Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 02.01.16 14:24  •  Mieszkanie Shina - Page 2 Empty Re: Mieszkanie Shina
Nigdy więcej horrorów. Nigdy, przenigdy. Teraz przez wyobraźnię dziewczyny przebiegały naprawdę tragiczne, krwawe i przerażające scenariusze, jakich jeszcze niedawno się niechcący naoglądała. Problem jednak jest taki, że im bardziej się człowiek stara o czymś nie myśleć, tym bardziej odpowiednie obrazy pojawiały się w głowie, wyraźne prawie tak samo, jak otaczająca ją rzeczywistość. Co chwila przechodziły ją nieznośne dreszcze. Czuła się naprawdę jak bohaterka jakiegoś taniego strasznego filmu i choć nie należała do typów bardzo strachliwych, to opuściła kuchnię z niejakim wahaniem. Powoli, kroczek za kroczkiem zbliżyła się do drzwi i wyjrzała przez nie, wychylając tylko głowę. Przedpokój był pusty - jej gospodarz gdzieś zniknął. Postąpiła jeszcze jeden mały krok i rozejrzała się dokładnie, nasłuchując przy tym. Zza którychś drzwi dobiegały niepokojące dźwięki przytłumionej rozmowy. Rozpoznała głos chłopaka, ale ten drugi... to już na pewno nie był telewizor, coś musiało być na rzeczy.
Wzięła głęboki wdech i wyszła z kuchni, bardzo powoli stawiając stopy i nadal nasłuchując, by zlokalizować źródło dźwięku. Po chwili wzrok zielonowłosej padł na uchylone drzwi, na które do tej pory zazwyczaj nie zwracała uwagi. Nie wydawały jej się szczególnie ważne, skoro nikt nigdy na jej oczach tam nie wchodził, stąd też nawet nie pytała, co jest za nimi.
- Shin...? Jesteś tam? - odezwała się w końcu niepewnie. Teraz nieco już szybciej podeszła do tajemniczego przejścia, zachowując jednak rozsądny dystans. Tak, żeby wychodząc, przypadkiem nie walnął jej w twarz. - Coś się stało? - dodała jeszcze, przesuwając się na bok. Sięgnęła dłonią po klamkę i ostrożnie odchyliła drzwi, zerkając do środka. Cały czas uspokajała się w myślach, że na pewno nic złego nie mogło się stać, to na pewno tylko jakiś drobny wypadek. Ciekawości nie była w stanie powstrzymać.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.01.16 2:17  •  Mieszkanie Shina - Page 2 Empty Re: Mieszkanie Shina
Wszytko szło...źle. Soph się zbugowała, nastał chaos, a jakby tego wszystkiego było mało nadchodziła Veri.
Shin...? Jesteś tam?
Włos zjeżył mu się na karku.
- Nie. - Rzucił panicznie, bezmyślnie.- To znaczy tak, jetem. Zaraz mnie jenak nie będzie. W sensie tutaj. To znaczy -  wyjdę i przyjdę. Tak. - Miał ochotę coś jeszcze dodać, wyjaśnić wszystko w sposób bardziej składny, lecz świadomość podpowiadała mu, że to już nie byłby nawet strzał w stopę, czy kolano tylko jakiś zrzut napalmu na własną egzystencję.
Brawo Shin. Planujesz kolejne pokazy retoryki?
Shh...
Uspokajał się w myślach, wyciągając chusteczkę z kieszeni i pacając się nią po zalanej zimnym potem twarzy obserwował swojego androida. Pokiwał niedowierzająco głową i zaśmiał się nieco histerycznie. No ale spokojnie, wszytko będzie dobrze. Sapnął niczym dziadek który przebiegł maraton z trzema postojami na zawał. Nie było w końcu tragicznie. Tak. Nie było źle. Wystarczyło wyłączyć androida i wrócić do kuchni jak gdyby nigdy nic. Przecież to było takie proste i oczywiste, że skarcił siebie w myślach za swe impulsywne zachowanie.
Wyłączył system Soph, która zaraz potem w sposób bezwładny poleciała na podłogę i wymieszała się z rzeczami, które chwilę wcześniej pospadały z półek. Obraz ten ranił serduszko inżyniera, który nie mógł się powstrzymać przed schyleniem i nieznacznym przesunięciem mechanicznego ramienia androida. Tak, by jej bezwładne ciało estetyczniej prezentowało się w stercie złomu. Tak.
Następnie miał zamiar wychodzić, gdy zauważył, że drzwi się samoistnie otwierają. Serce mu podeszło do gardła, a źrenice zwęziły niemożliwie. Jego ciało zaś mimowolni ruszyło się z miejsca i oparło gwałtownie o drzwi sprawiając, że drzwi się zamknęły. Oboje znaleźli się więc po przeciwnych stronach barykady.
- Tak. Nie. Nic. - Widziała? Nie widziała? Panikował. A wszytko przez to, że postanowił mieć sekret. Przecież doskonale zdawał sobie sprawę, że to nie na jego nerwy, serce i...delikatny żołądek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.01.16 15:55  •  Mieszkanie Shina - Page 2 Empty Re: Mieszkanie Shina
Jak widać Amerykanka stanowiła swoim bytem całkiem niezły magnes na kłopoty, skoro z każdą swoją wizytą u starszego kolegi przynosiła głównie chaos. Tym razem nie mogło być inaczej, skądże! Jakieś dziwne dźwięki i wydarzenia, tajemnicze zachowanie chłopaka... nie rozumiała z tego nic a nic i to ją denerwowało. Jeżeli była już w coś zamieszana to nie mogła nie wiedzieć, co jest na rzeczy. To po prostu był zbyt irytujący stan - niewiedza. Skoro więc Shin upierał się z pozostaniem za drzwiami, była zmuszona uczynić mu na przekór i wtargnąć do środka. Wbrew pozorom wcale nie było jej tak prędko do napadania nieszczęśnika wbrew jego woli, ale on ją po prostu do tego nieustannie prowokował. Wystarczyłoby powiedzieć dziewczynie co się stało i na pewno ustąpiłaby, grzecznie pozostając w kuchni. Przecież nie była aż tak wredna, żeby robić gospodarzowi na złość za każdym razem, gdy przekraczała próg jego mieszkania.
- Shin, u licha, zdecyduj się, czy tam jesteś czy cię nie ma - rzuciła podenerwowana już nieco, po czym strzeliła wszystkimi kostkami w palcach. Ta czynność była dla jednych uspokajająca, zaś innych nieodzownie wyprowadzała z równowagi - Veri zaliczała się do grupy tych pierwszych.
Coś trzasnęło, jak gdyby spory przedmiot upadł na podłogę. Co ten chłopak do cholery wyprawiał tam za drzwiami? Wszystko stawało się coraz bardziej podejrzane, a nerwy zielonowłosej zostały już i tak poważnie nadszarpnięte.Tego było już dla niej naprawdę za wiele. Nie zdążyła nic zobaczyć, gdy coś popchnęło drzwi od wewnątrz i zamknęły się one dziewczynie na twarzy, boleśnie uderzając ją w nos. Jęknęła i złapała się wolną ręką za bolące miejsce, zaś drugą zwinęła w pięść i uderzyła w nieznośnie zamknięte przejście.
- Przestań się wygłupiać i wyłaź! Chciałeś mi rozwalić twarz, jełopie? - zawołała, sfrustrowana. Na moment odsunęła dłoń, ale nie był to dobry pomysł. Na jasnej skórze dostrzegła czerwone plamy i natychmiast zareagowała, przytrzymując naczynia krwionośne u nasady nosa. Teraz krew radośnie skapywała na nieskazitelnie czystą podłogę, ale dziewczynie nie robiło to większego problemu. Nie zamierzała się oddalać, dopóki chłopak nie wylezie zza drzwi.
- Jak zaraz nie wyjdziesz, to ci się wykrwawię na podłogę! - zagroziła. Wprawdzie upływ czerwonej cieczy nie był aż tak wielki, by miała od tego zginąć, ale pedantyczny kolega z pewnością nie będzie zachwycony perspektywą uzyskania nowej ozdoby w swoim przedpokoju.
Westchnęła ze zrezygnowaniem i pochyliła się do przodu, opierając się czołem o nieznośne drzwi. Krew nadal skapywała na ziemię, tworząc na czystej powierzchni kolejne ciemnoczerwone kleksy. Zgadnijcie, kto później wysłucha kazania na temat szkodliwości podobnie niefrasobliwych zachowań...
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.02.16 12:54  •  Mieszkanie Shina - Page 2 Empty Re: Mieszkanie Shina
Zapewne wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby Shintaro był bardziej uspołeczniony, mniej nerwowy i nie pracował dla rządu oraz gdyby nie postanowił tego ostatniego faktu ukrywać przed Verity. Uważał, że ta decyzja była słuszna. Nie znał bowiem dziewczęcia zbyt dobrze, a nie chciał ryzykować, że wieść ta się rozniesie. Co prawda działalność władzy była bardziej jawna, niż rok temu, jednak to nie sprawiało, że inżynier czuł się pewniej. Nie wierzył, że nie smogło odbić się to bez echa w szkole. Bał się o siebie, o swoje spokojne życie. Nie chciał w nim zmian.
Jego ciało ruszyło się samo - zatrzasnął drzwi. Nawet nie pomyślał. To było mimowolne. Najzwyklej w świecie spanikował. A gdy zdał sobie sprawę z tego co zrobił (W czym, swoją drogą, pomogła mu pretensja Veri) to zestresował się mocniej. Wiedział, że przecież wystarczyło wyjść spokojnie jej na przeciw, że parzcież android w czyimś domu nie był czymś niezwykłym jednak było już trochę po fakcie. Zmarszczył gniewnie czoło i przygryzł wargę w nerwowym tiku.
Co dalej
- Przestań się wygłupiać i wyłaź! Chciałeś mi rozwalić twarz, jełopie?
- Oczywiście, że nie! - Oburzył się, przylegając do drewnianej powierzchni niczym kolejna warstwa sklejki.
- Jak zaraz nie wyjdziesz, to ci się wykrwawię na podłogę!
...to ci się wykrwawię na podłogę!
...wykrwawię na podłogę!
...wykrwawię...

- Ty chyba żartujesz...- Wydusił niedowierzająco drżącym głosem. Co za absurd. Chociaż, gdy zamykał drzwi poczuł pewien opór...czyżby zrobił jej krzywdę? Zastygł na chwilę i przełknął ślinę. Przeciągnął nerwowo ręką po twarzy. Zaraz potem uchylił nieznacznie drzwi i przez powstałą szparę przeniósł wzrok najpierw na podłogę, a zaraz potem z przerażeniem na Veri. Rzeczywiście na panelach znajdowała się krew, a jej ręka trzymała się kurczowo nosa.
- Do tyłu, odchyl głowę do tyłu, głupia! - Aż włos mu się zjeżył na karku. Sam chciał odchylić jej głowę lecz zawahał się i niezdecydowanie to wyciągał, to cofał ręce. Ostatecznie złapał się za głowę. - Czemu tak stoisz, masz ty rozum i godność istoty myślącej?! Leć do łazienki! Albo nie! Czekaj...Stój - Podał jej kilka chusteczek które wygrzebał z kieszeni, a właściwie chciał jej podać. Zawahał się. - Nie ruszaj się. Ja ci podam! - Zarządził, po czym m podał jej ten plik chusteczek, jakby co najmniej wkładał rękę do rozgrzanego piekarnika - przesadnie ostrożnie. Obawiał się, że jego usmaruje albo puści uchwyt na nasadzie nosa i zasmarka podłogę i wszystko krwią, a potem się wykrwawi. Na samą myśl jakoś wiotko mu się zrobiło. Co z tego, że brzmiało to co najmniej absurdalnie. - Ugh...nie stój tak, do łazienki, już... - Położył  swoje ręce na jej ramionach i zaczął popychać w stron łazienki. Martwił się, lecz jakoś nie mógł powstrzymać odruchu by podczas nakierowywania dziewczyny nie zerkać na podłogę. Miał to sobie za złe.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.02.16 13:41  •  Mieszkanie Shina - Page 2 Empty Re: Mieszkanie Shina
- Nie, nie żartuję, właśnie rozbiłeś mi nos. Dobrze, że przynajmniej nie jest złamany. - Złamany na pewno bolałby bardziej. Teraz po prostu krwawił i to całkiem intensywnie, a Verity miała gdzieś fakt, że jej własne DNA brudziło czyjąś podłogę czerwonymi kleksami. W innym wypadku może by się bardziej ową czystością przejęła, ale chłopak sam ją do tego sprowokował. w końcu to przez niego w ogóle ucierpiała, przez tajemnice i lekkomyślne trzaskanie drzwiami. Jak mógł nie wpaść na to, że mogłaby być zaraz za nimi? Przecież znał ją nie od dziś i mógł się spodziewać, że nie odpuści ani od razu, ani łatwo.
- Zwariowałeś?! Nigdy nie wolno odchylać głowy przy krwotoku z nosa, bo się można udławić! - Cofnęła się o pół kroku, żeby przypadkiem nie przyszło mu na myśl zmusić ją do tego siłą. Właściwie to powinna się pochylić do przodu i pozwolić krwi spływać, ale to byłoby już zbyt perfidne, biorąc pod uwagę manię czystości gospodarza. Co zabawne, to dziewczyna była poszkodowana, krwawiła i bolał ją nos, za to robiła wokół tegoż faktu o wiele mniej zamieszania.
Grrr! - warknęła zaciekle, obrzucając Shina poirytowanym spojrzeniem. - To mam stać, iść, biec, leżeć, latać? Zdecydujże się! - dodała zaciekle, po czym wyszarpnęła chusteczki z ręki chłopaka własną pokrwawioną dłonią. I nie mogła zagwarantować, że go przy tym nie usmaruje na czerwono. Miała to w głębokim poważaniu. Przyłożyła plik papierków do dziurek w nosie, żeby spływająca z nich krew mogła wsiąknąć w tenże materiał. Dopiero wtedy, zgodnie z zasadami postępowania przy krwotokach, przechyliła się nieco do przodu i pozwoliła się zaprowadzić do łazienki, okazyjnie zostawiając czerwone ślady na podłodze. Ręka jej już niema zdrętwiała od zaciskania na naczyniach krwionośnych pomiędzy oczami, ale nie mogła puścić. Trzeba było odczekać, aż co ma wypłynąć - wypłynie, a organizm zrobi swoje przy pomocy zastępu trombocytów. Dlatego przemieściła się nad umywalkę, by spływająca coraz mniej intensywnie posoka mogła odnaleźć swą przyszłość w odpływie.
Kiedy kryzys został zażegnany, pozbyła się zakrwawionych chusteczek i przemyła ceramikę, żeby tylko żadne plamy nie pozostały na nieskazitelnie czystej jak dotąd powierzchni. Podłogą nie zamierzała się przejmować, Shin pewnie i tak nie wytrzyma długo bez pobiegnięcia po środki odkażające i szmatę. Swoja paranoją niech zajmie się sam, skoro już zamierza bardziej przejmować się własnym mieszkaniem niż poszkodowaną koleżanką.
- No i widzisz? Tak to jest, jak się wyprawia dziwne rzeczy w piwnicy. Niewinni ludzie na tym cierpią! - rzuciła już bardziej na żarty niż z wyrzutem, choć z dyskretną nutką rozczarowania. Chociaż chyba zaczynała się już powoli godzić z tym, że w hierarchii wartości starszego kolegi nie zajdzie wyżej niż Domestos.
- Ale wiesz co? Zgłodniałam. Ogarnijmy ten obiad. - Przypadek fenomenalny w wypadku Verity, która była chodzącym kościotrupem i posiadała tak skurczony żołądek, że głód odczuwała może dwa razy na dzień. To, że teraz sama domagała się posiłku, było równoznaczne z cudem.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.02.16 20:37  •  Mieszkanie Shina - Page 2 Empty Re: Mieszkanie Shina
- Przeżyjesz te...kilkanaście sekund. - Wyliczył na szybko nieco poddenerwowany widokiem kwi na podłodze. Jeszcze tylko brakowało by było jej tu więcej. Na samą myśl coś w Shinie umierało dlatego starał się nie myśleć, a to sprawiało, że panikował jeszcze bardziej. Co za życie, czemu go zaskakiwało w taki mało przyjemny sposób! Na szczęście jakaś  część naukowca miała przebłyski racjonalności, dlatego padł pomysł by natychmiastowej delegować dziewczynie do łazienki. Podał jej jeszcze chusteczki, wzdrygnął się nieznacznie gdy ta tak bezceremonialni i nieuważnie je od niego przyjęła. Gdy zaczęła warczeć to utkwił w niej spłoszone spojrzenie, skrzywił się, a gdy tylko przyłożyła chusteczki do nosa zaczął ją prowadzić do łazienki. Ustawił ją przy umywalce by zaraz potem rzucić się ku szafce. Znajdowało się w niej wyposażenie, którym by to nie wzgardził nie jeden ratownik. Wynalazł jakieś waciki, gazy i wszystko co było potrzebne i nie. Wszytko to zaoferował dziewczynie po czym podparł się o blat obok i ze spuszczoną głową wpatrywał się w podłogę to co jaki czas zerkając na ranioną Veri. Nerwowo przygryzał dolną wargę.
- No i widzisz? Tak to jest, jak się wyprawia dziwne rzeczy w piwnicy. Niewinni ludzie na tym cierpią!
Zrobił minę zbitego psa. Jakby sam nie był tego świadom, a wszystko przez jego dziwactwa. Wiedział na jakiej zasadzie jego mózg podejmował decyzje, lecz walka z tym nie była łatwa. Świadomość tej niemocy była drażniąca.
- Przepraszam. - Wydusił z siebie bezradnie. Parszywie się czuł. Tym bardziej, że zamiast na nią spoglądał teraz w czerwoną plamę na podłodze. W tym jasnym pomieszczeniu jej egzystencja była wręcz nieludzko podkreślona. Irytowała. Ale zapewne tylko jego. Złapał się za ramię. Zacisnął na nim rękę. Czemu taki był?
- Um, przepraszam, jeszcze raz...Nie chciałem. - Zamilkł na chwilę, by przyjrzeć się jej ubraniu. Zmierzwił przy tym włosy na karku w geście zakłopotania. Cała sytuacja była bowiem bardzo kłopotliwa i krepująca. Zwłaszcza dla niego. - Pobrudziłaś sobie ubrania? Jeśli tak to zapłacę za pralnię i mogę dać ci jakąś czystą kozulę, czy coś. - Skrucha się z niego wylewała. W takich sytuacjach czasem się zapominało, że jet już dziewiętnastolatkiem.  - Poza tym dziwna jesteś, powiedziałbym, że brzmisz w tym momencie jak wampir, gdyby te istniały. - Niemrawo się uśmiechną. Kto to widział by apetyt zaostrzył się po takiej akcji. Sam Shin mimo iż jeszcze nic nie miał w żołądku wizja posiłku jawiła mu się na chwilę obecną jako ponury obowiązek.
Potem przeniósł się z Verity to kuchni. Wydawał się być nieco przygaszony, lecz co tu się dziwić? Nie chciał jej w tym momencie drażnić toteż wbrew jej oczekiwaniom nie rzucił się ze szmatą na podłogę (choć bardzo go kusiło) tylko uruchomił sprzątające droidy. Wielkością i kształtem przypominały Średniej wielkości talerze. Ustawił im odpowiedni tryb coby przypadkiem nie rozsmarowały posoki po panelach i pozwolił im działać.
- Naprawdę przepraszam. - Wypalił po raz koleiny gdy zabrał się za wyjmowanie jednego z burgerów z opakowania. Zerknął jeszcze, czy piekarnik osiągnął już odpowiednią temperaturę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.02.16 14:01  •  Mieszkanie Shina - Page 2 Empty Re: Mieszkanie Shina
Najważniejsze, że krwotok w końcu ustąpił. Nareszcie mogła opuścić trzymaną wciąż w górze dłoń, by ta przestała drętwieć i powróciła do stanu używalności. Potem pozostało tylko pouprzątać po sobie wokół umywalki, pozbyć się brudnych chusteczek i waty, przemyć ręce i ogólnie zostawić po sobie porządek. Nie chciała, żeby nieszczęsny chłopak dostał zaraz ataku histerii spowodowanego nadmiernym bałaganem w domu. W końcu na co dzień pewnie utrzymywał nieskazitelną czystość, a tu wpada mu taka młoda, robi zamieszanie, brudzi wszystko dookoła i jeszcze ma pretensje. Jeżeli nie był przyzwyczajony, to rzeczywiście nie mogło mu być łatwo się przestawić. W końcu Veri sama wiedziała co nieco o podobnych odchyłach i zdawała sobie sprawę z tego, że do pewnych rzeczy należy się przekonywać stopniowo, a nie w formie terapii szokowej.
- Spoko, nie szkodzi. W końcu żyję. Tylko się trochę nabrudziło, ale to raczej ciebie bardziej obchodzi. Mi nic nie będzie - odpowiedziała, wskazując palcem na doprowadzony do porządku nosek. Nie zostały jej już żadne ślady na twarzy i nie wydawało się, by krwotok miał powrócić. Teraz musiała tylko odrobinę bardziej uważać, żeby znów się nie uderzyć i nie wywołać go po raz kolejny. Wprawdzie była niezdarą i mogła zupełnie przypadkiem doprowadzić do kolejnego nieszczęścia, ale może los będzie łaskawy i oszczędzi jej rewelacji jak na jeden dzień. W końcu swoją dobową dawkę pecha już chyba wyczerpała.
A może jednak nie? Sprowokowana pytaniem, spojrzała w dół na swoje ubrania. Spomiędzy połów rozpiętej przydużej bluzy wyzierała schludna szkolna bluzeczka, teraz nieszczęśliwie poplamiona na rdzawą czerwień. Wyglądało na to, że oberwała przy pierwszej fali krwi, a później jeszcze pewnie nieopacznie roztarła zabrudzenie dłonią. Westchnęła ze zrezygnowaniem.
- Z tym lepiej nie czekać, tylko od razu zalać odplamiaczem. Masz jakiś może? Bo jak zaschnie to potem może już nie zejść - oznajmiła spokojnie, równocześnie pozbywając się wierzchniego okrycia. Bez względu na odpowiedź nie zamierzała paradować w pokrwawionej bluzce i wyglądać jak wampirzy osesek, który jeszcze nie umie higienicznie jeść.
- Nigdy nie twierdziłam, że nie jestem dziwna. Ale moja wina, że się robię głodna w głupich momentach? Ciesz się, że w ogóle jem cokolwiek. - Zerknęła niemrawo na sprzątające robociki. Zawsze miała dziwne wrażenie, że przypadkiem na jakiegoś nadepnie i zepsuje. W końcu ze swoimi zdolnościami destrukcyjnymi naprawdę była w stanie tego dokonać, szczególnie że na co dzień w swoim otoczeniu nie miała takich cudeniek. Tam, gdzie obecnie mieszkała, nadal używało się ręcznego odkurzacza, zresztą sama nieraz oblatywała z nim wszystkie pokoje w swoim skrzydle.
- Rany, Shin, daj już spokój. - Wywróciła oczami. - Nie przepraszaj tyle, naprawdę nic się nie stało. - Posłała mu uspokajający uśmiech. W końcu zaczął reagować jak normalny człowiek i przejmować się bardziej innym ludzkim istnieniem niźli swoją podłogą. A to już przecież o czymś świadczyło. Za ten znaczący postęp mogła mu nawet wybaczyć kupne mrożone burgery!
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.02.16 21:50  •  Mieszkanie Shina - Page 2 Empty Re: Mieszkanie Shina
- Nie przepraszaj tyle, naprawdę nic się nie stało.
Poczuł się jak trzepnięty jakąś tępą dzidą.
- Nie mów tak. - Nadąsał się nieco. To brzmiało okropnie, lecz niestety było również po części prawdą. W końcu na początku faktycznie najpierw ruszyła go wizja pobrudzonej podłogi, a dopiero później osoba Verity, która w tym momencie starała się po sobie sprzątać. Odnosił wrażenie, że robi to dla jego komfortu zapewne nie zdając sobie sprawy, że właściwie bez odpowiedniego środku dezynfekującego i metody czyszczenia to tylko roznosi niewidoczny dla ludzkiego oka bród. No ale nic nie powiedział. W pewnym senie doceniał gest, choć w duchu płakał mocno. Potem posprząta jak należy.
- Wrzuć do pralki, tam o. Ja zaraz ją nastawię, ma opcję suszenia, więc jak zjemy i zagramy w coś to do tego czasu powinna być już sucha. Ty leć do kuchni póki masz ten apetyt. Musimy zjeść te trzy burgery za cenę dobrego samopoczucie. Jestem nawet gotowy zaryzykować niewypuszczenia cie z domu póki nie zjesz swojej porcji. - zagroził. Nie dopuszczał nawet do myśli wizji wsadzenia mrożonych burgerów z powrotem do zamrażarki. Dobry kwadrans znajdowały się poza takową. Wiecie, już wystarczyła sama wizja urojonej salmonelli by Shin był pewny swego.
Gdy Veri wyszła Shin szczodrze obdarzył pralkę chemikaliami po czym umył ręce pod kranem w wannie. Przez to wzrosło w nim tylko poczucie winy, bo przecież dziewczyna starała się tak tą umywalkę doprowadzić do ładu, a jednak mimo wszystko odrzucało go od pomysłu użycia jej. Głupi ty. Wiem. Nie trzeba było długo czekać by chłopak wylał więc z siebie szczere przeprosiny w momencie gdy tylko pojawił się przed Verity. Potem podniósł się trochę na duchu widząc, że dziewczyna mimo wszystko nie ma mu za złe. Jedli hamburgery i grali w gry. Na odchodne Shintaro wręczył dziewczynie wypraną wierzchnią warstwę mundurka. Miał zamiar jeszcze ją prasować, lecz prawdopodobnie nim zrobił to a tyle by jego praca go usatysfakcjonowała to zastałaby ich noc, a tyle czasu wolnego Verity chyba nie miała, prawda? Dlatego po wprawnej odmowie zielonowłosej pożegnali się.

2 x z/t Shintaro & Verity
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.16 12:12  •  Mieszkanie Shina - Page 2 Empty Re: Mieszkanie Shina
Spodziewając się gościa wstał wcześniej niż zazwyczaj i odprawił rytuał ogarniania siebie ze zdwojoną starannością. Zadko był odwiedzany. To znaczy - ostatnimi czasy przyzwyczaił się do niezapowiedzianych wizyt Verity, które przyprawiały go o istny obłęd, lecz tego w tym momencie nie można brać pod uwagę. Ayako była z kimś zgoła innym. Właśnie, Shin nie bardzo wiedział czego się po niej spodziewać. Choć dzielili to samo nazwisko i zdarzało mu się ją widywać podczas większych rodzinnych uroczystości, czy też na korytarzach budynku to nic o niej nie wiedział. Była kimś odległym, niemalże obcym. Świadomość tego była niekomfortowa, gdyż przez to nie był w stanie odpowiednio się przygotować do wizyty zaś w jego głowie szumiało milion przyprawiających o mdłości scenariuszy.
Cholera.
Do tego z tego całego stresu zaczęły mu potnieć ręce. Powstrzymał jednak prymitywny odruch wytarcia ich o kimono. Wyjął opakowanie wilgotnych chusteczek z półki.
W mieszkaniu panował sterylna czystość. W powietrzu unosił się ciągle subtelny zapach środków czystości. Koty były zamknięte na poddaszu. Odkurzające, wyglądem przypominające talerze roboty były wyłączone, no - poza jednym. Plątał się on cichutko po salonie. Godzina zero się zbliżała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.06.16 21:21  •  Mieszkanie Shina - Page 2 Empty Re: Mieszkanie Shina
"OBRAŻENIA : Ayako: Lekka panika" <3

Ten dzień był trudny i z przykrością uświadomiła sobie, że tak samo mogłaby podsumować cały poprzedni rok swojego życia. "Trudny". Poczuła niesmak: nigdy nie lubiła eufemizmów, ale wszystkie prostsze słowa, których mogłaby użyć opisania trzydziestego szóstego roku swojego życia, przybliżały się niebezpiecznie do czegoś, czego nie lubiła jeszcze bardziej: pompatyczności. Tragiczny dylemat - podsumowała swoje myśli nieco gorzko, wywołując na jej ustach ponury uśmiech, i odwróciła głowę od okna, przesuwając wzrok po trójce ludzi, którzy towarzyszyli jej w podróży. Jej ochrona.

Powinna im być wdzięczna, obywatelom i obywatelkom miasta gotowym odrzucić własne bezpieczeństwo na rzecz obrony jej życia i zdrowia. Byli absolutnymi profesjonalistami; widziała ich w działaniu, co nie było łatwe, biorąc pod uwagę ich dyskrecję. W rozmowach, które zdążyła z nimi przeprowadzić, wydawali się naprawdę miłymi ludźmi. W zasadzie reprezentowali sobą dokładnie te cechy, które zawsze doceniała: determinację, odwagę i odpowiedzialność... A mimo tego nie mogła myśleć o tych wysokich ludziach ubranych w jednakowe mundury Gwardii inaczej niż z niechęcią. Byli jak ta okropna, obrzydliwa blizna na jej szyi, ich obecność nieustannie przypominała jej, że nie mogła już czuć się bezpiecznie w swoim własnym mieście oraz że, ku jej ogromnej niechęci, nie mogła już myśleć o sobie jak o zwykłym człowieku na nieco bardziej odpowiedzialnym stanowisku. Zwykli ludzie nie miewają ochrony złożonej z czwórki wyćwiczonych do granic możliwości żołnierzy. Czwórki - jeden z nich od rana obserwował mieszkanie kuzyna, upewniając się, że nie stało się w nim nic podejrzanego.

Samochód zaparkował pod ładnym, piętrowym domkiem w dość cichej okolicy. Wysiadając, Ayako zastanowiła się przelotnie - czy kiedykolwiek odwiedziła Shintaro w jego domu? Na pewno odwiedzała ich dawniej, jeszcze gdy żył jej wujek, a później Shin bywał w jej mieszkaniu, ale ona sama chyba nigdy go nie odwiedziła. Naprawdę, do czego doszło, żeby nie wiedziała, w jakich warunkach żyje jej kuzyn?! To brzmiało jak kiepski żart, czy raczej brzmiałoby, gdyby nie było tak porażająco smutne. Zwłaszcza w kontekście osoby takiej jak Shintaro. Wiedziała o nim dość, by wiedzieć, że utrzymywanie jakichkolwiek kontaktów towarzyskich mogło być dla niego bardzo trudne.
Jakby się nad tym zastanowić, ona i Shintaro mieli ze sobą dużo wspólnego.

Zadzwoniła do drzwi i z lekkim niepokojem zmierzyła wzrokiem Gwardzistę, którego zadaniem było nie opuszczać jej na krok. Jak źle zareaguje na niego Shin? Podejrzewała, że bardzo źle.
- Mógłby pan poczekać w sąsiednim pokoju? - zapytała z lekkim wahaniem, świadoma naginania zasad bezpieczeństwa. - Obawiam się, że mój kuzyn jest nieco nieśmiałym człowiekiem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.07.16 22:55  •  Mieszkanie Shina - Page 2 Empty Re: Mieszkanie Shina
Stał pod drzwiami wejściowymi już od dziesięciu minut. Wyprostowany, napięty niczym struna patrzył w jakiś atom znajdujący się w miejscu w którym przecinały się ich przekątne. I ciągle myślał nad tym, jak powinien zareagować. Na początek otworzy drzwi, zaprosi do środka, potem wskaże gdzie zostawić buty, zaoferuje kapcie, wspomni gdzie łazienka...chociaż, czy to będzie będzie dziwne, jeśli poprosi by umyła ręce? On sam gdyby kogoś odwiedzał to właśnie pierwsze pomieszczenie do którego by się udał to byłaby łazienka, lecz może patrzy na to za bardzo przez swój pryzmat? A właściwie, kiedy otworzy drzwi to powinien zacząć od utrzymywania kontaktu wzrokowego? Czy będzie to zbyt zuchwałe...?

Minęło pięć minut.
Przygładził materiał ubrania, gdy w pewnym momencie dostrzegł wyimaginowane przez siebie wgniecenie. Wypuścił powietrze przymykając ślepia i znów zaczął spoglądać w drzwi, upewniając się, że klamka jest na wyciągnięcie ręki. Idealnie.

Trzy minuty później posłyszał poruszenie na ganku. Wychylił się od pionu by przez okienko przy drzwiach dostrzec samochód. Jest, zauważył ją! W towarzystwie...Tak, właśnie w tym momencie poczuł jak żołądek przewraca mu się na drugą stronę. Obrócił się za siebie by zlustrować liczbę przygotowanych przez siebie kapci. Tak, była tam tylko jedna para. Czemu on z góry założył, że przyjedzie sama?! Parzcież było oczywiste, że będzie posiadała obstawę!
- Shin ty partaczu!

- C-chwileczkę! - Rzucił, gdzieś z odmętów swego mieszkania. Zaraz potem dało się posłyszeć, że panu domu zebrało się na jogging. Następnie minuta ciszy. Drzwi się uchylają, a zza nich wychyla się nieśmiało twarz Shina, który w nieudolny sposób próbuje zdusić zadyszkę za nieco nerwowym uśmiechem numer pięć.
- Ja, ja przepraszam najmocniej...ta zwłoka, tak, przepraszam i proszę, zapraszam, witam. - Uchylił mocniej skrzydło drzwi by z wypiekami na twarzy wpuścić gości - Buty proszę złożyć tutaj, a kapcie znajdują się tutaj - Wskazał niemało pięć par kapci ułożonych w rzędzie jeden obok drugiego. Wszystkie identyczne. Wszystkie w tym samym rozmiarze. O ile na Ayako mogą być nieco za duże o tyle, jeżeli chodzi o towarzyszącego jej gwardzistę...cóż, tak - to mogło być nieco zabawne. Ten sam zapewne został nieco zbity z tropu.
- Pan...- zaczął nieśmiało, spoglądając to na gwardzistę to na krajobraz za drzwiami - Pan...to jeden czy ktoś jeszcze? - Nie wiedział czy zamykać, czy nie. Pytająco więc spoglądał to na Ayako, to na gwardzistę, to na drzwi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach