Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Pisanie 28.03.15 19:15  •  Nawet w piekle mnie nie chcą Empty Nawet w piekle mnie nie chcą
Ciemność… Czy oślepł już do końca? Wydawało mu się, że oczy ma otwarte, jednak dostrzec nie mógł niczego poza czernią. Może umarł drugi raz i wreszcie trafił w miejsce, w które wierzył – w nicość? Nie pamiętał pierwszej śmierci. Najwyraźniejsze wspomnienia miał dopiero w laboratorium, wiele lat później. Teraz… Teraz nawet tego nie kojarzył. Cóż było przed ciemnością? W jego myślach zalegała ta dziwna pustka. Ogarnął go chłód. Czy martwi mogą czuć? Zimno łaskotało jego skórę. Przesunął dłońmi po przedramionach, zastanawiając się, czy w ogóle jest ubrany. Materiał koszulki wydawał się w ogóle nie chronić przed nieprzyjemnym uczuciem. Dreszcz przebiegł przez jego ciało, które pokryło się gęsią skórką. Trwał w ciszy, ciemności i chłodzie, nie mogąc pozbierać myśli. Jeśli umarł, to jak? A jeśli nie, to gdzie był teraz? I czemu ta prawa ręka była jakaś taka dziwna?
Nie wiedział ile tak przesiedział. Lub przestał. W sumie równie dobrze mógł leżeć, pojęcia nie miał nawet o pozycji, w której się znajdował. Mrok przed jego oczami zaczął się rozjaśniać, zamrugał powoli. Teraz dopiero dał radę zlokalizować źródło chłodu. Ciemnoszara mgła otaczała częściowo jego ciało, a jej największa ilość skoncentrowała się tuż przed nim. Im gęstsza i bliżej środka widmowego kształtu, tym ciemniejsza. W końcu usłyszał głos. Cichy, echem obijający się o wnętrze czaszki.
– Znów tu jesteś?
Zrobiło mu się zimniej, kości zaczęły boleć, przed oczami znów zaczynało robić się ciemno. Ten głos… Taki odległy, choć źródło było tuż przed jego twarzą. Zanim świat zniknął sprzed jego patrzałek, zdążył zauważyć postać we mgle. Wyciągała do niego ręce z wyrazem zimnej obojętności na twarzy. Potem zapanował mrok.
Obudziła go nieznośna jasność. Nie mógł się poruszyć i wkrótce dotarło do niego, czemu tak właśnie było. Unosił się nieznacznie nad ziemią, otaczało go dziwne, fioletowe coś. „Coś” okazało się być unieruchamiającą go bańką. Dookoła niego stało lub siedziało mnóstwo jasnych postaci, choć widzieć mógł jedynie około dziesięciu z nich. Wszyscy ubrani byli w oślepiającą biel, rażącą jego wrażliwe na światło oczy. Gdzieś z tyłu usłyszał szmer. Skrzydła? Gdzie on do cholery wylądował, w niebie?
– Wreszcie postanowiłeś oprzytomnieć… Puśćcie go, przecież i tak nie ucieknie – odezwał się siedzący naprzeciwko „skazańca” skrzydlaty. Bańka zniknęła, pozwalając stopom chłopaka dotknąć powoli, łagodnie podłoża. Nie miał jednak siły utrzymać się sam na nogach, więc zaraz po tym po prostu runął na kolana, nawet nie próbując złagodzić upadku rękami. – Wyglądasz jak bezdomny, Arth. Prawie tak, jak za pierwszym razem… Dobrze więc. Zacznijmy – anioł otworzył księgę leżącą przed nim. Tomiszcze nie wydawało się być lekką lekturą czytaną do poduszki.


Godność: Arturo Claudio Adrich.
Korzysta z angielskiej formy pierwszego imienia.
Płeć: Mężczyzna.


– Wiek… Są anioły, które nie mają tylu lat co ty, grzeszniku. Nie mam pojęcia, jak przy twoim trybie życia udało ci się tylu dożyć. I dziwię się, jak na nie zasłużyłeś. Gdybyśmy wiedzieli, iż popełnisz tyle przewinień, nigdy nie dostałbyś drugiej szansy – skrzydlaty zmierzył sądzonego zimnym wzrokiem. Arthur pozostał niewzruszony. Nawet gdyby chciał coś powiedzieć, to nie był w stanie. Siły opuściły go do tego stopnia, iż mógł tylko klęczeć przygarbiony i patrzeć przed siebie. Nie zauważył nawet, że wszystko wyraźnie widzi pomimo braku okularów czy soczewek. Po prostu do niego nie dotarło.


Wiek: Urodzony w roku 1996, 5 sierpnia.
Zmarł w wieku 16 lat.
W chwili obecnej 1005 lat.


– To trochę zabawne, by pytać o twoją orientację, prawda? Ty nie widziałeś rozróżnienia pomiędzy płcią czy rasą. Jak zwierzak. Za życia byłeś trochę bardziej… normalny. Zaskakujące, iż nikt nie zmienił tego wpisu od tamtego czasu. Zasługiwałbyś raczej, za przeproszeniem wszystkich tu zgromadzonych, na miano „wszystkojebnego”. Panie, wybacz to ohydne słowo… Nawet najmniejszego zahamowania. Nie mam pojęcia, gdzie w tym kurduplu mieści się tyle niewyżycia.


Orientacja: Biseksualny.
Zawód: Szpieg, zabójca, podejmie się wszystkiego.
Miejsce zamieszkania: Gdzie się da. Głównie siedziba DOGS.


– Po zdobyciu drugiej szansy przyłączyłeś się do pewnej osoby… Co tobą kierowało? Och, nie odpowiadaj, nie musisz się tak trudzić. Jak mu tam było na imię? Jonathan? Kolejny z grupy tych, którzy by przetrwać, niszczą wszystko dookoła. Dlaczego wy, wymordowani, jesteście tacy destrukcyjni? Gdybyście mogli, zrównalibyście wszystko do poziomu gruntu. Czasem się cieszę, że jesteście na tyle słabi, iż nie możecie tego zrobić. Chyba, że się połączycie w odpowiednio wielką grupę, która się dogaduje i słucha rozkazów. Jak ty…


Organizacja: DOGS.
Stanowisko: Ratlerek.


– No i dotarliśmy tak daleko – zażartował skrzydlaty, który nie przerzucił nawet jednej strony. Arthur znów poczuł się słabo, pochylił bardziej do przodu. Anioł westchnął ciężko. – Doprowadźcie go do stanu jako takiej użyteczności – machnął ręką na dwójkę innych pierzastych stojących gdzieś za skazańcem. Jeden z nich podszedł bliżej, przykucnął i sprawił, by rany blondyna się zamknęły na tyle, by nie krwawić. Dodał mu również odrobinę siły, aby mógł wytrzymać do końca rozprawy. – Zaraziłeś się całkowicie przypadkiem i mimo słabości organizmu, mimo śmierci… Potrafiłeś się wzmocnić na tyle, by nie przejął twojego umysłu. Przynajmniej nie w całości. Pozostałeś człowiekiem, jeśli można tak powiedzieć. Nawet, jeśli czasami tracisz trzeźwe spojrzenie na świat.


Rasa: Wymordowany.
Ranga: Opętany.


Skrzydlaty wyprostował się i spojrzał znad księgi na skazanego. Wyraz jego twarzy zdawał się być łagodniejszy niż na początku. Wyrażał dziwną mieszankę uczuć.
– Wyglądasz tak samo żałośnie jak kiedyś. Zdezorientowany, pozbawiony radości, całkowicie bez życia. Och, czekaj… – anioł zaśmiał się cicho, zaraz po tym przechylając głowę. Jego długie kosmyki zsunęły się z ramienia. – Tym razem miałeś dziwną śmierć, co? Taka dość… niespodziewana. Ale wracajmy do tematu. Popatrzmy, co takiego umiałeś – „Sędzia” powrócił do czytania z księgi.


Moce:
x Żrąca krew
Wystarczy mała rana i trochę chęci obiektu używającego właściwości szkarłatnej cieczy, by wypalać dziury w różnych ciałach stałych. Na obiekty żywe działa znacznie łagodniej – powoduje poparzenia i podrażnienia skóry. Zabić może jednak przełknięcie żrącej substancji. Moc nie aktywuje się bez woli jej pana, dzięki czemu nieaktywna krew przybiera formę zielonych kropel otoczonych cieniutką błonką. Gdy osłona ta zostanie rozpuszczona i zawartość zmiesza się z krwią właściwą, wówczas przyjmuje swoje niebezpieczne właściwości.

x Błyśnięcie
Z punktu widzenia obserwatora jest to zwykła teleportacja, a używający przemieszcza się z punktu A do punktu B w bardzo szybki i prosty sposób. W rzeczywistości, używający tej mocy biegnie z wielką prędkością (uniemożliwiającą zobaczenie ruchu) w odległości maksymalnie trzydziestu metrów. Szybkość pozwala na wbiegnięcie po pionowej ścianie (15 metrów), przekroczenie niewielkiej przepaści (5 metrów) lub przebiegnięcie po wodzie (10 metrów) bez zamoczenia się.


Umiejętności:
x Broń biała
Władanie ostrzami nie ma przed nim tajemnic. Przez stulecia wzmacniał swoje techniki walki tym typem broni, doprowadzając się niemal do perfekcji. Mając do wyboru staromodność i nowoczesność, wybrał to pierwsze, nie ufając broni palnej.

x Bezszelestność
Mimo noszenia ciężkich butów i stąpania po zdradzieckim podłożu typu skrzypiące schody, potrafi przemieszczać się prawie niedosłyszalnie. Tylko wyostrzone zmysły byłyby w stanie wychwycić go, gdy się skrada. Stawiając lekkie, spokojne kroki, może bez problemu podejść zwykłego śmiertelnika.

x Instrumenty
Jeszcze za pierwszego życia uczył się grania na fortepianie oraz skrzypcach. Ten drugi instrument przypadł mu do gustu na tyle, iż ćwiczył na nim nawet podczas swojej następnej szansy, doskonaląc umiejętność, komponując własne utwory.

x Zwiększona tężyzna
Rasowe
Ze wszystkich atrybutów zwiększanych dzięki przynależności do rasy wymordowanych, najbardziej odznaczają się zręczność, zwinność oraz wytrzymałość.

x Wyostrzone zmysły
Rasowe
Na wyróżnienie zasługuje niezwykle ostry zmysł węchu. Przejmując cechy węża, jego narząd Jacobsona został bardzo mocno rozwinięty, co pozwala mu na „smakowanie” powietrza i wyczuwanie wszystkiego, co wydziela zapach. Rozróżnia również więcej smaków niż przeciętny człowiek, dzięki czemu może rozpoznać żywą istotę, z którą już kiedyś miał kontakt.


– Nie spędziłeś całego swojego życia na zabijaniu wszystkiego co popadnie, choć takie właśnie sztuki głównie doskonaliłeś. Cóż, nadal nie widzę tu żadnego dobrego uczynku, który mógłby cię jakoś usprawiedliwić – skrzydlaty splótł swoje długie, blade palce. Spokojne oczy utkwione były w klęczącym przed nim blondynie, który zaś patrzył na niego bez żadnego wyrazu na twarzy. Wydawał się nie wiedzieć, co się dzieje. Brakowało chyba tylko śliny cieknącej z ust i głupkowatego uśmiechu… – Nie dotarliśmy jednak nawet jeszcze do historii twojego jakże ciekawego życia. Żeby nie trzymać cię tu dłużej, idźmy dalej.


Słabości:
x Wzrok ma tak słaby, że potrzebuje okularów lub specjalnych soczewek. W innym wypadku ma obraz tak nieostry, iż staje się on kolorowymi plamami.
x Pająki są dla nim niezwykłym okropieństwem. Tak silna arachnofobia sprawia, że potrafi zostać sparaliżowany na sam widok malutkiego ośmionoga.
x Eksperymentowano na nim w laboratorium, w wyniku czego ma dwie cudne kończyny, które nie są za bardzo jego. I lubią się psuć.
x Nie przepada za nawiązaniami do swojego wzrostu.
x Przesadna jasność wywołuje u niego bóle głowy i pomaga we wpadaniu w szał.
x Po wpadnięciu w ów szał nie myśli racjonalnie.
x Od zawsze cierpi na rzadką chorobę genetyczną – wrodzoną obojętność na ból. Nie czuje go, a przynajmniej nie tak, jak zdrowi. U niego objawia się on nieznośnym mrowieniem, co jest już wynikiem mutacji wirusa. W pierwszym życiu mógł połamać sobie wszystkie żebra i nawet za bardzo o tym nie wiedzieć.
x Boi się broni palnej.
x Jego siostra zawsze była jego największą słabością, dlatego wspomnienia o niej potrafią wywołać różne emocje.


Dodatkowe:
x Kiedy ma możliwość i podłoże na to pozwala, lubi jeździć deskorolką, zamiast chodzić wszędzie na piechotę. Tym drugim jednak nie gardzi – uwielbia spacery, jakkolwiek długie by nie były.
x Nie widzi różnicy pomiędzy posługiwaniem się prawą czy lewą ręką, jednak zdecydowanie bardziej polega na tej drugiej.
x Jeśli wciśnie mu się jakiś przepis, składniki i sprzęt, to jest szansa, iż coś ugotuje nie przypalając połowy domu.
x Muzyka go uspokaja. Najbardziej lubi ostre brzmienia, ale i klasyczną nie gardzi.
x Lubi tańczyć, do czego nikomu się nie przyznaje.
x Całe życie oszczędzał, przez co mimo niezłej, schowanej gdzieś sumki, żyje jak ostatni żul, sypiając gdzie popadnie i często posilając się raz na kilka dni.
x Zawsze ma ze sobą broń.
x Japoński sprawia mu sporo problemów, kompletnie nie potrafi pisać znaków. Dlatego preferuje porozumiewanie się po angielsku lub włosku. Mówi jednak z wyraźnym, włoskim akcentem; zdarza mu się przeciągać „r” oraz „s”.
x Czysty hejt na lekarzy wszelkiej maści. Po prostu ich nienawidzi.
x Niezwykle odporny na działanie alkoholu. Zwłaszcza jak na takie małe ciałko.
x Ból zazwyczaj udaje. Tak samo jak masochizm i emocje.
x Ma doskonałą pamięć do twarzy, zapachów, smaków i wydarzeń. Najczęściej nie pamięta jednak liczb i głosów.


– Twój wygląd… Pomijając fakt, że na chwilę obecną przypominasz raczej wykopane z grobu truchło, to zapis w księdze odnosi się raczej do przeszłości. Jesteś dużo niższy niż byłeś, dlatego wpis stu sześćdziesięciu ośmiu centymetrów należałoby raczej zamienić na sto pięćdziesiąt dwa centymetry, co jest wartością większą, niż jakieś pół roku. O całe trzy centymetry! Gratulacje z powodu postępów w dorastaniu. Idąc jednak dalej… Twoja waga w chwili obecnej jest niższa niż być powinna, jednak patrząc na twój obecny stan nie ma co się dziwić. Zawsze starasz się utrzymać w okolicach czterdziestu dwóch kilogramów dzięki regularnym ćwiczeniom i aktywnemu trybowi życia. Szczupła, lekko umięśniona sylwetka. Łagodne rysy twarzy nadające jakiegoś uroku, wzbudzające zaufanie. I sprawiające, że można cię pomylić z daleka z dziewczyną. Pasowałbyś na małego aniołka. Szmaragdowe tęczówki, które potrafią zabłysnąć jadowitą zielenią, gdy się zdenerwujesz. Oprócz tego nieznacznie świecą w ciemności. Oczy otoczone wachlarzem jasnych rzęs; pionowe źrenice zazwyczaj zdają się być nieruchome. Z rzadka rozszerzają się nieznacznie lub odrobinę zwężają. Druga para błoniastych, przezroczystych powiek, dzięki którym możliwe jest powstrzymywanie odruchu mrugania, przetrwanie w kurzu i pyle oraz bezpieczne otwarcie oczu pod wodą. Często śpisz z otwartymi oczami… Długie do połowy pleców włosy, najczęściej uczesane w warkocz, barwy złocistej. Choć ostatnimi czasy częściej można spotkać cię w przefarbowanych na kolor morski. Nigdy nie spięta grzywka, żyjąca własnym życiem, włażąca do oczu. Skóra bardzo jasna, blada, pokryta tu i ówdzie niewielkimi bliznami. Szmaragdowozielone łuski, delikatne w dotyku, błyszczące w promieniach słońca, zgromadzone w największych skupiskach na lewym ramieniu, fragmencie prawego uda oraz na obu biodrach. Dwie pojawiły się też po prawej stronie szyi, nieco nad obojczykiem. Na prawej łopatce zauważalne są trzy podłużne, blade, dość głębokie blizny przechodzące w zadrapania na metalowym ramieniu. Zapewne po starciu z jakąś dziką bestią, prawda? Większość takich śladów na twoim ciele to wynik walki o życie w samoobronie. Twoja twarz zaś wyraża wieczną obojętność, z rzadka zmieniając się. Zdarza ci się jednak uśmiechnąć, odsłaniając długie, białe, haczykowate kły, przypominające kły jadowe węża. Bardzo często, odruchowo wysuwasz fioletowy, cienki język z rozwidlonym końcem, badając teren dookoła siebie. I na koniec element eksperymentu S.SPEC. Żywcem próbowali zmienić cię w swojego robota, co? Gdybyś im nie uciekł, to kto wie… Ostatecznie udało im się zmienić twoją prawą rękę i lewą nogę na metalową – tu skrzydlaty na moment zamilkł. Został mu tylko jeden element, zanim przejdzie do oceny życia. Zanim pokaże skazańcowi całe tysiąc pięćset lat jego życia. Będzie musiał zdecydować, gdzie trafi. Gdzieś z tyłu znów zaszumiały skrzydła. Część zgromadzonych aniołów odeszła, sędzia spojrzał za nimi bez emocji. Mało kiedy opuszczali najważniejszy fragment, jednak nie mieli nakazu tego słuchać. Skrzydlaty nie przejął się, choć jeszcze nie znał powodu zmniejszenia się szeregu słuchaczy.
Charakter za to bardzo zmienił ci się od pierwszego razu. Potrafisz być nieprzyjemny, zimny. Zazwyczaj dominuje u ciebie obojętność, jakby znudzenie światem. Życie nauczyło cię jak przetrwać, wiele razy kopnęło tam, gdzie boli. Nie potrafisz ukryć złości, w przeciwieństwie do innych emocji. Wybuchasz niczym wulkan, niszcząc wszystko na swojej drodze. Z drugiej jednak strony nadrabiasz to niesłychanym opanowaniem w sytuacjach zagrożenia. Może czasami zdarza ci się zrobić coś, co nie pasuje do sytuacji, wbiegasz we wrogów jak samobójca, zbyt pewny siebie… Nie pozwalasz do siebie podejść, poznać cię. Nie ufasz i nie wierzysz, nawet bliskim. Może poza nim. Widywaliście się rzadko z powodu odległości was dzielącej, a jednak to on stał się powiernikiem twoich sekretów, starszym bratem. Tylko on potrafił ci pomóc. Był dla ciebie przewodnikiem, a potem szefem. Za nim mógłbyś skoczyć w ogień, tak jak za siostrą. Zdarza ci się zachowywać jak dziecko, ale często jest to cecha pozytywna. Nienawiść do kłamców sprawia, iż sam również starasz się mówić jedynie prawdę. Bywasz szczery, momentami aż do bólu. Żyjesz… a raczej żyłeś… teraźniejszością. Nie dbałeś o przyszłość, a dawne dzieje były dla ciebie nieistotne. Twój upór oraz odwaga często sprawiły ci dużo kłopotów, ale i z niejednych cię wyciągnęły. Wiesz, czego chcesz, jesteś stanowczy i zdecydowany. Pomagasz niestety tylko wtedy, gdy widzisz w tym jakąś korzyść dla siebie.  Do tego bywasz złośliwy. Mimo wszystko, jest w tobie jakaś inteligencja i szybko się uczysz. Ciężko zawierasz znajomości, jednakże kiedy już komuś uda się do ciebie dotrzeć, pokazujesz dobre wychowanie, szacunek. Potrafisz być miły, towarzyski, mówisz nawet więcej niż zwykle. Szkoda tylko, że nie za często.
Gdzieś z tyłu zagrzmiało. Burza w niebie? Było to raczej mało prawdopodobne. Skrzydlaty z księgą spojrzał gdzieś daleko przed siebie, wiele aniołów zrobiło to samo. Duża część znów opuściła miejsce sądzenia, wychodząc przez masywną bramę ogrodu. Sędzia zmarszczył lekko brwi. Znał te odgłosy i zdecydowanie mu się nie podobały. Wstał, wyciągnął dłoń nad księgę. Tomiszcze uniosło się lekko, zupełnie jakby nic nie ważyło. Podszedł powoli do skazańca i przykucnął przed nim. Dotknął palcami czoła blondyna.
– Teraz bądź świadkiem tego, przez co przeszedłeś. Ujrzyj to, czego nie byłeś świadom… – z każdym słowem powieki Arthura robiły się jakieś takie ciężkie, wizja świata przed nim rozmywała się. Wszystko zaczynało ciemnieć, odgłosy otoczenia wyciszały się, aż pozostał sam w otaczającym go mroku. Po chwili zaczął widzieć swoje życie z punktu obserwatora. Patrzył na siebie niczym anioł stróż.
Widział mnóstwo rzeczy. Od radosnego dzieciństwa i częstych wyjazdów, przez czasy, których nie pamiętał, aż do ostatnich dni. Widział wszystko.
Jego pierwsza śmierć była bolesna, długa. Na początku końca świata wraz z najbliższą rodziną przeprowadzili się do Japonii, niedługo po tym, jak jego rodzinne miasto nie przetrwało jednego z kataklizmów. Z tamtejszego języka znał zaledwie parę słów, nie potrafił nawet nic napisać ani przeczytać. Miał uczyć się w szkole po angielsku. Miał, bo kilka dni po rozpoczęciu roku szkolnego zachorował. Wtedy jeszcze nie wiedział, co czeka go przez najbliższy miesiąc. Zdążył tylko wyjść z domu, a już musiał zawrócić z powodu silnego bólu brzucha i głowy. Został zagoniony do łóżka. Przez pierwsze dwa dni jedynie pluł krwią, próbował nie leżeć cały czas. Poinformował kuzyna o swoim stanie, nie wiedząc nawet, czy informacja dotarła, starał się zająć czymś myśli, komponować i grać na skrzypcach. Z czasem szkarłatna ciecz zaczęła dość obficie płynąć mu z nosa i oczu. Szybko zaczął tracić wzrok oraz orientację w tym, co działo się dookoła. Kolejnym zmysłem był słuch. Jakby tego było mało – jego skóra przybrała szarawą barwę, a włosy zaczynały wypadać całymi kępkami pod wpływem delikatnego dotyku. Nie potrafił opisać bólu, który odczuwał, zdarzało mu się, że tracił przez niego przytomność. Błagał o śmierć. Męczarnie zakończyły się dopiero po miesiącu, gdy jego słaby organizm poddał się wysokiej gorączce.
Nie wiedział, co działo się później, lecz teraz mógł to zobaczyć. Widział siebie, osłabionego, wychudzonego, siedzącego przy murze. Wyglądał żałośnie, był zagubiony. Twarz świeżo „zmartwychwstałego” obróciła się do niego. Ostra zieleń delikatnie świecących oczu, pionowe, choć rozszerzone źrenice. Był ubrudzony ziemią. Odsłonił zęby, zaczął syczeć. Wirus jeszcze nie dokonał wszystkich zmian, kły nadal wyglądały jak u człowieka, choć język wydawał się już być fioletowy. Uniósł się do przykucu, zasyczał drugi raz. Osoba, którą ostrzegał zbliżyła się, więc po prostu uciekł. Wyglądał jak zwierzę, często używał dłoni, by pomóc sobie w chodzeniu.
Kiedy indziej znajdował się w ruinach opuszczonego budynku. Siedział w półśnie pod ścianą, wciśnięty w kąt. Oczy miał otwarte, przysłonięte gadzią parą powiek. Długi, rozwidlony język wysuwał się czasem, starając się wyczuć zagrożenie. Blondyn wybudził się, gdy wyczuł czyjś zapach. Do środka nagle wpadł inny chłopak. Stanął w miejscu, patrząc na skuloną postać. Adrich jednak nie ucieszył się na jego widok, zaczął ostrzegawczo syczeć. Chciał bronić swojego terytorium, choć nie miał pojęcia, kto mu „spadł z nieba”. Tak oto o mało nie pogryzł własnego kuzyna, którego nie poznał. Gdyby Wo`olfe nie był taki uroczy i przekonujący, zapewne nie skończyliby cali i zdrowi. Dzięki temu spotkaniu, Arth przyłączył się do jego gangu, a jego umysł zaczął się rozjaśniać. Powoli odzyskiwał zdolność myślenia jak człowiek.
Podczas jednej z misji w Mieście Pod Kopułą spotkał swoją siostrę bliźniaczkę. Pech chciał, że dziewczyna, zachwycona ich spotkaniem, robiła dużo hałasu. Zostali złapani przez wojsko i siłą zaciągnięci do laboratoriów. Naukowcy niezwykle ucieszyli się na dwójkę tak blisko spokrewnionych wymordowanych. Często eksperymentowali na Ayi, zadając jej ból i sprawdzając reakcję u Arthura. Spotykali tylko nienawiść i wściekłość. Zawsze był jednak związany lub w klatce, przez co mógł tylko bezsilnie patrzeć na cierpienia siostry. Nie musiał długo czekać na swoją kolej. Wkrótce panie i panowie w białych fartuchach zaczęli go „ulepszać”. Nie używali żadnych znieczuleń, nie dbali o to, czy przeżyje. Bólu nie czuł i tak, choć często odczuwał nieprzyjemne uczucia. Naukowcy zastanawiali się, czy możliwym jest stworzenie nowego typu androida, będącego częściowo organizmem żywym. Zdążyli zmienić mu dwie kończyny na sztuczne, stworzone z lekkiego, choć wytrzymałego metalu. Przy podłączaniu ręki, poczuł nagły ból przeszywający całe ciało. Po zamknięciu w klatce, zaczął wraz z siostrą planować ucieczkę. Oboje byli osłabieni, jednak udało im się, z niemałą pomocą z zewnątrz, która niespodziewanie przyszła w tej samej chwili, w której oni zaczęli wcielać plan w życie.
Nie był zadowolony z faktu, iż Aya postanowiła zostać w mieście i prowadzić swoją kwiaciarnię. Przekonać jej jednak nie potrafił…
Widział także wszystko to, co pamiętał. Każdą misję, każe zwycięstwo i porażkę. Każdą swoją podróż poza tereny Desperacji czy Edenu. Patrzył z boku na to, jak toczy walkę z kimś, kogo kocha, będąc daleko od miejsca, w którym być powinien. Patrzył też na to, jak wycieńczony powrócił do M3 i trafił prosto w wir walki. A potem, zanim zdążył całkowicie wylizać rany, powrócił do Europy. Tam nagle poczuł dźgnięcie w serce i upadł, trafiając w objęcia ciemności.
Śmierć go zaskoczyła, zabierając teoretycznie bez powodu.

– Czy masz problem z uszami, podróbo sędziego? – Arthur znów zobaczył miejsce, w którym znalazł się jakiś czas temu. Skrzydlaty stał teraz dość daleko od niego, naprzeciwko wysokiego, czarnowłosego mężczyzny. Ten drugi nie mógł być aniołem, nie miał skrzydeł. Jednak co w takim razie tu robił? – Powtarzam ci jeszcze raz: jego czas nie nadszedł. Jego koniec wygląda inaczej i ma nastąpić zdecydowanie kiedy indziej.
– Wybacz, Achrazjelu. Trafił tu drugi raz, nie obchodzi mnie…
– TO MNIE NIE OBCHODZI! – krzyknął czarnowłosy. Zaczął oddychać szybciej, jego głos drżał. Odsunął się kilka kroków od sędziego, a jego ciało zaczęło się zmieniać. Skóra posiniała i nabrała fioletowego odcieniu, z czoła wyrosły długie rogi. Niedługo po tym plecy ozdobione zostały ogromnymi, błoniastymi skrzydłami. – ŚMIESZ PODWAŻAĆ WOLĘ STWÓRCY?
Anioł pobladł jeszcze bardziej, patrząc w zielone oczy stworzenia przed nim. Dobrze wiedział, czym właśnie ryzykuje, ale nie chciał też wypuszczać swojej „zdobyczy”. Już otwierał usta, by coś powiedzieć, kiedy w słowo wszedł mu Achrazjel.
– Zabieram go, czy wam się to podoba, czy też nie. Gdybyś przyjrzał się księdze, wiedziałbyś, kiedy powinien być sądzony – tu czarnowłosy wziął do rąk wielki tom i otworzył na ostatniej stronie. Przejechał po niej palcami i pokazał sędziemu.
– Przecież to za…
– Tak. A teraz nie próbujcie mnie powstrzymać.
Rzucił księgę pod nogi skrzydlatego i podszedł do klęczącego blondyna. Pomógł mu wstać, obrócić się, poprowadził go do bramy. Anioły niechętnie się rozstępowały, starając się choć trochę zagrodzić drogę przybyszowi.
– Nie powinno cię tu być, tak samo jak mnie – odezwał się wreszcie po jakimś czasie, prowadząc go dalej. Arthur patrzył przed siebie bez emocji. Dopóki nie zobaczył pewnej istoty. Gdzieś w zasięgu jego wzroku znalazła się drobna blondynka, o wzroście zbliżonym do jego. Dopiero w tej chwili poruszył głową, patrząc na nią. Ich zielone oczy spotkały się, dziewczyna wypuściła z dłoni kosz z kwiatami, z cichym krzykiem. Była taka znajoma, choć nie mógł jej poznać. Byli tacy podobni. A nadal jej nie poznawał.
Przecież to przez nią zginął drugi raz…
Opuścili jasność, wrócili na ziemskie pustkowia. Świat pokrył się czernią.
– Lepiej, byś na razie o wszystkim zapomniał – usłyszał. Żył. Żył, choć jego oczy zasnuły się mrokiem, a umysł wypełniła pustka. – Dalej iść nie mogę, poradzisz sobie. Będzie lepiej – usłyszał na pożegnanie.

Zdarzenia, choć dziwnie realne, stały się jedynie wynikiem halucynacji, osłabionego wyczerpaniem organizmu. I pewnie naćpania się jakąś trującą mgłą. To, co uznać można było za wyzionięcie ducha, w rzeczywistości było jedynie reakcją obronną odwodnionego, zmęczonego ciała. A skąd znów wziął się w Desperacji, skoro był dopiero co w Europie? Kto go wie... Może dobre duchy go przyciągnęły za nogę.


Ostatnio zmieniony przez Arthur dnia 30.03.15 1:08, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.15 19:25  •  Nawet w piekle mnie nie chcą Empty Re: Nawet w piekle mnie nie chcą
Zaklepuje. Z tym, że ogarnę ci ją jutro wieczorem bo jestem w trasie. Ale chcę sprawdzić tę kp, więc jak nie masz z tym problemu to czekaj cierpliwie~
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.03.15 22:07  •  Nawet w piekle mnie nie chcą Empty Re: Nawet w piekle mnie nie chcą
Ależ dramatyczna postać...

No to lecimy:

- Jeżeli chodzi o moc trucizny. Możesz jej używać przez 3 posty, potem 4 przerwy.
- Druga moc: Po stałym lądzie możesz biegać na odległość 30 metrów, pionowo - 15 metrów, po wodzie - 10 metrów a nad przepaścią nie większą niż 5 metrów.

Dalej:

- wykasuj z dodatkowy parkour, bo jest to liczone jako dodatkowa umiejętność.

I teraz historia. Dobrze zrozumiałam? Arthur umarł drugi raz jako wymordowany, trafił przed Sąd, gdzie pojawił się jakiś gostek, przed którym anioł trząsł się z trwogi i wskrzeszono Arthura drugi raz bo Bóg tak chciał? Nope, nie ma takiej opcji. Musisz zmienić to. Arthur nie może drugi raz powrócić do żywych, anioł nie ugnie kolan przed jakimś gostkiem i przede wszystkim Boga aktualnie nie ma, więc ta opcja też odpada.

Do poprawy
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.03.15 1:08  •  Nawet w piekle mnie nie chcą Empty Re: Nawet w piekle mnie nie chcą
Ograniczenia mocy nie ogarniam ani za grosz, skoro wcześniej tego nie było (a są takie same jak pół roku temu, ręcznie ograniczone do 40 metrów, bo nie wydaje mi się to dużo. Do tego 5 metrów nad przepaścią, to Arth prędzej by próbował przeskoczyć niż się męczyć mocą) i jest wręcz dziwne, i dla mnie niezrozumiałe, ale co ja się będę kłócić z adminem. Zwłaszcza, że przecież mocy używam tylko na misjach pod kontrolą MG.

Nie liczyłem tego jako umiejętność, a wzmiankę, że trenował prawie tysiąc lat wstecz, ale ok. Mimo, że przy poprzedniej karcie również przeszło.

Gostka widzę nie kojarzysz, ale i tu kłócić się nie będę, jako, że Grow zignorował moje pytania, a ostatecznie wyszło, że nope. Więc dopisek na samym dole.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.03.15 2:00  •  Nawet w piekle mnie nie chcą Empty Re: Nawet w piekle mnie nie chcą
Nie rozumiem skąd to oburzenie. Pół roku temu to pół roku temu (choć kartę miałaś chyba gdzieś na początku Virusa). Wszyscy dostają ograniczenia i nie ma wyjątków (A ci, co nie dostali - wnet otrzymają je). Także proszę, byś jednak powstrzymała swój pretensjonalny ton.
I nie, nie liczyłaś tego jako umiejętność, ale zwinność i szybkość dobie dodałaś z właśnie tej wzmianki, prawda? Nie oszukujemy i nie chowamy umiejętności.
Kojarzę czy nie, to nie ma znaczenia. Ważne jest to, że chciałaś wymordowanym drugi raz zmartwychwstać, a na to zgodzić się nie mogłam.

Akcept.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach