Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 15.07.19 15:52  •  Rozgłośnia radiowa Empty Rozgłośnia radiowa




Na wzniesieniu piętrzą się wysokie, mosiężne konstrukcje. Przypominają szkielety nigdy niezrealizowanego budynku, który swoim futurystycznym kształtem sprawia wrażenie nieosiągalnego. Niegdyś dokręcane przez alpinistów śruby, dzisiaj z wolna rdzewieją. Mimo to wciąż spełniają swoje zdanie — nadają i odbierają sygnały radiowe.
Metalowe konstrukcje stały się miejscem pobytu dla grupy zdezelowanych istot. Obszar, na którym znajduje się rozgłośnia, zajmują trzy budynki. Dwa z nich służą mieszkańcom za magazyny — pożywienia, ubrań, narzędzi, leków. Wszystko odpowiednio po terminie, zepsute, już dawno rozkładające się na oczach lokalsów. Największy z budynków uważany jest za siedzibę grupy. Składający się z parteru oraz rozległej piwnicy, zapewnia nie tylko schornienie dla zgromadzonych, ale i daje poczucie istnienia wspólnoty poza murami Miasta.
Ściany są obdrabane, uszczelnione blachami, które znaleziono na terenie rozgłośni. Prąd sięgający piwnicy pojawia sporadycznie, najczęściej w godzinach popołudniowych. Do tej pory nie ustalono, od czego zależy dostęp do elektryczności. Być może wpływają na to wciąż włączone odbiorniki i nadajniki znajdujące się w jednej z hal na parterze. Swoje ciche, prawie niesłyszalne dźwięki roznoszą przez ściany. Te zdają się drgać, wypełniać informacjami z pobliskiego świata. Nikt nie wie, czy audycje, które raz na jakiś czas docierają do odbiorników, są aktualne bądź realne. Ufa się im jednak bezgranicznie, bo bez nich rzeczywistość już całkiem stałaby się czarną, złowrogą masą.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.11.19 7:14  •  Rozgłośnia radiowa Empty Re: Rozgłośnia radiowa
Czarne, okrągłe okulary, które ma na sobie Cadoc były porządnie porysowane już w momencie gdy prorok wszedł w ich posiadanie, zdejmując je z nosa rozkładającego się w opuszczonej stacji benzynowej wymordowanego. Po wielu odbytych na pustyni podróżach, uderzające w soczewki ziarenka piasku ograniczyły widoczność do tego stopnia, że Cad, nawet gdyby chciał, nie ma powodu do wypatrywania iglic radiostacji na horyzoncie. Nawigowanie po piaszczystych wydmach jest dużym wyzwaniem - brak dróg, punktów orientacyjnych, unoszący się w powietrzu pył. Z jednej strony zazdrości Jaremie tak kompetentnego kierowcy jak Michael, któremu udało się pokonać bezkresne pustkowia Desperacji bez dachowania. Z drugiej strony, perspektywa opuszczenia hangaru w sposób względnie bezpieczny i szybki za pośrednictwem niezawodnego szofera mogłaby zasiać ziarno niepewności w głowach niektórych poddanych.
Grunt pod kołami auta staje się bardziej stabilny, sypki piasek jest zbity i nie dostaje dostaje się już do oczu. Cad zdejmuje okulary by móc obejrzeć szpiczaste zwieńczenia anten zdobiących czubek rozgłośni - nie ma pojęcia o działaniu sprzętu, który kryje się za metalowymi ścianami placówki, ale wysokość jaką osiąga struktura robi na nim spore wrażenie. Jeżeli życie pozaziemskie istnieje i ma dobry powód by nie ignorować tego co dzieje się na błękitnej planecie, to z pewnością do niebiańskiego statku dotarłby sygnał pochodzący z właśnie takiego miejsca. Wymordowany otrząsa się odrobinę i spogląda na współpasażerów, przypominając sobie, że to nie czas i miejsce by uwierzyć we własne kłamstwa. Kosmici mogą poczekać - teraz to on i Miles wcielą się w rolę przybyszów, którzy dla mieszkańców radiostacji równie dobrze mogliby pochodzić z innej galaktyki. Prorok szturcha delikatnie swojego wyznawcę, który zapatrzony w budowlę reaguje na dotyk jak na porażenie prądem. Miles to człowiek dość dobrze zbudowany, po Michaelu zapewne drugi najsilniejszy pasażer, wyznawca o ponadprzeciętnej kondycji i wytrzymałości, który z jakiegoś powodu był wiecznie nerwowy i bojaźliwy. Cadoc snuł teorie co do źródła niepokoju swojego wyznawcy - tą najbardziej prawdopodobną wydawała się mutacja wywołana przez wirusa, który hojnie obdarzył DNA mężczyzny materiałem genetycznym bliżej niezidentyfikowanego insekta. Wyjaśniało to zarówno twardą skórę podobną do chitynowego pancerzyka, ciemne, wyłupiaste oczy i tendencje do wzdrygania się przy niespodziewanym kontakcie fizycznym.
- Miles. Bracie Miles. Oczy szeroko otwarte. - mówi do niego cicho Cad, nie będąc pewnym czy jego szpet przebija się przez warkot silnika. Miles rozwiewa wątpliwości traktując polecenie swojego przełożonego bardzo dosłownie, zdejmuje z głowy gogle i pospiesznie zaczyna badać wzrokiem otoczenie.

Wnętrze rozgłośni nie przypomina w niczym magazynu. Otwarta przestrzeń, dziurawy sufit oraz upał zastępują wąskie, ciemne i chłodne korytarze. Zupełnie jakby pod powierzchnią ziemi rozciągał się labirynt ułożony z mieszkalnych kontenerów jak z siedziby sekty. Trzepot karaluszych skrzydeł przybiera postać znacznie cichszego buczenia osprzętowania. Cadoca boli głowa na myśl o przyzwyczajaniu się ponownie do panujących wiele metrów nad nimi temperatur i poziomów oświetlenia.
- Cadoc, Miles, poznajcie Trzpiotkę, dla większości Emmę. -
Miles, zgodnie z poleceniem kapitana statku nie odzywa się i przełyka ślinę, odsuwając się lekko na bok, stara się wtopić w tło i stać niczym bardziej wartym uwagi niż zabrudzeniem na metalowej ścianie.
- Emma! Cóż za piękne imię. Cadoc. - oznajmia z uśmiechem Cad, dopisując w głowie kolejną wygodną nazwę dla przyszłych wyznawców i wyciągając dłoń w kierunku dziewczyny..- Jak być może wiesz, przybywamy do waszego skromnego siedliska w celu uchronieniu was przed zbliżającą się zagładą i śmiercią. Nie mamy wiele czasu. - dodaje kojącym i spokojnym tonem, który gryzie się z przerażającą treścią wiadomości. Kiwa głową w kierunku Milesa, który cierpliwie wyczekiwał rozkazu.
- Emma. Jestem Miles. - akolita macha delikatnie dłonią i nie ma w sobie na tyle dużo odwagi by powiedzieć coś więcej czy zbliżyć do Trzpiotki.

Cad łączy opuszki palców na wysokości mostka i odwraca się do Jaremy.
- Potulne lokum. Daje poczucie bezpieczeństwa. - kłamie prorok. - Szczególnie zachwycają mnie… Hm. Wasze żarówki. - dodaje. Pozornie sarkastyczna uwaga ma drugie dno, bo pracujące wytrwale świetlówki są oznaką energii elektrycznej. Prąd, który podróżuje po kryjących się za ścianami miedzianych kablach w rozgłośni radiowej mógłby być wykorzystany w znacznie bardziej zyskowny sposób - radiofonia. Rozesłanie sygnału do nielicznych działających na Desperacji odbiorników wprawdzie mija się z pierwszym przykazaniem prowadzonego przedsięwzięcia “Nie wychylaj się”, ale potencjalne korzyści przerastają ryzyko. Ostrzec wszystkich mieszkańców pustyni przed końcem świata. Ogłosić pierwszy kontakt. Dać do zrozumienia wszystkim tym, którzy tylko chcą usłyszeć, że od wiecznego życia wśród gwiazd dzieli ich tylko przejażdżka na pustynię i trochę pracy.
Podobny do echa wielkiego wybuchu, biały szum dobiegający z wnętrza podziemi radiostacji przypominał o nieskończoności przestrzeni kosmicznej i zyskach, które czekały tego, kto pierwszy zapanuje nad pustynną radiokomunikacją.
                                         
Cadoc
Nosiciel
Cadoc
Nosiciel
 
 
 

GODNOŚĆ :
Cadoc. Jego prawdziwe imię to Yanai.


Powrót do góry Go down


 
Nie możesz odpowiadać w tematach