Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Pisanie 23.04.16 12:29  •  One way or another...  - Page 3 Empty Re: One way or another...
Czuł narastający w nim spokój dzięki swojemu rozmówcy, jego flegmatyczne podejście do świata z lekka się udzielało Łowcy. Wyciągnął swoje papierosy i zaproponował jednego z nich właścicielowi hotelu. Jeżeli otrzymał zgodę to odpalił peta i po pierwszym zaciągnięciu się wypuścił z siebie obłok dymu.
- Brakowało mi takiego spokoju, wie pan? Brakowało mi rozmowy z nieznajomym, który potrafi zaprezentować sobą wysoki poziom elokwencji i kultury. Chciałbym jednak najpierw wykonać powierzone mi zadanie i pozbyć się upartych myśli z mojej głowy, może mi pan pomóc z pierwszym. Gdzie mógłbym znaleźć ów kamień? Może będzie mi po drodze do miejsca, do którego się właśnie kieruję. - Zapytał grzecznie, czując na sobie wzrok Wymordowanych. Jeżeli otrzymał odpowiedź, która go satysfakcjonowała to w ramach podziękowania zostawił resztę papierosów, które posiadał i ruszył najpierw do mieszkania Nadyi aby poszukać wskazówek. Jeśli jednak nie otrzymał żadnych przydatnych informacji to jego cel się nie zmienił, ale po przeszukaniu miejsca z ostatniej nocy wrócił do hotelu. No, chyba że znalazł coś w kryjówce dzieci co pozwalałoby mu na ustalenie gdzie może ich znaleźć.

//Wiem, że post chaotyczny i krótki za co przepraszam, ale nie chciałem po prostu powtarzać poprzedniego posta.
W skrócie to jeżeli dostał trop od starca to ruszył najpierw do kryjówki Nadyi i przeszukał miejsce, po czym ruszył dokończyć misję. Jeżeli jednak starzec nie powiedział nic co by mu się przydało to stwierdził "fuck it" i poszedł do kryjówki, jeżeli nic tam nie znalazł to wrócił do hotelu. (to nie jest mój dzień na pisanie postów, przepraszam ;-;)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.16 23:24  •  One way or another...  - Page 3 Empty Re: One way or another...
Mężczyzna uniósł dłoń w geście zatrzymania, kiedy chciałeś poczęstować go papierosem, po czym pokręcił delikatnie głową.
- Muszę podziękować. Od setek lat nie palę tego cholerstwa. Też powinieneś. Co ci to daje? Przyjemność? Widzisz, też tak myślałeś, że zaczęły wypadać mi zęby. – zaśmiał się cicho, jakby właśnie opowiedział naprawdę świetny żart.
- Usiądź. Zadanie nie ucieknie. Jeśli twojemu pracodawcy naprawdę zależy na wykonaniu zadania, to poczeka. Dobry pracodawca. Choć o tych w tych czasach naprawdę rzadko. – wymruczał i odchylił się nieco, po czym schylił i otworzył szafkę. Na blat biurka wyciągnął dwie szklanki, co poniekąd w tych czasach było niemal rarytasem i butelkę starej whisky. Odkorkował ją po czym rozlało równo do szklanek złoty napój bogów.
- Czas nie ucieknie. Nie pozwól pojmać się w jego szpony. – powiedział podsuwając mu szklankę i obdarzył go dziwnym uśmiechem, spoglądając teraz na ów kamień.
- Och, tak. Znam go. Należał kiedyś do pewnego jegomościa. Jakieś, hm? Sześćdziesiąt lat temu? Być może. Niestety, już dawno jego ciało stało się pożywką dla larw. Widziałem jak pozbawiano jego ciała głowy. Zawsze trzymał się ze swoim sługą, Zachariuszem. – pokiwał głową i zmrużył na moment oczy, jakby próbował przypomnieć coś sobie. – Tak, Zachariusz. Jego też złapali. Zaszyli jego ciało w wypatroszonej krowie i trzymali tam przez tydzień, a potem spalili. Paskudna śmierć. Czemu go szukasz?
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.04.16 21:57  •  One way or another...  - Page 3 Empty Re: One way or another...
Pociągając raz za razem wysłuchał słów mędrca, po których uśmiechnął się pod nosem.
- Bądź mi świadkiem w takim razie, ostatni na tej akcji. - Powiedział przyjaznym głosem jakby rozmawiał ze starym druhem, którego zna od dziesiątek lat. Nawet mu nie przeszkadzał fakt, że zwracał jedynie uwagę na Wymordowanych stojących za nim.
- Mógłbym poznać twoje imię? Jestem ciekaw z kim mam tą przyjemność. Możesz się do mnie zwracać Marcus.
Uśmiechnął się szerzej widząc wyciąganą butelkę. Dopalił do końca papierosa i położył paczkę na stoliku. Czuł, że nie ma co się na razie pchać w inne miejsce, w końcu staruszek miał rację. Przy dobrych wiatrach zostało mu jeszcze ponad 200 lat życia, po co się śpieszyć? Zakręcił lekko szklanką żeby zobaczyć walory jakie prezentowała jej zawartość, kupując sobie w ten sposób też czas aby nie był pierwszą osobą, która spróbuje trunku. Środki ostrożności nigdy nie zaszkodzą, nawet przy tak miłym rozmówcy. Wyciągnął powoli pomarańczę i lekko podniósł ją do góry aby dwójka za nim widziała po co też wyciąga nóż. Nie widziało mu się aby robił za stojak na noże dwóch nieznajomych typów. Na tyle szybko na ile mógł obrał pomarańczę. Ból ramienia wciąż dawał się we znaki, ale po przespanej nocy było z nim znacznie lepiej. Zapewne sporo dała Łowcza regeneracja. Po obraniu jej zaproponował przysmak również ochroniarzom, no i oczywiście nowemu znajomemu.
Wysłuchał jego słów na temat Zachrystiusza i jego pana z uwagą, po czym westchnął głośno i uśmiechnął się pod nosem.
- To właśnie on przekazał mi to zlecenie, podobno na prośbę jego pana. Rzeczywiście brzmi jak paskudna śmierć, taka której nie da się ominąć. - Powiedział lekko rozbawiony sytuacją. Zachrystiusz, czego mógł się spodziewać po osobie z takim imieniem?
- Ta dwójka poszukuje owego kamienia, za który wyznaczyli nagrodę. Jeżeli go posiadasz to możesz się ze mną udać do wyznaczonego miejsca aby go ponownie spotkać, jeśli nie, będę zmuszony wyruszyć tam sam.Wtedy zrozumiał też wagę jego snu. Jak bardzo może okazać się realny. Zimny dreszcz przebiegł po jego kręgosłupie niczym błyskawica przez co dopił resztę zawartości swojej szklanki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.05.16 0:39  •  One way or another...  - Page 3 Empty Re: One way or another...

Starzec uśmiechnął się w tajemniczy sposób I przechylił nieco głowę, po czym uniósł szklankę wyżej przyciskając ją do swoich ust I upił łyk złotego płynu.
- Imię. Imię zmienia się z wiekiem. Poprzez wpływ wydarzeń. Imię, to tylko mała plakietka, byśmy nie pozostawali bez twarzy wśród innych. A wiesz, że w dawnych plemionach wierzono, iż znając imię wojownika zdobywa się władze nad jego duszą? – spojrzał na ciebie z tym swoim błyskiem, po czym nachylił się nieznacznie, tak, jakby chciał się upewnić, że tylko i wyłącznie ty go dosłyszysz.
- Może właśnie oddałeś swoją dusze w moje dłonie? – zapytał, i przyglądał się tobie z uwagą, aż wreszcie parsknął i zarechotał, choć nie do końca dźwięki, jakie wydawał z siebie brzmiały jak śmiech. Odchylił się, a krzesło niebezpiecznie zaskrzypiało.
- Mam wiele imion i wiele twarzy. Dla ciebie niech będę Jerehaindem. – odparł stukając bezdźwięcznie kościstym palcem w blat biurka. Jednakże na twoje słowa, jego twarz posępniała nieco i przebiegł po niej cień, którego nie byłeś w stanie dokładnie nazwać i określić.
- Chłopcze. – zaczął, a jego głos na moment zawisł w powietrzu pomiędzy wami.
- Nie wiem kto ośmiela bawić się w zmarłego i przyjmować jego tożsamość, ale posłuchaj słów starca, który nie jedno widział w swym starczym życiu. Odpuść. Dobrze ci radzę, odpuść. Ten kamień jest przeklęty. Sprowadza bolesną śmierć na każdego, kto go dotknie. Myślisz, że dlaczego został roztrzaskany i pogrzebany? Przemienia ludzi w bestie. W o wiele gorsze stworzenia, niż aktualnie nimi się staliśmy. Po prostu odpuść. Schowaj swą dumę, ocal życie.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.05.16 19:32  •  One way or another...  - Page 3 Empty Re: One way or another...
Przypatrywał się uważnie swojemu rozmówcy, próbując wyczytać z niego chociaż strzępek informacji. Jedyne jednak co się dało wydedukować to to, że kostucha po prostu o nim zapomniał. Cholernie dawno temu zapomniał. Każde jego słowa utwierdzały go w tym przekonaniu. Powoli łączył fakty w swojej głowie, choć nie było mu z tym śpieszno. To było właśnie dziwne, naprawdę przestał się śpieszyć. Nie wiedział ile czasu tu spędził, przestał być czujny.
- Jeżeli nie posiadasz owego kamienia, to będę wdzięczny gdybyś udzielił mi jakichkolwiek informacji na jego temat, w końcu nie zostałbym tu przez nich przysłany na darmo. Wiedzieli, że posiadasz jakieś informacje na jego temat. Jednak mój cel uległ zmianie. Jeżeli zdobędę ten kamień to możesz uwierzyć, że nie trafi w jego ręce, a ty za to będziesz mógł zająć się tym, który bawi się w pana życia i śmierci, o ile sam nie znajdę sposobu żeby go uśmiercić raz na zawsze. Chyba, że ty już takowy znasz i chcesz się nim podzielić? - Zapytał wstając powoli, stawiając pustą szklankę na biurku, przy którym rozmawiali. Poprawił pas od swojej strzelby i przejechał palcami po rękojeści swojego noża. Mimo wszystko wziął sobie rady starca do serca, nie miał zamiaru pozwolić narodzić się kolejnej bestii w tym spaczonym świecie.
- Nie martw się, w tym momencie chowam swą dumę i ocalam własne życie, nie zmierzam do niego. Muszę sprawdzić pewne miejsce czy nie czeka tam na mnie ktoś, na kim mi zależy. Jeśli nie, to muszę znaleźć poszlakę w miejscu gdzie ostatni raz się z tą osobą widziałem. Jeżeli jej nie odnajdę to niestety, ale wtedy muszę wyruszyć na spotkanie z Zachrystiuszem aby zapłacił za krzywdę, którą wyrządził niewinnym osobom, których serca jeszcze nie przepełnił jad tej epoki. Możesz mi towarzyszyć jeśli zechcesz, jeśli jednak nie, to wyruszę sam, najlepiej z twoimi radami, Jerehaidenmie.
Niezależnie od tego czy starzec ruszył z nim czy nie, skierował się w stronę domu Nadyi w celu znalezienia jakichkolwiek poszlak aby dowiedzieć się gdzie się mogła udać. Jeżeli jednak nie ruszył z nim to ukłonił się w stronę rozmówcy i podziękował za trunek.
Szedł szybkim krokiem, wrócił do szybkiego tempa myślenia i ruchu, skończył mu się czas na odpoczynek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.16 2:08  •  One way or another...  - Page 3 Empty Re: One way or another...


Starzec pokiwał lekko głową w zamyśleniu, aż wreszcie z jego klatki piersiowej wydobył się cichy świst, kiedy wypuszczał powietrze przez nos głęboko wzdychając.
- I nie mylisz się. Wiem, gdzie znajdziesz ów kamień. Ale czy aby na pewno chcesz wiedzieć? Na tym świecie są rzeczy kuszące zło, rzeczy, o których istnieniu lepiej nie wiedzieć. – pokręcił lekko głową. – Ten kamień jest spuścizną Lucyfera, synu. Powstał z jego własnej krwi. I niesie więcej bólu, niż mógłbyś sobie wyobrazić. Nie powiem Ci, jak go znaleźć. Bo wtedy znajdą cię osoby, których nie chciałbyś spotkać. Niech twój umysł pozostanie pusty i czysty na to zło. Dobry z ciebie człowiek, choć nieco zagubiony. – uśmiechnął się nieco, po czym podniósł z krzesła, szurając nim po podłodze, wydając przy tym charakterystyczny dźwięk.
- Udaj się tam, gdzie planujesz. Jeżeli nadal zapragniesz odnaleźć kamień, wróć. Wtedy ci powiem. Ale jak będziesz gotów. Tylko wtedy. – położył swoją kościstą dłoń na twojej klatce piersiowej i poklepał lekko.
- I nie szukaj cienia przeszłości. Nie szukaj go. – pokręcił głową, a wtedy poczułeś, jak wsuwa ci w dłoń małą kulkę Była dość lekka, koloru złota a w jej środku mienił się kolorowy pył.
- Ochroni cię w razie niebezpieczeństwa. To za to, że zechciałeś porozmawiać ze zwykłym starcem. – dodał i wrócił na swoje miejsce, kiwając lekko głową.
Kiedy wyszedłeś na zewnątrz, promienie słońca boleśnie uderzyły w twe oczy, które zdążyły już przyzwyczaić się do półmroku panującego w hotelu. Ale przynajmniej tutaj pachniało świeżym powietrzem. Podróż do celu okazała się o wiele szybsza i przyjemniejsza, aniżeli na początku zakładałeś. Miejsce, gdzie wróciłeś, wyglądało tak, jak je zapamiętałeś. Brakowało tylko jednego. Dzieci. Meble w stanie nieużywalności, parę pudeł, kurz, materace śmierdzące pleśnią. I to wszystko. I niepokojąca cisza panująca dookoła.

                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.05.16 20:30  •  One way or another...  - Page 3 Empty Re: One way or another...
//post na rozładowanie, don't mind me.ps. dlaczego w rodzinie umierają mi same fajne osoby ffs.
Uśmiechnął się szczerze do starca.
- Jerehaindem, zagościsz w mojej pamięci nieraz, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Jeżeli nie znajdę tego czego szukam to powrócę po lokalizację tego przeklętego kamienia, lecz jeśli nie, to mam nadzieję, że spotkamy się w spokojniejszych okolicznościach. Bywaj, przyjacielu.
Ruszył. Nie śpieszył się, czuł się tak jakby odzyskał kontrolę nad biegiem czasu. Patrząc w przeszłość, zawsze gonił za czymś lub za kimś. Za interesami, za poszukiwaniem swojego brata, za wszystkim co tylko się liczyło. Ile sytuacji wypadłoby lepiej gdyby nie jego nadgorliwość? Nie miał co rozliczać dawnego siebie, jedyne co to mógł zrobić to wyciągnąć lekcję na przyszłość. Być cierpliwym, nie impulsywnym. Pozwolić ochłonąć umysłowi zamiast rzucać się na głęboką wodę czy też odreagowywać w sposób, którego wcześniej będzie żałował.
Myśli te pochłonęły tyle czasu, że nawet nie zauważył kiedy dotarł na miejsce.
Przecisnął się przez niewielką lukę i rozejrzał po pomieszczeniu. Tona starych, w sporej mierze połamanych mebli, które nawet nie drgnęły kiedy go nie było. Żadna szuflada, półka, drzwiczki, wszystko tak samo pokryte kurzem jak wcześniej.
Jeżeli je znajdę, zabiorę je stąd. Jeżeli jednak mi się nie uda, to nigdy tu zapewne nie powrócą.
Krótkie przemyślenie, postanowił wybrać szybszy i dokładniejszy sposób na przeszukanie wszystkiego.
Każda szuflada, półka, drzwiczki, wszystko wyleciało z zawiasów. Każdy przeszukany mebel lądował do góry nogami, często łamiąc się przy tym, a jego zawartość lądowała na środku pokoju.
Szafa, komoda, biblioteczka, stół, wszystko gdzie mogła znajdować się poszlaka, zostało brutalnie sprawdzone. Kiedy wywrócił każdy możliwy mebel do góry nogami, zaczął przeglądać wszystko co znalazł. Rozglądając się po pomieszczeniu, nie zauważył nic co nie zostało sprawdzone.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.05.16 0:48  •  One way or another...  - Page 3 Empty Re: One way or another...
W pośpiechu przeszukiwałeś wszystko, co było tylko możliwe, choć za wiele tego nie było. Szafki uginały się pod twoim naporem, drewno pękało, w ostateczności tworząc w małym pomieszczeniu istny chaos. Ale, tak, jak mogłeś się tego spodziewać – nie znalazłeś tutaj zbyt wielu interesujących cię przedmiotów i rzeczy. Znalazłeś kilka nic nie znaczących śmieci, jakąś starą puszkę po konserwie, która zdążyła już dawno zapleśnieć, parę papierków po cukierkach sprzed kilku dekad, zbutwiałą wodę w plastikowej butelce i jeden dziecięcy kolczyk. Oprócz tego starą fotografię przedstawiającą Nadyę wraz z Haną i innymi dzieciakami. Na odwrocie widniał napis Sierociniec St. Alisson, 1742r.. Z jednej z szuflad wypadło parę starych, dziecięcych trzewików, jakiś podziurawiony i śmierdzący stęchlizną koc, sztylet, którym groziła Ci Hana oraz woreczek z zamszu, w którym znajdował się jakiś dziwny, brzydko pachnący proszek. I właściwie to było… wszystko. Całkiem biednie, co?
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.05.16 18:23  •  One way or another...  - Page 3 Empty Re: One way or another...
Uklęknął przed znalezionymi rzeczami i przeglądał je dokładnie szukając wskazówek. Kiedy natknął się na fotografię, przyjrzał się jej uważnie.
Sierociniec St. Alisson, 1742r.
Szybka matematyka, 3002 minus 1742 dawało.. Boże, 1260 lat.
Nie wiedział już nic. Miał wrażenie jakby wpadł w jakąś chorą pętlę czasową, Jerehaindem był zapewne jeszcze starszy niż one. Zachrystiusz? Jego wieku też już nie próbował określić.
Czuł się w tym momencie.. młodo. Zebrał wszystkie znalezione na ziemi rzeczy i spakował je do torby, w której wcześniej znajdowały się pomarańcze, po czym po kolei przeglądał co warto wziąć a co po prostu tutaj zostawić. W końcu w torbie ostały jedynie kolczyk, sztylet, fotografia i woreczek z zamszu.
Wyczłapał się z budynku, zahaczając o wystający pręt i rozcinając sobie delikatnie bark.
Spojrzał na cienką strużkę krwi spływającą po jego ręce i stwierdził jedno.
- Dosyć.
Musiał wydostać się z tej chorej gry, więc musiał zrobić coś nieszablonowego, czegoś czego nie miał zamiaru robić wcześniej.
Wyciągnął kanapkę.
Smak, który rozprzestrzenił się po jego kubkach smakowych obudził go. Jego myśli zaczynały trzeźwieć.
Po zjedzeniu posiłku, oparł się o ledwie stojącą ścianę budynku i myślał co dalej, bijąc rytm o lufę strzelby.
Zerknął ponownie na lekko zakrwawiony bark, fotografię i kulkę otrzymaną od nowo poznanego "człowieka", przez co przypomniał sobie jego słowa.
Nie szukaj cienia przeszłości.
Niczym wyrocznia, wiedział co napotka w budynku, wiedział czego się dowie. Dlatego go przed tym przestrzegł. Posłuchał starca. Nie zawrócił już do niego aby spytać o wskazówki dotyczące kamienia. Nie ruszył też szukać dalszych wskazówek na temat Nadyi i Hany.
Ruszył z powrotem na swoje tereny, żeby przerwać grę najlepiej przestać grać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.05.16 19:38  •  One way or another...  - Page 3 Empty Re: One way or another...
Właściwie nie mam nic do dodania, oprócz tego, że misja zakończyła się sukcesem. A teraz parę informacji na koniec:
Masz złamaną rękę, tak więc przy następnych fabułach musisz o tym pamiętać.

Zdobywasz:
Ostrze transformacji – pod postacią sztyletu Hany. Pamiętaj, że Twoja postać nie wie o tym i musisz rozegrać na fabule jak się o tym dowiaduje.
Artefakt jednorazowego użycia – tak, ta złota kulka to artefakt. Po zbiciu jej, pojawi się ochronna bariera działająca przez dwa posty. Możesz go użyć tylko i wyłącznie jeden raz.
Oprócz tego masz śmieci, które raczej nie mają żadnej wartości.

Gratulacje.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

 
Nie możesz odpowiadać w tematach