Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 15 z 17 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16, 17  Next

Go down

Pisanie 24.08.17 20:56  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 15 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Plan był dobry, wykonanie nie poszło już tak łatwo jak miało pójść. Stworzenie powinno właśnie leżeć i kwiczeć z krwią, czy co ono tam miało, tryskającą z odciętej lub chociaż mocno zranionej kończyny. Arthur patrzył jak ostrze odbija się i leci na ziemię, upadając ze szczękiem.
- O kurwa... - stwierdził odruchowo, z wyraźnym zdziwieniem w głosie, patrząc na wściekłą szarżę. Powinien wiać, ale zamiast tego spojrzał z nadzieją na cienie jednego z kompanów. Na jego szczęście wymordowany padł na ziemię. W przeciwnym wypadku musiałby spróbować odskoczyć na bok, przy okazji spychając też Alphę z drogi monstrualnego przeciwnika. Nie wątpił w swoją siłę, ale wielką wilczycę czasem ciężko było ruszyć z miejsca.
Tym razem kurdupel nie czekał. Bez zawahania przeciął skórę na dłoni drugim ostrzem i rzucił się w kierunku powalonego stworzenia. Korzystając z tego, że właśnie leży, a cień owija się o jego szyję, spróbował dotrzeć do jego głowy, by dotknąć jej zranioną ręką i aktywować drugą z mocy. Nie mógł być przecież tak pancerny, żeby jego żrąca krew nie wypaliła mu dziury w czaszce. Z doświadczenia wiedział, że mógł tą żrącą cieczą przegryźć nawet metal, choć zajmowało to nieco więcej czasu niż takie drewno czy bardziej miękki materiał. Zielone ślepia przybrały na intensywności i zaczęły bardziej błyszczeć. Choćby bardzo chciał, w tym momencie raczej nie miał jak skoczyć na pomoc przy ludzkich drzewkach. Liczył na to, że w Alphie odezwie się instynkt do aportowania i rzuci się na patyki wymordowanych.


Żrąca krew, użycie - 1/3 posty
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.08.17 11:50  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 15 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Alpha wiedziała, że ryzykuje sporo. Albo i za dużo. Jednak wszystko trzeba było postawić na jedną kartę w tym przypadku. Albo oni, albo ta bestia. Wilczyca o tym wiedziała. Świst ostrza Arthura ją lekko wystraszył. Wpierw nie wiedziała kto to, ale szybko zrozumiała, że to Ratler. Jednak widząc jak ostrze się… obija od ramienia stwora, aż prawie wycisnęła przekleństwo w umyśle. Toż to ma pancerną skórę.
Niedobrze.
Stwierdziła, gry stwór zaczął biec. Przygotowana na unik w chwili ataku zawarczała ostro. Na szczęście do brutalnego starcia nie doszło, dzięki interwencji pozostałych. Polać im za to. Widząc miotającą się bestię przystąpiła do wspólnego ataku z Arthurem. Podczas, gdy Ratler zajął się bezpośredni atakiem, Alpha postanowiła dokonać czegoś innego.
Rzuciła się bezpośrednio na łapę potwora w której trzymał nóż z zamiarem pozbycia się ostrego obiektu. Broń ta mogłaby się jej przydać, choć nie oszukujmy się, nie potrafiła by z niej zbytnio skorzystać. Zawsze może podrzucić broń Arthurowi. No, pod warunkiem, że uda jej się ją wyrwać.
Musimy znaleźć punkt, gdzie ta skóra jest słaba.
Mruknęła do Arthura.
Alpha pomyślała o wszystkich gadach. Mają łuski, które chronią ich od drapieżników. Gdzie w takim razie są one słabsze? Po chwili zastanowienia uznała, że na gardle, brzuchu lub zaraz pod głową. Te punkty wydawały jej się być najrozsądniejsze. I właśnie jeden z nich był wykorzystywany. Ten cień, który wżynał się w skórę bestii robił niezłą robotę. Olśniło ją wtedy.
No tak… Pod pachami.
Jeżeli udałoby jej się zdobyć sztylet w tym momencie poleciałaby go oddać Arthurowi a ona sama rzuciła by się do jednej z tych wielkich łap w celu zaatakowania pod pachami stwora. Być może uszkodzi jakieś nerwy, mięśnie czy inne ważne punkty, jeżeli skóra jest tam mniej pancerna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.08.17 21:16  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 15 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
W pierwszych sekundach poczuł ukłucie zaskoczenia, jakim cudem pominęli obecność dwójki nowych przeciwników. Nie dość, że byli wymordowanymi, a więc siłą rzeczy posiadali wyczulone zmysły, to ponadto poruszali się z wyjątkową czujnością. Tak więc jak…? Czy to dlatego, że istoty były warzywami, a nie zwierzętami?
Zresztą, nie było zbytnio czasu na rozwodzenie się nad tym. W tym momencie to już i tak nie miało sensu. Zacisnął mocniej palce prawej dłoni na dzierżonym rękojeści noża i czekał. Cierpliwie. Ze wzrokiem utkwionym w naciągającym próchle.
Jeszcze nie. Jeszcze momencie. Chwila. Zaraz. Już.
W chwili, gdy stworzenie z włócznią znalazło się wystarczająco blisko, wyciągnął błyskawicznie lewą dłoń i wyprostowawszy rękę złapał za drewniany patyk broni, napierając na niego i odbijając w bok, co wystarczająco powinno wybić z rytmu napastnika, a następnie szarpnął w swoją stronę, by przyciągnąć go… ją… chuj wiadomo co, bliżej. A tylko po to, by z tej pozycji łatwiej było mu zrobić pół obrót i zamachnąć się sztyletem trzymanym w prawej dłoni i wbić go w szyję stwora. Albo przynajmniej w tych okolicach. Ufał w swoje umiejętności, ale żeby się upewnić, że dorwał warzywniaka, jego dłoń pokryła lekka mgła, która wystrzeliła w stronę tego czegoś, by go całego pochłonąć i pozbawić czucia.


Post krótki, bo pomimo autosave ta spierdolina laptop straciła mi posta i serio nie miałem ochoty ponownie się rozpisywać
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.09.17 4:45  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 15 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Kek
Alpha, Jinx, Luna, Fucker, Arthur
Poziom Średni | Cel: Zdobycie miejsca na arenę do walk
"Wal­ka jest wycho­waw­czy­nią wolności."

Brzdęk i huk, i warkot, i szelest delikatny liści rozbrzmiewały w powietrzu nierówną, acz jakże piękną dla jakiegoś zapalonego, kochającego wojnę żołnierza - wojownika dzikiego, przepełnionego wolą walki oraz miłością do wszelkiego rodzaju potyczek, bitew i rzezi - symfonią, współgrając cudownie i nad wyraz pięknie z brutalną, chaotyczną sceną rozgrywającą się wewnątrz zdewastowanego, zrujnowanego budynku Koszar. Upał - duszący i męczący, i wszczepiający w powietrze niekomfortową, piekielną nutę - zdawał się obecnym tu osobom troszeczkę i ździebko nasilić, lecz było to wyłącznie złudzenie spowodowane większym ich ruchem, znaczniejszą aktywnością fizyczną i wysiłkiem wkładanym w pojedynek z trójką nieznanych, rezydujących w tymże zakątku Wymordowanych - a może nawet i stresem związanym z całą tą sytuacją, zależnie od czyjegoś charakteru i podejścia do takich rzeczy. Bestia wijąca się oraz miotająca zawzięcie na ziemi charknęła wściekle, kiedy to cień zapętlony na jej szyi stał się cieńszy i mocniej naciskający na jej pancerną, twardą skórę - gdyby nie ta zbawienna właściwość, to już dawno pozbawiona byłaby brzydkiej, jednookiej głowy. Nie oznaczało to jednak, że nic się z potworną istotą nie działo pod wpływem elastycznego tworu Fuckera, ponieważ zaczynało brakować jej powietrza, o czym świadczyły coraz chrapliwsze, bardziej desperackie oddechy pełne przerywanych tonów i płytkiego, nieregularnego sapania. Jakby tego było mało, dwie kolejne jednostki rzuciły się w jej kierunku w niezbyt przyjaznych zamiarach - Arthur skaleczył się celowo w rękę i planował użyć swej żrącej krwi, ażeby to ta przegryzła się przez łeb bestii, zaś Alpha łaknęła zaatakować jej mniejszą, dzierżącą nóż rękę. Wężowaty nie wziął pod uwagę dzikich, konwulsyjnych niemalże ruchów przeciwnika - słabnących niespiesznie, ale dalej silnych - doskakując do niego i wyciągając rękę w stronę przyozdobionej jednym puchatym uchem czaszki - prawa, długa, zgięta łapa, ta nietknięta przez mgłę Jinxa, łupnęła go zamaszystym ciosem w bok i posyłając ze sporym impetem ku południowej ścianie. Pecha miała też tutaj nasza droga Wilczyca, gdyż zanurkowała ku bestii w celu dobrania się do trzymanej przez nią broni, lecz przez czyn ten weszła na tor lotu kończyny wroga - sprawiło to, że Arthur nie tylko ładnie oraz pięknie sobie poleciał, ale i wpadł na Alphę i zabrał ją ze sobą na tę słodką przejażdżkę.

Gdzieś jednocześnie z tym momentem bolesnym dla tej dwójki, powietrze rozdarł odgłos strzału - to Fucker strzelił do przemawiającego Drzewca, przerywając mu wypowiedź w połowie i obdarowując go piękną, lecz nieprzechodzącą na wylot dziurą w drewnianym, acz mocnym hełmie. Wojownik parsknął wściekle, wykonując wspomniane wcześniej natarcie swą piękną, długą bronią - polegające na skoczeniu w przód i wykonaniu poziomego, płaskiego cięcia. Opętany nie stał bezczynnie w martwym punkcie i nie czekał na ten nadlatujący cios, miast tego rozszczepił kontrolowany cień - dwie nowe odnogi miały chwycić na włócznie oponenta i jego nogę. Ten jednak nie był ślepy i widząc tę wyprowadzaną przez Fuckera kontrę wykonał własną - podczas ataku i gdy mroki złapały za jego rękojeść oraz łydkę, ten stąpnął intensywnie na twardy grunt, równocześnie z tym pchnął gwałtownie i nagle - i potężnie, i z mocną imponującą - swoim orężem w przód, wbijając ostry, różowy grot w mur obok wejścia, w którym stał Fucker i tym samym blokując w ścianie swoją własną włócznię na ten ulotny, zwiewny moment. Napierając na swoją broń całym ciałem i zapierając się nogami, powstrzymał znaczne uszkodzenie prawej z nich - tę pochwyconą przez cień szponiasty i rządny destrukcji - i wyrwanie jej z uda, ale też nie wyszedł z tego bez szwanku - na udach pojawiły się, bowiem, cienkie, rozcapierzone pęknięcia świadczące o upartej działalności umiejętności Rottweilera. Nie zatrzymując się i nie wahając ani odrobinę, Pan Drzewiec chwycił w wolną, lewą garść liście na swoim ramieniu i rzucił nimi - twardymi zadziwiająco, ostrymi na kantach - w kierunku twarzy Fuckera. Jinx tymczasem użerał się ze swoim własnym wrogiem, także chcąc złapać za nadlatującą broń, lecz używając do tego swojej własnej, lewej dłoni. Udało mu się - złapał za kij i odepchnął go na bok, tuż po tym chcąc zadać Wojowniczce zamaszysty, łukowaty cios sztyletem w szyję. Nie zdążył jednakże, gdyż po tym, jak odtrącił w lewo oręż Pani Drzewcowej, ta nie czekała na jego kolejny ruch - wymagający wykonania półobrotu i zamachnięcia się - najzwyczajniej w świecie odrzucając go brutalnie, silnie w tył prostym, bezpośrednim kopniakiem - niczym Spartanin niezłomny i bezlitosny, krzyczący przy tym "To! JEST! SPARTA~!" - zaserwowanym mu w brzuch.

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki: gorąco (około 40 stopni Celsjusza), zero wiatru praktycznie, suche i gryzące w gardło powietrze, słońce jest w położeniu mniej więcej dwunastej godziny.
  • Jinx |Użycie mgły pozbawiającej zmysłów: 2/3| - Zostałeś kopnięty w brzuch i jesteś w trakcie lecenia w tył, z powrotem do korytarza. Silny, pulsujący ból w okolicach brzucha.
  • Fucker |Kontrola cieni: 2/3 | Naboje: 14/15| - Włócznia jest wbita na lewo od Ciebie, przeciwnik znajduje się jakiś metr od Ciebie, lecą na Ciebie, niczym shurikeny, różowe liście Drzewca - masz jakoś sekundę na reakcję.
  • Alpha |-| - W trakcie lotu ku południowej ścianie.
  • Arthur |Odpoczynek po użyciu Błyśnięcia: 2/4| - Spory ból w lewym boku, barku i łokciu.  W trakcie lotu ku południowej ścianie.
  • Bestia |Pancerna skóra 2/3 (zapomniałam napisać poprzednio :x)| - Dalej miota się na ziemi.
  • Wojowniczka Liścia |-| - Stoi przed południowym wejściem.
  • Wojownik Liścia |Odpoczynek po użyciu Utwardzanych Liści: 1/4| - Cienkie pęknięcia na udzie.
  • Mapka - Kolory swoje znacie, te różowe to przeciwnicy, czerwone to dogasające ognisko, duże kratki mają wymiary metr na metr.
  • Trochę krócej i nie mam teraz siły błędów sprawdzić (zerknę jeszcze dzisiaj jak wrócę), ale jest (mimo że parę zagwozdek miałam). W razie pytań/wątpliwości - proszę pisać na pw bądź Discordzie (Fyrzicha to ja o/).
  • Termin odpisów: 10.09.17r. (Jak ktoś nie będzie w stanie się wyrobić, proszę o pw)


Ostatnio zmieniony przez Karyuudo dnia 08.09.18 22:03, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.09.17 0:12  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 15 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Przekręcił ciało w taki sposób, aby wylądować bezpiecznie na nogach, w pozycji kucającej. Dłoń wsunęła się na brzuch, choć ból nie był tragiczny. Nie na tyle, żeby go omanić. Nie bał się bólu. Nie znał bólu. A przynajmniej nie tyle, co inni. Wrodzona odporność na niego potrafiła być utrapieniem, ale przede wszystkim była kurewsko przydatną cechą. Zwłaszcza dla kogoś takiego, jak Jinx. Osoby, której pięści częściej latały niż spodnie w dół nastolatki. Wyszczerzył się szeroko, tak naprawdę zadowolony z takiego obrotu sprawy. Przynajmniej nie miał do czynienia z jakimś wychłostkiem, którego można zdjąć jednym uderzeniem. Trochę zabawy i rozrywki.
Powoli podniósł się i poruszył karkiem na obie strony, pozwalając kościom na przyjemne strzelenie. Rozluźnił obie dłonie, kiedy ruszył przed siebie, wracając do głównej Sali, czy tam pomieszczenia. Bo salą tego już raczej nazwać się nie da. A po drodze, z każdym kolejnym krokiem, zbierał wszystko to, co jest metalowe. Wszystko w jego otoczeniu, w odległości paru metrów. Nawet, jeżeli były to ruiny, z pewnością było tutaj sporo żelastwa. Rozsypanego, pod gruzami, konstrukcje. Tyle mu wystarczyło.
Poszerzył swój uśmiech, obnażając przy tym spiłowane kły, czując jak krew w jego żyłach zaczyna niebezpiecznie pulsować. Gdy tylko jego spojrzenie napotkało przeciwnika, albo przeciwniczkę, pstryknął palcami, posyłając w jej stronę całe żelastwo, które parę chwil temu wirowało w powietrzu. Druty, odłamki, pręty. Wszystko z prędkością wystrzelonej kuli, byle tylko przygnieść ją, przebić i rozerwać. Zniszczyć.
- Chodź do mnie. – wyszczerzył się warcząc gardłowo, rozkładając obie dłonie na boki w zapraszającym geście. Jeżeli stworzenie jakimś magicznym cudem ruszy w jego stronę, albo co gorsza ominie jego atak, w co wątpił, ale w końcu los różne płata niespodzianki, to Jinx odczekał chwilę, aż stwór będzie na tyle blisko, by potraktować go ostrymi kośćmi wystającymi z jego ciała, byle tylko go przebić, rozerwać, unieruchomić.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.09.17 17:41  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 15 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Już wcześniej zdawał sobie sprawę, że w starciu z Desperatami, broń mogła okazać się bezużytecznym gównem – przynajmniej nie czuł się rozczarowany, gdy celnie trafiony nabój nie wyrządził drzewcowi większej krzywdy i nie spowolnił jego ruchów na tyle, by nie zareagował na nadciągające cienie.
Nie będziesz się dziś nudził.
Tyle że niektóre sprawy wolał rozwiązywać szybko. I choć dookoła działo się dużo, nie spuszczał wzroku z przeciwnika, który znajdował się w pobliżu. Szare tęczówki uważnie rejestrowały każdy jego ruch, a brak wyrazu na twarzy Grimshawa sprawiał, że można było odnieść wrażenie, że nie obserwuje wyłącznie tego, co działo się na zewnątrz. Równie dobrze mógłby zajrzeć do samego wnętrza, które najwidoczniej nie wywierało na nim żadnego wrażenia.
Gdy grot włóczni śmignął tuż obok jego ramienia, odruchowo odbił w przeciwny bok, choć cienista łapa uparcie zaciskała się na drewnianej rękojeści, usiłując przełamać ją na pół i uczynić z niej bezużyteczny kijek w ręku dzieciaka, który postanowił zagrać kozaka przed kolegami i podskoczyć komuś starszemu i większemu od siebie.
Wiedział, że mógł stać się jeszcze większy.
ZMIAŻDŻYĆ GO.
Drugi cień nadal przytrzymywał nogę stworzenia, jakby samo jej pęknięcie nie było zadowalające. Smoliste palce, zakończone ostrymi pazurami, uczepiły się mocniej drewnianej kończyny, zanim nastąpiło silne szarpnięcie. Nie wiadomo, czy miało ono na celu tylko pozbawienie go nogi czy może chodziło o odrzucenie drzewiastej istoty w tył, jednak Rottweiler z pewnością nie miał w planach obchodzenia się z nim delikatnie.
Miał jedynie ułamek sekundy – nic dziwnego, że w pierwszej kolejności pomyślał o osłonięciu najbardziej narażonych części ciała, nawet jeśli z tej niewielkiej odległości metra, liście nie miały okazji dobrze się rozpędzić, a ich rzut mógł przypominać jedynie sypnięcie piachem w oczy. Przedramiona ciemnowłosego uniosły się, tworząc tarczę dla twarzy i gardła. Dokładnie w tym samym momencie ugiął kolana, schodząc niżej – istniała szansa, że rzucona broń przeleci tuż nad jego głową.
Oderwawszy pięty od ziemi, wybił się na palcach w stronę przeciwnika, próbując wymierzyć mu cios z barku w brzuch. Nie dbał o to, z jakiego tworzywa był stworzony jego przeciwnik – chciał powalić go na ziemię, a dotknięcie go w zupełności wystarczyło, by niewyobrażalne zimno zaczęło przenikać do drzewnych tkanek przeciwnika, stopniowo doprowadzając do ich skostnienia. Mimo panującego dziś upału, w okolicy nagle zrobiło się dziwnie chłodno.

___Kontrola cieni: 3/3 posty – pojedynczy cień jeszcze nie wypuścił z uścisku potwora. Nadal próbuje go poddusić, choć jego siła zaczyna nieco słabnąć z uwagi na skupienie się na drzewcu. Nie ująłem tego w poście, bo też nie było sensu tego opisywać, jednak wiedzcie, że nadal trzyma potwora. | Cienie w kształcie łap nadal trzymają za włócznię i nogę. Jeden próbuje złamać włócznię, a drugi z nich zacisnął się mocniej na kończynie i silnym szarpnięciem próbuje wyrwać ją albo odrzucić drzewca do tyłu.
___Stan naboi w magazynku: 14/15 – strzelił, celując w głowę atakującego go przeciwnika.
___Kontrola lodu: 1/3 posty – TEMPERATURA W OKOLICY OBNIŻYŁA SIĘ ZA SPRAWĄ ARTEFAKTU. Próba zamrożenia drzewca od środka i doprowadzenie do jego całkowitego bezruchu.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.09.17 19:28  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 15 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Przyspieszony kurs latania nie był czymś, na co liczył Arthur. Nie tego dnia i nie po swojej akcji. Nie pomagał nawet fakt, że razem ze sobą zgarnął puszystą kulkę futra w postaci Alphy, bo musiał teraz uważać na skaleczoną rękę. Przypiekana wilczyca nie była w dzisiejszym menu. Zielonooki spróbował tak ustawić dłoń, by żrąca krew kapała najwyżej na jego ubrania, a nie koleżankę - siebie nie zrani, a wypalanie ubrań nikogo nie zaboli. Jednocześnie spróbował wyciągnąć prawą rękę w kierunku ziemi i jakkolwiek powstrzymać swój niekontrolowany lot, łapiąc się wszelkich wystających elementów albo chociaż zahamować, szurając metalowymi palcami po podłożu. Najwyżej mechanicy czy medycy będą mu suszyć głowę o to, że znowu coś rozwalił. Albo Skoczek. On też lubił czasem ponarzekać na samobójcze skłonności włoskiego kamikadze.
Jeśli jakimś cudem udało mu się wyhamować czy wylądować (i o ile nie znalazł się w zasięgu działania mocy Jinxa), tym razem miał zamiar rzucić się na innego przeciwnika, za cel obierając znajdującego się nieco dalej Wojownika, olewając na razie podduszoną "bestię". Nią mogliby zająć się na końcu, bo była bardziej niezdarna od dwóch biegających drzew, a przynajmniej w opinii Adricha. Po drodze do celu, Ratler miał zamiar zgarnąć kawałek żarzącego się drewna i zaatakować nim drzewca, jednocześnie wyciągając też krwawiącą rękę w kierunku jego ramienia. Pionowe źrenice były maksymalnie zwężone, ostre, haczykowate kły obnażone, z gardła wyrwał się wężowy syk. Ślepia świeciły się ostrą zielenią, przebijając wściekłym wzrokiem na wylot drewniaka. Dawno nie walczył, przez co bitewny szał przychodził szybciej. Byleby tylko wirus się nie odezwał, bo znowu zacznie robić za kamikadze.


Żrąca krew, użycie - 2/3 posty
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.09.17 23:34  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 15 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Alpha... Nigdy nie myślała o tym, że będzie latać. I to nie sama. Pomyśleć, że żyje w czasach, gdy wilki uczą się latać. No fenomenalnie. Zawsze o tym marzyła. A tak naprawdę to nie. Spróbowała się zatrzymać, twardo stając na ziemi a nawet wbijając pazury. Liczyła na to, że się nie wywali, ale jeśli tak to będzie miała siniaki. Ale co tam. One nie są groźnie. Chyba...
Widząc jak Arthur zmienia cel swojego ataku zastanawiała się co zrobić. Z jednej strony wielka bestia a z drugiej nowi wrogowie. Była rozdarta pomiędzy pomaganiem Rottweilerowi a dalszą próbą ataku na pięcio metrowe stworzenie. Zastanawiała się co będzie lepszym wyjściem. Wtedy przypomniała sobie o swojej mocy. Mogłaby z niej skorzystać i liczyć na to, że nie sprowadzi więcej wrogów. Ryzyko trzeba podjąć.
Zawyła. Jej oczy przybrały krwistoczerwony odcień.
Ruszyła jeszcze raz na bestię. Musiała poczekać teraz. Ale czas zdecydowała się wykorzystać na odebraniu potworowi jego noża jeszcze raz. Miała nadzieję, że jej nie pośle znów w powietrze albo nie dostanie pazurami. Ona chciała tylko nożyk. Nic więcej. No może Oprócz śmierci tego wymordowanego.

Przepraszam, że krotki/beznadziejny/itd. Pisałam go o 23 na szybko byle się wyrobić z terminem. Q.Q Postaram się to naprawić, bo wstyd mi.

  • Wycie Alfy - aktywowane.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.09.17 2:17  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 15 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Kek
Alpha, Jinx, Luna, Fucker, Arthur
Poziom Średni | Cel: Zdobycie miejsca na arenę do walk
"Wal­ka jest wycho­waw­czy­nią wolności."

Mimo bycia kopniętym silnie, bezlitośnie w brzuch i zostania posłanym w tył, z powrotem do wąskiego i niezbyt estetycznie wyglądającego korytarza, Jinx zdołał zręcznie, zwinnie przekręcić się w trakcie lotu i wylądować pięknie na nieco ugiętych nóżkach. Pewnie nie udałoby mu się tego tak ślicznie, udanie wykonać, gdyby ból pulsujący i donośnie grający odczuwałby tak, jak typowa, standardowa jednostka ludzka bądź wymordowana - w jego przypadku był on mniej doznawany, słabiej i dzięki temu nie był on tak bardzo mu przeszkadzający, psujący dziergane plany oraz podkładający pod stopy oplecione cierniami, wielgaśne kłody. Wyprostowawszy się więc i na próbę poruszywszy karkiem, czarnowłosy ruszył z powrotem na scenę potyczki ze świeżymi, podszytymi uczuciem zabawy zamiarami - łaknął on zgarnąć po drodze pobliskie, znajdujące się w zasięgu kilku metrów od niego metale. Wszystkie mu dostępne materiały z tego zakresu poczęły - pośród zgrzytów i chrzęstów, i jęków wyginanego, zniekształcanego żelastwa - wyciskać się spomiędzy ścian, spod gruzów i nierównych, poszarpanych szczelin, uginając się pod podrasowaną poszerzającym się uśmiechem wolą Jinxa. Odpadki i druty, i pręty karykaturalnie zdeformowane zbierały się wokół niego niczym chmara posłusznych, wiernych piesków, aby zaraz skierowanymi zostać z impetem morderczym ku przeciwniczce Wymordowanego; Wojowniczce przyglądającej się tej niebywałej, magicznej niemal scenie z niezmiennym wyrazem na drewnianej, bezustnej twarzy. Krótki kontakt wzrokowy i sekundę później wykonane pstryknięcie palcami rozpoczęły to brutalne, stalowe natarcie, lecz jeżeli czarnowłosy sądził, iż oponentka jego stać będzie w miejscu podczas jego marszu ku wejściu i kolekcjonowaniu całego tego złomu, to grubo się mylił i przeliczył - przygotowana była, jako że miała na to trochę czasu, na ten atak jego, uginając delikatnie długie swe, zgrabne nóżki i wybijając się zadziwiająco mocno, wysoko w górę. Poszybowała ku sufitowi - jeżeli tylko jakiś by tam był - niczym gazela wdzięczna, przekręcając się piruetem w locie - co dodatkowo pozwoliło jej na uniknięcie ofensywy Jinxa, ostatecznie dostając tylko w lewą nogę i w wyniku tego tracąc ją aż do kolana - i rzucając w czarnowłosego swoim wspaniałym kijem niczym oszczepem ostrym i śmiercionośnym.

W porównaniu do poniektórych stworów, potworów i monstrualności czających się na Desperacji, pełzających po jej zdewastowanych ziemiach i napadających na swe ofiary w najmniej dla nich dogodnych, przyjaznych momentach, to broń palna - a przynajmniej ta z mniejszego kalibru, słabsza i czyniąca lichsze szkody wrogom - rzeczywiście wydawać mogła się niczym szczególnym, interesującym czy podnoszącym na duchu. Odczucie to wzmacniane było przez brak jakiejś znaczniejszej reakcji ze strony Wojownika po tym, jak to postrzelony został w swoją przyozdobioną hełmem głowę przez naszego szanownego Fuckera. Opętanego, który odbił nieco w prawo po tym, jak dzida długa i zakończona groźnym, różowawym i kryształowym jakby grotem wbiła się w ścianę po jego lewej – akcja ta nie anulowała jego ‘cienistych’ poczynań, które to czynnie działały na niekorzyść rezydujących tu, walecznych istot. Oplatająca szyję Bestii, główna jakby odnoga osłabła znacznie ze względu na fakt, iż twórca tegoż uroczego mroku skupił się bardziej na swoim aktualnym przeciwniku – pozwoliło to temu dotąd miotającemu się na gruncie, rozszalałemu stworzeniu podnieść się do wpół siadu i wyszczerzyć podczas szarpiącego charczenia swoje zakrzywione, kościste zębiska. Nie był uspokojony, daleko od tego, lecz począł powoli odzyskiwać władzę nad swoim ciałem i oddechem, co dało mu możliwość podjęcia w niedalekiej przyszłości kolejnej próby rozszarpania najeźdźców, intruzów. Pozostałe dwa cienie, natomiast, dalej trzymały się niezłomnie swych niezmiennych celów – pierwszy próbował złamać długą, grubą i masywną włócznię, wyciągając od niej bolesne trzaskanie i strzykanie, lecz nie uszkadzając jej w jakimś ogromnym, istotnym stopniu; drugi, z kolei, szarpnął za pochwyconą kończynę Wojownika, wyrzucając go jakieś dwa metry do tyłu i w poziomej niemalże pozycji, twarzą do ziemi. Osobnik ten puścił, w konsekwencji, rękojeść swej wdzięcznej broni, zapierając się podczas swojego niezbyt długiego lotu dłońmi o ziemię i tym samym amortyzując oraz stabilizując swoje ciężkie, lekko dudniące lądowanie na kolanach.

Chwileczkę przed tym, ułamki sekund naprawdę, to Fucker został zaatakowany utwardzonymi, przywodzącymi na myśl shurikeny liśćmi, które rzucone zostały z zadziwiającą siłą – w sumie nie ma się tu co nią zdumiewać, zważywszy na władaną przez Wojownika dzidę i jego masywne, spore rozmiary – w jego kierunku. Łaknąc uniknąć ich, Opętany przykucnął gwałtownie i zasłonił twarz rękoma, czego efektem było wbicie się w te wyższe przedramię czterech pocisków, kilka utraconych, ciemnych kosmyków i trzy płytkie – ledwo do kości dochodzące – czające się między włosami, biegnące przez cały czubek głowy rany. Nie był to, jednakże, koniec akcji! Fucker, bowiem, wybił się nagle, prężnie ku oddalonemu, podnoszącemu się i przechylającemu na stronę uszkodzonej nogi – ledwo na niej stał, była ona pokruszona i lekko bezwładna, jakby nie miał nad niej pełnej kontroli oraz władzy – oponentowi, wbijając się w jego brzuch swoim barkiem. Oboje padli na ziemię w zaplątanym suple, jako że doświadczony, uparty Wojownik zareagował stosunkowo zręcznie – jak na swoją kiepską sytuację – na natarcie Opętanego i gdy ten wpadł na niego, to pochwycił jego szyję w tak zwane duszenie zza pleców: czyli oplatając jego szyję jednym ramieniem i drugą, wolną ręką dociskając je coraz to bardziej oraz mocniej, blokując dopływ powietrza do płuc Fuckera. Ruch ten był znakomitym posunięciem w tym chaotycznym, brutalnym momencie, lecz Wojownik nie wziął tu w kalkulacje jednego elementu: rosnącego, rozprzestrzeniającego się po jego organizmie zimna, które to z początku było malutką zaledwie iskierką, jednakże w galopującym tempie przekształcało się w katujące, obezwładniające uczucie wewnętrznego zlodowacenia. Co ustąpi tutaj pierwsze? Płuca i świadomość Fuckera? Czy też może ciało Wojownika?

Sytuacja naszej uroczej, walczącej z Bestią dwójki przedstawiała się zaś następująco:
Oboje zatrzymali swój prosty lot z niezbyt dużą trudnością, pomagając sobie posiadanymi pazurami – tak naturalnymi, jak i tymi metalowymi – i ostatecznie lądując na ugiętych kolanach oraz łapach. I podczas gdy Alpha zastanawiała się, co teraz powinna zrobić oraz uczynić, Arthur zdecydował się obrać sobie za cel coś innego od pięciometrowej, przyduszanej przez słabnący, niknący cień Bestii. Wybór jego padł na znajdującego się spory kawałek za ogniskiem Wojownika, w stronę którego zaraz udał się szybkim, sprawnym biegiem, po drodze porywając ze wspomnianego źródła dodatkowego ciepła – jakby mieli go tutaj zbyt mało, doprawdy – rozżarzony do czerwoności na jednym końcu, długi na metr i solidnie wyglądający kij. Nim dobrnął do obranego punktu, jednak, dwójka tam się pojedynkująca już tarzała się niekontrolowanie, dziko po ziemi – jeden duszący drugiego, a drugi zamrażający stopniowo pierwszego. Musiał w tym momencie podjąć decyzję, czy zaplanowane przez niego działania nie zaszkodzą jego kompanowi i nie wyrządzą mu przypadkowo krzywdy – ogień przyjacielski nigdy nie jest fajny i doceniany. Alpha, tymczasem, nie zrezygnowała z wcześniej ustalonego zamiaru, rzucając się raz jeszcze zgrabnym susem ku dochodzącej do siebie, otrząsającej się z osłabienia potworności. Nim to uczyniła, skorzystała jeszcze ze swojej unikalnej, dominującej w swej naturze mocy, tuż po tym atakując na wpół siedzącą Bestię w jej małą, dzierżącą przyrdzewiały nożyk łapkę, za priorytet obierając sobie nadmieniony oręż. Ledwo pochwyciła ją w swoje bialutkie, ostre zęby, a już poczuć mogła kościste szczęki zaciskające się na jej karku – w stylu złapania przywodząc do złudzenia na myśl matczyny chwyt, ale o wiele boleśniejszy i krwawszy – i zatrzymujące jej górną część tułowia metr nad gruntem, z tylnymi łapami ledwo się o niego opierającymi. Na koniec warto dopowiedzieć, że na zawołanie obecnie czerwonookiej Alphy przyleciało siedem aktualnie krążących nad jej aktualną pozycją, wydających z siebie głośne i skrzekliwe dźwięki sępów.

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki: gorąco (około 40 stopni Celsjusza), zero wiatru praktycznie, suche i gryzące w gardło powietrze, słońce jest w położeniu mniej więcej dwunastej godziny.
  • Jinx |Odpoczynek od użycia mgły pozbawiającej zmysłów: 1/4| Magnetokineza: 1/3|- Leci w Ciebie rzucony przez Wojowniczkę kij. Obrażenia brzucha (po wcześniejszej akcji).
  • Fucker |Kontrola cieni: 3/3 | Naboje: 14/15 | Kontrola lodu: 1/3 | - Leżycie na ziemi. Cóż, ty leżysz na trzymającym Cię w stalowym, duszącym – zaczynają pojawiać Ci się ciemne mroczki przed oczyma - uścisku Wojowniku, który staje się z każdą chwilą coraz zimniejszy pod wpływem Twojej mocy.
  • Alpha |Wycie Alfy 1/3 | - W pysku masz nóż, zostałaś złapana za kark, czujesz spływającą po nim krew. Nad Tobą szybuje siedem skrzeczących, gotowych na Twoje rozkazy sępów.
  • Arthur |Odpoczynek po użyciu Błyśnięcia: 3/4| - Nie naliczałam Ci Żrącej krwi, ponieważ nie udało Ci się jej aktywować (chciałeś to zrobić przy dotknięciu łba, do czego nie miałeś okazji, bo łupnął Cię jedną ze swoich łap). Stoisz jakieś dwa metry od tarzającej się na ziemi dwójki, w dłoni – tej nie rannej – trzymasz jarzący się na jednym końcu, metrowy kij.
  • Bestia |Pancerna skóra 3/3 | - Na wpół siedzi, prawie doszedł całkowicie do siebie, gryzie Alphę w kark.
  • Wojowniczka Liścia |Odpoczynek po Wzmocnionym Skoku: 1/4| - Wyskoczyła w powietrze, dość wysoko, lecz zaraz zacznie spadać w dół. Utrata lewej nogi aż do kolana.
  • Wojownik Liścia |Odpoczynek po użyciu Utwardzanych Liści: 2/4| - Mocne pęknięcia na udzie, które wydaje się lekko bezwładne i krzywe. Leży na ziemi i poddusza Fuckera niczym zawodowy zapaśnik.
  • Termin odpisów: 29.09.17r. (Jak ktoś nie będzie w stanie się wyrobić, proszę o pw)


Ostatnio zmieniony przez Karyuudo dnia 08.09.18 22:03, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.09.17 18:30  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 15 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Cokolwiek by się nie działo – zachowaj spokój.
Nie potrzebował upomnienia głosu, by zachować zimną krew. W ciągu niemalże dziesięciu wieków, które spędził na ziemi, spokój był dla niego odruchem bezwarunkowym. Niezależnie od tego, czy ostre przedmioty wbijały się w jego ciało, czy tracił dech, gdy ktoś wzmacniał uścisk na jego szyi, starał się obmyślać kolejny plan. Dlatego właśnie nie zaczął szarpać się nerwowo w zaciekłej walce o powietrze – byłoby to marnotrawstwem energii, którą musiał zachować do dalszej walki. W zestawieniu z ogromną bestią na samym środku areny, drzewiec wydawał się tylko marnym przedsmakiem prawdziwej walki. Grimshaw mierzył się z bardziej imponującymi przeciwnikami, więc nic dziwnego, że zamierzał skończyć to szybko.
Tym bardziej, że artefakt tkwiący wewnątrz jego ciała, wciąż emanował nieznaną siłą, która teraz skupiła się głównie na ramionach i rękach przeciwnika, na których już zaczął osadzać się twardy lód. Jego obecność sprawiała, że w ciągu kilku sekund jego oponent miał stać się tylko pierdolonym obiektem, znajdującym się pod całkowitą kontrolą Rottweilera.
NIECH ZNA SWOJE MIEJSCE.
Nie było łatwo walczyć bez dopływu powietrza, jednak dopóki zachowywał świadomość i zacisnął powieki, co ułatwiło mu zignorowanie tańczących przed jego oczami mroczków, znacznie łatwiej było mu skupić się na głównym celu i – co nastąpiło tuż po tym – na wyrazistych dźwiękach pęknięć, które nierównomiernie zaczęły rozlegać się jeden po drugim, gdy ciemnowłosy zabrał się za niszczenie tego, co jeszcze przed chwilą stworzył. Lód, który przenikał dogłębnie i swoją śliską warstwą oblepiał drzewca zaczął się kruszyć, a tym samym rujnować ciało, które przed momentem łakomie skonsumował.
Jeszcze tylko chwila.

___Odnowa kontroli cieni: 1/4 posty.
___Stan naboi w magazynku: 14/15 – strzelił, celując w głowę atakującego go przeciwnika.
___Kontrola lodu: 2/3 posty – TEMPERATURA OTOCZENIA NADAL JEST OBNIŻONA. Mimo podduszania, moc artefaktu nadal wpływa na drzewca. Ciało wciąż ulega zamrażaniu, jednak najgrubsza warstwa lodu zaczęła pokrywać jego ręce i ramiona. Za sprawą mocy lód zaczyna się kruszyć, robiąc to samo z przemarzniętym od środka ciałem drzewca (Ryan może tworzyć lód, niszczyć go i sprawić, że zupełnie zniknie).
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.09.17 20:15  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 15 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Był pewny siebie I swoich umiejętności. Wiedział, że wygra, chociaż w głównej mierze była to czysta arogancja. Przetrwał na Desperacji wystarczająco wiele setek lat, by do perfekcji opanować umiejętności walki, a co za tym idzie, reagowanie na ewentualne niebezpieczeństwa. Tak jak teraz. Dlatego też odskoczył w bok, a dokładniej rzecz ujmując w lewo, z tego względu, że jeżeli lecący kij miałby go już trafić, to lepiej, by była to prawa ręka. Chociaż wolał w pełni tego uniknąć.
W chwili, kiedy odskakiwał w bok, nawet na chwilę nie stracił czujności i kontroli nad żelastwem, którym parę chwil wcześniej cisnął w obcego wymordowanego. Teraz, kiedy metal leżał bezwładnie, Jinx poruszył palcami w geście przyciągania, sprawiając, że żelazo drgnęło i uniosło się do pozycji pionowej. Miejsce, w które wymordowany opadał, przypominało sztucznego jeża czy też wilczy dół. Nie było opcji, by uniknął bliskiego spotkania z niespodzianką, jaką przygotował dla niego właściciel burdelu. Zwłaszcza, że dysponował tylko jedną nogą, tak więc wszelakie akrobacje czy też dzikie odbicia nie powinny w ogóle wchodzić w grę. Nie było takiej najmniejszej możliwości.


Magnetokineza - 2/3
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 15 z 17 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16, 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach