Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: M3 :: Nishi – Zachód :: Domostwa


Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 29.11.17 16:44  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 3 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Zmęczona, obolała i zdezorientowana Marcelina ściągnęła z siebie swoją czarny, długi, dość stary i już lekko wypłowiały t-shirt z surykatką oraz pełnią księżyca w tle. Podrapała się po głowie, patrząc nieustannie w jeden punkt w swoim odbiciu, mieszczący się gdzieś na szyi. Odchyliła lekko głowię i położyła na karku dłoń, masując i lekko drapiąc swoją suchą skórę. Utonęła w rozmyślaniach i wyrzutach do samej siebie, a czynność głaskania się po karku stała się dziwną, nieprzerwaną rutyną. Zrzuciła z siebie rozciągnięte spodenki, które ciągle musiała podciągać - dawno temu zgubiła gdzieś sznurek opasający je w taki sposób, by można było w każdej chwili go naciągnąć i związać. Marcelina westchnęła głęboko, chcąc już wejść do kabiny. Wzdrygnęła się, słysząc głos zielonowłosego. Hex wyszedł, a ona jeszcze długo stała bez ruchu, bijąc się z własnymi myślami tak, jak niegdyś Marcelina walczyła w ringu podziemnym.  
Na punkcie higieny była dość wrażliwa i gdy wracała z desperackich szarości, z prysznicu korzystała co najmniej dwa razy dziennie. Tym razem postanowiła jednak wykorzystać istnienie dość obszernej wanny. Woda lała się długo, Marcelina wykorzystała ten moment, by nałożyć sobie odżywczą maseczkę na twarz. Założyła ciemny, puchaty szlafroczek i wyszła z pomieszczenia upewniając się, że mieszkanie jest już puste. Odetchnęła z ulgą, podchodząc do blatu w kuchni i grzejąc sobie wodę na herbatę, postanowiła przeglądnąć sobie swój telefon. Miała aż trzy nieodebrane połączenia. Wszystkie od jednej osoby - Lokstara.
Lokstar napisał:Marcelina, wiem, że wszystko spieprzyłem. Powinienem Ci był o wszystkim powiedzieć. Sprawa z Elisabeth... naprawdę nie spodziewałem się, że ona żyje. Nie miałem pojęcia, że ktokolwiek z mojej rodziny jeszcze żyje. Wybacz mi. Wiem, że teraz już nie będziesz ufać mi tak, jak niegdyś. Ale nie mam przed Tobą już nic do ukrycia.
- Jasne.
Dziewczyna postanowiła zignorować kolejną wiadomość i zalała sobie swoje ulubione ziółka. Na kubku postawiła talerz - będą potrzebować około trzydziestu minut. Dziewczyna wróciła do łazienki, zamykając za sobą drzwi i zmywając biało-niebieską papkę z twarzy, przez którą odczuwała delikatne, miętowe szczypanie na twarzy. Z półki wyciągnęła kulkę przeznaczoną do wanny o zapachu leśnych owoców i koloru fioletowo-czerwonego; wrzuciła ją do wody, ta zaś zaczęła natychmiast się pienić. Wody było sporo, dlatego Marcelina wrzuciła jeszcze jedną kulkę. Już po chwili cała była zanurzona w wannie, ginąc gdzieś pośród gęstej, białej piany.
Dziewczyna pamiętała te wieczory, kiedy wspólnie z Hadrianem brali kąpiel w wannie. Siedzieli długo, dopóki woda nie zrobiła się na tyle zimna, że aż dokuczliwa; nierzadko zasypiali, wtuleni do siebie nagimi ciałami. Bezprzecznie ta dwójka dobrała się jak mało kto - pod względem charakteru, przeżyć, stosunku do życia i planów na przyszłość. I przede wszystkim zainteresowań. Miłość do adrenaliny... to ich zgubiło. Marcelina została sama. I nikogo nie chciała już dopuszczać do swojego serca.
Gdy po wielu minutach w końcu wyszła z łazienki, zioła były już gotowe. Pośpiesznie wypiła je, by następnie skierować się do swojej małej, niepozornej sypialni i ubrać się. Chwyciła telefon, plecak, wcześniej upewniając się, czy cały ekwipunek ma przy sobie; założyła bluzę, buty i opuściła mieszkanie, chowając zdjęcie Remusa Makeli głęboko do kieszeni. - Lisolette, anielica, medyk. Łowczyni.

z/t

Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 3 Gmwzt7p
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.12.17 20:46  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 3 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
KILKA DNI PÓŹNIEJ

- Witaj ponownie!
W momencie, gdy tylko Marcelina klasnęła donośnie w euforii dotarcia do swoich ciepłych, czterech ścian, doskonale rozmieszczone światła posłusznie zapłonęły i rozświetliły dwójce bezpieczną drogę do salonu oraz kuchni. Marcelina zdjęła płaszcz i buty, szybkimi ruchami trąc włosy przy karku. Odłożyła na półkę małą klatkę z Cyganem - białym chomikiem kotowatej, który do tej pory egzystował sobie u pani Jinkens. Kobieta nie pozwalała stworzeniu odczuć głodu, co można było szybko wywnioskować po tuszy Cygana. Marcelina natychmiast zamknęła się w sypialni, w kilka sekund przebierając się w ulubiony t-shirt i spodenki. Wyszła szybko i z pomrukiem zadowolenia skierowała się w stronę kuchni, naciskając przycisk włączający ciężki od wody czajnik. - Zjesz coś? - spytała, otwierając lodówkę i wyciągając ubóstwiany przez siebie dżem truskawkowy. Kupiony kilka godzin wcześniej przez zaalarmowaną telefonem ciocię Jinkens jasny, świeży chleb kroiła dość tępym, acz wciąż nadającym się do użycia nożem. Chrupkość pieczywa słychać było w całym mieszkaniu, a Marcelina aż zaciekła ślinka. - Jaka herbata? Mam owocową, malinową, wiśniową, miętową i bananową. Kawy niestety nie mam. - Nawet jeśli zielonowłosy dżin odmówił przyjęcia posiłku, Marcelina zrobiła więcej kanapek. Każdą kromkę pokryła dużą ilością ulubionego masełka, po czym garściami nakładała ulubionego dżemu. Na bogato!
Wszystkie kanapeczki ułożyła na dużym,okrągłym talerzu; ich ilość była tak powalająca, że mimo sporej przestrzeni na talerzu kanapki uformowały się w wysoką piramidę. Tak przygotowaną, późną kolację Marcelina przeniosła do salonu, kładąc go na ławie. Następnie wróciła po dwa kubki z herbatą i postawiła je obok kanapek. Zapraszającym gestem pokazała cukierniczkę. Ułożyła się w pozycji dość dziwnej, acz nikogo nie powinno dziwić jej umiłowanie do takiego spoczynku. Jedną nogę ułożyła tak, jakby planowała usiąść po turecku; drugą jednak podciągnęła pod siebie, mogąc brodę swobodnie położyć na kolanie. Była niezwykle gipka i rozciągnięta, dlatego podobne pozycje nie stanowiły dla niej żadnego problemu. - Miło Cię znowu zobaczyć. - sięgnęła po pierwszą kanapkę. Jednak żądzę głodu wygrały z chęcią przeprowadzenia rozmowy przed-posiłkowej. No cóż. - Opowiedz mi o tym, o czym chciałeś porozmawiać w wiśniowym skwerze.
Doznała deja vu. Zaledwie kilka dni wcześniej ich losy toczyły się podobnie. Czy los pozwolił im ponownie spotkać się w skwerze, by dwójka naprawiła źle rozpoczętą wcześniej znajomość? Oby tylko teraz historia nie skończyła się w ten sam sposób. Tej szansy nie mogli spieprzyć.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.12.17 21:28  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 3 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
- Zdążyłem się stęsknić. - Z uśmiechem rzucił spojrzeniem po mieszkanku. Nie zmieniło się w żaden sposób od tego, jak je pamiętał, nie licząc jednej rzeczy, jaka przykuła jego uwagę gdy tylko Marcelina doń podeszła.
Klateczka! I... Hm.
Zrzucił buty i bluzę w odpowiednio przeznaczonych na to miejscach, a następnie zbliżył się do klateczki, przyglądając się stworzonku wewnątrz, pocierając w zamyśleniu brodę. Szczerze mówiąc, chyba nie widział wcześniej takiego zwierzątka. Jest zbyt puchate na szczura, za małe na mysz. Było gryzoniem, ale... Nie miał w sumie pojęcia cóż to.
Gdy więc kobieta wróciła, zwrócił się spojrzeniem do niej i wolną ręką wskazał na klatkę.
- Co to jest? Wygląda trochę jak mała, puchata mysz. - Tada! Hex nigdy nie widział na oczy chomika. Widzi go teraz, ale to nie zmienia faktu że nie ma pojęcia czym jest stworzonko, stąd też zaciekawiony postanowił spytać jego właścicielkę, tuż po takowym pytaniu wracając do badawczej obserwacji zwierzątka. Dopiero na jej pytanie stwierdził że wystarczy inwigilacji i oddał swoją uwagę z powrotem właścicielce mieszkania.
- Chętnie, acz zdam się na twój gust. Wierzę że wymyślisz coś dobrego. - Pokiwał głową, chcąc potwierdzić własne słowa tym gestem. Dźwięk chrupiącego chleba go w sumie wiele nie ruszył, ale przez krótki moment przeszła mu przez głowę myśl, co gdyby się zacięła...
Na szczęście, nie widział krwi. Nie poczuł krwi. Dobrze.
- Myślę że skuszę się na miętową zatem. Poproszę. - I gdy ta prośba została wypowiedziana, postanowił już nie przeszkadzać w przygotowaniach kotołaczce, która najwidoczniej była wyraźnie zajęta przygotowaniem tego jak najlepiej... Tak przynajmniej mu się wydawało. To dla niego? Nie był w sumie pewien czy jest tego wszystkiego wart, ale nie chciał tego mówić na głos, nie chcąc jej urazić. Zajął miejsce na kanapie, rozsiadając się w miarę swobodnie na takowej i podpierając dłońmi głowę. Postanowił się też pozbyć w sumie z głowy kapelusza, o jakim raczej dość często zapominał. Odłożył go więc na róg kanapy, nie chciał siedzieć jej w domu ciągle w nim. Styl stylem, ale bez przesady! Jego włosy nie są wszak aż tak złe by je ukrywać ciągle pod tą, nieco ładniejszą od innych czapką!
Obserwował kobietę gdy tylko pojawiała się w jego zasięgu wzroku, wysuwając dłonie spod głowy i opuszczając je gdy już dołączyła do niego.
- Dziękuję. - Powiedział jeszcze nim sie odezwała, oczywiście dziękując za cały ten posiłek, zaproszenie, spotkanie... Ocalenie jego życia...
Za to że była. Tak.
- Nie minęło więcej jak kilka minut. Szybko się stęskniłaś. - Zachichotał cicho, decydując się na wzięcie kanapki po jego towarzyszce. Mmm, chrupkie i słodkie. Całkiem miłe połączenie, i raczej nie powinien mieć po tym ciężkości jak po kebabie, to się nazywało, tak? To wyglądało na przecier z owoców i pieczywo z masłem, więc znacznie solidniej.
Gdzieś tak w połowie kanapki został zapytany o to, o czym chciał "opowiadać". Jego zapał do jedzenia nagle zmalał, i dość widocznie spowalniał swoje działania, jedząc powoli i nagle zajmując się dosypaniem do herbaty cukru. Jedna łyżeczka, ale i tak grzebał się z tym jakby chciał nad tym spełnić wieczność.
...
Ale koniec końców musiał to skonfrontować, prawda? Tia. Zwrócił spojrzenie ku Marcelinie i wysuną w jej stronę lewą dłoń, prawą wskazując na przegub. Na blizny. Na rany. Nie tylko od cięć, ale też od... Ugryzień.
- Te rany nie służyły mi tylko do ulżenia sobie, odrobinie przyjemności czy zwyczajnej chęci pocięcia się. - Opuścił dłoń, jeśli nie chciała jej się przyjrzeć, po czym wziął głębszy oddech, i zaczął mówić.
- Mówiłaś o Aragocie, prawda? Że przyjęłaś pakt z nim w zamian za jaki udało ci się uzyskać moc, prawda? Cóż, ja również podpisałem pewien pakt. - Uniósł kącik ust w ramach nieco bladego uśmiechu. - Lecz nie z demonami czy potworami, a sam ze sobą. Byłem upokarzany. Bity. Wyniszczany, a zarazem nie mogłem z tym nic zrobić, bo pętał mnie obowiązek mojej rasy. Obowiązek, by służyć. Więc znosiłem to. Trzymałem w sobie. Cierpiałem w samotności, bojąc się każdego cienia i każdego dźwięku. To nasilało się, co raz mocniej, co raz gorzej. Aż coś... Coś pękło. Cały strach, cała nienawiść, furia, gniew, wszystko wymieszane w jedną, wielką chmurę obłędu... Przybrało postać. Moje odbicie. Wyglądał jak ja. Był mną. Był wszystkim tym, co było we mnie złe. Każdą ćwiartką cierpienia, bólu i szaleństwa. To był Ex. To z nim rozmawiam. To on siedzi w mojej głowie. Taki jest nasz pakt. On jest kulminacją mojego zła. On jest moim złem. Złem jakie muszę czasem uwolnić. Jest krwią z mojej krwi. Wystarczy jedna kropla by go uwolnić z mojego ciała, tworząc moją, na wpół materialną kopię, jaka jest epicentrum całego obłędu, bólu i rozpaczy jaka we mnie się znajdowała. Jego dotyk przynosi ból. Jego obecność miesza zmysły i sprowadza wizje bólu i szaleństwa. Powiedzmy że uwalniając go aplikuje wszystkim wyjątkowo kiepskie narkotyki, od których można nabawić się chorób psychicznych. Wiesz co jest najzabawniejsze w tym? - Pokręcił głową z uśmiechem i wyrazem twarzy, jaki mówił jasno. Żałował samego siebie. - To nie wpływa tylko na innych. To również wpływa na mnie. Tracę kontrolę nad sobą, nad swoimi ruchami, nad swoimi myślami, nad sobą. Torturuje, kroję, patrosze, zabijam, zjadam ciała i spijam krew dla samej przyjemności ich smaku. Im dłużej jest uwolniony, tym mocniej to na mnie działa. Tym bardziej... Zatracam siebie. Wymordowani tak mają, prawda? Niektórzy z nich też wpadają w podobny, zwierzęcy szał, nie? - Spytał, tak dla potwierdzenia swojej pamięci.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Marcelina uśmiechnęła się pod nosem. Miał tyle lat, a tak mało wiedział o świecie, tak mało widział i tak mało próbował! - To najzwyklejszy chomik dżungarski - powiedziała, wsadzając palec do klatki. Puchata kulka ruszyła się leniwie, pieszczotliwie liżąc palca właścicielki; nie miał najmniejszej ochoty jednak wyłazić z kupki wiór i słomy, w której uwił sobie przytulne gniazdko. - Jest jeszcze kilka innych ras dostępnych w sklepach. Nie wiem, jakie chomiki hodowano przed apokalipsą, ale podobno wyglądały trochę inaczej a ras było znacznie mniej, niż teraz.
Przyjęła zamówienie i zabrała się do roboty. Postawiła na blacie dwa, dosyć sporej wielkości kubki identycznego kształtu - pierwszy, przeznaczony dla gościa był pokryty motywem szarej szachownicy. Ten, który wybrała sobie Marcelina był jej ulubionym kubkiem - dostała go od Hadriana w swoje dwudzieste siódme urodziny. Był na nim dość prowizoryczny, śmieszny rysunek, który przedstawiał brązową kurę stojącą frontem. Marcelina uśmiechnęła się do siebie - dziwiła się, że mimo osiemdziesięciu lat naczynie to nadal trzymało się w całości - nie licząc nadgryzienia w okolicach ucha. Sam rysunek był już lekko zdarty i zamglony od mycia, jednakże jego ogólny stan można było określić jako używany, acz w dobrej kondycji.
Dziewczyna wlała identyczną ilość wody do kubków. Przyjemny zapach mięty mieszającej się z wybraną przez jaguarzycę herbatą bananową wypełnił salon.
Słuchała opowieści Hex'a z należytą uwagą, nie odmawiając sobie jednak kolejnych kanapeczek. Jej wielkie oczy wpatrywały się w dżina, chłonąc każdy jego gest, ton głosu i spojrzenie; chciała zrozumieć z tej sytuacji jak najwięcej, a jako doskonały obserwator wiedziała, że żadna opowieść nie składa się wyłącznie ze słów. - Nie mogę uwierzyć w to wszystko.
Nie, nie chodziło o zwykłe niedowierzanie w zaistniałą sytuację. Marcelina nie mogła po prostu uwierzyć w tak ogromne podobieństwo między dwójką - w dodatku ono nie kończyło się, a wręcz rozszerzało z każdą kolejną historią... - Nie musisz mówić zbyt wiele. Rozumiem Cię doskonale, bo... - i tutaj przerwała, biorąc potężniejszy kęs powietrza. - ...bo i mnie niegdyś poniżano i krzywdzono. Co prawda był to dość krótki okres czasu w stosunku do Twojego, ale biorąc pod uwagę mój wiek i Twój, proporcjonalnie krzywda wyrządzona w tych przypadkach jest zbliżona. - przerwała na chwilę, chcąc napić się wciąż jeszcze parzącej w wargi herbaty. - Ta sytuacja zmusiła mnie do podjęcia tak trudnego kroku i oddania się zapomnianemu Bogowi, który przeistoczył się w demona. Owszem, zawdzięczam mu wiele, jednak... - westchnęła, odkładając kubek z gorącą herbatą. - Nieważne. - Wyciągnęła z kieszeni spodni pomiętą fotografię, którą wyrwała Josephowi w jego mieszkaniu. Pokazała ją Hexowi, pozwalając przyjrzeć się idealnie ostrzyżonemu mężczyźnie ze wzrokiem budzącym podziw, respekt i odrazę. - To Remus Makela. Morderca mojego partnera, a przy okazji... - i tutaj wzięła głęboki oddech. - ...jego ojciec. Uwierzyłbyś, że przy naszym, to znaczy moim i Twoim, spotkaniu tutaj jeszcze nie miałam pojęcia, że zamierzam zabić w akcie zemsty niedoszłego teścia? - wykrzywiła się w grymasie. Fakt, że najlepszy przyjaciel okłamał ją po raz kolejny nie pozostawał niebrzemienny w skutkach. Bardziej bolał ją jednak fakt, że prawdy nie powiedział także Hadrian.
Wybacz mi. Wiem, że teraz już nie będziesz ufać mi tak, jak niegdyś. Ale nie mam przed Tobą już nic do ukrycia.
Poczuła, jak oczy zaczynają łzawić. Nie pozwoliła jednak żadnej łzie spłynąć po policzku. - Jeśli wirus wyewoluował u nich na taki poziom, jak u mnie, to tak. W moim przypadku ataki szału często występują w okolicach nowiu - to czas żeru Aragota. Generalnie wirus X zmienił kierunek rozwoju zaraz po rytuale - po jego odprawieniu moje ciało zaczęło zmieniać się lekko, przybierając kocie cechy dopiero wtedy... Przyznam, że to bardzo interesujący fakt.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.12.17 10:47  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 3 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Oj nooo, nie wszystkie lata spędził na ziemi! Ba, większość czasu obserwował z góry, czasem spuszczając łepek nieco niżej i przyglądając się innym nieco bardziej z bliska. Nie miał okazji ujrzeć chomika niestety, stąd zaciekawiło go takie stworzonko. No i też nie bywał w miastach zbyt długo, a już nie wspominając o zglądaniu ludziom po domach i patrzeniu na ich zwierzątka domowe.
- Chomik? - Powtórzył po niej, by następnie uważnie przyjrzeć się temu, co robi zwierzątko. Wyglądał na raczej małą kuleczkę do zabawy i opiekowania się, niż na coś z konkretnym przeznaczeniem jak kot czy pies. To nie znaczyło że to złe, wcale. Gdy Marcelina odeszła od klatki, dżin przysuną się zbliżej i zastukał leciutko palcem w klatkę, ciekawy reakcji stworzonka. Nie chciał go jednak męczyć zbyt długo swoją obecnością, więc powrócił do Marc.
- Dlaczego? - Spytał, w sumie faktycznie zaciekawionym czemu w to nie wierzy. Wyjaśnił jej to, mówiąc całą, faktyczną prawdę. Tak było. Był członkiem rasy jaka już nie istnieje, a jaka istniała tylko do tego, by służyć. Można powiedzieć że pod tym względem mieli gorzej od aniołów, bo o ile ich jeszcze spotykały jakieś pochwały, psalmy od ludzi czy cokolwiek, tak o nich...
O nich nikt nie słyszał. I nikt by nie usłyszał, gdyby Hex nie przetrwał do dziś.
Wątpił trochę by szkody wyrządzone im obojgu można było liczyć w podobnym wymiarze, skoro w wypadku Hexa to trwało tak długo że zaczął wariować, ale nie będzie się kłócił.
- Ważne. Ja to wyrzuciłem z siebie, ty też nie musisz ukrywać tej kwestii przede mną. - Rzucił od razu gdy kobieta chciała zmienić temat. Może i trochę agresywnie, ale jednak chciał by nie musiała tego ukrywać przed nim, tak samo jak i on nie chce ukrywać innych rzeczy przed nią.
Więc jeszcze została mu jedna rzecz do opowiedzenia, prawda?
Acz to jeszcze nie teraz. Teraz, kobieta znów wyjęła tą fotografię którą pamięta jak przez mgłę z ich małej "popijawy", że tak to można ująć. Teraz widział ją znacznie wyraźniej, a przede wszystkim trzeźwo, więc yey! Nie żeby znał tą gębę.
Złapał go jednak niepowstrzymany chichot gdy usłyszał nazwisko tego faceta. Aż musiał zatkać usta, by nie brzmieć za nadto niegrzecznie, tym bardziej że to raczej dość poważna kwestia.
- Przepraszam Marcelino, ale to nazwisko... I fakt że chcesz go zabić, a jesteś kotem... Nie wiem, zobaczyłem w tym świetny humor sytuacyjny. Kot chce zabić Makrelę. Przepraszam, już nie będę. - Oklepał się po twarzy i potrząsnął głową, chcąc wyrzucić z umysłu tą kwestię, tym bardziej że to jednak w jakimś stopniu jest poważne. Może i Hex nie jest ekspertem w zachowywaniu powagi, ale może spróbować, prawda?
- Brzmi jak ciekawy, rodzinny miszmasz. Czy on w sumie wiedział kogo zabija? Czy to może normalne że ludzie zabijają swoje dzieci? - Spytał, w zasadzie zaciekawiony tą kwestią. Z tego co rozumiał, jej partner jakiego ten Remus zabił był jego synem. Czy to normalne w takim razie że rodzice mordują własne dzieci? Zawsze myślał że jednak jest w tych rodzinach coś lepszego niż takie mordowanie się nawzajem, albo coś. Huh.
- Czyli nawet jeśli kot był demoniczny, to wirus to podłapał i zaczął cię zmieniać w kota? Cóż, widać jest dobry w rozpoznawaniu genów.
Chwilowo nie skupiał się na jedzeniu ani na herbacie (bo by się poparzył, duh), a na niej, stąd też dostrzegł że jej oczy się zaszkliły. Mmmm. Przysuną się nieco bliżej, by następnie powoli wysunąć swoją głowę ku jej i złożyć na jej czółku delikatny, czuły całus, o ile oczywiście nie odskoczyła jak poparzona. Po wykonaniu (bądź nie) go, zwrócił spojrzenie ku niej, lekko przechylając głowę na bok.
- Nie ściskaj ich w sobie. Jesteśmy tutaj tylko my dwoje, poczujesz się lepiej jak się ich pozbędzisz. - Nie odsuwał się, chyba że Marcelina wyraźnie tego chciała. Odsuną jednakowoż głowę, by nie czuła zbytniego dyskomfortu z jego bliższej obecności. Musi jej jednak powiedzieć o tym... Tym pragnieniu krwi. Prędzej czy później musi to zrobić.
Ale nie teraz. Niech najpierw Marcelina poczuje się bardziej komfortowo by kontynuować. A jeśli zelży z niej napięcie negatywnych emocji, z pewnością poczuje się lepiej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.12.17 14:52  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 3 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Westchnęła głęboko. Miał rację - skoro on zaufał jej, to drogą porozumienia i ona musiała to zrobić, by nie zniszczyć dobrze rokującej relacji. - Nie wiem, czy żałuję tej decyzji. Chyba tak. Może lepiej byłoby, gdybym padła tam, w tej zgniłej celi. A teraz muszę żyć wciąż i wciąż, w dodatku z zatrutą zasranym cyrografem krwią.
Sama zaczęła się śmiać. Skojarzenie Hex'a rozbawiło ją - sama chyba nie pomyślałaby o tym w tej kategorii. Chociaż, kto wie - może po latach spojrzy na to z innej perspektywy i dostrzeże więcej zabawnych smaczków związanych z tą sytuacją.
Przy kolejnym pytaniu dziewczyna zamyśliła się chwilę. - Tak, wiedział - powiedziała w końcu, zjadając szybko kolejną kanapeczkę; w końcu to tutaj zaczynała się cała historia... - I zabił go bez skrupułów. Hadrian był, mój drogi, upadłym aniołem.
Apetyt jej zamiast zwolnić i wycofywać się, powiększał swój ogrom i przejął niemalże władze nad ciałem Marceliny. Sięgnęła po kolejną, trochę większą kanapkę, ładując niemalże całą do ust. Popiła to stygnącą już herbatą o smaku bananowym. - Matka Hadriana, Lokstara i Elisabeth była anielicą, która zakochała się w tej podłej gnidzie. Ponieważ Remus był ambitnym żołnierzem, a jego mózg szybko został papką zmieloną przez farmazony władzy s.spec, sam uwierzył we własną nienawiść do łowców, wymordowanych i... i aniołów właśnie. - Marcelina próbowała poukładać wszystko w jedną całość, przy okazji starając się nie pomieszać jakiejś części tej historii. Sama poznała przecież prawdę dwa dni wcześniej - przez wiele lat była przekonana, że ojciec Hadriana nie żyje. O ile była od niepamiętnych czasów zwolenniczką najgorszej prawdy, tak teraz zastanawiała się, czy nie wolałaby w tej sytuacji słodkiego kłamstwa. - Gdy przypadkowo poznał prawdziwe oblicze Annabelle, zabił ją, a Elisabeth sprzedał desperackim, czarnym handlarzom. Najpierw uciekł Lokstar, który - możesz nie uwierzyć - wylądował ze mną w jednej celi w podziemnych laboratoriach s.spec. Hadrian z początku wierzył ojcu, potem jednak odkrył, że nie jest w stanie ukryć swojej prawdziwej natury i również zbiegł na desperację. Ja sama bardzo długo nie miałam o tym pojęcia. Dopiero ostatnio Elisabeth i Lokstar wyznali mi prawdę.
Marcelina westchnęła cicho, podpierając zmęczoną twarz na nadgarstku. Spojrzała w stronę zielonowłosego mężczyzny i kiwnęła mozolnie i kilkakrotnie. Gdy otrzymała czułego całusa w czoło, nie odsunęła się ani nie uciekła. Podobała jej się taka forma okazywania sympatii i wsparcia. - Przyznam, że sama jestem zaskoczona. Najwidoczniej klątwa Aragota okazała się silniejsza od wirusa. Poza tym... w moich żyłach płynie krew nie tylko ludzka. - po tych słowach wstała, odwróciła się tyłem do mężczyzny i uniosła koszulkę, ściągając ją przez głowę. Jeśli dżin dobrze przyjrzał się okolicom łopatek, mógł dojrzeć małe, bardzo blade i podłużne blizny. - Moja prababka była upadłą anielicą.
Marcelina często zastanawiała się, czy ten fakt w jakiś sposób wpływał na jej życiowe wybory. Nie przepadała za zwykłymi aniołami, za to świetnie dogadywała się z upadłymi - i, jak się właśnie okazało, z dżinami.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.12.17 16:16  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 3 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Krwią.
Musiała to powiedzieć, prawda?
- Nie mów o niej! - Rzucił praktycznie natychmiast po usłyszeniu słowa a pro po szkarłatnego, życiodajnego płynu, a jego tętno nagle podskoczyło o dobre kilka(naście) uderzeń. Odsuną się od kobiety, zaciskając dłonie w pięści i ściskając powieki, chcąc wyrzucić z siebie to nagłe napięcie jakiego doznał o myśli na temat tej cieczy. To nie jest najlepszy pomysł. O dziwo, gdy sam o niej powiedział nie miało to tak ogromnego efektu, być może dlatego że wtedy jego myśli były zajęte jak najlepszym opisem zachowania Exa?
Po krótkiej chwili zdołał się uspokoić i odetchnął głębiej, kręcąc lekko głową na boki i przysuwając się z powrotem. - Przepraszam za to. Pamiętasz jak mówiłem ci o tym, że dwie z trzech chorób są załatwione? Heh... Słyszałaś o wampirach, prawda? Wiesz że istnieje choroba jaka powoduje podobne pragnienie ich... Pożywienia u zarażonych? To jest ta jedna choroba, jakiej nie wyleczyłem dotąd. Mam ją już od dawna, i pragnienie często jest... Nie do zdzierżenia, ale staram się jak mogę by nie poddawać się mu. Stąd mogłaś zobaczyć na moich przegubach ślady ugryzień. Są moje. Sam rozgryzałem swoje ciało... Nieważne! Pomyśl o tym że przeżyłaś tak - tyle rzeczy mogło cię ominąć, lepszych czy gorszych. No i gdybyś mnie nie oszczędziła, kto inny mógłby nie być taki chętny! To chyba na plus, prawda? - Kiwał głową, usilnie unikając nazywania krwi po imieniu i wspominania czegoś co jest w pobliżu takowego. No i ogólnie o szybkim zapomnieniu o tym temacie.
Żarcik z Makrelą odwrócił jego myśli od tego, o ile Marcelina nie kontynuowała tematu. Miejmy nadzieję że nie drążyła, widząc jak Hex unika nawet myśli o nim.
Z początku miał w sumie spytać co to zmienia, ale biorąc pod uwagę że Marcelina zaczęła tłumaczyć całość tego drzewka genealogicznego i jego problemów, Hex postanowił zgarnąć kanapkę i napić się odrobiny tej miętowej herbaty jaka nęciła go zapachem już od kilku chwil, przysłuchując się dość dokładnie.
- Chyba to nie była prawda jaką chciałaś poznać, prawda? - Zauważył. Biorąc pod uwagę jej zachowanie sprzed kilku dni gdy o tym rozmawiali, teraz i wciąż, zdołał wywnioskować że kobieta została zraniona przez tą prawdę nader wyraźnie. Mmm.
Ucieszyło go że nie unikała jego gestu. Nie był on agresywny, nie był też nader emocjonalny. Chciał ukomfortować kobietę, sprawić, by poczuła się dobrze w jego towarzystwie. Takie gesty, choć może odrobinkę odważne, potrafiły właśnie to zdziałać. Widząc że osiągnął swój cel był tym raczej zadowolony.
Przechylił głowę na bok z ciekawości. Nie tylko ludzka?
Ach. Teraz rozumiał. Zbliżył swoje dłonie do jej pleców i delikatnie, powoli przesuną koniuszkami palców wskazującego i środkowego wzdłuż blizn.
- Miałaś skrzydła, Marcelino? - Spytał w trakcie tego gestu. Mogły nie wyglądać jak coś z czego mogą się wydobyć skrzydła, ale jeśli usunęli jej je dawno temu, rozmiar blizn nie miał znaczenia. Zabrał dłonie, pozwalając się kobiecie z powrotem ubrać... Jeśli chciała.
- Podobno dżiny mają serca ze złota, ich dusze są czyste i jasne jak platyna, a ich ciała lśnią bladym blaskiem srebra, uskrzydlone przez skrzydła z brązu. Większość z tego to bujda, ale faktycznie, gdy byłem tam... Moje ciało było ze złota, i miałem małe skrzydła u kostek i nadgarstków. Teraz, ze złota zostały moje oczy... I może serce. Nie sprawdzałem, wolę nie wiedzieć. - Uśmiechnął się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.12.17 17:08  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 3 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Marcelina zamilkła na chwilę, unosząc brwi w nieukrywanym zaskoczeniu. Z początku nie domyśliła się, o kim, a raczej o czym dziewczyna miała nie wspominać. Zrozumiała szybko, gdy Hex uspokoił się i pospieszył z wyjaśnieniami. - Myślę, że los celowo postawił właśnie mnie na Twojej drodze - uśmiechnęła się nieznacznie, nie wracając już do tematu krwi. Zamiast tego chwyciła kolejną kanapkę, przyczyniając się do zmniejszania góry pieczywa pokrytego masłem i pysznym dżemem. Wiele razy śmiano się, że Marcelina ma czarną dziurę zamiast żołądka, czemu w tamtym momencie nie mogła zaprzeczyć. Dobrze, że miała szybki metabolizm. - Wmawiali mi, że ich ojciec zginął gdy skończyli ledwo dziewiętnaście lat. O siostrze również nigdy mi nie wspomnieli, dopóki nie pojawiła się któregoś pięknego dnia na mojej drodze i nie przedstawiła się.
Nie był to do końca piękny dzień - piździło śniegiem i gradem, szalejąca wichura zaś omal nie wyrwała kasynowych okiennic. Marcelina parsknęła w myślach - w tym momencie po wspomnianych oknach nie pozostał nawet ślad. Gdy w końcu rozpocznie remont swojego kasyna Marcelina wstawi nowe, lepsze okna. Wszystko będzie lepsze.
- Tak. - Przymknęła oczy, czując delikatny dotyk na swoich plecach, w okolicach blizn. Podciągnęła kolana pod swój podbródek, obejmując je nagimi ramionami. Kiedy Hex zabrał swoje dłonie, pozwalając się zapewne ubrać dziewczyna wcale nie spieszyła się z tą czynnością. Nie odwróciła się jednak - była dość wstydliwą osobą i nie odważyłaby się teraz zwrócić do zielonowłosego przodem, będąc bez koszulki. Biustonosz ściągnęła i wrzuciła do swojej szafki jeszcze w momencie, gdy zaraz po przybyciu do domu przebrała się w domowe ciuchy. - Miałam, jednak każde ich otwarcie wywoływało potworny, rozrywający ból w tamtych okolicach i pozostawało po sobie paskudne, długo gojące się blizny. Nigdy nie nauczyłam się latać - obawiam się jednak, że były na to zbyt słabo rozwinięte. Moja babka, Jagoda potrafiła jeszcze otwierać je bezboleśnie i posługiwać się nimi doskonale, jednak moja mama już nie była w stanie tego opanować. Moje skrzydła były całe czarne - prababka i babka miały pióra koloru białego, mojej mamie zaś na lewym urosło parę ciemnych lotek. Po wielu latach nieużywania ich zapomniałam już, w jaki sposób je rozkładać; czasami jednak, przy korzystaniu z telekinetycznych umiejętności na plecach tworzyła się smuga przypominająca ich zarys. Po rytuale jednak to zjawisko całkowicie zniknęło.
Dziewczyna siedziała tak nieruchomo, zamyślając się. - Moje serce powoli zamarza. - wzruszyła tylko ramionami - Taka jest cena za pomoc Aragota.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.12.17 17:28  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 3 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
- Mówisz? Dlaczego tak myślisz? - Zapominając już o krwi, mógł się teraz bardziej skupić na rozmowie z Marceliną i być może podprogowych komplementach z jej strony. Nie żeby mu one przeszkadzały, w żadnym wypadku! Lubił jednak wiedzieć z jakiego powodu jest komplementowany, aniżeli być gdzieś w krzakach. To on wolał zostawiać ludzi w zaroślach w kwestii swoich emocji, nie vice versa!
Choć w wypadku Marceliny może...
Może zrobi wyjątek. Martwiła go jednak jedna rzecz, że to, co do niej czuje, to... To jest spowodowane samą wdzięcznością za uratowanie mu życia. Samym faktem że mu je darowała. Że to może nie być prawdziwe. Nie raz nie dwa Ex o tym mówił, ale nie chciał o tym myśleć. Nie tu. Nie teraz.
- Nie wiem czy chwalenie się ojcem jaki zabił ich matkę to najlepsza opcja. - Zauważył jakoś bez większego problemu z "ujrzeniem" ich punktu widzenia. Gdyby nie fakt że jego "ojciec" jest raczej niezłą szychą i praktycznie stworzycielem świata, to by na niego może pomarudził. Czasem mu się zdarza. Zabawna sprawa, bo aniołom nie wolno.
Ale on nie jest takowym, hehe.
Mógłby przyznać na głos, że był zaskoczony otwartością kobiety. Co się zmieniło przez te kilka dni? Wcześniej, na jego dotyk reagowała nieco bardziej... Żywiołowo, choć raczej negatywnie. Teraz zaś nie obawiała się go, nie uciekała. Praktycznie nawet wystawiała przed nim swą nagą skórę, chętna jego dotyku. Jego bliskości. Mmm.
- Chciałbym wiedzieć jak to jest mieć skrzydła. Te prawdziwe, działające. To zapewne ciekawe uczucie, prawda? - Spytał, może częściowo maskując tym dźwięk ściągania przez siebie koszulki. Nie był pewien czy nie posuwa się za daleko, ale po usłyszeniu jej słów o marznącym sercu uznał że to... Dobry pomysł? Tia.
Przysuną się więc bliżej i objął ją praktycznie całą, kładąc swoje dłonie na jej dłoniach i przylegając do niej swoim ciepłym ciałem. Przeszedł go od tego delikatny dreszcz, bo mimo wszystko kobieta wydawała się być odrobinę chłodna. Nie z zachowania, a z faktycznej temperatury skóry.
- Ten lód można stopić. Może nie zrobisz tego sama... Ale myślę że ciepło serca innej osoby może tu pomóc. - Specjalnie z tą myślą przyległ do jej pleców klatką piersiową, chcąc by ich serca były mniej więcej na tym samym poziomie wysokości. Było to trochę trudne jednakowoż, przez oczywistą różnicę wzrostu. To mu jednak nie przeszkodziło w tym geście.
I w złożeniu delikatnego, ciepłego pocałunku na jej chłodnej, bladej szyi. - Moje jest dość ciepłe... Jeśli się go nie obawiasz. - Wyszeptał do jej ucha, uśmiechając się ciepło.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.12.17 20:12  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 3 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
- Nie wierzę w przypadek. - wysunęła rękę w kierunku pilota, naciskając palcem wskazującym większy przycisk. W tle zaczęła płynąć cicho klimatyczna muzyczka, nieprzeszkadzająca w rozmowie. Marcelina wstała i podeszła do blatu w kuchni, wyciągając z szafki paczkę długich kadzideł. Gdy wsunęła jego końcówkę do specjalnie przeznaczonego do tego otworu na drewnianej podstawce, z kieszeni wyjęła zapalniczkę żarową od Djikstry i podpaliła końcówkę zapachowego drucika. Już po chwili gęsty dym uniósł się i wypełnił część salonu, a nozdrza dwójki niemalże od razu poczuła zapach drzewa sandałowego. Był to przyjemny, nieuporczywy zapach, który w połączeniu z muzyką nadał klimat całej chwili. - Być może. - wzruszyła ramionami, ustawiając oświetlenie salonu na półmroczne. Chwyciła zapaloną świeczkę i postawiła ją na skraju blatu kuchennego, wyłączając w tamtej części mieszkania światło. - Ale oni wiedzieli o mnie dużo... jak nie wszystko. Mówiłam im o chyba każdym znaczącym,
nawet mniej przyjemnym dla mnie aspekcie. Zawiedli mnie po prostu. Lokstar po pierwszym kłamstwie obiecał, że to już jego ostatnie.
. - Powróciła na kanapę, rozkładając się w bardzo podobny co przedtem sposób. Przyjemna woń drażniła ich zmysł powonienia, pozwalając się jeszcze mocniej rozluźnić. W skład tych kadzideł wchodził bowiem pierwiastek antystresowy, co Marcelina odczuła natychmiastowo po rzuceniu się na miękki materiał kanapy; jej mięśnie rozluźniły się, jej samej zaś otwierało się okno pozytywnego myślenia. Trochę jak działanie miękkiego narkotyku...
- W moim przypadku był to tylko ból. Nie byłabym nawet w stanie unieść się - każdy ruch skrzydłami rozrywał mnie od środka.
Też chciałaby znać uczucie posiadania prawdziwych skrzydeł. Marzyła o lataniu, często śniła o podniebnych podróżach, dlatego też tak bardzo brakowało jej Atrity i ich wspólnych szaleństw po dzikim nieboskłonie. - Jedyne, co mi pozostało to częste podróże w góry. Dzięki wysokim szczytom jesteś bliżej nieba - podobno każdy anioł, nawet upadły w głębi serca kocha duże wysokości. Hadrian kochał, Lokstar też - prababka Felicja często znikała na wiele dni, lecz nikt nie bał się o nia. Każdy wiedział, gdzie poniosły ją jej stopy i że nie można jej zabronić tych wypraw. To jak zakazać wilkowi biegać wolno po lasach. Kiwnęła ledwo dostrzegalnym ruchem głowy, zastanawiając się nad sensem słów dżina. Może miał rację? Nigdy nie spojrzała na to w ten sposób - ale od śmierci Hadriana nie dopuściła do tego serca absolutnie nikogo. Może...
Moje jest dość ciepłe. Marcelina przełknęła bezgłośnie ślinę i znieruchomiała, gdy poczuła na swoich plecach ciężar jego nagiej klatki piersiowej. Serce zabiło szybciej, a ona sama zaś zapomniała o oddychaniu na kilka długich sekund. Teraz jedyne, czego pragnęła, to na chwilę zatrzymać czas. Jej delikatna skóra pokryła się gęsią skórą, a ona sama przymknęła oczy w chwili złożenia na jej szyi pocałunku.
Ona się nie bała.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.12.17 21:30  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 3 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Nie skomentował tego, bo nie miał powodu. Sam weń nie wierzył. Wierzył w przeznaczenie, wierzył w szansę, ale przypadek? Raczej nie. Choć można też ująć że całe jego życie jest wypadkową przypadków i wcale by nie mógł skłamać, bo jeśli ktoś w takowe wierzy, dla niego to będzie przypadek. Dla Hexa? Los. Przeznaczenie. Co miało być, tak miało być i tak się stało. Nie ma przypadku. Jest tylko niespodziewany zwrot losu.
Obserwował działania kobiety, ciekawym co konkretnie chce osiągnąć tymi zabiegami, poza faktem jakiegoś sortu rozluźnienia. Była spięta jego obecnością i potrzebowała tego "nastroju"? A może chodziło o coś innego? Hmmm.
Normalnie takie pół-mroczne warunki wywoływałyby niepokój u Hexa, lecz tu, z nią, wiedząc co umie i potrafi... Nie bał się. Nie bał się mroku, bo tuż przy nim znajduje się osoba która mu rozkazuje. I wie że może tej osobie ufać.
- Chciałbym móc ci opowiedzieć o każdym aspekcie mojej egzystencji, ale myślę że nie dożylibyśmy końca tej opowieści. - Parsknął śmiechem. - Stąd też, może coś z nie dość dawna? Hmmm. - I rozpoczął wyliczanie, nawet na palcach wskazując za każdym, kolejnym, wymienionym elementem. Wpatrywał się przy tym w sufit, zastanawiając nad czymś co było ostatnio. - Zamordowałem archanioła Guerre, co spowodowało cały ten cyrk z Metatronem i sądzeniem ludzi. Prawie straciłem nogi walcząc z najemnikami Drug-On, przy okazji zabijając jedną z najemniczek. Nie byli zadowoleni. Liselotte, anielica do której cię odesłałem, jest moją przybraną siostrą... A i, hm, zmusiłem perswazją bezpośrednią mieszkającego w M-3 anioła by wyleczył jedną z moich chorób. To chyba wszystko co w miarę świeże. - Wyszczerzył się niewinnie do kotołaczki po skończeniu swojej wyliczanki. Nie miał nic do ukrycia, był przejrzysty jak łza.
Poza jedną, najbardziej prywatną kwestią jakiej jeszcze nie powiedział. Ale to się niedługo zmieni, prawda? Heh. Z pewnością.
- Podobno do bólu można przywyc? Tak mawiają ci "twardsi" ludzie, którzy uważają że prawdziwym bólem są rany i obicia, heh. - Rozumiał ją. Może i nigdy nie miał takich problemów, tak był w stanie pojąć co kobieta ma szczerze na myśli przez to. Kolejna kwestia jednak go zaciekawiła. Bliżej nieba, tak? Mmm.
- Nigdy mnie nie ciągnęło do góry. Może jednak jest mi dalej do anioła niż myślałem. - Zauważył, w zasadzie nawet ciekawym tej zależności. Bycie aniołem sprawiało, że chciało się latać po to, by być bliżej niebios? Heh, być może faktycznie dlatego nigdy nie czuł pociągu by pójść wyżej ponad to, co koniecznie. Bo nie jest prawdziwym aniołem.
Nie uciekała. Nie odpychała go. Czuł jednak i widział że kobieta nie jest pewna swoich uczuć, samej siebie. Zraniono ją, i boi się pozwolić komuś innemu zbliżyć swoje serce do niej. Co zabawne, to właśnie podobnie zranione serce próbuje stopić jej lód.
Przesuną dłonie z jej kolan na jej ciało. Prawą dłoń oparł o jej bark, delikatnie go obejmując, podczas gdy lewą ujął jej prawy policzek, chcąc zwrócić jej wzrok delikatnym gestem w stronę jego twarzy, jaką sam wychylił ponad jej bark z lewej strony. Ciepły uśmiech i przymknięte oczy to to, co by napotkała gdy uchyli swoje oczka. O ile oczywiście zechce. Był na tyle blisko niej, by nie mieć powodu ku podniesieniu głosu, więc szeptał.
- Mam jeszcze jeden sekret, tylko dla uszu osób, które na to zasługują. Twoich uszu. Hex to nie jest moje prawdziwe imię. Na imię mi... Jenevier.
I jeśli tylko kobieta nie chciała go odsunąć... Zbliżył się i złożył na jej usteczkach pocałunek. Może odrobinę nieśmiały, może z lekka niepewny. Nie był wszak pewien czy zechce przyjąć ten gest, więc nie był napastliwy.
Nie umiał takowy być wobec osób, które w jakimkolwiek stopniu powodują że mu zależy.
A tu tak było.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: M3 :: Nishi – Zachód :: Domostwa

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach