Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

Pisanie 20.07.15 12:26  •  ...ależ Milordzie! <Ada&Jabolek> Empty ...ależ Milordzie! <Ada&Jabolek>
Kasyno w którym się się znalazła nie należało do tych hucznych, dawnych miejscówek (przynajmniej tych, które widziała na zdjęciach). Niezaprzeczalnie jednak oddawało klimat, jaki proponowano wszelkim gościom. Cokolwiek by nie mówić - nie można było zaprzeczyć, że ludzie (albo przynajmniej istoty humanolidalne) nie mogły się oprzeć głoszonej wizji wygranej....tak, hazard!
Kilka pomieszczeń w barwach ciemnej czerwieni, czerni i bieli, na wpół-przymglone światła i brak jakichkolwiek zegarków - to podstawa, jaka można było tu zastać. Pod ścianami w równiutkim rzędzie stały automaty do gier, przy jednej ze ścian oczywiście bar, a centrum zajmowały stoliki, przy której przeciętny klient mógł przysiąść i zamówiony trunek i przede wszystkim - stoły do gier - poker, ruletki, kości. black jack - wszystko to z pozoru luźne towarzystwo, było zaplanowanym i pilnowanym przez odpowiednio przygotowanych do tego osobników.
Każdy z tych elementów podkreślony był, bądź też służący odwróceniu uwagi i uprzyjemnianiu pobytu, przez skąpo ubrane kelnerki lub panie o zupełnie innych kwalifikacjach.
Całości atmosfery dopełniała sącząca się z głośników - mniej lub bardziej donośna muzyka oraz roztaczający się wszędzie zapach dymu, alkoholu, perfum i okrzyków to euforii dobrej passy, to jęku niezadowolenia.
Adaviena nie pojawiła się tutaj dla przyjemności, a przynajmniej - nie tylko. Czarnowłosa umówiła się na spotkanie w interesach i miało być to pierwsze spotkanie na żywo z klientem, nie wiedziała z kim będzie miała przyjemność (bądź nie) się spotkać, ale do swojej pracy podchodziła z (nie)poważną rezerwą, więc - kimkolwiek by klient nie był - potrafiła się dogadać. Przynajmniej - ona sama w to wierzyła.
Nawet w takim miejscu jak to, pełnego rozrywkowych doznań kasyna, drobna postać czarnowłosej na pewno przyciągała uwagę. Miała na sobie czarną, krótką sukienkę, w której plecy osłaniał cienki, półprzeźroczysty materiał koronki. Włosy już w standardzie - rozpuszczone, opadały niesfornymi pasmami na ramiona. Całości dopełniały także czarne buty na lekkim obcasie. Skórzaną kurtkę zostawiła w szatni. Tak, zdecydowanie przyciągała spojrzenia, szczególnie tej męskiej części populacji, ale dziś uwaga Ady krążyła wokół zbliżającego się spotkania.
Siedziała przy jednym z wolnych stolików, popijając z wolna, zamówione piwo. Musiała przyznać, że choć ów lokal, nie miał najlepszej reputacji, to dbali o stałych klientów. Ada mogła liczyć tutaj na swoisty spokój i brak standardowych natrętów, nagabujących samotnie siedzące kobiety w barach. Oczywiście i tutaj zdarzały się wyjątki, ale w większości - bywalcy zajęci byli oferowanymi przez kasyno atrakcjami.
Obserwowała przewijające się postaci z niejakim zainteresowaniem. Lubiła to robić, czasami nawet można było usłyszeć kilka plotek, na które reagowała delikatnym, acz wyraźnie złośliwym uśmiechem. W końcu - każda informacja może okazać się być co nieco warta. Prawda?
Uwaga Ady była więc skupiona na otoczeniu, a pozorna, nieważna poza była tylko wyuczoną metodą wtopienia się w emanująca atmosferę miejsca. Dziewczyna więc czekała na umówione spotkanie, lustrując wszystko błękitnym spojrzeniem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.07.15 13:23  •  ...ależ Milordzie! <Ada&Jabolek> Empty Re: ...ależ Milordzie! <Ada&Jabolek>
Dostanie się do Miasta nie było łatwe. Po wielu próbach i trudach, William znalazł się za murami M-3, niegdyś jego rodzinnego miasta. Doskonale wtopił się w tło mieszkańców, w końcu nie wyróżniał się za bardzo z tłumu. Nawet zaprzyjaźnił się z mydłem i wodą, postanawiając się odświeżyć po tych paru miesiącach nie mycia. Robił wizytę do miasta, wypadało jakoś wyglądać! Co było celem odwiedzin? Hm, cóż... Czasem chęć zemsty przewyższa dosłownie wszystko. Nie myślisz o jedzeniu, o spaniu. Nie obchodzą Cię inni dookoła. Masz w głowie jedynie to, że chcesz zemścić się na jakimś sukinsynie, który wymordował Twoją całą rodzinę, łącznie z ukochaną mu osobą. I przez tą osobę straciłeś wszystko; dotychczasowe wykształcenie, dom, miejsce, do którego mogłeś wracać. Jak nie chcieć zemścić się na kimś takim? Na same wspomnienia krew w żyłach się gotuje.
Od tamtego czasu w życiu Williama wiele się zmieniło, ale nigdy nie poddał się od poszukiwań. Zamienił się w myśliwego. Tropi swoją ofiarę, jakby była wymarłym gatunkiem. Niepowtarzalnie rzadkim oraz trudno dostępnym. Informacje o nim były równie rzadkie. Mało spotykane, praktycznie nikt nie kojarzył typa. Mimo tego, Will nigdy nie pokładał nadziei i szukał dalej. Koniec końców natrafił na trop. Dziewczyna? Informatorka? Gdzie ją można znaleźć? Pytania były krótkie, ale niezwykle przejrzyste. Dostał na nią namiary, bez chwili zastanowienia umówił się z nią na spotkanie w mało podejrzanym miejscu, czyli w kasynie, w którym swego czasu lubił przebywać. Zastanawiało go tylko, czy to jest ciągle to samo kasyno, o którym miał przyjemność myśleć.
Wszedł do środka budynku, a wtedy uderzył go charakterystyczny znajomy zapach. Tak, to ciągle to samo kasyno - pomyślał, a na twarzy wkradł mu się skromny uśmiech. Miło było po tylu latach odwiedzić miejsce, gdzie przez pewien okres swojego życia byłeś stałym, mile widzianym klientem. Bardzo cieszyło go to, że przez ten czas kompletnie nic się nie zmieniło, nawet obsługa była dokładnie ta sama. Piękne panie, które pokazywały trochę więcej od całej reszty obsługi. Przesympatyczni kelnerzy i kelnerki, złośliwy właściciel - tak, kompletnie nic się nie zmieniło. Jedynie pod czas jego nieobecności trochę wystrój się zmienił, całe szczęście, że na lepsze. Z pewnością przybyło im parę groszy więcej, to i porządny remont przeprowadzili.
Udał się w stronę baru, kątem oka zerkając na rozbawione towarzystwo. Ubiór miał nienaganny, aczkolwiek garnituru nie miał. A szkoda, bo pasowałby do niego wręcz idealnie. Ubrany był w zwykłe, nieco podarte granatowe jeansy (cóż, nie zaopatrzył się w jakieś sensowne ciuchy, w końcu nie z miasta, to wybaczyć mu można), do tego biała koszula i glany. Nic skomplikowanego, a jednak przykuwał uwagę innych. Może dlatego, bo nie miejscowy? Kiedy dotarł do baru, wzorkiem zaczął szukać dziewczyny, z którą się tutaj umówił. Mówiła, że będzie przy barze. No i gdzie jest? Czarna sukienka, czarna sukienka... Całe szczęście, że przy barze siedziała tylko jedna kobieta z czarną sukienką. Kiedy tylko Dux'owi udało się odnaleźć tą smukłą sylwetkę, która swoją drogą była niczego sobie, podszedł do niej, siadając dosłownie obok kobiety.
- Witam Panią. Muszę przyznać, że uroda Panience dopisuje - odparł bez krępacji, odwracając głowę w jej stronę, aby posłać jej szelmowski uśmiech. Widać, że była to osoba młoda, która dopiero co rozpoczynała swoją karierę w tym zawodzie. Miał tylko nadzieję, że nie pomylił osoby.
- William, tak jak przedstawiałem się przez komunikator - dodał jeszcze, z twarzy nie zdejmując swojego zabójczo urzekającego uśmiechu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.07.15 13:18  •  ...ależ Milordzie! <Ada&Jabolek> Empty Re: ...ależ Milordzie! <Ada&Jabolek>
Czarnowłosa wiedziała, że pozory mogą mylić. Sama była dobrym przykładem, szczególnie w pracy, jaką się podejmowała. Początkowo musiała na prawdę się wykazać, żeby udowodnić, że jest na prawdę dobra w tym co robiła. Mimo już zebranej reputacji, wciąż spotykała się ze zrozumiała nieufnością, co do jej umiejętności. Potrafiła jednak bardzo szybko udowodnić swoją wartość. Może nie była jeszcze mistrzem, ale uważała, że radziła sobie świetnie, jak na możliwości, którymi dysponowała.
I..aktualnie nie musiała się zbytnio obawiać o konkurencję. Nie wchodziła nikomu w drogę i nie próbowała na siłę przejmować czyichś zleceń. Robiła to, bo lubiła. Nawet fakt, że standardowo biegała jako kurierka, ale i to miało swoje plusy. Znała niemal na pamięć rozkład miasta, przejścia, mniejsze uliczki, które stanowiły genialny skrót w drodze do...wszędzie.
I przede wszystkim - miała stały kontakt z ludźmi (czasem i nie-ludźmi), a to, nie licząc osobistego upodobania w poznawaniu nowych osób, stanowiło podstawę jej pracy. W końcu, nigdy nie wiadomo, jaka informacja okaże się użyteczna.
Obserwowanie otoczenia było przyjemnym zajęciem. Zapamiętywała twarze, gesty, słowa...nawet jeśli nie chciała, jej umysł pracował szybciej, kodując wszystkie informacje i "wklepując" na kanwę pamięci.
Nieświadomie, na jej ustach wciąż błąkał się uśmiech. Możliwe, że był to sygnał, który kusił przechodzących od czasu do czasu mężczyzn, ale nikogo nie łapała wzrokiem, toteż ci zawiedzeniu odchodzili. Ada czekała na umówione spotkanie, więc nie miała zamiaru oddawać się w przypadkowe rozmowy. Przynajmniej...teraz.
Dziewczyna miała nadzieję, że wypatrzy wcześniej mężczyznę, który na komunikatorze przedstawił się jako William. Jednak to ona podała namiary na rozpoznanie - czarną sukienkę. Miała siedzieć przy barze, więc miejsce upatrzyła sobie już wcześniej. Plusem było, że miała widok na większość wchodzących i wychodzących osób, więc próbowała wyłapywać tych, którzy rozglądali się w poszukiwaniach osób...a nie stołów do gry.
Uniosła dłoń, by upić zamówionego trunku, gdy dostrzegła, wyróżniającą się na tle innych, wchodzącą postać. Ręka dziewczyny zawisła w powietrzu, zatrzymując szklankę przed ustami. Cholera...
Ada zazwyczaj od samego początku potrafiła określić, czy ktoś jej się podobał. A długowłosy o przeszywającym spojrzeniu, cholernie jej się spodobał. Przez chwilę zrobiło jej się gorąco, więc zmusiła się do odwrócenia spojrzenia. Rozchyliła usta, by upić w końcu zamówione piwo. I choć coś skręcało ją, by odnaleźć w tłumie nieznajomego, musiała myśleć inaczej. W końcu, nie była tu dla rozrywki.
Jakież było jej zdziwienie, gdy usłyszała obok siebie głos i tegoż samego mężczyznę, który wywarł na niej takie wrażenie. Na swoje szczęście, nie była już podlotkiem, które podążało za sygnałami swego ciała. Potrafiła się kontrolować - jeśli tylko jej zależało, a teraz - nie mogła sobie pozwolić na słabość.
- Witam....- zmierzyła się wzrokiem z nieznajomym - i wiem - tu odwzajemniła uśmiech, który naturalnie miał w sobie znajomą, zadziorną nutę. Musiała przyznać, że z bliska wyglądał jeszcze lepiej, a jego łobuzerskie przywitanie, tylko podkreśliło jego atrakcyjność. Przyspieszone bicie serca zignorowała, zatrzymując znowu spojrzenie na oczach przybysza.
- Ada - przechyliła głowę na bok, powodując, że niesforne jak zawsze, pasma włosów zsunęły jej się po ramieniu - choć w rozmowie przedstawiałam się jako Little Storm - wyciągnęła dłoń w geście przywitania. Była to uprzejma maniera, którą stosowała zawsze przy klientach - Cieszę się, że nie musiałeś długo mnie szukać - mrugnęła okiem żartobliwie, w końcu...nie zajęło mu dużo czasu odkąd go dostrzegła w wejściu. Oczywiście o tym drobnym fakcie nie miała zamiaru mu wspominać. Choć z pewnym wysiłkiem, przestawiała się na tryb "profesjonalizmu". Musiała tylko uważać, by kontrolować swoją fascynację.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nic dziwnego, że musiała się wykazać, mając w zapasie taki młody wiek. William będąc w jej wieku dopiero myślał o wyborze studiów, nawet sam do końca nie wiedział, co tak naprawdę w życiu chce robić. Ale czy ktoś tutaj mówi, że przez to nie nadaje się w tym, czym właśnie się zajmuje? Absolutnie nie. Jeśli jest dobra w tej dziedzinie, to tym lepiej. Co prawda na wstępie może zostać wyśmiana, mogą nią gardzić i mówić, że to niemożliwe, że jest informatorem, jednak łatwo może się maskować kiedy będzie to konieczne. Wszystko ma swoje plusy i minusy, a jeśli chce się być naprawdę w czymś szczególnie dobry, trzeba zaakceptować te mało znaczące minusy i je zniwelować, tak, aby po pewnym czasie ich nie było. Stać się po prostu najlepszym i nie dać się nikomu wygryźć.
Kiedy z każdą minutą, sekundą był coraz bliżej spotkania, czuł jak krew skacze mu w żyłach, serce przyśpiesza rytm bicia i generalnie adrenalina skoczyła mu w górę. Nie dało się ukryć, że parę nieprzyjemnych wspomnieni powróciło, co tylko uświadomiło mężczyznę jak bardzo chce zemścić się na tamtym człowieku. Aby po drodze czegoś nie rozwalić i/lub komuś przywalić, zacisnął z całej siły szczęki i szedł dalej przed siebie, do póty nie znalazł się w samym wnętrzu kasyna. Dopiero wtedy rozluźnił nieco spięte mięśnie, a znajome otoczenie przywołało masę miłych wspomnień, które jako tako uspokoiły gotujące się w nim emocję, a nawet poprawiły nieco humor. Chociaż od jakiegoś czasu ciągle chodzi przybity i bez humoru, co w sumie jest do niego trochę niepodobne. Wydawałoby się, że po tylu latach Williamowi przeszło to i owo. Wcale nie. Ciągle czul ten sam niedosyt, te same emocje. Nadal chciał się zemścić, wciąż był w depresji. Tylko na aktualny moment starał się tego nie ukazywać. Wolał trzymać to w sobie, aby na sam koniec wyżyć się na tej osobie, która doprowadziła do tej zaplanowanej tragedii. Jego najlepszy sposób na odreagowanie jest przespanie się z jakąś pięknością, która z samego rana zabierze swoje klamoty i zniknie bez słowa. Albo zostanie na nieco dłużej.
William mało świadomy tego, że wcześniej został już zauważony, podążał nadal w kierunku baru. Między czasie również i zerkał na piękności, które całkiem zgrabnie poruszały się na rurze. Może po spotkaniu ogarnie sobie jakąś panienkę do łóżka? Albo oczaruje swoją osobowością osobę, z którą się spotyka. W końcu ma dar do tego, nie zaszkodzi spróbować, co nie?
Na urodzie dziewczyny się nie zawiódł. Piękna brunetka, która nie miała nic do ukrycia, zadbana, z przesympatycznym wyrazem twarzy... Idealna, aby namówić tę uroczą damę na nieco więcej po interesach. Właśnie, interesy. Kiedy tylko znowu przypomniał sobie, że przyszedł tutaj w sprawie uzyskaniu informacji, które ma nadzieje go zadowolą, jego serce ponownie przyśpieszyło, a w oczach zabłysły małe iskierki, które pragnęły tyko jednej rzeczy - zemsty. Nie wiedział, co go podniecało bardziej, ale to zostawmy już na bok.
Uśmiech nadal nie schodził mu z twarzy, chociaż po oczach i jego gestach dało się zauważyć, że trochę się niecierpliwi. Zamówił więc sobie szklankę whisky bez lodu, aby łyknął sobie na uspokojenie emocji. Ręce aż mu się pociły z podekscytowania, co mogła Adaviena poczuć podczas wymiany uścisków. Nawet biedak nie zauważył jak bardzo podoba się dziewczynie. A może nie potrafił tego dostrzec? Kto wie. Na aktualny moment interesowała go tylko i wyłączne jedna rzecz. Zależnie do tego, czego się dowie, będzie wiedział jak potoczy się dalszy wieczór. Może pójdzie z kimś do łóżka, a może to właśnie dzisiaj przeleje się czyjaś krew? Czas pokarze.
- Ja również cieszę się, że nie miałem większych trudności w odnalezieniu takiej piękności - odparł z ciągłym uśmiechem na twarzy.
Fakt faktem, jego zachowanie w stosunku do kobiet nadal się nie zmieniło, pomimo tego, że cholernie chciałby już dowiedzieć się to i owego. Ale wszystko na spokojnie. To nie zając, nie ucieknie. ... A jeśli jednak? Cóż, będzie zmuszony gonić zajączka do póty go nie złapie.
- Pozwoli Droga Pani, że najpierw postawię Panience smacznego drinka, a następnie przejdziemy do konkretów? - zasugerował, dzielnie starając się maskując swoją niecierpliwość do tych informacji, które miał nadzieje niebawem usłyszeć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.07.15 20:16  •  ...ależ Milordzie! <Ada&Jabolek> Empty Re: ...ależ Milordzie! <Ada&Jabolek>
Mimo Adowej fascynacji nieznajomym, który jak się okazało, bym wyczekiwanym przez nią klientem, potrafiła zmienić priorytety. Nie ulegała tak łatwo zachciankom swego ciała, więc z niejakim zawiedzeniem, odmówiła swej woli wymysłów. Podeszła do sprawy logicznie, a przynajmniej starała się tak podejść. W końcu była w pracy, a rozrywki musiała zostawić na trochę inny wieczór, czy okazję.
Sprawa, do której została zlecona do prostych nie należała do prostych. Nie miała żadnego nazwiska, tylko rysopis i...wydarzenie, w którym brał udział. I nawet Ada musiała zachować zimna krew, kiedy usłyszała, w jakich okolicznościach klient widział tego - kogo szukał. Czarnowłosa słuchała przez telefon słów, które jeżyły włos na głowie i absolutnie nie dziwiła się, że teraz szukano zemsty.
Z założenia, zawsze starała się wywiązać ze zlecenia najlepiej jak umiała. Tym razem jednak sprawa była poważniejsza, więc i jej podejście nieco się zmieniło. Starała się zazwyczaj, nie podchodzić do spraw emocjonalnie i całkiem dobrze jej to wychodziło. Jednak chwilami, wypełzało typowo kobiece myślenie i...po prostu chciała pomóc mężczyźnie w dopełnieniu zemsty, a tym samym - ukojeniu bólu, który jak mniemała - wciąż w sobie trzymał.
Patrząc teraz na Williama, nie potrafiła określić, czy w głosie słyszy jakieś fałszywe nuty, coś co zdradzało go z jego emocjami. na pewno był bardzo pewny siebie, ale...z własnego doświadczenia wiedziała, że może być to bardzo sprytna zmyłka. Po zachowaniu (i wyglądzie) wnioskowała, że nie miał absolutnie żadnego problemu w nawiązywaniu kolejnych znajomości - szczególnie z kobietami. Czuła na sobie jego spojrzenie i nie mogła się oprzeć wrażeniu, że gdyby choć odrobinę odsłoniła się ze swoja fascynacją - mężczyzną sprawnie wyłapałby, a potem wykorzystał to. W końcu nie wyglądał na żadną ciapę, która nie umie sobie poradzić....
Musiała teraz sprawnie ukryć swoje nastawienie i zająć się faktycznym celem spotkania.
- Nie masz także jak widzę trudności, z rzucaniem komplementami - mrugnęła jednym okiem, sugerując żart. Z ust czarnowłosej także nie schodził uśmiech. Nie miała powodu tego akurat ukrywać, więc jej białe ząbki, wciąż błyskały radośnie.
Dopiero teraz dostrzegał coś na kształt..zniecierpliwienia? Możliwe, że o to chodziło, choć przynajmniej nie starał się być nachalny z wyciąganiem informacji.
- Nie trzeba, na razie wystarczy mi moje piwo - Ada kiwnęła głową z podziękowaniem, po czym nachyliła się, aby wyciągnąć z torebki niedużych rozmiarów zawiniątko - możemy spokojnie przejść do konkretów, w końcu po to tu jestem, prawda? - uniosła wyżej brwi, podkreślając tym samym, że rzeczywiście MA coś dla niego. Gdyby niczego znalazła żadnych informacji, nawet nie umawiałaby się na spotkanie, tylko przekazała info telefonicznie. Musiała przy tym zadaniu nieco się natrudzić, pociągnąć samej za kilka kontaktów, ale...jeśli się nie myliła, znalazła tego, którego szukał William.
- W środku jest zdjęcie...przyjrzyj się proszę. Jeśli rozpoznajesz w mężczyźnie poszukiwanego przez siebie osobnika, podam ci wszystko co o nim znalazłam - przysunęła zawiniątko do inkwizytora, a sama oparła się o swoje krzesło. Chciała dać mu czas na przetrawienie tego co powiedziała. I przede wszystkim - chciała mu pomóc.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.07.15 19:31  •  ...ależ Milordzie! <Ada&Jabolek> Empty Re: ...ależ Milordzie! <Ada&Jabolek>
Niestety, William nie był wstanie o tej osobie powiedzieć za wiele. Nikt nigdy nie był wstanie udzielić mu informacji na temat tego człowieka. W dniu w którym poznał tego człowieka, widział go po raz pierwszy i nigdy więcej nie zobaczył już go na oczy. Przez te wszystkie lata starał się na własną rękę znaleźć go, szukać o nim informacji, jakiś śladów, cokolwiek. Niestety starania mężczyzny szły na próżno, ale to go nie zniechęciło, wręcz odwrotnie. Skubaniec bardzo dobrze się krył, widocznie mając za plecami jeszcze gorsze bagno, skoro niewiele osób wie, gdzie ta osoba jest. Albo w ogóle o niej nie słyszała. Ci, którzy wiedzieli, mieli tyle samo informacji ci William. Niektórzy chcieli Willowi zapłacić za głowę tego skurczybyka, ale on odmawiał, mówiąc, że to jest tylko i wyłącznie jego zemsta. W każdym razie Willowi zapaliła się iskra nadziei, kiedy zwrócił się z tym niezwykle trudnym zadaniem do tak urokliwej panienki. Czy sobie poradziła? Czy swoimi informacjami zadowoli mężczyznę? Miejmy nadzieję, że tak.
Tragedia mężczyzny była niezwykle okrutna i niewybaczalna. Niejednej osobie współczuje, jeśli komuś przytrafiła się podobna sytuacja lub nawet gorsza. On miał niezwykłe trudności, aby częściowo powrócić do normalnego trybu życia. Ha! Nadal ma, tyle że teraz jest to mniej widoczne. Bezsenność często daje we znaki, dlatego ciągle wygląda jakby był na prochach. Bardzo często wyładowuje swoje negatywne emocje seriami ćwiczeń lub złożeniem ofiary dla Ao. Bo w końcu złość trzeba jakoś odreagować.  
Fakt faktem, mężczyzna wiedział jak obchodzić się z kobietami. Miał sporo doświadczenia z nimi i gdyby tylko odrobinę kobieta ukazała swoją fascynację... Wpadłaby jak ofiara w pajęczą sieć. Owszem, Will szanuje kobiety. Wie jak je uwieść, jakimi komplementami prawić i na ile w danym momencie sobie pozwolić. Potrafił szybko przeanalizować czyjś charakter, dzięki czemu radzi sobie dużo łatwiej. Ale od momentu, kiedy stracił swoją narzeczoną, zależy mu tylko na chwilowym romansie, nic więcej. Sumienie mu nie pozwala na związanie się z jakąś inną kobietą. Nawet jeśli chciałby, to nie potrafi. Nie umie tego w sobie złamać, dlatego coraz częściej łamie kobiece serca.
- Ano nie mam. Jak Panienka chce, to mogę tak częściej - on również ukazał rząd swoich (nie)białych zębów.
Oczywiście mimo spraw czysto zawodowych, William nie zamierzał ustąpić ze swojego codziennego charakteru i jak zwykle miał zamiar odegrać cudownego gentlemana. Maniery nadal go przecież obowiązywały!  
Kiwnął głową w geście zrozumienia. Barman w tym samym czasie podał Willowi zamówione whisky, które wypił za jednym zamachem. Musiał się uspokoić. Ledwo co zaczęli tą rozmowę, w sumie jej w ogóle nie zaczęli, a on zachowuje się jakby tamten facet siedział gdzieś za jego plecami i miał zaraz stoczyć z nim walkę na śmierć i życie. Poprosił o kolejną szklaneczkę trunku, sięgając do kieszeni po paczkę cygaretek waniliowych, by móc sobie zapalić.
- Mam nadzieje, że Milady nie będzie przeszkadzało, kiedy trochę po dymie. A może Panienka sama chce jednego? - wyciągnął najpierw pudełko cygaretek w stronę tej damy, później sam się poczęstował, a paczkę schował z powrotem do kieszeni. Odpalił sobie cygaretkę i o ile Ada również poczęstowała się, jej również. Dym wypuścił nosem, delektując się smakiem przepysznej wanilii. Nagle mężczyzna wyraźnie spiął się, kiedy kobieta stwierdziła, że od razu można przejść do konkretów. Cóż, nie potrafił zapanować nad swoimi reakcjami, to prawda, ale co się dziwić? Koleś zabił mu rodziców, młodszą siostrę oraz narzeczoną. Nie można go winić za to, że reaguje tak, a nie inaczej.
Poszło kolejne kiwnięcie głową ze strony mężczyzny w geście zrozumienia, ponieważ nie był wstanie na razie nic konkretnego powiedzieć. Wziął do ręki kawałek zawiniątka, a kiedy zobaczył zdjęcie... Cóż, nerwy mu puściły. Odruchowo kopnął z całej siły w tutejszy bar, tak mocno, że nawet i go zabolało mając na sobie glany. Parę osób popatrzyło się w stronę mężczyzny, a on to zignorował. Barman natomiast poprosił o spokój i dał kolejną szklankę whisky mężczyźnie. Ją także wypił za jednym zamachem, wykrzywiając się przy tym. Dłonie wyraźnie mu się trzęsły. Jak dużo o nim wie? Czego się dowiedziała? Będzie mógł go już dzisiaj zabić? Tego typu myśli chodziły mu po głowie.
Wziął parę głębszych wdechów, w między czasie wypalając cygaretkę. Kiedy w miarę możliwości uspokoił swoje emocje, a było ich wiele, ponownie spojrzał się na kobietę, tym razem jednak z pewną powagą niż z uśmiechem, który zaprezentował parę chwil temu. W jego oczach toczyła się wojna.
- Gdzie, tego skurwiela, mogę znaleźć? - kultura w mgnieniu oka poszła się jebać. Panienka póki co nie usłyszy więcej komplementów, do póty William nie uspokoi swojej zgorączkowanej i chęci do walki dupy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.08.15 10:25  •  ...ależ Milordzie! <Ada&Jabolek> Empty Re: ...ależ Milordzie! <Ada&Jabolek>
Adaviena jak do tej pory zajmowała się zdobyciem bardzo rożnych informacji. Zwyczajowo nie interesował jej powód poszukiwań - ot dostała prośbę, to ją wykonywała (za odpowiednią zapłata oczywiście). Nie miała w zwyczaju angażować się emocjonalnie w swoją pracę, ale - i tak zdarzały się wyjątki. Były wydarzenia i ludzie, obok których przejść obojętnie się nie dało.
Nawet jeśli Ada wciąż próbowała udowadniać światu i sobie, że sama poradzi sobie ze wszystkim i jest niewrażliwa zbytnio na emocje - było inaczej. W końcu była kobietą, a natury się nie oszuka. Z tej racji, czarnowłosa miała za sobą kilka poszukiwań, która mocniej dotykały jej samej. Tak było i w tym przypadku.
Jeszcze zanim poznała Williama, zanim w ogóle jakiekolwiek wrażenie zrobił na jej osobie - postanowiła sobie znaleźć jak najbardziej szczegółowe informacje, o które prosił. Pracowała nad tym wystarczająco dużo, aby afekty były satysfakcjonujące. Przynajmniej - tak zakładała dziewczyna.
W kwestii samego Williama. Nie było łatwo jej przejść w tryb "służbowy", ale na tyle miała już doświadczenia, że potrafiła oddzielić interesy od ..przyjemności. Nie była przecież już podlotkiem, które biegało za każdym porywem serca. Aktualnie chyba częściej robiła coś odwrotnego.
- Nie przeszkadza mi to w żaden sposób, proszę kontynuować - uśmiech pozostał na jej ustach, ale spojrzenie miała spokojne. Przyglądała się przez chwilę, jak wypija swoją whiskey, a sama upiła odrobinę swego alkoholu. Umysł musiała mięć jasny, więc aktualnie - nie miała zamiaru na większe ilości trunków.
- Nie, dziękuję - kiwnęła głową - ale proszę się nie krępować, przyzwyczaiłam się, że w mojej obecności ktoś pali - tak, choćby i sam Adrian, choć ten przynajmniej robił to tylko w kuchni i tylko przy otwartym oknie. I zazwyczaj, robił to dla odprężenia (a powodów, jak stawiała zazwyczaj miał trochę do nerwów, choćby i samą Adę...)
W kasynie nawet jeśli nie chciała - musiała się przyzwyczaić do papierosowego dymu, który w pomieszczeniu chwilami wyglądał jak biało-szara zasłona.
Skupiła się na podawanym zdjęciu oraz informacjach, które miała przekazać. Reakcja mężczyzny...była gwałtowna, ale zrozumiała. Ada zacisnęła tylko usta, pozwalając, by William wylał swoją furię najpierw na barze, potem dopijając kolejną szklaneczkę whiskey. Dziewczyna milczała, bo wiedziała, że w takiej sytuacji każdy zareagowałby mocniej, a żadne słowa nie są w stanie  temu zaradzić. Najlepsze było właśnie milczenie. Przynajmniej - na razie.
Odczekała odpowiednią chwilę, by mężczyzna doszedł do siebie, by utrzymać spojrzenie pełne gniewu i ..bólu.
- Wataru Yoshike, pseudonim Szarpacz - lat 39, były wojskowy, aktualnie samozwańczy szef, kilkuosobowej organizacji religijnej... - przerwała na chwilę, by samej westchnąć cicho. Głos starała się mieć spokojny, rzeczowy, ale łagodny - nie przebywa na terenie miasta, przebywa na terenie Desperacji, poszukiwany za rożne akty terroru, w tym...morderstwa, rozboje, ataki z bronią - dokończyła. Przysunęła Williamowi także i pevdrive - nie znam dokładnej lokalizacji jego bazy, bo nie mam takiego dostępu do informacji poza miastem. Jednak myślę, że z takimi danymi, będziesz w stanie go znaleźć - Panna Ilithe sama musiała zaciągnąć kilka "przysług", żeby dostać się do takich informacji. W takich chwilach, rzeczywiście dziękowała za swoją kontaktowość. Miała szerokie grono "znajomych", choć zdawała sobie sprawę, że jeszcze i tak musi nad tym dużo pracować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.08.15 13:33  •  ...ależ Milordzie! <Ada&Jabolek> Empty Re: ...ależ Milordzie! <Ada&Jabolek>
Jego gwałtowność była zrozumiała. Nie chciał się w tej kwestii hamować, nawet nie byłoby wstanie zapanować nad swoimi aktualnym emocjami. Było ich wiele. Sporo chaosu powstało wewnątrz Williama i choć trudno to dostrzec, to w miarę ogarnięty człowiek zauważy, że coś z nim jest nie tak. I lepiej, aby nikt nie wchodził mu teraz w drogę, o ile nie chce, żeby jego mózg był widoczny na jednej ze ścian lokalu lub na samym barze. Nie byłby to sympatyczny widok, a Panienka Ada mogłaby się zrazić do mężczyzny. A przecież nie chciał stracić tak dobrego informatora. Chociaż jak jej płaci, to powinna wykonać swoją robotę, niezależnie od tego, jaki on jest. Ale pierwsze dobre wrażenie udało mu się zrobić, a to najważniejsze, prawda?
Jak już wiadomo, mała szansa jest, że na tym spotkaniu Adeviena usłyszy jakiś miły i słodki komplement z ust Williama. Kiedy w nim buzowały emocje i to te negatywne, nie było mowy o filtrach z uroczymi damami, żartach, śmiechach, chichach. Wiele lat starał się, aby znaleźć tego skurczybyka. W końcu może mu się to udać. W końcu może go dorwać i dopełnić chęć zemsty. W końcu będzie mógł sobie ulżyć, odwdzięczy się za to, że w tamtym dniu zostawił Lonato przy życiu. Najgorsze świństwo jakie mógł zrobić to kazać patrzeć mu na to wszystko, a później zostawić mężczyznę przy życiu. Taką osobę nawet świnią nie można nazwać, ponieważ świnia jest bardziej porządna od takiego człowieka. O ile to w ogóle można nazwać człowiekiem.
Żeby nie wystraszyć kobietę, postarał się trochę opanować. Mimo wszystko trzeba się zachować. Był w śród ludzi, mieszkańców. Był w mieście, do którego dostępu nie miał. I był z kobietą. Gdyby był to mężczyzna z pewnością swoje emocje pokazałby w zupełnie inny sposób. Bardziej agresywny i nieprzyjemny. Hah, zachowałby się zupełnie jak dziecko w ciele 34 letniego mężczyzny. Nieodpowiedzialnie, nierozsądnie. Ale tak przy damie nie wypada. Trzeba zachować trochę klasy mimo złości, jaka w nim się kotłowała.
Słuchał Adę z niepowtarzalną uwagą. Z każdym jej słowem, Williama adrenalina skakała w górę. Serce biło coraz szybciej, oddech stał się niespokojny, głośniejszy. Zaciskał szczękę, zaciskał pięści, aby tylko nie zrobić jakiegoś gwałtownego głupstwa. Przy słowach Panienki towarzyszyły mu wspomnienia z tamtego dnia. To powodowało, że jego chęć zemsty stawała się coraz większa i większa. Zachować spokój? A może chwycić pendrive, zostawić jej kasę za informacje i wystrzelić stąd jak z procy? Nie, to nie byłoby w jego stylu. Chociaż przy aktualnym stanie wszystkiego można się po nim spodziewać.
- Rozumiem... Dziękuję Ci - z jego zaciśniętego gardła udało mu się wydobyć słowa podziękowania. Z ostrożnością wziął do rąk pendrive, którego podsunęła mu Ada. Całkiem możliwe, że przy tym dłoń cholernie mu drżała. Ale przez tutejsze światło było to słabo widoczne. Zastanawiał go jeden fakt. Pochodził z wojska, miał te 39 lat, William był parę ładnych lat w wojsku, w końcu to był jego zawód, kiedy jeszcze mieszkał w M-3. I go nie kojarzył? Nic o nim nie słyszał? Może wy kapitulował tuż przed przybyciem Williama do wojska? Będzie go to na swój sposób gryzło, może uda mu się o tym dowiedzieć, kiedy spotka się z nim twarzą twarz. I będą walczyć o życie, tak.
William pokusił się na skromny, mało zachęcający uśmiech. Parę chwil temu jego uśmiechy były sympatyczne, przez co on sprawiał wrażenie miłej i sympatycznej osoby, to tak teraz jego uśmiech był pusty i bezbarwny. Kompletnie bez emocji i tak totalnie nie w jego stylu. Po oczach dało się zauważyć, że już wyobraża sobie w jak bardzo brutalny sposób rozprawia się z tym gościem. Tyle lat... Tyle pieprzonych lat czekał.
Westchnął trochę zrezygnowany, a penrive dał do plecaka, którą swoją drogą miał przy sobie na plecach. Wcześniej jakoś go nie zdejmował. Teraz go natomiast położył na podłodze, tuż przed sobą obok krzesła barowego. Poprosił barmana o jakieś smaczne, ciemne piwo, sugerując tym samym, że nie będzie pieprzonym desperatem i nie wystrzeli stąd jak idiota, aby już od razu szukać tego pajaca. Musiał przyznać, że spodziewał się innej, bardziej gwałtownej reakcji u siebie. Może potrafił się zachować, ponieważ była przy nim tak piękna kobieta?
- To ile chcesz za tą informacje? - spytał, przesuwając puste spojrzenie na twarz Panienki. Tak, było one puste i bezbarwne, zupełnie jak jego chwilowy uśmiech. Chyba mu się z tym przespać, przetrawić to. Taak, sen powinien mu dobrze zrobić. Ale czy w ogóle będzie wstanie zasnąć?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down


 
Nie możesz odpowiadać w tematach