Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

Pisanie 18.01.15 20:52  •  Jakiś ambitny tytuł, tak bardzo |: Empty Jakiś ambitny tytuł, tak bardzo |:
Jakiś ambitny tytuł, tak bardzo |: 9i4N0Jf

Miejsce: Japonia, Osaka.
Czas: Maj, 2020 rok.
Realia: Szkolne.
Kto: Kon & Nathair.

Zapowiadali wyjątkowo gorące lato tego roku. Już teraz, dwa miesiące przed przerwą wakacyjną dało się odczuć wyjątkowy skwar, który dokuczał każdego dnia, nim wreszcie słońce zostawało przegnane z nieba przez swojego nieuchwytnego kochanka, księżyca. Tak też było i tego dnia. Praktycznie w każdej klasie okna były pootwierane na oścież, by chociaż trochę wpuścić powietrza do dusznych pomieszczeń. Ale i to w żaden sposób nie pomagało. Zapach potu unosił się w powietrzu i nieprzyjemnie drażnił zmysły zapachu większości uczniów, jednakże musieli wytrzymać. Nauczyciel angielskiego przechadzał się przy tablicy, wyczytując kolejne wersy ze swej książki, przerywając ciężką ciszę panującą w klasie.
„Hał du ju du?”
„Hał ar ju?”
„Heloł”
I tak w kółko i w kółko.
Różowowłosy tego roku dostał wyjątkowo strategiczne miejsce w klasie. Na uboczu, z tyłu. Mógł spokojnie utworzyć cudowną fortecę ze swych książek, dzięki którym odgrodził się od rosłego i spasłego nauczyciela, którego koszula już dawno przesiąkła potem o czym świadczyły ogromne, mokre plamy. Nie spał wczorajszej nocy, z tylko i wyłącznie jemu znanych powodów, toteż teraz mógł w pełni odespać stracone godziny. Bo po zajęciach czekała go nauka pływania w klubie pływackim. Och ironio. Zapisał się do klubu pod wpływem impulsu znajomego, a przecież nie potrafił pływać. Prędzej pójdzie na dno płynąc w swym stylu na kamień, aniżeli się tego nauczy. Ale Kon chciał, więc czemu nie. Zgodził się, choć pewnie w niedługiej przyszłości będzie tego żałował.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Promienie słoneczne przedostające się przez otwarte okna to była najgorsza rzecz, jaką mógł Kon spotkać w dzisiejszym dniu – jego oczy nie były najodporniejsze, więc częste migawki były normalką w takim słońcu. Czuł się trochę jak wampir. Choć nim nie był, bo oczywiste jest, że magiczne stwory nie istnieją, ale no. Tak się czuł. Blady, słońce pali i boli, i nie powie nie dla kr… soku pomidorowego. Jeszcze do tego ten smród potu. Był po prostu nie do wytrzymania, łaska greckim Bogom, że lekcja nie trwa zbyt długo, bo tylko kilka kwadransów. Plus jego miejsce w klasie, przedostatnie, przy szybie. To też utrapienie, siedzenie perfidnie przy otwartym oknie nie jest dobre, nawet w takim upale. Popatrzysz w prawo – twój gruby kolega z klasy, który poci się jakby wylano na niego butelkę wody, a na lewo okno i nieznośne promienie. Jeszcze ta lekcja angielskiego, która potrafiła doprowadzić do szału każdego, bez wyjątków.
Zresztą, po co to komu. Spotkanie cudzoziemca, która nie zna japońskiego w Japonii jest prawie niemożliwe, tylko pojedyncze osoby są tak głupie, żeby wylecieć do innego kraju bez poznania jego narodowego języka. Znaczy… Kon też nie za bardzo ‘ogarniał’ japoński, ale coś powiedzieć umiał! I zawsze z tyłu miał swojego przyjaciela – Nathaira, który miał za zadanie uczenie się po nocach, a dzień później podpowiadać dla Kona na sprawdzianach, ale to wyższa szkoła, wszystkie te układy, i tak dalej. Codziennie po lekcjach mają spotkania w klubie pływackim. Choć jego kolega nie miał za grosz pojęcia jak się pływa, to i tak się zgodził. Najwyraźniej nie jest taki mądry, na jakiego wygląda. Ale Koreańczyk miał plan. Dzisiejszy dzień, właśnie ten czwartek będzie przełomem w życiu różowego.
Nauczy się pływać. Klękajcie narody.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Leniwie uchylił jedną powiekę i powiódł spojrzeniem po klasie. Wszyscy wyglądali jak spocone kałamarnice, dysząc ciężko i wachlując się wszystkim, czym popadnie, co wpadło w ich ręce. Było okropnie. To dlatego tak bardzo nienawidził lata. Zdecydowanie wolał zimę, przynajmniej człowiek nie zdychał łapczywie próbując złapać świeżego powietrza. Wyprostował się i przetarł zmęczone oczy, pod którymi widniały ciemne sińce. Zdecydowanie powinien zacząć chodzić sypiać o normalniejszych porach, a nie nad ranem. Najchętniej to ległby się teraz w swoim łóżku z wiatrakiem obok. Coraz bardziej zaczynał pluć sobie w twarz, że zgodził się iść z Konem do tego przeklętego klubu. A skoro mowa o chłopaku…
Złapał za pierwszą, lepszą rzecz, którą okazała się gumka i cisnął nią w siedzącego przed nim Kona, by ten odwrócił się w jego stronę. Jaki smutek, że gumka poleciała cudownie prosto, trafiając jego znajomego wprost w głowę.
„Ups”, wyrwało się z ust Nathaira, lecz bardzo szybko musiał je sobie zakryć dłonią, by nie parsknąć na całą klasę śmiechem. Bo w sumie to było dość… zabawne. Bo to naprawdę nie było specjalnie. Nic a nic. Słowo honoru. No, może tylko trochę…
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach