Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Przeskakiwała z nogi na nogę trzymając ręce splecione za plecami. Nie musiała nawet pytać, wystarczyło spojrzeć na boksy, na Sleia, na boksy, na Sleia... i wszystko było jasne. Jego mina mówiła wszystko, a to że tak szybko ruszył w kierunku pojazdów, tylko potwierdziło jej domysłu. Udała się zaraz za nim, rozglądając się na boki w poszukiwaniu ewentualnych właścicieli samochodów. Krok za kroczkiem. Ciekawe gdzie jeszcze zajdzie w swoim życiu podążając za tym człowiekiem.
- No wiesz... nawet na Desperacji zdarzają się kradzieże. - zaśmiała się ironicznie. Od początku spodziewała się, że właśnie tak skończą przy pierwszej próbie przechwycenia maszyny. Przy okazji rozejrzała się po otoczeniu. Pewnie nieprędko przyjdzie jej jeszcze raz znaleźć się w takim pomieszczeniu, a i ta wizyta zapowiada się na krótką, skoro nie mogą nic więcej zdziałać.
Wyszła ze środka jako pierwsza, po raz kolejny rozglądając się najpierw na boki. Nie było nikogo. To aż dziwne, że nikt nie pilnował tak cennych miejscówek. Była to jednak jedyna okazja, by znaleźć się na środku toru, normalnie obowiązywał zakaz chodzenia po trasie z powodu groźby zostania potrąconym. I tak ciągle ktoś się tam kręcił, ale teraz, o tak później porze nie było dookoła żywego ducha.
Przyśpieszyła nieco kroku i znalazła się na środku. Fajne uczucie, kiedy człowieka otacza wielka przestrzeń spowita mrokiem i nikt nie może tego zepsuć. Ah chce się oddychać i żyć.
Na dłuższa metę to było jednak głupie, dlatego zauważając, że łowca kończy zamykać pomieszczenie, znalazła się z powrotem obok niego, tylko po to, by jego genialny plan wywołał na jej twarzy niemy szok.
- Kiedyś będziesz się smażyć w piekle za te swoje świetne pomysły. - mruknęła udając oburzoną mocniej, niż była w rzeczywistości. Była jednocześnie zła, ale także bardzo wkręcona w całe to wydarzenie. Wszystko co mogło okazać się ciekawe, wywoływało u niej chęć angażowania się. Mężczyzna miał szczęście, że przypadkiem też się tutaj znalazła, inaczej musiałby osobiście robić za napaloną fankę.
To będzie musiała być niesamowita gra aktorka i duże poświęcenie z jej strony. Spokojna zazwyczaj łowczyni udająca wielką fankę sportu. Na ten moment nie była w stanie sobie tego wyobrazić.

---

Resztę tego późnego popołudnia spędziła tak jak zazwyczaj. Udało jej się nawet coś zjeść udając, że się nie denerwuje. Siedziała z wygiętym widelcem w buzi przeżuwając przesadnie długo kawałki jedzenia, które udało im się tym razem złapać, oprawić, przyrządzić i podać. Przejęła od łowcy butelkę bez podejrzeń, pociągnęła porządny łyk, który zaraz przerodził się w głośny kaszel i malutkie łzy w kącikach zaciśniętych powiek.
- Cholera Slei, ostrzegaj jak już masz zamiar napoić mnie procentami. - mruknęła niezadowolona kręcąc głowę i walcząc z cierpkim posmakiem w ustach. Nie było mowy by nie wiedział o jej niechęci do tego typu napojów. Zdarzało jej się, ale po prostu nie miała do tego głowy, bardzo szybko wysiadało jej logiczne myślenie. Feralna butelka „wody” stałą się więc obiektem jej złości. Nie wypuściła jej z rąk i gdy tylko uspokoiła kaszel, całkiem szybko opróżniła całą resztę.
Niech to zadziała, poważnie. I niech mi za mocno nie odbije.
Prosiła w myślach pochłaniając kilkoma kęsami resztę obiadu i wstając od razu po posiłku. Skoro jedno z nich miało się już upić, to niech to będzie wyłącznie ona. Dla pewności ogarnęła wzrokiem resztę ich obozowiska pozbawiając łowcę reszty swoich zapasów.

Odrobina czasu minęła, zanim udali się na miejsce swojej niedoszłej zbrodni. O zmroku ta okolica wyglądała jeszcze inaczej, niepokojąco, ale jednocześnie całkiem imponująco. Tu i ówdzie stały tymczasowe obozowiska, namioty, nawet jakieś miejsca do popijawy. Małe miasteczko, które rozrastało się z każdym dniem upływającym do rozpoczęcia się wydarzenia.
Była nieco przymulona. Od momentu starcia z butelką fałszywej wody jej umysł zaczął powoli oswajać się z myślą, ze będzie musiała dokonać czegoś normalnie dla niej niemożliwego.
Zanim się rozdzieliły, posłała jeszcze Sleipnirowy groźne spojrzenie. Przynajmniej w jej wyobrażeniu miało być ono groźne. Potem więcej się już nie odwracała, czas się skupić na zadaniu, Kami, do roboty.
Udała się do miejsca, które wcześniej uznali za swój cel, miejsce gdzie obozowała trenująca drużyna właścicieli oglądanego wcześniej pojazdu. Na szczęście przed namiotami nie było nikogo. Zatrzymała się więc przed płachtą ograniczającą i w ostatnim przypływie świadomości oparła obie dłonie na twarzy czując, że jak ktoś się tym dowie, to chyba spali się ze wstydu.
- Kyaaaa~! Czy to jest obóz Złotej Błyskawicy? - zaczęła zasłaniając usta i udając krzyki odchodzące z pewnej odległości. - Tato, tato, pozwól mi tam podejść! Błagam Cię, chyba umrę jak teraz go nie poznam.
Odwróciła się na pięcie i zaczęła mruczeć coś pod nosem imitując męski głos.
- No błagam Cię, tylko chwilę. Zaraz wrócę. - Oparła do samej siebie i w kilku skokach znalazła się przy wejściu do namiotu. Liczyła na to, że osoba, bądź osoby przebywające w środku dosłyszą tą urocza wymianę zdań i sami wyjdą ze środka, by zobaczyć, co się dzieje.
- No idź już, idź. Wstydu mi narobisz. Sama z nim pogadam. - jęknęła czując, że co raz mocniej wczuwaj się w swoją nową rolę fanki. Zrobiła kilka kroków w miejscu stukając butami przesadnie głośno, aż w końcu zaryła czubkami w sypkiej ziemi. - O Boże, Boże. Jestem ciekawa czy ktoś jest w środku. Hmm... powinnam zapukać? Nie, przecież to namiot... nie mogę tam przecież wejść. Zawołać? Niee... to zbyt nachalne. Co tu zrobić, co tu zrobić...
Kręciła się jak bączek z przesadnie podnieconym głosem. Wypicia sporej ilości płynów przydało się chociażby do tego, by z jej gardła wydobyć tak wysokie dźwięki. Minęło jeszcze nieco czasu, zanim doczekała się jakiejś reakcji od mieszkańca tego obozowiska, ale ostatecznie musiała zmierzyć się z osobą, która nieco zaskoczona, a także nieco zdegustowana wychyliła się w przejściu.
- Przepraszam, ale kim pani jest? - głos pojawił się pierwszy, następnie ukazała się głowa. Mężczyzna nieprzekraczający trzydziestki wyszedł ze środka drapiąc się po skroni.
- E, ja... - prawie wypadła ze swojej roli. Gościa widziała po raz pierwszy w życiu. Skąd miała pewność, że ma przyjemność właśnie z kierowcą? Nieważne, oby wszyscy wyleźli ze środka i tyle. - Ja... ja... jestem wielką fanką całego pana teamu! Chciałam się przywitać i i i... uścisnąć dłoń, ja... nie mogę uwierzyć że to się dzieje naprawdę. - Odskoczyła krok w tył machając przy tym rękami w powietrzu. Gestykulowanie nagle okazało się ratunkiem, gdy brakowało jej słów.
W pierwszej chwili wydawało jej się, że mężczyzna nie wziął jej na poważnie, ale dosłownie w przeciągu jednej chwili rozpromienił się nagle obdarzając ją perłowym uśmiechem idealnych zębów. Dalsza rozmowa toczyła się już samoistnie. Blefowała jak tylko mogła, mówiła o tym jak długo śledzi ich poczynania, jak dużo musi podróżować, by widzieć każdy ich wyścig i tak dalej. Rzuciła nawet jakieś przypadkowe nazwy znanych sobie miejsce w Desperacji i najwyraźniej zgadła, gdyż jej rozmówca nie wydawał się zdziwiony.
No dalej Slei, twoja kolei.
Mruknęła do samej siebie w myślach w przerwie opisywania jak bardzo uwielbia ich nazwę.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Mógł wkroczyć już dawno temu. Mógł, ale widok panikującej Yuu był zbyt zabawny żeby chwile się nim nie nacieszyć.
No ale ile można męczyć tą biedną duszyczkę, która spoglądała błagalnie w przestrzeń żeby ją w końcu uratował, wypadałoby żeby w końcu pojawił się rycerz w białym buggim. Na razie białym zresztą, kolory oczywiście zmienią.
Wyciągnął pałkę teleskopową i bez zastanowienia, ale z ograniczeniem uderzył w potylicę rajdowca.
Próbował się przez moment obrócić, ale w połowie zrezygnował żeby jednak pójść spać.
- Brawo, jestem z ciebie dumny, czas na dalszą część, ale tym już ja się zajmę.
Wciągnął nieprzytomnego i na szczęście niekrwawiącego kierowcę do jego namiotu i bez zastanowienia wlał mu do gęby sporą ilość gorzały.
Przeszukał dokładnie jego kieszenie i znalazł w nich kilka żetonów z okolicznego kasyna, nóż sprężynowy i kluczyki.
Chwila zastanowienia..Tak, to będzie nawet lepsze i bezpieczniejsze.
Wyciągnął swoją paczkę kart i rozłożył talię tak jakby grano tutaj w pokera, ale tak aby jego karty były wyjątkowo pechowe, za to rzekomego przeciwnika zwycięskie. Dzięki temu miał jeszcze powód żeby zgarnąć żetony z jego kieszeni jako walutę, której używał, kluczyki były kolejną.
- Biedny, słaba głowa i hazard nie idą w parze.
Dał sygnał Yuu stojącej na czatach, że czas się szybko zwijać i ruszyli do boksu nieprzytomnego pechowca.
Zachowywali się pewnie i naturalnie, choć w duszy Slei miał ochotę stamtąd spieprzać, ale tylko ze swoją nową furą.
Jego oczy zaświeciły kiedy zobaczył zawartość boksu. Tym to chyba nawet nie muszą się starać żeby wygrać.
- Pakuj się do środka i załóż ich kask, będziemy udawać ich team.
Odpalił maszynę i sprawdził jej moc typowym ryknięciem silnika, wcale nie zrobił tego z czystej przyjemności, wcale.
- Robisz za GPS, ok? - Zapytał wyjeżdżając powoli z boksu, którego drzwi zamknął nie wysiadając z Buggiego.
Po kilku minutach dojechali na miejsce, maszyna sprawdzała się wyśmienicie, więc nie miał problemu z bezpiecznym doprowadzeniem jej do ich obozowiska.
Kiedy wysiedli z pojazdu, Taboretto już był przy nich. Nawet nie pytał skąd, czemu i w jaki sposób, po prostu westchnął i zawołał chłopaków z ich obozowiska.
- Przemalujcie to i rzućcie jastrzębia, kolory oczywiście czarny i czerwony, to samo z ich kaskami.
Teraz już tylko czekać na jutrzejszy wyścig.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

W jej umyśle walczyła chęć, by narzuci na swoją głowę papierową torbę wstydu, z chęcią ciągnięcia tego przedstawienia dalej. Pewnie nie byłoby w tym sensu, ale zaczynała się wczuwać, czerpać z tego radość, nawet jeżeli w duchu śmiała się z samej siebie. Bo w sumie co było w tym złego? Może faktycznie zacznie się interesować desperackimi wyścigami?
Nie wiedziała w którym momencie Slei postanowi przerwać im ta uroczą konwersacje, dlatego kiedy ten moment nadszedł, ona nadal była w połowie zdania, gotowa by wygłaszać kolejne mowy motywacyjne do swojego 'ulubionego' zawodnika. Okazało się jednak, że nie musi już dłużej udawać napalonej fanki, gdy tylko mężczyzna przed nią postanowił ni z tego, ni z owego uciąć sobie przymusową drzemkę, a przy okazji wzbogacić się o nowe siniaki.
Zamiast od razu ruszyć do akcji, przykucnęła, owinęła ramię wokół kolan, a drugą ręką zaczęła przeczesywać palcami włosy omdlałego mężczyzny.
- Biedaaczek... szkoda mi go, pewnie bardzo długo zbierał pieniądze na ten samochód. I musiał długo się przygotowywać do wyścigu... kto wie, może są one nawet całym jego życiem. - czuła, jak powoli jej własny głos zaczyna odmawiać współpracy i jest bliski załamania się w połowie, razem z łowczynią, której alkohol w niebywały sposób odmienił kamienne serce w coś całkiem zdatnego do użycia.
Minęła jeszcze chwila, zanim znudziła się nowym obiektem zainteresowania, wychwyciła wzrokiem łowce majstrującego przy jego kieszeniach, a potem przy stoliku, gdzie później został wciągnięty, wtedy dopiero wstała i wślizgnęła się do środka z przeciągłym: woooo~
Wnętrze nie było szczególnie imponujące, a jednak Kami znalazła tam na tyle wspaniałych inspiracji, by obracać się na pięcie w kółko, a od czadu do czasu podchodzić i tykać coś palcem z nieukrywaną ciekawością i rozdziawioną buzią.
- Słaba głowa i hazard? - Zapytała nagle, słysząc że takie słowa padają gdzieś za jej plecami i kiedy się odwróciła jej twarz zamarła w grymasie niedowierzania i zanim całość alkoholu wylądowała w ustach rajdowca, Yuu przejęła rzutem butelkę i upewniła się, że tym razem zawartość trafi do bardziej żywej figury na tej planszy. - Idiotoooo... marnujesz takie cudowne rzeczy, a w ogóle to chce zostać rajdowcem i też chce mieć takie cudowne stroje...- wskazała paluchem jeden z kombinezonów w jaskrawo żółtej barwie z płomieniami w oczach (oku, he). Po tym jednak legła na ziemi obok śpiącej smacznie ofiary. - Zostaje tu.
Słaba była z niej czujka, ale na ich szczęście nikt nie kręcił się w pobliżu. Gdziekolwiek była reszta, mieli szczęście, że nie podzielili losu swojego kompana, a jednocześnie dużego pecha, bo chwilę później ich samochód miał zostać samochodem nowych zawodników w stawce.
Ostatecznie jednak, po wewnętrznej walce, zmusiła się do powstania i wsunięcia się dosłownie na siedzenie obok kierowcy, chociaż nie wyglądała na skorą do współpracy.
- Sam jesteś GPS... - odburknęła sądząc najwyraźniej, że została obrażona jakimś niezrozumiałym skrótem, po czym zsunęła się na siedzeniu tak, że obie nogi podwinęła, a stopy oparła na obudowie panelu rozdzielczego.
W tym stanie i o tej porze nie było możliwości, by przetestować jej umiejętności jako pilota, szczególnie, że w połowie drogi usnęła, a moment przemalowywania obserwowała nieprzytomnym wzrokiem leżąc plackiem na ziemi pewna, że tak jest znacznie wygodniej, niż w namiocie przy obozowisku. Ostatecznie ten dziwny i zwariowany dzień zakończył sen, a ranek wraz ze świtem słońca zwiastował już tylko dzień próby.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Rozbawiony spojrzał na pijaną Yuu, był pewien, że zapamięta ją w tym stanie na długo i nieraz chętnie jej o tym przypomni z czystej uszczypliwości i rozbawienia, które powodowała.
Jednak teraz czas się skupić na czymś znacznie ważniejszym. Kiedy upewnił się, że wypiła całą butelkę wody i jej kac ma niewielkie prawdopodobieństwo pojawienia się, to ruszył do auta żeby się przekonać na czym stoi ich ekipa.
Wóz był już prawie gotowy do drogi, czerń i czerwień błyszczały w świetle księżyca, a hełmy były.. po prostu idealne. Ich wygląd napawał go dumą i motywował do tego żeby inni mogli zobaczyć te kaski kiedy będą stali na podium.
Ale dosyć wrażeń na dziś, czas żeby i on odpoczął.
~~~
Słońce świeciło wyjątkowo raźnie nawet jak na Desperację, czuł ciepło w takim stopniu, że rozważał zamontowanie lodówki zamiast siedzenia. Niewielka ilość chmur wyglądała obiecująco, liczył na nie w trakcie wyścigu, w końcu nie miał zamiaru spadać kilka miejsc w dół przez brak widoczności.
Wszedł do namiotu Yuu żeby ją zbudzić, ale kiedy poczuł unoszące się opary alkoholu i usłyszał słodkie pobrzmiewanie jej pijackiego chrapania to jedynie uklęknął przed nią, cmoknął w czoło i wyszedł, miała jeszcze z dobrą godzinę snu, którego nie musiał już zakłócać.
- Wszystko gotowe, Taboretto? - Zapytał swojego.. menadżera? Uznajmy że tak.
- Lepiej nie będzie, chcesz sprawdzić? - Usłyszał w odpowiedzi. Chwile się wahał, w końcu jak się o tym Kami dowie to będzie zła że szaleje bez niej, ale warkot silnika tak blisko ucha taką chwilę po przebudzeniu nie byłby dla niej zbyt przyjemny więc sam się wpakował do maszyny i postanowił zakręcić nią kilka ósemek dla testu.
Buggy sprawdzał się świetnie, znacznie łatwiej chodził niż ich poprzednie auta do ćwiczeń. Nie ma co się dziwić, ważył w końcu z trzy razy mniej niż terenówka.
Kiedy wywijał tak kolejną z rzędu ósemkę, zauważył po swojej prawicy, że ma jakiś magiczny przycisk za skrzynią biegu. Co tu dużo myśleć, wcisnął go i czekał aż się zadzieją cuda.
Cuda... to definitywnie było trafne określenie. z bagażnika wysunęła się niewielkich rozmiarów wieżyczka z PKM-em, do której można było przejść z obu siedzeń. Zatrzymał specjalnie pojazd i szybkim podciągnięciem się przykucnął w niej. Naboje definitywnie nie służyły do zarysowania komuś wozu, raczej do przebicia ciężarówki, kierowcy i pobliskiego drzewa na wylot. Choć kusiło to nie wykonał próbnej salwy, postanowił zamiast tego schować broń zanim więcej osób ją zobaczy choć był pewien, że Taboretto zdążył ją przyuważyć.
Wrócił na miejsce i zdał sobie sprawę w jakie wyścigi się wpakowali.
- Chce mieć zamontowanego pół-powtarzalnego glocka na obu drzwiach, karton granatów mojego wyrobu na tyle i AA-12 przyczepione do dachu, komora ma być już pełna.
Po tych słowach ruszył do Yuu, nadszedł już czas żeby i ona stanęła na nogi i dowiedziała się w co się wpakowali.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Koniuszki palców przesunęły się po twardej powierzchni namiotu, ich prowizorycznego domu od pewnego już czasu. Nie miała ochoty wstawać, w ogóle ruszać się, a co dopiero myśleć. Otworzyła jednak oczy i z tej perspektywy rzuciła szybkie spojrzenie na wyjście, zza którego dochodził ryk silnika. Nie musiała przypominać sobie, co miało miejsce wczorajszego dnia, wbrew wszystkiemu pamiętała dobrze, łącznie z każdym rzuconym przez siebie słowem. Przesunęła językiem po podniebieniu i leniwie podciągnęła zwinięty materiał pod głowę z narastającą chęcią zamordowania tego, kto musi od tak wczesnej pory hałasować.
Pora jednak nie była wczesna, słońce wisiało już całkiem wysoko nad horyzontem, rzucając niepokojące zielone światło do wnętrza namiotu, przebijając się lekko przez jego ścianki. Leżała jeszcze chwilę, zbierając się do wstania, z ambitną myślą zrobienia tego w dokładnie tej chwili. Także i w następnej, jak i kilku kolejnych.
- Dość. - rzuciła do samej siebie, zaciskając zęby i zmuszając zimne od spania niemal na gołej ziemi mięśnie. Podniosła się jednak, czując jak wirujące uczucie w głowie nie ma zamiaru jej odpuścić, rzuciła płaszcz na zmięte ubranie, w którym spała i wychyliła się z namiotu w celu zorientowania się w sytuacji.
- Cześć. - mruknęła, gdy w momencie odrzucenia płachty materiału robiącej za zasłonę przejścia niemalże zderzyła się ze Sleipnirem, zmierzającym najpewniej, by ją obudzić. Wychyliła się na bok, chcąc dostrzec coś zza odgradzającej ją od świata sylwetki łowcy. - Co z tym samochodem?
Od razu dostrzegła masę techników rzucających się do przemalowanego wozu. Spoglądała w jego stronę z obojętnością, nie za bardzo mając siłę na wyrażenia nadmiernych emocji, poza tym bardziej od dzikiej radości do tej sytuacji pasowała jej pełna dumy cisza.
- Nie za późno na zmiany? Myślałam, że mamy zamiar zaraz wybywać.
Stanęła kilka metrów od samochodu, mierząc go wzrokiem i patrząc na ręce mechaników, którzy po wymianie uprzejmości pozwolili obserwować się w ciszy. Ocenianie czasochłonności pewnych zajęć nie było jej konikiem, ale czuła, że pośpiesznie wprowadzone zmiany mogą wyjść niekorzystnie. Z drugiej strony dostrzegła, jakiego typu udoskonalenia mają zamiar wprowadzić. Uniosła jedną brew w niemym pytaniu, spoglądając ku Sleipnirowi i oczekując od niego jakiegoś wyjaśnienia.
Miała sporo wątpliwości, ich umiejętności nie były w żadnym wypadku tak dobre, by zgłaszać się do takiego wyścigu. Dodatkowo nadal czuła się winna za tak zuchwałą kradzież pojazdu jednej z drużyn, nie dawała tego po sobie jednak poznać. Przekręciła się na pięcie i ruszyła nieco ogarnąć, dając szansę reszcie ekipy na rozwinięcie własnych działań.
Spojrzała na swój zapakowany w plecaki ekwipunek, gotowy cały czas, gdyby musieli się natychmiast wynosić i zweryfikowała jego zawartość, zamieniając kilka mniej użytecznych gratów na stosowniejsze w tym wypadku graty, upychając po cichu dodatkowy bandaż gdzieś do bocznej kieszeni.
- Mam robić za twojego pilota, czy szykujesz mi dodatkową rolę? - Zapytała, zjawiając się znienacka za plecami Marcusa i spoglądając ku udoskonaleniom, jakie pod jego nosem montowali do pojazdu technicy. Przysiadła na stosie drewna przyszykowanego na obozowy ogień. Podniosła z ziemi leżący obok jej własnego plecak i wyciągnęła z nim rękę w stronę Sleipnira, pod jego nieuwagę zajmując się także jego wyposażeniem, przynajmniej tym podstawowym. - Musimy zaraz ruszać. - dodała leniwym tonem, nie będąc do końca pewna, czy powinni się tam pchać. Nie była jednak negatywnie nastawiona. Wczorajsze intrygi nadal wpływały na jej pojmowanie świata, które lubiło się rozmywać, gdy nachodziły ją mdłości.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Widząc Yuu stojącą o własnych siłach wypuścił z siebie zbędne powietrze dając jasny znak, że jest szczęśliwy z takiego obrotu spraw. Pozwolił jej na spokojnie rozejrzeć się przy aucie aby sama przekonała się jaki rodzaj podróży ich czeka.
Kiedy już zdała sobie sprawę z tego co ich czeka, odpowiedział ze spokojem na jej pytanie.
- Z tego co pamiętam to jesteś świetna jeśli chodzi o broń białą, ale z palną radzisz sobie znacznie gorzej niż ja. Będę potrzebował abyś w pewnym momencie prowadziła auto kiedy ja będę siedział u góry i zajmował się niektórymi z naszych przeciwników. Pamiętaj, musisz się skupić nie tylko na drodze, ale i na tym abyśmy mogli dojechać cali, bez zbędnych dziur w swoich ciałach po ostrzale przeciwnych drużyn.
Zapakował się do świeżo przerobionego buggiego i sprawdził czy wszystko jest na swoim miejscu. Przypomniał sobie nagle o jeszcze jednej rzeczy.
- Dajcie mi długi łańcuch i kilka haczyków.
Po ostatnim dodatku pozwolił Yuu zasiąść obok siebie i pojechali na punkt startowy.
Na miejscu definitywnie roiło się od zespołów, pojazdów, cudów na kijach i gruszek na wierzbie. Krótkie rozejrzenie się po okolicy dawało już poczucie, że jest się otoczonym przez minimum 120 różnych rodzai wozów, od motorów z zamontowanymi karabinami i harpunami, po ciężarówki gotowe do przetorowania sobie drogi przez niezliczoną ilość trupów. Zwłaszcza jak jeden z nich buchnął ogniem. Każda ekipa reprezentowała różny styl.
Po kilkunastu minutach wszyscy byli ściśnięci na tyle na ile mogli. Wtem, do ich uszu dobiegł wyjątkowo bijący po uszach ton głosu, którego właściciel siedział na jednej z wieżyczek.
- KAŻDA DRUŻYNA MA ZAKAZ OSTRZELIWANIA INNYCH PRZED PRZEKROCZENIEM DRUGIEGO KILOMETRA PO WYJECHANIU Z TRASY. JAK JUŻ ZDĄŻYLIŚCIE ZAUWAŻYĆ, POPRZEDNI TOR ZOSTAŁ ZAMKNIĘTY PRZEZ LICZNE WŁAMANIA NA NIEGO, PLUS STWIERDZILIŚMY ŻE PIERDOLIMY TAKĄ ZABAWĘ, JEDZIECIE PRZEZ PUSTYNIĘ 30 KILOMETRÓW, NA PEWNO NIE PRZEOCZYCIE METY JEŻELI BĘDZIECIE JECHAĆ PROSTO! TARANOWAĆ SIĘ MOŻNA DOPIERO OD PIERWSZEGO KILOMETRA! DRUŻYNA, KTÓRA ZŁAMIE ZASADY ZOSTANIE WYSADZONA W POWIETRZE RAZEM Z CAŁĄ ZAŁOGĄ!
- Gotowa? - Zapytał wyjątkowo szczęśliwy i pełny adrenaliny.
Po chwili można było usłyszeć trzy dźwięki. Ostatni, znacznie dłuższy i głośniejszy od poprzednich oznaczał start.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Podniosła leniwie brwi, słysząc uwagę odnoście swoich braków w umiejętnościach przy radzeniu sobie z bronią palną. Nie mogła zaprzeczyć, ta zdolność nie była jej nigdy potrzebna, więc nie poświęcała czasu na trenowanie jej.
- Jasne, zostaw to mnie. - Odparła, o dziwo bardzo pewna siebie jak i wiedzy, którą nabyła w trakcie ostatnich kilka tygodni nauki z instruktorem. Mieszkanie na Desperacji zawsze dawało w kość, ale dzięki temu łowcy mocniej angażowali się w kształcenie, wszystko by wrócić jak najszybciej do swojego gniazda w kanałach.
Kiedy więc Sleipnir ugadywał się jeszcze z mechanikami odnośnie co raz to innych usprawnień, ona dla pewności zrobiła sobie kilka niewielkich rundek testowych wokół obozowiska, pozornie bezpiecznych i mało widowiskowych, potrzebnych jednak do rozruszania siebie i silnika przed najważniejszym jego testem tego dnia.


Komentator krzyczał głośno. Zrozumiałe - musiał przebić się przez wycie silników, okrzyki ekip jak i ich kibiców. Nie myślała nawet, że to widowisko zbierze aż tak dużo gapiów, szczególnie że widziała sam start, a sporo z nich pewnie zaczaiło się gdzieś przy trasie. Zadanie mieli jedno, dojechać do punktu kontrolnego w połowie dystansu, w całości i wrócić w jednym kawałku na metę. Wystarczył jeden rzut oka na starą mapkę, by Kami zapamiętała jak wygląda ich droga. Pamięć miała dobrą, a i mogła pochwalić się tym, że jako jedna z nielicznych w tym gronie potrafiła czytać mapy, bo przecież samo już zwykłe czytanie znaków było na Desperacji rzadkością. Nie umknęło więc jej uwadze ułożenie terenu, szybko wyobraziła sobie jak będzie to wyglądać na żywo.
- Jak mało kiedy, Sleipnirze. - Ze spokojem skierowała do niego odpowiedź. Nie tryskała aż taką energią i podnieceniem jak on. Tylko dlatego, że ogólnie nie lubiła zbyt wiele po sobie pokazywać. Siedziała odwrócona plecami do kierunku jazdy, dowiązując na dłoniach bandaże, które miały zwiększyć przyczepność dłoni, gdyby musiała nagle przemieścić się gdzieś na bok pojazdu, albo chociażby szybko chwycić za kierownicę. Poprawiła jeszcze czapkę z daszkiem, pod którą sprawnie ukryła włosy. Na ten moment mogłaby spokojnie udawać faceta, chudego i dosyć małego, ale jednak. Z resztą po szybkim ruchu głową odkryła, że najprawdopodobniej i tak jest tu jedną przedstawicielką swojej płci.
Uroczo. Pomyślała, machając do ekipy, która stała z boku zgrzytając zębami, bez swojego pojazdu. Nie wyglądało jednak, by odkryli kto pozbawił ich szansy brania udziału w wyścigu.
Chwyciła jedna z broni, którą przed drogą podarował im któryś z łowców. Dla zabawy wycelowała nią gdzieś w przestrzeń, sprawdzając jej ułożenie w dłoni. Zsunęła się w końcu ku siedzeniu, na kilka sekund przed tym, aż z boku ryknął sygnał do startu, momentalnie zagłuszony przez wściekły warkot silników.
- Po pierwszym kilometrze zacznie się zabawa, hm? - Mruknęła do samej siebie, odchylając się ze swojego miejsca, trzymając jedną ręką za obręcz nad ich głowami. Póki co wszystkie ekipy jechały całkiem równo, od czasu do czasu pozorując agresywne zagranie, wszyscy jednak o dziwo czekali niczym zaklęci do tabliczki zwiastującej przekroczenie jednak trzydziestej dystansu. Tabliczki, która sekundę później mignęła im z boku i pozostała w tyle.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pierwszy bieg. W sumie to trwał wyjątkowo krótko, nawet jeśli był zakaz o taranowanie się to wjechanie na samym początku w dupę auta przed sobą nie było niczym dziwnym. Tak też uczyniła drużyna za nimi, na szczęście jeszcze w miarę dyplomatycznie.
Drugi bieg. Drużyny powoli się rozjeżdżały na boki dzięki wyjechaniu ze startowego "korytarza". Zespoły quadów, motocyklów wyjechały w moment na pierwszy rząd i zaczęły się ścigać między sobą. Buggy - drugi rząd, oprócz jednego niestety. Jechali tuż obok niewielkich hummerów. Za nimi ciągnęły się coraz większe i większe auta, dało się zauważyć na samym tyle dwie ciężarówki z zestawem do siania armagedonu.
Trzeci bieg. Powoli doganiali swój rząd. Mignięcie za oknem i nagła akcja ze strony każdego zespołu oznaczała jedno, pierwszy kilometr za nimi.
Czwarty bieg. Silnik coraz głośniej dawał o sobie znać, na szczęście tym przyjemnym dźwiękiem. Taboretto z pewnością zadbał o to żeby nie zostali wykluczeni z rajdu przez otoczenie i uroki Desperacji, ale na zawodników musieli mieć własny sposób. Pierwsze dachowanie można było zaobserwować już z prawej, ryk silnika i po kilku obrotach na suchej i wyjałowionej ziemi zaowocowało piękną eksplozją. Niestety nie mieli okazji przyjrzeć się dokładniej, gdyż poczuli po swojej lewej stronie nadganiającego hummera. Ich szczęście że wjechał tylko przednią częścią, po lekkim slalomie wrócili na prostą trasę.
Piąty bieg. Zostały tylko trzy i nitro. Zmodyfikowany czy nie, ich buggy ledwo nadganiał pozostałe modele. Wiedział, że to nie wina wozu tylko jego braku doświadczenia przez co jeszcze agresywniej dociskał pedał.
Bum. Wybuch przed nimi wskazywał tym razem nie na kolizję maska-koło a ciężka amunicja-czyjś silnik. Resztki motoru i jego kierowcy przeturlały się i przeleciały nad nimi, można było poczuć zapach spalenizny. To był ten moment kiedy musieli sobie zrobić przejście. Poczuł wędrujące w ich stronę strzały niedoświadczonego strzelca.
- Twoja kolej, morduj ten silnik ile tylko dasz radę.
Wcisnął przycisk przy desce rozdzielczej i wspiął się szybko na dach, po czym na wieżyczkę. Wszystko było gotowe do ostrzeliwania pozostałych ekip. Przestawił zabezpieczenie i postanowił pokazać świeżakowi jak się strzela. Jak na pierwszy raz w takich warunkach to poszło mu aż za dobrze, może dlatego że miał podobne przeżycia w młodości. Strzelec hummera pożegnał się z życiem, spadając z powrotem na swoje miejsce. Wtem poczuł przeraźliwie piekący ból w przedramieniu. Na jego szczęście kula tylko musnęła, ale kolejne miały zamiar bardziej się w nim zagłębić. Nie pozostał dłużny doganianemu buggiemu i zestrzelił ich sprzęt do chłodzenia. Silnik potrzebował jedynie momentu żeby w tych warunkach robić za domowe ognisko na kółkach, a co za tym idzie, kierowca wcielił się w postać barbecue.
- Zjedź trochę na prawo, ciężarówki są tuż za nami a już zaczęły ostrzał! - Wykrzyczał ile miał sił w płucach do Yuu i kucnął słysząc kolejne świsty kul nad uchem. Co za piękny dzień na wyścig.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie mówiła nic, nie było potrzeby, a przede wszystkim jej głos i tak był zbyt cichy, by przebić się przez wszechobecny ryk silników i odgłosy strzałów. Momentami drapieżne okrzyki docierały do jej uszy, ale nie miała ochoty porównywać własnego stoickiego mruczenia do wrzasków trzykrotnie większych od siebie goryli z gardłami niedźwiedzi babilońskich.
Czujny wzrok analizował taktykę pozostałych uczestników, zauważając szybko, że co najmniej połowa chce przede wszystkim rozwalić pojazd przeciwników, niżeli faktycznie wygrać wyścig. Kilka ekip pozostało w tyle i ostrzeliwało się wściekle, miotało po bokach swojego samochodu gotowi do abordażu ciężarówki obok. W ciszy oceniała sytuację.
Idioci.
Stwierdziła nagle, zagryzając dolną wargę, kiedy przypomniała sobie, że sama także dała się wciągnąć w tak dziwny rodzaj rywalizacji. Nie chciała jeszcze umierać, a teraz wszystko dawało wrażenie bycia ściganym przez samą kostuchę. Prychnęła, nie miała zamiaru poddać się emocjom, zamiast tego markowała próby rozpoczęcia odstrzały, gdy ktoś za bardzo się zbliżał.
- Nie rzucaj wszystkiego na start... - skomentowała szybko poczynania Sleipnira. Szczególnie, że w którymś momencie zaczęli poważnie wychodzić do przodu, prawie jakby reszcie grup wcale nie zależało na czołowych pozycjach.
Mimowolnie czując każdy ruch samochodu, wyobrażała sobie, że ona sama nim kieruje. Naciskała wyobrażone pedały, poruszała nieznacznie dłonią wyczuwając skręty pojazdu. Od czasu do czasu zaglądała na panel rozdzielczy pilnując wszystkich wskaźników.
- Bierz ich. - Odpowiedziała natychmiast, zostawiając karabin w bezpiecznej pozycji i natychmiast zeskakując do miejsca kierowcy. Szybkim ruchem dostosowała wszystkie elementy otoczenia pod własny wymiar i do własnych gustów. Chwilowa przerwa w ryku silnika urwała się, gdy tylko jej stopa docisnęła pedał gazu.
Mocny uścisk na kierownicy był lżejszy z każdą chwilą jazdy. Odzyskiwana pewność siebie i spokój pozwalał jej na nowo rozważyć sytuację. Jeden ruch głowy na boki i wiedziała już w jakiej pozycji w stosunku do reszty wozów znajduje się ich.
- Trzymaj się. - rzuciła i natychmiast skręciła, nie dając łowcy zbyt wiele czasu na reakcję odnośnie jej własnych słów. Szybko odsunęła się od dwóch dużo większych samochodów, które wyglądały na gotowe ich otoczyć i ścisnąć pomiędzy sobą. Zamiast tego, zaczaiła się za jednym z wielkich pojazdów, wychylając się zza jego boku tylko wtedy, gdy musiała sprawdzić czy przypadkiem wozu przed nimi ktoś nie stara się zdjąć. - Zaraz będziemy odskakiwać na bok. Widzisz tych po prawej? Nawet na nas nie patrzą... udławią się tą ignorancją.
Uśmiechnęła się delikatnie. Nigdy nie pomyślałaby, że to cholerstwo może tak wciągać. Odstukała ręką położoną na dźwigni zmiany biegów krótki rytm jakiejś dziecięcej rymowanki, którą znał każdy, a przy ostatnim wersie recytowanym  w myślach skręciła gwałtownie, wysuwając się zza większego pojazdu i szarżując na mniejszy.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Widząc zbliżające się po prawej stronie auta, chwycił jeden z granatów i odbezpieczył go kciukiem, po czym próbował wcelować się w największą otwartą przestrzeń prowadzącą prosto do środka ich pojazdu. Cóż, jak to bywa na tak nierównej drodze, rzut nie był tak czysty jak się tego chciało. Wystarczyła jedynie odrobina szczęścia żeby chmura ognia pochłonęła kierowcę i wysadziła przednie koło, posyłając ekipę w bok, przez co zgarnęli jeszcze jedną z drużyn.
Nie miał jednak czasu żeby się nacieszyć, jedna z kul przeszyła jego bark na wylot przez co od razu schował się za osłoną i kontynuował ostrzał z bezpieczniejszej pozycji, pilnując aby nikt nie trafił w nich żadnym większym pociskiem lub ładunkiem wybuchowym.
Wzajemna rzeź na kółkach trwała kilometrami, aż do momentu kiedy na około dwunastym kilometrze do zabawy dołączyły pustynne robaki. Kilkumetrowe stwory pochłonęły co mniejsze pojazdy, których kierowcy mieli zbyt mały refleks. Większe natomiast, próbowały albo je wymijać, albo odstrzelić aby same zeszły im z drogi. Efekt był różny.
- Jedź slalomem, ty się zajmij wymijaniem robali a ja wezmę na siebie resztę zespołów!
Kolejny śrut zagościł w okolicznych pojazdach, efekt jednak nie był tak rażący jak wcześniej, widać było, że utrzymujące się drużyny nie były już pierwszymi-lepszymi rajdowcami, mieli w tym doświadczenie jak mało kto.
Fale naboi, ryki fauny Desperacji zagłuszane przez silniki i około dwadzieścia zespołów wciąż parły do przodu, przekraczając magiczny dwudziesty kilometr.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Z satysfakcją zauważyła, że ręce same wędrowały jej w odpowiednie miejsce, gdy tylko pomyślała co konkretnie musi zrobić z pojazdem. Pewnie gdyby teraz z tym samym samochodem wrzucili ją do miasta, spowodowała by kilka wypadków prowadząc w ten sposób, ale na Desperacji było idealnie. Jechali, to się liczyło. Mieli niemal zerowe doświadczenie w kierowaniu, ale za to spore w starciach. Właściwie chyba tylko tym nadrabiali swoje braki w tym pierwszym, lecz nie było wielkich szans, by wysunęli się na przód kolumny maszyn.
Noga z gazu, sprzęgło, zmiana biegu, gaz... hamulec i wyminięcie wielkiej dziury powstałej po wychodzącym z niej robalu. Znowu gaz i tak w kółko. Wszystko pracowało płynnie, co musiało być także zasługą samego samochodu, był bardzo lekki w prowadzeniu i nadawał się akurat do manewrowania pomiędzy koleinami desperackich dróg. O ile dało się nazwać te wielkie przestrzenie drogami.
- Cholera. - syknęła pod nosem, gdy auto zostało agresywnie zepchnięte na bok przez wielki pocisk, który szarpnął tyłem i zmusił ją do nagłego hamowania, byle tylko nie zderzyć się z maszyną obok. Ryk silnika ponownie przeszył powietrze, gdy jakiś udoskonalony motor z dwójką pasażerów minął ich i omiótł wielką chmurą piachu spod kół.
- Khe. Khe... - zakrztusiła się ziarenkami i na pół ślepo prowadziła pojazd w miarę prosto, byleby wydostać się zza zasłony pozostawionej przez inną drużynę.
Patrzyła jak kilometry pozostają w tyle. Dalej na trasie nie były już tak często oznaczane, ale co większe liczby ktoś machał do nich ze skarpy pokazując gdzie powinni dalej jechać. Sporadycznie mijali nawet kogoś na kształt kibiców, chyba że przypadkiem wzięła za nich grupy złodziejów czających się na rozbite maszyny.
Nagle coś ryknęło przed samym czołem zawodników. Wielka sylwetka bestii pojawiła się na szycie mijanego kamiennego słupa. Wielkie skrzydła zasłoniły kawałek nieba rzucając cień na zawodników.
Smok? Pomyślała w pierwszym momencie, pamiętając doskonale, że te bestie nie istnieją, Faron... to musiał być faron północny. Do tego jakiś duży i agresywny okaz, albo przypadkiem przeszkodzili matce w opiece nad gniazdem.
- Jedziemy dookoła. - Zakomunikowała, widząc jak jadący na samym przodzie motocykl podniósł się w pazurach mutanta i opadł zaraz na ziemię wraz z kierowcą, którego rozryte ostrymi cięciami ciało gruchnęło o ziemię, a zwierzę czaiło się do kolejnego ataku.
Skręciła szybko, pozostawiając resztę wyścigu na prawidłowym torze jazdy. Nieważne jak bardzie Sleipnir chciał wygrać, ona nie miała zamiaru ryzykować skończenia w paszczy wielkiego jaszczura, ale to pewnie traktowano tu jako desperacją atrakcję.
Nieważne, to ona miała kierownicę.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach