Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 14.09.19 20:09  •  "Ogródek" przed barem - Page 2 Empty Re: "Ogródek" przed barem
Po chwili, która trwała wieczność, lis przymknął wreszcie rozchyloną paszczę, a nawet jej odpowiedział. Skwitowała to uśmieszkiem i wzruszeniem ramionami. Ah, kto by się spodziewał, żeby mu takie szczęście aż dwa razy zapukało do drzwi w ciągnu kilku godzin! Cieszył się, miała okazję wcielić w życie swój misterny plan. Diana, patronka uciśnionych, wymordowana roku!
"Mówiłaś, że masz plany... nie będę w nich przeszkadzał? To coś ważnego?"
Hm, nie mówiłam mu o żadnych planach? Pomyślała i posłała mu pytające spojrzenie, po chwili przenosząc wzrok na lisie uszy. Przypomniała sobie, jak Rashn wtrącił się w jej rozmowę z Emmą i nieśmiało bronił swojej osoby. Nawet jeśli podsłuchał, to pewnie nie zrobił tego celowo. Zmysłów nie wygłuszysz na zawołanie i już.
Nim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, wymordowany chwycił ją i ruszyli na swój improwizowany spacerek. Oh, jaki rozkoszny! Nie mógł się doczekać ich wspólnie spędzonego czasu! Spojrzenie miała utkwione na twarzy mężczyzny, położyła nawet wolną dłoń na na jego, którą delikatnie pociągnął Dianę. Szli tak przez dobre kilkadziesiąt sekund, kiedy spojrzała na drogę.
Zaraz, ale gdzie oni idą?
To nie jest skrót, tą drogą nie doszłoby się do rynku nawet okrężnie! Pomylił drogę? Niemożliwe. W Dianie zaczęły wzbierać się podejrzenia. Trybiki, o zgrozo, nareszcie ruszyły. Dokąd ją prowadził? Wesołe myśli ustąpiły miejsca czujności, przypomniała sobie, co mówiła jej znajoma.
Naprawdę coś planował? Mały lisek chytrusek chciał ją okraść? Chciał jej coś zrobić? Chyba nie wie na kogo trafił.
Uśmiechnęła się pod nosem. Nie zwalniała kroku, postanowiła dalej podążać za Rashnem i na razie nie pytać, dlaczego prowadzi ich w nieznanym kierunku. Ścisnęła z czułością ramię lisa, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Z siostrzaną troską zaczęła.
- Wybacz za wcześniej. Wiem, że wszyscy świrują i to normalne, że się boją, ale ja ci wierzę. Wierzę, że nie jesteś zły. Są dużo gorsi ludzie... - nawiązała do jego wcześniejsze wypowiedzi w barze. Mimo, że była teraz skupiona na obserwowaniu drogi, by w razie ewentualnego niebezpieczeństwa nie zgubić się między budynkami, w jej głosie dało się słyszeń nutkę jadu. Mówiąc to, myślała o swoim ojcu, o wojsku, o S.Spec. O wszystkich tych zabańkowanych miastach. - Czy... ktoś cię jakoś skrzywdził? Potrzebujesz pomocy? - zagajała, mając się na baczności.
A może tak naprawdę on po prostu pomylił drogi, a ona uruchomiła swój wewnętrzny system alarmowy na marne? Nie bądź naiwna - usłyszała w głowie głos Emmy. Ręką, którą zaciskała dotychczas na ramieniu lisa, chwyciła teraz dłoń wymordowanego, chcąc być czułą i zachęcić go do wyznań.
Teraz oboje udawali przed sobą naiwnych i niczego nie podejrzewających. Starała się nie pokazać swojego niepokoju, szła tym samym tempem, z głową jak zwykle wyprostowaną.
- Rashn... - spojrzała na jego profil, czekając aż zwróci na nią swój wzrok. Kąciki unosiły się w lekkim uśmiechu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.09.19 22:06  •  "Ogródek" przed barem - Page 2 Empty Re: "Ogródek" przed barem
Chciał ją okraść? Zaprowadzić do ciemnego zaułka i zgwałcić? Nic z tych rzeczy, choć prawdą jest, że liczył na nieuwagę dziewczyny. Miał nadzieję, że nie zorientuje się, że prowadzi ją w niewłaściwą stronę, gdyż chciał mieć dość czasu by móc dokładnie wybadać sytuację w jakiej się znajduje.
Na razie wiedział tylko, że naiwna Wymordowana musiała być osobą nadmiernie troskliwą i łatwowierną - byłoby jednak szaleństwem uważać, że zdradzi mu informacje o swojej organizacji. Po jego próbie dołączenia do gry mógł wiedzieć, że nie ma na nią zbyt dużego wpływu, a to oznaczało, że musi być ostrożny, żeby nie zaprzepaścić swojej szansy - po raz drugi.
W gruncie rzeczy nie miał więc złych zamiarów, chciał uzyskać tylko jedną informację - co nawet nie specjalnie skrzywdziłoby kogokolwiek. Zdawał sobie jednak sprawę, że organizacje potrafią być bardzo przeczulone na punkcie wiedzy o nich. Wiedział też, że mało która grupa chcę by każdy wiedział o tych, którzy ją zdradzili.
- Nie mogłeś po prostu nie uciekać od swojej rodziny? - pomyślał tylko Lis nim jego ramię zostało złapane przez dziewczynę.
Zastanawiał się co jej powiedzieć. Osamu mógł się jeszcze mu przydać, nieco podkoloryzowana historyjka z jego udziałem mogła stać się dobrym powodem, by Rashn chciał się dowiedzieć czegoś o Łowcach. Rozmyślał jednak tak długo, że Diana zdążyła się zniecierpliwić i wypowiedzieć jego imię.
Spojrzał na nią tylko wstrzymując krok.
- Dziękuję. To miłe. - Odpowiedział nie patrząc jej w oczy, po czym powtórzył tylko jej pytanie na głos dodając jeszcze krótkie potwierdzenie: - Skrzywdził? Pomocy? Tak. - Nie patrzył jej w oczy. Starał się unikać jej wzroku, wiedząc, że wtedy wyda się bardziej onieśmielony i skrępowany mówieniem o tym, co go spotkało. Gdy jednak wyznał jej, że potrzebuje jej wsparcia wolną rękę uniósł niemal dotykając maski chroniącej twarz Diany. Zatrzymał palce tuż przed nią i patrząc prosto w jej oczy zapytał:
- Czy ten symbol. Czy on coś oznacza? Widziałem już go i... - Przerwał. Chciał żeby dziewczyna pomyślała, że to z tym symbolem związana jest trauma Rashna. Stworzył do tego warunki. To miało mu umożliwić przejście do kolejnego etapu - rozmowy o łowcach. Jednak jednocześnie chciał sprawdzić jak bardzo wierna jest swojemu stadu. Czy zaprzeczy? Może powie, że to na pewno zdrajcy - dezerterzy, wierząc w szlachetność braci. Może postanowi go wyeliminować, uznając, że jest wrogiem rebeliantów? Lis chciał się przekonać. Uważnie obserwował jej twarz, opuścił jednak dłoń, tak że ta zatrzymała się w powietrzu pomiędzy nimi, bliżej Rashna. Mógł się nią dzięki temu obronić, gdyby sytuacja miała przybrać niekorzystny obrót.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.09.19 20:22  •  "Ogródek" przed barem - Page 2 Empty Re: "Ogródek" przed barem
Oh, gdyby Diana wiedziała o rozmowie Rashna z Osamu! Ich spotkanie przybrałoby zupełnie inny obrót. W końcu nie ma to jak wspólni znajomi! A jeśli to właśnie Osamu miał być problemem Rashna, to pomogłaby mu z jeszcze większą ochotą!
Chciała kontynuować te nie mające przyszłości gierki, kiedy lis przyjął jej propozycję. Zrobiła przejętą minę, chciała go nawet poklepać po plecach, widząc jak bardzo zawstydzony się wydaje! Nadal miała być szlachetną wymordowaną. Ba! Przez chwilę przeszło jej przez myśl, że popada w paranoję. Wciąż biła się z myślami, że przesadza i zaraz nakręci się aż za bardzo.
Rashn był całkiem niezłym aktorem!
Jego aktorski czar jednak prysł wraz ze wspomnieniem o Łowcach. Zapytał tylko o znaczenie symbolu, ale wymordowana była pewna, że Rashn doskonale je zna. Wystarczyło jedno zdanie, a Diana, jak gdyby ktoś przełączył w niej tryby, zapomniała o wcześniejszym teatrzyku i spochmurniała. Kim on był? Czego chciał? Teraz do ona potrzebowała informacji. Czy był niebezpieczny? Jeśli teraz zapyta go wprost czego od niej chce i dokąd planował ją zaprowadzić, to zaatakuje? Może powinna ucieć? A co, jeśli to ktoś ważny i może zaszkodzić całej organizacji? Nie może go ot tak puścić.
Nie chciała narażać się na ewentualne obrażenia. Nie chciała zaczynać bezpodstawnej walki.
Cofnęła się o duży krok, lekko zgięła nogi, jedną nogę miała wystawioną nieco w przód. Była w pełnej gotowości. Chwyciła za sztylet skryty pod podwiązką na prawej nodze, wyciągając go przed siebie. Nie była pewna czy Rashn ma broń. Dużo ryzykowała, ale nie znała lisa i nie wiedziała, czy ma jakąś broń, czy w ogóle zaatakuje. Wolała się zabezpieczyć.
- Czego ode mnie chcesz? Kim jesteś? Dokąd mnie prowadziłeś, biedny, smutny lisku? - ostatnie słowa wypowiedziała przesłodzonym i pełnym jadu tonem.
Wszystko zaczęło jej się układać w całość. Boże, była taka głupia. Miała ochotę się skarcić, przekląć, cokolwiek! Była łowczynią, a dała się podejść w tak idiotyczny sposób. Patrzyła na Rashna pełnym nienawiści wzrokiem, jak gdyby ten nie tylko chciał ją wykorzystać, ale też był odpowiedzialny za jej naiwność!
- Od kiedy mnie śledzisz? Mów, po co była ta cała szopka?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.09.19 21:23  •  "Ogródek" przed barem - Page 2 Empty Re: "Ogródek" przed barem
W oczach Rashna ujawnienie swoich wątpliwości przez Viridianę było naiwnością większą niż wcześniejsza wiara w jego zmyślone bajeczki.
To prawda, kłamał. Kłamał przez cały czas. Nie był z nią szczery - nie był tym słodkim, niewinnym liskiem na jakiego się kreował. W jego łgarstwach kryły się jednak krople prawdy, które sprawiały, że Rashnowi łatwo było dalej grać, sprawić by jej oskarżenia wydały się bluźnierstwem. Miał zamiar ciągnąc swoją szopkę, nawet jeżeli okoliczności zmusiły go do pokazania pazurów.
Nie mógł ryzykować odgrywania niewinnego dalej. Jej nóż mógł być ostry, a on wolał być tym, który wykona pierwszy ruch. Spojrzał prosto w jej oczy. Położył uszy po sobie wydajać się wciąż być tym niewinnym, przestraszonym liskiem.
- Nie rozumiem. Nie rozumiem. - Powiedział cicho poruszając głową na boki, jakby zaprzeczał całej sytuacji. Zdawał się próbować wyprzeć tego wszystkiego co zarzuciła mu Viridiana, choć kolejne słowa rzuciły nieco inne światło na jego wypowiedź.
- Myślałem, że Ty jesteś inna... Ucieszyłem się, gdy na siebie ponownie trafiliśmy. Chciałem... Chciałem pójść dłuższą drogą by móc spędzić z Tobą więcej czasu. Jednak jesteś taka sama jak oni... Inni, którzy nosili ten znak. - Powiedział wyraźnie zasmucony, sugerując, że rzeczywiście nie wiedział niczego o Łowcach. W końcu na Desperacji nie musiał się na nich natknąć. Wyglądał naprawdę przekonująca i Diana mogłaby pomyśleć, że się pomyliła, a ten biedak został po prostu skrzywdzony przez jednego z nich i dlatego się do niej odezwał w barze.
Zrobił krok w jej stronę. Bawiło go, choć nie dał tego po sobie poznać, że doszło do zamiany ról. Viridiana może i trzymała nóż, lecz to ona zdawała się być wystraszona. Przyjęła pozycję obronną próbując odgrodzić się od Lisa. Zdawała się być zwierzątkiem przypartym do muru.
Dwa niewielkie kroki wystarczyły by znaleźć się tuż przy niej. Wszystko stało się dość szybko, więc dziewczyna nie miała za wiele czasu na reakcję, szczególnie że mogła być zwiedziona aktorskimi zdolnościami Rashna oraz jego umiejętnością. Zapach, który Diana poczuła sprawiał, że powinna pomyśleć o lisie nieco lepiej, może nawet pożałować, że wysunęła wobec niego te oskarżenia. Jego lewa dłoń sięgnęła ku ostrzu. Chciał chwycić jej palce i wbić w nie swoje pazury, tak by ta nie była w stanie skutecznie posługiwać się ostrzem - wypuścić je gdy tylko lis ją puści. Dzięki temu mógł też utrudnić lub nawet uniemożliwić jej wykonanie ewentualnego pchnięcia.
Jeśli lisowi się udało to krótkim ruchem odepchnął jej osłabioną rękę na bok, prawą dłonią sięgając do jej gardła by ścisnąwszy je lekko utrudnić jej oddech. Był od niej większy i przede wszystkim pewny tego co robił, a więc liczył, że szybkim ruchem uda mu się doprowadzić do stanu, gdy każdy ruch Diany będzie mógł być łatwo skontrowany, bądź w sytuacji zagrożenia Lisa będzie w stanie odebrać jej życie.

Rzut kostką:
1-2 Rashn złapał Dianę za rękę, jednak nie udało mu się wykonać kolejnego ruchu - Diana zaczyna od chwili, gdy została pochwycona.
3-4 Rashn wytrącił sztylet Diany, jednak zanim zrobił cokolwiek Diana zareagowała - Diana zaczyna od chwili gdy sztylet wypada jej z ręki
5-6 Rashn wytrącił sztylet i chwycił Dianę za gardło - Diana zaczyna w dość trudnym położeniu
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.09.19 21:23  •  "Ogródek" przed barem - Page 2 Empty Re: "Ogródek" przed barem
The member 'Lisi książę Rashn' has done the following action : Dices roll


'Kostka6' : 4
                                         
VIRUS
VIRUS
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.09.19 2:41  •  "Ogródek" przed barem - Page 2 Empty Re: "Ogródek" przed barem
Nie atakowała. Nienawidziła tego robić. Nie umiała. Wiedziała, że jeśli zrobi pierwszy ruch, to przegra. Nie była dobra w takich konfrontacjach i nie miała zamiaru narażać się na niepotrzebne niebezpieczeństwo. Czuła rosnącą frustrację i złość. Bardziej niż siebie nie chciała narażać organizacji. A więc nie mogła uciec.
Wsłuchiwała się w słowa lisa z prześmiewczym wyrazem twarzy. Niech już skończy te gierki, nie da się dwa razy nabrać na tą denną sztuczkę! Iść dłuższą drogą, żeby spędzić więcej czasu... Serio? Inni, którzy nosili ten znak. Więc wiedział! Dobrze wiedział, że była łowcą i miał w tym jakiś interes. Kompletnie zignorowała jego smutne spojrzenie i zdołowany ton. Grał i choć był przekonywujący, to nie trzymało się to już kupy. Kto przejmowałby się męczeniem jakiegoś bezdomnego wymordowanego? Jeśli naprawdę coś mu zrobili, to musiał zadrzeć z organizacją! A jeśli zadarł, to po co zagadywał Dianę w barze? Bo spodziewał się, że będzie inna? Jasne! A może chciał zemsty? A więc był niebezpieczny!
- Ja... - zaczęła, kiedy Rashn zbliżył się do niej, a nieznany wcześniej zapach wbił się do jej nozdrzy. I znowu zaczęła się wahać w swoich oskarżeniach. Niemożliwe, jak mogła o to posądzać? Bez dowodów, gdy fakty były zupełnie inne? Biła się z własnymi myślami i pewnie robiła by to długo, gdyby nie poczuła nagle palącego bólu w prawej dłoni. Z palców, które pod naciskiem wyprostowały się i wypuściły sztylet, trysnęła krew. Ból przywrócił ją na ziemię.
Wyrwała rękę z objęć Rashna, a kilka kropelek krwi zawisło w powietrzu, po chwili opadając na chodnik. Opierając ciężar ciała na lewej nodze, wyprowadziła kopnięcie w lewy bok wymordowanego.
Rashn powinien stracić wtedy równowagę, wtedy Diana z syknięciem chwyta bliższą sobie rękę lisa w nadgarstku, swoją lewą dłoń opierając na jego łokciu i zakładając mu dźwignię, która zmusza go do klęknięcia.

Jeśli Rashn padnie na kolana:
Diana, pomimo silnego bólu w poranionej dłoni, mocno ściskała nadgarstek mężczyzny. Nie chciała, żeby znowu zaatakował i uszkodził jej swoimi pazurami coś jeszcze. Jedną nogą nacisnęła na kostkę Rashna, wywołując tym lekki ból.
- Powtórzę: czego chcesz i kim jesteś? - chciała brzmieć pewnie, ale miała zdenerwowany głos. Rashn na pewno to słyszał. Była roztrzęsiona i niezbyt skora do walki. Nadal czuła się dziwnie, jak gdyby gdzieś w środku miała resztkę sympatii wobec Lisa. Nie chciała go skrzywdzić, ale musiała się bronić i jeśli poczuje się zagrożona, to zrobi to bez wahania.

Jeśli dźwignia nie zadziała, to Rashn może ją pociągnąć w dół i skosić, jakoś unieruchomić czy co tam sobie zapragniesz.




Nie rzucam kostkami. Daję ci wolną rękę i wybór owo Tylko tak jak się umawialiśmy! XD
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.09.19 18:43  •  "Ogródek" przed barem - Page 2 Empty Re: "Ogródek" przed barem
Diana rzeczywiście nie zaatakowała Lisa. To jednak nie było konieczne, by sprawić, że ten nie mógł poczuć się bezpiecznie. Wyciągnęła w jego stronę nóż. Zdawała mu się nie do końca stabilna i nie mógł być pewien, że po prostu postanowi go dźgnąć. Ryzyko było zbyt duże dla Rashna, by mógł niczego nie zrobić.
Nie chciał jednak jej skrzywdzić, nie chciał walczyć. Nie lubił walczyć, gdyż zawsze z tym wiązało się ryzyko. Tym razem jednak nie mógł znów uciec. Nie mógł ciągle uciekać, za każdym razem gdy tylko coś mu zagrozi. Miał zadanie do wykonania i tym razem nie miał zamiaru go przerywać przez swoje obawy.
Kątem oka dostrzegł jej nogę, choć nie był w stanie w porę zareagować. Był zbyt blisko by odskoczyć i w złej pozycji by jej atak przerwać, lecz zdołał zmienić plany.
Gdy tylko jego bok został uderzony przez nogę Diany na tej zacisnęła się dłoń Lisa, tym razem bez pazurów. Chwycił ją tuż nad kolanem i tym samym uniemożliwił cofnięcie się.
Zachwiał się. Uderzenie nie było wcale potężne, ale mimo to Lis został zmuszony zrobić dwa małe kroki w prawie, ciągnąć za sobą również Viridianę. To sprawiło, że jedno i drugie się zachwiali.
W tym stanie rzeczy jeżeli Diana próbowała dalej go atakować i przewrócić na kolana chwytając najpierw jego nadgarstek - na co odpowiedział wbijając pazury w jej nadgarstek - a następnie uderzając w łokieć, to wywołało to reakcję łańcuchową, w której to Lis co prawda przewrócił się, jednak prosto na biedną Viridianę, która nie była wtedy w stanie utrzymać równowagi.
Widać postanowił zaciągnąć ją do łóżka nie czekając nawet aż jakieś się trafi na ich wspólnej drodze.

Niezależnie od tego czy Rashn leżał teraz na Viridianie, czy jednak ta wstrzymała swój atak i stoją teraz w dość patowej sytuacji naprzeciw siebie, patrząc sobie w oczy słowa, które postanowił wypowiedzieć Rashn były takie same. Skoro dziewczyna nie miała już noża w ręku postanowił skorzystać z tego, że wciąż była pod wpływem zapachu, który docierał do jej nozdrzy. Powinna mu więc o wiele łatwiej uwierzyć - ponadto widział, że nie chce walki. W swoich słowach postanowił więc pokazać szanse na uniknięcie bezsensownej walki.
- Nie pozwolę Ci się skrzywdzić. - Te słowa zdaniem Rashna pasowały do wizji siebie, jaką kreował dotąd. Biednego, wystraszonego lisa uzupełniając go o fakt, że ten potrafi się bronić. Jeżeli do tego czasu Viridiana nie wykonała żadnego ruchu, jeżeli postanowiła go jednak wysłuchać to kontynuował:
- I nie chcę krzywdzić Ciebie. Nie musisz się mnie bać, ale jeżeli będziesz mi grozić, atakować... - Przerwał jakby w pół zdania. Chciał, by wyglądało to, jakby się wahał, jakby szukał odpowiednich słów. - Będę się bronił - nawet jeżeli tą obroną będzie atak, choć tego już nie dodał. Chciał wykorzystać, że jeszcze przez chwilę jego zdolność będzie działała, wpływając na Viridianę. Mogła uwierzyć, że rzeczywiście wystarczy tylko nie machać mu nożem przed oczami, by Lis nie chciał z nią walczyć - w istocie tak było.

Jeżeli jednak nie postanowiła go wysłuchać i kontynuowała walkę, to tym razem nie Rashn wyszedł z inicjatywą. To do Diany należał ruch. Wystarczy tylko podsumować, że w zależności od wyboru Lis leży na kobiecie bądź trzyma ją za nogę jedną ręką. W pierwszej sytuacji Wymordowana nie ma zbyt wiele możliwości ataku, szczególnie, ze nie ma pazurów - choć może się przytulić - w drugim ma nawet lekką przewagę. Mogła go zaatakować używając do tego obu rąk, podczas gdy Lis był zajęty trzymaniem jej nogi, choć w tym scenariuszu musiała bardzo uważać. Rashn dał już radę stanąć stabilnie na ziemi i utrata przez Dianę równowagi nie pociągnęłaby już Lisa za sobą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.09.19 20:20  •  "Ogródek" przed barem - Page 2 Empty Re: "Ogródek" przed barem
Zmusiła się do walki, nie chcąc tego robić. Jednocześnie czuła w klatce piersiowej narastające poczucie winy wobec Rashna, jak gdyby robiła coś, czego nie powinna. Emocje w niej buzowały - zdenerwowanie, zraniona duma i to uczucie wstydu, jakby atakowała bezbronne dziecko.
Ale przecież nie robiła nic złego! Przeciwnie, to było jedyne słuszne wyjście z tej sytuacji! Nie mogła pogodzić chaotycznych myśli i odczuć. Nie miała pojęcia, jeszcze, że jest pod działaniem mocy wymordowanego. Była jeszcze bardziej niestabilna emocjonalnie niż zwykle i zaczynało ją to męczyć.
Zajęta walką z własnymi myślami, straciła na chwilę czujność i pozwoliła, żeby lis złapał nogę, którą zadała mu cios. Środek ciężkości oparła na wolnej nodze, ale to wcale nie pomogło jej w utrzymaniu równowagi. Pociągnięta przez Rashna wykonała dwa pokracze skoki, co musiało wyglądać dość komicznie (jak cały jej występ podczas tej walki), jednak szybko wróciła na ziemię i chwyciła go za nadgarstek, chcąc założyć dźwignię, na co wymordowany odpowiedział ponowny wbiciem pazurów w jej i tak już bolącą rękę. Zasyczała z bólu, w myślach wyklinając przeklętą kitę, która śmiała uszkodzić jej śliczne dłonie i pod wpływem kolejnych niefortunnych ruchów została przygnieciona lisim cielskiem!
Uderzyła głową o ziemię, mroczki pojawiły jej się przed oczami, brzęczący ból wypełnił czaszkę. Zakręciło jej się w głowie, a kiedy spojrzała w górę, obraz Rashna kręcił jej się przed oczami, jak gdyby znajdował się w bębnie pralki.
Biedny lis z wcześniej. Okłamał ją. Nie, to ona oskarżyła go o kłamstwo. Jak było naprawdę?
Diana położyła dłonie na policzkach Rashna i ścisnęła je lekko, prawie z czułością. Miała lekko nieobecny wzrok, jak gdyby uderzyła się w głowę trochę za mocno.
- Ale ja wcale nie chcę walczyć... - oznajmiła, nie zdejmując rąk z twarzy wymordowanego. Przymknęła na chwilę oczy, chcąc uspokoić obraz. Czuła, że powinna wierzyć w jego słowa. Gdyby chciał ją zabić, już dawno by to zrobił, oszczędziłby sobie takich gadek. Gdy otworzyła oczy, wyglądała w pełni przytomnie. - Nie chcę i nie będę. Zejdź ze mnie. - zapewniła. Było jej niewygodnie, bolały ją plecy i głowa, lis nie należał do najlżejszych, a Diana nie miała ochoty na przytulanki po wydarzeniach sprzed kilku minut! Nie wiedziała, co powinna teraz zrobić. Nadal czuła się dziwacznie. - Rashn, ja też nie chciałam cię skrzywdzić. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam... - Dobrze wiesz. Przecież pytał cię o łówców, wskazał na symbol na masce. Szykował coś i szykuje nadal, a ty chcesz mu wierzyć. - Co ty mi robisz? - zapytała, nie chcąc już znosić tych sprzecznych myśli, które jeszcze bardziej mieszały jej w głowie. Była zbyt niestabilna emocjonalnie na co dzień, a ten stan był dla niej jak niechciana przejażdżka na kolejce górskiej. Jej samopoczucie zmieniało się zwykle w mgnieniu oka, jednak kiedy czuła wszystko na raz, nie wytrzymywała. Potrzebowała zapewnienia, że jest bezpieczna albo wytłumaczenia, dlaczego jest jak jest. Była jak duże dziecko, które znalazło się w nowej sytuacji. Nie wiedziała jak wytłumaczyć aktualny stan, więc winę zrzuciła (w sumie to całkiem słusznie) na lisiego wymordowanego. Popatrzyła na swoją zranioną dłoń i zachciało jej się płakać. Nie z bólu do tego już się przyzwyczaiła. Rashn oszpecił jej największy skarb. Jeśli ktokolwiek zastanawiał się, czy po walce możliwe jest przejmowanie się własną urodą, to - tak, da się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.09.19 21:16  •  "Ogródek" przed barem - Page 2 Empty Re: "Ogródek" przed barem
Leżał na niej. W innych okolicznościach to byłoby nawet całkiem miłe. Jednak nie teraz, gdy czuł zapach jej krwi i był świadomy, że całkiem niedaleko leży jej nóż, którym ośmieliła się mu zagrozić. Nie mógł być spokojny, choć zdobył nad nią przewagę. Mógł to wykorzystać, a leżąca na plecach dziewczyna nie byłaby się w stanie obronić.
Chciał jednak informacji i wybrał udawanie grzecznego liska. O ile mógł łatwo wytłumaczyć atak wywołany obawą o własne życie, to nie był w stanie wyjaśnić pastwienia się nad ofiarą za sam fakt, że ta ośmieliła się nie wierzyć w każde lisie słowo.
Nie miał zamiaru zostawać na niej dłużej niż to było konieczne. Wiedział, że jest pod jego wpływem, lecz ten niedługo się skończy. Musiał więc przygotować odpowiednio grunt, by dziewczyna nie chciała z nim walczyć dalej.
- To obietnica. - Powiedział tuz po tym, gdy dziewczyna powiedziała do niego, że nie chce i nie będzie walczyć. Skoro tak będzie oczekiwał od niej, że przestanie mu już grozić sztyletem.
Na wszelki wypadek jednak sięgnął po niego i schował do kieszeni własnego płaszcza. Wewnętrznej, żeby nie było zbyt łatwo go wyciągnąć.
- Jeśli kierujesz w czyjąś stronę ostrze nie można tego odebrać inaczej. - Powiedział spuszczając nieco spojrzenie kucając nad Wymordowaną. Gdy skończył mówić wyciągnął do niej dłoń - chciał jej pomóc wstać. Choć wciąż był przygotowany, gdyby dziewczyna postanowiła go zdradzić.
Choć wydawała się być raczej wystraszonym zwierzątkiem, które myślało, że musi się bronić.
- Bałaś się. Tak jak ja się bałem, gdy skierowałaś w moją stronę ostrze. Przepraszam. - Grał naprawdę dobrze. Można było uwierzyć, że naprawdę jest mu przykro i chciał od początku tylko odebrać jej broń. To nie była prawda, ale grał całkiem dobrze. Nawet raz jeszcze spuścił wzrok, teraz dodatkowo przymykając oczy. W tej chwili był wystawiony na atak, lecz nie spodziewał się go. Wydawało mu się, że trafnie ocenił sytuację i ufał swoim zdolnościom.
Jeżeli przyjęła jego dłoń to pomógł jej ponownie wstać na równe nogi. Jednak gdy tylko już stanęli razem, to od razu się odsunął. Uznał, że dzięki temu będzie wyglądał na wystraszonego, nieufnego liska. Jeżeli odtrąciła jego dłoń to po postu odsunął się, by ta mogła spokojnie wstać o własnych siłach.
Zastanawiał się co powinien powiedzieć. Wrócić do tematu? Spytać dlaczego mu groziła nożem? Nie, chciał żeby Diana o tym nie myślała. Dlatego też postanowił zagrać troskliwego liska, by zdobyć kilka punktów na przyszłość - gdy Diana nie będzie już pod jego wpływem.
- Nic Ci nie jest? Dlaczego wyciągnęłaś broń? O co chodzi z tym przeklętym symbolem? Nie, nie odpowiadaj na ostatnie pytanie. Nie chcę wiedzieć. - Wiedział, że to on ją zranił. Jednak dla Lisa to był mało istotny szczegół. Umyślnie zapytał o symbol Łowców, a następnie powiedział, ze nie ma dla niego znaczenia. Niech pomyśli, że naprawdę tak jest. Skoro zareagowała tak agresywnie, gdy o niego spytał, to jeżeli Diana uzna, że Rashn nie jest wcale tym zainteresowany - powinna łagodniej do niego podejść.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.09.19 21:56  •  "Ogródek" przed barem - Page 2 Empty Re: "Ogródek" przed barem
Podniosła się do pozycji siedzącej, kiedy Rashn wstał na równe nogi. Wyglądała żałośnie, jak zbity pies albo skarcone przez rodzica dziecko.
Kiwnęła potwierdzająco głową. Obietnica. Nie potrafiłaby teraz walczyć, poza tym i tak lis przywłaszczył sobie właśnie jej jedyną broń. Bez sztyletu nie miała z nim dużych szans. Miała nadzieję, że wymordowany nie postanowił wziąć go sobie na zawsze, w ramach zadośćuczynienia czy nauczki dla Diany. Zależało jej na nim, miał wartość nie do przebicia żadną ilością pieniędzy - sentymentalną. Zapisała sobie w pamięci, żeby upomnieć się później o odzyskanie noża, bo gdyby zapytała o niego teraz, Rashn pewnie spojrzałby na nią, jakby nie zadała do końca mądrego pytania.
Zmarszczyła brwi, ale skorzystała z jego pomocy. Prawił jej jakieś kazania, jak gdyby nie była wystarczająco przybita! Ale nie mogła się mu dziwić, w końcu ta bezsensowna przepychanka to była jej wina.
- Mhm... Ja też przepraszam. Jeszcze raz. - mówiła to szczerze. W końcu działała na nią moc Rashna, chociaż ona nie zdawała sobie z tego sprawy. Zwalała wszystko na swoje silne poczucie sprawiedliwości i dobre serce (pf!). Lis wydawał jej się zawiedziony całą tą sytuację. Czy straciła jego zaufanie, jeśli kiedykolwiek takowe otrzymała? Nie próbowała się do niego zbliżać, nie chcąc znowu dawać powodów do niepokoju.
Popatrzyła na swoją rękę, zranioną w dwóch miejscach. Dokładnie dziesięć niezbyt groźnych dla zdrowia, ale nieestetycznych zadrapań od pazurów Rashna. Westchnęła ciężko.
- Nie, ale będę musiała do opatrzyć i oczyścić. - nie chcę blizn, miała dodać, ale uznała to za trywialne i nieadekwatne do sytuacji w której się znajdują. Czy w ogóle powinna przejmować się bliznami na dłoniach, skoro resztę ciała miała nimi pokrytą? - Masz jakąś szmatę, żebym mogła obwiązać rękę? I nie wiem czemu... Myślałam, że chcesz mi coś zrobić, kiedy zapytałeś o symbol Łowców i poprowadziłeś... - niedbale wskazała ręką na bliżej nieokreślone miejsce - tutaj. Trochę się zdenerwowałam. - spojrzała gdzieś w bok, prawie zawstydzona swoim wybuchem - Zaraz. Naprawdę nie rozpoznajesz tego symbolu? - nie potrafiła do końca wierzyć w jego słowa, chociaż czuła, że powinna - Wybacz. Jestem trochę przeczulona. No, teraz już wiesz. - wzruszyła ramionami. - To nic, co powinno cię obchodzić... - nie wyglądał na osobę, która samowolnie chciałaby do nich dołączyć. Nawet jeśli położył ją na łopatki!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.09.19 22:43  •  "Ogródek" przed barem - Page 2 Empty Re: "Ogródek" przed barem
Przeprosiny Diany podobały się Lisowi. Zdawał sobie sprawę, że były wywołane działaniem jego mocy, lecz jednocześnie cieszyło go oglądanie kajającej się Wymordowanej, która ośmieliła się grozić mu nożem. W pełni na to zasłużyła.
Nie miał jednak zamiaru już dłużej jej dręczyć. Potrzebował wszak pewnych informacji. Aktualnie wiedział, że wyciągnięcie od niej czegoś o Łowcach nie będzie łatwe.
Przeklęty Osamu! Czemu musiał być tak irytujący. Gdyby tylko nie ten fakt, to zapewne byłoby mu o wiele łatwiej. To prawda, że wolał przebywać z Dianą, a Osamu najchętniej by unikał, lecz jednocześnie miał wrażenie, że to świr szybciej zdradziłby mu sekrety organizacji.
Nie było jednak czasu na zamartwianie się.
Kiwnął głową na znak, że rozumie jej przeprosiny i w pełni je akceptuje. Nawet zbliżył się do niej o krok, wciąż jednak zachowując pewien niewielki dystans i okazując swoją postawą nieufność. Miał przecież do tego powody! Jeszcze przed chwilą skierowała na niego ostrze noża.
- Ciiii - Powiedział tylko, gdy Diana zaczęła mówić o symbolu Łowców. Choć w duszy chciał wykrzyczeć "powiedz mi wszystko! Zdradź mi jakich dezerterów poszukujecie", to rozsądek podpowiadał, że lepiej będzie na razie ten temat pozostawić. Rany były zbyt świeże, a Lis nie chciał się bić. Nie dlatego, że nie wierzył w wygraną, ale to było całkowicie zbędne ryzyko. Nic nie mógłby w ten sposób zyskać.
Sięgnął pod płaszcz naciągając materiał swojej koszuli, tak by po wbiciu pazurów w nią móc oderwać kawałek. W ten sposób uzyskał kawałek materiału dostatecznie duży, żeby opatrzeć dłoń Diany i do tego na tyle czysty, żeby nie obawiać się przekazania go dziewczynie. W końcu koszula ukryta pod płaszczem była chroniona przed pyłem, brudem i wszelkimi zanieczyszczeniami, które przyjmował na siebie płaszcz Rashna.
- Mam tylko to. - Powiedział wyciągając w jej stronę kawałek tkaniny. Jednak jeżeli Łowczyni chciała go przyjąć, to zamiast po prostu jej go wręczyć cofnął dłoń i rozejrzał się dodając następnie:
- Musimy najpierw znaleźć nieco wody. Może gdzieś w okolicy jest jakaś stara fontanna? Cokolwiek. Później sam Ci obwiąże rękę. Może być Ci trudno to zrobić samej. - Trochę manipulował. Nie dbał tak naprawdę o los Diany, lecz chciał zdobyć jej zaufanie. Upewnić się, że będzie go miała za przyjaciela i będzie mógł poruszyć w przyszłości - oby niedalekiej - temat Łowców. Może nawet sama go zacznie?
Jeżeli odmówiła po prostu schował prowizoryczny opatrunek do kieszeni - może jeszcze mu się do czegoś przydać w przyszłości.
- Nie musisz się mnie bać. Nie chcę Cię skrzywdzić, choć wiem, że pewnie nie uwierzysz w moje słowa. To tylko słowa. - Mówiąc to raz jeszcze spuścił wzrok i ściszył głos. Chciał zbadać teren. Wiedział, że jego zdolność przestała już działać, a więc czy Diana uwierzy w jego bajkę i zapewni go, że wierzy w jego słowa, czy też dalej będzie nieufna? Lis musiał to sprawdzić, by wiedzieć na czym stoi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach