Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje


Go down

Pisanie 02.05.20 4:06  •  Minor Turbulence [Cadoc x Al] Empty Minor Turbulence [Cadoc x Al]
Minor Turbulence [Cadoc x Al] XFISD5M

Jadalnia, za dnia obsługująca wszelakiej maści desperatów, nocą była zupełnie pusta. Biało-czarna posadzka jest lepka, stoły brudne, przytwierdzony do sufitu wiatrak zepsuty, a szkło w oknach miejscami powybijane - standard, jeśli chodzi o stan rzeczy na Desperacji.

- Ty wiesz, że on w to wszystko nie wierzy? Słuchałeś go kiedyś przez więcej niż minutę? - mężczyzna z pożółkłym kłem przyczepionym do rzemyka zawiniętego wokół szyi bezskutecznie podejmował próbę nawiązania kontaktu ze stojącym obok wymordowanym ubranym w białą, płócienną szatę. Nie doczekał się odpowiedzi.
- Nie należysz do rozmownych, co? Zabronił ci się odzywać, hm? - smok nie dawał za wygraną, pomimo, że rozmówca nie raczył nawet spojrzeć w jego stronę. Desperaci stali oparci o ścianę zdezelowanego budynku, który zazwyczaj służył jako restauracja. Naprzeciwko nich krzątał się Cadoc, zbyt zajęty przeglądaniem pomieszczenia w poszukiwaniu pluskiew, by skomentować uwagi najemnika czymkolwiek bardziej konstruktywnym niż głębokim, poirytowanym westchnieniem. Człowiek, z którym miał się spotkać, był podobno wykształconym i zdolnym inżynierem - nawet bardzo, jak na standardy Desperacji. Za bardzo. Szpicel S.SPECu czy nie, pomoc Alexandra była teraz bardzo potrzebna, a oficerowie miejskiego wojska już niejednokrotnie przyjmowali od sekciarza łapówki; ostrożności jednak nigdy za wiele.
- Szefie, wywróciłeś do góry nogami cały lokal. Dlaczego ktoś miałby chcieć podsłuchiwać wielmożnego kosmicznego? - zachichotał jeden z wymordowanych pod drzwiami.
- Daruj sobie. Płacę ci za to, żebyś tu stał i pilnował naszego gościa na wypadek gdyby coś mu strzeliło do głowy, tak? Nic więcej. - warknął Cadoc, strzepując z rękawów kurz.
- Macie siedzieć cicho i dać nam rozmawiać, nie robić nic głupiego, nikogo nie prowokować. - poinstruował prorok, zasuwając zasłony, a przynajmniej to co z nich pozostało.
- Dajecie znać, jeżeli widzicie za oknem, zatrzymujecie kogokolwiek poza naszym mechanikiem i wyjaśniacie, że lokal dziś zamknięty, rozumiemy się? - dokończył.
- Tak, tak, wyjaśniałeś już. Ze dwa razy. - odparł przewracając oczami smok. Sekciarz stojący obok skinął głową. Cadoc uśmiechnął się w kierunku swojego wyznawcy; fanatyczne oddanie i niezłomna wiara w boskość Cadoca niestety nie wystarczyła, więc czasami trzeba było zaciągać się pomocy lokalnych najemników. Ci chociaż potrafią ustrzelić coś innego niż siebie w stopę.

Cad usadowił się przy jednym ze stołów i podniósł, a właściwie to zeskrobał z blatu menu, przeglądając jego zawartość w celu uciszenia chociaż odrobinę paranoicznych myśli. Zestawy śniadaniowe. “To musi być szpieg, prawda? Co jeżeli zjawi się wraz z całym oddziałem?” Zestawy śniadaniowe: tost, jajecznica, gofry. “Co jeżeli umyślnie zamiast coś naprawić to coś zepsuje? Sabotaż to dokładnie coś, czego mógłby spodziewać się po S.SPEC.” Napoje: kawa, kilka rodzajów piwa, herbata, woda. “Cholera, co jeżeli ten smok jest z nim w zmowie? Co jeżeli…” z myśli wyrwało go ogłoszenie wyglądającego za firankę żołdaka.
- Idzie. Całe szczęście sam.


Ostatnio zmieniony przez Cadoc dnia 10.05.20 2:34, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Cadoc
Nosiciel
Cadoc
Nosiciel
 
 
 

GODNOŚĆ :
Cadoc. Jego prawdziwe imię to Yanai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.05.20 19:48  •  Minor Turbulence [Cadoc x Al] Empty Re: Minor Turbulence [Cadoc x Al]
Zakapturzona, obładowana ciężkim plecakiem postać przemyka między budynkami.
Człap, człap. Człap, człap.
Ciężkie buty stąpają po drodze, wzbijając w powietrze kłęby pyłu.
Choćby nie wiadomo jak się starał, w porównaniu do buciorów wymordowanych jego kroki brzmią równie groźnie, co tupot szczurzych stópek. Dodatkowy balast dodaje im nieco impetu, ale...
Eh
Ale już dawno się nauczył, że tym mniejsze ryzyko wpakowania się w cokolwiek, im pewniej prujesz przed siebie.
Człap, człap.
Z boku słychać podniesione głosy i dźwięczny szczęk tłuczonego szkła. Nogi Ala automatycznie przyśpieszają. Poprawia plecak i żwawym marszem skręca w inną ulicę, tak na wszelki wypadek, wyrzucając z siebie rozdrażniony pomruk. Reszta nocnego spaceru odbywa się w spokoju. Obiera najkrótszą trasę, jeszcze mija kilka zakrętów, przemierza parę prostych, dostaje po twarzy krzywymi spojrzeniami zdziczałych kotów - i wreszcie dociera do jadłodajni, której fasada znika i pojawia się w chaotycznym świetle mrugającej lampy.

-------------------------------- * * * --------------------------------

Wymordowany akurat tłumi ziewnięcie, ale zaraz się ożywia, kiedy smok dla odmiany mówi coś sensownego. Sięga za pas, żeby mieć broń w gotowości i ustawia się bardziej za drzwiami.
Pewnie szef znowu przesadza.
Kliknięcie pistoletu.
Ale bez tego pewnie dawno by zdechli. Z kosmicznym się nie dyskutuje.
Zamek w drzwiach zgrzyta żałośnie i do środka wchodzi - na pół kroku - taki nie za wysoki chłopek. Wymordowany zerka na szefa, po czym wraca spojrzeniem do agenta. Chuchro. Może to ta cała Depresja go tak zmarnowała, huh?
O szlag, może się jeszcze nie zmienił?
Tak, szef wie, co robi - dobrze, że się pospieszył. Jak typ zdechnie to na gówno się przyda, nie?

-------------------------------- * * * --------------------------------

Cisza. To... Albo bardzo dobrze, albo bardzo źle. Huh.
Naciska wykrzywioną klamkę i otwiera drz...
Um.
Tyle klientów, o tej porze?
Omiata spojrzeniem pomieszczenie, z dłonią nadal na klamce. Trochę przenosi ciężar ciała na nogę z tyłu - tą jeszcze przed drzwiami.
                                         
Al
Nosiciel
Al
Nosiciel
 
 
 

GODNOŚĆ :
Alexander Packard


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.05.20 0:20  •  Minor Turbulence [Cadoc x Al] Empty Re: Minor Turbulence [Cadoc x Al]
Lata dorywczego i przypadkowego używania narkotyków “bo jest okazja” czy “bo mam przed sobą albo za sobą ciężki dzień” zbierały swoje żniwa w głowie proroka - remedium na paranoiczny potok myśli okazało się być niewielkie, zakapturzone stworzenie, którym był nikt inny niż Al. Sam, nie na czele oddziału uzbrojonych po zęby żołnierzy. Cadoc wbił wzrok w przybysza: chłopak wyglądał na niewiele młodszego od Cadoca, co na Desperacji nie mówiło jednak wiele - o wiele ciekawszy był brak szczękoczułek, kocich źrenic, ptasich szponów, wilczych kłów czy innych bonusów, którymi obdarzona była znacząca część pustynnej populacji. Mechanik był nosicielem, podobnie jak sam Cad, co pozwalało z listy potencjalnych zmartwień wykreślić kilka pozycji - napady wściekłości, bycie oplutym jadem i tak dalej. Ogółem, chłopak nie wyglądał na groźnego, nie był za wysoki a przyczepiony do niego plecak sprawiał wrażenie niewiele lżejszego niż właściciel.
“Pozory mylą? Pozory mylą, czasami.” pomyślał kultysta, zapalają papierosa i kiwając głową w stronę Alexandra.
- To tylko obstawa, na wypadek gdybyś miał swoją, ale tej najwyraźniej brak. Nie zwracaj na nich uwagi. - zapewnił. Smok opierający się o framugę drzwi machnął dłonią w stronę jednego ze stolików jako niezręczny, ale dosyć gościnny gest.
- Zapraszam. - podsunął pod drugi koniec stolika wymiętoszone opakowanie papierosów, które wyglądało niebywale zachęcająco.
Postawa Ala wyglądała gangsterom na defensywną. Pewnie mógłby konkurować z Cadem o tytuł najbardziej zestresowanego osobnika w pokoju.
- Ciężko jest znaleźć na pustyni inżyniera. Większość lokalnych fachowców nadaje się co najwyżej do wyjmowania gwoździ z desek. - zadrwił Cadoc. - Nie to co ty, prawda? - uśmiechnął się w stronę Alexandra i strzepnął popiół z papierosa na ziemię.
- Nie wątpię, że masz ręce pełne roboty, napięty grafik, takie sprawy - ale jeżeli jesteś gotów obiecać poufność i dyscyplinę, obiecuję, wynagrodzenie przebije wszystkie inne oferty. - kultysta wychodził z założenia, że im mniej jego rozmówca wie, tym lepiej. Zlecenie było trudne, ryzykowne i wiele rzeczy mogło pójść źle.
- To łatwa robota, bezpieczna. Nic nie może pójść źle. - obiecał z niezrównaną pewnością siebie.
                                         
Cadoc
Nosiciel
Cadoc
Nosiciel
 
 
 

GODNOŚĆ :
Cadoc. Jego prawdziwe imię to Yanai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.05.20 12:37  •  Minor Turbulence [Cadoc x Al] Empty Re: Minor Turbulence [Cadoc x Al]
Obstawa na wypadek, gdyby... Co?
Mruży oczy i zerka po barwnym towarzystwie, spojrzeniem nieufnego kota. Szura palcami po rozklekotanej klamce, trochę bardziej przenosząc ciężar ciała na nogę z tyłu. Tą wolną, jeszcze przed drzwiami.
Na podejrzanie gościnny gest smoka w głowie Ala zapala się czerwona lampka. To była groźba? To była groźba. Tak?
Powoli nabiera powietrza, nadrabiając zaległości - na moment zapomniał, jak się oddycha. Zachciało mu się wracać, psia mać. Słucha uważnie, kiedy mężczyzna się odzywa - oczywiście cały czas skanując otoczenie czujnym spojrzeniem, żeby dać sobie choć odrobinę poczucia kontroli nad sytuacją. Rozważa, jak szybko byłby w stanie stąd wybiec, czy by go gonili i czy w takim wypadku potrafiłby ich zgubić. Raczej nie. Raczej by nie uciekł, nie z takim bagażem.
Ale o co w ogóle chodzi??
Cały czas twarz Ala zmrożona jest w niezbyt przyjaznym wyrazie, podczas gdy wszystkie trybiki w głowie pracują na najwyższych obrotach. Czy to możliwe, że z kimś go pomylili? Oczywiście, że tak. Wymordowani to idioci, huh. ALE. Co, jeśli zastrzelą go na miejscu, jeśli okaże się bezużyteczny? To by nie było... pożądane.
Wreszcie puszcza klamkę, robiąc krok przed siebie - głębiej w paszczę lwa. Lwów. Hien?
Starając się zachować jak najbardziej neutralny wyraz twarzy, chwyta klamkę z drugiej strony i zamyka za sobą drzwi, poprawiając chustę na nosie. Im miej twarzy zobaczą, tym lepiej, prawda? Eh, kurwa. Bez znaczenia.
Powoli podchodzi w stronę szefa (?) bandy, postanawiając, że wykorzysta jego gadatliwość i sam zachowa milczenie tak długo, jak tylko będzie mógł. Zsuwa plecak i kładzie go blisko siebie, koło stołu, a sam siada na krześle, żeby nie przewrócić się w jakiś głupi sposób na zgalareciałych od stresu nogach. Unosi spojrzenie na nieznajomego. Na ułamek sekundy. Zaraz ucieka wzrokiem na jego dłonie.
Radzi sobie całkiem nieźle. Małomówny i tajemniczy. Wcale nie zestresowany, skąd. Ale odpowiedź na ostatnie zdanie mężczyzny wyrywa mu się nagle, zanim w ogóle pomyśli, co mówi.
- Czyli może się stać wszystko, a robota jest cholernie trudna, co? - strzela, a zaraz potem trochę bardziej opiera się o krzesło, żeby nie spłynąć z siedzenia, kiedy zalewa go fala stresu - ale przy okazji prostuje się, więc dodaje to jego postawie odrobiny pewności siebie, paradoksalnie.
                                         
Al
Nosiciel
Al
Nosiciel
 
 
 

GODNOŚĆ :
Alexander Packard


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.05.20 20:56  •  Minor Turbulence [Cadoc x Al] Empty Re: Minor Turbulence [Cadoc x Al]
Wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik, a Cadoc musiał tego dopilnować: w chaosie panującym na pustyni znalezienie porządku graniczyło z cudem, a utrzymanie tego porządku wymagało wielkiej ilości pracy, determinacji i pieniędzy - naturalne więc było, że prorok był zestresowany, wszystkim, zawsze, przez cały czas. Nad mętlikiem w głowie panował dzięki szerokiemu asortymentowi narkotyków i dziennikowi pełnemu notatek. Wewnątrz był uzależnionym od stymulantów despotą próbującym zapanować nad tysiącami różnych rzeczy, które nieustannie wymykały się spod kontroli, ale sztukę nie dawania tego po sobie poznać Cad opanował do perfekcji. Uśmiechał się ciepło w stronę Ala, który nad okazywaniem niepokoju powinien jeszcze trochę popracować.
- Poczęstuj się. - zasugerował, wskazując palcem na opakowanie papierosów, które zachęcało zdjęciem poczerniałych płuc i ostrzeżeniem o impotencji wywoływanej paleniem. Przyjazny gest krył za sobą ukryty motyw - dla pewności, na wszelki wypadek, prorok uznał, że wartoby było wiedzieć jak wygląda twarz rozmówcy za maską.
- Wszystko może się stać! Oczywiście, możesz to powiedzieć zawsze, wszędzie, o wszystkim, Al. - powiedział Cadoc, mając ogromną nadzieję, że imię, o którym wspomniał jego kontakt było prawdziwe i należało do siedzącego przed nim mechanika.
- Nawet teraz, w tak spokojnym sąsiedztwie, w środku nocy, gdy wszyscy wokół smacznie śpią, może stać się wszystko. Może stać się nam coś złego, coś z czego nigdy byśmy się nie pozbierali. - stojący przy drzwiach najemnik przesunął zasuwkę i upewnił, że nie da się ich otworzyć. - Ale co to za sposób na życie? Gdybym nie chciał by “coś” mi się stało, to zostałbym w tej samej dziurze w ziemi, w której już raz umarłem. - dodał, śmiejąc się pod nosem i wciskając niedopałek w szklaną popielniczkę. Położył łokcie na stole i złączył ze sobą koniuszki palców.
- Mamy wytyczne, dobrze spreparowany plan i niepowtarzalną okazję. Jedyne, czego jeszcze nie mamy, to inzyniera równie uzdolnionego jak ty. - wychylił się delikatnie w stronę siedzącego naprzeciwko wymordowanego. - To nic skomplikowanego, na pewno nie dla ciebie. Poczucie bezpieczeństwa to gwarancja dla pracowników. - zapewnił. Tylko dla pracowników. W pewnym sensie, ryzyko podjęcia się przez Ala pracy było tak mikroskopijne, że aż ujemne - wyrażenie zgody znacznie zmniejszało jego szansę na szereg nieoczekiwanych, tajemniczych i przykrych wydarzeń, które mogłyby zmaterializować się nagle w jego życiu. Cadoc wstał i poklepał po ramieniu zaniepokojonego mechanika. Zabrał ze sobą popielniczkę, której zawartość wyrzucił do przepełnionego kosza w rogu restauracji - czyn wyjątkowo symboliczny, biorąc pod uwagę, że brudna popielniczka nie mieściła się nawet w top stu rzeczach, które należało uprzątnąć wewnątrz budynku. Miły gest w stronę właściciela lokalu, który nie miał za dużo do powiedzenia na temat tego czy Cadoc wraz ze swoimi podwładnymi mogą czy nie mogą używać go nocą jako miejsca spotkań.
- Tak czy inaczej, witamy na pokładzie. Liczę na krótkotrwałą, ale solidną współpracę. - powiedział Cad, podsuwając się na krześle z powrotem do stolika, doskonale świadom, że Alex nie wyraził jeszcze na nic jasnej zgody.
                                         
Cadoc
Nosiciel
Cadoc
Nosiciel
 
 
 

GODNOŚĆ :
Cadoc. Jego prawdziwe imię to Yanai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.07.20 10:55  •  Minor Turbulence [Cadoc x Al] Empty Re: Minor Turbulence [Cadoc x Al]
Kropla zimnego potu wyrusza w podróż wzdłuż jego kręgosłupa.
Czujne oczy chłopaka przybierają odrobinę bardziej cyniczny wyraz, kiedy napotykają etykietę papierosów, choć Al nadal jest zbyt zdezorientowany i wystraszony, żeby obdarzyć fajki zdrową dawką niezadowolenia. Ciężko mu się skupić na czymkolwiek. Chwilę gapi się na strawione dymem płuca, w napięciu słuchając świra przed sobą. Próbuje poukładać w swoim doskonałym umyśle fakty i dopasować pracodawcę do któregoś ze znanych mu - ze słyszenia, oczywiście - oszołomów.
Może życie byłoby prostsze, gdyby znał ich gęby. Ale nie po to ciągle ucieka, żeby urządzać sobie wycieczki szajkoznawcze.
Chwila skupienia.
Skąd, kurwa, wie, kim jest? Odkąd to awansował ze śmiecioroba na... jak to szło? Inżyniera?? I przede wszystkim >co< miałby robić?
Zerka ostrożnie po bandzie.
Ewidentnie pukawki. Zbyt wielu mózgów operacji tutaj nie ma, tylko ten jeden, któremu się nie zamyka jadaczka. Jak on dużo gada, cholera. Plan doskonały. Okazja. Oferta. Tyle gada, a Al dalej nie wie, o czym właściwie mowa. Przez chwilę chłopak myśli intensywnie, czym - poza swoją czarującą osobą - mógł kogoś podkurwić, ale nic ambitnego nie przychodzi mu do głowy. Czyli... Potencjalnie to... faktycznie oferta pracy?
...Pierdolenie.
Przez cały monolog szefa unika jego spojrzenia, ale kiedy mężczyzna wraca do stolika, Al unosi na niego oczy.
Obaj nie wiedzą, kim są. Ewidentnie. Ale wiedzą, że on sam jest... "inżynierem".
No właśnie.
Chwilę gorączkowo myśli, czy powinien sprostować ich pojęcie jego kompetencji, ale oszołom się zamyka. Teraz zamiast obmyślać strategie, Al przeskakuje do kombinowania nad odpowiedzą.
Po paru sekundach mruży lekko oczy, nadal z chustą na twarzy, oczywiście. Głupi skrawek materiału dodaje okruchy poczucia bezpieczeństwa, więc dopóki mu go nie zedrą, ani myśli pozbywać się go z własnej woli.
- ...Nie kojarzę cię. Nie wiem, o co chodzi. - mruczy w końcu, przenosząc spojrzenie na dłonie nieznajomego.
                                         
Al
Nosiciel
Al
Nosiciel
 
 
 

GODNOŚĆ :
Alexander Packard


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.07.20 23:41  •  Minor Turbulence [Cadoc x Al] Empty Re: Minor Turbulence [Cadoc x Al]
Rozmówca był bardziej uparty niż głupi, przynajmniej na to liczył prorok, który wzdychając pomasował palcami skronie i wbił wzrok w Ala, dla odmiany przez chwilę się nie odzywając.
Do desperatów można było dojść na wiele różnych sposobów - od uczciwych obietnic, przez pogróżki aż po manipulacje i nakłuwanie ofiar kłamstwami, które końcem końców zapewnią współpracę. Al zaliczał się do kategorii mało niebezpiecznych, ale też mało wygodnych dyskutantów, którzy z tajemniczych powodów wydawali się być odporni na implikację krzywdy po odrzuceniu propozycji - bynajmniej z powodu odwagi, prędzej budzącej podziw nieświadomości tego jaki jest poziom zagrożenia sytuacji w której właśnie się znaleźli. Takie przypadki należy traktować z adekwatną dozą bezpośredniości i szczerości, czasem przemocy - Cad dokładał wszelkich starań by zdystansować wizerunek swojej zgrai fanatycznych podopiecznych od przestępczych gangów terroryzujących ulice Apogeum, więc proste i niezakłamane podejście do sprawy nie leżało w jego interesach. Czy zakopywanie osób-problemów w rowach na pustyni było podejściem godnym miłosiernego proroka? Czy ktokolwiek poza ubranymi na biało oszołomami chociaż na chwilę wierzył w to, że kultyści są czymś więcej niż frontem na wszelkiej maści przestępczość?
Czy to ma znaczenie?
- Alex. Jeżeli nie zrobisz tego, o co cię za chwilę poproszę, to cię zastrzelę. - przekazał znużonym tonem i rozłożył ramiona. Czuł się jak lekarz, który daje znać swojemu pacjentowi, że cierpi na nieuleczalną chorobę - konwersacja z gracją osiemnastokołowej ciężarówki przekształciła się z uczciwej i godnej oferty pracy w szantaż. O wielki kosmiczny, czy nie byłoby przyjemniej pozostawić za sobą przyziemne rzeczy, wszystkie pieniądze, narkotyki, cały ten pustynny piach i po prostu wraz ze swoimi podwładnymi uwierzyć w nieuchronny koniec świata? Smok, który stał obok drzwi i wpatrywał się w okno musiał usłyszeć kawałek rozmowy i nie odwracając się od parapetu sięgnął do kieszeni, sygnalizując gotowość. Cadoc spojrzał się na niego mrużąc lekko oczy. Al nie podejmie samobójczej decyzji, nie powinien odmówić czy rzucić się na swojego nowego pracodawcę. Ostatnie czego teraz wszystkim brakuje, to najemnik, który myśli, że dźwięk odbezpieczenia broni słyszy tylko on a na dźwięk słowa “zastrzelić” czuje potrzebę zabłyśnięcia. Jego kolega w białej szacie, równie entuzjastycznie, lecz znacznie mniej umiejętnie odbezpieczył broń, chowając ją po chwili za plecami, tak jakby to robiło jakąkolwiek różnicę.
Cała fasada, cały monolog, cała chęć bycia postrzeganym jako ktoś więcej niż gangster w sutannie poszła się jebać. Cad westchnął głęboko.
- Będziesz musiał uporać się z alarmem. Najlepiej tak, żeby przy okazji nie poraził cię prąd. To tyle. Zdejmij to z twarzy, na maseczki o jakieś tysiąc lat za późno. - oparł policzek o dłoń i nie przerywał kontaktu wzrokowego.
                                         
Cadoc
Nosiciel
Cadoc
Nosiciel
 
 
 

GODNOŚĆ :
Cadoc. Jego prawdziwe imię to Yanai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.07.20 6:11  •  Minor Turbulence [Cadoc x Al] Empty Re: Minor Turbulence [Cadoc x Al]
W końcu padają słowa, które momentalnie docierają do Ala, prosto do najgłębszej podświadomości. Szczęk broni. Dwa kliknięcia, potwornie niepozorne, absolutnie nie do pomylenia. W ułamek sekundy rozsadzające resztki odwagi w drobny pył.
Możesz zginąć. Ale to potencjalnie będzie szybka śmierć. Nagroda za paskudne sprawowanie przez ostatnie pięć minut.
Jego ciało natychmiast sztywnieje. Zawsze to samo. Stres przestaje zaburzać rzeczywistość i nagle wszystko wydaje się nieprzyzwoicie proste. "Rób, co mówią, albo będziesz zbierać mózg ze ściany" - krzyczy każdy mięsień napiętego ciała.
Przez parę sekund siedzi nieruchomo. W końcu jego ręka drga i powoli unosi się.
Zsuwa chustę, odsłaniając młodą, bladą twarz, gdzieniegdzie naznaczoną śladami niewielkich blizn, które przez lata zarobił w jakiś głupi sposób. Zwyczajne rysy, zwyczajna uroda - zwyczajna twarz, nieprzeciętnie niepokiereszowana. Szare oczy pozostają wbite w ręce nieznajomego, próbując ratować Ala przed nietaktem bezpośredniego spojrzenia.
Nagle lokal, który zna od tak dawna wydaje się niesamowicie mały, przytłaczająco ciasny. Jak puszka. Jakby z każdym niespokojnym wdechem ubywało powietrza. Al w końcu rozgląda się nerwowo, ściskając w mechanicznych palcach chustę. Jeszcze raz przesuwa nieufnym spojrzeniem po pachołkach zleceniodawcy, ale tym razem nie odważa się podnieść wzroku wyżej, niż na ich kolana. Śledzi szczegóły ciężkich buciorów, aż w końcu zatrzymuje oczy na wiadrze z mopem, gdzieś pomiędzy oprychami. Poprawia się nerwowo na krześle, przywiązany do niego nieustannym, taksującym spojrzeniem oszołoma.
Przełyka ślinę.
- Kiedy? - pyta cicho, starając się brzmieć tak pewnie, jak tylko pozwoli mu zaciśnięte gardło. W rezultacie wychodzi z niego cichy, odrobinę drżący głos, ale hej - przynajmniej się nie łamie.
                                         
Al
Nosiciel
Al
Nosiciel
 
 
 

GODNOŚĆ :
Alexander Packard


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.07.20 11:35  •  Minor Turbulence [Cadoc x Al] Empty Re: Minor Turbulence [Cadoc x Al]
Cad był zadowolony tym, że udało mu się z Alem znaleźć wspólny język - był też odrobinę zawiedziony, że składały się na niego pogróżki i szantaż; pomimo zgrzytów, majsterkowicz mógł wreszcie przestać udawać głupiego, a Cadoc powoli przejść do szczegółów zlecenia.
Siedzący naprzeciwko chłopak wyglądał jak nieprzygotowany uczeń wywołany do odpowiedzi, który za wszelką cenę unika kontaktu wzrokowego i najbardziej na świecie marzy o tym, by móc po prostu wrócić na swoje miejsce. Ku zadowoleniu sekciarza, Al uprzejmie chociaż raczej niechętnie zdjął maskę, ujawniając zgodnie z przewidywaniami całkiem normalną twarz, nie wyposażoną w szczękoczułki czy ostre kły. Cad doszedł do wniosku, że bycie nosicielem wirusa, w znakomitej większości przypadków, stanowi raczej utrudnienie - pustynie zamieszkuje tyle stworzeń wspaniale dopasowanych do funkcjonowania w ciężkich warunkach, których kod DNA z przyjemnością powitałby w swoich komórkach, zamieniając ładną buzię na rzecz widzenia w ciemności czy potrójnych stawów.  Widok młodzieńca nerwowo mnącego w dłoniach skrawek materiału był satysfakcjonujący, ale nie pomagał w sprzedaniu wizerunku zaprawionego w boju byłego specjalisty z miasta, na którego liczył prorok. Umiejętność wzbudzenia w pracowniku zdrowego balansu pewności siebie  i strachu przed konsekwencjami niepoprawnie wykonanego zadania było trudnym zadaniem, zwłaszcza, gdy poszło się za daleko w jedną stronę i nad nowym podwładnym czyha rekieter z palcem na spuście.
“Kiedy?”
Cad nie spuszczał oczu z inżyniera, którego najbardziej w całym pokoju zainteresowały najwyraźniej ręce kultysty. Zastanowił się przez chwilę, która dla wszystkich innych w pokoju zapewne trwała wieczność, uderzył głośno otwartymi dłońmi o blat stołu i wyprostował się.
- Rzeczowe podejście, bardzo mi się to podoba! - oznajmił z uśmiechem równie autentycznym co zawieszony na ścianie certyfikat inspekcji sanitarnej.
- Za trzy dni, dwudziesta. Spotkamy się tutaj, przejdziesz się z nami kawałek. To będzie najłatwiejsza wypłata na jaką w życiu zapracujesz. - dodał i poklepał radośnie rozmówcę po ramieniu, na tyle mocno by wytrącić go trochę z równowagi. Wielkiemu kosmicznemu brakowało samoświadomości koniecznej by zdać sobie sprawę z tego, że wahania nastrojów były efektem ubocznym zażywania szerokiej gamy narkotyków, których nie potrafił sobie odmówić. Nie brakowało mu natomiast entuzjazmu, którego Al pozornie nie podzielał - spośród wszystkich Desperatów zamkniętych w niewielkiej restauracji, jedynie wyznawca proroka rzeczywiście wierzył w niezawodność planu usnutego na przestrzeni kilku bezsennych nocy.
- To dobry czas na zadawanie pytań. - powiedział Cadoc, zupełnie jakby atmosfery w pokoju nie dało się kroić nożem. Akolita opierający się o parapet podniósł ochoczo do góry dłoń, pozostawiając drugą przezornie zaciśniętą wokół broni.
- Może ktokolwiek inny? - zapytał Cad, patrząc z nadzieją na Ala.
                                         
Cadoc
Nosiciel
Cadoc
Nosiciel
 
 
 

GODNOŚĆ :
Cadoc. Jego prawdziwe imię to Yanai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.07.20 16:37  •  Minor Turbulence [Cadoc x Al] Empty Re: Minor Turbulence [Cadoc x Al]
Mimo tego, że cały czas ma je na widoku, trzaśnięcie dłoni nieznajomego tak znienacka rozdziera ciszę, że Al aż podskakuje. W jego głowie wygląda to potwornie żałośnie, jak podryw kota poszczutego odkurzaczem. W rzeczywistości na szczęście tylko wzdryga się znacząco. Oczy chłopaka odruchowo wędrują do twarzy mówiącego, uszy nadstawiają się, żeby odebrać kolejną groźbę.
...Ale oszołom wraca do bycia miłym. "Miłym". Chyba.
Cholera wie, co gorsze.
Bardzo powoli nabiera powietrza - i jeszcze wolniej je wypuszcza.
Kiedy tylko mężczyzna wyciąga do niego swoje łapsko, odchyla się odruchowo, jakby odpychała go tajemnicza siła magnetyczna, ale zaraz przypomina sobie o cały czas gotowych na przywitanie się z nim spluwach, więc nieruchomieje, dając się... popatać. I prawie spada ze stołka, bo sztywne jak kołek, wiotkie ciałko i poklep godny konia to niezbyt stabilne połączenie.
Znowu nabiera powietrza, ale tym razem je w sobie zatrzymuje, powoli odchylając się z powrotem do pionu.
To dobry czas na zadawanie pytań.
...Zajebisty czas, lepszego by nie wyśnił.
Wypuszcza z siebie powietrze, przebiegając nerwowym spojrzeniem po stole.
- Cs- - głos więźnie mu w gardle. Może to i lepiej, bo nie zdąża wydać z siebie jakiegoś wybitnie żałosnego skrzeknięcia. Odchrząkuje i przełyka resztki śliny, próbując się pozbyć wiórów z gardła. Zerka jeszcze ostrożnie w stronę jednego z osiłków, nie będąc pewnym, czy chce mu zabeirać głos, ale koniec końców zbiera się na pytanie.
- Gdzie ten alarm? - ostrożnie zerka na szefa.
Dopiero teraz uderza go nowa refleksja - wydaje się... ludzki. Przynajmniej fizycznie, bo zdarzało mu się spotykać robale milsze, niż ten element. Ale twarz... ręce... chyba, że potrafi kontrolować zarazę do takiego stopnia, żeby nie było nic po nim widać? A może... może jest odporny? Dlatego obstawia się-
Nie. Chyba każdy "poważany" to robi, prawda? To podstawa. Pokazać, że stać cię na walkę cudzymi rękami. Nie?
                                         
Al
Nosiciel
Al
Nosiciel
 
 
 

GODNOŚĆ :
Alexander Packard


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach