Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Mieszkanie było spore. Dwa pokoje, spory salon, kuchnia, łazienka i biuro. Salon wyposażony był w dużą kanapę, obitą czarną skórą, spory telewizor, stolik do kawy... oh my god, naprawdę jutro ten opis walnę. Mieszkanie jest śliczne i w ogóle, ale lekki bałagan w środku panuje.

Wyszła z windy i podeszła do drzwi swojego mieszkania. Oparła czoło o framugę i ziewnęła potężnie, próbując na oślep trafić kluczem do zamka. Nic dziwnego, spała dzisiaj ledwie trzy godziny, jeśli policzyć nagłe zawieszenie systemu w czasie przerwy obiadowej. Podobno szukali jej kwadrans, zanim zlokalizowali ławkę, na której zasnęła.
Udało się. Weszła do środka, zamknęła drzwi, choć zapomniała przekręcić zasuwę. Powlokła się do kuchni i uruchomiła ekspres do kawy. Będzie potrzebowała dzisiaj duuuuużo kofeiny. Dyktator wpadł na kolejne genialne pomysły, a kto został pogoniony do realizacji? Emma, oczywiście. Nie narzekałaby tak, ale oczy same jej się zamykały i ryzykowała upadkiem twarzą na dywan. Czekając na kawę zrobiła szybko w myślach listę rzeczy do zrobienia i mina jej zrzedła.
Ding
Napój bogów był gotowy. Nieprzytomna Emma odzyskała odrobinę wigoru i z gorącym kubkiem usiadła wśród papierzysk na podłodze. Nasunęła okulary na nos i zabrała się do pracy. Szczere chęci zostały jednak powstrzymane niemal tak szybko, jak się pojawiły. Spacyfikowało je przeciągłe burczenie, dobiegające gdzieś z okolic brzucha. Zastraszana przez własny żołądek Zippo poczłapała do kuchni żywszym, ale nie do końca, krokiem i uruchomiła mikrofalówkę. Zostało jej pół obiadu z dnia wczorajszego, więc nie groziła jej eskapada po zakupy.
Ding
Wchłonęła obiad tak szybko jak potrafiła. Jeśli się szybko uwinie, może dzisiaj zaszaleje i zasłuży sobie na pięć godzin snu? Nie... zbyt śmiałe marzenia teraz snuła. To nie było możliwe.
Zmarszczyła brwi natrafiając na błąd w obliczeniach. Przeprowadziła działanie kilkukrotnie w głowie, ale wynik dalej wydawał jej się nieprawdopodobnym. Przyjrzała się jeszcze raz schematowi. Wzory dalej były złe. Wytężyła wzrok i wtedy to dostrzegła.
Starzejesz się. Co tam robi to dzielenie przez zero?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

To był bardzo długi i nudny dzień. Furiosa wypełniała papierkową robotę przez dobrych kilka godzin, przygotowywała się do kolejnej eskapady w teren.
Wróciła zmęczona do mieszkania, by wyprowadzić Morusa na spacer. Za długo zamknięty w czterech ścianach wilk to bardzo niegrzeczny wilk.
Zima zbliżała się coraz bliżej. Świąteczne reklamy, ogłupiające muzyczki w sklepach z dzwonkami w tle, propaganda tłustego staruszka w czerwonym kubraku, z długą brodą, szalała, jak epidemia grypy.
Znudzona Furiosa spacerowała miło w towarzystwie wilka, choć w rzeczywistości była przez niego ciągnięta niczym worek kartofli. Już wracała do swojego mieszkania, kiedy do głowy przyszedł jej szalony pomysł…

Stała zdyszana przed drzwiami od mieszkania, nie jej i Vellarda, a starszej siostry.
Niestety z pewnych względów nie zmieściła się w windzie z Morusem i czymś, dlatego musiała przemierzyć masę schodów, zrobić kilka postojów w międzyczasie. Walcząc to z „czymś”, to o oddech.
Zapukała energicznie. Po chwili zorientowała się, ze przecież może po prostu zadzwonić.
Dzyń, dzyń, dzyń… dzyń, dzyń, dzyń- wygrywała radosną świąteczną melodię, napastując dzwonek.
Cała uśmiechnięta czekała, kiedy Emma otworzy i Furiosa będzie mogła rzucić się jej na szyję oraz pokazać upolowaną dla niej zdobycz.
Sporych rozmiarów, zielone, iglaste drzewko stało oparte o drzwi. Oczywiście Elen je dodatkowo podtrzymywała. Nieporęczny prezent może jednak polecieć na, nic niespodziewająca się, panią inżynier.
Natomiast Morus siedział i czekał. Z niespotykanym u niego spokojem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kiedy odkryła pomyłkę, przewinęła się jak burza przez dalszą część obliczeń. Otworzyła laptopa i zaczęła wklepywać otrzymane wyniki, tak żeby nie musieć przepisywać wszystkiego dwa razy. Chciała jeszcze zdążyć przejrzeć przysłane jej schematy punktów obronnych planowanego posterunku. Było to bardzo ciekawe przedsięwzięcie i zamierzała wziąć w nim udział. W końcu gdzie indziej mogłaby się przydać, jak nie na placu budowy? Będzie trzeba zadbać o odpowiednie środki bezpieczeństwa, a na tym Emma znała się przecież najlepiej. Odpaliła program i chwilę analizowała obraz, który jej się wyświetlił. Nawet nie zauważyła, kiedy głowa przechyliła jej się na bok i odpłynęła. Zdradziecka kawa nie zadziałała.

Nie pamiętała, co jej się śniło. Jakieś puchate krasnale, świecące renifery i ten dziwny motyw kolędy. Brzmiał, jakby grajek kompletnie nie znał się na swoim fachu albo grał na fałszowanym sprzęcie. Tak czy inaczej, kolędowe rzępolenie wyrwało ją ze snu. Dopiero wtedy pani inżynier zrozumiała, że ktoś dobija się do drzwi w wyjątkowo świąteczny sposób. Powlokła się w stronę wejścia, przecierając zaspane oczy.
- Kto ta- zaczęła, otwierając drzwi i zamilkła, zaatakowana przez nagle przewracające się drzewo.
Cudnie - pomyślała - umrę przygnieciona przez drzewo, w samym centrum apartamentowca.
Rozchyliła ostrożnie gałęzie choinki i spojrzała prosto w twarz Furiosy.
- Elen! - zawołała zduszonym głosem. Uśmiechnęłaby się, gdyby mogła, ale... drzewo przeszkadzało. - Pomożesz? Ta kłoda chyba mnie zaatakowała. - to powiedziawszy, zaczęła się gramolić spod tego przerośniętego krzaka. Kiedy stanęła wreszcie na nogach, wyszczerzyła się szeroko i rozprostowała ręce na boki, dając znak swojej siostrzyczce, że jest gotowa przyjąć jej przesadnie wylewne powitanie. Nie mogła jej mieć tego za złe. Vellard bardzo pilnował, żeby nic złego nie stało się małej Elen, dlatego wciąż wierzyła w ludzi i nie miała przed nimi żadnych oporów
- Co u ciebie? - zapytała radośnie, już przygotowując się na uścisk, który wyciśnie resztki powietrza z jej płuc.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

To miała być miła i niegroźna niespodzianka. Praca Emmy, wydaje się Furiosie bardzo niebezpieczna i nie bez przyczyny, dlatego chciała zaskoczyć siostrę i przynieść jej coś, co pozwoli na chwilę odciągnąć ją od pracy. Przerażona patrzyła, jak przyszła choinka uciekała, z próbujących ją pochwycić rąk, przygniatając zaspaną Emmę.
Z malującym się na twarzy szokiem spoglądała to na swoje ręce, to na miejsce, w którym chwilę wcześniej stała pani inżynier, obecnie przytulana przez drzewko.
Po chwili jednak wyłoniła się zza kłującej zieleni i Elen skoczyła jej na pomoc.
Na szczęście nikomu nic się nie stało. Emmanuella nie ma morderczego wzorku, a Vellardowa dezaprobata nie pojawiła się na twarzy starszej siostry, więc wskoczyła w jej rozpostarte ramiona z okrzykiem:
-Emma!
Uścisk Furiosy przepełniony wigorem i radością, rzeczywiście mógł pozbawić tchu. Ale to jeszcze nic w porównaniu z czającym się za drzwiami niebezpieczeństwem.
Morus przypatrując się całej scenie, siedział, jakby czekając na sygnał. Jego pani, o wybuchowym charakterze wiele go nauczyła, miedzy innymi tego, jak witać się z członkami stada. Dorosły wilk stanął na cztery łapy i wywiesił jęzor. Oto pani zaczęła obwąchiwanie, dlatego i on teraz mógł iść się przywitać.
Furiosa wypuściła zgniecioną już drugi raz Emmę:
-Wybacz za ten atak, nie wiem kiedy mi się wymsknęła z rąk. A chciałam dobrze i wiesz…- urwała, słysząc krótkie wycie:
-Arruuu!
Odwróciła głowę w stronę drzwi, przypominając sobie o dotychczas cichym Morusie. Wilk, stojąc wcześniej w progu, obecnie wybił się w powietrze i z okrzykiem powitania, rzucił na dwie kobiety.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie mogła ukryć przed samą sobą, że lubiła patrzyć na uśmiechniętą twarz Furiosy. Była tak radosna i ufna, że mimowolnie wewnątrz Emmy coś się przestawiało i zmniejszał się jej poziom cynizmu. Ale. Nie można się aż tak rozczulać. Musi być trochę surowsza, bo straci autorytet starszej siostry. Przybrała więc odpowiednio groźną minę, zmarszczyła brwi i pogroziła Elen palcem, chociaż jej oczy ciągle się śmiały.
- Żeby to był ostatni raz - puściła do niej oko i już miała pomóc jej wnosić drzewko do środka, gdy nagle Morus skoczył na nią, niemalże obalając ją na ziemię po raz drugi. Podrapała go za uszami i zagłębiła palce w jego miękkie futro.
No i masz ci los, cała groźna postawa siostry zmarnowana.
Odłożyło ostrożnie wilka na podłogę i chwyciła za choinkę.
- Pomogę ci to wnieść, tylko uważaj, bo mam lekki bałagan w środku.
Bałagan to mało powiedziane - na wpół napoczęte dokumenty leżały tu i ówdzie, nie przejmując się swoim stopniem tajności, na stole miska z chińską (no shit, Sherlock) zupką, ale był sobie jeden spokojny i bezpieczny kącik, w którym mogły to drzewko spokojnie postawić. Brakowało tylko podstawki, ale tę dałoby się szybko zaimprowizować z dwóch łyżeczek i kubka metalowego. Na wszelki wypadek wolała jednak zapytać.
- Masz do niej jakąś podstawkę, podpórkę lub cokolwiek?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Tak jest! - zasalutowała dziarsko.
Następnie jedyną rzecz jaka udało jej się zrobić gdy puściła Emmę, to przypaść plecami do drzwi.
Drewno wbijało jej się niemiłosiernie w łopatki, ale to nic w porównaniu z cielskiem Morusa, który namiętnie obwąchiwał znów leżącą siostrę. Ups!
- No już, już starczy Morus. Ja nie wiem skąd ty bierzesz takie zachowanie. – powiedziała grożąc wilkowi palcem. Odsunął się od Emmy, głównie za jej stanowczą namową niżeli przemową Furiosy. Ale był na tyle miły, że zaszczycił Elen spojrzeniem. Zadowolona ze swoich zdolności przywódczych uśmiechnęła się szeroko. Wzrok padł na porozrzucane papiery wagi państwowej, narzędzia i …zupkę chińską. Zmarszczyła brwi i popatrzyła na siostrę kręcąc głową.
- Chinol? Serio? Jakbyś powiedziała to bym obiad przyniosła, a nie się będziesz fast foodem opychać.
Na szczęście miejsce na choinkę się znajdzie, dlatego darowała sobie dalsze wywody o odżywianiu i trybie życia niezależnej Emmy.
- Eee... podpórka nie dała rady z nami iść, dlatego liczymy na Twoja kreatywność. – odpowiedziała uśmiechając się przepraszająco.
Skoro ten problem został rozwiązany, to czas postawić choinkę do pionu. Furiosa podziwiała zdolności siostry, dlatego wiedziała, że ta na pewno stworzy z niczego porządny stojak dla chochoła. Zatarła ręce i chwyciła drzewo mniej więcej na środku. Nie przewidziała jednak, że sufit pomieszczenia może być za niski, a raczej krzak za wysoki. Zachwiała się toteż niebezpiecznie. Ostatecznie przytulona do choinka stała bezradnie na środku, a jej czubek wygiął się w łuk na suficie.
- Gdzie mam go przenieść? – zapytała zza burzy gałęzi niemal plując igłami przy każdym słowie. Uparta z natury Furiosa nie zamierza oddać chochoła po dobroci. Będzie się w nim topić dopóki nie wyląduje w stojaku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czyżby właśnie Elen robiła jej wymówki na temat zdrowego odżywiania się? Gdyby chciała słyszeć takie słowa, zostałaby w mieszkaniu Vellarda i dystyngowanie pożerałaby brokuły z sosie sojowym, bo kto wie, jakie pomysły strzeliłyby do przepracowanego mózgu generała. W odpowiedzi na propozycję siostry, zmarszczyła nos i fuknęła, choć nie miała w tym momencie nic złego na myśli.
- Przyszłam ledwie pół godziny temu. Zdrowe żywienie jest przereklamowane. - zażartowała i zamyśliła się nad nowym problemem.
Nie mieli podstawki. Ani nie przyniosła jej Elen, ani Emma nie posiadała jej w swojej rupieciarni.
Ale od czego ma się sznurek i nieużywane kozaki? Dla kiepskiej stabilizacji, obuła pień drzewka w wymieniony kozak, po czym mocną liną zaczęła przywiązywać choinkę - do lampy, do komody, szafy, wreszcie do nogi od stołu. Nie wyglądało to może pięknie, ale na teraz powinno wystarczyć
Wyszczerzyła się w stronę rudowłosej.
- Juuuutro się to poprawi. Wzięłaś jakieś ozdoby? Możemy też powiesić cukierki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Furiosa pokręciła poważnie głową i zacmokała w geście dezaprobaty, widząc reakcje siostry na ingerencję w jej styl życia i odżywiania. Szybko jednak uśmiech na nowo rozświetlił jej twarz, a w oczach pojawiło się widoczne rozbawienie.
- A co tam, lepsza chińszczyzna niż mrożonka z biedronki. – Dobrze dla Emmy, że Elen nie zamierza buszować w jej zamrażalniku. Możliwe jednak, że Furiosa wkrótce będzie szykowała kolejny nalot na cichy zakątek siostry, dlatego Emma powinna zlitować się nad swoimi uszami i sprzątnąć mrożone żarcie z lodówki, nie pokazując Elen dowodów jawnej zbrodni żywieniowej. Gdyż może się to skończyć poważnym, babskim kazaniem. 
- Kozak? A czy to nie jest przypadkiem ten, który dałam Ci w tamtym roku na święta? – spytała podchwytliwe, poznając gustowny bucik Emmy. Postanowiła jednak nie poruszać głębiej tego tematu, z racji tego, że niemal 30 kilo rozłożystego chochoła bujało nią na lewo i prawo. Ale starała się pomóc siostrze, jak tylko mogła najlepiej.
- Jestem z ciebie dumna. – Powiedziała oglądając końcowe dzieło Emmy. Zachwycona klasnęła w dłonie i poczęła się rozglądać oraz dotykać wszystkiego, co się na wierzchu w pomieszczeniu znajdywało, bez jakiejkolwiek krępacji. - Widziałam, że będziesz miała jakieś bombki. – odpowiedziała na pytanie Emmy, wygrzebując z jakiegoś zakamarka skromne pudełeczko. - Cokolwiek to jest, myślę, że się nada.– wyciągnęła w jej stronę dłoń, w której ściskała kulkę o przyjemnym, białawym kolorze, co prawda trochę miękką, ale komuś udało się na niej wygrawerować skromne "C-4".
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dalszy dzień przebiegł miło i przyjemnie. Emma zabrała z rąk Furiosy swoją „zabawkę” i w zamian powiesiły coś bezpieczniejszego – jej granaty za zawleczki. Morus smacznie spał w kącie, mając gdzieś bieganinę dwunożnych i ich podnietę jakimś drzewkiem. Następnie Elen przyrządziła obiad i wysprzątała dom Emmy, przy jej jękach i postękiwaniach, że narusza jej artystyczny nieład. Wieczór nadszedł szybciej niżby sobie tego siostry życzyły. Toteż pożegnanie trwało pół godziny jak nie dłużej, a gdy Morus stwierdził, się też chce się pożegnać, trącił choinkę i wiszące granaty zachybotały się niebezpiecznie. Przeczuwając katastrofę Furiosa pośpiesznie wycofała się do swojego apartamentu, a Emma zachodziła w głowę czy oryginalne bombki za bardzo nie naruszają zasad BHP.
[z/t]

Mieszkanie pani inżynier - nr 404 (room not found) Pf0Gghb
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach