Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

Ten typ chyba nigdy się nie nauczy. Nauka na błędach była mu pojęciem dość obcym. A może był po prostu tak oddany swojej pracy, że nie zwracał uwagi na ryzyko? Od jakiegoś czasu za każdym razem gdy zjawiał się w M-3, działo mu się coś złego. A to goniło go wojsko, a to musiał się ukrywać. Niewiele razy udawało mu się zdobyć to, czego potrzebował, co tylko utwierdzało go w przekonaniu o tym, że musi zdobyć w M-3 jakiegoś sojusznika. Kogoś, kto będzie mu dostarczał towary, a głównie leki. Ktoś, kto zechciałby mu pomóc bardzo by mu się przydał. I zapewne uratowałby mu wiele razy tyłek.
Tym razem także zawędrował do miasta w potrzebie. Nie miał przepustki, ale miał nadzieję, że jego bratu uda się coś załatwić. Przepustka była bardzo potrzebna, bowiem Isao pod jakimś względem wyróżniał się i ciągle budził zainteresowanie ludzi. Zupełnie tak, jakby jego anielska natura dała mu pewien rodzaj aury. Szkoda tylko, że owe coś często wpędzało go w tarapaty, bowiem ludzie zauważali, że coś jest nie tak. Dlatego Isek próbował chodzić bocznymi ścieżkami, ale musiał bardzo uważać, by się nie zgubić. Nie znał miasta zbyt dobrze, a zwłaszcza tych mniej uczęszczanych dróg.
Nic więc dziwnego, że gdy pojawił się w M-3 i zaczął krążyć po nim, używając właśnie tych ścieżek, bardzo szybko zorientował się o tym, że nie wie gdzie się znajduje. I miał chłopaczyna problem. Nie wiedział ani jak dojść do jakiegoś znanego mu miejsca, ani jak dojść do mieszkania brata, ani jak dojść do apteki. Był w kropce, więc przez jakiś czas krążył po okolicy i próbował znaleźć drogę powrotną. Nic z tego. Zamierzał więc poradzić sobie inaczej. Gdy dojrzał z daleka kobietę, która sprzątała przed wejściem na swoją posiadłość - ujrzał w niej ratunek. Była to kobieta koło 50, siwizna wchodziła już między jej włosy, a na twarzy pojawiły się zmarszczki. Takie osoby zawsze kojarzyły mu się z sympatycznymi, miłymi paniami.
- Dzień dobry. Może mi Pani powiedzieć jak dojść stąd do głównej ulicy bądź apteki? - spytał, uśmiechając się grzecznie. Zawsze podchodził do kobiet i starszych osób z dużym szacunkiem. Choć miał go sporo także dla każdej innej osoby, która mu nie podpadła. Ale kobieta nie okazała się miłą, starszą Panią. Spojrzała na niego podejrzliwie i odsunęła się, gdy ten podszedł bliżej. W jej oczach była niepewność, a może i strach. Isao był zdziwiony. Jakim cudem mogła poznać, że nie jest stąd? Jego ubrania były w całkiem niezłym stanie. Sam nie był też brudny czy zakurzony. Więc jak?
- Pan chyba nie jest stąd... - burknęła, wycofując się. - Proszę odejść bo wezwę strażników. - dodała, cofając się. Isao patrzył na to zszokowany. Nawet jeżeli ludzie poznawali go i mieli jakieś wątpliwości, to nigdy tak szybko. I nigdy nie podchodzili do niego w ten sposób.
- Nie, nie. To pomyłka. - spróbował, cofając się o krok. Rosła w nim panika. Bał się, że kobieta zadzwoni po wojsko. I wtedy co? Znów będzie musiał uciekać. Poprzednim razem zadziałali dość szybko i krótko po alarmie znaleźli się w okolicy uciekającego anioła. Nie chciał powtórki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Praca, praca praca. I po pracy! W końcu mogła pozbyć się ostatniej przesyłki i uznać na dziś, swój pracowniczy tryb za zamknięty. Zastanawiała się nawet, czy nie wpaść do którejś z rozrzuconych w okolicy knajp, by bez wiercącego spojrzenia Kaukaza, zjeść w spokoju posiłek. Tak, nauczyła się, że jeśli już coś przygotowywała - robiła porcje podwójne, albo potrójne nawet. Nie zawsze jej się chciało robi cokolwiek, więc częściej brała coś na wynos. Na szczęście, Adrian potrafił się postarać o taki posiłek, więc pieczony kurczak, był wliczony w ich lokatorską dietę.
Adaviena, podśpiewując sobie coś pod nosem, wędrowała spokojnie jedną z uliczek, planując już, gdzie skierować swoje kroki. W zamyśleniu targała najdłuższe pasmo włosów, co raz nawijając go na palec. Nie musiała się zbytnio wysilać, żeby odnajdywać drogę, znała ją doskonale. Ot, kolejny wynaleziony skrót, któr pozwalały dziewczynie na sprawne przemieszczanie się po mieście. W dużej mierze znała prawie każdy zakątek M3 więc wykorzystywała swoją wiedzę na swoją korzyść. Pomocna była w tez jej pamięć. W dziwny, acz bardzo przydatny sposób, potrafiła bez problemu zapamiętać drogę, którą pokonywała pierwszy raz. Tak samo było z ludźmi, datami. Np. w tym rejonie mieszkała jedna irytująca ją kobiecina. Właściwie nie miała nieprzyjemności porozmawiania z nią choć raz, ale ile razy nie wracała wskazaną uliczką, tyle raz widziała, jak - a to goni jakiegoś kota ze swojej posesji, a to zabiera piłki dzieciakom, które niefortunnie wkopały ją do ogródka. No i upierdliwość w doszukiwaniu się problemów. Ada starała się być do starszych uprzejma, ale kobieta wyraźnie nie zgarniała plusów. Zachowywała się trochę jak nadgorliwa, zgorzkniała stara panna. Oczywiście nie wiedziała kim jest, ale cóż - zapamiętała ją.
Tym razem nawet się nie zdziwiła, kiedy zauważyła mężczyznę znacznej wysokości, wyraźnie...zakłopotanego? przestraszonego? Zdezorientowanego? Albo wszystko.
czarnowłosa zadziałała impulsywnie, nawet nie zastanawiając się nad decyzja, którą podjęła. Podeszła dziarsko do owej dwójki, obdarzając starsza kobietę szerokim uśmiechem. W momencie, gdy była już przy nich, bez jakiegokolwiek zakłopotania, pociągnęła mężczyznę za ramię, by się nachylił, i musnęła ustami jego policzek.
- Wybacz Skarbie, że musiałeś na mnie czekać, w pracy mi się przedłużyło... - odwróciła się znowu do "panny zrzędliwej", mrugając oczami z udawanym zdziwieniem. Dziewczyna wciąż trzymała dłoń na ramieniu chłopaka, by zaraz zsunąć ją niżej, łapiąc go za rękę. Miała nadzieję, że był na tyle rozgarnięty, żeby załapać, że próbuje mu pomóc.
- A pani, to powinna chyba zająć się już swoimi sprawami, a nie zaczepiać młodych mężczyzn - mówiła to z lekką irytacją, ale była rozbawiona, gdy dostrzegła oburzenie na twarzy rozmówczyni. Zanim jednak ta cokolwiek odpowiedziała, Ada pociągnęła chłopaka za sobą - byle dalej od kobiety, która pewnie była gotowa zaraz zdzielić ją miotłą, którą zaciskała w dłoniach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Mówi się, że złego diabli nie biorą. A co z dobrym? Chyba na odwrót. Isek był chyba potwierdzeniem tej reguły. Był chłopakiem o dobrym sercu, optymistycznym spojrzeniu na świat i wesołym usposobieniu. Ale pecha to miał okropnego. Ciągle coś mu się przytrafiało. Musiał uciekać przed wojskiem, zostawał postrzelony, napadał go jakiś dziki zwierz... Wymieniać można bardzo długo. Dobrze, że dzięki swojemu optymizmowi i wbrew pozorom silnemu charakterowi, jakoś sobie z tym wszystkim radził, nie załamywał się i nie poddawał. Życie non stop podstawiało mu kłody pod nogi, ale jemu udawało się jakoś iść dalej. Czasem się o jakąś potknął i wywracał, ale zawsze podnosił się i parł przed siebie.
Miał nadzieję, że kiedyś los mu odpuści. Że znudzi mu się już ciągłe dokuczanie mu, przeszkadzanie w życiu i podsyłanie wszelkich utrudnień. Powiadają, że nadzieja matką głupich i chyba Isao powinien już to zrozumieć. Najwyraźniej był głupi, bo liczył, że tym razem uda mu się zdobyć to czego potrzebował bez żadnych nieprzyjemnych zdarzeń. Mylił się. Bardzo szybko wpadł na kogoś, na kogo nie powinien wpaść. Najwyraźniej biedaczyna przyciągał nieszczęścia. Nie miał świadomości, że trafił po prostu na wredną babę, więc zagadał, chcąc zapytać o drogę. Odpowiedź i zachowanie kobiety zaskoczyły go na tyle, że na chwile zaniemówił. A potem wpadł w atak paniki. Nie chciał znów uciekać przed wojskiem. Potrafił uzdrawiać, miał też przyspieszona regenerację, ale dostanie kulki nie było niczym przyjemnym. Nie chciał powtórki.
Babka krzyczała, babka groziła wezwaniem wojska. A on wpadał w panikę. Nie wiedział czy ma ją przekonywać, że nie jest nikim złym, czy ma dać nogę. Ale wtedy stało się coś, czego początkowo Isek nie ogarnął. Poczuł jak jest ciągnięty za ramię. Jego mina wyrażała totalne zdezorientowanie i zaskoczenie. Kurde, dorwali mnie - przebiegło przez jego myśli w pierwszym momencie. Ale nic się nie stało. Nie został powalony, zakuty, uderzony, postrzelony. Zamiast tego dostał pocałunek w policzek, który tylko bardziej go zdezorientował. Jego szare komórki zaczęły pracować dopiero po chwili, gdy Adaviena odezwała się, a potem złapała go za rękę. Nie zabierał dłoni, bo zaczynał łapać co się dzieje. Brawa dla niego! Udało mu się nie narobić przypału i zepsuć całej akcji.
- Nie szkodzi, kochanie. - odezwał się, próbując nadać swojemu głosowi odpowiedni, czuły ton. Czy mu wyszło? Raczej tak, ale może nie profesjonalnie. Niemniej jednak kobieta nie powinna zauważyć, że coś jest nie tak. Zaskoczony blondyn powoli zaczynał czuć rozbawienie. Zwłaszcza jak tajemnicza, pomagająca mu dziewczyna ofukała wredną babę. Jej mina była bezcenna. Isek omal nie wybuchnął śmiechem, ale ostatecznie po prostu zaczęli się oddalać.
- Dziękuję za pomoc. - zawołał jeszcze na odchodne, specjalnie nadając swoim słowom wymowny, może lekko wredny ton. Nie należał do złośliwych osób, ale czasem zdarzało mu się powiedzieć coś w tym stylu.
Gdy już się oddalili, Isao puścił dłoń dziewczyny i zatrzymał się. Popatrzył na nią, po czym uśmiechnął się szeroko i skłonił się kameralnie. Na jego twarzy widoczne było rozbawienie oraz wdzięczność. Będąc dalej w lekkim skłonie wysunął dłoń, chcąc by mu podała swoją. Jeżeli zachciała dołączyć do tej małej zabawy i zrobiła to, ucałował ją delikatnie.
- Jestem dozgonnie wdzięczny za pomoc, madame. - powiedział tonem arystokraty bądź uprzejmego lokaja. Dopiero po chwili zaśmiał się i wyprostował. - Z nieba mi spadłaś, jestem Twoim dłużnikiem. Ale pozwól, że się przedstawię. Warto wiedzieć komu się uratowało tyłek. A więc jestem Isao Ikeda. Miło mi poznać. - mruknął, skłaniając się znów. Wyprostował się i zmierzwił swoje włosy u tyłu głowy z lekkim zmieszaniem. - Chyba mam dziś pecha skoro tamta ... kobieta... była pierwszą osobą, na którą dziś wpadłem.
Uśmiechnął się lekko, jakby niepewnie. Czy ta dziewczyna przed nim zdawała sobie sprawę z tego, że jest spoza miasta. I jeśli tak to co z tym faktem zrobi?[/color]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czarnowłosa nie wierzyła w zły, ani dobry los. Właściwie, nie umiałaby ukierunkować, czy coś w ogóle "większego" istnieje, by móc bawić się Fatum. Bóg?...może jako dziecko się nad tym zastanawiała. Potem stwierdziła, że nawet jeśli COŚ istnieje, to ma ludzi w głębokim poważaniu. No bo serio? Taki zgotować los? W imię czego? Kara? a może jakaś dziwna nagroda?
Wizja społeczeństwa, jaka teraz rysowała się wszędzie, była nieco powykręcana. Ada zaakceptowała stan rzeczy, jaki jej przypadł w udziale i starała się wykorzystać najlepiej jak umiała. Z tej racji, określała się mianem całkowicie neutralnej. Zajęcie jakie sobie wybrała, wybitnie o tym świadczyło. Przesyłki, czy informacje jakie dostarczała nie miały konkretnego ugrupowania. Odkąd wyszło na jaw publicznie o istnieniu wszystkich aniołów, łowców i wymordowanych, nawet sprawniej jej to wychodzi. Po co zmieniać coś, co działa? Oczywiście miała masę pomysłów na urozmaicenie życia, czasem nawet jakieś same się do niej przyklejały, jakby je przyciągała. Tak jak teraz. Wcale jednak jej to nie przeszkadzało, przynajmniej...(jak już często tak mawiała w innych sytuacjach) było zabawnie.
Chłopak, którego dostrzegła, a który wyraźnie zaczynał panikować w obliczu zrzędliwej babki, wybitnie potrzebował wsparcia. I przez samo zachowanie podejrzewała, że nie jest z M3, a to zawsze groziło kłopotami. Ada miała już styczność z różnymi postaciami, nie tylko ludzkimi, więc łatowej jej było domyślić się, że młodzieniec nie pochodzi stąd. Tylko, tym bardziej nie bawiło jej podsyłanie takich od razu w SPECowe łapki. Nie podobały jej się zapędy nadgorliwej kobiety.
Anioł na szczęście załapał plan, jaki wprowadziła Ada. Zdezorientowanie na jego twarzy zniknęło, starając się przybrać bardziej rozluźniony, ba nawet czuły ton. Aktora dobrego by z niego nie było, ale roztargnienie dodawało mu uroczej prawdomówności. Całość potwierdził, zatrzymując dłoń Ady w swoim ręku. Kiedy już się obrócili, zostawiając burzową chmurę nad głową ich niemiłej rozmówczyni, anioł zdobył się jeszcze na nieco złośliwe dopowiedzenie. Czarnowłosa uśmiechnęła się sama do siebie i wyraz ten pozostał na jej twarzy do momentu, aż podeszli na bezpieczną odległość.
Brunetka myślała, że po wszystkim, po prostu się rozejdą. Dla niej była to niezobowiązująca do niczego pomoc. Nie liczyła na profity, choć miała przynajmniej satysfakcję z utarcia nosa pani zrzędliwej.
Ukłon anioła dosłownie wybił ją z "rytmu" w jakim trwała. Mrugała oczami zastanawiając się, w jakiej bajce widziała taką scenę, więc mimowolnie wyciągnęła rękę, na gest chłopaka. Kiedy ucałował jej dłoń, mógł dostrzec wyraz malującego się zdziwienia, by już po chwili ustąpić miejsca łobuzerskiemu uśmiechowi.
- ...ależ proszę...sir? - zaśmiała się głośniej, potrząsając przy tym włosami na boki - nie no...własnie przyprowadziłeś ze sobą dowód na istnienie Boga...skoro trafiłam na wykopaliskowy relikt, jakim jest gentleman - zabrała dłoń z reki chłopaka, by odgarnąć jak zwykle rozwydrzone wiatrem włosy - i jeszcze nie spadła znikąd, bo stawiam, że byłoby to zbyt bolesne doświadczenie - kiedy chłopak wyprostował się, Ada oczywiście musiała nieco zadzierać głowę, bo czuła się nieco jak liliput w obecności już nie nieznajomego - jestem Adaviena, ale i tak wszyscy wołają mnie Ada - zrobiła dość taneczny gest, który sugerowałby ukłon. W końcu nie wiedziała jak mają się niby zachowywać damy, ale to co zrobiła, było wyniesioną nauką z tańca, który uwielbiała. Jej usta znowu zadrgały wesoło, oczy odrobinę przymrużyła. Tak, jak zwykle w jej łebku kiełkowały niepokorne myśli.
- Ratowanie tyłków to ostatnio moja specjalność, ale nie ma potrzeby, byś był dłużnikiem. Ot znalazłam się w odpowiednim czasie i miejscu - uniosła ramiona do góry, by zaraz je opuścić. Na prawdę nie liczyła na odwdziękę, ale akurat poznawanie nowych osób było przyjemne.
- Jaki tam pech...spróbuj pomyśleć, że gdyby nie owa kobiecina, nie poznałbyś mnie, a to dopiero byłoby nieszczęście - odsłoniła zęby w pełnym, radosnym uśmiechu. Możliwe, że ktoś uznałby jej zachowanie, za zbyt pewne siebie, ale tylko Ci, którzy nie mieli nigdy z nią styczności. Ada znała po prostu swoją wartość, znała tez swoje wady. Wszystko to jednak sprawiało, że była na tyle wyjątkowa istotką, że ciężko było wybić sobie ja z głowy (nawet jeśli komuś działała na nerwy, to sprowadzało się to do faktu, że nie można o niej zapomnieć, prawda?)


Ostatnio zmieniony przez Adaviena dnia 24.06.15 0:18, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Potrzebował wsparcia, a jakże. I dobrze, że w porę je otrzymał, bowiem nikt nie wie jak w innym wypadku wszystko by się potoczyło. Kobieta mogła rzeczywiście wezwać wojskowych. A Ci działali dość szybko. Isao nie chciał być znów goniony przez pół miasta. A tym bardziej złapany, postrzelony czy uszkodzony w jakikolwiek inny sposób. Nie chciał także narobić kłopotu Iseiowi. To cud, że nikt się jeszcze nie połapał, że Isek wygląda zupełnie jak jeden z wojskowych. A przecież był już parę razy ganiany, prawda? Dziwnie to wszystko wychodziło. Ale grunt, że nic złego jeszcze się nie stało. Prócz postrzelenia Czwórki, czego Isek nie mógł wybaczyć. Szkoda, że nie wiedział kto to uczynił. Choć z reguły nie był agresywny i nie posuwał się do przemocy, stłukłby na kwaśne jabłko tego, kto skrzywdził takie biedne, urocze dziewczę jakim była Heine. No ale nie ważne. Idźmy dalej ~
Załapał. Całe szczęście załapał o co chodziło i wkrótce dołączył się do tej małej gry, która miała uratować mu tyłek. Racja, aktorem był słabym, jednak całość wyszła dość przekonująco. Babka nie wezwała wojska. Właściwie to nie powiedziała nic, bo była zbyt mocno zszokowana i oburzona całą sytuacją. I choć Isao nie należał do złośliwych, uszczypliwych osób (chyba, że chodziło o przekomarzanie się ze Spadem, Iseiem, bądź kimś innym), nie potrafił darować sobie rzucenia tych kąśliwych słów w stronę kobiety. Jakże uroczo wyglądała, gdy nadęła się po nich jak purchawka. A jej twarz zrobiła się fioletowa od złości. Dobrze, że szybko się oddalili, bo kto wie, co by im zaserwowała wkurzona zrzęda.
To nie było w Iska stylu, by ot tak się rozejść. Tak bez wymiany choć jednego zdania? Nie rozumiał, czemu miałby tak postąpić. W jego mniemaniu koniecznym było chociaż podziękować za pomoc. Był tej dziewczynie dozgonnie wdzięczny za wyciągnięcie go z opresji. Podziękował więc, dodał parę słów i przedstawił się. Dołączył do tego swój ulubiony numer - kameralny, głęboki ukłon jak za starych, zamierzchłych czasów. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. I poszerzył się on jeszcze bardziej kiedy dziewczyna dołączyła do zabawy. To nic, że początkowo jej słowa były niepewne. Ważne, że zaraz po nich dookoła rozbrzmiał jej dźwięczny śmiech. Isao nie był kobieciarzem, jednak kobiecy śmiech i uśmiech, a także łzy... Cóż, to było coś, co niesamowicie na niego działało. Damski śmiech i uśmiech uwielbiał. Łzy kroiły na pół jego serce. A często też powodowały, że zaczynał panikować, gdy nie wiedział jak się zachować. To było zresztą zachowanie mocno w jego stylu.
- Oj tam wykopaliskowy. - machnął ręką, śmiejąc się, gdy nazwała go gentlemanem. A w dodatku gentlemanem na wymarciu. - Może po prostu kiepsko szukasz, madame? - dodał. Kąciki jego ust powędrowały w górę. I tkwiły tak cały czas. Z ust blondyna nie schodził uśmiech. - Ale rzeczywiście upadek z nieba mógłby być bolesny. Chyba, że posiada Pani anielskie skrzydła, co wcale nie byłoby dla mnie niczym dziwnym. W moich oczach jest bowiem Pani prawdziwym aniołem, który uratował mnie ode złego... - wygłaszał swą mowę doniosłym tonem, kontynuując ich zabawę. - ...babska. - dodał w końcu, tym samym zabawę kończąc. Parsknął śmiechem na samo wspomnienie miny tamtej kobiety. Chętnie by to uwiecznił, ale nie posiadał ani aparatu, ani talentu plastycznego, by to narysować. Szkoda. Powiesiłby sobie w swojej edenowej chatce.
- A więc Ada. Miło mi poznać. - powtórzył jej imię, dodając do tego już raz wypowiedzianą formułkę. Sam również ukłonił się lekko, skoro i ona postarała się o zachowanie "klimatu" ich małej zabawy. Cieszył się zawsze, gdy ktoś podejmował tę jego grę. Czyż tak nie było weselej? Na tym świecie było już wystarczająco dużo rozpaczy, bólu i wszystkiego co złe i nieprzyjemne. Chwila relaksu i zabawy była mile widziana.
- Ja za to na odwrót. Znalazłem się najwyraźniej w złym miejscu i o złym czasie. Ale mnie z reguły prześladuje pech. Można powiedzieć, że przywykłem. - Rozłożył ręce w geście bezradności. Ale szczerzył się dalej, co było tylko dowodem na to, że nie przejmował się tym zbytnio. Wkrótce zaś ponownie wybuchnął śmiechem, gdy dziewczyna odezwała się. No proszę! Jakież pewne siebie stworzenie napotkał! Nie dość, że była miła, pomocna i wyrozumiała, to jeszcze znała swą wartość! Podobało mu się to. Rzadko spotykał na swej drodze takie kobiety. Ale to może dlatego, że większość czasu spędzał w Desperacji. Tam było wiele powodów do tego, by nie posiadać owych cech.
- Rzeczywiście! - wykrzyknął z rozbawieniem. - To niewątpliwie wielka zaleta owej przygody. - dodał, puszczając jej oczko. Nic jednak w jego działaniu nie przypominało taniego podrywu jakiegoś kobieciarza. Ot, takie figlarne gesty, żarciki. - Widzę natomiast, że skromność jest Twoją olbrzymią zaletą. - dodał, zerkając na nią z góry. Był ciekaw co na to odpowie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Bieganie nie sprawiało brunetce problemu. Kondycję miała niezłą, trenowała, więc i wysiłek nie był jej obcy. Z doświadczenia wiedziała jednak, że nikt nie lubił, jak ktokolwiek nas ganiał. Niby strach zawsze dodała skrzydeł (Ada wielokrotnie oglądała swoje plecy w lustrze, ale jedyne skrzydła znajdowały się wytatuowanym feniksie), ale przyjemniej, jeśli nikt Ci nie "pomagał" w takich treningach. Nie dziwiła się więc poznanemu aniołowi, że nie chciał trafić na wojskowy patrol, przywołany nadgorliwością mieszkanki. Nigdy nic dobrego z takich akcji nie wychodziło, ot kolejne zamieszanie. Oczywiście wiedziała, że trzeba było liczyć się z pojawianiem nieprzyjemnych typów z Desperacji, ale przecież nie każdy musiał być złoczyńcą. Ada była niezłą obserwatorką (jak na kobietę przystało), dlatego widząc spanikowanego chłopaka, doszła do podobnych wniosków jak Pani Zrzęda. W odróżnieniu jednak od starszej kobiety, Ada nie miała zamiaru pozwolić, by anioła spotkał nieprzyjemny los randki z wojskiem. Nie żeby spotkania z wojskowymi zawsze były nieprzyjemne. W końcu było tam kilka przystojnych osobników, z którymi Ada by się umówiła...ale nie dziś. No i był Kaukaz, który aktualnie świetnie odnajdował się w roli przyzwoitki...pff
Oczywiście nie było w stylu Ady od tak znikać, zaraz po poznaniu się z kimkolwiek takich okolicznościach. Zakładała jednak, że nieznajomy mógł mieć swoje własne sprawy, czasem na tyle pilne, by ominąć konwenanse i z krótkim "dziękuję" zniknąć w jakiejś uliczce. W końcu mieszkańcy obszarów poza m3 nie byli zbytnio mile widzeni w okolicach miasta.
- Całkiem możliwe...sir...ale może dlatego, że nie szukałam wcale. Jak już kogoś poznawałam - to sam się nawinął, a że zazwyczaj to dupki, to już zupełnie inna sprawa - wzruszyła ramionami, ale na ustach wciąż błyszczał jej uśmiech. Tak, zdecydowanie lubiła się śmiać. Tym bardziej, gdy towarzysz rozmowy odwzajemniał ów gest. I jeśli to możliwe na twarzy Ady pojawiał się coraz jaśniejszy, radosny wyraz. W jej oczach zabłysła ciepła nuta. Komplementy, które zazwyczaj słyszała...raczej brzmiały bardziej ordynarnie. Wierzcie lub nie, ale poznany anioł, autentycznie musiał należeć do innej epoki.
- Jedyne skrzydła, jakie posiadam, to te, na wytatuowanym feniksie - Ada odwróciła głowę, jakby chciała zerknąć na swoje plecy w rzeczywistym sprawdzeniu, czy może coś od ostatniego razu, coś się tam zmieniło - widzisz? a właściwie...jak widzisz, nic tam nie widzisz...- czarnowłosa zachichotała do własnych słów. Jak zwykle kurierka niezbyt hamowała się w słowotoku, jaki serwowała nawet nieznajomym. Isao - jak się przedstawił - na razie zgarniał plusy. No..i nie zwiał, gdy się odezwała!
- To odwyknij - rzuciła niemal beztrosko, z uśmiechem - może przyciągasz kłopoty, bo wierzysz, że tak jest? - Ada zauważała już dawno taką zależność. Ludzie, którzy nie wierzyli zbytnio we własne możliwości, lub dopatrywali się w sobie jakichś wad - częściej spotykali się z nieszczęśliwymi wydarzeniami. Chłopaka przed sobą nie znała, by stwierdzić, jaki jest, ale wywnioskowała to ze słów, jakie przed chwilą powiedział.
- No ba! A myślisz, czemu jestem tak niewysoka? bo tyyyyle tej skromności we mnie było, że nieco mnie przygniotła..i tada! - rozłożyła dłonie na boki i obróciła się w miejscu - za to Twoja skromność nieco przesadziła, żeby Cię tak ciągnąć bliżej nieba - znowu się zaśmiała i splotła dłonie za sobą. Wciąż stała z nieco zadartą głową. Nie bała się patrzeć aniołowi w oczy, szczególnie że miał je bardzo ładne, szare, niczym pochmurne niebo. Tliła się w nich dodatkowo, ciepła nuta, przywodząca na myśl...anioła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

No cóż. Sam się wkopywał swoim zachowaniem - to fakt. Ale owo zachowanie było czymś odruchowym, nad czym w pewnym sensie nie miał kontroli. Po prostu spanikował. Zaczął się bać, że znów będzie musiał zwiewać, że znów go postrzelą i, nie daj Boże, wciągną w to kolejną niewinną osobę. Albo złapią go i zamknął. Nie wiedział czego bał się bardziej. Tego, że go umieszczą w jakimś laboratorium czy tego, że może to przysporzyć kłopotów jego bratu. Teraz, gdy wiedział już, że go ma, bardzo zależało mu na tym, by Iseiowi żyło się dobrze, by był bezpieczny i szczęśliwy. Życzył mu wszystkiego najlepszego, jak to brat bratu. Wszak byli rodziną, prawda? A Isao tak długo myślał, że jest sam...
Spodziewała się więc, że nieznajomy pójdzie sobie zaraz, zostawiając za sobą ciche dziękuje. Albo nawet i nie. Ku jej zaskoczeniu jednak Isao nie potrafił tak postąpić. Był jej zbyt wdzięczny za pomoc, by po prostu rzucić hasłem i oddalić się. To nie byłoby okazanie wdzięczności. To byłoby odwalenie tego, co się odwalić powinno. Ot, dla zasady. Poza tym nie spieszyło mu się jakoś bardzo. Toteż stwierdził, że z chęcią pozna lepiej swoją wybawczynię.
- Widocznie więc masz wybitnego pecha do mężczyzn, Madame. Mam nadzieję, że choć na chwilę uda mi się odmienić tą złą passę, racząc Panią choćby rozmową. O ile, rzecz jasna, ma Pani czas i chęci, by spędzić chwilkę z nieznajomym. - odpowiedział, nadając swoim słowom odpowiedni, wyniosły i dostojny ton. Kontynuował swą zabawę, skoro już Adaviena ją podjęła. Specjalnie wypowiadał się w taki sposób. Co jakiś czas dygał, skłaniał się lekko. A na jego ustach nieustannie gościł uśmiech. Nieraz rozlegały się także ich śmiechy. Fajnie, że tak dobrze się dogadywali mimo tego, że wcale się nie znali. W tym smutnym świecie odrobina takiej rozrywki i zabawy była bardzo przyjemnym doświadczeniem.
- Wytatuowany feniks powiadasz? - mruknął, patrząc na nią z zaciekawieniem. Gdzież no miała tego feniksa? Na ramieniu? Plecach? Brzuchu? A może jeszcze gdzieś indziej? Patrzył na nią pod wpływem chwili, wyczekując momentu aż zobaczy to arcydzieło. Ale nie zobaczył. Początkowo nie wiedział o co chodzi. Trybiki w jego głowie musiały zacząć działać. Zadziałały, owszem. Ale z lekkim opóźnieniem. Na jego ustach po chwili niezrozumienia i zagubienia pojawił się uśmiech.
- No tak, tak. Piękny ten feniks. Szkoda, że nie jestem godzien, by go zobaczyć. - stwierdził z rozbawieniem. To nie tak, że chciał ją namówić, by mu go pokazywała. Jakoś tak... dziwnie by mu było, gdyby nagle odsłaniała przed nim swoje plecy. Przecież się nie znali, prawda? Poza tym... No cóż, Isao i kobiety... To była ciężka kwestia. Nie skomentował już mowy o posiadaniu skrzydeł. Wszak nie chciał zdradzać, że nie jest człowiekiem. Mimo tego, że dziewczyna sprawiała wrażenie takiej, która nie przejęłaby się tym faktem.
- Nie wiem... Możliwe. No ale co mi tam. - Ponownie wzruszył ramionami. Nie był osobą, która przejmowałaby się czymś takim. Często żył ,,tu i teraz" i nie przejmował się tym, że los podrzucał mu kłody pod nogi. Choć to wszystko zależało od sytuacji. I od rodzaju tych kłód.
- Zatem sądzisz, że jestem na tyle nieskromną i pewną siebie osobą, że nic mnie nie przygniatało, hm? - spytał z rozbawieniem. Jedna z jego brwi powędrowała do góry. Parsknął śmiechem, kiedy dziewczyna tak na to wszystko odpowiadała. Była wygadana, wesoła, umiała odpowiadać na to, co mówił nawet jeżeli nie miało to sensu. Lubił takich ludzi.
A co zaś się tyczy wzrostu... Cóż, Isao zawsze był wysokim chłopakiem. Częściej spotykał też ludzi niższych od siebie niż wyższych. Przywykł więc do tego, że musiał patrzeć w dół, gdy rozmawiał z kimś. Zwłaszcza, że często miał zwyczaj patrzenia ludziom prosto w oczy. Tak jak to robił teraz, wtórując Adaviennie. I musiał przyznać, że barwa jej tęczówek także mu się podobała. Zwłaszcza przez fakt, że śmiesznie kontrastowała z kolorem jej włosów. A on z niewyjaśnionych przyczyn lubił kontrasty.
- Nic się nie stanie jeżeli będziemy tak tutaj stać i od tak sobie gadać? Raczej domyśliłaś się już, że nie jestem stąd i nie mam przepustki. - stwierdził, wrzucając do ich rozmowy nieco poważnych tematów. Nie chciał powtórki z rozrywki. Obydwoje mieliby kłopoty, gdyby ktoś nagle zapytał go o przepustkę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Od wkopywania, to akurat była też i Ada. Czasem miała wrażenie, że to "coś" zwane losem, wybrało sobie dziewczynę tak dla picu i rzuca w wir rozmaitych sytuacji tylko po to, by zobaczyć, jak z tego wybrnie...i czy w ogóle wybrnie. Z racji jednak faktu, że Ada bardzo często działała na przekór - tak tez czyniła wobec zastałych, niejednokrotnie bardzo nieoczekiwanych wydarzeń. Po prostu nie kategoryzowała ich jako "złe" czy "dobre", choć oczywiście były wyjątki. Starała się jednak w każdej chwili, doszukiwać się czegoś pozytywnego. Poza tym - lubiła jak w jej życiu się coś działo. Dzięki nim poznawała ludzi, których nie spotkałaby będąc zamknięta na to wszystko. Możliwe, że Ada miała w sobie takiego małego prowokatora, który wywoływał kolejne fale zdarzeń i spotkań.
Przykładowo...taki Kaukaz - wredna, złośliwa i upierdliwa istota...ale przy dłuższym zastanowieniu musiała przyznać, że...lubiła jego towarzystwo. Nie chciała się pozbywać swego współlokatora, połączyła ich dziwna, nieco warkliwa nić porozumienia a'la wredny, starszy brat i krnąbrna młodsza siostra. I jakkolwiek by to nie brzmiało - wiedziała, że w razie kłopotów mogłaby liczyć na Adrianową pomoc (szczególnie jeśli wiązałoby się to z możliwością obicia komuś facjaty).
- Może nie pech...Sir...raczej, urozmaicenie życia, albo utrudnianie życia...? jakoś tak, to szło? Whatewer - rozłożyła dłonie na boki, by potem założyć je na biodra - ale rozmową nigdy, ale to nigdy nie pogardzę, Szczególnie jeśli trafia się gentelman - kiwnęła głową w uprzejmym potaknięciu, kontynuując ową "grę". Czarnowłosa nie była ignorantką, wiedziała, że kiedyś rzeczywiście żyli Panowie, Arystokraci, których honorem było godne zachowywanie się. Współcześnie - było jak było, wszystko się pozmieniało i powywracało...ale zalążki takich reliktowych gestów, jak własnie się dowiedziała, wciąż istniały.
- Tak, wiesz, takie mityczne stworzenie...symbolizujące nowe życie i odrodzenie - odpowiedziała nieco ciszej, a uśmiech na chwile zgasł. Zaraz jednak powrócił ze zdwojoną mocą - widzisz..raczej głupio by było, żeby tak na ulicy się rozbierała..nie sądzisz...Sir? - jej oczy zapewne błyszczały. Niby w głosie można było usłyszeć naganę, ale była to raczej przekora, której czarnowłosa nie mogła się pozbyć  nawet w rozmowie z nieznajomym. Trzeba dodać - przystojnym nieznajomym.
Ada nie ciągnęła tematu "przyciągania" tak kłopotów, jak i innych dziwnych wydarzeń. W końcu - nie jej interes, by mówić innym jak mają żyć. Każdy działał na swój rozum, więc jeśli ktoś uznawał, że tak mu wygodniej - nie miała zamiaru przekonywać na siłę.
- Tego nie powiedziałam - odezwała się kręcąc głową, na ustach gościł figlarny uśmiech - twierdzę tylko, że ktoś miał wyraźny cel, żeby Cię ciągnąc do góry - dla pokreślenia słów, dziewczyna spojrzała w górę, na niebo, by zaraz wrócić spojrzeniem do rozmówcy. W międzyczasie, bezskutecznie próbowała schować za ucho niesforny kosmyk włosów. Jak zwykle... - nie śmiałabym też twierdzić, że nic Cię nie przygniatało. Żyjemy w takich czasach, że ciężko o osoby, których ominęły jakiekolwiek życiowe "ciężary". Prawda? - uśmiech zbladł, a usta lekko wydęła, jakby zdając sobie sprawę z powagi słów, jakie wypowiedziała. Brwi zmarszczyła na chwilę i przechyliła głowę na bok w chwilowej zadumie. jednak mając towarzystwo, jej myśli niemal natychmiastowo wróciły na właściwy tor. Szczególnie, że padło pytanie dość znaczące.
No tak...pomimo faktu, że odeszli dalej, wcześniejsza zrzędliwa kobiecina, mogła nadgorliwie jednak zawołać kogoś na miejsce. Raczej jej domysły były mało prawdopodobne, ale w takich wypadkach lepiej nie kusić losu. O nieznajomym, nie licząc znajomości imienia i nazwiska - wiedziała niewiele. Na pewno nie był z m3- to już było jasne. Kim jednak był dokładniej?
- Przejdźmy się dalej...chyba, że chcesz trafić w jakieś konkretne miejsce, to Cię podprowadzę. A na razie będzie można usiąść na jakiejś ławce - wbrew pozorom, swobodna rozmowa w publicznym miejscu jest...najmniej rzucająca się w oczy - mrugnęła porozumiewawczo. czarnowłosa nie kryła się z tym, że wie o jego pochodzeniu..a właściwie nie pochodzeniu z miasta.
Ada prawdopodobnie nie zawała sobie sprawy, że wciąż nie spuszczała z oczy spojrzenia anioła. Wszelkie myśli, jakie przebiegały przez jej rozbrykany umysł, nie przeszkadzały jej w nieco bezczelnym "gapieniu" się na towarzysza. Niepokojące było, że przez krótką chwilę naszła ją ochota, żeby potargać jego włosy...na szczęście i na nieszczęście, Isao był na tyle wysokim mężczyzną, że bez jego zgody - nie dało się tego zrobić. Dobrze, że anioł nie potrafił czytać w myślach...bo nie potrafił, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Isao nigdy nie patrzył na to w ten sposób. A chyba powinien, bo rzeczywiście przez niektóre wydarzenia mógł poznać interesujących ludzi. Przykład, albo raczej dowód, tego miał teraz przed sobą. Gdyby nie przyszedł teraz do miasta i nie trafił na tą wredną, kapryśną babę, zapewne nie spotkałby Adavieny. A zapowiadało się na to, że miał ją polubić. Była charakterna i jednocześnie sympatyczna. Isao już teraz zapałał do niej sympatią. Chciał też ją lepiej poznać, porozmawiać z nią, spędzić z nią nieco czasu.
- Urozmaicenie życia mówisz? - powtórzył po niej z lekkim rozbawieniem i powątpiewaniem przeplatającymi się w jego głosie. Ale nie mówił nic więcej. Nie chciał jej przerywać, chciał by dokończyła. Zwłaszcza, że miała odpowiedzieć na bardzo ważne dla niego w tej chwili pytanie. Odpowiedź sprawiła, że na jego twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech. Wkrótce też potowarzyszył mu krótki śmiech. - Oj Madame! Nie musisz cały czas powtarzać, że jestem gentlemanem. Staram się, jednak starczy tych komplementów i pochwał, bo popadnę w samozachwyt! - zawołał, siląc się na wyniosły, arystokratyczny ton. Choć w jego głosie można było z łatwością wyczuć dość duże, ciągle obecne rozbawienie. Z jego ust nie znikał szeroki uśmiech.
- Nie musisz mi tłumaczyć, Madame! Moja droga koleżanka posiada ta... - odparł w pierwszej chwili, gdy Adaviena zaczęła mu tłumaczyć czym jest feniks. Omal nie wygadał się o tym, że zna osobę, która takowego posiada. Dobrze jednak, że w porę ugryzł się w język. Nie wiedział bowiem jak to jest z wiedzą mieszkańców M-3 na temat różnorakich stworzeń żyjących za murem. Nie wiedział jaka jest wiedza na ten temat dziewczyny, która przed nim stała. Może nie była świadoma faktu, że feniksy istniały nie tylko w mitach? Nie chciał tego sprawdzać. Zamiast więc powiedzieć ,,takowego", uśmiechnął się zaraz i dokończył - także tatuaż z feniksem.- skłamał. Nie lubił kłamać. W duszy poprosił więc od razu o wybaczenie. Zarówno Boga jak i samą Adę. Nie winił się jednak długo. Wkrótce po okolicy ponownie rozległ się jego wdzięczny śmiech. - No tak, rzeczywiście rozbieranie się tutaj mogłoby być nieco nie na miejscu. Jednak możemy to nadrobić gdzie indziej. - Puścił jej kocie oczko. Droczył się z nią. I miał nadzieję, że nie odbierała jego słów jako wypowiedzianych całkiem poważnie.
,,Ktoś ma ważny cel by Cię ciągnąć do góry". Cóż... Te słowa początkowo nieco zbiły z tropu Iska. Zwłaszcza, że dziewczyna zaraz po nich spojrzała na niebo. Nie był pewien jak ma je odebrać. Dalej dotyczyły one wzrostu, czy teraz odnosiły się do tego, że dziewczyna wiedziała, iż nie jest on człowiekiem i domyślała się kim był? Nie miał co do tego pewności. Nie przejmował się też tym jakoś mocno. Był świadom tego, że Ada na pewno wie już, że Isao nie jest człowiekiem. Albo przynajmniej, że nie pochodzi z miasta.
- Taki wzrost ma wiele zalet. Mogę dostrzec więcej. - odparł, uśmiechając się zadziornie. Czy za jego słowami kryło się coś konkretnego? Nie, absolutnie nie. Ale nadal jego celem było droczenie się z ciemnowłosą. - Ano niestety. Każdy ma jakieś problemy. - Rozłożył ręce w bezradnym geście, zaciskając usta w prostą linię. Zrobił minę typu ,,no co Pani zrobisz", ale nie zdawał się przejmować tym, co go w życiu złego spotkało. Nie zamierzał też rozwodzić się zanadto nad tym tematem. Uciął go więc tymi słowami. Było przecież wiele innych, ciekawszych tematów do rozmowy. Ale teraz ważniejsze było - gdzie mieli ową rozmowę kontynuować?
- Mówisz? A więc uwierzę Ci na słowo. Planowałem dostać się do apteki, ale to nic pilnego i może poczekać. Prowadź więc, o Pani, w miejsce, które uznasz za odpowiednie na naszą rozmowę. - zaproponował. Na ustach ciągle miał banana, bądź podkówkę (jak kto wolał). Ogólnie Isao był bardzo wesołym, wiecznie uśmiechniętym chłopakiem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zamykam z powodu braku odpisów.
Jesli będziecie chcieli kontynuować, napiszcie do mnie pw, a przywrócę temat.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach