Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Pisanie 20.09.19 22:38  •  Nie dotykać kity! [RaBat] - Page 4 Empty Re: Nie dotykać kity! [RaBat]
Hałas irytował wrażliwe lisie uszy. Zarówno dźwięk kajdan uderzających o siebie, jak również skrzypienie starego łóżka oraz jęki Bethesdy. To wszystko razem sprawiało, że Lis, który dopiero co usiadł na wygodnym, mięciutkim fotelu i przymknął zmęczone ślepia musiał wstać i zareagować. Nie podobało mu się to.
Powoli wstał opierając się dłonią o podłokietnik. Słyszał jej słowa, choć nie przywiązywał do nich wielkiej wagi. Chciał teraz spokoju. Po prostu ciszy, w której mógłby zebrać myśli i odzyskać siły zarówno po walce jak i po niesieniu Batsheby aż do kryjówki. Jednak ta przeklęta kobieta nie chciała się uspokoić.
W normalnych okolicznościach nawet zrozumiałby, że jej panika jest uzasadniona - lecz nie teraz. Nie myślał o niczym innym jak tylko o własnych potrzebach. Nie liczyło się dla niego przerażenie przywiązanej do łóżka kobiety, a nic innego.
Gdy do niej podszedł i mogła go wreszcie zauważyć, położył dłoń na jej brzuchu. Akurat w tym czasie kończyła wygłaszać swoje groźby na co Rashn zmarszczył swój nos i obnażył kły. Nie podobało mu się to co słyszał.
Ona, przywiązana do łóżka dziewczynka ośmielała się mu grozić! Mógł z nią zrobić co chciał. Nie mogłaby mu się przeciwstawić, gdyby zechciał ją zgwałcić. Zresztą gdyby miał taki plan, to już dawno by to zrobił. Jednak nie czuł się na siłach. Był wciąż obolały po walce i stosunek z przypadkowymi Wymordowanymi nie był obecnie szczytem jego marzeń. To spokój był tym czego pragnął.
Zdał sobie sprawę, że jego lewa dłoń, która spoczywała na ubraniu kobiety teraz jest zaciśnięta. Pazury zostawiły kilka dość płytkich śladów na ciele Batsheby, a w pomiędzy palcami lisa znajdował się kawałek materiału, który jeszcze chwilę temu zakrywał ciało Bethesdy. Zrobił to nieświadomie, wściekły na kobietę.
- Milcz durna! - Jego głos był podirytowany, lekko podniesiony. Przełożył kawałek oderwanego materiału do drugiej ręki. - Dopóki nie będziesz mnie irytować, to nic Ci nie grozi. - Położył największy nacisk na pierwszą część zdania. Chciał przede wszystkim, żeby zdawała sobie sprawę, że nie powinna go denerwować. Zapewnienie jej o bezpieczeństwie było dla lisa kwestią drugorzędną.
Stał nad nią i patrzył z góry. Schował jednak na razie swoje pazury licząc, że kobieta okaże się być mądrzejsza niż sądził. Na tyle mądra, że zrozumie swoje położenie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.10.19 4:58  •  Nie dotykać kity! [RaBat] - Page 4 Empty Re: Nie dotykać kity! [RaBat]
Batsheba rzadko kiedy miała coś przeciwko hałasowi, o ile nie były to wystrzały broni palnej. Nienawidziła, jak gwałtowny i niespodziewany był huk pistoletów czy fajerwerków, ale inne dźwięki? A hulaj dusza! Nawet wściekłe szczekanie psa połączone ze złośliwością sąsiada i jego wiertarki nie byłyby w stanie zakłócić jej snu - w najgorszym wypadku mogła łyknąć sobie coś procentowego i sen morzył ją bez większego problemu. Uważała ciszę za przereklamowane dobro, ot, muzykę napisaną przez kompozytora Nudę dla stetryczałych babć i dziadków. Cisza pasowała do sesyjki bingo, gdzie głusi staruszkowie grali w najmniej emocjonującą grę świata. No, i najwyraźniej pasowała do starych lisów. Głupich, puchatych, gburowatych lisów gwałcicieli!
Ucichła natychmiast, jak tylko ujrzała Raszynkę, w pierwszej chwili wierząc, iż przyszedł jej na ratunek, niczym rycerz na białym koniu. Nawet uśmiechnęła się i w jej oczach pojawiła się ulga, lecz to wytchnienie zniknęło tak szybko, jak się pojawiło. Zapomniała, że czarne lisy nie były rycerzykami, że to nie ta bajka, nie ta strona muru. Z bólu i z szoku pisnęła żałośnie, poczuwszy, jak coś tnie jej skórę na brzuchu. Przez wiązania nie widziała co to, ale sprawiało wrażenie, jakby Rashn użył nożyka. Domyśliła się więc, że najprawdopodobniej były to jego pazury. Była z nimi zaznajomiona aż za bardzo, jak na jej gust.
Wyzywanie jej nie ruszyło, było drobnostką wobec całej reszty. Zrozumiała bowiem, że to nie potworna żaba ją porwała, a sam Raszasz, co ją rozeźliło bardziej niźli zarobaczone jabłka, nienadające się już do spożycia. Poczuła to, jak zdradę, co tylko jej uzmysłowiło, że w jakimś stopniu zaczęła mu ufać, a ta świadomość również ją rozzłościła. Nie dość, że dała się tak frajersko wrobić, to jeszcze miał ją zmolestować (bo wciąż wierzyła, że o to chodzi Rashnowi) wymordowany z najdurniejszą biokinezą, jaką do tej pory widziała. Do czego w ogóle służyła mu kita? Do załaskotania wroga na śmierć? I ktoś taki odważył się ją związać i wykorzystać? Syknęła na niego z frustracji, nie wierząc w jak głupiej sytuacji się znalazła. Ona ma go nie irytować? To on ją związał, jak jakiś baleron na grilla!
W gniewie ponownie zaczęła się szarpać, chcąc go desperacko dosięgnąć i najchętniej wydłubać mu oczy. To jednak było niemożliwe, więc sięgnęła jego twarzy tylko tym, czym zdołała - splunęła na niego.
- Rozwiąż mnie w tej chwili, to wtedy się przekonamy czy tobie również nic nie grozi.
Och, jak bardzo chciała się do niego dorwać. O ile żabol przepełniał ją strachem, tak zdradę Lisa odebrała, jako prywatny atak, który domagał się zemsty. Nawet jej przez myśl nie przeszło, że Raszynka chciał ją zabrać w bezpieczne miejsce, a liny były jedynie zabezpieczeniem dla niego samego. Fakt, że uwiązał ją do łóżka, pobudzał w jej wyobraźni najobrzydliwsze obrazy, które tylko napędzały jej gniew i chwilowo pozwoliły zignorować ból, jaki odczuwało jej poturbowane ciało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.10.19 17:47  •  Nie dotykać kity! [RaBat] - Page 4 Empty Re: Nie dotykać kity! [RaBat]
Dźwięki szamotanie się Batsheby mogłyby być dla Rashna nawet zabawne, budzić jego wewnętrzną, ukrytą sadystyczną stronę. Jednak chciał wypocząć po wyczerpującej walce. Nie było możliwe by zrelaksować się przy ciągłym stukaniu, pukaniu i pojękiwaniu ze strony tej przeklętej kobiety.
Wymordowana nie wiedziała jak sobie pomóc. Gdyby zaczęła zapewniać Rashna, że nie jest zagrożeniem ten jeszcze w tej samej chwili zacząłby ją oswobadzać. W końcu zależało mu tylko na tym, by samemu nie być zagrożonym. Sprawiła jednak, że Lis nabrał tylko pewności co do słuszności swojego postępowania. Groziła mu, a skąd miał wiedzieć, czy równie złośliwych oszczerstw nie wykrzykiwałaby gdyby obudziła się na łóżku niezwiązana.
Może i w rozumowaniu Rashna była pewna dziura. Mniej więcej wielkości Antarktydy. To jednak nie zmieniało faktu, że Batsheba nieświadomi przekonała go, że postępuje należycie. Nie mógł jej uwolnić, skoro chciała z nim walczyć a jednocześnie chciał ciszy. Może więc czas zaryzykować?
Wytarł ślinę tego nędznego robaka. Jej słowa i gest były wystarczające by rozzłościć i tak już zirytowanego lisa jeszcze bardziej. Jego dłoń uderzyła w policzek dziewczyny. Uderzenie choć mocne było dla Batsheby niezwykle fartowne. Schował swoje pazury i dzięki temu na jej twarzyczce nie pojawiły się dodatkowe rozcięcia.
Poczuł ciepło na swojej lewej dłoni, lecz nie myślał o tym teraz. Natychmiast złapał twarz Batsheby wbijając swoje palce - na szczęście wciąż ze schowanymi pazurami w policzki Batsheby zmuszając ją do otwarcia ust.
Szybkim ruchem wepchnął jej do nich kawałki szmat, które jeszcze chwilę temu stanowiły część ubioru Wymordowanej. Cofnął lewą dłoń opierając ją na klatce piersiowej kobiety i wysuwając pazury, które wbiły się boleśnie, choć niezbyt głęboko w pierś Batsheby.
Mina Czarnego Lisa wskazywała jasno, ze jest wybitnie nie w humorze. Zmarszczony nos i obnażone kły nie zwiastowały niczego dobrego, gdy pochylił się nad dziewczyną, tak że ich nosy dzieliło zaledwie dwadzieścia centymetrów. Ręka wciąż uniemożliwiająca wypchnięcie knebla nie pozwalała na ruch głową. Musiała patrzeć prosto na lisa - lub zamknąć oczy.
- Chcesz żebym Cię rozwiązał? - Wycedził przez zaciśnięte zęby. W jego głosie dało się wyczuć zarówno ogromny gniew jak i szyderstwo. Złość sprawiła, że poczuł się niezwykle pewnie. - Jeśli nie będziesz cicho to rozwiążę Cię tylko po to, żeby Cię zgwałcić. Co z tego, że nie będziesz związana? Nie powstrzymasz mnie, a po wszystkim znów Cię zwiąże. - Nie wyglądał jakby żartował i w istocie w jego słowach nie było kłamstwa. Nie chciał tego robić. Miał zdecydowanie inne plany wobec Batsheby.
Ta jednak po raz kolejny pozwoliła sobie na zbyt wiele i pragnął jej pokazać, że jest tylko bezbronnym robakiem, którego może zgnieść, gdy tylko będzie miał na to ochotę.
Zgiął nieco palce lewej dłoni wbijając swoje pazury nieco głębiej w ciało kobiety. Przeniósł swój ciężar ciała właśnie na tę dłoń utrudniając nieco oddychanie Batshebie.
Resztki rozsądku przebijające się przez wściekłość sprawiły jednak, że kontynuował.
- Możesz też być grzeczna. Siedzieć cichuteńko aż nie pozwolę Ci się odezwać. Wtedy nie musisz się obawiać, że zrobię Ci krzywdę. - Jego słowa brzmiały przewrotnie wobec tego, że wciąż jego pazury wbijały się w jej ciało, ręka utrudniała nieco oddychanie, a palce drugiej ręki boleśnie zaciskały się na policzku. Wyczułby zarówno próbę zaprzeczenia, jak również próbę potwierdzenia czegokolwiek za pomocą ruchu głowy.
- Wybór jest twój. - Wycedził na zakończenie patrząc wciąż prosto w jej oczy. Nie mogła nic powiedzieć. Musiała wybierać czy woli walczyć dalej i ryzykować, czy złapać się nikłego promyczka nadziei i zaufać Czarnemu Lisowi. Ten jednak nie miał zamiaru dać jej komfortu przemyślenia swojej decyzji stojąc przez cały czas nad nią i patrząc prosto w jej oczy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.10.19 5:12  •  Nie dotykać kity! [RaBat] - Page 4 Empty Re: Nie dotykać kity! [RaBat]
To zabawne, jak dwoje ludzi przeżywa te same zdarzenia razem, po czym każde z nich przyjmuje inny punkt widzenia, tak bardzo odmienny od drugiej osoby. Siedzieli przy tym samym stole, widzieli tę samą rzeź i walczyli z tym samym przeciwnikiem. A teraz? Jedno z nich związało drugie. Jedno, wybitnie nieufne, chciało tylko ciszy i spokoju, a drugie nie potrafiło pogodzić się, że znalazło się w takiej a nie innej sytuacji. I w ten sposób, nikt nikogo nie rozumiał. Taki psikus, gdy nikt nikt nie chce tak naprawdę zaszkodzić, a jednak tworzy destrukcyjne zdarzenie.
Batsheba nigdy w życiu by nie pomyślała, by kogoś ratować, zaciągać w niemal ekstremalnych warunkach bóg wie gdzie, a następnie tak skrupulatnie związać. Wężowa to w ogóle nie wiedziała czy zna jakieś sensowne sploty. Gdyby musiała, to by tylko zarzuciła sznurem i liczyła na cudowne związanie samo z siebie. Na jej szkodę, Rashn był bardziej doświadczonym w tym temacie. Pomimo zawziętego szarpania się, nie udało jej się nawet odrobinę poluzować więzów, a wręcz przeciwnie, miała nawet wrażenie, że wbijają się w jej ciało jeszcze mocniej, ale może były to tylko podrażnione zatarcia. Nie pomagało to na jej wciąż rosnące uczucie frustracji. Bezsilność nie była jej obca, zaprzyjaźniły się ze sobą już dawno temu, ale to nie znaczyło, że witała ją ze spokojem za każdym razem. Tak i teraz, złość wydawała się nabrzmiewać niczym paskudny wrzód, gotowy do wypryśnięcia w każdej chwili.
Gdy patrzyła, jak Rashn wyciera ślinę z twarzy ta sytuacja obdarzyła ją bardzo ulotną chwilą satysfakcji. Ta niestety została z niej dosłownie wybita z pięścią Lisa. Siła uderzenia odchyliła jej na moment głowę, przez co sznur tylko mocniej zacisnął się wokół jej szyi.
- Ty kupo gno... - W swoim repertuarze posiadała bogatą litanię wyzwisk na każdą okazję, ale jej oprawca nie zamierzał pozwolić jej pochwalić się swoim rynsztunkowym talentem. Zaciśnięte palce na jej szczęce skutecznie uniemożliwiły jej dokończenie wypowiedzi, że już nie wspominając o następującym zaraz za dłonią kneblem. Oczywiście w pierwszym odruchu chciała go wypluć, wypchnąć językiem, cokolwiek, ale Rashn jak zwykle zapobiegawczy, i na to również jej nie pozwolił. Odpowiedziała mu sfrustrowanym jękiem.
Nie zamknęła oczu. Dzielnie mierzyła się z nim na spojrzenia, bo przecież nic innego jej nie pozostało. Widziała, że jest wściekły, choć doprawdy nie rozumiała dlaczego. To ona tu była ofiarą, a nie na odwrót. Dlaczego oprawcy czują się zaatakowani, kiedy ich ofiary zwyczajnie się bronią? Absurd i dowód na to, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Albo leżenia, dla nieszczęśliwie związanych.
Jego groźba tylko potwierdziła jej teorię, ale szczerze mówiąc już mniej martwiła się ewentualnością seksualnego ataku, a bardziej faktem, że coraz trudniej było jej złapać oddech. Nie mogła nawet zachłysnąć się desperacko powietrzem przez usta, jako że to zostały zakneblowane, ale ciało i tak domagało się panicznie większego dopływu powietrza. Miała wrażenie, jakby klatka piersiowa zaraz miała jej pęknąć pod ciężarem i pazurami mężczyzny. Zarobiła sobie kolejny ból do i tak już dużej kolekcji fizycznego cierpienia, jakiemu nieumyślnie poddawała swoje ciało.
To wszystko sprawiło, że zaczęło jej się kręcić w głowie - i zbyt dobrze wiedziała, co to znaczy. Mdłościom towarzyszyło swędzenie skóry i ta okropna, najgorsza ze wszystkiego, chęć wicia się. Gdyby mogła, jej ciało zaczęłoby się wiercić, a fakt, że została unieruchomiona tylko wzmógł niekontrolowaną potrzebę przemiany.
Już wolałaby zostać zgwałcona.
Usilnie chciała uspokoić umysł i powstrzymać tym samym węża. Nie szło jej jednak najlepiej, gdyż zwyczajnie działo się za dużo w jej głowie, jak i z jej ciałem. Zacisnęła oczy, ale to nie powstrzymało łez przed wydostaniem się zza powiek. Usilnie próbowała skinąć głową na potwierdzenie, że owszem, będzie grzeczna. Pisnęła, cichutko i krótko, jakby próbując powiedzieć "tak". Cokolwiek, byleby wreszcie nie czuć oddechu mężczyzny na swojej twarzy.
Nie chodziło tu już o to czy ufała jego wątpliwej obietnicy. Bo bardzo chciała mu się zbuntować jeszcze bardziej, rzucić mu wyzwanie, okrzyknąć go tchórzem, który grozi związanym kobietom. Ale nic jej tak nie przerażało, jak jej własna przemiana. Czuła, jak wąż zbliżał się, gotów przejąć jej umysł i wiedziała, że tak naprawdę był tam cały czas, bo ciało już od dawna do niej nie należało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.10.19 0:37  •  Nie dotykać kity! [RaBat] - Page 4 Empty Re: Nie dotykać kity! [RaBat]
Chciał wbić swoje pazury w jej twarz. Rozerwać skórę na policzku i poczuć krople ciepłej krwi na swoich dłoniach. Patrzył na kobietę z góry widząc w niej irytującego robaka - komara bzyczącego nad uchem i grożącego drażniącym w skutkach ugryzieniem. Wystarczyło wysunąć swoje ostre pazury, wbić się w jej policzek i dać jej nauczkę, której już nigdy się nie pozbędzie. Przynajmniej zranić ją, by otrzymała nauczkę za sprzeciwianie się Czarnemu Lisowi.
W jego złotym spojrzeniu Batsheba mogła dostrzec gniew i ten sadystyczny błysk będący oznaką, że chce ją skrzywdzić. Nie liczyło się teraz dla niego czy zasłużyła, czy jej zachowanie mogło być czymkolwiek usprawiedliwione. Jedyne co było ważne to ciepło jej krwi, strach w oczach i ból, który odczuwała. Już nawet wbił swoje palce w jej policzki, choć wciąż chowając pazury.
I wtedy stało się coś, co odmieniło wszystko. Ledwie wyczuwalny ruch głowy kobiety przypomniał Rashnowi zamiataną pod dywan prawdę - nie chciał jej skrzywdzić. Wręcz przeciwnie, sprowadził ją tutaj by jej pomóc. Na chwilę o tym zapomniał. Wymordowana utrudniała mu jego zadanie. Robiła do od początku.
Całkiem zabawną szermierkę słowną, która nawet się Rashnowi nieco podobała, potrafiła przekreślić atakując jego kitę. Brudnymi rękoma, co sprawiło, ze futro na niej wciąż jeszcze było nieco posklejane. Teraz gdy została zabrana w bezpieczne miejsce nie potrafiła zrozumieć, że Lis pragnie tylko spokoju, chciał wypocząć i odłożyć dyskusję na później. Nie rozumiała, że gdyby tylko nie zaczęła go obrażać, to mógłby ją rozwiązać - potrzebował tylko zapewnienia, że jest bezpieczny. On i jego kita.
- Doskonale. - Wycedził przez zęby puszczając jej twarz. Nie przytrzymywał już knebla, więc kobieta mogła - choć z trudem - wypchnąć go z ust językiem. Teraz nie miało to już jednak znaczenia. Podniósł się i obrócił.
Był wściekły, a świadomość, że nie chce jej krzywdzić - przynajmniej nadmiernie - tylko dokładała mu frustracji. Gdyby tylko kobieta chciała współpracować! Przeklęta.
Wyszedł z pokoju trzaskając za sobą drzwiami. Nie zrobił tego umyślnie, lecz w złości użył zbyt dużej siły. Zmarszczył nos obwiniając o wszystko Batshebe. Schował twarz w dłoniach, pocierając palcami swoje czoło. Ściągnął sobie na głowę kłopot i musiał wymyślić jak obrócić te liczne niedogodności w swoją wygraną.
Jednak czy to irytujące babsko mogło mu się do czegokolwiek przydać? Potrafiła zabić bezbronnych ludzi, lecz to jak walka z dziećmi. Co gdyby stanęła przeciwko prawdziwemu przeciwnikowi? Wtedy byłaby tylko szmacianą lalką, którą można ciskać po ścianach. Lis nie lubił ryzykować. Rzadko ryzykował z uzyskanej przewagi by upokorzyć przeciwnika - liczył się dla niego sukces, a nie styl w jakim go osiągnie.
Mimo to zagroził jej, że ją rozwiąże, by ją zgwałcić. Zrobił to bo był przekonany - może nieco lekkomyślnie, a może prawidłowo oceniając sytuację - że mógłby z nią zrobić cokolwiek tylko zechce i nie byłaby w stanie mu w tym przeszkodzić.
Zresztą gdyby był pewien, że zachowa świadomość przez cały czas nie wiązałby jej. Nie stanowiła dla niego zagrożenia tak długo, jak tylko mógł stanąć z nią do walki. Obawiał się jednak skrytobójczych działań, czy tego że znów zapragnie zaatakować jego kitę - a jej utraty Rashn bardzo by nie chciał.
Powinien być nieco milszy? Może wyjaśnić jej dlaczego ją naprawdę związał? Lis zadawał sobie te pytania, gdy jego emocje zaczęły już opadać. Gdy dotarł do znajdującej się w sąsiednim pokoju starej sofy, na którą opadł.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.01.20 23:48  •  Nie dotykać kity! [RaBat] - Page 4 Empty Re: Nie dotykać kity! [RaBat]
Oddychała coraz bardziej ciężej i dokładnie tak, jak Lis ujrzał w jej oczach - była przerażona. Jednak nie jego osobą, a sobą samą, a konkretnie tym, co miało się lada moment wydarzyć. Nie miała czucia w rękach i była całkiem pewna, że nie była to wina ciasnych wiązań. Zamiast wypluć knebel, zacisnęła na nim zęby w desperackim wysiłku powstrzymania nadchodzącej przemiany, na niewiele to się jednak zdało.
Przestała już rejestrować gniew Raszynki, kompletnie o nim zapominając. Nie zauważyła nawet jego wyjścia, bo wszystko wokół niej przestało się w tym momencie liczyć. Nie było żadnych dźwięków, a jedynie jej własny charczący oddech.
I wtem, zamiast boleśnie napiętych mięśni i spływającego po całym ciele potu, czuła szorstką powierzchnię materaca, pocierającą jej... łuski.
Wreszcie była wolna. Żadnych lin, żadnych kajdanek, żadnych knebli. Mogła uciec! Strach i obrzydzenie również zniknęły, jako iż świadomość odchodziła w głębokie odmęty umysłu, popadając w uśpienie i odstępując miejsca - uciekaj uciekajuciekajuciekaj - dzikiej naturze Wymordowanej.
Batsheba nie była w stanie utrzymać swojego jestestwa w weżowej formie. Nie kiedy jej ciało poddano takiemu wycieńczeniu i obrażeniom, a z kolei umysł zasypywało zbyt wiele emocji, nad którymi jak zwykle nie panowała. Tak więc wąż wydostał się z okowów sznura i ubrań, spełzając z łóżka na podłogę.
Kobra nie była zadowolona, odkrywszy, iż podłoga ma cztery ściany bez żadnej wyjścia. Nie pojmowała konceptu drzwi i być może przy nieco zdrowszym stanie psychicznym, byłaby w stanie wymyślić, iż klamka jest odpowiedzią na obecny kłopot. Wiła się dłuższy czas, próbując odnaleźć choćby i najmniejszą dziurę, ale bez sukcesu. Ostatecznie postanowiła zaszyć się w kącie pod łóżkiem i tam oczekiwać na jakąś zmianę sytuacji. Była ukryta w swoim zakamarku, mogła więc spocząć na tyle, by zdobyć choćby chwilę odpoczynku, ale nie na tyle, by nie wiedzieć czy nie zbliża się jakieś zagrożenie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.02.20 22:00  •  Nie dotykać kity! [RaBat] - Page 4 Empty Re: Nie dotykać kity! [RaBat]
Złość, zaskoczenie i niepokój - Trzy uczucia, które owładnęły lisem, gdy zdał sobie sprawę, że jego misternie splątane więzy okazały się bezskuteczne. Nie wiedział czy gniew jego skierowany jest przeciwko sobie samemu, że nie dopilnował wszystko i przez to znalazł się w tej enigmatycznej sytuacji, czy może na Bethesde, że wypuszcza zdecydowanie zbyt zabugowane gry że ośmieliła się uciec i z nim walczyć. Sprzeciwiała się mu, a to wystarczyło, by zezłościć czarnego lisa.
Nim jednak przyszedł gniew, było zaskoczenie tym, że kobieta nie leży na łóżku - gdzie ją zostawił i gdzie zgodnie ze wszelkimi prawami rządzącymi światem spodziewał się ją zastać. Niesiony w rękach talerz był tylko dowodem, że rzeczywiście postarał się być dla niej nieco milszy. Jedzenie musiało jednak zostać odłożone wobec faktu, że trupa nie ma tam, gdzie był. Znaczy nie trupa, lecz wspomniany wcześniej gniew tak właśnie kazał Rashnowi nazywać biedną Batshebę.
Niepokój przyszedł na samym końcu, gdy emocje już nieco opadły, a Czarny Lis rozglądając się po pokoju nie mógł spostrzec żadnych śladów, mogących wskazywać na wydostanie się tego przeklętego babska z pokoju. To oznaczało tylko jedno, że wciąż tu jest. Nie wiedział czym jest, jak jest, lecz przecież nie mogła uciec.
Wymordowany poruszył nosem, próbując wyczuć jakiś zapach. Wcześniej pewne kroki, gdy szedł odłożyć talerz, zmieniły się w niezwykle ostrożne. Nie wiedział czy Batsheba się przed nim ukrywa, czy też postanowiła zamienić się rolami i go zaatakować. Nie mógł więc sobie pozwolić teraz na lekkomyślność. Cofnął się pod ścianę i zaczął rozglądać. Nie dojrzał nigdzie jej śladów i znalazł ledwie kilka miejsc, gdzie mogłaby się ukryć, gdyby znacząco zmniejszyła swoje rozmiary.
- Nie uciekniesz. Wyjdź zanim będę musiał Cię sam znaleźć. - To była groźba i lekko podniesiony, agresywny ton głosu jasno dawał to do zrozumienia. Wiedział, że ma nad nią pewną przewagę. Był od niej silniejszy i postanowił jej o tym teraz przypomnieć. Co nie oznacza, że nie był zaniepokojony całą sytuacją.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

 
Nie możesz odpowiadać w tematach