Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 25.03.15 1:39  •  Dom Bereniki. - Page 2 Empty Re: Dom Bereniki.
Spad nie wiele wiedział o włamywaniu się, a właściwie jego wiedza oscylowała wokół tego co zobaczył w różnych filmach akcji. Sam nigdy nie ukradł niczego prócz gumki w podstawówce należącej do pewnej uroczej dziewczyny. Toteż fakt, że został nakryty spłoszył go wystarczająco, a świadomość konsekwencji, jakie się z tym wiązały jedynie podsycały strach. Nie dał się jednak w pełni zdominować tym uczuciom. Zacisnął zęby i zaczął działać.
Akcja z torbą nie przyniosła oczekiwanych skutków, lecz i tak dała możliwość do wytrącenia dziewczynie chociaż jednej broni. Spad nawet nie spojrzał na sztylet gdyż nie pomyślał nawet o wykorzystaniu go. W obsłudze takich sprzętu był równie lewy, jak w organizowaniu rabunków dlatego radził sobie w ręcz. Nie chciał robić dziewczynie krzywdy. Dążył jedynie do unieszkodliwienia jej, a to, że uparcie trzymała paralizator w ręce nieco wszystko utrudniało. Oczywiście mógł mocniej ścisnąć jej nadgarstek, lecz bał się, że po prostu by chrupnął pod jego naciskiem. Dlatego widząc upór dziewczyny oswobodził ją i się odsunął. Noga Breniki była jednak na tyle długa, a on na tyle późno zareagował, że kolano dosięgnęło jego brzucha. Odsunął się po tym do tyłu, lekko zginając się w pół i łapiąc mimowolnie za miejsce gdzie miał żołądek. Nie żeby uderzenie to było mocne - bo nie było. Tu chodziło raczej o fakt, że wilk od momentu przemiany odczuwał mdłości, które obecnie przybrały na sile kiedy to kolano popieściło żołądek. Nie mógł jednak pozwolić sobie na spuszczenie Breniki z oczu. Zmusił się więc do wyprostowania co też okazało się błędnym posunięciem. Na początku zrobił się lekko siny, potem fioletowy, a na końcu blady. Słuchanie teraz o jedzeniu było ostatnią rzeczą, jakiej sobie życzył, gdyż czuł już w gardle przeżute, surowe mięso, pragnące wolności. Wyciągnął rękę przed siebie i trochę nerwowo wymachiwał otwartą dłonią chcąc ostrzec, że teraz jest najgorszy możliwy moment do zbliżania się do niego. Wierzył, że Brenika przypuszczała, jak mogła by się skończyć jej szarża na niego i tego nie chciała, tak jak on nie chciał. Stał więc tak chwilę w ciszy i łapał głębokie wdechy coby cofnąć to co nie chciało się cofnąć. Nie, jednak to wszytko było na nic. Gdy zdał sobie z tego sprawę, zerwał się nagle i pobiegł z powrotem do łazienki by utulić kibel wypuszczając to co wolności się domagało. Stał tak i męczył się chwilę by zaraz, jak wymaga tego kultura - opuścić klapę i spuścić wodę. Ciągle blady pozwolił przepłukać sobie twarz z absurdalną wręcz naturalnością, jak gdyby mieszkał tu od lat, a potem usiadł na kiblu i podparł czoło pięścią jednej ręki. Czuł się okropnie i równie okropnie się prezentował. W ogóle cały ten pomysł z kradzieżą wydał mu się jedną wielką pomyłka. Gdzie on złodziejem...To przecież była jawna komedia.
- Przewine cię...* - Wymamrotał szczerze, jak i sporą dozą żalu pod nosem do Breniki, która zapewne stała nad nim niczym kat. Jakkolwiek to brzmiało, chyba mogła by to uznać za specyficzny rodzaj przeprosin, czy nie?

*- Spad po przemianie miewa problemy z wysłowieniem się więc to zamierzone jest ._.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.03.15 19:01  •  Dom Bereniki. - Page 2 Empty Re: Dom Bereniki.
Dobrze, że nie planował korzystać z LECTRY, ale Berenika i tak dla pewności wolała go kopnąć w jasną cholerę. Dla czystej pewności, że jak ona nie dorwie, to Spades też nie będzie miał ku temu okazji. Bezpieczeństwo i odcięcie włamywacza od ewentualnej broni - brzmiało to na tyle dobrze w jej głowie, że bez żadnego zastanowienia się Luiza z radością będzie się trzymać owego punktu.
Dziwiło ją nieco to, że rudzielec poza obroną niczego nie robił. Co to mogło znaczyć? Czuł się niepewnie na terenach miasta? Bał się, że jak ją zaatakuje, to będzie mieć jeszcze większe kłopoty? Nie chciał jej nic zrobić? Nie był na siłach? Cholera go wiedziała. Fakt, wyglądał nie najlepiej. To po kiego wała chciał ją okraść? Widocznie źle ocenił swoje zdolności i czas, jaki miał na zgarnięcie ważniejszych rzeczy, aby następnie zwiać. Wyglądało jednak na to, że co by się nie stało, to wojska nie wezwie. Za dużo czasu zajęłoby im dotarcie do tego domku. A i ona sama sobie z nim poradzi. Kto wie, może sprawa się wyjaśni sama?
Nie, Luiza! To musi być Wymordowany. Pamiętasz, co zrobił Ci tamten kundel z żółtą chusteczką za sam fakt, żeś wylazła nieco dalej?
Ej, tamtego to nawet wojskowi się bali. A przynajmniej nie wyglądali na pewnych siebie, kiedy celowali w niego. Ten tutaj to zupełnie inna baja! I to on jest na Twoich terenach.
Nie zmienia to faktu, że zaraz może Cię zabić, joł.
No chyba nie za bardzo. Po solidnym kopie, jakiego mu posłała, rudy aż dostał chyba jakiegoś ataku. Kolor twarzy co chwila mu się zmieniał. Chyba gościa mdliło. To się waleczny Wymordowany trafił, tak. Kiedy ten zajmował się swoim żołądkiem, Luiza zerwała się i pobiegła na górę, aby ściągnąć Mietka. Ten chyba coś wyczuł, bo łaził po pokoju poddenerwowany i wręcz rzucił się na nią, kiedy ta otworzyła mu drzwi. Złapała go w locie i pobiegła na dół, kiedy Spades zwracał swój obiad. Tyle mięsa poświęcić, no kurde. Nawet zdążyła pójść po upuszczony chwilę temu sztylet z miną, jakby co najmniej miała zaraz usnąć.
- "Przewiniesz mnie"? - brew dziewczyny powędrowała do góry - Po Twojej minie wnioskuję, że chyba bardziej chodziło Ci o przeprosiny. Więęc jesteś tym, no, mieszkańcem Desperacji? Nieludź jakiś? Cieszta się, że mego papy w domu nie ma, bo trafilibyście jeszcze do laboratorium, kurde. A ten tutaj to Mietek. - Berenika wskazała potworka, który siedział jej (dosłownie!) na głowie, po czym zeskoczył i spojrzał groźnie na Spada - Powinieneś kojarzyć takie stworki. Posmyra kolcem i nie wstaniesz. Coś mi się zdaje, że musisz mi opowiedzieć swoją historię... A potem zdecydujemy, co z Tobą robimy. Czy oddamy Cię wojsku, czy wspaniałej wolności.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.03.15 14:59  •  Dom Bereniki. - Page 2 Empty Re: Dom Bereniki.
Co go w ogóle podpuściło by włamać się do czyjegoś mieszkania? A, no tak, w jego wyobrażeniu plan jaki miał zamiar zrealizować prezentował się dość profesjonalnie, a i wizja zysków wystarczająco zachęcająca do podjęcia ryzyka. Nawet jeśli przyszłoby mu bez wysiłku zdobyć posiłek od Berniki to przecież co z resztą dni? Spad nie myślał w tym momencie chwilą, bo był odpowiedzialny za szczenięta. Jemu w końcu wielka krzywda by się nie stała jakby nie jadł przez kolejny dzień czy dwa, zaś one były z zupełnie innej bajki. Wyczyszczenie lodówki i szafek prawdopodobnie pozwoliłoby mu na tydzień odetchnięcia od całodniowych przebieżkach za zmutowaną zwierzyną po lesie. Dodatkowe fanty zaś mógł przehandlować na drugie tyle. Złapałby chwilę oddechu. Przez to całe "macierzyństwo" zaczynał rozumieć dlaczego wilki biegały w watahach. Na pewno łatwiej byłoby się zajmować takim przybytkiem w dwójkę czy trójkę niż samodzielnie.
Nie rozmyślał teraz nad tym za wiele bo czuł się fatalnie. Dawno tak długo nie bytował w wilczej skórze i tak nasilone skutki uboczne były dla niego nowością. Palący ból w kościach nie stanowił problemu. Był irytujący, lecz w niczym nie przeszkadzał. Najgorsze okazały się mdłości i ból w skroniach. Nie dało się tego zignorować czy też kontrolować. Do tego Brenika pogłaskała żołądek Spada kolanem co tylko pogorszyło sprawę, nie wspominając nawet o tym, że surowe mięso w ludzkim żołądku słabo się klimatyzowało. Wszystko to doprowadziło do porażki wilczura. No po prostu nie mogło to się skończyć inaczej. Siedział teraz próbując zebrać myśli i walczyć z dziwnym uczuciem w żołądku. Czemu on zawsze miał takiego pecha?
-Ach, tak. Prze-prosić. - Podniósł na nią wzrok dostrzegając, że jednocześnie szczuła go jakimś mało urodziwym kotem. Uciekł paczałkami w jakiś ciemny kąt, zmieniając jednocześnie nieco pozycję, na wygodniejszą.
-Jeśli powiem, że wracałem z moe konwentu, zmyliłem mieszkania i właśni miałem się wybierać na trening to nie uwierzysz, prawda? - Mówił powoli, tak, by zostać zrozumianym. Nie musiał nawet spoglądać na rudowłosą by wiedzieć, że taka wymówka jej nie przekonywała. Wyprostował się, zaczynając powoli zapinać guziki koszuli. Nie było to za stosowne by siedzieć tak z na wpół odsłonięta klatą przy dziewczynie. Sam jednocześnie nie chciał się chwalić swoim suchoklatestwem. Wzdychnął.
- No tak. Jestem z zewnątrz, zza muru czy jak wy to nazywacie i...nie bardzo wiem co tu opowiadać. Doszły mnie słuchy, że nie tak trudno tu się dostać, a pełno tu jedzenia, to żem przyszedł. Los chciał bym na ciebie trafił. Postanowiłem wykorzystać tą okazję i znalazłem się tutaj. Potem trochę się wszystko pokomplikowało. Okazało się że marny ze mnie złodziej. Napastnikiem z prawdziwego zdarzenia też raczej nigdy nie zostanę. Trochę to wszystko dołujące, że koniec końców to co się ze mną stanie zależeć będzie od ciebie. Bez urazy, nic do ciebie nie mam no ale wiesz...jeśli jakimś sposobem wyjdę z tego cało, to raczej będę musiał pilnować by ta sytuacja nie wyszła na jaw, bo trochę pszypał. No ale czy w ogóle będę miał taką możliwość...- Pierwszy raz od dłuższej chwili spojrzał na nią. Mówiąc zdarzało mu się czasem zająknąć lub przekręcić jakieś słowo, lecz starał się. Ogólnie, jak na wymordowanego wydawał się całkiem elokwentny, człowieczy i skrajnie nie pasujący do stereotypu mordującej i brutalnej bestii.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.15 18:48  •  Dom Bereniki. - Page 2 Empty Re: Dom Bereniki.
Dlatego dobrze jest być zawsze przygotowanym na ewentualne ataki. Raz oberwiesz - na drugi raz zapamiętasz i weźmiesz ze sobą chociażby łyżkę. Może uda Ci się ją wsadzić w oczodół wroga i rozproszyć go, bo nagle straci oko. Dobra, to była może lekka przesada, ale jeżeli kręcisz się wokół tak wesołych istotek i sławnych osobistości to wiesz, że możesz mieć kiedyś przekichane. Tylko dlatego, bo możesz wejść na tereny północnego miasta bez większych problemów. Dlatego zawsze nie zazdrościła tym z wojska - cholera, oni muszą wręcz krzyczeć samym swoim wyglądem, że patrzcie, jesteśmy ze S.SPEC! Łowco/Wymordowany/Psiaku/inny randomie z Desperacji, krzyczę do Ciebie! I już wiadomo, kogo ciachnąć.
Wrr. Niezbyt przyjemna robota. Ale to nadal lepsze, niż martwienie się o podstawowe potrzeby. Jej gość raczej był taką osobą. Nikt normalny z miasta nie chciałby okraść kogoś z takich rzeczy jak leki, ubrania czy jedzenie. W ogóle nie znajdziesz tutaj włamywaczy. Raczej. No chyba, że to ktoś, kto chce pozbawić Cię życia.
Niemniej jednak jej gość nie był aż tak agresywny, więc Berenika nie rzucała się na niego tylko dlatego, bo łaził w brudnych gaciach jej staruszka. Wyglądał okropnie i możliwe, że będą jednak rozmawiać, a nie bić się o ostatnie resztki z lodówki. Kto wie, może nawet wypuści go z tego domu z jakimś prowiantem i nie piśnie słówka?
- Nie jesteśmy za dobrzy w takich gierkach, co? Wyglądacie okropnie, towarzyszu. - dopiero teraz Luiza opanowała się na tyle, aby ocenić dokładnie jego stan. W sumie za wiele nie musiała myśleć, ale chwilę temu była bardziej skupiona na swojej obronie, więc nie przejmowała się rudzielcem. Teraz jednak była w lepszej sytuacji, więc mogła przeznaczyć na to chwilę. Mietek zaczaił się na niego, ale na razie tylko chodził blisko niego, bez rzucania się.
Brew rudowłosej powędrowała do góry. Ta, na pewno.
- Rude wilki chodzą na konwenty. No świetna historia życia, koleś. - Luiza uśmiechnęła się lekko - A ja jestem tak naprawdę aniołem, panuję nad wszystkimi żywiołami i w ogóle udaję jakiegoś randomowego człowieka, nazywam się inaczej i sam Bóg się mnie bał. Równie realna historia, nie?
Za ciula nie.
Chwilę potem doszła druga próba, od razu o wiele bardziej realna. W tym samym czasie Luiza schowała LECTRĘ do torby, którą cały czas miała przy sobie, po czym wsłuchała się w tłumaczenia. Tylko winny się tłumaczy. Tak, fajnie. Ale miała winnego, więc nic dziwnego. Ważne, że nie musiała go bić kijem po twarzy, żeby dowiedzieć się, dlaczego przylazł. Nawet nie próbował wymyślić jakiegoś głębokiego powodu.
- Desperacja tak bardzo pasuje do swoich mieszkańców... Albo na odwrót, huh. - dziewczyna westchnęła. Kiedy Mietek pilnował Spadesa, Luiza podeszła do części kuchennej i sięgnęła po szklankę oraz chłodną wodę, nalała jej nieco, a następnie wróciła i podała mu ją. - Pij. Jeżeli czujesz się lepiej i wybiłeś ze swojej głowy inne, dziwne pomysły, to chodź do salonu. Następnym razem nie polecam takich manian, bo nie każdy ma takie nerwy jak ja. Są ludzie, nawet w tej części miasta, którzy natychmiastowo sięgają po telefon i wzywają wojsko. Mnie się, szczerze mówiąc, nie chce zawracać im głowy, bo mają gorsze problemy na głowie. Ale nie znaczy to, że nie zrobię tego, jeżeli znowu zaatakujesz. Tak więc - zachowuj się ładnie, a może nawet z własnej woli Ci coś oddam. W sumie te ciuchy możesz sobie zatrzymać, papa i tak myślał, że zrobiły się na niego nieco za małe, czy coś.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.15 22:14  •  Dom Bereniki. - Page 2 Empty Re: Dom Bereniki.
- Może kiedyś chodziły, jak miały możliwość. - Bąknął mimochodem, wspominając czasy kiedy był mniej rudy i bardziej ludzki. Nie wiedział czemu, lecz ostatnio zbyt często myślał o swoim dawnym "ja". Pewnie była to wina Isao, przy którym wcisnął przysłowiowy kij swoimi pytaniami w całkiem porządnie prosperujące mrowisko. Też mi anioł! A propo właśnie aniołów...
- Uwierzyłbym ci, gdyby nie ta wzmianka o Bogu. Wątpię by się korzył przed rudzielcem. Niektórych praw rządzących świtem zmienić się nie da. - Była to prawda ogólnie pojęta, że rudzi mieli w każdym aspekcie pod górkę. Nie dało się tego zmienić. Jednocześnie Spad próbował przeciągać rozmowę, próbując tym samym zyskać na czasie. Opowiadał więc powoli swoją historię w połowie przez wzgląd na to, że miał jeszcze problemy z mówieniem, a w połowie z powodu planu, który rodził się w jego głowie. Potrzebował czasu na spokojnie żołądka i polepszenie samopoczucia, a potem mógłby na nowo próbować szczęścia. Tak, brzmiało to tragicznie, lecz wciąż obawiał się za bardzo, że trafi w ręce ludzi z wojska. Do tego wszystkiego nie był pewny co też postanowi Brenika. Zaniepokoił się nieco, gdy ta wyszła z łazienki. Bo co jeśli szła po telefon? Chciał udać się za nią, by mieć ją na oku lecz paraliżując stworzenie bacznie łypało na niego okiem, a nawy zasyczało, gdy ten próbował wstać. W odpowiedzi Spad wydał z siebie gardłowy warkot. Mitten wówczas cofnął się nieznacznie, a jego sierść na karku się nastroszyła - jednak nic poza tym. Dalej stał w miejscu. Spad posadził więc z niezadowoleniem swój tyłek i czkał. Jakie też było jego zdziwienie gdy dziewczyna podawała mu szklankę wody. Patrzył, słuchał i nadziwić się nie mógł.
-Więc naprawdę mnie nie wydasz, pomimo tego co zrobiłem? - Ujął nie pewnie szklankę wody, a jego oczy były wlepione w Brenikę niczym w zwycięski kupon totka. Normalnie pomachałby ogonem, gdyby nie fakt, że go zniknął. Podążył następnie za nią do salonu. Był trochę zbity z tropu tym co usłyszał. Nie żeby miał coś przeciwko, bo bardzo mu się podobało to usłyszał. Siadł potulnie na kanapie trzymając szklankę oburącz, a oczy jego były jak dwa złot talerze.
- Na pewno? Czy tak tylko mówisz by zyskać, na czasie, a wychodząc jacyś ludzie w mundurach spakują mnie do worka? - Wolał się upewnić, że w jej głowie nie było pomysłów podobnych do tych o których sam myślał, tylko z mniej przyjemnym dla niego zakończeniem. Gdy miał pewność, nieco się rozluźnił i jakoś od razu poczuł się lepiej. Chyba te wszystkie perypetie żołądkowe były również spowodowane stresem. A właśnie, poros stresu i problemu.
-A co tą puszką co wyszła? Nie wiem, jak właściwie funkcjonują do końca androidy, lecz słyszałem, że niektóre mają wmontowane niebezpieczne bronie i są połączone siecią z władzą. Nie chciałbym ci narobić problemu. - Powiedział upijając nieco wody. Jego rodzina, choć dobrze sytuowana nigdy nie zdecydowała się na posiadanie androida, właśnie przez tego typu podobne pogłoski. Teoretyczni wszystkie niebezpieczne androidy zostały unieszkodliwione i obecne nie miały z nimi żadnych powiązań, lecz to wcale nie przekonywało wilka. 300 kilo chodzącego żelastwa stanowiło realne zagrożenie nawet bez broni.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.03.15 18:33  •  Dom Bereniki. - Page 2 Empty Re: Dom Bereniki.
- Wuj z przeszłością, trzeba patrzeć na teraźniejszość. Gadanie "a za moich czasów" czy "Bo kiedyś to osoby x robiły rzeczy y, których nikt by się nie spodziewał jest zarezerwowane dla dziadków, tak? Tak. - Berenika tylko wywróciła oczami. Nie lubiła słuchać czegoś takiego, bardzo. I mimo iż rzadko ktoś coś takiego mówił, to i tak za każdym razem tylko kręciła nosem i starała się zmienić temat. No chyba, że dana osoba była powiązana z jej rodziną lub była aniołem - wtedy ok, może słuchać godzinami. Ale jakoś nie sądziła, aby rudzielec ukrywał w sobie naprawdę ciekawe historie. Więc wolała machnąć ręką.
- Powiedział rudzielec. - Luiza podrapała się po głowie - Zresztą, gdyby ogarnąć wszystko, co kiedyś mówiono o Bogu to myślę, że miałby w nosie fakt, że jestem ruda, yup. Ale że jego niby nie ma, to nie ma co się zastanawiać, bo są ciekawsze tematy do omówienia. Przykładowo... Co zrobić z takim rudym wilkiem.
Niewątpliwie kusiło ją mocno, aby wydać go wojsku i mieć spokój. Z drugiej strony, była leniem i wiedziała, że jak skontaktuje się z wojskiem, to ten może mieć sporo czasu na najzwyklejszą ucieczkę. W centrali nie ma ludzi, którzy gadają po polsku - więc nie mogła skorzystać z innego języka, aby Spades nie mógł zrozumieć, co mówi. Winny zawsze próbuje się ukrywać, tak? Praktycznie. Więc na pewno będzie teraz czujny. Będzie szukać okazji do ucieczki, bo raczej ponownie nie spróbuje. Choć ciul go wie. Dlatego dobrze by było, jeżeli Kamińska zdoła wywołać u niego presję, która wymusi od niego w miarę "grzeczne" zachowanie.
- Zależy od tego, jak się będziesz zachowywać. - Luiza skierowała się za nim do salonu, jednak nie usiadła. Stanęła tylko za nim i przyłożyła paralizator w miarę blisko karku Wymordowanego - Jeżeli będziesz grzeczny - nie martw się, pójdziesz tam, gdzie zechcesz. Z czymś do jedzenia. A jak zaczniesz wariować, to zadbam, żebyś trafił do wojskowych jeszcze tego samego dnia.
Była jak najbardziej poważna. Z trudem dusiła jakiekolwiek poddenerwowanie, starając się zatrzymać potok nieprzyjemnych myśli, pełnych paniki i strachu. Miała brzmieć na pewną siebie, tak?
- Zastanawiam się, skąd u Ciebie taka kiepska kondycja, rudy wilku. Całkiem dobrze się czułeś w swojej zwierzęcej formie, latałeś jak szalony. Wymordowani preferują swoje "drugie" ja, jeżeli mogę to tak określić? Jak wam blisko do istot żywych, ludzkich?
Choć często krążyła przy naukowcach i wojskowych - do dzisiaj nie była pewna, jak tak naprawdę ma się sprawa z tymi dzikusami. Wyglądają jak ludzie, zachowują się jak ludzie, tylko że mamy do czynienia z kimś, kto przejawia zachowanie lub akcje typowo zwierzęce. Albo takie zamiany. Więc jak to naprawdę działało? Miała okazję się dowiedzieć.
- Są różne androidy. Nie każdy jest bojowy. Ale przywalić potrafi, więc w obecnym stanie polecałabym jednak zachowywać się w miarę normalnie, bo jak przywali, to zwrócenie resztek Twoich ostatnich obiadów będzie najmniejszym zmartwieniem. - Luiza na chwilę przymknęła oczy i westchnęła, zmieniając też nieco swoją tonację na nieco weselszą. - Tak czy siak, nie wiem, ile potrzebujesz, aby wypocząć, ale wolałabym, abyś opuścił ten dom przed przybyciem papy. Anita pewnie zaraz wróci, więc przygotuje Ci bardziej, khe, ludzkie racje żywnościowe. Podrzucę Ci też może jakieś bandaże, a potem wyjdziesz i skierujesz się tam, skąd przybyłeś. Myślę, że to najlepsze wyjście z tej całej sytuacji, yup.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.03.15 16:26  •  Dom Bereniki. - Page 2 Empty Re: Dom Bereniki.
Spad również nie lubił zawracać sobie głowy tym co było dawniej. Wspominanie i gdybanie rzeczywistości nie zmieniało. Bardzo dobrze to wiedział. Właściwie nie miał pojęcia czemu tak jakoś zaczął odpływać we własną przeszłość, gdy kilka lat temu ostatecznie zamknął ten rozdział. Doszukiwał się w tym winy Isao, jak i fakcie, że pierwszy raz od pięciu lat był w mieście. Mimo iż Spad nie chciał to był bombardowany nostalgicznymi wspomnieniami. Przecież nie tak dawno sam chadzał po lasach M-3 jako człowiek. Swego rodzaju reprymenda Breniki sprawnie pomogła mu odsunąć wszystkie te myśli na dalszy plan. Jakby nie było miał obecnie więcej zmartwień. Przykładowo gdy tak sobie siedział miał przyłożony paralizator do karku. Przełknął głośno ślinę gdy ta informacja do niego doszła. po czym uśmiechnął się lekko nerwowo, robiąc dobrą min do złej gry.
- Będę potulnym zwierzakiem. Obiecuję. - Wyczuł w głosie rudowłosej niepokój co go jeszcze bardziej rozczuliło i pogrążyło w poczuciu winy. Nie chciał jej wystraszyć. Jednoczenie zdawał sobie spraw, że to ona teraz właściwie miała władzę nad jego dalszym losem, a rudy nie był głupi. Nie miał zamiaru jej bardziej podpadać toteż siedział grzecznie będąc przy tym nieco spiętym z powodu wiszącej nad nim groźby.
- No...Ehm...To chyba zależy. - Zaczął niepewnie zastanawiając się, jak to jest z innymi wymordowanymi. - Z tego co widziałem to wirus losowo mutuje każdego i to tak bardzo losowo. Widok kogoś z ośmioma łapami, lub żyrafią szyją nie jest czymś specjalnie dziwnym. Zdolności, każdego są na pewno z goła inne, a co mnie się tyczy...To nie preferuję ani zwierzęcej czy też ludzkiej formy. Cztery łapy i zęby przydają się gdy trzeba pokonać dłuższy dystans, zdobyć jedzenie, lecz posiadanie dłoni pomagają w wielu bardziej manualnych czynnościach - nie wspominając nawet o możliwości komunikowania się. Jednak fakt, im dłużej przebywam w wilczej formie, tym bardziej powrót do ludzkiej łączy się z coraz to liczniejszą gamą nieprzyjemności. Pierwszy raz wzięło mnie aż na mdłości...ale też pierwszy raz tak długo zdarzyło mi się biegać w wilczej formie. Spodziewałem się co prawda po prostu większego bólu lecz przez myśl mi ni przeszło, że tak to się skończy. - Mówił, bo czemu miałby nie mówić i nie być szczerym? Nie potrafił wypowiedzieć się na temat innych wymordowanych bo de fakto za wielu nie spotkał. Mimo wszystko pustynia nie była miejscem gdzie biegają ich całe tłumy. Sam Wilk równiez mało wiedział na temat swojej rasy to mógł zdradzić tylko to co zaobserwował u siebie.
- W miarę normalnie, mówisz...- Bąknął pod nosem, po czym powoli przyłożył szponiaste dłonie do swojej głowy i przesunął nimi po niej. Do tego skupił się nieznacznie sprawiając, że wystające do tej pory uszy, po przeprasowaniu łapami zniknęły. Dosłownie. Z głowy Spada wystawały obecnie jedynie gęste, rude kłaki. Skupił się bardziej sprawiając, że szponiaste dłonie przybrały bardziej ludzkiego wyglądu. Dawno takich praktyk nie czynił, no ale udało się. - Tak chyba powinno wystarczyć, jakby ktoś nagle wparował do domu. Z zębami tak łatwo nie będzie, lecz postaram się nie uśmiechać. - Jakby w ogóle miał ku temu obecnie powody. Huh. Spad nieco podniósł jedną brew do góry słysząc zmianę w barwie głosu właścicielki domostwa na bardziej przyjacielski. To był chyba dobry znak.
- Cóż, też planowałem jak najszybciej opuścić to miejsce. Mimo wszystko nie jestem sam. Za murami czekają na mnie szczeniaki, dosłownie. Dlatego nie musisz szykować mi specjalnie ludzkich racji. Nie ma potrzeby się tym kłopotać. Sam zawsze mogę przyjąć to na swój zwierzęcy żołądek. Gorsze rzeczy już jadałem. I...czy mogę zapytać, jak właściwie sprawy mają się w mieście? Nigdy tym się nie interesowałem, lecz zastanawia mnie czy dużo wymordowanych podobnie jak ja zakrada się do miasta. Czy ludzie wiedzą...wiesz, o nas. - Nie oczekiwał właściwie odpowiedzi na to pytanie, lecz co mu szkodziło?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.03.15 20:29  •  Dom Bereniki. - Page 2 Empty Re: Dom Bereniki.
- No, mam taką nadzieję, towarzyszu. - rudowłosa odetchnęła z ulgą - Swoją drogą, jak was nazywają? Co jak co, ale imię byłoby o wiele wygodniejsze.
W końcu określanie go jako "rudego wilka", "rudzielca" czy "towarzysza" było nieco wkurzające, bo szybko straciła wenę do tworzenia nowych nazw. I dziwnie się czuła, szczególnie, kiedy myślała o nim jak o rudzielcu. Tak jakby sama taka nie była, huh.
Berenika posłała Spadowi niezwykle ciekawe spojrzenie, kiedy ten zaczął mówić o wirusie i tym, jak zazwyczaj działał na ludzi. Informacje, które do dzisiaj sama przyswoiła poprzez krążenie w S.SPEC nie różniły się zbytnio, ale na pewno ukrywały w sobie nieco więcej szczegółów i ciekawych kąsków, które mogły się komuś przydać. Choćby jej samej. Jeżeli chcesz umieć rozpoznać swojego wroga, musisz go najpierw poznać, tak? Więc ona właśnie to robiła. Próbowała ich poznać. Szło to powoli, ale lepsze takie coś jak nic.
To nadal było o wiele więcej niż to, co dostali mieszkańcy M-3, kiedy dziadek Cronus zdecydował się odkryć prawdę.
- Hmm. - mruknęła pod nosem, kiwając głową do samej siebie. - Hmm, hmm. Nie masz bladego pojęcia, jak dokładnie wirus X dociera do swoich ofiar? Poprzez krew, drogą kropelkową, cokolwiek? Tak o, nagle boom, masz przewalone? Nieco przerażające. A samo chorowanie? Pamiętasz cokolwiek? - przy tym pytaniu Spades mógł wykryć nieco większe ożywienie z jej strony oraz ciekawość, która chciała zostać jak najszybciej zaspokojona, bo w końcu lepiej samemu się domyślić, w co się wpadło, aniżeli mieliby to wykryć naukowcy - No, skończyło się nieco biednie. Mięso się zmarnowało. Szkoda. Ale przeżyjemy. Przynajmniej ja.
Jakby jej brakowało pożywienia. Choć pewnie usłyszy, że to jej wina, że nie powinna tak mówić, bo ma tego pod dostatek, bla bla. Tak, wiemy. Ma tego w cholerę, ale mieszka w mieście, dziwi to kogoś?
- Ta, w miarę normalnie. - Luiza spojrzała w stronę drzwi i schowała swój paralizator. Do domu weszła właśnie Anita i ostro zdziwiła się obecnością rudego nieznajomego. Przez chwilę nie ruszała się, ale po chwili posłała mu tylko uśmiech i podeszła do Bereniki. Ta na szybko wytłumaczyła jej, że wilk dostał jeść i radośnie uciekł, przy czym omal nie staranował tego biednego człowieka. Ta tylko kiwnęła głową i skierowała się w stronę kuchni, zostawiając zakupy, aby zanieść paczkę Luizy na górę. Rudowłosa natomiast odetchnęła z ulgą.
- Blisko było. A, co? Małe? - zamrugała dwa razy - Jak słodko. To weź dla nich resztę tego, co zostało. No i może podrzucę dla Ciebie jakieś normalniejsze "warzywa", coś się znajdzie. I butelkę wody. Więc i tak wyjdziesz na plus. Miasto?
Luiza podrapała się po głowie.
- Kto wie. Na pewno znajdą się jednostki, które wiedzą. - nie skłamała, tylko nagięła prawdę. Nie musi znać całej prawdy. Co by było, gdyby mu powiedziała o zamieszkach, a on okazałby się szpiegiem? Ciul wie, co mogłoby strzelić do głowy bardziej dzikim i wrogim mieszkańcom Desperacji. Mogliby spróbować wykorzystać sytuację. - Choć ostatnio słyszałam, że S.SPEC zrobiło się nerwowe. Często sprawdzają ludzi. Bardzo. I kręcą się w takich kątach, gdzie niemile widziane jednostki mogą się chować. Więc nie polecam się zbliżać do centrum, jeżeli życie Ci miłe. To taka "przyjacielska" rada w zamian za to, że zrezygnowałeś ze swoich akcji. A teraz - chcesz jakąś torbę na jedzenie?
Bo przecież nie jest taka zła. Powiedziała przecież, że da mu coś na wyjście, żeby chociażby przez chwilę było mu lepiej, no.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.04.15 0:13  •  Dom Bereniki. - Page 2 Empty Re: Dom Bereniki.
- Możesz mi mówić Spad. - Przez chwilę się zawahał, lecz ostatecznie zdecydował się na swój pseudonim. Imię wciąż mogło być zbyt rozpoznawalne, a rudowłosy nie chciał narażać niepotrzebnie rodziny. Nie wiedział w końcu, jak dokładnie działa wojsko, lecz wystarczyło mu, że słyszał iż wykazują się szczególną bezwzględnością wobec wymordowanych. Już sama tego świadomość rodziła wyobrażenia dotyczące tego co mogło spotkać jego rodzinę, która żyła sobie spokojnie w M-3. I tak wystarczająco ich narażał, pokazując się w swojej ludzkiej formie. Wyglądało jednak na to, że Brenika nie rozpoznała w nim znanego kilka lat temu aktora, który zaginął w tajemniczych okolicznościach. Być może to przez to, że nieco się od tego czasu zmienił. Miał inne, zdecydowanie krótsze włosy,o innym kolorze, a przy tym zdecydowanie rzadsze. Jego sylwetka również się zmieniła. Znaczny spadek wagi wpłynął nieco na rysy jego twarzy, a wystawiona na działanie słońca skóra pociemniała. Tak, zdecydowanie się zmienił. Innym powodem mógł być fakt, że Brenika nie była rodowitą Japonką. Rzucało się to w oczy. Kto wie, może nie tak dawno dopiero przybyła do M-3? A może po prostu nie interesowała się kinem i telewizją? Spad nie dociekał. Cieszyło go to, że w oczach dziewczyny był po prostu wymordowanym.
- Czy pamiętam...- Nieco spoważniał. Wyraźnie nad czymś myślał, obracając w dłoni szklankę, którą nie tak dawno opróżnił. Przyglądał się jej nieustannie próbując zebrać myśli. - Nie jestem specem od medycyny. Szczerze mówiąc nawet biologia w szkole tragicznie mi szła więc nie mam zielonego pojęcia na temat tej całej terminologii, lecz na pewno nie działa to na zasadzie "boom" - masz wirusa. Gdyby tak było to teraz siedzielibyśmy gdzieś w Desperacji, a ty miałabyś wmontowaną jakąś trzecią rękę na czole. - Ponownie zrobił przerwę, w czasie której odstawił szklankę na stół dając jej tym samym spokój. Przez chwilę się wahał czy zdradzić to, jak on sam się zaraził, jednak koniec końców nie znalazł ku temu żadnych powodów. Wręcz przeciwnie, chciał ją przestrzec. Mimo wszystko nie żywił nienawiści do ludzi w mieście. Nie chciał zaburzać nijak tej harmonii w której żyli. - Ja bankowo zaraziłem się przez namiętność. Pocałunki, pieszczoty, seks... - Zaczął tajemniczo. Podniósł przy tym jedną brew do góry i przybrał zawadiacki uśmieszek. Z taką maską było mu łatwiej. - ...jednak również wątpię by wszyscy wymordowani byli owocem grzesznych uciech. Z HIV ponoć niegdyś też był problem, lecz koniec końców to nie ten wirus doprowadził do zagłady. Weź też pod uwagę, że skoro ja dostałem się do miasta to na pewno jest więcej, sprytniejszych ode mnie wymordowanych. Zapewne krążą po ulicach, a jednak nie macie tu epidemii czy też ognisk zachorować, więc nie może się to roznosić niczym grypa...Ciężka sprawa. Na twoim miejscu pobrałbym próbkę mojej śliny ze szklanki, a ją samą odkaził czymś żrącym lub spalił. Tylko poszedłbym z tym do jakiegoś zaznajomionego ziomka z laboratorium. Tłumaczenie, że wymordowany wpadł na kawę, a ty go puściłaś mogłoby ci przysporzyć problemów. - Hayato choć wydawać by się mogło, że grzeszy głupotą, to okazywało się, że potrafił myśleć i używać mózgu. Wilk nie widział nic złego w tym, że dzielił się tymi informacjami. Naprawdę, im więcej ludzie wiedzieli o wirusie tym bardziej mogli się przed nim chronić, a kto wie, może wynaleźli by na niego lek? To byłaby już w ogóle baja.
Spad miał dobre wyczucie. Przybrał bowiem bardziej ludzki wygląd akurat gdy do mieszkania wszedł android. Jego bytność zestresowała nieco Wilczura, który jednak nie dał tego po sobie poznać. Odetchnął gdy na nowo znikła mu z oczu. To był znak, że chyba powoli powinien się zbierać.
- Rozumiem... - W jego głosie dźwięczało rozczarowanie. Nie tyle z tego, że oczekiwał czegoś konkretniejszego...Jakby nie było wszak miał w tym mieście swoją rodzinę, która miała się całkiem dobrze. Nękał go wewnętrzny konflikt, czy ich zobaczyć, czy nie, lecz lepiej chyba było ich nie uświadamiać o istnieniu takich potworów. Jeszcze wyróżnialiby się wiedzą na tle innych ludzi i zainteresowałoby się nimi wojsko, zwłaszcza, że według dziewczyny zrobili się bardziej skrupulatni.
- Ach, tak. Torba, siatka, cokolwiek. I tak powinienem ci być wdzięczny za twoją dobroć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.15 16:49  •  Dom Bereniki. - Page 2 Empty Re: Dom Bereniki.
- Spad. Spad... Spad. Tak. - powtórzyła, kiwając przy tym głową - Łatwo zapamiętać. A więc miło poznać. Ja jestem Luiza.
Zamiast machać głową czy podawać rękę, Berenika zasalutowała. Kij wie dlaczego, może tak było jej wygodniej. No i jej imię było jednak krótsze od przezwiska, więc na pewno była wyższa szansa, że je zapamięta. Nawet, jeżeli tego nie chciała. Jest w M-3, takie imiona trafiają się rzadko i łatwo będzie dobrać jeden puzelek do reszty. Ale dobra, uwierzmy, że przyszłość nie jest aż tak wredna dla niej, yup.
- A myślisz, że ja jestem specem w tej dziedzinie? - Luiza podrapała się po głowie - Przecież nikt Cię nie prosi o nie wiadomo jakie określenia. Powiedz to jak normalny, w miarę wykształcony człowiek do drugiego, stojącego na tym samym. No, coś tego.
Jakby tak każdy uczeń musiał zapamiętać wszystko, co wbijali mu do głowy przez tyle lat, toby już dawno każdemu mózg eksplodował. Ona też nie była jakimś wszechwiedzącym, mimo iż nauka szła jej bez problemu. To taka typowa nauka na trzy litery z - zakuj, zdaj, zapomnij. No chyba, że coś było mega-ciekawe i wpadło samo do głowy, to wtedy już co innego.
Brew rudowłosej ponownie powędrowała do góry, kiedy usłyszała, skąd Spad zaraził się wirusem. Na język cisnęło jej się "He, no to Bozia pokarała", ale powstrzymała się od komentarzy. Słyszała, że tym wirusem można się zarazić w ciul szybko, ale teraz doszło też, że mogą być nosiciele tej cholery.
- Zabrzmiałeś jak jakiś aktor w filmie. Dodajmy jeszcze nierozgarniętą panienkę do scenariusza, a wszyscy by wiedzieli, jak to się skończy. Ale - ups - nie ma jej... - Luiza rozłożyła tylko ręce i pokręciła głową, że niby powinno być jej szkoda, ale jednak nie jest. - Na pewno nie. Wtedy wymordowanych byłoby o wiele mniej. Bo to trzeba pewnie dobrze trafić. Nie no, w tym mieście pewnie jest w ciul wymordowanych. Widocznie jest u was jakiś podział, na bardziej wyróżniających się i mniej. Ale i tak nie polecam tu siedzieć, tak. A tą szklanką się dobrze zajmę, nie martw się. Martw się o siebie, bo jeszcze musisz wyjść.
I w tym momencie Mitten ponownie zaczaił się przy Spadzie, podczas gdy Berenika poszła po jakąś torbę, aby wpakować mu kilka rzeczy na dalszą drogę. Poza wcześniejszymi kawałkami mięsa, znalazło się trochę warzyw i litrowa butelka wody. W dodatku Berenika dorzuciła mu nieco znoszoną, ale na pewno wciąż ciepłą kurtkę i swój kocyk, który mimo kilku małych dziur na pewno mógł dać jeszcze nieco ciepła. To oczywiście trzymała w dłoniach, więc powróciła do Spada nieco obładowana.
- Jezu, ile rzeczy nagle nadało się do oddania. Mój ojciec nieświadomie poszedł Ci na rękę, bo ciągle gada, że to takie fajne, a to jest ze mną od kilku lat, tego nie oddam, blablabla. A więc masz sporo rzeczy. Zima się co prawda kończy, ale na pewno Ci się przyda bardziej niż mnie czy jemu. Widzisz, następnym razem nie baw się w kradzież, bo to Ci i tak za wiele nie da. - na twarzy dziewczyny pojawił się szeroki uśmiech. Torbę położyła obok niego, na sofie, kurtkę zarzuciła mu na ramiona, a kocyk dała prosto w łapy. - No, to wszystko. Papa będzie za kilkanaście minut w domu, więc bezpieczniej by było, abyś opuścił ten dom i udał się na swoje tereny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.04.15 13:39  •  Dom Bereniki. - Page 2 Empty Re: Dom Bereniki.
Spad nie był jakimś psychopatą by latać po mieście i próbować wykorzystać informacje na temat nowo poznanej. Tak, miał zdecydowanie ciekawsze rzeczy do robinia, przykładowo usilnie starał się przeżyć. Nie interesowało go więc za bardzo tym czym zajmuje si kobita. Mogła równie dobrze być jakimś lekarzem, psychologiem, hydraulikiem...Hayato po prostu poinformował o brakach w swojej kompetencji z zakresu pewnych informacji coby jego rozmówczyni nie poczuła się zawiedziona informacjami, jakimi zamierzał się z nią podzielić.
Nie miał na celu wywołania jakiegoś współczucia dla swojego losu, bo sam nie żałował tego jak skończył. Roześmiał się więc słysząc porównanie rudowłosej co do swojej osoby. Tak, do aktora mu nie wiele brakowało. Huh. Dobry humor jednak nie dopisywał mu zbyt długo. Brenika wszak przypomniała mu o tym, że jeszcze wiele problemów jeszcze przed nim. Nie mógł marnować więc więcej czasu niż to było konieczne, zwłaszcza, że nie miał go za wiele.
Wstał więc, chwycił torbę, którą przygotowała mu kobita. Do tego ta kurtka i kocyk, jeeeny...
- Czuję się jak student podczas jakiejś babcinej wyprawki do akademika. - Uniósł w rozbawieniu brwi ku górze. - Naprawdę dziękuję ci za wszystko. Mam nadzieję, że kiedyś będę mógł ci się za to wszystko odwdzięczyć. - Ukłonił się z wdzięcznością w typowo japońskim zwyczaju i zniknął za drzwiami. Tak, dzisiejszy dzień zdecydowanie był pełen wrażeń i skończył się dla rudowłosego niespodziewanie dobrze.

z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach