Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 21.05.16 21:49  •  Tereny Szamanki Empty Tereny Szamanki
Na skraju lasu znajduje się pięknie wkomponowany w przyrodę szałas. Mimo swoich sporych rozmiarów, wygląda na niepozorny i niezamieszkany, przynajmniej za dnia. Okrągła konstrukcja została wzniesiona na szkielecie z długich gałęzi i przykryta trawą oraz liśćmi. Od środka ściany zostały wypełnione gliną i piaskiem zmieszanym z wodą, a następnie gdzieniegdzie pomalowane, jakby mieszkaniec testował farby. Jedynym obrazkiem, który nie wydaje się przypadkowy jest plemienny symbol w barwach czerwieni i bieli. Niedaleko wejścia zawsze widać zwęglone kawałki drewna, które wskazują na pozostałości po ognisku. U stóp jednego z pobliskich drzew w ziemi wydrążona została dziura, która często wypełniona jest wodą, choć nie pierwszej świeżości i nadająca się do spożycia dopiero po przefiltrowaniu lub ugotowaniu. Chyba, że ktoś lubi narażać się na bóle brzucha.
W środku panuje porządek, choć też i lekka pustka. Ziemia na podłożu została równo ubita. Stara skrzynka robi za stolik, podczas gdy inna, z dorobionymi przegródkami, służy za małą półeczkę. Pod jedną ze ścian leży kilka zwierzęcych skór i futer, prawdopodobnie będąc łóżkiem. Gdyby je odsunąć, zauważyłoby się klapę, która prowadzi do części położonej pod ziemią. Niedaleko wejścia wala się kilka mocnych patyków, które odpowiednio wstawione w dziurę w ścianie mogą służyć za prowizoryczne drzwi. Półka zrobiona z patyków zapełniona jest dziwnymi przedmiotami - humanoidalną laleczką, igłami zrobionymi z ości i ostrych, drobnych kości, książką z luźnymi stronicami, piórami, glinianymi naczyniami z różnoraką zawartością. Znajdą się nawet niewielkie, szklane słoiczki, prawdopodobnie komuś ukradzione lub otrzymane w zapłacie.
Podziemna część szałasu jest czymś w rodzaju bezpiecznego schronienia i magazynu. Jest również wyjściem ewakuacyjnym, gdyż tunelem można przedostać się do dobrze ukrytego drugiego wyjścia w wydrążonym pniu starego drzewa wiele metrów dalej. Schodzi się do niego przez klapę i drabinkę z przypominających liany roślin. Pieczara została wydrążona tak, by nie groziła zawaleniem. Tu również podłoże zostało idealnie wygładzone, a pod ścianami ustawiono więcej półek - stworzonych ręcznie z czego się dało lub ze skrzynek. Na niektórych stoją kolejne naczynia, na innych leżą prymitywne narzędzia, gdzie indziej skóry, futra, materiały, ubrania, kości. W kilku słojach zmagazynowana została oczyszczona woda, suszone paski mięsa, czasem znajdzie się jakiś owoc. Całość oświetlana jest przez pochodnie.

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Choć wieczór dopiero się zbliżał, szamanka już nie spała. Jasność dnia drażniła jej oczy, ale cień pobliskich drzew nieco łagodził tą niedogodność. Wygramoliła się spod miłego, oprawionego futra robiącego jej podczas snu za koc i przeciągnęła swobodnie. Wysokie sklepienie szałasu było idealnie dostosowane do jej wzrostu, dając jej możliwość bezproblemowego uniesienia rąk. Założyła swoje raczej skąpe ubrania i odgrodziła wejście. Nie widziała na badylach żadnych śladów po szponach, pazurach czy zębach, co oznaczało, iż nikt nie próbował dobrać się do niej w chwili odpoczynku. To był jeden z powodów, dla których wybrała nocny tryb życia. Za dnia mało stworzeń planowało napełnienie brzuchów, ale nocą sen nie był najbezpieczniejszą opcją. Wtedy najlepiej było schować się w podziemiach lub wysoko na drzewie, ale można też było samemu stać się drapieżnikiem. Prawo dzikiej przyrody było jasne - zjadasz albo jesteś zjedzony. Tougea nie planowała kończyć swojego życia jak jej towarzysze dwa lata wstecz.
Wyszła na zewnątrz, mrużąc ślepia i przysłaniając je dłonią. Zmrok powinien zacząć zapadać za góra dwie godziny, co dało się wywnioskować głównie po spadającej powoli temperaturze. Zerknęła w dal na roztaczającą się przed nią pustynię. Choć tu i ówdzie wyrastał jakiś krzaczek, odległe miejsce było niezłym kontrastem do terenów przywłaszczonych przez nią. Była na totalnym zadupiu, w kompletnym odosobnieniu, ale jej to nie przeszkadzało. Czasami odwiedzały ją osobniki nie nastawione negatywnie, chcące od niej jej wyuczonych zawodowo cudów. Zależnie od nastroju, zgadzała się lub też nie, chciała zapłaty lub robiła to za darmo bądź półdarmo, oczekując potem wyłącznie przysługi. Akurat dnia dzisiejszego humor miała dobry - wyspała się, nikt nie próbował na nią napaść, a Shedris grzecznie drzemała na swoim drążku przed wejściem. Kolorowa, ogromna papuga zdecydowanie nie pasowała do tego miejsca. Młoda Rathal pogładziła barwny łepek śpiącego ptaka i ruszyła w stronę lasu, sprawdzając pułapki na skraju swojego terytorium. Rozumny człekopodobny, który szedł do niej z jakąś sprawą powinien podążać delikatnie zaznaczoną ścieżką, omijając groźne miejsca. Każdy zainteresowany pomocą z jej strony był informowany o zagrożeniu. Nic nie wskazywało na to, że ktoś próbował się do niej dobrać, więc gdy przeszła wszystko dookoła, łącznie ze skrajem pustyni, wdrapała się na jedno z drzew i skryła się w liściach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.05.16 20:43  •  Tereny Szamanki Empty Re: Tereny Szamanki
Nie przepadał za zbyt dalekimi podróżami. W końcu mógł trafić do miejsc gniazda potworów. Żywcem wyciągniętych z horrorów. Tak więc z tego powodu starał się być ostrożny blondyn. Nie miał zamiaru zostać zbyt wcześnie pokarmem dla nieprzychylnych istot. Tak więc przemierzał uważnie nieznane mu do tej pory tereny, drapiąc się po blond łepetynie. Oczywiście nie można było mu odmówić, że irytował go fakt posiadania wesz. W swoim życiu miał wiele zdarzeń wartych o tytuł najgorszych, ale to przebiło wszystko do tej pory. Może nie grozi mu utrata żywota, ale wciąż jest ten niesmak z tego powodu. Z tej przyczyny stara znaleźć sposób by pozbyć się tego dokuczliwego problemu. Kapryśny los i tyle. Błąkał się po bezdrożach szukając jakiegokolwiek sposobu na ratunek. Drap, drap. Mając wrażenie, że swędzenie nie ustępuje mu na krok. Tak jakby chciało go tym wykończyć. W trakcie swej podróży przeklinał pod nosem los. Niestety na niekorzyść anioła spod ciemnej gwiazdy nadchodziła noc. Może nie tak szybko jakby mógł przewidywać, ale przynajmniej miał czas znaleźć jakiś przyczółek. Bądź odpowiednie schronienie przed zagrożenie ze strony nocnych istot. Uwagę jego osoby zwrócił pobliski las. Z tego też powodu postanowił wykonać najlepszą ze wszystkich czynności, jak odpalić papierosa i zaciągnął się nim. Kłęb niezdrowego dymu wędrował ku przestworzach. Przetrzymywał ów wyrób tytoniowy w jednej ze swoich dłoni, a drugą się drapał po głupim łbie. Rozważał wejście do tego lasu ze względu na możliwości obrony przed dziką zwierzyną, albo wygłodniałym wymordowanym. Chlorokineza w takim miejscu może się okazać bardzo pomocna. Tak przynajmniej mógł myśleć. Tak więc kończył palić truciznę i rzucił ją bezwzględnie w obojętnym kierunku. Poza obszar drzew. Zerując tym samym szanse podpalenie tego miejsca. Zatem nic innego mu nie zostało, jak skierować się w głąb. Idąc sobie tak beztrosko zorientował się po jakimś czasie o istnieniu lekko wydeptanej ścieżki. Nie wiedział dokąd ona prowadzi, ale obranie jej za właściwy kierunek przechadzki był względny. Mógł twentualnie do znalezienia pomocy. Trafić na niebezpieczeństwo, albo nawet na miejsce idealne do schronienia. Możliwości wiele, ale wyborów bardzo mało. Tak więc udał się głosem serca i skierował się na nią chcąc dojść do jej końca. W między czasie poszło też parę niezgrabnych ruchów po głowie blondyna, ale to można uznać za nieistotne. Przynajmniej na razie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.05.16 21:45  •  Tereny Szamanki Empty Re: Tereny Szamanki
Szukając złamanych, całkowicie suchych lub chorych gałęzi, chwilowo zapomniała o całym świecie daleko pod jej stopami. Zaczęła się zastanawiać czemu właściwie postanowiła buszować po swoim drzewie, skoro nie dalej niż godzinę drogi od jej chaty znajdowała się zniszczona część lasu, w której suchych drzew było pod dostatkiem. Być może złapało ją lekkie lenistwo, a może po prostu wolała utrzymać czystość na swoim terenie. W razie wykrycia choroby okolicznych roślin, mogła się przygotować na ich powolne wymieranie i zaplanować przeniesienie manatek w inny region miejsca zwanego Desperacją.
Liście zaszumiały delikatnie, ale nie od powiewu wiatru. Szamanka przeniosła się odrobinę wyżej i odłamała jedną z gałęzi, która od dawna była pozbawiona życia. Niedługo zapewne i te drzewa staną się częścią wymarłej puszczy, która ciągnęła się na północ od jej terytorium. Na myśl wizji tworzenia nowego domu, kobieta skrzywiła się ponuro. Sama część naziemna nie była problemem, choć znalezienie gliny nie należało do zadań łatwych. Wydrążenie odpowiedniego podziemia zajmowało mnóstwo czasu oraz energii, a wykopaną ziemię trzeba przecież wyrzucić tak, by nikt jej śladem nie podążył do kryjówki. Budowa obecnego miejsca zamieszkania zajęła Rathal wiele dni i nocy, a nie zwracała się do nikogo o jakąś szczególną pomoc. Tym razem miała szczęście, że część podziemnej pieczary była wydrążona dużo wcześniej przez jakieś zwierzę i wystarczyło ją powiększyć.
Ciemnoskóra wyprostowała się, siedząc okrakiem na dość grubym konarze. Podparła się rękami i spojrzała w dal, dostrzegając majaczącą sylwetkę jakiegoś humanoidalnego stworzenia. Choć nieprzyzwyczajony do światła wzrok nie powalał swoją ostrością, podróżnik zdawał się być sam i wyglądał niegroźnie, przynajmniej póki co. Tougea zawsze spodziewała się najgorszego, a przez to, iż nie wiedziała co zabiło jej towarzyszy dwa lata temu, podejrzewała nawet tak niewinne stworzenia.
Szybko wylądowała na ziemi i ruszyła do wnętrza szałasu. Złapała broń z czystego przyzwyczajenia i troski o swoje własne zdrowie. Wychodząc, obudziła Shedris, która rozpostarła wielkie skrzydła i kłapnęła dziobem. Odprowadziła wzrokiem swoją właścicielkę, która ponownie wspięła się na drzewo i napięła delikatnie cięciwę łuku. Jeszcze nie mierzyła w potencjalnego wroga, ale obserwowała jego wędrówkę. Zwykle zaraz po przebudzeniu miała jeszcze dość ludzkie odruchy, więc wiedziała, iż może to być osoba potrzebująca jej medycznej lub magicznej pomocy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.05.16 16:46  •  Tereny Szamanki Empty Re: Tereny Szamanki
Pierwszy raz od dłuższego czasu mógł podziwiać okazałości natury w takim stopniu. Od dłuższego czasu nie czuł swoistego spokoju, który miał właśnie miejsce. Posiadał rękę do wszelkiej roślinności odkąd dobrze pamięta, więc widok czegoś nietkniętego przez niego było czymś niesamowitym. Na ten moment nawet zapomniał o swoim problemie ze wszami. Miał nawet chwilowe wrażenie, że to miejsce mogło być opuszczone. Nieodwiedzane przez nikogo. Jednak szybko sobie przypomniał, że podążał lekko podeptaną ścieżką. Stanął na chwilę by rozejrzeć się chwilę. Wtedy postanowił coś sobie powiedzieć pod nosem.
- Mam tylko nadzieję Claude, że nie wpakujesz się znowu w kłopoty. - Rozmowa z samym sobą nie należała do ciekawych zajęć, ale była konieczna. Ta rzecz z wielu utrzymywała go przy zdrowych zmysłach. Choć wielu by pomyślało o czymś innym. Wyciągnął jeden ze swoich noży do rzucania, oglądając go przez chwilę. Wiedział, że musi być gotowy na wszystko. Tak więc zostawił niepozorny instrument walki w jednej ze swoich dłoni. Wolał być przygotowany teraz na najgorszy schemat, jaki mógłby teraz się wydarzyć. Podrapał się drugą ręką po głowie, a następnie postanowił się ruszyć. Postanowił patrzeć na boki by dostrzec coś godnego uwagi. W jego mniemaniu było tutaj za spokojnie, jakby wskazywało na standardy w Desperacji. I to go niepokoiło przez chwilę. Zdawał sobie również sprawę z tego, że musi znaleźć w porę jakieś miejsce do schronienia. Dopóki noc nie zastanie na dobre. Wtedy jego miejsce na przeżycie nie byłyby wysokie tym bardziej, że zawsze można spotkać nocne kreatury. Chcące się pożywić mięskiem żyjącej osoby. Sama myśl o tym nie napawała go optymizmem. W trakcie swej wędrówki po lesie znalazł coś co mogłoby przekuć nie jedną osobę. Dziurę pod jednym z drzew. Podszedł do tego wystarczająco by sprawdzić co w niej się kryje. Woda. Dziura z wodą. Drgnęło go na chwilę aż się odsunął. Nie należał do osób, które przepadał za jakichkolwiek rozmiarów zbiorników wody. Jednak to nie było coś czego by się najbardziej bał się w swoim życiu. Zaraz chwilę potem rozejrzał się raz jeszcze i znalazł swego rodzaju zabudowanie. Szałas? Nie wyglądał na rozchwytywany przez jakichkolwiek mieszkańców, ale ognisko nieopodal jego mógł pewne wnioski wysuwać w sam sobie. Ktoś mógł tu mieszkać. Podrapał się trochę po głowie, a następnie wykrzyczał następujące słowa.
- HALO?! Ktoś tu jest? Potrzebna mi pomoc... - Przerwał zdając sobie sprawę z tego, że mógł teraz zwrócić niepotrzebną uwagę na siebie samego. O ile nie mówiąc  tutaj o drzewach. W tym momencie mógł być w beznadziejnej sytuacji, jakby jakaś zwierzyna zjawiła. Albo wymordowany. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że trzymając nóż w ręku mógł też wzbudzić pewne obawy u osób. Jakie mógłby tu spotkać. Nie był pewny, czy schować ów broń tudzież nie. Był w przysłowiowej kropce. Zatem zostawało mu być gotowy do boju. Mimo swędzenia na czubku głowy musiał być skupiony i nasłuchiwać jakichkolwiek dźwięków. Wolał być gotowy na najgorsze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.07.16 14:22  •  Tereny Szamanki Empty Re: Tereny Szamanki
Kolorowa papuga zaczęła lekko skubać pióra na jednym z wielkich skrzydeł, całkowicie ignorując otaczający ją świat. Poranna, a raczej wieczorna, toaleta była ważną częścią jej ptasiego życia i potrafiła być bardzo oburzona gdy ktoś jej w tym przeszkodził. Nie lubiła być brudna, potargana i mniej śliczna niż zwykle. W przeciwieństwie do swojej właścicielki dbała o to jak wygląda. Czasami dzięki temu udawało jej się zdobyć jedzenie wyżebrane od spotykanych humanoidów. Z racji rozmiarów musiała sporo jeść, a podkradanie owoców z Edenu nie zawsze kończyło się dla niej przyjemnie.
Szamanka patrzyła na zbliżającą się istotę, nie dostrzegając noża. Jeszcze nie. Gdyby godzina była odrobinę późniejsza, w stronę przybysza leciałaby już ostrzegawcza strzała, która powinna zatrzymać się tuż przed jego stopami. "Całe szczęście" słońce osłabiało wzrok kobiety i dostrzegłaby broń dopiero z bliska lub gdyby odbiło się od niej światło. Choć równie dobrze mogłaby to wziąć za zapłatę w postaci jakiejkolwiek. Zwykle nie pracowała za darmo, więc mogła się czegoś takiego spodziewać.
Głos wywołał głośne niezadowolenie papugi, która zaskrzeczała złowrogo i powróciła do czyszczenia oraz układania piór. Ciemnowłosa zeszła szybko z drzewa - "pomoc" to jedno z niewielu słów, które potrafiła zrozumieć i słyszała dość często gdy miewała gości. Wciąż trzymając lekko napięty łuk, zbliżyła się do osobnika w przygarbionej pozie, ostrożnie stawiając bose stopy. Celowała w ziemię, ale na pewno była gotowa do szybkiego wystrzału. W tej okolicy nikt by mu nie pomógł, więc miał do wyboru zachowywanie się po przyjacielsku, powrót do swojego domu ze strzałą wbitą w dowolną część ciała albo wykrwawienie się po wyciągnięciu pocisku. Zawsze pozostawała też śmierć na miejscu, Tougea dawno nie kosztowała mięsa humanoidów.
- Co ty potrzebować? - zapytała wyraźnie łamanym japońskim, z dziwnym akcentem, odrobinkę niewyraźnie. Orzechowe oczy wpatrywały się w twarz nieznajomego. Wyglądał młodo, choć wiedziała, że to tylko pozory. W tym dziwnym świecie wiek bywał względny. W jej osadzie spotkać można było osoby mające po sto lat, a wyglądające jak dzieci.


/Wątek nie miał miejsca. Raczej.\


Ostatnio zmieniony przez Rathal dnia 03.01.17 1:38, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.17 1:25  •  Tereny Szamanki Empty Re: Tereny Szamanki
Podróż zajęła im trochę czasu. Więcej i jednocześnie mniej niż można by się spodziewać. Na tyle długo, aby musieli zrobić parę postojów, ale nie nazbyt czasu, żeby ktoś z dwójki podróżników zdołał samoistnie wyzdrowieć czyli zwyczajnie odchorować to co go dręczyło. Mdłości i bóle zapewne nie pomagały aniołowi w złośliwie wręcz narzuconym przez wymordowanego tempie.
Morderczy spacer upłyną w różnym nastroju, ale nie spodziewał się Haru nazbyt uprzejmości od swojego towarzysza, choć miewał on czasem lepsze momenty. Nie przeszkadzał wężowatemu szczególnie humor Robina, a wręcz niepokojąco, z dozą pożałowania i spokojnej cierpliwości powstrzymywał się od szturchania jego nieszczęśliwego ciała. A przynajmniej nie szturchał go na tyle często na ile na prawdę miał ochotę.
Im oczom na horyzoncie pojawił się pas zieleni, a bose stopy Haru zwolniły kroku. Stanął. Rozwarł szeroko, wręcz przerażająco szeroko swoje trzecie oko, którego gałka oczna zaczęła bardzo powoli ruszać się to trochę na lewo, troszkę na prawo, zadrżało i wreszcie znieruchomiało wpatrując się przed siebie, w nic konkretnego.
- Och - powiedział tylko, nie skrywając drżenia ramion, jakby nagle w otaczającym go cieple nieruchomego powietrza odnalazł powiew chłodnego wiatru, i pociągnął swoje ciało wprzód, w kierunek zieleni.

Zaszli trochę nie od tej strony co trzeba, nie ten skraj lasu gdzie szałas Szamanki powinien być, ale to i nawet lepiej. Na co miał z, w tym przypadku przysłowiowymi, buciorami pakować się w jej miejsce spoczynku, kiedy kulturalnie mogli przejść kawałek przez liście i trawy, które będą miłą odmianą po miękkością nie grzeszących niektórych terenów nieznanych, jakie właśnie z Robinem zwiedził. Obejrzał się na anioła i pokręcił głową jakby zaskoczony jego obecnością.
- Jeszcze żyjesz, kto by pomyślał. Niedaleko cel naszej podróży. A naszym celem jest Ona. - Zdaje się, że po raz pierwszy powiedział gdzie albo też bardziej, do kogo idą.
- Nie patrz jej za długo w oczy i sspróbuj związać w supeł swój bezczelny język. Jestem wyssoce świadom co z nim potrafisz. - Wcale-nie-nieprzyzwoite-nawiązanie-do-wiadomo-czego. - Może nie nabije cię na pal. Moooże. Troszkę było by szkoda, tyle żeśmy przeszli - westchnął i zaśmiał się, i uśmiech wewnętrznego zadowolenia już mu na ustach został. Chyba byli już na terenie gdzie mogły zaczynać się porozstawianie pułapki, więc patrzył pod nogi i to samo poradził swemu aniołowi. W teorii szli po ścieżce. Bo to była ścieżka, prawda? Hahaha, wszystko tak ślicznie zarośnięte! Może to była ścieżka, a może nie. Miał nadzieję, że miała tu Rathal więcej pułapek na dzikie króliki i jaszczurki niż śmiercionośnych kleszczy na niedźwiedzie odrywających nogi jak się tylko na nie weszło. Ha ha.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.17 23:38  •  Tereny Szamanki Empty Re: Tereny Szamanki
Stos drewna na ognisko powiększał się z każdą chwilą, podobnie jak zapasowe kawałki do zasilania źródła ciepła. Ciemnoskóra postać odłożyła małą, szybko tracącą ostrość siekierkę i zgarnęła drobne gałązki, które niedawno zręcznie odrąbała. Kobieta ułożyła je niespiesznie i zajęła się pocieraniem dwóch patyków. Wyschnięta trawa długo nie chciała poddać się iskrze, ale ugięła się wreszcie, a jasny, słaby płomień zatańczył na stosiku. Szamanka, zajęta chwilowo ogniskiem, nie zwracała uwagi na otoczenie, na straży została więc Shedris, która siedząc na swojej tyczce nie była zbytnio zainteresowana rozglądaniem się. Czyściła pióra, jakby szykując się na najważniejszą randkę życia. Z rytuału wyrwało ją dopiero szturchnięcie właścicielki, na które odpowiedziała obrażonym skrzekiem. Ptaszystko wzleciało w powietrze i rozpoczęło patrol, choć niekoniecznie taki miało zamiar.
Tougea sprawdziła kierunek wiatru i jako tako osłoniła słabe jeszcze ognisko, nie mając ochoty na ponowne męczenie się z całą procedurą. Zarzuciła na plecy stare, liniejące futro jakiejś bardzo kosmatej istoty, która już od dawna przebywała w niebycie. Było chłodno, zwłaszcza jej - w końcu wychowała się w wiecznych upałach i wilgotnym powietrzu tropikalnego lasu. Gdy spotkała się z pierwszą zimą swojego niezbyt długiego życia, prawie pożegnała się z tym ziemskim padołem. Ale na swój sposób pokochała śnieg, jego piękno i brak trwałości.
Wielka, kolorowa papuga przeleciała blisko gości i zagruchała radośnie. Shedris wylądowała na piasku, przeskakując co jakiś czas kilka kroków, zupełnie jakby chciała wskazać drogę. Bo i chciała, rozpoznając trójoką wężowinkę. Szkoda by było, aby wpadł gdzieś w pułapkę i rychło szczezł.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.01.17 22:05  •  Tereny Szamanki Empty Re: Tereny Szamanki
Zaszeleściła zieleń i zatrzepotały skrzydła, Haru zadarł głowę szukając pierwszych śmiercionośnych pułapek czyhających na jego śliczną czerwoną czuprynę. Szczęściem nic z tych rzeczy nie miało się zdarzyć, bo nie śmierć leciała ku nim, a przewodnik! Ptaszyna śliczna kolorowa, aż poruszył w zadowoleniu (i chłodzie, jego koszula wciąż robiła za improwizowany worek) ramionami.
- Kolorowo-pierzasty! - ucieszył się i bez wahania ruszył tropem Shedrisa. Po chwili zatrzymał się z lekką rozterką. Odwrócił się na pięcie do Robina.
- Pięć minut cię nie zbawi, prawda? Prawda. Co ty na to, żebyś usiadła sobie... na tym pniaczku, o tu. - Ujął łagodnie ramiona anioła popychając go do tyłu o parę kroków i dodając nieco siły w swój chwyt usadził go na zwalonym drzewie. - Wiesz jak to na Desperacji, nieznajomi są podejrzani, a znajomi... też są podejrzani, ale przynajmniej wiesz gdzie mieszkają w razie czego, żeby przyjść ich dobić w razie czego. Więc, w każdym razie, może zróbmy tak, że, po prostu, generalnie, po prostu krótko mówiąc - zostań tu na chwilę? Nie umrzyj w międzyczasie? Znaczy się, jak wolisz, nie odmawiam nikomu umierania, to podstawowe prawo każdego. Ale. Ona bywa trochę bardziej podejrzliwa wobec obcych, rozumiesz. Zaraz wrócę, ale jeśli coś cię tu wystraszy to możesz do nas wpaść wcześniej, okruszku. - Mrugnął zaczepnie, dłoń wplatając mu w we włosy i zaczesując je do tyłu przez chwilę wpatrując się w niego, jak w malowany obrazek, choć kto wie co tam dostrzegł w kreskach rysów jego twarzy. Odjął dłoń, kosmyki wyślizgujące się spod palców. Bez słowa ruszył w drogę za ptakiem.

- Szamanko, Znachorko, Zaklinaczko! - jego śpiewnie łagodny głos zgrzytał szorstkością. Ciężko stwierdzić czy miał miły czy niemiły głos. Coś pomiędzy, coś nad czym można było się zastanowić. Podniósł go lekko, żeby można było go usłyszeć już z oddali. Pomagał do niej unosząc wysoko rękę.
- To.. ja...! - zaciął się lekko, jakby chciał się jej przypomnieć z imienia, ale zrezygnował w połowie. Głównie dlatego, że nie pamiętał jak się ostatnio raz przedstawił Rathal. Muro? Maro? Miyū? Może coś innego? Inna litera? No cóż, zdarza się, nie może pamiętać wszystkiego, a kiedy ostatni raz się z nią widział? Wieki temu! Podszedł bliżej, zwabiony ogniem i jego ciepłem, z którego z ogromną ochotą by skorzystał. Zmiennocieplność zaczynała doskwierać. Skłonił się lekko rozkładając ręce, prezentując całą swoją skromną osobę, wyjątkowo odzianą, a przynajmniej w połowie.
- Piękne pióra, któreś z nich są ze skrzydlastego? - zagaił o pióropusz, a Shedris zaskrzeczał jakby wiedząc, że mowa o nim.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.01.17 15:30  •  Tereny Szamanki Empty Re: Tereny Szamanki
Prychnął.
Nie chciało mu się mówić. Cokolwiek by nie rzekł, Haru zbyłby to jakąś śpiewną odpowiedzią, która dodatkowo w jakiś sposób by go obraziła albo wyśmiała. Znajdował się w stanie dosyć żałosnym, nie ubyło mu wiele mocy, ale dużo trudniej byłoby jej użyć. Teraz, gdyby chodziło o władzę nad ogniem, podpaliłby cały las wraz z samym sobą, wolał wiec nie zostać zmuszony do obrony. Daleko mu było jednak do pokornego baranka, emanował tak dużą złością, że odchodzący wymordowany musiał czuć się, jakby na plecach miał dziesięciokilogramowy worek pełen wyrzutów Robina. Bo oskarżał go o dosłownie wszystko złe, co go tego dnia spotkało, bo chociaż przybył na spotkanie z nich z własnej woli, sprawy potoczyłby się na pewno inaczej, gdyby wężowaty obdarzył go większą uwagą od samego początku.
- Kolejna podobna tobie poczwara? - wysyczał przez zaciśnięte zęby, gdy jego towarzysz odszedł już wystarczająco daleko, by go nie słyszeć. Pomoc od takiego kogoś jeszcze bardziej go gryzła, ale innego wyjścia chyba nie miał. Przełknie swoją dumę, a potem odda z nawiązką.
Bo dom, który widział przed sobą wyglądał na niezwykle podatny na ogień. Byłoby szkoda, gdyby w chorobie rączka mu się omsknęła, ale przecież chory, osłabiony anioł nie zawsze jest w stanie kontrolować własnych zdolności, prawda?
Haru by mu wybaczył, nie musi mieć innych znajomych, wystarczy że ograniczy swój świat do jego osoby, a zobaczy, że nikt inny się nie liczy. Inni szamani, magicy, dzikie węże i tak dalej.
Drążył czubkiem buta dziurę w ziemi opierając się plecami o pień drzewa. Dziwne spokojnie tu było, gdzieś w oddali słyszał nawet jakieś ptaki, prawie jakby wirus niewiele w tej okolicy zmienił. Może nie działał tu tak intensywnie jak w dużych skupiskach ludzi, ciekawe w jakiej części dawnej Japonii teraz się znajdowali? Może las śmierci? Zabawne, gdyby teraz stał się miejscem tak bardzo przyjaznym i spokojnym.
Mógłby tu zamieszkać, gdyby chciał gdziekolwiek zamieszkać.
Ale nie chciał, za to miał wielkie pragnienie by wyrwać się już z tego miejsca, jak i szponów choroby. Pewnie przez najbliższy czas nie wsadzi nic do ust, miał mdłości na samą myśl o jedzeniu. I tak nie spożywał wiele, preferował być raczej lekki, smukły... kościsty i wpadający w anoreksję, w końcu nie miał innego garnituru, nie mógł zmienić drastycznie swojej wagi. Znalezienie innego tak ładnego było bardziej problematyczne od unikania jedzenia.
Spojrzał na bok, w kierunku, w którym podążył wymordowany.
Nie miał ochoty tutaj siedzieć. Wstał i ruszył powoli jego śladami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.07.17 19:58  •  Tereny Szamanki Empty Re: Tereny Szamanki
Śnieg topił się pod wpływem gorąca bijącego od ogniska. Przybyły wąż pragnął ogrzać się od niego, jej zwierzęce przeczucie mówiło jej, jak bardzo Haru pożąda ciepła. Nie zaprotestowała, dzieląc się z - jak na nią rzecz to jasna - bliską osobą dobrodziejstwem ognia. Obnażyła w uśmiechu zęby, nie przejmując się brakiem przedstawienia. Imię nie jest ważne, kiedy zna się twarz, głos i zapach - a wszystkie one były dla znachorki jak najbardziej znajome.
- Ty! - Powtórzyła, co zapewne miało być przywitaniem. Nie strzępiła sobie za wiele języka, w jej mniemaniu nie potrzebowała. Sama jej postawa rozluźnienia i mimika musiały starczyć towarzyszowi za przejawy zadowolenia z tego spotkania. Były to dość oczywiste znaki, jak z każdego zwierzęcia, z niej również można było czytać niczym z otwartej księgi. Już dawno zatraciła swoje człowieczeństwo na tyle, by choćby ułamka myśli nie poświęcić rozważaniom nad sensem ukrywania własnych uczuć.
- Ty zdrowie? Twoje jak? - Spytała, tylko mocniej dając odczuć Haru własną radość oraz troskę - pragnęła bowiem dowiedzieć się, czy gadzince nic nie dolega. To spotkanie towarzyskie czy też w ramach interesów? Choroba, wypadek, walka, różne nieszczęścia po tych ludziach i nieludziach chodzą. Przeróżne już rany oraz dolegliwości w życiu widziała. Zmierzyła mężczyznę uważnym spojrzeniem, jakby chcąc samym wzrokiem dojrzeć, czy jego ciało sprawne i w pełni sił. A potem wplotła palce w pióropusz.
- Tak. Kilka. - Przyznała, lecz tym razem bez uśmiechu. Zobaczyła bowiem za znajomą sylwetką kolejną, obcą. Wiatr przyniósł ze sobą nieznaną woń. Szamanka poderwała się i spięła, natychmiast przyjmując pozę ostrożnego i w pewien sposób spłoszonego zwierzęcia. Nisko na nogach, ręce lekko wyciągnięte przed siebie, palce zaś zagięte w szpony. Oczy zmrużone, a nozdrza rozszerzone - wciągała głęboko w płuca powietrze, zupełnie jakby liczyła, że prócz zapachu Robina, wyłapie też jego intencje. Nie spodziewała się tu kolejnej osoby. Została zaskoczona i przez to zareagowała zgoła gwałtownie.
Rzuciła pytające spojrzenie Haru. Kogoś ty tu przyprowadził, wężowaty? Kto przypełzł twoim śladem?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach