Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 4 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Pisanie 24.04.18 15:04  •  Outsider [Insomnia | Rhett] - Page 4 Empty Re: Outsider [Insomnia | Rhett]
- O rany, znasz Ourella? - Twarz wymordowanej natychmiast rozjaśnił uśmiech. Sam dźwięk tego imienia przywoływał całą chmarę dobrych wspomnień, których od dzieciństwa nagromadziła dziesiątki tysięcy. Psia dzieciarnia zazwyczaj była wychowywana "zbiorowo", przez wszystkich dobrowolnych opiekunów, jednak u Nayami cała sprawa miała jeszcze dodatkowy wymiar. Jej biologiczni rodzice mieli rozwój swojej córki w na tyle głębokim poważaniu, że praktycznie każdy członek DOGS bardziej zasługiwał na bycie zwanym matką lub ojcem młodej Leather. Z owej wspaniałej gromadki na pierwszy plan nieodmiennie wybijał się Ourell, bo to on właśnie z anielską cierpliwością ślęczał nad wymordowaną od małego, wtłaczając jej do głowy litery, cyfry i inne najbardziej podstawowe wiadomości. Po podstawowych przyszedł czas na te nieco trudniejsze, przez co cały czas zdobywała nową wiedzę i umiejętności. Wraz książkowymi informacjami chłonęła też mądrości życiowe które Bernardyn wciąż jej przemycał, dbając o to, by wyrosła na porządną młodą damę.
Czy mu się to udało - trudno oceniać, nie można jednak nie docenić tak heroicznego wysiłku. Sama Ins podziwiała go jak mało kogo, szczególnie że nie była jedyną jego wychowanką. To, w jaki sposób znajdował czas na to wszystko i jeszcze nie padł z wyczerpania, pozostawało tajemnicą nie do rozwiązania.
- Jest wspaniały - przytaknęła zgodnie. - Jak najlepsza mama. - Co wcale nie znaczy, że innych kochała mniej. Było tak wiele osób bliskich jej sercu, że wybranie jednej najważniejszej byłoby zbrodnią. Ourell włożył w jej wychowanie najwięcej czasu i energii, jednak nie umniejszało to w żadnym stopniu zasług innych członków gangu. W końcu oni też pilnowali małego berbecia raczkującego przez podziemne tunele, nosili na rękach i układali do snu, spędzali długie godziny na zabawach, byle tylko zobaczyć roześmianą buźkę maleńkiej dziewczynki. W tak niebezpiecznym i przygnębiającym miejscu jak Desperacja, dziecięca radość wydawała się zjawiskiem podchodzącym pod kategorię cudu.
- Swoich trzeba bronić - potwierdziła wraz z lekkim skinięcie głowy. W tym krótkim zdaniu zawierała się jedna z najważniejszych idei całego gangu. Kto jej nie rozumiał lub się z nią nie zgadzał, nie miał miejsca w szeregu posiadaczy żółtych chust. Nayami żyła tym hasłem od samego urodzenia, przez co wdrukowane było w cały jej sposób bycia. Dobrze było słyszeć, że jej nowy znajomy także podziela to zdanie. Dowodziło to, że miał szanse odnaleźć się w społeczności grupy, którą tak podziwiał. A im dłużej trwała rozmowa, tym bardziej wymordowana utwierdzała się w przekonaniu, że marzenie Renarda jest całkiem możliwe do spełnienia. Może nawet szybciej, niż jemu samemu się wydawało.
- Lista brzmi dobrze - odpowiedziała na wpół przytomnie, jakby jej myśli odpłynęły nieco zbyt daleko od aktualnego tematu. Było tak w istocie, przez co świadomość dziewczyny rozdzieliła się na dwie płaszczyzny: jedna wciąż uczestniczyła w rozmowie, druga snuła plany i domysły, ukazując przed oczami wyobraźni najróżniejsze sceny. Przez to miała odrobinę nieobecny wzrok i trudno było się domyślić, czy jej uśmiech w tamtym momencie rzeczywiście wywołała perspektywa zrobienia listy umiejętności do nauki, czy coś zupełnie innego.
- Przecież nikogo nie obrażasz - odpowiedziała uspokajająco. - Musiałabym się zastanowić, czy u nas... - urwała, przeszukując pobieżnie zakamarki pamięci. No właśnie, czy znała kogoś, kto mógłby potencjalnie mieć na stanie szczenięta? Wiele osób miało czworonożnych towarzyszy, jednak ich rozmnażanie było już nieco rzadszym zjawiskiem.
- Może Itsuji by coś miał... - zaczęła niepewnie. - Nie widziałam go od dawna, więc nie wiem na pewno, ale on hoduje całą sforę psów. Czasami miewał szczeniaki i pozwalał mi się z nimi bawić.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.04.18 22:07  •  Outsider [Insomnia | Rhett] - Page 4 Empty Re: Outsider [Insomnia | Rhett]
Pokiwał energicznie głową na zadane pytanie. Pozytywne wrażenie, jakie wywarł na nim Bernardyn tamtego pamiętnego dnia nie opuszczało go ani na chwilę. Miał zamiar w przyszłości odwiedzić tego konkretnego członka gangu i raz jeszcze podziękować mu za ratunek. Ewentualnie, absolutnie przypadkiem, bo i przy okazji poprosić o udzielenie nauk w dziedzinie medycyny. Wydawało mu się, że Ourell miałby wystarczająco dużo cierpliwości i chęci do tego zadania. Z drugiej strony niczego nie wiedział o medyku, bo przecież spędził z im tylko kilkadziesiąt minut.
„Jak najlepsza mama.”
Przechylił głowę, gdy drobny uśmiech wstępował na usta. Mógł się jedynie domyślać relacji Nayami ze wspomnianym mężczyzną. A jednak słuchając wypowiadanych przez nią słów, widząc wyraz twarzy i wyłapując ciepło w głosie, dało radę pokusić się o stwierdzenie, że i w jej życiu Bernardyn pozostawił po sobie ślad. Już nawet otwierał usta, by coś dodać, lecz zamyślony wyraz dziewczyny zwarł mu znów szczęki, nie pozwalając żadnemu zdaniu przebić bariery zębów. Wrócił wtedy do poprzedniej pozycji, miękko opadając plecami na tę nieszczęsną garstkę trawy. Spojrzenie osadził na leniwie płynącej po niebie chmurze, nie chcąc przerywać skupienia towarzyszki. W tym czasie postanowił raz jeszcze przemyśleć koncepcję listy, choć ta wcale tego nie wymagała. Dopisał też kilka punktów do tabelki z marzeniami, choć żadne nie zagórowało nad przyłączeniem się do psów. Wrócił na ziemię dopiero gdy znów poruszyła temat szczeniaków. Wtedy raz jeszcze zerknął w jej kierunku.
- Zawsze warto spróbować. A jeśli się nie uda, to poszukamy innego sposobu - domyślał się, że szczeniaki raczej nie biegały ot tak sobie gdzie popadnie. A jeśli już ktoś takowe posiadał, to prawdopodobnie wyjątkowo dbał o to, by nie znalazły się w cudzych rękach. W następnej chwili doszedł do pewnych wniosków. Uniósł jedną z dłoni, zaraz układając ją na głowie dziewczyny. Zmierzwił jej ciemne włosy krótkim ruchem, obdarzając również wesołym wyrazem. - Odlatujesz gdzieś, wszystko w porządku? - nie miał pewności, czy rzeczywiście była czymś zatroskana. Może po prostu poświęciła uwagę na czworonogi, nie zdziwiłby się. Dla spokoju własnego ducha wolał jednak zapytać. Oczywiście mogła nie chcieć odpowiadać bądź mieć problem, którego nie byłby w stanie rozwiązać. A mimo to zawsze pozostawała opcja posiedzenia obok i wsparcia na duchu. Jeśli natomiast nic nie było na rzeczy, to przynajmniej upiększył jej fryzurę o kilka odstających na wszystkie strony kosmyków. Zawsze jakiś profit.

---
PRZEPRASZAM. ;-; Za posta i za zwłokę, za wszystko. (╥_╥)
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.05.18 1:08  •  Outsider [Insomnia | Rhett] - Page 4 Empty Re: Outsider [Insomnia | Rhett]
Uśmiechnęła się nieco szerzej, widząc pozytywną odpowiedź na swoje pytanie. Jak zauważyła już jakiś czas temu, dzielili ze sobą bardzo wiele cech - nawet tych, które do tej pory wydawały się Nayami raczej mało popularne. Spotkanie osoby, z którą łączyłoby ją tak wiele, podchodziło pod kategorię naprawdę rzadkich zdarzeń. A jednak, w najmniej spodziewanej sytuacji i kompletnie bez przygotowania, niezwykła znajomość spadła jej jak grom z jasnego nieba. Teraz zaś na dodatek do wszystkiego okazało się, że mają nawet jakichś wspólnych przyjaciół. To jeszcze mocniej udowadniało, że ich przypadkowe natknięcie się na siebie w pierwszym lepszym barze było w jakiś sposób zaplanowane przez los. Gdyby zaś nazywać to zbiegiem okoliczności... byłby on też naprawdę fenomenalny.
- Racja - przytaknęła. - A nuż się uda... - urwała znów, pogrążając się gdzieś w myślach. Nie chciała być nieuprzejma ani powodować wrażenia, że nie słucha swojego rozmówcy, jednak w pewnych momentach oparcie się nawiedzającym umysł wizjom było naprawdę trudne. Bardzo zależało jej na tym, żeby udało im się zrealizować wspólne plany. Mieli co prawda sporo czasu, jako że byli wciąż młodzi i piękni, jednak i zbyt długi okres oczekiwania potrafił zepsuć radość sukcesu. Wiedziała, że bierze na siebie ważne zadanie wyleczenia Rena z fobii, lub chociaż sprowokowanie jakiegoś kroku naprzód w tym procesie. Nigdy jeszcze nikt nie powierzył jej czegoś tak ważnego w życiu osobistym, stąd czuła się mocno zobowiązana, by dać z siebie wszystko. Gdyby zaś udało jej się skołować jakiegoś pociesznego szczeniaczka...
Zamarła, kiedy tylko poczuła rękę na swojej głowie. Lekko przymrużone oczy rozwarły się czujnie, choć na chłopaka spojrzała dopiero po chwili, nawet nie obracając głowy. Wreszcie mięśnie szyi drgnęły, obracając twarz Leather w kierunku uśmiechniętego oblicza. Powieki opadły nieco, przysłaniając złote tęczówki, kiedy w ułamku sekundy przetaksowała kolegę spojrzeniem.
- Gdybym lubiła cię chociaż trochę mniej, wisiałbyś właśnie za jelita na najbliższym drzewie - oznajmiła głosem spokojnym, ale przesyconym niedowierzaniem; trochę jakby sama nie do końca była pewna tego, dlaczego u licha śmiałek, który poważył się na jej fryzurę, jeszcze żyje. Wymordowanego ocaliła chyba tylko naturalna charyzma; każdy inny, kto podniósłby rękę na schludnie ułożone włosy Kundelki był skazany jeśli nie na niewymyślne tortury, to przynajmniej na wiele obraźliwych słów i solidnego focha. Nie przeszkadzało jej dotykanie, głaskanie, czesanie ani nic w sumie, tylko kiedy robiono jej z głowy tego typu obraz nędzy i rozpaczy. Czy kogoś w ogóle obchodziło, jak ciężko jest utrzymać taką kondycję włosów na Desperacji?
Odetchnęła płytko, na moment zagryzając wargi. To nie był dobry moment na groźby... w zasadzie żaden nie był dobry, ale co się powiedziało, to się niestety nie odszczeka. Musiała nawrócić do poprzedniego tematu.
- Chcę, żeby ci się udało - wyparowała z zaskakującą szczerością. Wolna dłonią bez przekonania skubała jakies dłuższe ździebełko trawy, wzrokiem także uciekając w tamtą stronę. - Wiesz, z tym dostaniem się do DOGS.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.05.18 16:28  •  Outsider [Insomnia | Rhett] - Page 4 Empty Re: Outsider [Insomnia | Rhett]
On sam również nie podejrzewał, że zwykłe zaczepienie obcej w barze mogło się tak skończyć. Plan zakładał, że jeśli już natknie się na kogoś z gangu, to grzecznie posiedzi w miejscu i posłucha, ewentualnie, ale tylko ewentualnie podejdzie i zapyta o kilka interesujących go rzeczy. Przy okazji składając ręce do modlitwy i prosząc w duchu, by nie zostać rozszarpanym. Wszak niejednokrotnie miał okazję na własnej skórze doświadczyć jak bardzo wymordowani bywali drażliwi. A tu nagle takie zaskoczenie. Nie dość, że została potwierdzona szansa wejścia w szeregi podziwianej grupy, to jeszcze znalazł koleżankę. W dodatku nie byle jaką, bo już teraz miał wrażenie, że mogliby wspólnie konie kraść.
Wolał jej nadto nie przeszkadzać w przemyślenia, stąd tylko jedno pytanie kontrolne. Które koniec końców i tak nie uzyskało odpowiedzi. Zamiast tego miał okazję ujrzeć dość srogi wyraz na twarzy młodej dziewczyny, co automatycznie skuliło zwierzęce uszy, przytwierdzając je ciasno do czaszki. Schylił też nieznacznie głowę, jakby mógł scalić się w jedno z ziemią i zniknąć. Wpierw nie był pewny, jak bardzo karygodny czyn został popełniony. Dopiero z czasem dotarła do niego myśl, że przecież włosy był wizytówką dziewczyn i prawdopodobnie ten przypadek wcale nie odbiegał od reguły.
- Nie niszczyć fryzury, zapamiętam - wymamrotał z przebijającą w tonie skruchą, lecz wystarczyła dosłownie sekunda na podłapanie odpowiednich słów z wypowiedzi dziewczyny, by niemal podskoczył w miejscu, na powrót wznosząc uszy do pionu. - Ale ja też cię bardzo lubię! - wypalenie z podobnym tekstem bez najmniejszych oporów nie było dla niego żadnym problemem. W pierwszym odruchu nakrapiany ogon zaczął falować na boki, jakby merdając. Wymordowany zdał sobie z tego sprawę dopiero po chwili, łapiąc sierść w palce, by jakoś zatrzymać całą tę radość. Przy okazji zdawał się całkowicie zapomnieć o groźbie zawiśnięcia na własnych wnętrznościach. Podświadomie podejrzewał, że to nie ostatni raz, gdy będzie miał okazję usłyszenia czegoś podobnego. Niekoniecznie autorstwa Nayami.
Podniósł się powoli do siadu, rozglądając na boki, jakby w poszukiwaniu jakiegoś elementu. W rzeczywistości do nosa dotarł nowy zapach, niewątpliwie należący do owoców. Od razu poczuł drobny skręt w żołądku i chęć oblizania ust. Już nawet spinał mięśnie gotowe do podniesienia reszty ciała, gdy dziewczyna zabrała głos. Spojrzał w jej kierunku, powoli wypuszczając powietrze z płuc i rozluźniając kończyny.
- Też bym chciał. Bardzo - wsparł policzek na ramieniu, dopiero po dłuższej chwili zabierając się za dokończenie myśli. - Na dobrą sprawę nawet nie wiem jak się za to zabrać. W sensie, może nie jestem całkowicie bezużyteczny, ale jest wiele rzeczy, których nie potrafię, a których chciałbym się nauczyć - nie był stuprocentowo pewien, czy aby na pewno nie był bezużyteczny, lecz tę kwestię już przemilczał. Być może byłby odleciał myślami gdzieś daleko, gdyby nie znów ten słodkawy zapach porywający za sobą całe skupienie. Zadarł znacznie głowę, rejestrując wzrokiem nowe kształty. - Ale potrafię wejść na drzewo - rzucił nagle, zupełnie niespodziewanie. Uniósł dłoń, wskazując palcem na zwisające wysoko nad nimi jabłka. Ładne, nienaruszone przez ptactwo i wyglądające na soczyste. - Głodna?
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.05.18 21:39  •  Outsider [Insomnia | Rhett] - Page 4 Empty Re: Outsider [Insomnia | Rhett]
Choć nie dała tego po sobie poznać, ucieszyła się ze szybkiej zmiany reakcji po stronie chłopaka. Owszem, dbała o wzbudzanie odpowiedniego poziomu szacunku, a pewne żelazne zasady musiała zaznaczyć odpowiednio wyraźnie, ale nie chciała być postrzegana jako agresywna i nieuprzejma. Nie wtedy, kiedy miała nadzieję na zawiązanie przyjaźni; w końcu budzenie strachu we wrogach brzmiało jak nie lada gratka, tym bardziej że dla niewysokiej nastolatki było to bardzo trudne zadanie. Nawet ci, którzy dobrze ją znali, często nie traktowali jej poważnie, dlaczego więc obcy mieliby widzieć w niej zagrożenie? Dopiero mniejsza lub większa demonstracja siły wywierała odpowiednie wrażenie, jednak zazwyczaj wymagała poświęcenia jakiegoś mebla. Poza tym, była rzecz lepsza od jawnego okazywania swojej mocy: wyraz twarzy tych, którzy kompletnie nie spodziewali się czegoś takiego ze strony młodziutkiej dziewczyny.
Uśmiechnęła się szeroko, zauważając energiczny ruch puchatego ogona. Znała ten typ reakcji aż za dobrze i nie była w stanie powstrzymać subtelnego chichotu, który zdusiła w zwiniętej pięści. W końcu czyny mówiły w sposób o wiele bardziej szczery niż jakiekolwiek słowa, nawet jeśli były to bardziej odruchowe gesty niż zaplanowane działanie. To tylko utwierdzało Nayami w przekonaniu, że dobrze trafiła z wyborem nowego towarzysza. Lubiła czuć się potrzebna, a oto los stawiał przed nią możliwość wsparcia kogoś w spełnieniu naprawdę pięknego marzenia. Choć stanie się jednym z członków słynnego desperackiego gangu wymagało pewnych talentów oraz umiejętności zatroszczenia się o samego siebie, odrobina pomocy z wewnątrz mogła się okazać cenniejsza niż cokolwiek. Leather doskonale pamiętała dzień, w którym ona sama została przyjęta. Była to nieco inna sytuacja, jako że w jej przypadku rytuał był bardziej potwierdzeniem przynależności niż rzeczywistą próbach, to jednak przeżywała go dokładnie tak samo głęboko, jak każdy inny z Psów. Tak samo obawiała się porażki, dała z siebie wszystko podczas próby i cieszyła się z sukcesu. Nie oddałaby tego uczucia za nic na świecie, a równocześnie chciała podzielić się tak wielką radością. Nowy kolega wydawał się dobrym kandydatem do tejże czynności.
- Nie będzie łatwo - ostrzegła. Koniec końców nie mogła przemilczeć tego istotnego faktu, jakim była trudność zadania. Nie tylko zdobycie zaufania Psów, ale także przejście próby i rytuału były nie lada wyzwaniami, dzięki którym szeregów gangu nie zasilał byle kto. Kandydat musiał się wykazać siłą lub sprytem, ale przede wszystkim zdolnością przetrwania. Stado troszczy się o swoich, jednak nie certoli się z tymi, którzy przez swoją słabość zagrażają bezpieczeństwu całości. Dlatego właśnie zostanie przyjętym nie było taką prostą sprawą... Nayami jednak w tym właśnie momencie podjęła postanowienie, by przeprowadzić Renarda przez ten osobliwy proces. Pal licho, jeśli będzie trzeba, może za niego poręczyć, udzielić mu wskazówek i pomocy. Stanowili materiał na bardzo zgrany duet i właśnie z tej przyczyny musieli grać w jednej drużynie.
- Hm, jeśli zamierzasz się wykazać, chętnie z tego skorzystam - wymruczała, posyłając chłopakowi zachęcający uśmiech. Chwilę później podniosła się na łokciach i obróciła, teraz siadając na trawie "po turecku". Z tej pozycji o wiele wygodniej mogła obserwować, jak też jej nowy kolega mierzy się z jabłonką.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.05.18 1:30  •  Outsider [Insomnia | Rhett] - Page 4 Empty Re: Outsider [Insomnia | Rhett]
- W tym świecie wyjście rano po śniadanie nie jest łatwe - wzruszył ramionami. - O krok za bardzo w lewo i kończysz po uszy w bagnie, bez szans na ucieczkę. Skręcisz w prawo w nieodpowiednim momencie i twoja głowa tkwi w czyjejś paszczy. Cofniesz się i dostajesz nóż w plecy na ozdobę - wiedział, że nie do końca o to jej chodziło. Jednocześnie uznał zbieżność za wystarczająco trafną, by dodać swoje trzy grosze. Przeciągnął się z gracją godną rasowego kanapowca, zaraz po tym prostując plecy do siadu. Po wsparciu policzka na kolanie spojrzał ku żółtej chuście, która interesowała go od samego początku. Kawałek brudnego materiału, a jednak dostarczający szacunek, wzbudzający postrach wśród mieszkańców desperacji. Gwarantował wolną drogę. Albo czyjąś pięść na pysku. Wraz z tą konkluzją przymknął jedną z powiek, kierując wzrok na dziewczynę. Wtedy pomyślał, że to nie w chustach trwała magia, a w tych, którzy je nosili.
- Wiem, co miałaś na myśli. I zaryzykuję. Myślę, że warto - reszta zdania, którą przez dłuższą chwilę niewątpliwie rozważał dodać, ostatecznie utonęła w niemożliwym do rozszyfrowania pomruku. Przymknął powieki i w tym samym momencie zawiał delikatny podmuch, przynosząc pod nos kolejną serię zapachów, w tym głównie słodkich, owocowych. Odetchnął wtedy głębiej, oczyszczając umysł ze zbędnych wątków. Dla tego konkretnego marzenia był gotów zaryzykować wszystkim, nawet i własnym życiem. W razie niepowodzenia przy pierwszej próbie zawsze mógł zagryźć zęby i zrobić wszystko, by dostać drugą szansę. I nawet jeśli nie zakładał z góry najczarniejszego scenariusza, właściwie będąc całkiem pozytywnie nastawionym do sprawy, to gdzieś z tyłu głowy, wraz z tym paskudnym rechotem kołatało przekonanie, że...
- Jeśli mi się nie uda, to wciąż będziesz chciała się ze mną widywać? - po nagłym rozwarciu powiek zlokalizował na nowo Nayami, patrząc na nią tymi swoimi szczenięcymi oczyma. Na tym etapie — chociaż czy można było mówić o jakimkolwiek etapie, gdy minęło zaledwie kilkadziesiąt minut? — nie był pewien, czy tak łatwo odpuściłby sobie znajomość z nową znajomą. Podejrzewał, że nie. Że zdążył ją już za bardzo polubić, by miała teraz zniknąć. Że się przywiązał, tak najzwyczajniej w świecie. Dlatego właśnie teraz drobne nerwy przejęły miejsce wcześniejszego optymizmu i nie powstrzymały odruchu skubania sierści.
„Hm, jeśli zamierzasz się wykazać, chętnie z tego skorzystam”
Nogi już bez ingerencji mózgu poderwały go do góry, a ogon świsnął przez powietrze, zwolniony z tortur. Jeszcze chwila i byłby bez futra z tej niepewności. A tak mógł zająć zarówno ręce jak i myśli czymś całkiem innym. Obszedł drzewo dookoła, skanując je wzrokiem centymetr po centymetrze. Każda gałąź, uwypuklenia i dziury w pniu, zwisające u góry owoce. Postawienie pewnego pierwszego kroku uznał za najważniejsze, toteż nic dziwnego, że musiała minąć chwila na podjęcie odpowiedniej decyzji. W rzeczywistości nie trwało to dłużej niż kilka sekund i nim ktokolwiek zdążył się obejrzeć, opętany był już w połowie drogi ku niedostępnej dla tak wielu przyjemności. Żadna z grubszych gałęzi, na których stawiał stopę, nie zaprotestowała żadnym trzaskiem. Trudno było im się dziwić, gdy za zadanie przyszło im utrzymać tę marną imitację ciężaru.
- Żaden problem - wymamrotał, może do siebie, może do drzewa, a może do czegoś całkiem innego, do czego tylko on sam miał dostęp, bo cholerstwo zakorzeniło się głęboko w umyśle. Tyle wspinaczek po pniach miał już za sobą, że byłby gotów uznać za ujmę na honorze upadek. - Łap - wraz z rzuconymi ku dziewczynie słowami poleciało również jabłko.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.05.18 22:20  •  Outsider [Insomnia | Rhett] - Page 4 Empty Re: Outsider [Insomnia | Rhett]
Prychnęła z rozbawieniem, ale i w tę niespodziewaną wesołość wkradła się nutka politowania. Ta z gatunku co ty wiesz o życiu, młody człowieku, którą zazwyczaj słyszało się jednak u osób mających na liczniku trochę więcej niż -naście lat. A jednak Leather stawiała się własnie na takiej pozycji, która usprawiedliwiałaby podobne zachowanie w jej wykonaniu. To nie tak, że umniejszała poziom trudności życia na Desperacji. Choć przysługiwały jej pewne ułatwienia z racji funkcjonowania w grupie, wiedziała co nieco o niebezpieczeństwach, które czyhały na nią za każdym rogiem. Ba, wszyscy dorośli nieustannie tłukli jej do głowy o tym, jak bardzo powinna być ostrożna, nie oddalać się od kryjówki, a najlepiej to nigdzie nie ruszać się sama. Można by pomyśleć, że miała pięć lat, a nie osiemnaście... tak czy inaczej, rozumiała skalę zjawisk, które Ren przytoczył jako przykład. Zetknęła się z przypadkami tragicznych, pechowych lub po prostu głupich śmierci.
Ale widziała też rytuał przyłączenia do DOGS niejeden raz w życiu i w końcu przeszła go osobiście. Jeśli nie to, co innego mogło dać jej świadomość, jak bardzo trudny jest to proces? Na własne oczy oglądała akcje ratunkowe wobec tych, którzy z trudem przeżyli oraz dramat tych, którym się nie powiodło - co zazwyczaj oznaczało zgon. Na szczęście mało kto był na tyle nierozważny, by przystępować do próby bez uprzedniego upewnienia się, że będzie w stanie jej podołać. Trudno wyobrazić sobie coś bardziej upokarzającego niż okazanie swojej słabości podczas oczywistej demonstracji siły. Dlatego własnie nie mogła pozwolić, by jej nowy przyjaciel doświadczył czegoś podobnego. Martwy towarzysz to kiepski towarzysz.
- Mam nadzieję, że jesteś świadom zagrożenia - odpowiedziała w końcu z lekkim wahaniem. - Nie zamierzam sugerować, że ci się nie uda. Po prostu nie chcę, żebyś zrobił sobie krzywdę. Jeśli będziesz nieostrożny, możesz nawet zginąć. A na to, o ile dobrze pamiętam, nie wydałam ci pozwolenia - zakończyła, mierząc chłopaka spojrzeniem pełnym determinacji. W bardzo podobny sposób patrzyła wcześniej na nieszczęsnego Javiera, każąc mu zostawić się w spokoju. To był właśnie ten wyraz twarzy młodej wymordowanej, od którego na kilometr wiało groźbą: spróbuj tylko mnie nie posłuchać... Chyba nikt nigdy nie wątpił, że rozzłoszczenie Nayami nie było dobrym pomysłem, a wystawianie jej cierpliwości na próbę stanowiło ryzyko z gatunku chodzenia po linie rozpostartej nad kilkukilometrową przepaścią, bez żadnych zabezpieczeń i w ciężkich butach.
- Jeśli mi się nie uda...
Pełne wargi zacisnęły się w wąską kreseczkę, a policzki wydęły nieco w wyrazie silnego niezadowolenia. Nie chciała odpowiadać na to pytanie. W ogóle rozważanie opcji, w której próba mogłaby okazać się być ponad siły jej nowego znajomego, zdawało się poniżej godności panny Leather. Gdyby miało mu się nie powieść, nie chciała przyjmować tego do wiadomości. Już przecież podjęła postanowienie, że nie zezwoli mu na porażkę. Jego przegrana byłaby w takim samym stopniu jej przegraną, a więc podwójną hańbą i podwójnym kłopotem. Tych zaś miała aż po uszy i mogłaby mówić, że "kłopot" jest jej drugim imieniem... gdyby w istocie nie było pierwszym. O ironio.
- Będę - ucięła własne myśli tą krótką odpowiedzią, nie chcąc już dłużej zastanawiać się nad wszystkimi możliwymi rozgałęzieniami czarnego scenariusza. - Chociaż i tak ci się uda.
Trudno było stwierdzić, czy bardziej próbowała podnieść na duchu Renarda, czy samą siebie. Może to i lepiej, że chwilę później wątek się urwał, kiedy wymordowany wskoczył na drzewo, zapewniając siedzącej w dole dziewczynie całkiem niezłe widowisko. Sama również lubiła się wspinać, jednak tym razem pozwalała się wykazać nowemu koledze i zyskać sobie więcej punktów szacunku w oczach Leather. Wiele rzeczy mogła zrobić sama, ale dlaczego miałaby odbierać komukolwiek okazję do uczynienia sobie przysługi? Kibicowała bez słowa, jako że skupiony wzrok i lekkie rozbłyski w oczach mówiły więcej, niż jakiekolwiek okrzyki zachęty. Chwilę później zgrabnie złapała nadlatujący owoc w obie dłonie, po czym zaśmiała się dźwięcznie.
- Wiesz, że w starożytności rzucenie jabłka do dziewczyny oznaczało poproszenie jej o rękę? - Po czym wgryzła się w gładką skórkę jak gdyby nigdy nic.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.05.18 20:37  •  Outsider [Insomnia | Rhett] - Page 4 Empty Re: Outsider [Insomnia | Rhett]
O rytuale słyszał jedynie plotki. W dodatku jedne były tak różne, że z każdą kolejną ich wiarygodność padała na łeb na szyję, łamiąc sobie zęby na twardym gruncie. A może po prostu wszystkie były prawdziwe, ale ta świadomość gdzieś ulatywała, pozostawiając jedynie ułudną nadzieję, że hej, nie może być aż tak ciężko. Te powyrywane ręce? To pewnie jakaś bestia, na pewno nie Psy. Połamane w wielu miejscach kości i tak wiele siniaków, że połowa powierzchni skóry przebrała się w purpurę? Bójka w barze, z pewnością. Przetrącony kark? Niefortunnie upadł. Już wchodząc po grubych gałęziach, potrząsnął głową, przypomniawszy sobie wcześniej regułę, że rozkojarzenie bywało wielkim poplecznikiem śmierci. Dodatkowo ze swoją skłonnością do pechowych wypadków absolutnie nie byłby zdziwiony, gdyby stał się nagle tym przypadkiem z przetrąconym karkiem po ześlizgnięciu z drzewa. - Cóż, mam nadzieję, że nie zginę - skinął powoli głową, bardziej do siebie, niż do niej. - Jest jeszcze trochę rzeczy, które chciałbym zrobić przed śmiercią - chwycił w dłonie jedną z krótszych gałęzi, sprawnie podciągając się w górę. Przed znalezieniem się na odpowiedniej wysokości powtórzył ten proces jeszcze kilka razy. Później już prawie nie było go widać zza tej plątaniny suchych gałązek i poszarzałych liści. Sam natomiast nie miał najmniejszego problemu ze skanowaniem okolicy.
„Wiesz, że w starożytności rzucenie jabłka do dziewczyny oznaczało poproszenie jej o rękę?”
Tylko cudem nie zakrztusił się wdychanym powietrzem, choć przez chwilę i tak pomyślał, że w ciągu tych kilku sekund zdążył ze dwa razy wykitować. W tym momencie dziękował wszystkim bogom za wysokość, na jakiej się znalazł, oraz gęste rozłożenie gałęzi. Dzięki temu dziewczyna siedząca w dole nie miała okazji ujrzenia ciepłych rumieńców zdobiących blade do tej pory policzki wymordowanego. Dopiero po porządnej chwili odchrząknął subtelnie.
- Nie wiedziałem. Ale lubię zdobywać nową wiedzę, więc wyszło na dobre - dopowiedział sobie to, co chciał usłyszeć, główny temat omijając najlepiej, jak tylko umiał. Zerowe pojęcie na temat związków wszelkiej maści pozwalało mu jedynie na wstydliwy rumieniec, nic poza tym. A jednak myśl umarła bezpowrotnie, gdy tylko uniósł wzrok, spoglądając w piaszczystą dal. - Chodź tu, szybko - mimo niezaprzeczalnej potrzeby pośpiechu postawił na grzeczny ton głosu. Wyraźna, napięta nuta powinna wystarczyć, by kończyny Nayami skierowały ją na drzewa. W razie potrzeby zszedł nawet kilka gałęzi niżej, oferując ewentualną pomoc we wdrapaniu się między gałęzie. Czujne uszy wymordowanych były w stanie usłyszeć z oddali szmery śmiechów i głośnej rozmowy. Już po samym brzmieniu głosów ich dwójka mogła dojść do wniosku, że nadchodziła nieprzyjemna grupa motłochu. Trzech osiłków z wcześniejszego baru. Od samego początku wiedział, że to zimne uczucie na karku nie było przypadkowe. Teraz tylko dostał potwierdzeniem w pysk. Szczęśliwie przyprószone kurzem ubrania oraz ich wypłowiałe kolory w jakimś stopniu ułatwiały ukrycie sylwetek za plątaniną drewna.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.05.18 19:17  •  Outsider [Insomnia | Rhett] - Page 4 Empty Re: Outsider [Insomnia | Rhett]
- Tak też myślałam - stwierdziła, dumna z własnej intuicji. - Masz już jakieś konkretne plany? Poza nauczeniem się tych wszystkich rzeczy i dostaniem do DOGS, bo to już wiem.
Miło byłoby mieć w miarę ustalone, co jeszcze chciałoby się w życiu osiągnąć. To jedno zdanie dało Nayami do myślenia, bo choć miała bardzo wiele marzeń, zawsze wydawały się one dość odległe i niesprecyzowane. Chciała zobaczyć jak najwięcej świata, jednak czy mając taki cel, mogła go w ogóle kiedykolwiek osiągnąć? Nie potrafiła sobie nawet wyobrazić, jak ogromna jest Ziemia i ile lat zajęłyby odwiedziny we wszystkich jej ciekawych zakamarkach, tym bardziej że większość tego typu wycieczek była stuprocentowym samobójstwem. Tego marzenia nigdy nie będzie mogła spełnić do końca, tak wskazywały wszystkie okoliczności. Innych planów raczej nie miała, chyba że policzy się przeżycie z dnia na dzień. Nie, to też nie kwalifikowało się zbyt dobrze na listę rzeczy, które należy wykonać przed śmiercią. Wydawała się tak odległa, że wręcz nierealna, choć przecież codziennie umierał ktoś bliższy lub dalszy. Niestety, posiadanie pewnych konkretnych zdolności potrafi znacznie zawyżyć pewność siebie, nawet w kategorii odchodzenia ze świata. Czasem potrzeba bardzo radykalnych środków, by przypomnieć sobie, jak naprawdę działa rzeczywistość.
Chwila milczenia była wystarczająco długa, by Leather domyśliła się, jaki wywołała efekt. Tak samo jednak, jak nie mogła zobaczyć uroczego zakłopotania na twarzy Rena, tak i jemu nie było dane zapoznać się z łobuzerskim uśmiechem w wykonaniu Ins. Nikt by przecież nie uwierzył, że taką reakcję u młodej wymordowanej wywołało otrzymane przed chwilą jabłko, które po ledwie kilku sekundach zostało uszczuplone o dwa solidne kęsy. Nie marnowała czasu na gadanie, skoro wpadł jej w ręce taki smakołyk, w dodatku bez żadnego wysiłku. Jednak dobrze było pozwolić się czasem rozpieszczać, zamiast rzucać się samodzielnie na każde potencjalne wyzwanie.
- A widzisz, przynoszę ci same ko- - nie dokończyła, gdyż i do jej uszu dotarły oddalone dźwięki rozmowy. Nie za bardzo widziała powód, dla którego miałaby uciekać w te pędy, jednak... no właśnie, nie widziała nadchodzących osób, a jej usadowiony na drzewie towarzysz musiał mieć na nich widok. Zaufała więc jego ocenie i od razu zerwała się na nogi, upuszczając już prawie dojedzone jabłko na ziemię. Jeśli chciała szybko znaleźć się na drzewie, potrzebowała obu rąk. Na szczęście ze wspinaczką radziła sobie na tyle sprawnie, że w kilka chwil wskoczyła między gałęzie i pozwoliła podać sobie pomocną dłoń przy wchodzeniu wyżej. Stanąwszy wreszcie na stabilnym konarze dość wysoko w koronie drzewa, przylgnęła do pnia dla zachowania równowagi. Najpierw rzuciła okiem w kierunku, z którego nadciągali intruzi, a następnie posłała chłopakowi pytające spojrzenie.
Przed czym uciekamy?
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.05.18 19:25  •  Outsider [Insomnia | Rhett] - Page 4 Empty Re: Outsider [Insomnia | Rhett]
- Znaleźć miejsce, w którym ktoś będzie na mnie czekał - wzruszył ramionami, niekoniecznie chcąc w tym momencie spoglądać w złote tęczówki, przez co jeszcze przed odpowiedzią odwrócił wzrok na bezpieczne krzaki. - Ale to chyba też zalicza się pod DOGS - zaśmiał się krótko, chcąc nadać nieco poważnej — a przynajmniej jego zdaniem, bo mógłby przysiąc, że w głowie brzmiał, jakby mówił o pogrzebie świętej pamięci cioci Bożenki — wypowiedzi trochę żartobliwej nuty, która jakoś podratowałaby sytuację. Nie chciał wyjść za ten typ, który zbyt wiele oczekuje i przez przywiązanie wychodzi na najsłabsze ogniwo. Odchrząknął zaraz subtelnie, tuszując tym swoje drobne faux-pas, nawet jeśli wcale nim nie było.
W milczeniu oczekiwał wdrapania się dziewczyny na drzewo. W odpowiednim momencie pociągnął ją za rękę, pomagając w stabilnym usadowieniu na grubszej gałęzi. Grubszej nie dlatego, że Nayami miała więcej kilogramów niż trzeba, bo nie miała. Na Desperacji nikt nie miał. Zwyczajnie wątpił, by cienkie drewno było w stanie utrzymać ich dwójkę, więc postawił na coś pewnego. Pytanie w jej spojrzeniu zwarło mu usta w wąską linię. W pierwszej chwili nie odpowiedział, wskazując podbródkiem na trzy umięśnione wynaturzenia. Dałby sobie rękę uciąć, że zwały żył wiodły własne, odrębne żywoty, bo ślizgały się pod cienką warstwą skóry jak oślizgłe węgorze. Dłuższa obserwacja wykręcała żołądek w zniesmaczeniu, podrzucając do głowy pomysł, że może to coś wcale nie było żyłami, ani w ogóle żadną tkanką, tylko rzeczywiście... czymś. Koniec końców nie byłoby to nic dziwnego.
- Powiedzmy tak czysto teoretycznie, że znam tych trzech panów. No, nie osobiście. Popatrz na nich i później na mnie. Nie wyglądamy jak materiał na przyjaciół, nie? - nie celowo odbiegał od tematu. Czasami zwyczajnie miewał problemy z ubraniem myśli w słowa, gdy ich zbyt duża ilość kłębiła się pod czaszką, przez co wyrzucał je na świat szybciej, niż powinien. Może jeszcze daleko mu było do karabinu maszynowego, ale chwila praktyki i był pewien, że byłby w stanie przebić tę prędkość. Dlatego właśnie po zamknięciu ust odetchnął głębiej, jakby uzupełnienie płuc powietrzem miało zdusić kolejną salwę w zalążku i wyłuskać z niej tylko to, co istotne.
- No i załóżmy, że kiedyś całkiem przypadkiem wpadło mi w ręce coś, co do nich należało. Albo do jednego? Nie wiem, nie było to dla nich istotne - krótka przerwa na kolejny oddech. - Nie wyglądają na zbyt inteligentnych... podejrzewam, że jeśli będziemy odpowiednio cicho, to nawet nas nie zauważą - pokiwał głową. W razie czego zawsze mogli biec. Napakowane mięśniami nogi tamtej trójki może i wyglądały groźnie, ale z doświadczenia wiedział, że nie taki diabeł straszny, jak go piszą. Również w przypadku zbliżającej się grupki miał pewność, że pomimo całej tej masy wręcz parującej mocą, nie byli zbyt szybcy. Co jednak nie zmieniało faktu, że szmer ich rozmów rozbrzmiewał coraz bliżej.
- ...alę szyla w drbn ma...
Nie potrzebował tłumacza do rozszyfrowania frazy "rozwalę szczyla w drobny mak". Słyszał ją tak wiele razy, że wyrwany w środku głębokiego snu odpowiedziałby na pytanie najczęściej rzucanej w swoim kierunku groźby. Spojrzał znów Nayami tym swoim żywym, błyszczącym spojrzeniem dwubarwnych ślepi i przytknął palec do ust, dając jej znak, by nic nie mówiła. W tym samym momencie krzaki w dole zatrzeszczały pod naporem trzech par rąk.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.05.18 22:19  •  Outsider [Insomnia | Rhett] - Page 4 Empty Re: Outsider [Insomnia | Rhett]
- To bardzo dobry plan - stwierdziła wbrew temu, co chłopak sam myślał o swojej wypowiedzi. Spoglądając na własne życie z perspektywy zaledwie kilkunastu przeżytych lat już była przekonana o tym, że właśnie tego aspektu nie oddałaby za żadne skarby świata i była zdeterminowana bronić go do upadłego. Swojej rodziny i swojego domu: miejsca, do którego mogła i chciała wracać oraz ludzi, którzy sprawiali, że pokochała miejsce. Kryjówka DOGS mogła kiedyś legnąć w gruzach, może musieliby szukać nowej, jednak sam gang nie miał szans się rozpaść. Tak, niby nic nie jest wieczne, jednak Nayami wierzyła święcie, że idea łącząca przypadkowych Desperatów w wielką, oddaną sobie nawzajem rodzinę nie zginie tak łatwo, mimo przeróżnych tragicznych wyrażeń i upływu czasu. Bo niby jak inaczej trwaliby już od przeszło sześciuset lat? Dlaczego mieliby wciąż i wciąż nowych członków, gdyby to, co ich spaja, nie było ponadczasowe? To musiało być coś wyjątkowego, coś czego warto bronić, czasem nawet za cenę własnego życia.
Znalazłszy się na drzewie, miała dobry widok na nadciągających osiłków. Chyba nigdy nie widziała jeszcze tak naładowanych zwałów mięcha, a przynajmniej na pewno nie w tak okropnie nieforemnym kształcie. Dało się odnieść wrażenie, że niektóre fragmenty ich ciał żyją własnym życiem... może były odłączone od mózgu? Opierając się na sposobie, w jakim jeden z dryblasów się wypowiadał, zdecydowanie miał jakiś problem z dykcją. Przez chwilę wpatrywała się w osiłków z dziwnym zafascynowaniem, jednak po chwili wystrzeliła wzrokiem na powrót ku stojącemu tuż obok na gałęzi wymordowanemu.
Jej pierwszą reakcją na retoryczne pytanie był wymowny wzrok o treści "Masz mnie za głupią, kochaniutki?", jednak zaraz wróciła do uważnego słuchania. Nie była pewna, czy owo wyjaśnienie powinna potraktować dosłownie, czy raczej jako eufemistyczny opis kradzieży. W gruncie rzeczy taki stan rzeczy wcale by jej nie zdziwił ani nie szokował, skoro na Desperacji obowiązywało prawo dżungli. Podprowadzenie cudzej własności straciło wiele ze swojego niemoralnego aspektu, jako że każdy chciał przeżyć, a przeżyć miał silniejszy, sprytniejszy i bardziej przystosowany. Odkąd większość ludzkości wyginęła, część stała się na wpół zwierzętami, tracąc rozum, a reszta została zepchnięta do maleńkich, zamkniętych azyli zwanych Miastami lub radziła sobie jakoś poza nimi, wiele czynów wcześniej uznawanych za zwyczajnie złe, teraz przyjmowano do wiadomości bez mrugnięcia okiem. Każdy chronił siebie i swoich bliskich tak, jak tylko najlepiej potrafił, wykorzystując wszystkie swoje umiejętności i dostępne środki.
- Nawet gdyby zauważyli, - szepnęła, - tutaj raczej nie wejdą. - W końcu trudno się spodziewać, by te same gałęzie, które utrzymywały parę chudej młodzieży, wytrzymały ciężar osiłka o wymiarach niemalże kwadratowych. Spojrzała znów w dół, przywierając mocniej do szorstkiej kory. Pal licho gdyby zostali zauważeni, ale przede wszystkim nie mogli spaść. Mimo to nie odzywała się na razie, pomna tego, że dryblasy zaraz sobie pójdą, przekonawszy się, że poszukiwanego przez nich osobnika nie ma nigdzie w okolicznych krzewach.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 4 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach