Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 13.01.19 18:33  •  Dziki górski szlak - Page 3 Empty Re: Dziki górski szlak
Zrozumiał przekaz odbity w zwierzęcych ślepiach. I tym razem ugiął się pod ciężarem groźby młodzieńca. Nie miał zamiaru rezygnować z przywiązania do swych kończyn kosztem błyskotki, której wartość mimo wszystko nie zasługiwała na takie wręcz heroiczne poświęcenie.
  Skinął delikatnie głową, dając mu tym samym do zrozumienia, że godzi się na jego warunki, po czym bez ociągania zdjął łańcuszek z palca, po czym umieścił go na karku zwierzęcia.
  — I po krzyku. — Na ustach znowu ukształtował się delikatny uśmiech. Uniósł dłonie ku górze w celu przekonania Rhetta, że nadal ma pokojowe zamiary, a po chwili uczynił kilka kroków w tył. Zapobiegawczo. Zastanawiał się, jakie ma szanse dobyć katany, zanim ostre zęby zetknął się z jego skórę. Zgadywał, że nikłe. Młodzieniec miał nad nim przewagę. Zastanawiał się zatem jaki będzie kolejny jego ruch i nic nie przychodziło mu do głowy. Opcji było zbyt dużo. Poza tym już wcześniej został uświadomiony, że Rhetta miewał nietuzinkowe pomysły, z którymi musiał się liczyć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.01.19 19:57  •  Dziki górski szlak - Page 3 Empty Re: Dziki górski szlak
 Wykazał się cierpliwością, której wielu Desperatów skąpiło. Wielu na jego miejscu już dwa razy rzuciłoby się w wir walki, byleby tylko poczuć odrobinę adrenaliny, złapać broń w ręce, zacisnąć zęby na cudzym ciele. On był młody i lubił zadziwiać.
 Zawieszony na karku łańcuszek cofnął czarną mordę w tył. Zwierzę zerknęło kontrolnie ku dłoniom Liu Jie, ale jednocześnie nie zrobiło niczego więcej, by się upewnić. Najwyraźniej poziom zaufania nieco wzrósł.
 Znów oblizał bok pyska i gdy już miał pokładać zainteresowanie w czymś nowym, diakon postąpił kilka kroków w tył, zwracając na siebie uwagę wymordowanego. Czujne ślepia znów opadły na jasne lico mężczyzny, analizując je centymetr po centymetrze. Spojrzał na kolor tęczówek, upięte włosy oraz zielonkawą smugę w okolicy rany na szyi. Ostatni element sprawił, że wilk prychnął w powietrze.
 Z początku miał w zamiarze znaleźć się przy Opętanym w swoim normalnym tempie — dopaść go na czas pojedynczego mrugnięcia. Zrezygnował po zastanowieniu, zamiast pierwotnego planu postępując naprzód niemal leniwie. Nie chciał go przecież wystraszyć ani sprowokować do ataku.
 Wyciągnął znów mordę, tym razem jednak unosząc ją znacznie wyżej niż poprzednio. Zimny, wilgotny nos sięgnął policzka Liu Jie, trącając go zaczepnie. Chciał towarzyszowi do zrozumienia, że nie miał mu za złe drobnego incydentu.
 Kątem oka znalazł w otoczeniu kolejny obiekt. Cofnął znów pysk, obniżając go do poziomu gleby, z której pochwycił królicze truchło. Pochwycił w szczęki parę uszu, nie chcąc niepotrzebnie naruszyć mięsa. Wpierw miał ochotę na drobnego figla — chciał czmychnąć w tył wraz z cudzym posiłkiem i czekać na reakcję mężczyzny, której był niezwykle ciekaw. Po wtórnej analizie doszedł do wniosku, że dość im było sporów jak na jeden dzień.
 Szarpnął łbem, podrzucając królika wprost do rąk diakona.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.01.19 23:15  •  Dziki górski szlak - Page 3 Empty Re: Dziki górski szlak
Czyżby uczynienie kilku kroków w tył było złym posunięciem?
  Relacja wilkopodobnego stworzenia dostarczyło mu co do tego sporo wątpliwości, ale nie odczuł stresu w obliczu takiej sytuacji. Spokój nadal gościł nawet w najgłębszych zakamarkach umysłu, a jego piwne oczy ani na chwilę nie zmieniły kierunku. Nadal wpatrywały się w zwierzęce oblicze Rhetta.
  Kiedy stworzenie zaczęło się do niego z wolna zbliżać, nie drgnął choćby o milimetr. Na krótki moment zaprzestał prób oddychania. Czując ciepły oddech, przymknął lekko powieki, zastanawiając się, który skrawek skóry padnie ofiarą zębów, aczkolwiek, zamiast rozrywającego tkanki bólu, poczuł jak na policzku układa się chłodna struktura nosa. Otworzył prawe oku. Ku swojemu zdziwieniu Rhettem najprawdopodobniej nie kierowały złe zamiary. Czując się nieco pewniej, skonfrontował dłoń z jego łbem, zanurzając palce w sierści.
  — Jesteś naprawdę puchaty. — Wraz tym odkryciem poczuł ukłucie zazdrości w klatce piersiowej. Sam był cykadą. Małym, bezużytecznym robalem, którego łatwo było zmiażdżyć pod podeszwą buta nie wkładając w to nawet odrobiny wysiłku.
  Ach, los bywał naprawdę przewrotny!
  Wycofał dłoń. Przedtem nie wziął pod uwagę opcji, że Rhett być może nie lubił tego typu pieszczot, wszak nie wyglądał na pokornego kundla. Mając to na uwadze, wolał nie uruchamiać jego instynktu.
  Zorientowawszy się, że królik przykuł uwagę wilka, żaden akt protestu nie wydobył się z gardła Liu Jie. Uważał, że to uczciwa forma kary za jego postępek. Z lekkim żalem patrzył, jak Wymordowany zaciska szczęka na długich uszach. I znowu wydarzyło się coś, czego się ani trochę nie spodziewał. W ostatniej chwili uchwycił w obie dłonie swój łup.
  — Jestem skory podzielić się z tobą tym królikiem — zaproponował. Idąc krok dalej, jedna z dłoni powędrowała do rękojeści miecza, ale nie wydobył go. Obawiał się, że Rhett mógł poczuć z tego tytułu zagrożenie, a diakon nie chciał ujrzeć w nim swego wroga. Zaczął pałać do niego nutą sympatii.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.01.19 11:54  •  Dziki górski szlak - Page 3 Empty Re: Dziki górski szlak
 Miał nadzieję, że w ciągu tych kilku minut zaskoczył Liu Jie równie mocno, co sam został zaskoczony. I nawet jeśli sprostał wyznaczonemu zadaniu, to marmurowa twarz, której pozbawiono wyraźnych emocji, odbierała mu całą satysfakcję. Dopadła go wielka ochota, by prychnąć i zawrócić, ale głos rozsądku w porę zatrzymał go w miejscu. Już dość szczeniackiej natury dziś zaprezentował.
 Wplecione w sierść palce sprawiły, że ciemny łeb zawisł wpierw nieco niżej, później zamarł w bezruchu. Wymordowany nie podejrzewał diakona o taką odwagę, wszak nie wyglądał jak kanapowy szczeniaczek. Pozwolił się jednak dotknąć bez powarkiwania, bez ostrzegawczego pomruku, bez niczego. Stał niemal w bezruchu, pozwalając tylko długiemu ogonowi na leniwe odbijanie od jednego boku do drugiego. Mężczyzna dość szybko zrezygnował z tej drobnej poufałości, więc i wilk postąpił drobny krok w tył.
 — Jestem skory podzielić się z tobą tym królikiem.
 Chciał się zaśmiać. Z prostych przyczyn nie mógł, toteż poprzestał na przekrzywieniu mordy. Zerknął po chwili za ziemię, rejestrując wzrokiem każde miejsce, w którym zostawił kawałek swojej odzieży — nie chciał ich przecież zgubić ani zostawić. Rozchylił zaraz szczęki i pochwycił każdy fragment ubioru w zęby. Uniósł też wzrok na twarz Liu Jie, posyłając mu krótkie spojrzenie, nim zniknął w gąszczu drzew.
 Przed powrotem minęła stosowna chwila. Właściwie wcale by się nie zdziwił, gdyby jego chwilowy towarzysz wysnuł myśl o ucieczce.
 Tym razem dzieciak wychynął zza pleców, od razu obdarzając ponury świat i diakona zaczepnym uśmiechem. Ręce splótł za plecami, znów obracając w palcach strzałę, którą wcześniej utkwił w pniu. Naszyjnik dyndał na nadgarstku, znów opleciony wokół niego.
 — Jest cały twój, ja się już najadłem — dotknął nawet brzucha otwartą dłonią, choć przy tak mizernej wadze ktoś mógłby go wyśmiać, słysząc podobne słowa. — Ale mogę z tobą jeszcze chwilę posiedzieć, jeśli nie masz nic przeciwko.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.01.19 19:48  •  Dziki górski szlak - Page 3 Empty Re: Dziki górski szlak
Przymierzał się do ucieczki, ale skapitulował. Skoro już zawarł znajomość z Rhettem, a ten przebaczył mu kradzież, nie chciał z niej rezygnować. Wobec tego cierpliwie czekał, aż ten wyjdzie swojej tymczasowej kryjówki. Wyczuwał w pobliskiej okolicy jego zapach, więc miał pewność, że młodzieńca nie pochłonęła myśl o ewakuacji i nadal gdzieś tam był.
  Uchwycił w dłoń bukłak z wodą schowany za pazuchą i wypił z niego kilka głębszych łyków w celu zaspokojenia pragnienia, po czym przysiadł na spróchniałym pniu, aby dać chwilową ulgę swoim nogom, które praktycznie przez cały dzień był na chodzie. Nawet podczas swojej zmyślonej rekonwalescencji nie dał swojemu ciału wytchnienia. Układał w głowie plan, jak wyrwać się spod opieki medyka, a gdy wreszcie powiodła mu się tak sztuka, był wdzięczny losowi, że nie napotkał na swojej drodze nikogo o wyższej randze, gdyż najprawdopodobniej wówczas byłby zaciągnięty do pomocy przy sprzątaniu pogorzeliska w południowym skrzydle. Nie miał na to najmniejszej ochoty.
  Gdy wreszcie Rhett wyjrzał zza pobliskich drzew, na ustach Liu Jie znowu pojawił się uśmiech. Poderwał się z miejsca. Czuł się lepiej niż przed momentem. Siły stopniowo do niego wracały.
  — Na pewno? Na samej krwi za daleko nie zajedziesz — zauważył, aczkolwiek nie miał zamiaru naciskać. Czuł, że zapach pieczonego mięsa zmieni punkt widzenia Wymordowanego, o ile oczywiście ten nie zniechęci się po drodze. — Chodźmy stąd. Znam dogodniejsze miejsce na rozpalenie ogniska — podsunął po chwili i, zanim Rhett mu odpowiedział, postąpili kilka kroków w stronę Góry Shi, choć to nie ona była celem ich wędrówki.
  W kręgu jego zainteresowała znalazła się jaskinia u jej podnóża, gdzie mógł rozkoszować się króliczym mięsem bez obaw, że ktoś go tam nakryje na łamaniu postu. Wierni zwykle się tam zapuszczać. Uważano bowiem, że miejsce te zostało wyklęte przez pierwszego Proroka, gdy zginął tam jego pierworodny potomek. Ile w tym prawdy, Liu Jie nie wiedział i nie miał zamiaru zagłębiać się w treść miejskich legend. Marzył tylko o ciepłym posiłku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.01.19 0:35  •  Dziki górski szlak - Page 3 Empty Re: Dziki górski szlak
 — Na pewno?
 Ramiona mu drgnęły i to całkiem samoistnie. Czemu w ogóle zadawano mu takie pytania? Był szczeniacki częściej niż poważny, więc i nie zwracał zbytniej uwagi na podobne problemy. W końcu dzieciaki często pomijały posiłki na rzecz zabawy... lub czegokolwiek innego o wystarczającej mocy odciągania uwagi.
 — Na pewno chodzi tylko o ognisko? — posłał Liu Jie konspiracyjne spojrzenie, przy okazji wyginając kącik ust ku górze. — A nie o ucieczkę przed konsekwencjami złamania postu? W końcu tutaj ktoś mógłby cię zobaczyć — obdarzył mężczyznę szerokim uśmiechem, w którym zaprezentował cały garnitur białych zębów. Nie widział absolutnie żadnego problemu w postawie swojego nowego towarzysza. Ot potrzebował punktu zaczepienia, by nieco się podrażnić.
 Ruszył śladem diakona bez sprzeciwu, jakby idący na przedzie człowiek jeszcze przed chwilą wcale nie próbował go okraść. Wszystko wskazywało na to, że wszelkie winy zostały odpuszczone. Całkiem szczodrze jak na kogoś, kto nie wyznawał żadnej religii. Z drugiej strony mógł być zwyczajnie naiwny. Obie opcje posiadały identyczny procent prawdopodobieństwa.
 W połowie drogi wyprzedził Liu Jie. Wyglądało na to, że czuły zmysł węchu i intuicja wyznaczyły dalszą trasę, nie musiał się więc wlec z tyłu jak prowadzony przedszkolak. Zamiast tego przyspieszył do żwawego marszu, zatrzymując się dopiero u wejścia jaskini. Przystanął tuż przed kamienną granicę, spoglądając z jawnym zainteresowaniem w ciemne jak sama noc wnętrze. Czarny ogon po raz kolejny przeciął powietrze.
 — Myślisz, że są tu potwory? — zagadnął nagle. Ciekawy odpowiedzi mężczyzny spojrzał na jego jasne lico, analizując bacznym wzrokiem każde drgnięcie pod skórą. Wymordowany nabrał tak poważnego wyglądu, że do głowy nasuwała się myśl o jednym — musiała to być ważna chwila w ocenie towarzystwa.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.01.19 1:33  •  Dziki górski szlak - Page 3 Empty Re: Dziki górski szlak
Nie miał żadnych wątpliwości, że młodzieniec przejrzy jego chytry plan, skoro i tak wcześniej wspomniał o idei postu i swojej lekkomyślnej podstawie względem podtrzymania tradycji pustego żołądka dla wiary.
  — Jasne, że tak. Nie chcę puścić tego pięknego zakątku z dymem. Pewnie doszły do ciebie słuchy, że Kościół kilka miesięcy temu borykał się z pożogą i szczerze powiedziawszy ledwo się po tym pozbieraliśmy  — rzekł, ale ton jego głosu przeczył, że w tych słowa tkwiło ziarno szczerości, a przynajmniej w tej, której mówi o swoim prawdziwym powodzenie do szukania innego miejsca na rozpalenie ogniska. Pożar faktycznie miał miejsce i nie miał wątpliwości, że informacje o takowym rozniosło się po Desperacji w mgnieniu oka. W końcu Góra Shi była widoczna z daleka.
  Pochwyciwszy konspiracyjne spojrzenie z ledwością zdławił w sobie śmiech, co ostatecznie podważyło wiarygodność jego słów.
  — No dobra. Przejrzałeś mnie, ale... — przyłożył palec do ust — o moich prawdziwych zamiarach cicho-sza!
  Na jego wargach ułożył się beztroski uśmiech, aczkolwiek nie miał pewności, czy Rhett nie puści pary z ust w kontakcie z innym wiernym Kościoła, ale - tutaj wzruszył ramionami - kogo to w zasadzie obchodziło, czy diakon przestrzega postu czy nie?  
  Nucąc pod nosem jedną z pieśni, która dobrze ulokowała się w jego głowie, stawił pewne kroki do przodu, od czasu do czasu zerkając na idącego za nim młodzieńca. W gruncie rzeczy nie spodziewał się, że Rhett tak łatwo przebaczy mu kradzież. Zycie było pełne niespodzianek!
  Nie zaprotestował, gdy został wyprzedzony. Przez wzgląd na osłabienie nie mógł wykrzesać z siebie tyle energii, co towarzyszący mu Desperat, więc szedł trochę z tyłu. Dopiero po usłyszeniu pytania, zwolnił i wreszcie przystanął kilka kroków przed Rhettem.
  — Jasne. Wiele potworów mieszka powyżej — rzucił w odpowiedzi, mając rzecz jasna na myśli Górę Shi, gdyż nie miał wątpliwości, że najwierniejsi słudzy Ao mieli jeszcze bardziej nierówno pod sufitem niżeli on sam. — Co do jaskini - chyba nie. Byłem tutaj wiele razy i nigdy żadnego nie spotkałem, ale może po prostu dopisało mi szczęście. — Wzruszył ramionami. — Chodź, przekonasz się na własnej skórze. — Posłał mu uśmiech i, nie czekając aż ten w końcu zrobi krok w przód, wślizgnął się do jaskini. — Tchórzysz? —  zapytał, obejrzawszy się przez ramię.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.01.19 12:51  •  Dziki górski szlak - Page 3 Empty Re: Dziki górski szlak
 Często zapuszczał się w zapełnione wymordowanymi miejsca i często słuchał padających tam plotek. Tym razem nie był jednak pewien, czy aby na pewno do uszu dotarła wiadomość o wielkim pożarze. Nigdy jakoś specjalnie nie pokładał zainteresowania w sprawach Kościoła, zbyt zajęty zdobywaniem informacji o całkiem innej grupie.
 Drobny uśmiech kwitnący na wargach diakona w pełni ukontentował młodszego chłopaka. Nie pozostawał bierny na szczeniackie zaczepki, czym zaskarbił sobie szczyptę sympatii. Everett zaczynał się martwić, że na Desperacji pozostały same ponure przypadki, a jednak nie, jednak wciąż uchowało się kilka wyjątków. Zadowolony z tego wniosku zamachał energicznie ogonem.
 — Jasne, że nie tchórzę! — zaprzeczył gorliwie, od razu rozplatając schowane za plecami dłonie. Pod wpływem nagłej energii i potrzeby udowodnienia własnej odwagi postąpił raźny krok naprzód. Wpierw jeden, całkowicie pewny. Przy drugim drgnął niezauważalne, lecz kolejne kilkanaście przyszło bez najważniejszego problemu. Minęła marna chwila, nim ciemność jaskini pochłonęła drobną sylwetkę odzianą w czerń. Zatrzymał się targnięty nagłą refleksją.
 — Ah, chciałeś zjeść, a nie zwiedzać — krótkie mruknięcie zabrzmiało w roli przypominajki. W głosie przeplotła się nuta zawodu, choć młodzieniec nigdy nie przyznałby na głos, że zrobił to umyślnie. Nie mógł przecież przyznać przed poważnym dorosłym, że chciał wyruszyć na bitwę z potworami z szafy.
 W oczekiwaniu na rozpalenie ognia dał sobie chwilę na przyzwyczajenie oczu do mroku. Przeanalizował otoczenie kawałek po kawałku, lecz nie znalazł niczego interesującego, a czym mógłby zawiesić wzrok.
Koniec końców przysiadł na kawałku skały tuż obok powstającego paleniska. Patrzył Liu Jie na ręce, jakby mężczyzna zajmował się niezwykle ciężką sztuką, a nie układaniem stosu drewna.
 — Czemu akurat Kościół? — zapytał nagle, nie przemieszczając jednak spojrzenia w żadnym kierunku. — Naprawdę wierzysz w tę całą dobroć i wybaczenie? — minęła długa minuta, zanim uniósł wzrok na lico towarzysza. Doszukiwał się każdej oznaki kłamstwa, każdego drgnięcia powieki, kącików ust, nawet mięśni pod skórą — całkiem jakby czujne ślepia były w stanie wychwycić również taki ruch.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.01.19 21:06  •  Dziki górski szlak - Page 3 Empty Re: Dziki górski szlak
Liu Jie nie był poważnym obywatelem Desperacji. Choć życie nie raz dało mu w kość, nie stracił pogody ducha. Uważał, że skoro  w każdej chwili może umrzeć, nie mógł pozwolić sobie na smutek. Zresztą jaki miałoby to sens?
  Uśmiech na jego ustach się pogłębił, gdy Rhett wreszcie się odważył i udowodnił mu, że nie jest tchórzem, po czym zniknął w grocie.
  — Nie zwiedzam. Znam tą jaskinię jak własną kieszeń. — I taka była prawda. Zaszywał się tu zawsze, gdy na Górze panowała napięta atmosfera, czyli w gruncie rzeczy spędzał w niej sporo czasu. Dlatego, idąc w ciemność bez żadnego oświetlenia, nie czuł strachu przed nieznanym czającym się w jej najciemniejszych zakamarkach.
  Od czasu do czasu ostrzegał Rhetta przed stalagmitami, aby ten nie zrobił sobie krzywdy w kontakcie z nimi, idąc tuż za diakonem. Nie chciał mieć go na sumieniu,  choć niewątpliwie wyznanie tego kalibru z ust kogoś, kto był świadkiem egzekucji wielu niewinnych istnień nie było zbyt przekonujące.
  Wreszcie się zatrzymał. Ciemność została przełamana przez prześwit. W górze można było dostrzec niewielką szczelinę, z której rozciągał się dobry widok na niebo.
  — Podczas bezchmurnych nocy warto tutaj przyjść i pooglądać gwiazdy. Czasem mam wrażenie, że to moja luneta na świat — rzucił w kierunku chłopaka, po czym odłożył królika na jedną z większych skał. Na przestrzeni kilku dni uzbierał trochę chrusty i drewna, więc szybko uporał się ukształtowaniem i rozpalaniem niewielkiego ogniska. Do tego celu użył ukradzionych z kaplicy zapałek.
  Gdy ciepło wypełniło wnętrze niezbyt głębokiej jaskini, uchwycił w palce nóż i podszedł do swojego pożywienia. Pozbawił go sierści i podzielił jego truchło na dwie w miarę równe części. Najwyraźniej miał w tym wprawę, bo nie zajęło mu to więcej niż piętnaści minut.
  — Na pewno nie jesteś głodny? — podpytał Rhetta. Przywiązał jeden z fragmentów ciała zwierzęcia do patyka. Usadowiwszy się nieopodal swego towarzysza, zabrał się za jego smażenie, mimo iż był świadom, że ten proces chwilę potrwa.
Usłyszawszy pytanie, nie odpowiedział od razu. Rzucił mu krótkie spojrzenie i, choć uśmiech nie zszedł z ust, wcześniejszy entuzjazm nieco osłabł.
  — Nie, nie wierzę. Ani w dobroć, ani wybaczenie. Ani w to, że anioły są przesiąknięte złem do szpiku kości. Ani tym bardziej w brednie, że ich śmierć znowu przybliży nas do boga — stwierdził po  chwili. Gdyby któryś z gorliwych wyznawców go usłyszał, zostałby oskarżony o herezję, ale... Wzruszył ramionami. — Wiesz, jak kto jest. Dołączenie do jednej z organizacji ułatwia przeżycie. Przez czysty przypadek mój wybór padł na Kościół.
  Odbił wzrok w bok, kontemplując jedną ze ścian groty. Nie miał ochoty na kontakt wzrokowy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.02.19 13:55  •  Dziki górski szlak - Page 3 Empty Re: Dziki górski szlak
 — A więc masz w sobie coś z marzyciela — bardziej stwierdził, niż spytał, w ten sposób komentując wzmiankę o gwiazdach. Nie wyglądał jednak na zachwyconego. Właściwie między brwiami formowała się zmarszczka, a wzrok błądził po krawędziach wyrwy w suficie dość oceniającego. — A co jeśli wystawiasz się tym na atak kosmitów? Całe te spadające gwiazdy to ściema. Pewnie tylko nas obserwują i czekają na dobry moment, żeby dobrać się nam do skóry — mimo konspiracyjnej nuty, której zwykle używał do zaczepki, tym razem był śmiertelnie poważny.
 Spytany o posiłek znów pokręcił głową. Wykazał się jednak zainteresowaniem, gdy Liu Jie przystąpił do oprawiania mięsa. Dzieciak opuścił zajmowane miejsce, podchodząc wpierw na krok, później na kolejne dwa. Przysiadł tuż obok paleniska, ślepiami od samego początku śledząc pracę wprawionych rąk.
 — Co zrobisz z futrem? — podpytał zaciekawiony, przyglądając się poddawanemu obróbce termicznej mięsu. Podejrzewał, że diakon nie zmarnuje żadnej części z upolowanej ofiary. Na Desperacji grzechem było cokolwiek zostawiać.
 Chwilę później zrobiło się całkiem poważnie, przez co szczyl zrezygnował dotychczasowego uśmiechu. Poprzestał na neutralnym wyrazie, wpatrując się w rozmówcę z lekko przekrzywioną głową. Przy zaserwowanych wyjaśnieniach wybór kościoła wydawał się bardzo wątpliwy. Im dłużej ich słuchał, tym bardziej rozumiał decyzję Liu Jie o tak częstych odwiedzinach zaprezentowanej groty.
 — Nie żałujesz? — spytał po chwili, wspierając wpierw łokieć na udzie, później policzek na głowę. Z lekko pochyloną na bok głową wpatrywał się w rosnące języki ognia, postanawiając uszanować potrzebę diakona i zrywając kontakt wzrokowy. Wytapiany z przypiekanego mięsa tłuszcz był równie interesujący, co ekspresywne lico mężczyzny naprzeciwko. Nie ujmując żadnemu z nich.
 — Zawsze była szansa, że mogłeś trafić lepiej. Bez restrykcji, głupich zasad i prawd, w które nie wierzysz — złapał za pojedyncza gałązkę. Wetknął jej koniec w palenisko, rozrzucając na boki kilka grubszych patyków, gdy ogień stał się zbyt duży. Drugi wymordowany prawdopodobnie nie chciał jeść zwęglonego posiłku, a skoro odwrócił wzrok, to wszystko wskazywało na to, że rola kucharza chwilowo opadła na barki Marshalla. Nie miał nic przeciwko.
 — Ale to działa w dwie strony, więc równie dobrze mogło być gorzej, nie? Może i nie trafiłeś tak źle — wzruszył nagle ramionami. Nie miał doświadczenia pozwalającego na taką ocenę.
 — Może opowiesz mi o tym pożarze?
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.02.19 22:09  •  Dziki górski szlak - Page 3 Empty Re: Dziki górski szlak
Parsknął w ramach rozbawienia.
  —  Wiara w kosmitów ma mniej więcej taki sam sens, jak pokładanie wiary w kogoś, kogo nigdy nie widziało się na oczy, nie uważasz?
  Śmiertelnie poważny ton, jakim posłużył się chłopak, sprawił, że Liu Jie mimowolnie się zaśmiał. Nie wierzył w te brednie, aczkolwiek wszystko było możliwie. Podobno tysiąc lat temu nie wierzono w apokalipsę.
  Usłyszawszy kolejne pytanie, stłumił śmiech, niemniej przy wykonywaniu tej czynności niemalże się udusił.
  — Oddam ci je za niewielką przysługę, co ty na to?
  W normatywnych warunkach zabrałby pozostałości po króliku na Górę Shi, ale póki trwał post, wolał się z nimi nie pokazywać. Taka zdobycz od razu wzbudziłaby wśród członków Kościoła mieszane uczucia. Nie miał najmniejszej ochoty stanąć pod ostrzałem pytań, wszak zwykle, gdy wybierano się po zioła, nie wracało się króliczym futrem. Mógł wcisnąć im kit, że napotkał na swojej drodze zwłoki gryzonia, ale czy ktokolwiek mu w to uwierzy?
  Nie. Patrzono mu na ręce na każdym kroku, bo przecież obecny Prorok znał jego stosunek do wiary. Przez czterdzieści lat nic się w tej kwestii zmieniło, ale po prostu brakowało dowodów, aby uwodnić mu herezje.
  — Niezbyt — przyznał po chwili, aczkolwiek nie do końca szczerze. Jasne, trochę żałował, ale czy to miało teraz jakieś znaczenie? Podjął decyzje, która zaważyła na jego losie i nie miał zamiaru jej zmienić. Zresztą, odkąd Akela został mianowany nowym Prorokiem, to sytuacja w Kościele zmieniła się wręcz diametralnie. Ponadto po porze się liczba wiernych drastycznie spadła i nic nie wskazywało na to, że się zwiększy. Czekał na odpowiedni moment, a raczej na chwilę, kiedy sekta po prostu się rozpadnie.
  Usadowił się bliżej paleniska i obrócił królika. Tłuszcz zaczął skwierczeć i ulatywać do płomieni, które po konfrontacji z nim syczały, jakby wściekłe, że ktoś ma czelność ingerować w ich rozwój.
  Na ustach Liu Jie znowu zawitał delikatny uśmiech.
  — Nie wiem zbyt dużo. Do dziś nie ustalono przyczyny, a przynajmniej nie została ona upubliczniona. Najgorliwsi fanatycy twierdzą, że to sprawka aniołów, a jakże, bo ponoć ktoś przepuścił atak na Górę w dniu pożaru, zatem góra nie wzbrania się przed podtrzymaniem tej wersji wydarzeń. Mnie osobiście trudno w to uwierzyć.Bo byłem w Edenie, gdy to się stało.W każdym razie większa część budynków poszła z dymem. Dużo wiernych odwróciło się od Ao. Garstka z nich została ukarana za dezercje, inni zaszyli się gdzieś jak szczury, ale Prorok i tak do znudzenia powtarza, że boska kara tak czy siak ich nie ominie. W tym celu wynajął najemników. Otóż ubzdurał sobie, że jedna z wyżej postawionych kapłanek dopuściła się zdrady, choć ponoć widziano ją jak pomagała wynosić ledwo żywych z pogorzeliska.
  Uniósł kącik ust ku górze. Przypomniało mu się ich pierwsze spotkanie. Taihen z pewnością zaszczepiła w tym wariacie uraz do kobiet.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach