Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 13.12.15 23:32  •  Spelina Rumcajsa.  Empty Spelina Rumcajsa.
Tutaj będzie coś ładnego, ale nie teraz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.12.15 23:42  •  Spelina Rumcajsa.  Empty Re: Spelina Rumcajsa.
Szwendał się. Tak bez celu, po prostu sobie chodził. Standardowo przy sobie miał swoją kochaną kosę oraz trzy kundle, którzy szli za nim, przy nodze lub przed nim i wąchali wszystko dookoła. Ale generalnie starali się nie odchodzić zbyt daleko. Szedł przed siebie z wywalonym uśmiechem na gębie i z lekko czerwonymi oczami. Tak, był zjarany, ale ogarniał jeszcze świat. Po prostu dużo rzeczy go bawiło.
Jeden z jego psów nagle zaczął powarkiwać i szczekać. Rumcajs zaciekawiony polazł tam, do jakieś kryjówki. Kogo tam zauważył... Załamał ręce. Zastanawiał się tylko, w jakie gówno się wpakował. Widział, że jeszcze kontaktuje, ale był już na skraju wycieńczenia. Co zabawne, kiedy próbował mu pomóc, tamten w akcji desperaci, z pewnością nieświadom tego, że to Rumcajs, przywalił mu prosto w oko w akcie obrony. Na jego pech Adam to teraz nie bawiło. Wyraźnie się wkurwił, więc nie zawahał się oddać tym samym, z podwojoną siłą. Pomógł mu stracić przytomność, a on dzięki temu mógł go spokojnie wziąć na barki i zanieść do swojej przytulnej norki. Psy natomiast dzielnie w pysku niosły jego kosę - na coś przydać się musiały.
Dotarł na miejsce i glebnął go na na materac, bo łóżka przecież nie miał. Nie stać było go na takie wygody. Smród tytoniu, brudu, spermy i niewiadomoczegojeszcze mógł dotrzeć do nozdrzy rannego, co mogło go trochę obudzić, jeśli jakoś jeszcze kontaktował. On natomiast pomacał się po limie, jakie wyrządził mu Kaukaz. Absolutnie nie wiedział, co miał z nim zrobić, bo na pierwszej pomocy znał się tyle co nic. Chrząknął, układając go w jakimś dobrej pozie, tak jak uczyli go w szkole licealnej. Jeszcze to o dziwo pamiętał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.15 0:59  •  Spelina Rumcajsa.  Empty Re: Spelina Rumcajsa.
Oganiacie czasem ten stan, gdy budzicie się ni dlatego że się wyspaliście, nie dlatego że drażni was słońce, deszcz, czyjeś szturchanie, budzik tylko smród. Ale nie był jaki - tak intensywny, że twój mózg przerażony tym faktem, maltretuje twoją świadomość do ruszenia tyłka i ratowania się. Polak jednak mimo otworzenia ślepi ni zerwał się do sugerowanej ucieczki. Naturalnie ogarnęła go dezorientacja oraz chwilowa panika, lecz po wciągnięciu paru kolejnych wdechów tej wyjątkowo gęstej atmosfery po raz pierwszy od opuszczenia M3 się rozluźnił. Znał bowiem tylko jednego człowieka, który mógł aż tak jebać tymi konkretnymi fajkami.
- Adam...- Wychrypiał, zaraz potem pozwalając by suchy kaszel przerwał mu myśl. Ciągle leżąc odszukał wzrokiem tego recydywę. Naturalnie by dać upust swej braterskiej miłości skrzywił si, gdy wyłapał w półcieniu jego sylwetkę. - Przypierdoliłeś mi. - Stwierdził, będąc jednocześnie tym faktem jakby urażony i zaskoczony. Zabrzmiało to właściwie dość komicznie. Na nic bardziej elokwentnego w tym momencie nie miał pomysłu. Zaraz potem przekręcił się na plecy i uniósł do pół siadu przykładając rękę do napuchniętego oka. Syknął. - Mocno. - Dodał już z pewnym zrezygnowaniem, nie chcąc tak właściwie wiedzieć jak się prezentuje. Rozejrzał się po tej spelunie wypatrując swego ekwipunku. Dostrzegł go podpierającego jedną ze ścian. Trochę się uspokoił. - Boże, nie sądziłem że jeszcze w większe gówno uda mi się trafić tego dnia, ale nie. Musiałeś się pojawić i ściągnąć mnie do...sracza. - Nie potrafił nie marudzić. Miał zły humor, chujowo się czuł, był zmęczony, a do tego wszystkiego znów trafił na Adama. Nie żeby się nie cieszył, lecz ciągle było mu z tym nieco dziwnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.15 1:30  •  Spelina Rumcajsa.  Empty Re: Spelina Rumcajsa.
Niech lepiej się cieszy, że obudził się własnie u Rumcajsa, nie u kogoś innego. Mógł się rozluźnić i przez chwilę zapomnieć o czymś takim jak zimno, ponieważ Adam pomyślał jeszcze o ciepłym kocu pod którym zazwyczaj sypiał i przykrył nim Adriana. Nie powie, aby miał tutaj ciepło, ale przynajmniej nie pizgało takim złem jak na zewnątrz.
Psy weszły niebawem do nory, kładąc kosę na podłodze. Mężczyzna podniósł ją, opierając o jedną ze ścian, a kiedy usłyszał swoje imię, spojrzał się w stronę młodszego. W końcu - pomyślał, nie czekając na słowa podzięki. Bardziej myślał, że ten wyskoczy jak oparzony. Tymczasem tylko trochę po marudził. Nic nadzwyczajnego.
- Ty mi też. Boli jak skurwysyn, wiesz? - mógł się zatem domyślić, że Rumcajs mu po prostu oddał. Brat czy nie, przecież nie pozwoli siebie tak beztrosko oklepywać. Musiał oddać, bo wiedział, że w tamtym momencie do porozumienia w ogóle nie doszliby. Kaukaz był w zbyt wysoki szoku, żeby mogli normalnie rozmawiać. Teraz jednak jest inaczej. Widać było, że po młodym spływa złość, niezadowolenie i generalnie miał pretensje do całego świata.
- Nie marudź. I tak to lepsze miejsce od tego, gdzie Cię znalazłem - stwierdził, grzebiąc coś w plecaku i podszedł do niego, dając mu zimną butelkę taniego piwa. Tylko na takie było go stać. Usiadł obok niego, otwierając zębami butelkę, a kapsel wypluł gdzieś przed siebie. Nie napił się jeszcze, a wzrok przerzucił na brata.
- Więc, w jakie gówno się wpakowałeś? - dopiero teraz Kaukaz był wstanie zauważyć limo pod okiem Rumcajsa. Oto był dowód, że on również nie szczędził sił przy uderzeniu. Na ironię losu, mieli podpite te same oczy. Chociaż z tego mogli się śmiać, o ile w ogóle.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.15 2:06  •  Spelina Rumcajsa.  Empty Re: Spelina Rumcajsa.
- Tobie...tobie się pewnie należało. - rzucił z przekąsem, doskonale wiedząc, że nie ma racji, lecz jakoś nie mógł się powstrzymać. Tak samo, jak nie mógł nie zamarudzić. Był polakiem, a to w końcu do czegoś zobowiązywało, przykładowo do wyżywania się na całym świecie, gdy czuł się chujowo. Tak właśnie było w tym momencie. Gdy usiadł poczuł kolejna falę zmęczenia. Potrząsnął głową, a zaraz potem zaczesał nachodzące na oczy kosmyki do tyłu.
- A tak...Limbo. Cóż, powiedzmy, że może masz rację. - Odsunął od siebie koc śmierdzący nadmiarem miłości, której zapewne oddawał się Rumcajs. Tego jednak Adrian nijak nie skomentował. Było mu to już obojętne, dlatego zaparł się ręką o materac pozwalając sobie na odchylenie o tyłu i wygodniejsze rozłożenie. Ściana o którą się podparł wydała mu się wyjątkowo wygodna.
- A muszę chcieć się w coś pakować będąc żołnierzem? - Rozbawiło go to pytanie, nie mógł się wręcz powstrzymać od pokazania nieco ironicznego uśmieszku. Chrypa naturalnie go nie opuszczała. - Sam dobrze wiesz, jak wszystko potrafi się nagle spieprzyć. Miałem pecha. Mieliśmy. - Poprawił się. Następnie złapał, rzuconą mu butelkę, chwilę potem widząc jak jego brat radzi sobie zębami. Uniósł skonsternowany jedną z brwi do góry - Tak to ja nie zrobię. - Odrzucił mu szkło, sugerując wymownie, by i jego obsłużył w ten oryginalny sposób. Co dziwne, w tym momencie miejsce w którym się znajdował, choć było kloaka świata, dawało Adrianowi poczucie bezpieczeństwa. Wiedział bowiem, że brat go nie wyda, tak samo, jak on nie wydał jego gdy ten pojawił się w M3. Tutaj mógł się rozluźnić, nim podejmie walkę dostania się do miasta w którym to wszyscy zaleją go falą żądań o raporty. Tutaj mógł zrzucić maskę eliminatora i odetchnąć jako Adrian. Choć podświadomość wciąż kazała zachować mu czujność w obecności Adama będącego notabene wymordowanym. Pieprzyć to. Ten i tak znał go od małego. Nie było czego przed nim ukrywać. - Było nas dziesięcioro wraz z kierowcami - Zaczął, upijając piwa otworzonego przez Rumcajsa. - Wiesz może co się odpierdala w Edenie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.15 16:30  •  Spelina Rumcajsa.  Empty Re: Spelina Rumcajsa.
- Ta, mi się wszystko należy - pokręcił bezradnie głową. Wolał już aby nic nie mówił, skoro miał wyjeżdżać mu z takim paskudnym kłamstwem. Chciał dobrze, a mu się za to w nagrodę oberwało. Dodatkowo jeszcze będzie mu marudził, ale spoko, od tego jest brat, żeby wysłuchał, co złego na sercu leży, a później w razie potrzeby wesprzeć lub poprawić humor. Cokolwiek, byle jego młodszy brat czuł się dobrze. Jednak na razie nic nie wskazywało na to, aby dobrze się czuł. Wyglądał na zmordowanego i niezadowolonego. Czuł, że syndrom polaczka szybko mu się włączy, ale on nie powinien na to narzekać. Chociaż? Gdyby tego nie robił, nie byłby Polakiem. Z pewnością zrozumie się wraz z Kaukazem.
Prychnął ponownie pod nosem, zauważając w jaki niemiły sposób gardzi jego kocem. Nie to nie, będzie marznąć. Nie zamierza mu go dawać po raz drugi, skoro miałby zostać w ten sposób potraktowany. Do Adriana musiało dotrzeć, że Rumcajs nie ma nic lepszego i mógł ten gest w jakiś sposób docenić.
- To chujowo, powiem Ci. Masz szczęście, że na mnie trafiłeś. Czemu zostałeś sam? Innych wytłukli czy co? - spytał się z dozą ciekawości, poniekąd ciesząc się z faktu, że młody wyszedł z jakiegoś gówna cały i zdrowy.
Czekając na odpowiedź, zajął się otwieraniem swojego piwa, a kiedy usłyszał stwierdzenie Kaukaza, zaśmiał się dosyć głośno. Cóż, nie każdy posiada takiego skilla. Ale nauczy go tego. Będzie miał się jak popisać przed kolegami, kiedy będzie lekko wcięty. I nie złamie sobie przy tym zęba.
- Nauczę się, ale nie teraz - stwierdził, obsługując[ swojego braciszka, otwierając mu w taki sam sposób piwsko, ponownie wypluwając kapsel z gęby gdzieś przed siebie. Oddał mu piwo, a z kieszeni wyciągnął paczkę papierosów i zapalił jednego. Kiedy Adrian chciał się poczęstować, dał mu fajka, a kiedy nie, schował go z powrotem do kieszeni od spodni. Napił się również parę łyków piwa, słuchając jego dalszej wypowiedź. Przytaknął na jego słowa i na chwilę się zawiesił.
- Więc anioły Cię, Was dorwały? Zielonego pojęcia nie wiem, ale wiem, że bawią się w jakieś pojebane sądy. Znaczy, zgarniają randomowe osoby z desperacji uważając ich za grzeszników. Dają im różnego rodzaju zarzuty, niekoniecznie prawdziwe - później musisz się tego bronić. I zależnie od tego, jakie grzechy Ci zarzucili, prędzej czy później wypuszczą Cię albo i nie. Nie wiem, co się dzieje z tymi, którzy nie wyszli stamtąd, ale z pewnością czeka ich kara śmierci. Tak mi się wydaje - rzucił tyle co wiedział i tyle, co udało mu się wyciągnąć na ten temat lub usłyszeć w jakimś randomowym barze, kiedy ktoś komuś o tym mówił. W końcu z zawodu również był informatorem, takie rzeczy po prostu musiał wiedzieć. Te informacje były wyjątkowo cenne i jeśli ktoś się pokusi, grubo może zapłacić Rumcajsowi za nie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.15 22:51  •  Spelina Rumcajsa.  Empty Re: Spelina Rumcajsa.
Był pyskaty, był marudny i niewdzięczny. Prawdopodobnie jak ochłonie, będzie mu z tym głupio, że tak się zachował wobec własnego brata, który kto wie - być może uratował mu nawet życie, jednak na chwilę obecną się na to nie zapowiadało.
- Nie no co ty....Płynie we mnie ta sama krew, co w tobie. Myślisz, że dałbym wybić swoich co do nogi ratując na koniec własną skórę? - Zaśmiał się, a jego oczach pojawił się niepokorny błysk. Naturalnie, że nie był wstanie zrobić czegoś takiego. Wolałby zemrzeć na polu walki, tak jak Adam zawczasu. Było to mniej uwłaszczające. - Siedmioro zdołało się wycofać, dwójka poległa, ja osłaniałem tyły. Potem jakoś się popieprzyło, zostałem odcięty. Miałem farta bo znalazłem kryjówkę, chciałem przeczekać gówno-burzę i potem się ewakuować, lecz siadła łączność. resztę znasz. - Wzruszył ramionami, upijając nieco zawartości butelki. Czuł, jak usta wyginają mu się mimowolnie w lekkim uśmiechu, kiedy to Adam wspomina o naukach otwierania butelek zębami. Ile to lat minęło kiedy ostatnio tak siedzieli, pili i sobie żartowali? Kaukaz, ty nostalgiczny śmieciu. - Mam nadzieję, że nie z takim samym efektem, jak ten numer z wgniataniem puszki o czoło z ręki. - Wspomniał tą niefortunną przygodę, która zakończyła się kilkunastoma szwami na czole i puszką po Coca-Coli werżniętą w dłoń. Co prawda Arian był wówczas gówniarzem, lecz wciąż pamiętał pokerfejs pielęgniarki na ostrym dyżurze. - Nie żebym wątpił w twoje umiejętności dydaktyczne. - Zażartował, bo naprawdę nie wątpił. Adam mimo wszystko nauczył go naprawdę wielu rzeczy.
Następnie słuchał brata zaciągając się podarowanym mu papierosem i zapijając go zimnym piwem sprawnie znieczulając bolące gardło.
- Hmmm... - Chrząknął, zachrypiał, złapał go dokuczliwy kaszel, chrząknął raz jeszcze. Ta, noce na pustyni nie miały zbawiennego wpływu na zdrowie. - Czwórka ich była. Ale tylko jeden zdawał si być zdeterminowany. Reszta była bardziej...liberalna? Bo wiesz, jeden anioł mnie wyczaił, lecz nie wydał. Czaisz to szczęście? - Parsknął i pokiwał głową niedowierzająco. Jakby nie było praktycznie otarł się o śmierć. Pociągnął nosem, a potem znów się napił.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.12.15 17:42  •  Spelina Rumcajsa.  Empty Re: Spelina Rumcajsa.
Mimo wszystko nawet nie oczekiwał słów przeprosin. Co jak co, ale po Kaukazie tego spodziewać się nie można. Poza tym, dziwnie mu byłoby, gdyby usłyszał od niego słowa przeprosin.
Parsknął pod nosem. W zasadzie racja, obaj byli pojebani i woleli zginąć za kogoś bliskiego, członka grupy niż pozostawić go na polu bitwy, ratując tym samym swoje życie. Nie, to zdecydowanie nie w ich guście. Na pierwszy rzut oka widać, że są braćmi. I w nikim nic nie zmieniło się przez te trzy lata.
- Rozumiem. I dowódca Cię pozostawił samego sobie? Fest mi. Ja na jego miejscu kazałbym Ci spierdalać, ryzykując swoja dupę. Ale to ja - spuentował, wyraźnie kpiąc z osoby, która pozwoliła na taką kolejność wydarzeń. Nie wie, czy był zły na to, że to akurat na Adriana musiało spaść czy dlatego, że tamten zachował się jak nie dowódca. Chociaż gdyby nie to, nie znalazłby jego, nie piłby z nim teraz piwo i nie gadałby z nim. Może dobrze, że tak się stało? W końcu nic Kaukazowi się nie stało.
Ponownie się zaśmiał na wspomnienie, które wyciągnął brat. Młodość nie wieczność. Chętnie wróciłby do tamtych czasów, gdzie nie mieli zmartwień i ciągle się wygłupiali.
- Oj no, było prawie dobrze - odparł łagodnie, samemu zaraz upijając piwa. Alkohol szybko ubywał, chyba jego zapasy dzisiaj właśnie się skończą - No, no. Przypomnij sobie o tym kiedy wpierdolisz się w jakąś bójkę - co jak co, ale to Rumcajs nauczył Kaukaza lać się, dzięki czemu jest teraz wstanie obronić się przed grasującym napastnikiem. Ale wiedział, że żartuje, dlatego uśmiech nie schodził z jego krzywej mordy.
Zauważył, że ma jakieś problemy. Może się rozchorował? W sumie nic dziwnego, skoro siedział tam, w tej kryjówce, a na dworze było w chuj zimno. Rumcajsowi to nie przeszkadzało, bo on miał grubą bluzę i był uodporniony na zimno. I nawet je lubił, więc nie było źle.
Pokręcił niewiarygodnie głową, zaciągając się tytoniem. Dym wypuścił nosem.
- Nie no, szczęście w chuj. Mnie pewnie zaciągnęliby do tej całej Góry i tyle byłoby po mnie - bo przecież on nie wie, że teraz należy do ganku DOGS i robi najokrutniejsze zbrodnie ever, jeśli wymaga tego sytuacja. Ale cóż... Co mu innego zostało? Nigdy ich nie zdradzi. Takie teraz miał życie i było mu z tym całkiem dobrze.
- Sorry, nie mam żadnych leków. Tutaj są one w chuj drogie, a ja generalnie nie choruję, więc wiesz. Poza tym... - chrząknął, przypominając sobie, że Kaukaz to w końcu człowiek. Im dłużej przebywa z Rumcajsem tym większe szanse są, iż może się zarazić od niego - Uważaj na siebie. Nie chcę abyś skończył jak ja - odparł, wcale a wcale nie użalając się nad sobą. Acz wiedział, że dla Adriana może to być pewien szok, gdyby nagle znalazł się na miejscu Rumcajsa. Trudniej byłoby mu pogodzić się z tym niż Adamowi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.12.15 21:20  •  Spelina Rumcajsa.  Empty Re: Spelina Rumcajsa.
- Nie pozostawiłem mu wielkiego wyboru. - Skrzywił, pociągając nosem i zaciągając się dymem. Nie żeby jakoś lubił Vellarda by chronić jakkolwiek jego imię, lecz szanował go na tyle by nie doklejać mu fałszywych łatek. - W pewnym sensie ja i sytuacja wymusiliśmy to na nim. - Adrian nie był pewien, który z tych czynników miał większy wpływ. Nie było to jednak takie ważne, jak to, że mimo wszystko byli bezpieczni - z Adavieną na czele. Potem będzie musiał z nią porozmawiać. O ile dadzą mu taką możliwość. Upił więcej piwa, chcąc zatopić złość. Spieprzył. Miał ją pilnować, a otarła się o śmierć. I to jeszcze poza murami miasta. Zacisnął dłoń na butelce, która stała się już lżejsza o połowę. Najwyraźniej ni do końca zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo był spragniony.
- Przez dwa tygodnie chodziłem do budy z czapka. Szkoda, że było wówczas lato...- Zauważył z rozbawianiem, odsuwając przy tym swoją frustrację na bok. Nie chciał by Adam zaczął wypytywać, bo on sam nie zamierzał wchodzić w żaden szczegóły. Nie tylko dlatego, że musiałby przyznać się przed własnym batem, niegdyś jedynym słusznym autorytetem do tego, że spierdolił, lecz obowiązywała go również tajemnica zawodowa. Adam w końcu był wymordowanym. Potencjalnym wrogiem. Nie chciał tak na niego patrzeć, jednak nie mógł również tego w stanu w pełni zbagatelizować.
- Uważam. - Zapewnił poważnie, choć prawda nieraz bywała wyjątkowo inna. Przykładowo dziś sporo ryzykował. - Wbrew pozorom potrafię o siebie zadbać. I nie pakować się w kłopoty. Za często. - Kącik ust uniósł się zadziornie ku górze. Dopił piwa, odstawił je na ziemię. Machną przy tym niedbale ręką. - Daj spokój. Planuję doturlać się jakoś do murów, mam nogi więc nie powinno być to trudne. Tam się mną zajmą. Martw się lepiej o siebie. - Wychrypiał, a potem sugestywnie rozejrzał się po mieszkaniu. Nie mógł ukryć tego, że nie był zadowolony tego w jakich warunkach pomieszkuje. - Może to ja mógłbym ci jakoś pomóc? - Wypalił mało konkretnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.12.15 22:21  •  Spelina Rumcajsa.  Empty Re: Spelina Rumcajsa.
Ciekawiło go, co takiego musiało się tam wydarzyć, iż ich dowódca był wręcz zmuszony pozostawić swojego żołnierza na polu bitwy. Z punktu widzenia Rumcajsa nie było to odpowiedzialne zagranie, ale widząc w jaki sposób Adrian ucieka od tematu, to wolał już tego nie drążyć. Może rzeczywiscie wydarzyło się coś, że nie było opcji o innej możliwości?
Nie miał zielonego pojęcia, że laska, z którą mieszkał była w to wszystko zamieszana. Nawet nie raczył się o nią spytać, uważając, że będzie jeszcze na to odpowiedni czas. Za mało wypili, aby gadać głupich głupotach. O panienkach i takie tam.
Ponownie pokręcił głową. Tak, te wspomnienia wywoływały uśmiech na twarzy. Te ciekawskie spojrzenia dzieciaków, wrzask nadopiekuńczej matki, szlaban na wychodzenie z domu dla ich obu. Bo przecież zawsze razem trzymali się razem i jak rozrabiali, to tylko razem. Bywały momenty, że tylko jeden wplątał się w jakieś gówno, ale zawsze drugi jakoś go poratował.
Doskonale rozumiał odczucia Kaukaza. Były one mało komfortowe, jednak musieli się dostosować do tego. Byli po przeciwnych stronach i jak jeden dostanie rozkaz, aby drugiego załatwić... Lepiej nie. Rumcajs prędzej zabiłby siebie niż miałby zabić Kaukaza.
Uważam.
Tak, chciałby w to wierzyć. A mimo wszystko i tak wydobył z siebie te bezsensowne słowa troski. Ale on jest słaby. Jeśli chodzi o psychikę, to Kaukaz miał ją zdecydowanie lepszą. Za to Rumcajs potrafił się lepiej napierdalać od niego - przynajmniej to mu wychodziło. Niebawem i on wypił resztki piwa, wstając z materaca i poszedł po więcej alkoholu. Tak, miał coś mocniejszego oprócz piw. Był na tyle mądry, aby zimować sobie alkohol na czarną godzinę. Wyciągnął prawilną wódkę, tą ulubioną Kaukaza (i nie tylko), zabierając ze sobą jeszcze dwa piwa. Tak, aby było czym popijać.
- Nie mam coś takiego jak kieliszki, ale raczej powinniśmy sobie poradzić, co nie? - szklanek zaś też nie miał. W zasadzie niewiele tutaj miał, ale sobie radził. Musiał sobie umieć radzić. Parsknął głuchym śmiechem, siadając na materacu i zajął się otwieraniem wódki. Pomóc? W czym pomóc? Był wstanie zagwarantować mu tutaj lepszy komfort? Raczej w to wątpił.
- Nie, radzę sobie. Jedzenie zdobywam, źródło z wodą też jest gdzieś niedaleko - co z tego, że ta woda to syf i kto wie czego jeszcze Rumcajs może się nabawić.
W każdym razie czas miło leciał. Gadali sobie o pierdołach, wspominali stare dzieje, śmiali się, a wódka z każdą chwilą znikała. Papierosy zresztą także. Już nie pamiętał, kiedy ostatnio sobie tak luźno z kimś rozmawiał. Nie martwiąc się oto, co powie, czego ktoś się o nim dowie. Był z bratem i nie musiał wszystkiego przed nim kryć. Oprócz tej żółtej chusty na nadgarstku, która zaczęła być bardziej widoczna, ale to mniejsza. Nuż widelec może nie zauważy. W końcu byli już z lekka podpici - mocna wódka robiła swoje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.12.15 17:49  •  Spelina Rumcajsa.  Empty Re: Spelina Rumcajsa.
- Cóż, faktycznie, skoro jesteś w stanie zorganizować TAKĄ flaszkę w tej dziczy chyba rzeczywiście niepotrzebnie się pytam. - Wychrypiał, rzucając półżartem, by jakoś dopasować się do wybuchu rozbawienie Adama. Jakiej właściwie innej reakcji od niego oczekiwał? Przecież to właśnie on zawsze chronił i się narażał jako pierwszy. Adrian powinien sobie więc zdawać sprawę, że wymordowany raczej odrzuci jego pomoc przez wzgląd na dumę oraz niechęć do komplikowania życia Adrianowi.
- Nic się jednak nie zmieniłeś. - Z zadziornym uśmiechem skwitował, gdy ten podał mu butelkę. Myśl ta była bardzo uspokajająca, choć nie do końca prawdziwa. No ale, kto zabroni mu idealizować na chwilę obecną tę sytuację? Choć chusta na nadgarstku Adama zasiała w nim pewną obawę, że być może przyjdzie taki moment, że nie będzie miał takiej możliwości...Teraz jednak ignorował te podszepty, uznając, że jest to przypadek i ot - zwykły kawałek szmaty. Chciałby by tak było. Wolałby.
Alkohol się lał się, tak jak za starych dobrych czasów, gdy to obaj byli w jednej drużynie, gdy to podbijali świat. Wspominek nie było końca. Śmiech jednak z czasem przerodził się w ten taki bardziej pijacki. Gardło już tak nie bolało, lecz głos Polaka wciąż był zachrypnięty i jakby przyduszony. Prawdopodobniej chyba jeszcze bardziej niż na początku.
- Tego brakowało mi od pojawienia się w tej kolebce skośnookich. Oni tu tylko jakieś pomyje na syntetycznym ryżu robią albo sprowadzają z M1 te whisky, koniacze, sracze...- Zaczynał pierdolić powoli od rzeczy. Alkohol wyraźnie dawał już o sobie znać, zwłaszcza że obaj nie oszczędzali. Adrian naturalnie miał wyjątkowo wysoka tolerancje jego stężenia we krwi, lecz nie dało się ukryć, że od opuszczenia swej ojczyzny brakowało mu odpowiedniego partnera by chociażby poczuć mrowienie w kończynach. Adam pod tym kątem spełniał wymagania. Ba, w końcu to ten szkolił go w tej sztuce. -...A przecież zwykła czysta w czym miałaby być gorsza? We łbach się przewraca od tego dobrobytu. - Zauważył, podnosząc się z zapyziałego materaca. Potknął się przy tym o porozrzucane pod nogami puste butelki. Ustał jednak ostatecznie w pionie, udając, że ten preformance był planowany. Otrzepał nieporadnie spodnie i stojąc w niepewnym pionie sięgnął po paczkę papierosów, która była pusta. Przecież ostatniego stracił, gdy jechał na to zadupie. Mlasnął niepocieszony. Nienawidził papierosów, lecz lubił sobie zapalić po czymś mocniejszym. Ot taka sprzeczność. Zasugerował więc bratu by ten podał mu ten syf. Gdy zapalił i zaciągnął się wybuchł nagle śmiechem i pokiwał niedowierzająco głową. - Kurwa, kto by pomyślał, że przyjdzie mi się skuć z wymordowanym w jego norze. Aż zapiszę sobie w pamiętniczku. - Zażartował, podcierając sobie rękawem smarka. Wiedział, również, że jako żołnierz zachowywał się skrajnie nieodpowiedzialnie, gdyż będąc nietrzeźwym jego zdolności bojowe były wyjątkowo zaniżone. Serce mu jednak podpowiadało, że przy Rumcajsie jest bezpieczny, nawet jeśli rozum twierdził co innego. Osobiście młody nie miałby nic przeciwko, gdyby przyszło mu zginąć właśnie z jego ręki. Jako zadość uczynienie. - Trochę jak ta gala akademicka na zakończenie mojego rocznika. Niby moja, a jednak się wkręciłeś. Niby miało być spokojnie, a wyszło jak zwykle. - Tak, to wówczas po dwóch godzinach znudziło im się kręcenie po sali i zniknęli siać zamęt na opustoszałym kampusie. Obklejenie pokoju dyrektora akademii etykietami wydrukowanych z sieci szamponów było jedną z lżejszych przejawów ich geniuszu. Tak - dyrektor był łysy. - Szkoda tylko tej, jak jej tam...Anki. Ładna dziewczyna. - zamyślił się na chwilę, mrużąc ślepia - Choć mało powściągliwa więc na pewno jakoś sobie mój brak zrekompensowała. - Wspomniał lekko, towarzyszącą mu wówczas dziewczynę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach