Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Naprawdę niewiele brakowało żeby postrzelił nieznajomą. Pistolet mimo, że opuszczony wciąż stanowił zagrożenie dla wszystkich, których Lazarus uznałby za wrogów, a gwałtowny ruch kobiety połączony z wycelowanym prosto w łowcę narzędziem, który w pierwszym momencie wydał mu się bronią palną nie był raczej czymś, co można uznać za niegroźną sytuację. Mężczyzna był ostrożny, czasem aż nazbyt - życie w ukryciu i paranoja, której dorobił się przez lata kazały mu wszystko traktować jak potencjalne zagrożenie.
Na szczęście tym razem skończyło się tylko na podniesieniu broni, a gdy kobieta opuściła lutownicę on sam zrobił to samo z pistoletem. Darował sobie jednak przypomnienie jej, że miała nie wykonywać gwałtownych ruchów. Wystarczyło mu, że w myślach i tak całą winę zrzucił na nią. Nie chciał przecież żadnego niepotrzebnego rozlewu krwi. Ani jej ani tym bardziej swojej.
- Powiedzmy, że znalazłem zaproszenie do tego... eee... miejsca.
Starał się nie odwracać od kobiety wzroku bo znając już gwałtowność ruchów bał się, że kątem oka coś niegroźnego wyda mu się potencjalnie śmiertelnym zagrożeniem i źle się to skończy. Nie chciał też stać w otwartych drzwiach, a już zwłaszcza tyłem i z przekonaniem, że główne wrota, które otworzył zagadką z mechanizmami nadal pozostawały otwarte i teoretycznie każdy mógł tu wejść za nim. Plecy miał wyjątkowo poharatane przez najróżniejsze blizny i dodatkowych nie potrzebował.
Postąpił krok naprzód wymijając drzwi, starając się nie zbliżać jednak do nieznajomej i zaraz po tym zajął wygodne i bezpieczne - jego zdaniem - miejsce tuż przy ścianie. Na wszelki wypadek nadal dość blisko wyjścia.
- Kim właściwie jesteś? Wojsko wie, że tu siedzisz? - spytał, doskonale wiedząc, że ciekawość zaraz zeżre go od środka, zostawiając jednak najważniejsze pytanie na sam koniec mimo że poniekąd sama mu na nie wcześniej dała odpowiedź - Jesteś tu całkiem sama?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kek
Lazarus | Kategoria B | Cel: Umiejętność - Mechanika Elektronika
"Zawsze kupuj więcej drutu, niż potrzebujesz!"

Na calutkie szczęście do żadnej nieszczęsnej, niepotrzebnej tragedii nie doszło w tymże ukrytym pod głębinami Miasta 3 zakątku, mimo iż niewiasta nieznajoma zignorowała kompletnie oraz całkowicie dotyczący nie wykonywania ruchów rozkaz - chociaż bardziej pasowało tu określenie 'sugestia' lub 'przestroga' - Lazarusa. Ten, jednakże, zachował zimną krew i stoicki spokój, nie oddając nawet ostrzegawczego, wycelowanego gdzieś tam w kąt strzału, unosząc tylko dzierżony pistolet i nakierowując lufę jego w tajemniczą, wesolutką kobietę - czynności jego były lustrzanym odbiciem poczynań brązowowłosej i kiedy ta odłożyła swoją bojową, jakże groźną lutownicę na blat metalowego stołu, ten także opuścił raz jeszcze spluwę swoją na dół w geście chwiejnego, delikatnego pokoju. Nie skomentował również zachowania niewiasty, najwidoczniej nie mając zamiaru wchodzić na potencjalnie grząskie, obładowane minami tereny kłótni czy nieporozumień - nie, kiedy nie wiedział nawet, co tu się tak naprawdę wyrabia i dlaczego persona ta przesiaduje w tymże w większości pustym, sterylnym niemalże pomieszczeniu skupiona na jakimś średniej jakości sprzęcie. Radosny, wypełniony ukontentowaniem śmiech rozbrzmiał w odpowiedzi na pierwsze słowa Łowcy, roznosząc się po przestrzeni tej niewielkiej i mieszając cudownie, pięknie z dalej lecącą, płynącą nieustannie z ustawionego na podłodze pod ścianą urządzonka muzyką. Ucichł on jednak, kiedy gość jej niezapowiedziany począł zmieniać swoje położenie według paru wziętych w dokładne kalkulacje czynników i rzeczy, obserwując go z jawną, otwarcie ukazywaną ciekawością oraz żywym, lśniącym w czekoladowych ślepiach zainteresowaniem.

- Cieszy mnie, że ktoś wartościowy i godny znalazł w końcu moją mapę. Nie spodziewałam się, tak naprawdę, tego, że ktoś kiedykolwiek tutaj zawędruje. Nie po czasie, jaki już upłynął, haha! - rzuciła wesoło, składając drobne, acz zwinne rączki jak do modlitwy i uśmiechając do mężczyzny z prawdziwą, emanującą z całej jej persony radością. Nim odpowiedziała na jego pytanie, podwinęła lewy rękaw i poczęła wciskać przyciski na założonym na jej przedramieniu, wyglądającym jak na wpół szklany, na wpół stalowy karwasz panelu. Syk i trzask zamykających się wrót rozbrzmiały od strony korytarza, podczas gdy kobieta zachichotała z zadowoleniem i przycupnęła na swoim wygodnym, pozbawionym oparcia krzesełku. - Nie martw się, nie mam zamiaru Cię tu więzić - poinformowała Lazarusa z zawadiacką, żartobliwą miną, machając beztrosko i raźnie smukłymi nóżkami. - Potem będę musiała odnowić tylko zagadkę. Musze wymyślić coś nowego i fajnego - rzuciła jeszcze i postukała w zamyśleniu palcem w swoją brodę, nim przypomniała sobie o zadanych jej pytaniach. Klasnęła, skupiając się ponownie w pełni na Techniku i uśmiechając się do niego 'pełną gębą', jak to się czasem powiada. - Maniery nakazują wpierw się przedstawić, potem pytać kogoś innego o godność! No ale niech będzie, hmpf. Nazywam się Chikasen, miło mi poznać! - Zasalutowała dwoma palcami, po czym wskazała na częściowo rozebrany laptop, przy którym jeszcze nie tam dawno temu żarliwie majstrowała. - Całe to miejsce to mój dom, pracownia i składzik, nieznane tym na powierzchni i pod nią. Większość ludzi zapomniała już w ogóle o tych pradawnych kanałach i tak, jestem tu całkiem sama - zaczęła wyjaśniać, przy czym w ostatnim zdaniu zalęgła się melancholijna, samotna, lecz szybko zmyta pod dywan nutka. - Przez większość czasu naprawiam albo modyfikuję sprzęty i tak naprawdę wychodzę stąd tylko po to, żeby wygrzebać skądś nowe części albo dla innych bezużyteczny już złom. - Poklepała z czułością obudowę komputera, nie odwracając jednak spojrzenia od Lazarusa. - No i czekam na szczęśliwca, który znalazłby moją mapę i rozwikłałby zagadkę, którą zamontowałam na wejściu! Nawet nie wiesz, ile lat się nasiedziałam, zanim się nie pojawiłeś! Powoli traciłam już nadzieję! - Rozpromieniona wpatrywała się w niego roziskrzonym podekscytowaniem wzrokiem, wychylając się gorliwie do przodu, lecz nie zeskakując ze swojego miejsca.

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki: chłodnawo (mniej więcej 7 stopni Celsjusza), wiatru tu brak, jest około godziny dziewiętnastej.


Ostatnio zmieniony przez Karyuudo dnia 08.09.18 22:00, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Śmiał wątpić czy aby na pewno jest kimś wartościowym i godnym, ale skoro kobieta nie miała nikogo innego to powinna zadowolić się tym co odważyło się tutaj przypełznąć. Nie skomentował więc jej słów. Zresztą nie bardzo miał na to czas. Dźwięk zamykanych drzwi sprawił, że mimowolnie obrócił się za siebie jakby oczekując pojawienia się nowego niebezpieczeństwa, mimo że początkowo sądził, że ich zamknięcie bardziej go uspokoi. Natychmiast jednak wrócił spojrzeniem do nieznajomej.
Jej kolejne słowa były odpowiedzią na jego kolejne pytanie, które zdążył zadać sobie w myślach, jak za sprawą jakiejś telepatii. Naprawdę przez chwilę wydawało mu się, że znalazł się w pułapce jako kolejny albo nowy więzień.
- A tam maniery - stwierdził lekceważąco, ale postanowił się jednak zrewanżować - Masz bardzo techniczne imię, pasuje ci. Ja jestem Lazarus.
Sam jeszcze nie wiedział czy mu również jest miło ją poznać. Stanowiła dla niego jeszcze zbyt dużą niewiadomą.
- Więc siedzisz sobie tutaj całkiem sama i w wolnym czasie kradniesz z powierzchni złom i hobbystycznie próbujesz zwabić kogoś do swojej kryjówki, tak? Nie sądzisz, że to trochę creepy?
Boris nie był do końca pewien czy próbuje przekazać jej jak cała ta sytuacja wygląda z perspektywy jej ofiary, bo nie ulegało wątpliwości, że jak jej ofiara się nieco czuł czy zwyczajnie karmi swoją paranoję by usprawiedliwić fakt, że nadal trzyma się na dystans, w dodatku z bronią w dłoni. O tyle dobrze, że skierowaną w posadzkę.
- I jaka jest dalsza rola tego szczęśliwca według twojego planu? Zostanie tu na wieki by dotrzymywać ci towarzystwa? Czy uznasz, że może sobie zwyczajnie stąd wyjść... Bo jest stąd inne wyjście, prawda?
Pytający wzrok mężczyzny przesunął się z dziewczyny na drugie, niezbadane przez niego jeszcze drzwi. Choć równie dobrze mógł być to kolejny składzik. Dziwnie tak w obecności właścicielki byłoby zacząć przeszukiwać jej lokum, więc wolał zwyczajnie zapytać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kek
Lazarus | Kategoria B | Cel: Umiejętność - Mechanika Elektronika
"Zawsze kupuj więcej drutu, niż potrzebujesz!"

Zachichotała raźnie i bez cienia złośliwości, przyglądając się reakcji jej jakże zacnego gościa na wcale nie taki odległy dźwięk zamykających się, opatrzonych rozwiązaną - przez niego, należałoby tutaj dodać - zagadką wrót. Poczucie bycia zamkniętym w pułapce skrytej głęboko pod prosperującym, żyjącym miastem i zapomnianej przez większość ludzi kroczących po tym szarym padole było tu w pełni uzasadnione, jako że odcięto Lazarusowi drogę potencjalnej ucieczki, zaś drugie drzwi umieszczone naprzeciwko tych, przez które dostał się do tego sterylnego warsztatu kryły za sobą jedną, ogromną niewiadomą; tajemnicę, po którą nie zamierzał aktualnie sięgać i nie planował tykać ją nawet paluszkiem. Jeżeli, jednak, sytuacja zmusi go do ewakuacji z tegoż pomieszczenia, to z pewnością ciężko mu będzie wybrać odpowiednią do tego ścieżkę: cofnąć się w tył i próbować przedrzeć się przez masywną, żelazną bramę? Czy też może wyminąć właścicielkę tegoż zaginionego zakątka i z nadzieją oraz wiarą wiszącymi na włosku przekroczyć próg niewiadomego? Wracając jednak do aktualnie rozgrywającej się tutaj sytuacji i odstawiając takie gdybania na bok.
- Maniery są bardzo ważne! - poinformowała kobieta Technika, machając pouczająco palcem i przybierając surową, nauczycielską minę. Zaraz jednak parsknęła i uśmiechnęła się, zasłaniając usteczka drobną rączką. - Dziękuję, moja stwórczyni bardzo długo myślała nad tym imieniem - powiedziała z delikatną nutą czegoś ciężkiego, masywnego czającego się w jej raźnym głosie, nim machnęła dłonią w zbywającym geście.

Niewiasta zdawała się wielce rozbawiona podsumowaniem jej żywota przez Lazarusa, o czym jasno i wyraźnie świadczył szeroki, wesoły wyszczerz malujący się na jej ślicznej twarzyczce. Wtem jednak mrugnęła skonsternowana i zdziwiona, przechylając głowę niczym ciekawski, acz lekko zdezorientowany psiaczek.
- Creepy? - zapytała, niepewnie wypowiadając tenże nieznany jej wyraz i odrobinę przesadnie go akcentując. Nie zwracając większej uwagi na trzymany przez Łowcę dystans oraz dzierżoną przez niego broń, brązowowłosa przyjęła zdumioną, może nawet i nieco zszokowaną minę na dopytywanie się mężczyzny. - Na wieki? Skąd! - wykrzyknęła wreszcie po parunastu sekundach i pozbieraniu rozsianych nagle myśli do kupy, prostując się przy tym na swoim wygodnym, pozbawionym oparcia krzesełku. - Oferuję im nauki w zajmowaniu się elektronicznymi cackami, ich naprawianiu i ulepszaniu, a kiedy ci stwierdzą, że tego nie chcą bądź kiedy zdobędą tyle wiedzy oraz umiejętności, ile im pasuje, to ich wypuszczam - odparła szczerze i ze zdecydowaniem, zakładając ręce na klatce piersiowej dla podkreślenia powagi swojej wypowiedzi. - Moja stwórczyni zapoczątkowała to sekretne nauczanie, tylko dla tych, którzy zdołają się tu dostać, a ja ciągnę jej pracę oraz marzenia dalej - dodała po chwili z delikatniejszym, czulszym uśmiechem, nim skoczyła na nogi i wskazała na leżący na blacie, na wpół rozebrany laptop. - Nie chcesz spróbować? Trzeba tutaj tylko wszystko podłączyć i zlutować parę kabelków - zaoferowała gorliwie, niemal natychmiast dopowiadając: - Jak chcesz, to mogę dać ci parę wskazówek odnośnie tego, jak to zrobić... albo możesz sprawdzić, czy dasz radę sam to zrobić. Ach... i tamte drzwi to jest jedyne wejście i wyjście tutaj. - Chciała przetestować Technika, która dostał się do tego kąta pradawnych, wiekowych podziemi i zobaczyć, jak rozwinięte posiada zdolności radzenia sobie z tego typu zadaniami. Jeżeli chciał, oczywiście - nic bez przymusu!

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki: chłodnawo (mniej więcej 7 stopni Celsjusza), wiatru tu brak, jest około godziny dziewiętnastej.


Ostatnio zmieniony przez Karyuudo dnia 08.09.18 22:00, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Gdy padły słowa o stwórczyni do Lazarusa momentalnie dotarło z kim ma właśnie do czynienia i nie dało się ukryć, że ta wiedza spowodowała przypływ ulgi. Nie żeby ufał androidom bardziej niż ludziom, ale to zawsze czyniło je mniej nieprzewidywalnymi. To w sumie wyjaśniałoby tą niepokojącą falę radości, którą od niej czuł mimo znajdowania się w dość specyficznych warunkach.
- Jak coś jest creepy to jest straszne, jak z horroru, ale pewnie nie znasz horrorów.
Po chwili wahania zabezpieczył broń i wcisnął ją za pasek od spodni tak, by w razie czego mógł o nią szybko sięgnąć. Próba zaufania androidowi niekoniecznie musiała dobrze się skończyć i Boris doskonale o tym wiedział. Ale ciekawość była silniejsza, jak zwykle. Nie chciał nawet komentować faktu, że w takim razie stwórczyni dziewczyny musiała być jeszcze bardziej creepy od niej żeby nie uruchomić jakiegoś ewentualnego programu obronnego, więc posłusznie to przemilczał. Podszedł za to do stołu przy którym znajdował się rozbebeszony laptop, choć oczywiście od drugiej strony by w razie czego metalowa przeszkoda stanowiła jakąkolwiek linię obrony przed dziewczyną.
- Wiesz co by mi się przydało? - zaczął, biorąc do ręki jeden z kabelków i obracając go leniwie w palcach - Miejskie zabezpieczenia. Dobieranie się do kamer, otwieranie elektronicznych drzwi, takie tam psotne sztuczki. Znasz się na tym?
Podniósł wzrok na dziewczynę, opierając się łokciami o blat stołu i patrząc na nią wyczekująco. Najpewniej nie tylko by sprawdzić jej reakcję, ale i dać znać, że nie pogardzi instruktarzem dla opornych na wiedzę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kek
Lazarus | Kategoria B | Cel: Umiejętność - Mechanika Elektronika
"Zawsze kupuj więcej drutu, niż potrzebujesz!"

Jedni preferują mieć do czynienia z człowiekiem, jako że nie tylko uważają interakcje te oraz dysputy za bardziej żywe, prawdziwe i wartościowe, ale i ci spośród nich, co instynktownie lub na bazie doświadczeń zdolni są odczytać ludzkie intencje i reakcje bądź chociaż odrobinę maczali palce w psychologii mają przekonanie o tym, że panują nad sytuacją; że potrafią przewidzieć czyny i słowa drugiej persony; że wiedzą, co kryje się za noszonymi przez innych maskami. Natomiast drudzy, jak Lazarus, wolą zadawać się z androidami, które to mają zakodowane w sobie pewne wartości, zachowania, wiedzę i praktycznie wszystko inne, co czyni je w miarę łatwymi do przejrzenia pod względem możliwie podejmowanych przez nie działań. Nie miał on, jednakże, na tyle informacji o swej aktualnej towarzyszce, ażeby być pewnym tego, iż nie ma ona włożonego w niej czegoś dziwnego, zaskakującego lub niebezpiecznego.
- Horror - rzekła z zainteresowaniem i zastanowieniem kobieta, stukając się smukłym palcem po brodzie w geście zadumy oraz próby rozwikłania znaczenia tegoż słowa. - Czym jest horror? - zapytała wtem Technika, samej nie będąc zdolną do rozszyfrowania tego wyrazu i zwracając się o pomoc z tym do kogoś, kto termin ten kojarzy. Nie tylko kojarzy, ale i sam użył go podczas wyjaśniania innego słowa, creepy.

Przyglądała się bez zbędnego komentowania temu, jak mężczyzna przechodzi na drugą stronę metalowego, stosunkowo niskiego stołu i chwyta za jeden z luźnych, przeznaczonych do bycia zlutowanymi kabelków. Mrugnęła, słuchając jego wypowiedzi zakończonej skierowanym w jej stronę pytaniem, przez chwilę nic nie mówiąc i tylko badawczo, przenikliwie wpatrując się w jego ozdobioną bliznami twarzyczkę - nie wyglądała w momencie tym jak radosna, podchodząca pod trzydziestkę, acz cechująca się uroczą aparycją dziewucha, ale jak doświadczona szefowa kuchni, która do spróbowania i ocenienia dostała danie upichcone przez jednego z jej pracowników. Wtem czar ten i wrażenie prysło niby bańka mydlana, kiedy to niewiasta usiadła energicznie na krzesełku swoim i zakręciła się na nim raz, drugi, aby wreszcie zatrzymać się gwałtownie z palcem wycelowanym prosto w Lazarusa.
- Pewnie, że znam! Muszę jakoś zdobywać swoje materiały, czyż nie? - rzuciła z przekornym, zawadiackim uśmiechem, po czym wyprostowała się i wskazała na biedny, wybebeszony laptop. - Jak uda Ci się go naprawić z najwyżej trzema moimi wskazówkami, to nauczę Cię tych rzeczy - zadeklarowała z poważnym kiwnięciem głową, aby zaraz założyć rączki na klatce piersiowej i czekać na to, aż potencjalny uczeń jej zabierze się do roboty.

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki: chłodnawo (mniej więcej 7 stopni Celsjusza), wiatru tu brak, jest około godziny dziewiętnastej.
  • To teraz jedziemy z działaniami pasującymi do regulaminu zdobywania umiejętności, ne c:


Ostatnio zmieniony przez Karyuudo dnia 08.09.18 22:00, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Horror to coś nieprawdziwego, co ma wywołać strach albo poczucie zagrożenia. Książka albo film o czymś strasznym. Niektórzy lubią się bać siedząc w bezpiecznym miejscu. Masz wgrany strach?
Powoli przestawał żałować, że tutaj trafił choć to nie było to czego się spodziewał. Towarzystwo androida chyba w pewien sposób mu to wynagradzało. Wrócił wspomnieniami kilka lat wstecz, gdy przytargał z ruin mechaniczny szkielet i próbował przerobić go na całkiem sprawnego droida, ale koniec końców skończył on jako prywatna zabaweczka jednej z wartowniczek. Zgrzytnął kłami niezbyt zadowolony.
- Ale w razie czego to masz tu gaśnicę? - upewnił się, biorąc do łapek kombinerki.
Nigdy nie bawiło go rozbebeszanie komputerów, wolał dobierać się do nich własnoręcznie napisanymi wirusami. Ten tutaj nawet nie wyglądał jakby wystarczyło go poskładać, a jakby trzeba było go od razu pochować. Pościągał końcówki kabelków przeznaczonych do zlutowania i poskręcał zerkając podejrzanie na lutownicę. Jeżeli cokolwiek pójdzie nie tak to zwali winę na sprzęt, jak zwykle.
Error zawsze mu powtarzał, że elektronika jest banalnie prosta, że przecież od razu widać co do siebie pasuje i nie ma opcji żeby podłączyć cokolwiek inaczej. No, ale on sam był zbudowany z elektroniki, więc jego rady były tylko pozornie cenne.
- A jeżeli nie uda mi się go naprawić? - spytał, lutując ze sobą dwa kable i uważając by nie dorobić się poważnych oparzeń bo rękawiczki oczywiście były dla frajerów.
Póki co wolał skupić się wyłącznie na kablach i przewodach bo o tym miał choć minimalne pojęcie. Co chwilę jednak zerkał spode łba na dziewczynę jakby licząc, że odpowiednio szybko zareaguje jeżeli cokolwiek będzie nie tak. No i zanim Boris postanowi sam z siebie siać spustoszenie w pozostałych układach elektronicznych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kek
Lazarus | Kategoria B | Cel: Umiejętność - Mechanika Elektronika
"Zawsze kupuj więcej drutu, niż potrzebujesz!"

Rozluźniła się nieco ze swojej sztywnej, poważnej pozy przywodzącej na myśl nauczyciela czekającego na to, aż uczniowie skończą zadane im ćwiczenia i położyła oba łokcie na metalowym blacie stołu, po czym podparła podbródek na złączonych nasadach swoich dłoni. Z zaciekawieniem i delikatnym, marzycielskim wręcz uśmiechem malującymi się na twarzyczce słuchała prezentowanego przez Lazarusa wyjaśnienia tego, czym jest horror i na pytanie przez niego zadane zachichotała raźnie, wesolutko - niby słowik, który mimo bycia zamkniętym w stalowej, niedużej klatce potrafi cieszyć się z krajobrazów malujących się za oknem; ekscytować się widokiem innych ptaków szybujących po bezkresnym, szafirowym niebie; śpiewać głośno, radośnie i do wtóru swym dalekim, acz jakże bliskim pobratymcom.
- Nie mam zakodowanego strachu, lecz znam jego definicję - odparła w końcu, przyglądając się przy tym temu, jak mężczyzna chwyta za kombinerki i zaczyna majstrować nimi przy luźnych kabelkach biednego, rozbebeszonego laptopa. - A o ogień martwić się nie musisz - dodała w odpowiedzi na drugie jego pytanie i parsknęła cichutko, acz wyraźnie śmiechem pod nosem po ujrzeniu spojrzenia, jakim Lazarus obdarzył jej wierną, własnoręcznie przez nią poskładaną lutownicę.

Może na to nie wyglądało i być może tonęło to w miękkich, lekkich uśmiechach; w chichotach zabarwionych czystą, słodką beztroską; w udawanej powadze i różnorakich, okraszonych humorem iskrzącym się w czekoladowych oczach rolach odgrywanych przez brązowowłosą, lecz Pani Android o wdzięcznym imieniu Chikasen poświęcała naprawdę dużo uwagi czynnościom wykonywanym przez Łowcę. Nadzorowała jego działania i uważnie obserwowała jego pracę, coby w porę i w razie potrzeby odpowiednio, szybko zareagować - tak na możliwie przydarzającą mu się krzywdę, jak i na prawdopodobieństwo tego, że uszkodzi on bezpowrotnie sprzęt, na którym aktualnie ćwiczył swoje raczkujące umiejętności.
- Jeśli Ci się nie uda, to będziesz musiał dostarczyć mi jakąś nową zabawkę do rozebrania i złożenia. Im nowsza, tym lepsza! - rzuciła raźnie, delikatnie kręcąc się - chociaż bardziej pasował tu termin "wiercąc się" - na swoim miejscu w lewo i prawo, w lewo i prawo. I tak calutki czas, jakby nie mogła usiedzieć spokojnie na swoim tyłku i musiała cały czas coś robić, być w ruchu, czymś się zajmować, inaczej wybuchnie z nadmiaru nazbieranej energii. - Nie zamknę Cię tu przecież, jak próbę tę spartolisz! Na księżniczkę mi nie wyglądasz, żeby Cię w wieży, czy tam kanałach, więzić! - dopowiedziała ze śmiechem dźwięcznym, aby zaraz zatrzymać się raptownie na krzesełku swym i z przekornym uśmiechem wskazać smukłym palcem na jedno z dopiero co zlutowanych, dwu-kablowych połączeń. - Te powinny być na odwrót. - Mrugnęła do niego zadziornie, zaraz machając ręką w zachęcającym do dalszej pracy geście.

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki: chłodnawo (mniej więcej 7 stopni Celsjusza), wiatru tu brak, jest około godziny dziewiętnastej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach