Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 31.07.19 20:29  •  Złomowisko - Page 2 Empty Re: Złomowisko
Cóż miała rzec? Przygnieciony, karykaturalny Wymordowany mało co ją obchodził - jeśli wcale - ponieważ nie miała zamiaru marnować swego jakże cennego, kosztownego czasu na zwracanie uwagi na istoty tego pokroju - liche, żałosne i mierne. Desperacja jest miejscem niewybaczającym słabości i eliminującym je przy każdej stosownej sytuacji - i najwidoczniej nadeszła słodka, cudowna chwila na tegoż przybitego do podłoża, drącego się niby syrena alarmowa jegomościa. Zmarszczyła nos w zniesmaczeniu i irytacji, zerkając szafirowymi ślepiami przez ramię na swego tymczasowego kompana znajdującego się tuż obok zdychającego - przynajmniej miała nadzieję, iż prędko kopnie w kalendarz i zaprzestanie zaszczycać ich swoimi strasznymi, paskudnymi serenadami - stworzenia.
- Przydaj się na coś, Mon, i ucisz go - rzuciła w jego stronę z puchatymi uszyma położonymi płasko na różowej, puszystej czuprynie. Łaknęła nasłuchiwać zbliżającego się, ekscytującego i podpalającego krew w jej żyłach zagrożenia, lecz nie było to takie proste, kiedy coś ciągle zawodziło jej tuż za plecami. Ścierwo tylko przeszkadzające i utrudniające pracę powinno się już zamknąć, najlepiej permanentnie i na dobre. Tak.

Prychnęła, poruszając lekko ramionami, po czym zwróciła wzrok swój czujny i roziskrzony naprzód, przed siebie i w kierunku, skąd dobiegały dźwięki nadciągających przeciwników. Jako że nie była nazbyt cierpliwą osóbką - przeciwnie wręcz, w gorącej wodzie kąpaną i pozbawioną większości hamulców - postanowiła ruszyć potencjalnym oponentom naprzeciw. Ugięła kolana, postawiła uszy na sztorc i w stronę wrogów możliwych, aby tuż po tym zacząć biec ku nim najszybciej, jak tylko mogła bez wspomagania się jej naturalnymi mocami. Czy pomyślała w ogóle o tym, aby uprzedzić swego towarzysza o swoim drobnym, ładnym odbiciu w bok misji? hah, nope! Lawirując pomiędzy złomami zdewastowanymi i porzuconymi - jak również po nich w razie konieczności przebiegając - zmierzała do swego słodkiego, niezwykłego i kuszącego celu. Miała dość bezczynności i słuchania szamoczącego się Wymordowanego, i czekania, toteż rzuciła się z radością i podekscytowaniem ku bitwie prawdopodobnej i miała nadzieję, że wartą jej atencji. Och, jakże zawiedziona będzie, jeśli okaże się, iż jakieś słabiaczki i kiepściki, i nędzniny będą jej oponentami, pf.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.08.19 23:05  •  Złomowisko - Page 2 Empty Re: Złomowisko
 Lazarus nie widział przed sobą wyłącznie jednego przeciwnika w postaci przygniecionej, niezidentyfikowanej bestii, a trójkę wrogów. Wymordowany nie chciał się zamknąć, Kokosowi ani śniło się być przydatniejszym niż rzucanie żarcików, a Księżniczka najwyraźniej strzeliła focha, bo zamiast stać i się przyglądać to po prostu sobie poszła. Borisowi od najmłodszych lat tłuczono do łba, że każdy kto nie jest z nim, jest przeciwko niemu, a złość tylko podsycała to, co od początku spotkania na uliczkach starał się ignorować. Brew łowcy drgnęła nerwowo, nie tylko ze względu na spore braki magnezu.
 Czar współpracy prysł, a mężczyzna w jednej chwili został pozbawiony tej nikłej iluzji działania w drużynie, jaką najprawdopodobniej starali się stworzyć zleceniodawcy.
 Ostatni raz spojrzał na wijące się bydlę, obrzucając leżący na nim wrak spojrzeniem pełnym niedowierzania. Skoro wymordowany nie umiał sobie dać z nim rady to łowca tym bardziej polegnie. Wymuszające spojrzenie Foszeła jeszcze bardziej działało mu na nerwy, a już zwłaszcza to sugestywne spoglądanie na drugie zwłoki, które wcześniej o mało co nie przyprawiły go o zawał. Czy ten parch właśnie mu groził? A może zwłoki wcale nie były takie martwe jakie zdawały się być i podejście do wymordowanego będzie wpadnięciem w pułapkę? Niedoczekanie.
 Piach zachrzęścił ostro pod buciorami dezertera, gdy ten odwrócił się na pięcie, rozglądając się po najwyższych punktach złomowiska, wybierając najdogodniejsze dla snajpera miejsce. Cokolwiek wcześniej wyczuła króliczyca i w kierunku czegokolwiek pies rzucał zaniepokojone spojrzenia skończy wypatroszone, jak powinno każde szczekadło. Bez wahania ruszył w kierunku wybranej kryjówki, przywołując do siebie Burego i rzucając krzykaczowi ostatnie spojrzenie. Nie chciał przestać piłować mordy to porobi za najgłośniejszy wabik w okolicy.
 Wszedł na maskę jednego wraku, przeszedł na kabinę innego, skorzystał z drabinki zaoferowanej przez cysternę i nie pogardził uprzejmości dachu potężnego dostawczaka. Upewnił się, że Bubuś dał radę wleźć za nim i kontynuował spacer po autach dopóki nie dotarł do wcześniej wybranej kryjówki - dostatecznie wysokiej by żaden obcy pchlarz za szybko tu nie wskoczył i rozłożył broń, by plac z Foszełem znalazł się na jego celowniku.

___
Nie wiem co tu się dokładnie znajduje i co mogę wybrać na kryjówkę, więc rzucam bez konkretów, ale najlepiej byłoby dorwać jakąś wieżyczkę, wysokie rusztowanie albo od biedy najwyższy samochód - w tej kolejności. |D
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.08.19 16:47  •  Złomowisko - Page 2 Empty Re: Złomowisko
Sam sobie pozostawiony Foszeł i nie tak znowu pewny truposz grali na jedną melodię, jednak głównie dlatego, że druga osoba dramatu była zdecydowanie i uparcie milcząca. Drugi duet tego złomowiska również podjął decyzję gry solowej; Karitsuki jako pierwsza oderwała się od orkiestry i ruszyła w kierunku, z którego słyszała ujadanie psów. Na horyzoncie z jej prawej strony pojawił się jednak kolejny bohater, trzymający strzelbę wydającą się ledwo zabawką w jego masywnych łapskach. Koks szedł krokiem typowego mordercy w horrorze — niby powoli, ale jak by co do czego przyszło, to dogoniłby osobę, którą ścigał. Ciężkie buciory niosące w sobie jeszcze cięższego Ropożłopa wzbijały ku górze niezbyt wielkie tumany kurzu. Rozglądał się za Karitsuki i Lazarusem, jakby decydując, które z nich potrzebuje pomocy w spuszczaniu wpierdolu, a które potrzebuje samego wpierdolu. Skrzywił się na dźwięki wydawane przez mutanta, jednak jego początkowo nie namierzył.

Lazarus:
Borisowi udało się w pierwszej kolejności dopaść do wozu strażackiego z drabinką prowadzącą na dach oraz tam też znajdującą mocniejszą, stabilniejszą i wysuwaną drabiną; nic tylko ściągać kotki z drzew. Gdyby tylko priorytety były inne! Wspięcie się na dach nie będzie stanowiło, w razie upadku z niego, problemu dla łowcy, kwestia psa będzie jednak znacznie trudniejsza, jeśli pazurki tego ześlizgną się po wyblakłej powierzchni. Szyba na drzwiach kabiny dalszych od Foszeła była wybita, jednak nie na tyle, by bez wahania można było wrzucić przez nią psiaka lub samego siebie do środka; wystające zeń kawałki szkła wciąż były sporawe i przepychanie się pomiędzy nimi było proszeniem się o pokaleczenie całego korpusu. Odpalenie bez użycia kluczyka może i wchodziło w grę, ale czy był na to czas? W środku mógłby się też znajdować przycisk odpowiedzialny za wysuwanie drabiny, a może i byłby gdzieś na zewnątrz? Jakie były szanse, że po tylu latach zdezelowany, obdrapany z godności samochód był w stanie cokolwiek jeszcze z siebie wykrzesać? Może dzięki temu Boris mógłby dostać się do znajdującej się tuż obok hangaru (a więc — nie tak daleko od obecnej jego pozycji) wieżyczki? Na ile to będzie lepszym wyjściem niż pozostanie w punkcie, który można uznać za stosunkowo mobilny i teoretycznie łatwiejszy jako punkt wyjścia w razie ucieczki?
  W chwili, gdy przy Karitsuki już się pojawili nowi znajomi, Lazarus mógł znajdować się na wozie strażackim i widzieć całe zbiorowisko, jakie tam się znajdowało, tak samo przekradającego się mniej więcej w połowie dystansu między nimi Koksa. Nie słyszał niczego poza donośnym nawoływaniem o spokój, jeśli nie opuści się do pozycji leżącej bądź kucek dość szybko, mogą go zauważyć.


Karitsuki:
Przygnieciony nieszczęśnik, wbrew temu, co kazała zrobić królica, wcale nie przestał się wydzierać, jakby go sam Szatan obdzierał ze skóry i dopychał do kociołka wypełnionego rozgrzanym, bulgoczącym olejem. Faktem było jednak, że był odrobinę cichszy, a jedynie nieznaczny wpływ na taki wniosek miała odległość. Gardło miał słyszalnie już zdarte, a w pewnym momencie wrzaski przeszły w szloch. Wymordowanej udało się dobiec do kolejnej z bram złomowiska, gdzie natomiast natknęła się na początek pościgu. Pierwsze dotarły do niej psy, dokładniej czwórka, nieokreślonej rasy w typie owczarka kaukaskiego, zaś tuż za nimi pojawiła się trójka ludzi.
Spokój! – Twardy, kobiecy głos wybił się ponad wrzaski i ujadanie. Psy położyły ogony po sobie. Karitsuki miała przed sobą trio dwóch mężczyzn oraz kobiety, która była podobnego do najemniczki wzrostu, jednak miała znacznie ciemniejsze, bordowe włosy, twarz skażoną pojedynczą, dużą blizną na policzku i oczy o palącym, zielonym odcieniu. Mężczyźni po jej bokach byli wyżsi od niej, mogli mierzyć mniej więcej metr osiemdziesiąt. Ten po lewej miał jasne, piaskowe włosy, połowę twarzy zakrytą chustką brudnej barwy, zaś ten po prawej od mówiącej kobiety miał nasunięty na głowę kaptur, spod którego widać było brązowe, przydługie włosy. Twarz, choć ledwo widoczną, wciąż miał spokojną.
Co tu robisz? Kto krzyczy? – Wypowiedź znów podjęła kobieta, a jeden z psów kłapnął zębami.


Rzuty:
x Na kryjówkę Laza; wynik: 1 (wysoki samochód)
x Na typ przeciwników; wynik: 4 (psowate z ludzką obstawą)
x Na ilość przeciwników; wynik — psowate: 3 (4 psy), wynik — ludzie: 3 (3 ludki)

Aktualne cele, pogoda i termin:
x cel: dogadanie się bądź walka.
x pogoda: dość ciepło, około 26°C. Brak wiatru, bezchmurne niebo. Zegary wskazywałyby okolice godziny 19.
x termin: 10.08, godzina 23:59.

Stan waszych postaci:
x Karitsuki: wszystko w normie.
x Lazarus: wszystko w normie.

   Stan NPC:
x Koks: wszystko w normie.
x Wszystkie cztery psy: wszystko w normie.
x Wszyscy trzej obcy: wszystko w normie.
x Foszeł: przygnieciony spodem samochodu, wciąż krzyczy, panikuje.
x Bury: wszystko w normie.

Dodatkowe:
x daję sobie w tej kolejce 4 dni na odpisanie, asekuracyjnie. Mam dużo pracy, prawdopodobnie.
x Ogółem na zaś dodam, że kolejkę macie totalnie dowolną, o ile nie powiem inaczej. o/
x Koks, jeśli zacznie używać swoich umiejętności/mocy, będzie miał ich tyle co przeciętny wymordowany, jednak moce będą w działaniu krótsze o jednego posta niż w przypadku „pełnoprawnej” postaci (a zatem ograniczenia postowe 2/4 traktuję jako domyślne).
x Dla ułatwienia, będę zaznaczać, które fragmenty są dla kogo.
x Możecie zawołać do siebie Koksa; jeśli tego nie zrobicie, po prostu rzucę kostką na to, komu będzie urozmaicał zabawę.
x Zaznaczajcie pod postami używane umiejętności/moce, nawet jeśli nie jesteście pewni, czy się łapią na daną sytuację.
                                         
Kirai
Poziom E
Kirai
Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Jirō Hirai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.08.19 20:19  •  Złomowisko - Page 2 Empty Re: Złomowisko
 Wóz strażacki może i nie był spełnieniem marzeń jeżeli chodziło o dobór kryjówki, ale mimo to Lazarus zatrzymał się przy nim, kiwając głową w niemym podziwie. Wszelkie pojazdy służb ratunkowych zawsze były poza jego zasięgiem, bo i w miastach ukraść takie cacko wcale nie było łatwo, a wyruszenie nim później na ulice stanowiło niemal proszenie się o interwencję smutnych panów w mundurach. Pozostało tylko podziwianie. Aż do teraz.
 Nie byłby sobą, gdyby nie zajrzał do środka, nie tylko w celu oszacowania ewentualnych zdobyczy, ale i z czystej ciekawości. Próba dostania się do wnętrza, a później i ewentualnego odpalenia tego grata, o ile co rozumniejsi Desperaci nie rozkradli już jego części, była zbyt czasochłonna i przede wszystkim - generowałaby za dużo hałasu. Boris darował sobie też próby sprawdzenia czy działa drabina, bo jej nagłe poruszenie się mogłoby zwrócić na siebie niepotrzebną uwagę - byłoby w końcu połączone z odpaleniem ustrojstwa chociażby po to by wysunąć podpory. Łowca rzucił okiem na stojący w pobliżu pojazd, nie będąc nawet pewnym czy odległość jest na tyle bezpieczna, by żadna z czterech podpórek nie utknęła zwyczajnie w takiej przeszkodzie.
 Szarpnął drabinką znajdującą się przy kabinie, by upewnić się, że ta nie trzyma się wyłącznie na słowo honoru i gdy miał pewność, że utrzyma i jego i Burego, przerzucił psa przez ramię i wspiął się na górę.
 W tej jednej chwili poczuł się jak Pan i Władca Złomowiska - miał widok na wszystko. Zarówno na Foszeła, zwabionego najwyraźniej zapowiedzią orgii Kokosa jak i samą Króliczycę, która znalazła sobie już nowe towarzystwo. Wszedł na złożoną drabinę, obierając jej poskładane przęsła za dodatkową ochronę i podszedł jak najbliżej kosza ratunkowego, który w przeciwieństwie do drabiny miał w miarę pewne podłoże do rozłożenia karabinu. Tam od razu kucnął, rozkładając karabin i pozwolił Buremu stanąć na równe łapki, które natychmiast powpadały mu między metalowe szczeble, ku ogólnemu psiemu oburzeniu. Gdy tylko Lazarus rozwalił się wygodnie w swoim nowym legowisku - pies uwalił mu się na plecach, rozglądając się dookoła i kładąc uszy po sobie, jakby przeczuwając co to wszystko oznacza.
 Brak wiatru ułatwiał nie tylko ukrycie się, ale i celowanie, a puste przestrzenie w oczkach barierek drabiny umożliwiały swobodne ustawienie broni. Obserwował zapchlone bydlaki przeliczając ich wagę na ilość pieczeni, które może udałoby mu się dorwać jeżeli szybko sprężyliby się ze znajdowaniem części. Myśl o żarciu wynagradzała mu nawet leżenie na nagrzanym metalu. Jeden z obcych psów kłapnął zębami i w tym momencie łowca nacisnął spust, a wiązka lasera pomknęła prosto w psi łeb.

Umiejętność: Strzelec wyborowy
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.08.19 3:15  •  Złomowisko - Page 2 Empty Re: Złomowisko
Ohohohoho!
Biegła przed siebie - ku dźwiękom słyszanym, smacznym i chrupiącym, i śliczną zabawę zwiastującym - szybko i bez najmniejszego, najwątlejszego zawahania, zostawiając za sobą tak kompana swego tymczasowego, jak i dźwięki drącego się, wypełnionego przerażeniem Wymordowanego. Na calutkie szczęście dla jej puchatych, zwróconych uparcie do przodu uszu, nie tylko rosnąca pomiędzy nią a irytującym osobnikiem odległość działała na jej korzyść, ale też fakt, iż krtań jego w końcu nie wytrzymała tej przeciągającej się, makabrycznej maltretacji. Krzyk wydzierany z gardła przygniecionego, szamoczącego się jegomościa wreszcie zabarwiony został pokaźną, wyraźną chrypą, aż wreszcie przeinaczył się w ledwo wychwytywany przez Kari, żałosny i zasługujący na splunięcie w twarz Wymordowanego szloch. Słodka A'tar, jak dobrze, że nie została przy nim ani sekundy dłużej - a tym bardziej do aktualnego, najniższego chyba dla tej pokiereszowanej jednostki momentu - bo na miejscu i z marszu zakończyłaby jego nic nie warty, obdarty z jakiejkolwiek wartości żywot. Jedno, sprawne i szybkie cięcie - i byłoby po wszystkim. Nie byłaby zadowolona brudzeniem swoich ostrzy i ubrań krwią kogoś tak haniebnego oraz nędznego, ale z pewnością byłoby to lepsze niż spoglądanie na jego zapłakaną, wzbudzającą wyłącznie pogardę w serduszku Żmii mordę i wysłuchiwanie jego jęków. To już dzikie i chaotyczne, i wbijające się w błonę bębenkową wrzaski były tysiąc razy lepsze od szlochu. Patetyczne.

Blade, smukłe paluszki zacisnęły się mocniej i pewniej na idealnie dopasowanej do nich, jakże znajomej rękojeści jednej z jej ukochanych broni. Wszystkie te myśli o Wymordowanym wyparowały z jej umysłu szybciej niźli kostka lodu położona koło ogniska, kiedy to szafirowe jej ślepka spoczęły na ładnej, przepięknej grupce znajdującej się przy tutejszej bramie Złomowiska. Cztery psiaki zaczynały orszak ten gończy - niczym były w porównaniu do pajęczaka, którego to ostatnio na polecenie Pradawnego tresowała. Hah, zastraszała bardziej - a tuż za nimi trzy osobniki humanoidalne podążały, z czego ta płci żeńskiej wydawała się, bazując na jej zachowaniu i rzucanych przez nią rozkazach, trzymać nad calutką tą akcją pieczę. Uśmiech - szeroki i maniakalny, i wszystkie białe ząbki groźnie pokazujący - rozkwitł w pełni na twarzyczce różowowłosej, kiedy ta wylądowała zgrabnie na masce jednego z porzuconych tu, zdruzgotanych samochodów i wybiła się z niej - ignorując przy tym kompletnie pytanie chluśnięte w jej stronę i czerwoną, laserową kropeczkę pojawiającą się na głowie psa, który jeszcze przed chwileńką kłapnął szczękami, acz uważając przy tym, aby nie wejść na linię strzału - z pomocą swojej wspaniałej, podpalającej żyły mocy ku Liderce. Zamierzała przemknąć susem tuż koło niej z prawej jej strony i podczas mijania jej ciachnąć ją na pół - poziomo, idealnie w talii - z użyciem górnej katany, wokół rękojeści której zakleszczone miała paluszki prawej dłoni. Błyskawiczna ofensywa, błysk stali, klinga pojawiająca się na ułamek galopującego czasu. Wylądować planowała jakieś dwa-trzy metry za całą tą śliczniutką grupką, puchaty uszy mając postawione na sztorc, zaś wszystkie mięśnie spięte do dalszego, ekscytującego działania.

Moc: Akceleracja |Pierwsze użycie|
Umiejętność: Iaijutsu
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.08.19 20:25  •  Złomowisko - Page 2 Empty Re: Złomowisko
Świst wywołany przez promień lasera, jaki przebił się prosto przez psi łeb, wprawił pozostałe zwierzęta w dezorientację, zaś upadek pierwszego zwierzęcia wywołał w pierwszej chwili osłupienie zarówno trójki nieznajomych, Koksa, jak i pozostałych psów. Świst ten w uszach królicy nie stanowił jednak większej przeszkody w przypuszczaniu ataku. Krzyk zaledwie na chwilę zakłócił raz jeszcze ciszę:
Pierdolony snaj…
 Kobieta, przywódczyni świętej trójcy, nie zdołała nawet ukończyć swojej wypowiedzi. Cofnęła się pod wpływem ciosu, którego w pierwszej chwili nawet nie zauważyła. Ten padł za szybko, a ostrze, które zatopiłyosię w jej ciele, napotkały opór dopiero przy jej kręgosłupie. Mocniejsze szarpnięcie starczyło jednak, by katana wydostała się z tkanek. Gorzkie kaszlnięcie wydusiło z przywódczyni kilka kropel krwi oraz parę strużek wyciekających z ust. Ręce po omacku wyszukały nacięty płynnym ruchem brzuch i starały się utrzymać wszystko co trzeba wewnątrz, jednak i wnętrzności postanowiły z wilgotnym plaśnięciem opuścić ciało ofiary ataku.
 W międzyczasie obecny na akcji Ropożłop podjął decyzję ruszenia w kierunku wymordowanej. Tamci mieli przewagę liczebną, a snajperowi raczej by nie pomógł za wiele pomóc, a prędzej przeszkodzić, zwracając na niego uwagę. Cóż, musieli tę skupić raczej na sobie, by Lazarus mógł wystrzelać ich wszystkich bez problemu. Pierwszy z delikwentów, ten jasnowłosy, obrócił się w stronę Karitsuki jako pierwszy i szarpnął spoczywającym na swoim ramieniu karabinem automatycznym i wystrzelił w jej kierunku krótką serię.
Brać ją! I jego! A ty zajmij się snajperem! – wrzasnął do psów i do drugiego wciąż żywego mężczyzny. Ten ruszył biegiem między samochody, natomiast naboje, wyplute bez większego pomyślunku, kilkukrotnie trafiły wymordowaną pomimo jej mocy nadnaturalnej szybkości. W jej prawym ramieniu utknął jeden z nich, kolejne drasnęły jej skórę tuż obok, a jeszcze inne zapiekły ją na wysokości talii. Wygryziony przez nie materiał ubrań zapiekł świeże rany, jednak najpewniej nie powstrzyma jej to przed dalszą walką. Kolejny nabój, tym razem śrutowy, przeszył ciało następnego z psów, który już-już skakał na wymordowanego z grupy Ropożłopów. Pierwszego z pozostałych psów zdołał odepchnąć, a drugiemu odsunął się z linii ataku.


Rzuty:
x Na strzał Laza; wynik: 24 (trafienie)
x Na atak Kari; wynik: 49 (atak powiódł się)
x Na pomoc od Koksa; 99 (idzie wspierać Kari w walce bezpośredniej)
x Na strzał w Karitsuki, rzut #1; wynik: 19 (atak powiódł się)
x Na atak Koksa, rzut #2; wynik: 4 (atakuje psa)
x Na atak Koksa, rzut #3; wynik: 56 (trafienie)
x Na atak psów na Koksa, rzuty #1 i #2; wynik: 99, 69 (Koks unika ataku)

Aktualne cele, pogoda i termin:
x cel: fuck it let’s kill everyone  
x pogoda: dość ciepło, około 26°C. Brak wiatru, bezchmurne niebo. Zegary wskazywałyby okolice godziny 19.
x termin: 19.08, godzina 23:59.

Stan waszych postaci:
x Karitsuki: nabój utkwiony w prawym ramieniu, kilkukrotnie draśnięte prawe ramię i tułów na wysokości talii, również z prawej strony.
x Lazarus: wszystko w normie.

   Stan NPC:
x Koks: wszystko w normie.
x Wszystkie cztery psy: dwa martwe, pozostałe dwa żywe.
x Przywódczyni obcej grupy: dogorywa, prawie martwa, padła tam gdzie stała.
x Blondyn: wszystko w normie.
x Brunet: wszystko w normie.
x Foszeł: przygnieciony spodem samochodu, wycisza się, rzęzi.
x Bury: wszystko w normie.

Dodatkowe:
x Jeśli w ciągu aktualnej kolejki Laz bądź ktoś inny nie wyeliminuje nieznajomego bruneta, ten znajdzie się przy snajperze.  
x … Przepraszam. ;-;
                                         
Kirai
Poziom E
Kirai
Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Jirō Hirai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.08.19 22:29  •  Złomowisko - Page 2 Empty Re: Złomowisko
 Urwany w połowie krzyk kobiety sprawił, że na ustach dezertera mignął pełen zadowolenia uśmiech. Doskonale wiedział, co by powiedziała, gdyby miecz Karotki nie rozpłatał jej brzucha. Powalenie trupem jednego z pchlarzy, doprawione komplementem konającej samicy nie mogło być słodsze.
 Całe pole bitwy obserwowane przez celownik Zguby wydawało się tak niesamowicie odległe. Dokładnie takie, jakie powinno być. Przyjemne ciepło rozgrzanego metalu strażackiej drabiny i bezpieczny ciężar pilnującego go psa sprawiały, że Lazarus spokojnie odliczał czas do kolejnego strzału, obserwując rozwój wydarzeń i powoli wybierając kolejną ofiarę.
 Jeszcze nie celował do nikogo. Nie było większego sensu - wszyscy znajdowali się w ruchu, a akumulator jeszcze się nie naładował po poprzednim strzale. Właśnie wtedy zauważył odłączającego się od reszty kolesia. Czy on właśnie chciał zepsuć mu zabawę polegającą na wystrzelaniu ich wszystkich jak kaczki?
 Ciemny łeb niknący między samochodami był czymś, co powinno sprawić, że Boris natychmiast zwróciłby w jego stronę lufę karabinu próbując wyeliminować nieproszonego gościa. Zamiast tego jednak dezerter tylko zgrzytnął zębami, nie poruszając się ani na milimetr i nadal celując w sam środek pola bitwy. Nie zaryzykuje stracenia tak wygodnie odsłoniętego terenu na rzecz błądzenia za chowającym się między autami typem i co pewniejsze - marnowania akumulatora na niecelne strzały.
 Na celowniku znalazła się klatka piersiowa blondyna i dopiero wtedy łowca pociągnął za spust.
 Poświęcenie się dla sprawy i pomocy zleceniodawcy może było dobrym pomysłem we łbie Lazarusa, ale nie w znacznie mądrzejszym łebku Burego. Psiątko zeszło z właściciela, przeczołgało się do końca drabiny, zeskoczyło prosto na siedzenie operatora, z siedzenia na obrotnicę, a z obrotnicy schodkami potuptało na ziemię, by w końcu wpełznąć pod sąsiedni rząd samochodów. Chwila czołgania się, by namierzyć obcy zapach i widoczne z tej perspektywy buty obcego, złożenie łysego pyszczka do szczeku i wydanie z siebie całkiem jazgotliwego krob krob, byle odwrócić uwagę od właściciela i wyprowadzić obcego w pole.
 A jedyne pole jakie Bubuś tu znał, znajdowało się koło przygniecionego samochodem mutanta.

Umiejętność: Strzelec wyborowy
Bubuś: krob krob |D
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.08.19 1:50  •  Złomowisko - Page 2 Empty Re: Złomowisko
Czysta, nieposkromiona ekscytacja wypełniła całą jej króliczą personę, kiedy to ostrze jej śliczne i cudowne, i śmiercionośne wgryzło się z wygłodniałą pasją w cielsko nieznajomej, wrogiej kobiety. Radość bulgotała w jej prędko bijącym serduszku niby wnętrzności gotowego do eksplozji wulkanu, stawiając jej puchate, długie uszy na sztorc i poszerzając jej wesoły uśmiech do karykaturalnych niemalże rozmiarów oraz zakrapiając go migoczącymi iskierkami obłędu. Szaleństwo i mania, i niezrównoważenie były odwiecznymi towarzyszami Kari - jeszcze starszymi od jej ukochanych, pięknie wykonanych broni, a to był już doprawdy zacny wyczyn. Metaliczny, świetnie znany jej zapach krwi rozlał się w tutejszym powietrzu jak kąpielowa bombka wrzucona do przyjemnie gorącej, rozluźniającej mięśnie wody. Różowowłosa niewiasta była niezmiernie szczęśliwa z tej zaistniałej do potyczki okazji; z tej szansy na sprawne rozprostowanie kości i puszczenie w ruch katan wspaniałych; z tego momentu napełniającego ją euforią i buzującą w żyłach adrenaliną, i rozochoceniem podpalającym płuca. Cóż za idealny dzień ich zastał, eh?

Ból.
Ostry i rwący, i piekący w punktach, gdzie trafiona została obiecująco przez świeżutkich, ładniutkich oponentów - szczególnie dotkliwie odczuła obrażenie wywołane nabojem, który to złośliwie i chamsko utknął w jej ramieniu. I jeszcze mocniej ją nakręcający! Syknęła przeciągle i między wyszczerzonymi ząbkami - drapieżniki tak czyniły, nie zwierzyna, a na ich nieszczęście to ona była tutaj polującym, wyszarpującym z granic stada najsłabsze jednostki osobnikiem, jako że wbiła się zręcznie w tę słodką pozycję Prawem Podjętej Inicjatywy - starając się trzymać w zasięgu wzroku wszystkich przeciwników i nie stracić przypadkiem nikogo z oczu. To mogłoby być katastrofalne i niedobre, i złe - ktoś mógłby jej wtedy uciec! I jeden cwaniaczek podjął się nawet takowej próby - co z tego, że nacierał ku jej tymczasowego kompanowi, skoro oddała się od niej. Błękitne, stalowe i lodowate ślepia zmrużyły się groźnie, rzucając szybkie zerknięcia na pozostałych wrogów - Koksik postanowił zabawić czteronożne pchlarze, podczas gdy Blondynek namierzony został przez Wielkiego Brata czującego z góry. Bez wahania, toteż, rzuciła się ze swoją diabelską prędkością ku umykającemu jej Brunetowi, w przeciwieństwie do niego nie bojąc się przemieszczać po samochodach i nawet łaknąc wykorzystać tę wyższą, uzyskaną dzięki "spacerze" po dachach wraków pozycję do wykonania zwinnego wyskoku, który to zakończyć miał się bliskim spotkaniem trzeciego stopnia jej stópki z karkiem mężczyzny.
- Nieładnie tak pannę na lodzie bez pożegnania zostawiać, Mon! - wykrzyknęła przy tym niezdrowo raźnie, lewą dłoń trzymając w razie co i na wszelki wypadek na rękojeści dolnej katany.

Moc: Akceleracja |Drugie użycie|
Umiejętność: Taekwondo
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.08.19 2:53  •  Złomowisko - Page 2 Empty Re: Złomowisko
Skacząca kropka, znacznik, celownik, zwróciła jednak uwagę blondaska, który znajdował się na linii strzału. Nie dość, że wcześniej zdołał zranić najemniczkę, to teraz zdołał się przemieścić za osłonę w postaci wraku sporego samochodu bez kół, który stanowił kryjówkę o tyle dobrą, że zza niego nie było widać jego ruchów. O ile wierny karabin dezertera zdołał wypalić w czymś dziurę, nie był to parszywy łeb bandyty.
  Szczęścia nie miał też pies Borisa, którego widok wywołał kolejną  falę paniki mutanta pod samochodem. Słabszą bo słabszą, ale jednak jakąś. Brunet, który miał zająć się snajperem, momentalnie zastygł, wietrząc pułapkę w przesiąkniętym kurzem powietrzu. Wraki samochodów poruszały się i jęczały pod biegnącą i skaczącą na nich Karitsuki, a spojrzenie obcego wylądowało na niej z widocznym weń niemal, ha, zajęczym popłochem. Ten nie był jednak tak prędki i nie miał tak dobrego refleksu jak jego kolega z włosami w kolorze, któremu przypisywana była raczej głupota. Dźwięk pękających kości rozległ się tuż przed głuchym odgłosem upadku. Mężczyzna nie był martwy, jednak pewne było, że przytomny też nie, ani że raczej się stąd nie ruszy po obudzeniu się.
  Uciekającym blondynem, nieświadomym końca swojego kompana, zajął się natomiast Koks, który niemalże ignorując obecność psów po prostu ruszył za swoim celem. Ten puścił jeszcze serię na ślepo w kierunku Lazarusa, jednak żaden z pocisków, mimo przeraźliwego, powtarzalnego świstu i niewielkiej odległości. Pokąsany po potężnych łydkach i krwawiący Koks najpierw staranował blondyna, a potem za pomocą niezawodnego śrutu wyrwał mu ranę w plecach. Gulgoczący kaszel, wyplucie sporej ilości krwi i osunięcie się na ziemię jasno oznaczało jedno: zgon.
Poszły, kurwa, swołocz czarna! – ryknął Koks na psy swoim tubalnym głosem, po czym skierował się do reszty całego zamieszania. Nie wyglądał na zadowolonego, choć koniec końców wyszło na ich.
Dlaczego on leży pod samochodem? To właściciel – skomentował Foszeła, po czym bez trudu, z racji siły jeszcze większej niż standardowy wymordowany, zepchnął z niego kawał wozu.
Blachy. Drewno. Narzędzia, najlepiej spawarka. Dużo, dużo wszelkich śrub. Wkrętarka. Płaty metalu. Liny. Zabieramy – poinformował Koks Foszeła, a ten pokiwał głową w wyrazie wdzięczności i zgody na te warunki.
Phoszeuuu. Siemkuje – odpowiedział, choć dalej raczej niezbyt ufnie patrzył na Karitsuki i Borisa. Potrzebował ich pomocy, a oni go zostawili na pastwę tych okropnych psów i ludzi, nie mówiąc już o jego żonie... Spojrzał ze smutkiem na truchło, podszedł do niego i złapał je za rękę, po czym potrząsnął nią i przytulił do twarzy.
Chuj wie czego chcieli i po co tu przyszli, ale chyba zabili mu rodzinę. Mogliście powiedzieć, że tak to wygląda, a nie drzeć się o jakiejś liście. Jakby się tak nie darł, to może by go uznali za martwego i tu nie wracali.
Fiemszej... Niedobri – burknął głośno mutant, jednak nie odwracał się do reszty.
No skoro tak mówisz – Koks wzruszył ramionami, ale posłał najemniczce i kurierowi spojrzenie mówiące „kto go tam wie”. – W tym hangarze pewnie będzie to czego szukamy. Wpadamy, bierzemy, ładujemy, wypadamy. Może tamtym od Latarnika nie idzie też źle. Ruchy.
  Wydawszy powyższy rozkaz, Koks szarpnął za łańcuchy z kłódką będące przeszkodą przed przejściem do hangaru, po czym sam zaczął nosić te większe materiały z listy. Pomniejsze, pochowane w pomieszczeniu wyznaczonym na warsztat, pozostawił pozostałej dwójce.
Jak trzeba ci lekarza, to cię zawiozę do naszych. Mnie też kurwy nieźle pożarły – rzucił do Kari, kiedy akurat mijał ją przy zawracaniu po materiały lub nie. Wyglądało na to, że cała akcja trochę potrwa.

Rzuty:
x Na atak Laza: rzut 2; niepowodzenie (86 oczek)
x Na atak Kari: powodzenie (33 oczka)
x Na krobing: rzut 1; niepowodzenie (57 oczek)
x Na atak Koksa: rzut 3; powodzenie (51 oczek)
x Na atak blondyna: niepowodzenie (75 oczek)

Aktualne cele, pogoda i termin:
x cel: dla formalności napiszcie coś o tym noszeniu. Nie chcę wam tego rozciągać na kilka postów, bo się zanudzimy.
x pogoda: dość ciepło, około 26°C. Brak wiatru, bezchmurne niebo. Zegary wskazywałyby okolice godziny 20.
x termin: 25.08, godzina 23:59.

Stan waszych postaci:
x Karitsuki: nabój utkwiony w prawym ramieniu, kilkukrotnie draśnięte prawe ramię i tułów na wysokości talii, również z prawej strony.
x Lazarus: wszystko w normie.

   Stan NPC:
x Koks: pogryziony po nogach.
x Wszystkie cztery psy: dwa martwe, pozostałe dwa żywe, uciekły.
x Przywódczyni obcej grupy: dogorywa, prawie martwa, padła tam gdzie stała.
x Blondyn: martwy.
x Brunet: nieprzytomny, złamany kręgosłup.
x Foszeł: spanikowany, obolały i ledwo się rusza.
x Bury: wszystko w normie.

Dodatkowe:
x Zakończenie — noszenie — trochę przyspieszone, żeby nie trzymać was w czymś nudnym.
x Laz, zgodnie z prośbą odnośnie eventu wakacyjnego — daj zt już za siebie zamiast czekać na mnie.
x Kari — jeśli chcesz, mogę cię przenieść do zagadkowiczów, do tego medyka bądź na dalsze poszukiwanie sprzętu; analogicznie dostaniesz więcej PF za dodatkowy wysiłek. Chyba że chcesz odpocząć i mam cię wołać na kolejny etap. Daj znać pod postem, co ci bardziej pasuje.
x W kolejnym poście wam to podsumuję i przedstawię konsekwencje takich, a nie innych wyborów.
                                         
Kirai
Poziom E
Kirai
Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Jirō Hirai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.08.19 0:12  •  Złomowisko - Page 2 Empty Re: Złomowisko
 Wyglądało na to, że Boris był jedynym, który podczas całego starcia nie odniósł absolutnie żadnych obrażeń. Jedynym, bowiem pozornie zdrowy Bubuś wrócił do niego z nietęgą miną, ciągle rzucając właścicielowi złomowiska spłoszone spojrzenia po jego wcześniejszym wybuchu paniki. Cudem nie doszło tutaj do rękoczynów w obronie psiej psychiki i próbie przemówienia wymordowanemu, że ma przestać straszyć jego przyjaciela.
 Zszedł z wozu strażackiego podobną drogą, co wcześniej jego pies, uznając ją za o wiele bezpieczniejszą niż poprzednie, pośpieszne wchodzenie tutaj po wzbudzającej niezbyt dużo zaufania drabince przymocowanej do kabiny.
Mogłeś ruszyć dupę z nami skoro to twój ziomek – odwarknął na pouczenie od Kokosa, które wybitnie nie przypadło mu do gustu – Swojej starej do domu też obcych wpuść to może się dorobisz mądrzejszego brata żeby za ciebie kurwa myślał.
 Mimo zdenerwowania nie tylko podejściem Ropożłopa, ale i całą wcześniejszą sytuacją, z ulgą przyjął rozkaz i ani przez moment nie przyszło mu do łba jego niewykonanie. Gwizdnął na Burego i oboje ruszyli do hangaru. Przynajmniej teraz Lazarus wiedział czego ma szukać.
 Kilka pierwszych rund zabawy w tragarza przebiegło pomyślnie. Nawet pies włączył się do pomocy, niosąc w pysku pojedyncze najlżejsze narzędzia bądź ciągnąć za sobą jakąś skrzyneczkę ze śrubami na zrobionych prowizorycznie z kawałka szmaty szeleczkach. Dopiero później łowca zaczął dostrzegać okazje. W pewnym momencie zamiast czegoś przydatnego przetransportował do swojego samochodu zwłoki zastrzelonego psa, a za drugim razem zaginął na dłuższy czas, by ograbić zwłoki bruneta z ewentualnych dobroci, niby przypadkiem, niby zajrzał tutaj tylko na chwilę.
 Gdy wszystko było gotowe Azarow odmeldował się, informując Kokosa, że jak nie wróci to część jego zapłaty ma przekazać Rogatej, skąd sobie Boris ją odbierze, ale nadziei nie należy porzucać i można wypatrywać go piątego dnia o świcie, o brzasku patrzeć na wschód.

[ z tematu ]
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.08.19 23:46  •  Złomowisko - Page 2 Empty Re: Złomowisko
Stuk. Stuk. Trzask.
Och, jakże przyjemny i wspaniały był dźwięk gruchotanych, łamanych kości oraz upadającego bezwładnie na glebę, powalonego jednym, sprawnym ciosem cielska. Aż serduszko się radowało, a dusza hymny niebiańskiej chwały wyśpiewywała, kiedy to Kari wylądowała zgrabnie i zwinnie tuż za głową leżącego pyskiem w glebie, znieruchomiałego truchła. Które oddychało, huh. Zmarszczyła smukłe brewki, wbijając zmrużone, szafirowe ślepia w plecy kopniętego przed chwilą w kark mężczyzny, po czym bez większej zwłoki czy wahania zatopiła klingę górnej katany tuż obok kręgosłupa swego niedawnego przeciwnika - tak, aby ostrze przeszło zgrabnie na drugą stronę i po drodze jeszcze przez jakże szanowny organ pompujący krew przez układ krwionośny. Dopiero wtedy - kiedy bordowa, metalicznie pachnąca i nieregularna w swej istocie plama pocznie rozlewać się pod ofiarą przez nią upolowaną - lico Wymordowanej rozjaśni się w uśmiechu, a w niebieskich oczkach zagości iskierka satysfakcji oraz radości. Zbyt krótka była to potyczka; zbyt prędko przemijająca i za szybko się kończąca, lecz z drugiej strony nie zamierzała marnować więcej czasu na te słabe ścierwa, których resztki żałosne uciekały w popłochu w przeciwną do Złomowiska stronę. Prychnęła donośnie i drwiąco, podnosząc się z przykucnięcia - wykonanego podczas akcji dźgnięcia powalonego osobnika w serduszeczko - i sprawnie, bez większego pomyślunku chowając pokrytą czerwienią klingę z powrotem do przynależącej do niej pochwy.

Odwróciła się w celu pójścia do swoich tymczasowych towarzyszy, lecz zaraz skrzywiła się ze względu na igłę bólu, jaka wpiła się w jej nerwy. Kręcąc nosem odcięła z pomocą mniej pobrudzonej, niżej położonej broni długi pas materiału z prawego rękawa i przewiązała go wokół uszkodzonego, ozdobionego obecnie kulą ramienia - nie było nic przyjemnego w tym obślizgłym uczuciu spływającej po skórze posoki lub wilgotnych ubrań ją wsiąkających. Po tym dobrnęła wreszcie do reszty i zlustrowała Koksa ostrym, nieprzychylnym spojrzeniem.
- Własnego ziomeczka po jego krzykach nie poznałeś, Mon? - zapytała szyderczo i z przytykiem, nie zamierzając przepraszać za coś, co mogło zostać uniknięte dzięki dodatkowym, lepiej przekazanym im informacjom. To, że w ogóle i nigdy nie przeprasza to już inna sprawa, yup. Hufnęła i strzygnęła uchem, aczkolwiek nieprzyjazny wyszczerz zagościł na jej usteczkach po słowach jej sarkastycznego, uszczypliwego w słowach kompana. Ohoho, naprawdę go polubiła! Bez kolejnych komentarzy zabrała się do roboty, starając się jak najmniej na tę chwilę używać postrzelonej ręki - nie miała zamiaru pogorszyć jej stanu, oj nie. Za bardzo była jej ta kończyna potrzebna, ha! Niektóre rzeczy, co prawda, sprawiły jej przez to problemy jeśli chodzi o przeniesienie ich do samochodu, jednakże nie zważała na to i z czystym, niezłomnym uporem dokończyła tę króciutką, męczącą ją bardziej niźli trzydniowa bitka misję. Kiedy wreszcie wszystko przenieśli, Kari oparła się o maskę ciężarówki z głośnym westchnieniem i otarła spocone, mokre oraz słone czoło. Ślepka z fioletowym pobłyskiem skierowały się z groźnym, ździebko rozeźlonym wyrazem na Koksiczka, podczas gdy ona sama odepchnęła się od swojego oparcia i ruszyła ku wyjściu z tego śmieciowiska. - Oby to wszystko było warte świeczki, Słodziaku - rzuciła z przestrogą w tonie, nie zwracając nawet najmniejszej uwagi na Właściciela tego gruzowiska. - Z tym zdrapaniem sobie poradzę, spokojna Twoja głowa! Zadzwońcie, jak będę Wam do fajnych rzeczy znowu potrzebna! - Machnęła mu dłonią zdrowej rączusi, kierując się na ten moment w swoją stronę i nie chcąc maczać palców w zbieraniu informacji o jakimś antycznym, tchórzliwym Latarniku. Anioły, tfu!

z.t.
Uprosiłabym o pw, jak będzie kolejny etap c:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Złomowisko - Page 2 Empty Re: Złomowisko
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach