średnio zamożnej rodzinie. Na podstawowe potrzeby nie brakowało, jednak nigdy nie był rozpieszczany. Ot, zwykła, prostacka rodzina, nie dopuszczająca do siebie myśli, że Łowcy, Umarli i cała reszta to coś więcej ponad zabawną propagandę. Nacjonalistyczne poglądy rodzicieli zawsze bardzo kuły go w oczy, a może raczej w serce. Nie czuł się rozumiany i bezpieczny we własnym domu. To tak, jakby ktoś rozdzielił rodzinę Rooków murem, którym były całkowicie odmienne poglądy. Anarchista żyjący w ograniczonej, nacjonalistycznej rodzinie naprawdę nie ma lekko. Rodzice naciskali, aby zajął się nauką, przyszłością. Czymkolwiek, byle tylko nie skończyć jak większość jego znajomych. Najpierw prosili, pomagali jak mogli kiedy wpadał w tarapaty z narkotykami, kiedy policja pałowała go na publicznych demokracjach. Później rozmowa została zamieniona na agresję, i pałowano go nie tylko na ulicy, ale także i w domu. Zaczął uciekać z od rodziców, kaleczyć swoje ciało i pakować się w jeszcze bardziej gówniane afery.
Militaria fascynowały go już jakiś czas. Kiedy pierwszy raz miał w rękach broń, w jakiś sposób czuł się niepokonany. Tak, jakby za pomocą tych paru kulek, które wtykał gdzieś w magazynek mógł zwojować cały świat, zniszczyć całe jego zło!
To dla tego uczucia ludzie zabijają?
Ktoś podpatrzył to, jak Draken strzela. Jak drżą mu z podniecenia ręce, kiedy sięga po kolejne naboje, jak celuje, wbijając groźnie wzrok w tarczę. Oczywiście, że nigdy nie chciał używać takiej broni przeciwko komuś. Był anarchistą i pacyfistą, cholera jasna.  Nadal uważał to wszystko za głupią zabawę. Jak można rozkoszować się patrzeniem przez celownik karabinu na twarz przyszłej ofiary, jak można robić to bez cienia skruchy?
Zabijanie to głupota. Przecież bez karabinów można stworzyć świat, gdzie każdy byłby szczęśliwy. Wiesz, na czym polega anarchia? To nie tylko świat, gdzie wszyscy są równi i nikt nie zabija się dla głupich powodów. Anarchistyczny kraj rządziłby się jedną, bardzo ważną zasadą: człowiek nie może zrobić krzywdy drugiemu człowiekowi.
Rodzice podpowiadali, żeby startował do wojska. Żaby zaczął się uczyć, chodzić do szkoły. Oczywiście, że nadal w większości miał w to szczerze wyjebane, ale coś go tknęło. Poprawił oceny, chociaż nadal cały system nauczania traktował jak największą głupotę.
Zanim rzucił broń, było już za późno. Wszystko działo się zbyt szybko, żeby mógł się zastanowić. Kiedy wyrzucał koszulki z „A” w kółku coś go tknęło. Mundur, w jakim kazano mu teraz chodzić, bardzo uciskał. Zwłaszcza pod lewą pachą. Tak samo uciskały poglądy ukrywane pod warstwą moro. Potem mundur się wyrobił i pasował idealnie; poglądy chyba też trochę się znosiły. No cóż, może to jednak ma jakiś sens? Pojawiły się wątpliwości. Bo w sumie, gdyby tak, anarchia...

Minęły dwa lata. Najlepsza złota rączka S.SPEC przestała cokolwiek ukrywać pod mundurem. Salutował szczerze, i szczerze wykonywał musztrę. Później przełożonemu zaczęło coś nie odpowiadać (nie, to wcale nie była jego wina. Serio). Straciłby pracę. Cholera jasna, straciłby całe życie, jakie sam sobie zbudował na wojskowych wypłatach, renomie i szacunku. Nie zamierzał wrócić do tego, jak żył lata temu. Nie. Nigdy. Wszystko, tylko nie to.
Ale jednak to ćpanie na powrót pomogło mu odcinać się od zmartwień i za dnia pracować lepiej. Biały proszek i parę godzin tylko dla siebie, gdzie kolejne osoby w mundurach nie będą układać mu życia.
Dzień dobry, Panie Rook. Jestem tu, aby powiadomić Pana, iż Generał uważa, że nie jest pan godny zaufania. Mamy solidne podstawy, aby tak sądzić. Był Pan jednak całkiem niezły w dawaniu się ruchać przez ostatnie parę lat, więc Pańska głowa nie zostanie przypięta nad generalskim kominkiem. Zostaje Pan niezwłocznie wydalony, a wszelkie tytuły zostaną panu odebrane. Dziękujemy za przepierdolenie kilkunastu lat ciężkiej pracy właśnie u nas, bardzo nam miło, że obrócił pan całe życie do góry nogami tylko po to, aby móc harować dla tego śmiecia z wąsem, ale łaskawie proszę oddać mundura i grzecznie wypierdalać, dziękuję, tam są drzwi, proszę nie trzaskać.

Ćpanie, ćpanie, praca w małym sklepiku z narzędziami, ćpanie. Amfetamina, mefedron, skruszona żarówka, metaamfetamina i inne nazwy, których nawet on sam nie pamiętał. Coraz więcej czasu spędzał z ludźmi mieszkajcymi pod miastem, a nie konkretnie w nim.
Dzień w dzień. Handel, gotowanie, palenie. Kup, wysyp, przećpaj. W zasadzie paru tygodni po wyjściu z wojska całkowicie nie pamiętał, i dobrze z resztą. Później próbował z tego wyjść, ale raz za razem porzucał ten pomysł. Wizja świata na trzeźwo trochę zaczęła go przerażać.
Ciemne zaułki i kontrastywnie jasne kluby stały się jego drugim domem. Później już jedynym, bowiem z resztkami dumy wyniósł swój ogromny majątek na wycieraczkę po tej drugiej stronie drzwi, a później chował się po kanałach i miejscach, o których naprawdę nie chce opowiadać. Żył jak szczur. Zniszczył przepustkę. Nie sam, a skąd. Samo się zepsuło, on tylko próbował naprawić! Pensja, chociaż starczała mu na normalne życie, mogłaby nie wystarczyć na drugi identyfikator. A może po prostu nie chciał więcej być tak kontrolowany.
Ćpanie rutyną. Długi, długi, jeszcze większe długi. Coraz więcej pieniędzy wyrzucał w błoto i nie miał skąd ich brać, od kiedy miejscówka do gotowania narkotyków (a zarazem jego dodatkowy dochód) - została mu drastycznie odebrana. Kiedy zapadł się w długi nawet nie po pas, ale metr nad czoło, bliskie spotkanie z paroma czerwonookimi osobnikami przywróciła go do pionu. Krew na cegłach, krew na bruku, twarzy, rękach, przed oczami i wszędzie gdzie jeszcze mogła się wcisnąć. Parę krzyków, ale nie wiedział nawet, czy krzyczał on, czy ktoś w okolicy. Uliczka nagle zalała się czerwienią. Rubinowe niebo. Bolało. Bolało, kurwa, bolało jak cholera. Na pewno dostał kilka razy w żebra i brzuch, bo ostatnie, co pamięta, to że leżał zwinięty przy ścianie ze śledzioną potrzaskaną jak rozbita szklanka, przemieszczoną gdzieś w okolice gardła.
Z plecaka wyrzucili jedynie puste samarki, bo co więcej mógł tam ukryć? Gdzieś po chodniku potoczyło się parę śrubek, wkrętarka, większe i mniejsze kawałki metalu.
Witamy, Panie Rook. W zasadzie moi ludzie mieli pana zajebać na miejscu, ale skoro już się pan tu znalazł, to może nam Pan zapłacić. Jak to „z czego” ? W takim razie odpłacisz mi to jakoś inaczej. Nie wiem, ciałem, dupą. Zobaczymy.
Bał się. Ciężko stwierdzić, czy jeszcze bardziej niż w tamtym zaułku, ale bał się, bo ten typek naprzeciwko miał czerwone oczy i broń przy pasku.
Później spędził z nim kolejne kilkadziesiąt minut, rozmawiając o jakiś głupotach. Rook grzecznie odpowiadał na zadane mu pytania, ale tylko i wyłącznie dlatego, że dostał szklaneczkę whisky. Drogiej whisky. Na pewno drogiej; a może tylko mu się wydawało, bo długi czas nie miał w ustach czegoś podobnego i strzelał, że będą mu do nich wsadzać wszystko, ale na pewno nie wlewać dobry alkohol. A ten był kurewsko dobry. Dobre, mocne whisky, o gładkim, miodowym kolorze. Alkohol, jaki teraz miały chyba tylko wyższe sfery; tego smaku nie da się zapomnieć.
Zapomniał za to te pierwsze parę tygodni. Tylko ból, ból, krew. Pamiętał, jak go szmacili, a później jak bardzo bolało. Szare ściany, zimny stół i jakieś robaki. I „czerwinka”. Co to do cholery jest?

Niedługo minie dobre kilkadziesiąt lat, jak trzyma z nimi. Wszystko się zmieniło, i bardzo dobrze. Teraz może trzymać rewolwery bez strachu, że sam będzie musiał siać mord. Trzyma po dobrej stronie. Łowcy zniszczą te wojskowe psy, z bronią od najlepszego technika w promieniu najbliższych pięćdziesięciu kilometrów. Myśl! Walcz! Stawiaj opór!


Dodatkowe:
ʘ Uwielbia psy. Kiedyś miał jednego, ale po tym, jak z jednej imprezy wracał ponad miesiąc, i przez ten czas nikt pupila nie karmił, zdechł. Draken nie bardzo ma ochotę przerabiać to po raz kolejny.
ʘ Kręci go pływanie, baseball i wszelaka elektronika. Lubi skręcać papierosy, z jakiegoś powodu daje mu to niesamowitą radość, i godzinami mógłby próbować skręcić jak najprostszego szluga.
ʘ Naprawdę sporo wie o narkotykach i tego typu substancjach.
ʘ Mięso, mięso, mięso!
ʘ Za młodu był anarchistą, później na czas pobytu w wojsku zmienił całkowicie swoje poglądy tylko po to, żeby teraz do nich wrócić.
ʘ Krążą pogłoski, iż należy bądź należał do jednej z mniejszych, undergroundowych organizacji, ale szczerze mówiąc, cholera go tam wie.


Ostatnio zmieniony przez Napper dnia 12.07.17 19:51, w całości zmieniany 3 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wszystko ładnie, ale twoja postać nie mogła zostać bezdomną, wywaloną z mieszkania. M3 jest utopijne. Władza dowiedziawszy się o problemach narkotykowych obywatela, a tym bardziej jednego ze swoich, z pewnością zareagowałaby zamykając go na przymusowym odwyku, jednocześnie próbując wyciągnąć wszystkie nazwiska i miejsca.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Gotowe ;-;
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Akcept.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach