Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 17 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 11 ... 17  Next

Go down

Pisanie 30.04.15 0:28  •  „Bunkrowisko”. - Page 5 Empty Re: „Bunkrowisko”.
- A nie panie? - bąknął na tyle niewyraźnie, aby Łowczyni nie mogła go usłyszeć, po czym przecisnął się obok niej w stronę ziejącego wśród gęstych, splątanych krzaczorów wejścia. Otwór, będący pozostałością okna, o czym zorientował się po walających się po podłodze kawałkach szkła i framugi, prowadził do sporej wielkości pomieszczenia, częściowo zawalonego gruzem i połamanymi gałęziami. Światło umierającego poranka przebiło się przez warstwę szarawych chmur, wdzierając się do sali przez jeszcze dwa zarośnięte otwory okienne, umiejscowione w przeciwległej ścianie. Na popękane płytki oraz odłażącą farbę barwy podstawionego pod lampę słoiczka formaliny padały złowrogie, szponowate cienie, zdające się sięgać po intruza ostrymi jak brzytwa pazurami, jakby chcąc go w ten sposób zagarnąć i pchnąć ku otchłani.
Te poetyckie porównania nijak jednak nie postały w nieustannie utrzymywanej w stanie gotowości głowie Steve'a, który przez cały ten czas usilnie starał się znaleźć wyjście z zaistniałej sytuacji. Wiedział, że w zamkniętej przestrzeni miał mniejsze szanse, dodatkowo zdawał sobie sprawę z faktu, że nocą mogą się tu przypałętać najróżniejszej maści stworzenia, zdecydowanie gorsze od swoich dziennych odpowiedników. Jego zmysły błyskawicznie rejestrowały detale otoczenia, szukały potencjalnej broni, możliwości, której przeciwnik nie wziąłby pod uwagę.
Nie można jednak było powiedzieć, że się bał. Nie po wydarzeniach z ostatniego miesiąca, w czasie których miał okazję zetknąć się z najobrzydliwszym rodzajem strachu. W porównaniu do wtedy, Czwórka jawiła mu się niemal nieszkodliwa, nawet pomimo świadomości jej śmiercionośnego pola rażenia. Nie nie, był jedynie spięty, może odrobinę zdenerwowany, to wszystko. Wiedział, że swoim intelektem był w stanie wywalczyć sobie drogę ucieczki, a jedynym, czego należało wypatrywać, była sposobność ku temu.
Czy był w tym myśleniu ciut arogancki? Być może. Ale jeśli arogancja była sposobem na uniknięcie paniki, to czemu nie?
Wciąż mierząc do dziewczyny z pistoletu, zajął miejsce nieopodal wejścia. Kiwnął na nią, zachęcając do tego samego.
- Lepiej siąść tutaj. Nie wiemy, czy sufit się jeszcze trzyma, może się w każdej chwili zawalić. Poza tym - więcej świeżego powietrza.
Gówno prawda. Będzie mu łatwiej spierdolić, w razie czego. Jej będzie ciężej przeleźć, z domyślnym formatem drzewca będzie się musiała odpowiednio ustawić. Chyba, że jednym uderzeniem była w stanie rozpierdolić całą ścianę.
Nie zdziwiłby się za bardzo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.05.15 23:50  •  „Bunkrowisko”. - Page 5 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Niestety, w porównaniu do Steve, na myśl nie przychodziły żadne poetyckie słowa, aby opisać to miejsce. W moich oczach była to ruina. Sterta gruzu, uboga roślinność i bliżej  niezidentyfikowane okazji, które nie wiedziałam gdzie zapisać. Szału nie ma, dupy nie urywa, ot co. O wiele bardziej wolałabym się znaleźć w wygodnym fotelu, gdzieś w centrum Miasta-3. Taki ze mnie piesek salonowy.
Ruszyłam z blondynem do środka, rozglądając się, aby czasami nie nadepnąć na nic i przypadkowo wywinąć orła, o co nie było trudno. Przebrnęłam przez gęstwiny, aż znalazłam się we wnętrzu "budynku", jeżeli jego pozostałości zasługują na to miano. Berdysz spoczywał w moich dłoniach w pewnej gotowości, jakby mężczyźnie się coś odwidziało i postanowił zaatakować czy wykonać nie przewidziany ruch. Bądź co bądź, najpierw trzeba martwić się o swoją dupę. On też w swoich szybkich i zwinnych rączkach trzymał pistolecik. Prawdopodobnie również miał ochotę zrobić Pif Paf, gdybym wywinęła się spod kontroli, jego niedoczekanie.
Usiadłam po turecku tak gdzie kazał, wpatrując w niego swe świdrujące ślepia.
- Chyba jesteśmy skazani na swoje towarzystwo. - Zagaiłam. Nie miałam zamiaru milczeć, w końcu czeka nas trochę zanim pogoda się ustatkuje i będziemy pewni, że jakieś pojebańce nas nie zaatakują, chociaż kto wie czy nieznajomy jest o zdrowych zmysłach? Może pod tą niebanalną maską kryje się jakaś desperacka kreatura. Fakt faktem, że swój głód i brak trunku postanowiłam zastąpić gadaniną. - Długo tu mieszkasz? - Trudno było się nie domyśleć, że typ tutaj nie egzystuje. Umiał przeżyć w tych warunkach co daje mu kilka plusów do oceny w moich oczach.
Zdjęłam z głowy kaptur i przeczesałam dłonią po włosach, zdejmując z nich gumkę, a następnie pozostawiając w abstrakcyjnym nieładzie. Co prawda wolałam mieć je związane, aczkolwiek nie chciałam plątać ich jeszcze bardziej, niż były. Włożyłam kilka kosmyków za uszy, a po chwili ponownie złapałam wzrokiem blondyna.
- Już wiesz, że jestem Łowcą. Może i ty zdradzisz to jakiej organizacji należysz? Nie wyglądasz mi na członka psów, a tym bardziej umundurowanych, czyżby Drug-on? - Zapytałam unosząc jedną z brwi do góry. Czyżbym się myliła?

//Sorki, że nie odpisywałam! D: Myślałam, że ty nie dodałeś jeszcze posta i jak przelatywałam wzrokiem po forum, nie zwróciłam szczególnej uwagi. Przepraszam!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.05.15 18:38  •  „Bunkrowisko”. - Page 5 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Obserwował ją uważnie zza pokrytych kropelkami błota szkieł maski. Przewijający się przez ruiny bunkra wiatr znosił na nich ukośne fale lodowatej mżawki, która zdawała się przesiąkać na wskroś nawet wodoodporne ubranie Steve'a.
Było wilgotno, brudno, nudno i zimno.
Nosz kurwa mać.
Przesunął się minimalnie w tył, aby znaleźć się poza zasięgiem wdzierającego się przez najbliższy otwór okienny deszczu. Zewsząd dosięgał ich swąd zgnilizny, po popękanych szczątkach podłogi walały się kości jakiegoś niewielkiego ssaka, chyba szczura.Przy czym 'niewielki', jak skonstatował Albert, oznaczało w tym przypadku, sądząc po średnicy żeber, dobre pół metra długości.
'Chyba jesteśmy skazani na swoje towarzystwo.'
Zerknął na nią spode łba. Wcale nie. Szczerze mówiąc, im dłużej przebywał w pobliżu Czwórki, tym bardziej robił się znudzony i rozdrażniony. Jego pukawka nie była już wycelowana stricte w Łowczyni, przechodziła z ręki do ręki, szczękając cicho w takt uderzających miarowo o podłogę kropel wody. Kap - szczęk - kap - szczęk.
Ughh... Był bliski strzelenia sobie w łeb nieistniejącym nabojem. A mógł spędzić dzień na rozkosznym spierdalaniu przed wymordowanymi i/lub żółtkami, dostać opierdol od Szui za całokształt, nie daj boże nadziać się na Rosomakową i udawać, że jest ścianą.
Taki, kurwa, ambitny plan.
'(...) czyżby Drug-on?'
Przez pomieszczenie przemknął niewielki cień, a po chwili w kręgu światła pojawił się dreptający wesoło szczurek, tym razem normalnych rozmiarów. Steve kopnął go pod ścianę, nie patrząc ciemnowłosą. Rozległ się głośny pisk.
Skurwysyny roznosiły choroby.
- A skąd ci się wzięło przekonanie, że należę do jakiejkolwiek organizacji? Nie trzeba być pieskiem czy jaszczurką, aby wymachiwać giwerą na lewo i prawo.
Uśmiechnął się krzywo, czego dziewczyna oczywiście nie mogła zobaczyć.
- No chyba, że masz jakąś sprawę do Smoków. Przesyłka, zlecenie zabójstwa, przemyt... W takim wypadku słucham.
W oczach blondyna zapłonęła iskierka maniakalnej pasji, palce mimowolnie powędrowały do kieszeni w poszukiwaniu długopisu, którego tam oczywiście nie było. Będzie musiał wymędzić w siedzibie, i może jeszcze jakiś notes, tak.
Nawiasem mówiąc, zawsze fascynowało go jak deficyt tak prozaicznych rzeczy jak głupi ołówek potrafił stanowić o bezradności człowieka. Przedmioty, o których w M-3 praktycznie się nie myślało, których istnienie zdawało się być ledwo dostrzegalne, meandrować na granicy podświadomości.
Życie na krawędzi, joł.
Zmrużył oczy, przekrzywiając z lekka głowę.
- Waga? - wymamrotał, drapiąc się paznokciem w miejscu, gdzie pod warstwą gumy i zaśniedziałego żelastwa znajdował się nos - Może Koziorożec... Nie, Wodnik, stawiam na Wodnika.
Podparł brodę rękami, wpatrując się w brązowowłosą ślepymi okularami maski. Odbijane przez nie światło całkowicie uniemożliwiało podłapanie spojrzenia Alberta. A wyrażało ono desperacką potrzebę wynalezienia sobie jakiegoś zajęcia.
Wodnik i kropka.

Obserwował ją jeszcze przez jakiś czas. Było już jasne, że nic produktywnego nie wyjdzie z tej konwersacji, dodatkowo wichura zdawała się przycichać. Nawet złowrogie odgłosy mordoru w oddali wydawały się być coraz odleglejsze, traciły na sile.
Nie miał zamiaru tutaj siedzieć i pierdzieć w stołek. Znaczy w podłogę.
Kap - szczęk - kap - szczęk.
Nie gapił się wprost na berdysz, widział go kątem oka.
Nie ma szans, żeby zdołała go dźwignąć, zanim dobiegnie do wyjścia. Nie ma takiej siły.
A jeśli jest? Wiesz, z tymi krwiopijcami nigdy nic nie wiadomo. Znasz Sleia. Byłby w stanie cię zajebać, zanim zdążyłbyś mrugnąć.
Ale to nie był Slei. To była zwykła, nieostrożna, naiwna i irytująca dziewucha.
Może udawać.
Może mi possać. Nie będę tu tracił czasu.
Poczekał jeszcze trzy, cztery sekundy, a kiedy szatynka popatrzyła w bok, zerwał się i popędził do wyjścia. Miał nadzieję, że nie usłyszy za sobą szczęku tej gargantuicznej broni. Po prostu wybiegł, a potem dalej biegł. Byle dalej, byle w gąszcz. Aż zostawił bunkier daleko w tyle.
No. Chyba udało nam się szczęśliwie spierdolić. Znowu.

z/t

Sorka Czwóreczko, ale nie ma cię całe miechy. Jakbyś kiedyś wróciła, po prostu zwolnij sobie fabułę. Oddelegowuję się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.16 4:28  •  „Bunkrowisko”. - Page 5 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Gruba warstwa puchowego śniegu przykryła Desperację zmuszając jej mieszkańców do skrycia się w ich norach, by chociaż w drobnym stopniu osłonić się przed siarczystym mrozem i śniegiem śmigającym skórę. Ci, co mieli szczęście znajdowali swoje miejsca w ruinach czy wcześniej wyżłobionych dziurach w ziemi. Niestety, jak każdego roku, zima zbierała swoje żniwo wyjątkowo okrutnie i brutalnie.
Patrząc na sylwetkę nagiego chłopca, który z trudem przemierzał hałdy śniegu, aż trudni uwierzyć, że przeżył w samotności kilka zim. A jednak. Choć nic nie wskazywało na to, że i w tym roku szczęście będzie mu dopisywać.
Od paru dłużących się dni nie miał nic w ustach. Nawet małe jaszczurki poznikały, pozostawiając Desperację piękną w swym chłodzie, ale wyjałowioną i opuszczoną. Od czasu do czasu przystawał, by nabrać w małe łapki nieco śniegu a potem władować go sobie w drżące i już sine usta, by chociaż trochę oszukać żołądek. Nagie ciało nie było pokryte grubą, zwierzęca sierścią, toteż każdy, nawet najdelikatniejszy podmuch wiatru wywoływał w nim niekontrolowane drgawki. Tego dnia również nic nie upolował, dlatego też jeszcze przed zmrokiem wrócił do swojego… gniazda. Choć w dosłownym słowie tego znaczenia nie można tak było nazwać miejsca, w którym się ukrywał.
Ruina po jakimś budynku, bez dachu, ledwo trzymająca się i bez ściany od północnej strony. Rozgrabiona lata wstecz, teraz pozostało tutaj jedynie kilka stosów kamieni i kartonów. To właśnie w jednym z nich chłopiec każdego zmierzchu się kładł i budził ranka. Wsunął swoje zziębnięte ciało do środka i od razu uniósł siną, lewą kostkę, którą zaczął szybkim ruchem lizać. Skręcenia nabawił się parę, a może nawet paręnaście dni wstecz, kiedy jeszcze nie było śniegu, a kiedy wpadł w skalną pułapkę. I do tej pory uszkodzenie nie zaleczyło się, a jedynie z każdym kolejnym dniem utrudniało zdziczałemu poruszanie się.
Fioletowe spojrzenie przemknęło po okolicy, po czym podkulił kolana pod samą brodę i nakrył się puchaty ogonem, próbując zgarnąć dla siebie chociaż trochę ciepła i zamknął oczy, próbując się nieco zregenerować przed jutrzejszą próbą zdobycia pożywienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.01.16 19:34  •  „Bunkrowisko”. - Page 5 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Dla mieszkańców Desperacji zima nigdy nie była łaskawa, kiedy nadchodziła pora mrozów i śnieżyc. Najczęściej to właśnie wtedy Matka Natura dokonywała naturalnej selekcji, pozwalając wyłonić co silniejsze osobniki, pozbywając się tych, które wedle jej surowej oceny były wyłącznie stratą cennego powietrza. W końcu już od dawna wszyscy tu byli tylko zwierzętami. Przemierzający koszary ciemnowłosy nie obawiał się jednak niekorzystnych warunków. Nie licząc śniegu skrzypiącego pod podeszwami jego butów, które grzęzły w nim przy każdym kroku, utrudniając nieco wygodne poruszanie się, zdawał się nie reagować na mroźny wiatr szarpiący jego włosami we wszystkie strony i niosący ze sobą całe mnóstwo białych płatków, które wychodziły naprzeciw mężczyźnie. Mrużył nieznacznie oczy, chroniąc je przed trzaskającymi po jego twarzy drobinkami. Poza tym miał więcej szczęścia, biorąc pod uwagę, że jego skóra w żaden sposób nie przypominała skóry kogoś, kto od jakiegoś czasu przebywał na zewnątrz w tak niekorzystnych warunkach. Policzki i nos nawet na moment nie przybrały żywszej barwy, a usta w najdrobniejszym stopniu nie posiniały.
Zatrzymał się jednak, gdy wiatr wzmógł się, wymuszając na nim odwrócenie głowy w przeciwną stronę. Nawet w obliczu siły żywiołu nie pochylił karku, choć nie wierzył w żadną siłę wyższą, która próbowałaby go do tego zmusić. Był to na swój sposób naturalny odruch, jakby ktoś taki jak on po prostu urodził się ze skłonnością do niechylenia karku.
Za jego plecami rozległo się piskliwe szczeknięcie, zanim coś miękkiego nie obiło się o jego łydkę i przylgnęło do niej na dobre, wyczuwalnie drżąc z zimna. Na próżno szukało ciepła u Grimshawa. Ciemnowłosy zerknął z ukosa na Huntera, który przyciskając uszy do czaszki, rozglądał się po rozległym terenie otoczonym drzewami i masą ruin, które aktualnie przypominały jedynie ciemną zasłonę dookoła. Dopiero poczuwszy, że jego właściciel znów zaczął się oddalać, ruszył za nim, unosząc wysoko łapy. Miał szczęście, że zanim nadeszła zima, zdążył już nieco podrosnąć, w przeciwnym razie równie dobrze mógłby pływać w białym puchu.
Przeszli parę kolejnych metrów, gdy kundel zatrzymał się i zniżył nisko łeb, przysuwając nos do jeszcze całkiem świeżych śladów na śniegu. Nie tylko on wyczuł ten zapach w pobliżu, ale o ile Ryan był w stanie go zignorować, tak czworonóg ze szczenięcą ciekawością zboczył z trasy, podążając za nowym tropem. Tylko raz obejrzał się za siebie, by zaraz ruszyć pędem w stronę, w którą udał się jego nowy cel. Jego zwierzęca pewność siebie sprawiła, że uroił sobie zdobycie zainteresowania właściciela, gdy tylko odnajdzie to, co plątało się tu niebawem. Było niedaleko. Możliwe nawet, że widziało obie sylwetki na odsłoniętej polanie. Już w połowie drogi zaczął ujadać, zamierzając wypłoszyć zwierzę z kryjówki.
Ujadanie od razu wgryzło się w uszy szatyna, który wykrzywił usta w grymasie niezadowolenia. To bezsensowne zwracanie na siebie uwagi nie było mu potrzebne. Pośród tych drzew mogło czaić się wiele innych bestii gotowych zrobić sobie ucztę z niesfornego kundla. Jay zatrzymał się jednak, nieprzyzwyczajony do ucieczek i zwrócił wzrok ku oddalającemu się wilkowi, jakby liczył na to, że za moment coś wyskoczy z zarośli i zrobi z nim porządek.
Będziesz się temu przyglądał?
Potrzebuje lekcji.
Ostatniej w tak krótkim życiu?

{Ból w okolicach łopatek: 1/17.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.01.16 22:54  •  „Bunkrowisko”. - Page 5 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Nie wyczuł zapachu zbliżających się przeciwników. Ani też nie usłyszał ich. Dlatego też do momentu, aż wrażliwe uszy chłopca nie zostały zbezczeszczone hałaśliwym szczekaniem wilka, dzieciak nie był świadomy ich obecności. Jasnowłosy gwałtownie zadarł głowę do góry rozglądając się na boki z nieukrywanym strachem, próbując wypatrzeć w hałdach śniegu wrogo nastawione zwierzę. Kiedy wreszcie jego jasne tęczówki dostrzegły zwierzaka, chłopak wyskoczył z kartonu i najeżył się, wpatrując w wilka. Przez moment prowadzili niemalże niemą walkę na warczenie, chcąc przestraszyć jedno z drugim, aż wreszcie praktycznie w tej samej sekundzie odepchnęli się od ziemi i ruszyli na siebie. Jeden chciał bronić swojego żałosnego terenu, drugi – zyskać w oczach właściciela.
Chociaż ciężko było to nazwać walką. Była to plątanina szarpnięć przyozdobiona próbami kąsania przeciwnika i zadania jak największej ilości zadrapań. Tarzając się po śniegu w końcu wypadli z ruin, prześcigając się kto kogo pierwszego położy na ziemi, zakopując w prawie metrowym śniegu. Starcie dwójki szczeniąt nie trwało zbyt długo. Ciężko dysząc koniec końców odsunęli się od siebie, jednak wciąż wpatrując nienawistnym, dziecięcym spojrzeniem w swoje przeciwnika. Hunter raptownie zerwał się i odbiegł od jasnowłosego, kierując swoje kroki w stronę stojącego nieopodal Ryana. Chłopak niespiesznie odwrócił głowę w tamtą stronę i przyglądał się tamtej dwójce. Ogon niespiesznie poruszył się, aż wreszcie opadł bezwiednie, ciągnąc za sobą drobne, wychudzone ciało zdziczałego. Osłabienie, głód i przemarznięcie zrobiło swoje, pozbawiając go jakiejkolwiek energii, jednocześnie robiąc z niego niezwykle łatwy łup dla innych drapieżników a nawet padlinożerców. Klatka piersiowa chłopca unosiła się dynamicznie, kiedy próbował złapać głębokie hausty powietrza, aż wreszcie jego powieki opadły, przysłaniając jego umysł ciemnym całunem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.01.16 19:07  •  „Bunkrowisko”. - Page 5 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Trzy, dwa, jeden...
Przewidział, że dojdzie do takiej sytuacji, dlatego bez mrugnięcia okiem spoglądał na wywabione z ukrycia zwierzę. Dwie ciemniejsze plamy tańczyły na śniegu, już daleka ukazując swój brak wprawy w walce. Z coraz większą rezygnacją przyglądał się Hunterowi, który nawet nie próbował upolować swojego celu, a grał z nim w jakąś szczeniacką gierkę. Wcześniejsze warczenie z jakiegoś powodu przerodziło się w bardziej zadowolone ujadanie, nawet jeśli ostre kiełki co jakiś czas boleśniej podgryzały ciało białowłosego chłopaka. Żaden jednak nie zebrał się na odważniejszy ruch, a walka zakończyła się równie szybko jak się zaczęła.
Grimshaw nawet nie spojrzał na wilka, który biegł w jego stronę, z wyraźną satysfakcją wypisaną na pysku – szare tęczówki zatrzymały swój wzrok na drobnej sylwetce, która ledwo odznaczała się na bieli śniegu. Mocniejszy podmuch wiatru przyniósł ze sobą świeży zapach nieznajomego, który już po chwili wydał się dziwnie znajomy. Niby nie było to nic osobistego, jednak trudno było zapomnieć kogoś, kto nie do końca zaledwie przemknął ci przed oczami. Ciemnowłosy widział go o kilkanaście sekund za dużo, a dzieciak posunął się o krok za daleko, by całkowicie zignorować fakt, że wciąż chodził po świecie. Wtedy nie dawał mu zbyt wielkich szans na przeżycie. Był drobny, chudy – czyli najpewniej słaby – i przede wszystkim zbyt młody, by nazwać Desperację miejscem dla niego, nie licząc faktu, że zachowywał się, jak okaz z zoo.
Czworonóg zatrzymał się, strzygąc uszami, gdy zauważył, że jego właściciel niepostrzeżenie zmienił kierunek wędrówki. Zaraz jednak mimowolnie skulił się, jakby spodziewał się, że oberwie za ten nagły wyskok, przez który najwidoczniej nie zasłużył na pochwałę. Na twarzy Jay'a nie dało się dopatrzeć żadnych oznak niezadowolenia. Zamiast tego, ominął kundla coraz bardziej zmniejszając odległość pomiędzy leżącym już na ziemi wymordowanym. Hunter zareagował natychmiastowo, wyprzedzając Rottweilera, nie rozumiejąc, skąd wzięło się jego nagłe zainteresowanie. Szturchnął łapą nieprzytomne ciało chłopaka i zaszczekał, poruszając energicznie ogonem, gdy Ryan zbliżył się na tyle, by móc dokładnie przyjrzeć się zdobyczy.
Przykucnął obok, chwytając za posklejane i poplątane kłaki zdziczałego i bez najmniejszej delikatności, podniósł jego głowę, by przyjrzeć się z bliska twarzy, która – jak się spodziewał – była dokładnie taka, jaką ją zapamiętał.
Co zamierzasz z nim zrobić?

-----------------------------------

Wiatr nie przestawał świszczeć, a jego dźwięk potęgowały wszystkie szpary zrujnowanych murów. Jedynie resztka zadaszenia nad głową i dwie prostopadłe do siebie ściany (także niekompletne) były w stanie ochronić przed gniewem natury tych, którzy szukali schronienia. Zaczęło się ściemniać, jednak niewielkie ognisko rozświetlało skrawek ruin, w którym siedzieli, przeczekując zamieć. Ciemnowłosy w spokoju dopalał swojego papierosa, śledząc teren, chociaż wątpił, by jakiekolwiek zwierzę planowało dziś wychodzić ze swojego ukrycia. Hunter z kolei raczył się ciepłem z ogniska, od dłuższego czasu piorunując wzrokiem sylwetkę leżącego obok chłopca, która – wedle jego psiego mniemania – zapewne odbierała mu część ciepła. Co jakiś czas unosił łeb, by sprawdzić, czy białowłosy się nie obudził, wyrzucając z siebie stłumione szczeknięcia. Intruz powinien zniknąć stąd jak najszybciej.

{Ból w okolicach łopatek: 2/17.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.16 22:51  •  „Bunkrowisko”. - Page 5 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Rzeczywistość brutalnie szarpnęła świadomością dziecka, które zerwało się gwałtownie z głuchego snu. Z początku nie rozumiał co się dzieje i podkuliwszy ogon pod siebie, zaczął chaotycznie rozglądać się na boki, poruszając w każdą możliwą stronę uszami, próbując przechwycić jakikolwiek dźwięk. W końcu rozbiegane spojrzenie intensywnie fioletowych oczu spoczęło na sylwetce rosłego mężczyzny siedzącego nieopodal. Momentalnie pochylił głowę nieco do przodu, jeżąc się i obnażając małe, ale zdecydowanie ostre kły, wydając z siebie ostrzegawcze warczenie.
Hunter widząc, że mały przeciwnik się przebudził, poderwał się na nogi i machając ogonem na boki podszedł parę kroków w stronę dzieciaka, który jedynie na jego widok prychnął, skupiając tym razem całą soją uwagę na kimś o wiele większym od ich dwójki razem wziętej. Agresywny chłopiec drgnął, spoglądając w stronę wylotu z ruin, zapewne w zamiarem ja najszybszej ewakuacji od miejsca potencjalnego zagrożenia dla niego, z drugiej strony, przyjemne ciepło jakie dawało ognisko skutecznie sprawiało, że wciąż siedział na swoim nagim tyłku w jednym miejscu. Koniec końców wcześniej położone po sobie uszy podniosły się, a napięcie, jakie momentem zaistniało w atmosferze, jakby zelżało. Chłopiec niepewnie przysunął się bliżej i wydał zadowolone mruknięcie, czując jak ciepło otula jego przemarznięte ciało. Dodatkowo otulił się mocniej puchatym ogonem, którego końcówka drgała miarowo i przesuwała się na boki. Dzieciak uniósł zwichniętą nogę i zaczął z dokładnością i precyzją przesuwać językiem po obolałym miejscu, tak, jak to zwykle czynią inne zwierzęta.
Hunter powoli przysuwał się bliżej nieznajomego, poruszając małym i ciemnym noskiem, wietrząc nowy zapach. Kiedy chłopiec go ujrzał, przyglądał mu się w milczeniu, o dziwo, w żaden sposób nie reagując i nie wyrażając jakiś szczególnych oznak agresji.
Do momentu, ja Hunter znalazł się na tyle blisko, by łapa jasnowłosego pacnęła wilka prosto w łeb. Hunter prychnął i odskoczył do tyłu, wydając z siebie cichy dźwięk, któremu zawtórował chłopiec, poruszając leniwie ogonem, wyraźnie nabierając ochoty na zabawę, jednakże wciąż od czasu do czasu posyłając nieco niespokojne spojrzenie w stronę nieznajomego, gotowy do rzucić się do ucieczki bądź ataku, gdyby sytuacja tego wymagała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.02.16 4:06  •  „Bunkrowisko”. - Page 5 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Sięgnął ręką za siebie i spróbował rozmasować jedną z łopatek. Nie był to najlepszy masaż w jego życiu, biorąc pod uwagę, że udało mu się dosięgnąć zaledwie skrawka ciała, który targany był dziwacznym uczuciem dyskomfortu już od dłuższego czasu. Jego plecy nie tyle, co były obolałe – choć przeciętna osoba z całą pewnością odczułaby to właśnie w ten sposób – ale miał wrażenie, że coś za wszelką cenę próbuje się przez nie wydostać, nie mogąc znaleźć sobie miejsca w jego ciele. Dopiero po chwili oparł się o ścianę (a raczej to, co z niej zostało), odruchowo przyciskając się do niej mocniej, sprzeciwiając się nieznanej sile, która od dłuższego czasu za nic nie chciała się uspokoić.
Może wreszcie dopadła cię jebana karma.
Może tak kończą żywe trupy.
Zignorował natrętny głos w głowie, zaciągając się ostatnim machem papierosa. Niedopałek wylądował tuż obok jego buta, pod którego podeszwą skończył chwilę później. Ciemnowłosy zadarł podbródek wyżej i wypuścił z ust kłąb jasnoszarego dymu. Podczas gdy ten swobodnie unosił się w powietrzu, stopniowo zanikając, mały wymordowany zrywał się właśnie z miejsca, przyciągając wzrok Grimshawa. Nie tak reagowało się na obecność dzikiego zwierzęcia w pobliżu, ale Rottweiler nie czuł najmniejszych obaw, gdy raz jeszcze zmierzył się wzrokiem ze zdziczałym chłopakiem. W szarych ślepiach pojawił się charakterystyczny błysk wyższości, a źrenice, które zwęziły się do pionowych kresek, tylko spotęgowały gotowość do walki. Rzecz jasna, tylko w razie zajścia takiej potrzeby. Samo spojrzenie tworzyło między nimi coś na kształt telepatii, którą był w stanie pojąć tylko zwierzęcy umysł. Jay dawał mu jasny wybór – mógł albo zaatakować i skończyć ze zmiażdżonym gardłem, albo siedzieć na dupie i przestać zgrywać kozaka, korzystając z... No właśnie – z czego?
Chyba nie nazwiesz tego aktem łaski?
Oderwał wzrok od chłopaka i skupił go na Hunterze, który za nic nie mógł skupić swojej uwagi na niczym innym, jak tylko na nowym znalezisku swojego pana. Odtrącony szczeniak wydał z siebie ciche szczeknięcie, zamierzał też wydać z siebie kolejne, ale prędko został uciszony niezbyt donośnym, ale zdecydowanym głosem swojego pana:
Spokój.
Młody wilk przygarbił się, zawieszając łeb na wysokości swojego ciała. Dotychczas sterczące uszy przylgnęły do czaszki, gdy spojrzał w stronę Ryana, zauważając, że ten wskazuje palcem miejsce obok siebie. Nie musiał używać żadnych słów, żeby czworonóg podszedł do niego, nawet jeśli przez pierwsze kilka sekund stał w miejscu, mając nadzieję, że szatyn jednak się rozmyśli. Nie doczekał się. Gdy tylko znalazł się obok, wymordowany najpierw ścisnął dłonią jego ucho, by zaraz po tym przejechać za nim palcami w nagrodę za wykonane polecenie.
Leż ― mruknął, nie kontrolując już poczynań zwierzęcia, jakby był przekonany, że niezależnie od swojej niechęci do wydawania poleceń, psisko je wykona. Teraz na nowo skupił wzrok na nagim dzieciaku, któremu jakimś cudem udało się przeżyć. W milczeniu wystawił rękę do przodu, jak wtedy, gdy pozwolił białowłosemu zapoznać się ze swoim zapachem. Uczucie zębów wbijających się w ciało niczego go nie nauczyło, ale poniesiona rana była na tyle nieszkodliwa, że dzieciak po prostu otrzymał plakietkę niegroźnego, ale zaszczutego kundla. Może od tamtego czasu nauczył się upierdalać ręce przy łokciu.

{Ból w okolicach łopatek: 3/17.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.02.16 21:50  •  „Bunkrowisko”. - Page 5 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Hunter pociągnięty niewidzialną dłonią, najpierw usiadł na chłodnej ziemi tuż obok swojego właściciela, a potem z ociąganiem I niechęcią w dwubarwnych tęczówkach położył się, nawet na drobne ułamki sekundy nie spuszczając swojego spojrzenia z siedzącego przy ciepłym ognisku nieznajomego. Nieznajomego, który w jednej chwili stracił wszelkie zainteresowanie szczenięciem, skupiając się na zdecydowanie bardziej niebezpiecznej jednostce. Ale i to nie trwało zbyt długo. Kiedy ciemnowłosy wymordowany wyciągnął rękę w stronę chłopca, ten przyglądał mu się przez chwilę, po czym jak gdyby nigdy nic usiadł wyprostowany, uniósł jedną z dłoni, którą polizał po zewnętrznej stronie i polizał ją, po czym przystąpił do mycia typowego dla kocich przedstawicieli. Przesuwał dłonią za uchem i po głowie, od czasu do czasu wykręcając się w takich pozycjach, jakich mogłyby mu pozazdrościć gimnastyczki, by dostać się do innych partii swojego ciała, które wymagały oczyszczenia. Trwało to długie, niemal żmudne minuty i dopiero w chwili, gdy dzieciak uznał, że jest wystarczająco czysty, siadając na piętach wyciągnął na ziemi swoje dłonie i przeciągnął się, wydając przy tym cichy pomruk.
Uniósł łeb wlepiając fioletowe spojrzenie w wymordowanego i powoli ruszy w jego stronę. Najpierw zrobił sporej wielkości łuk, chcąc zajść go z boku i wręcz leniwym krokiem na czterech łapach zbliżał się po parę centymetrów, gotowy w każdej sekundzie odskoczyć. Hunter uniósł zaciekawiony łeb, ale nie pozwolił sobie na większy ruch, nawet w momencie, kiedy nos małego wymordowanego niepewnie dotknął skóry jego pana, węsząc jego zapach. Jego dotyk był jedynie muśnięciem, ale wystarczyło, bo długowłosy wyprostował się, siadając na tyłku i uniósł zdrową nogę wysoko, by podrapać się za uchem długimi paznokciami stóp.
Raptownie znieruchomiał i postawił uszy na sztorc, które zaczęły przekręcać się w bok.
Usłyszał coś. To było pewne.
W momencie, w którym dzieciak skoczył do tyłu pomiędzy zgliszcza, Hunter również zerwał się na nogi i szczeknął parę razy. Chłopak po chwili powrócił, wyraźnie zadowolony o czym świadczy ruszający się na bok ogon. W zębach trzymał małej wielkości jaszczurkę, która rozpaczliwie się wiła, próbując zawalczyć ostatkami sił o wolność. Dzieciak przysiadł i przytrzymał rękoma jej ciałko, po czym bez większego problemu oderwał jej głowę. Mlaszcząc cicho zaczął ją gryźć, przez co dookoła dało się słyszeć również charakterystyczny odgłos pękających kości. Uniósł głowę zajadając się w najlepsze i wbił je w Ryana. Siedział chwilę w bezruchu, aż wreszcie pochylił się zgarniając ponownie jaszczurkę w swój pysk i podszedł do wymordowanego. Położył martwe truchełko swojej zdobyczy, które przeżywała ostatnie, pośmiertne drgawki, tuż przy dłoni Ryana, po czym ponownie się odsunął i położył głowę na łapach, wpatrując się w niego uważnie czy zje podarunek czy nie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.03.16 1:05  •  „Bunkrowisko”. - Page 5 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Grimshaw uważnie przypatrywał się zezwierzęconemu dzieciakowi, nie wykonując żadnych gwałtownych gestów. Trwał w bezruchu z ręką wyciągniętą do przodu, mimo że dla wielu ta pozycja przestałaby być wygodna już po kilkunastu sekundach. Zdecydowana postawa ciemnowłosego zaprzeczała jakiemukolwiek brakowi doświadczenia w kwestii zwierząt. Wiedział, jak powinien się z nimi obchodzić. Im dłużej przyglądał się dzieciakowi, tym coraz bardziej upewniał się w przekonaniu, że z ludźmi nie miał już nic wspólnego, a to oznaczało, że nadal mógł zostać poddany tresurze lub zostać nauczony czegoś więcej niż tylko warczenia na innych i latanie z gołą dupą w ekstremalnych warunkach, jeśli można było nazwać to umiejętnością.
Zamierzasz coś z nim zrobić?
Nie odpowiedział. Na razie wolał nie zakładać niczego. Nie mógł przewidzieć, jak zachowa się nieobliczalne zwierzę, ale był w stanie założyć, że te nie atakowały bez większego powodu. Gdyby młody wymordowany cierpiał na wściekliznę, zrobiłby to już dawno. Nie miał też powodu, by obawiać się ewentualnych przejawów agresji. W razie czego był w stanie złapać go za gardło i zmiażdżyć je jednym krótkim ruchem. Aura, którą dookoła siebie roztaczał, miała tylko przekonać białowłosego, że powinien znać swoje miejsce. Był tylko szczeniakiem, który pod żadnym pozorem nie powinien zadzierać z bestią, gdy w pobliżu nie miał swojej walecznej matki.
Dłoń Jay'a nawet nie drgnęła, kiedy poczuł na niej lekkie muśnięcie. Opuścił ramię dopiero, kiedy zdziczały wreszcie postanowił cofnąć głowę i zająć miejsce obok. Wciąż dbał o to, by nawet ten ruch nie był gwałtowny, skoro pierwsze lody zdawały się zostać przełamane. Mężczyzna oparł się wygodniej o kawałek ściany za sobą, tym razem mając możliwość obserwowania chłopaka z bliska. Rzadko zdarzało się, by wymordowani w tak szybki sposób zyskiwali zaufanie.
Dlatego kiedy tylko dzieciak czmychnął w zarośla, nie spodziewał się powrotów.
Momentalnie złapał Huntera za skórę na karku, gdy ten poderwał się z ziemi. Zwierzę skuliło się, a wydane wcześniej szczeknięcie, urwało się w którymś momencie. Ogon wylądował między tylnymi łapami, jakby wilk spodziewał się nadchodzącego uderzenia, przywracającego do porządku, nawet jeśli jego właściciel rzadko uciekał się do przemocy.
Leżeć ― ostry ton Ryana przypomniał zwierzakowi o wcześniejszym rozkazie, jednak nie mógł go wykonać, kiedy został podciągnięty do góry za trzymany nadmiar skóry, by chwilę później wylądować jeszcze bliżej nogi szatyna. Dopiero wtedy ułożył się posłusznie, wydając z siebie zduszony skowyt i ułożył pysk na bucie swojego pana, z trudem powstrzymując się, by nie zerwać się z ziemi z powrotem, gdy mały wymordowany ponownie znalazł się w pobliżu.
Kompletnie niespodziewane.
Rottweiler zmarszczył nieznacznie brwi, wcale nie zniesmaczony widokiem jaszczurki, którą dzieciak rozkładał na czynniki pierwsze. Trzeba było jednak przyznać, że całkiem nieźle radził sobie z polowaniem, nawet jeśli zdobycz wydawała się marna. Tak marna, że gdyby nie skupiał się przez cały czas na zwierzęciu, nie zauważyłby, że stała się jego podarunkiem. W pierwszej chwili Opętany nie ruszył się z miejsca, bez wyrazu przyglądając się wpatrzonym w niego fioletowym tęczówkom, z których łatwo dało się odczytać, czego oczekiwał od niego drugi wymordowany. Dopiero po tym pochylił się do przodu – choć nadal kontynuował wzrokowy pojedynek – i chwycił jaszczurkę, nie przejmując się świeżą krwią na swoich palcach. Wyprostował się nieznacznie, przysuwając martwego gada do ust. Ostre zęby wbiły się w kawałek pokrytego łuskami ciała i zerwały niewielką ilość mięsa, którymi okryty był kruchy szkielet. Bez krzty obrzydzenia przeżuł niewielki kęs i przełknął go, by zaraz zetrzeć językiem juchę z dolnej wargi.
Nie zjadł wszystkiego. Wyciągnął rękę, na której spoczywała pozostała resztka jedzenia w stronę młodzieńca i czekał.

{Ból w okolicach łopatek: 4/17.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 17 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 11 ... 17  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach