Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

Pisanie 11.05.19 16:38  •  Pchełki [Lampka & Sanek] Empty Pchełki [Lampka & Sanek]
Far, far away jakieś pół roku temu.

Lampo cała drogę z lasu do apogeum intensywnie drapał się po plecach. Rany po przypadkowym wejściu w trujący bluszcz były nieznośne i nawet wtedy kiedy zaczął padać deszcz, to nie znajdował ulgi. Ale miał to po co polazł, dwa martwe zające na obiadokolację na najbliższy tydzień, trochę grzybowej trutki na gryzonie i po drodze znalazł jeszcze lusterko. Malutkie, ale przejrzeć się w nim mógł i nie wiedzieć czemu, uważał to za największy skarb jaki udało mu się zdobyć w ciągu ostatniego miesiąca, nie licząc jednej z książek, którą niestety już znał.
Pomijając to, że żył jak na co dzień, to ostatnimi czasy przygotowywał się do wyruszenia do miasta. Miejsca, z których mógł zdobywać wiedzę się kurczyły, a odkąd tylko dołączył do psów, to anioły już nie chciały się dogadywać. Głupie ptaszydła, pomyślał, mogłyby pomóc, ale jak zwykle coś im nie pasuje. Lampo nie miał już czym za bardzo handlować, najwyżej tym co upoluje i sprzeda, a było tego niewiele. Jak na złość nikt też nie chciał kupować mięsa wymordowanych, którzy zdziczeli do tego stopnia, że byli już jak zwierzęta. Krótko mówiąc, zbierał co się da i ile się da, żeby móc ufundować sobie bezpieczne wyjście tam, skąd żaden wymordowany żywy nie wraca.
Zatrzymał się jednak po drodze zanim dotarł gdzie dotrzeć miał. Postanowił jednak, że dwa zające które upolował sprzeda w najsławniejszym barze apogeum. Ostatecznie i tak trochę się najadł krwi zanim je właściwie zabił, więc dzisiaj nie musiał jeść. A może w "pokoju" coś na niego będzie akurat czekać?
W każdym razie po zakończonej transakcji przysiadł sobie przed barem korzystając z chwili odpoczynku. I możliwości wylizania sobie ran po "potyczce" z fauną pobliskiego lasu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.05.19 16:59  •  Pchełki [Lampka & Sanek] Empty Re: Pchełki [Lampka & Sanek]
Santino zaczął swój dzień jak każdy poprzedni, czyli od szybkiej kąpieli. Nie dysponował dużą ilością wody, ale ile mógł nalać do wanny, tyle nalał. Wzbogacił ją odrobiną lawendowego ekstraktu. Trudno było dbać o higienę, a mydło było naprawdę towarem ekskluzywnym, dostarczanym jedynie z M-3 i to w bardzo niewielkich ilościach. Jeśli więc już udało mu się mieć, ten środek czystości, to nie zużywał go na codzienne kąpiele. Zachowywał swoją czystość na tyle dobrze, że nie czuł potrzeby korzystania z tego środka chemicznego. Kąpiel w wodzie z olejkiem lawendowym była wystarczająca. Szybko zaczął unosić się lawendowy zapach, który wymordowany tak bardzo lubił. Wiedział, że dla innych mógł być on nie do zniesienia, jednakże to tylko powodowało, że niewiele osób chciało siedzieć w jego pokoju, jeśli nie mieli do niego konkretnych spraw. Na towarzyskie pogawędki ciemnowłosy najzwyczajniej w świecie nie miał czasu i było niewiele osób, które tak naprawdę lubił.
  Po udanej kąpieli postanowił jednak udać się do baru. Odrobina alkoholu na pewno dobrze mu zrobi, głównie z uwagi na fakt, że przez brzydką pogodę, która ostatnio panowała, nie miał zbyt dobrego nastroju. Potrzebował więc wszystkiego, co mogłoby go chociaż w niewielkim stopniu jakoś rozweselić. Alkohol wydawał się do tego najlepszy, a nie chciał marnować swojej prywatnej kolekcji.
  Dość szybko zszedł do baru i rozejrzał się dookoła. Nie było tam wielu osób. Najczęściej robi się tu tłoczniej w godzinach wieczornych, gdy ludzie mogli sobie pozwolić na większe szaleństwo związane z szybszym udaniem się na spoczynek. W końcu czy było coś lepszego od pójścia spać po kilku głębszych? No i właśnie wtedy, podchodząc do baru wypatrzył znajomą sylwetkę. Trudno byłoby ją w sumie przeoczyć, zważając na dość wyróżniający się wygląd.
  – Wyglądasz okropnie – stwierdził, podchodząc do Lampo nieco bliżej, ale nadal zachowując bezpieczną odległość. Doświadczenie nauczyło go, by uważać nawet na osoby, które się znało. Z resztą w przypadku wymordowanych nigdy nic nie wiadomo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.05.19 17:23  •  Pchełki [Lampka & Sanek] Empty Re: Pchełki [Lampka & Sanek]
Odruchowo pierwsze co zrobił to przytulił do siebie swoją jedyną torbę, tego wytartego gniota, tak biedną wersję, że nie miał materiałowego uchwytu, tylko trzymała się na ramieniu za pomocą elastycznych, wierzbowych gałązek. Nigdy nie zadbał o to by mieć co lepszego, a do tej przywiązał się jak diabli. Pachniała też mokrym psem, a to raczej nie zachęcało do tego by mu ją podkraść. Niemniej, zdanie zdecydowanie wypowiedziane w jego kierunku go trochę zaniepokoiło. Jasne, część osób go tutaj znała, głównie dlatego, że często tutaj znosił żywność do przehandlowania, ale i tak mało kto go zaczepiał.
Pozostawanie w tak karykaturalnej postaci przez resztę żywota nie zachęcało innych do tego by się z nim zaznajamiać. I taki oto los Lampo, z jednej strony nie chciał się zadawać z członkami własnej organizacji, a z drugiej strony poza organizacją praktycznie nikt się do niego nie przyznawał.
Obrócił się w stronę swojego "rozmówcy" i złagodniał. Już nie ściskał tak tej nieszczęsnej torby, nie miażdżył jej zawartości i spuścił trochę z  niej wzrok. Lampo przytulił uszy do głowy. Jak nie było ich tak widać to przez te rogi wyglądał jak małe diablę. Znaczy, nie to, żeby inne części jego wyglądu tego nie mówiły. Mały, czarci pomiot.
Musiał najpierw kaszlnąć i się nastroić zanim będzie mówić. Wyglądało to tak jakby połknął coś lepkiego i nie mógł przełknąć. Za każdym razem to samo, jeśli zbyt długo nie używał mowy. Inaczej mógłby najwyżej zawarczeć.
- Na polowaniu byłem. Na takich rzeczach zdarzają się... te no... wypadki.
Mówiąc to trochę wiercił się na drewnianym krzesełku i wodził wzrokiem po okolicy. Zawsze to samo.
I właściwie teraz dopiero pomyślał o tym, że mógł się trochę pobrudzić. Już pomijając to, że wyglądał jakby przegrał bójkę z niedźwiedziem.  Lampo jednak na moment jakby olśniło i począł natychmiast wygrzebywać coś z torby. Trochę mu to zajęło, a to co wyją było i tak już trochę ubrudzone i w grzybach i w krwi. No i trochę w sierści.
- Patrz co znalazłem. Ładne.
Przetarł trochę to co trzymał w swoich futrzanych łapkach. Małe lustereczko, z jednej strony obite jakimś zdobionym metalem. Konstrukcja wskazywała na to, że kiedyś mogło mieć to klapkę z drugiej strony. A kiedy skończył się gramolić, wystawił w swoich dłoniach to lustereczko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.05.19 18:00  •  Pchełki [Lampka & Sanek] Empty Re: Pchełki [Lampka & Sanek]
  Lampo rzeczywiście nie był osobnikiem, z którym pragnęło się nawiązać jakikolwiek kontakt. Santino w sumie unikał tych wszystkich dziwacznie wyglądających wymordowanych. Zdecydowanie wolał przebywać w towarzystwie takich, którzy wyglądają bardziej jak on. Nie znaczyło to oczywiście, że on sam nie przejawiał pewnych mutacji. Dla wprawionego oka dostrzeżenie niebieskich, opalizujących piórek między jego włosami i na linii włosów na karku nie powinno stanowić problemu. Ogólnie jeśli ktoś podchodził bliżej, to dało się je wypatrzeć bez najmniejszych kłopotów. Na szczęście los oszczędził go od problemów jakim byłoby posiadanie ptasich skrzydeł czy też nóg. Nie mówiąc już o pawim ogonie, który przecież byłby niezłym utrapieniem. Nie chciały ciągnąć za sobą tych kilogramów piór. Poza tym byłoby to okropnie nieporęczne i wyjątkowo komiczne. Stwarzałoby też niebezpieczeństwo bycia złapanym, jeśli już miałby uciekać przed problemami, które nawet w Apogeum mogłyby mieć miejsce.
  Na szczęście dla Lampo, jak i dla Santino, ta dwójka znała się dość dobrze. Santino utrzymywał przyjazne stosunki z członkami DOGS, a wiedział, że Lampo był członkiem tej organizacji. Nie miał więc żadnych obaw w kontaktach z nim. Z drugiej jednak strony wygląd Lampo był niesamowicie odpowiedni, bo nie każda inna istota, chciałaby atakować kogoś, kto posiada kilkunastu centymetrowe rogi. Psi wymordowany odstraszał więc nie tylko potencjalne towarzystwo, ale również wrogów, przez co można się było czuć bezpieczniej w jego obecności.
  Przyjrzał się znajomemu. Nie wyglądał on najkorzystniej, ale były momenty, w których wymordowany wyglądał znacznie gorzej, więc ciemnowłosy nie musiał się o nic bać. Usiadł na pobliskim krześle, obserwując poczynania rogatego.
  – Przyniosłeś nam jedzenie? Może w końcu ugotują tu coś pożywniejszego – westchnął. Nie pamiętał, kiedy ostatnio dane mu było zjeść jakieś mięso. Jedyna co jadał ostatnio, to pieczywa i inne nie mięsne przekąski przyniesione z M-3. Jakby nie można było stamtąd wynieść jakiegoś człowieka, czy coś. Kanibalizm nie był w stylu Santino, ale głodny wymordowany, to zły wymordowany, więc nie odrzucał żadnej opcji.
  W chwili gdy Lampo pokazał Santino lusterko, to oczy ciemnowłosego rozszerzyły się, jak kotu na widok kocimiętki. Wyciągnął rękę, chcąc dotknąć tego cudeńka, ale szybko ją cofnął, widząc jak brudny jest ten przedmiot, a on przecież tyle co się wykąpał.
  – Bardzo ładne... chcesz za nie coś? Przydałoby mi się takie – powiedział. Oddałby Lampo coś za takie lusterko, jeśli rogaty chciałby się wymienić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.05.19 18:35  •  Pchełki [Lampka & Sanek] Empty Re: Pchełki [Lampka & Sanek]
- Dwa zające. Jak przyniosę jeszcze trochę jedzenia, to dostanę nową torbę. Ale ostatnio nie ma na co polować. A tu wybrzydzają, nie chcą mięsa tych którzy się zdziczeli.
Lampo wielce nad tym faktem ubolewał, a mówiąc to, ze smutkiem spoglądał na swoją rozlatującą się torbę. Potrzebował nowej, stabilniejszej i na pewno nie przewiązanej wierzbą. Nie dlatego, że ta była zła, bardzo ją przecież lubił, ale dlatego, że na dalekie wyprawy nie miał jak zdobyć czegoś co mogłoby ją ewentualnie naprawić. Same nici i igły były dużo warte i chociaż dało się rozłożyć zwykłe rzeczy na te części, to zajmowało to więcej czasu niż mógł przeznaczyć.
- Przecież i tak ich się nie da uratować od zdziczenia, nie wiem dlaczego wybrzydzają. Smakują tak samo.
Burknął ostatecznie, podnosząc uszy do góry. Ktoś chyba jednak, spojrzawszy na Lampo, postanowił opuścić ten przybytek. Nic dziwnego, sam terier był przyzwyczajony do tego nawet wśród swoich. Tym bardziej, że każdy kto znał pewne przypadłości nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Dlatego też korzystał z okazji jeśli ktoś chciał sobie z nim porozmawiać i przy okazji nie wybrzydzał na samego Lampo.
Może też z powodu częstej samotności przychodził tutaj bo przynajmniej miał kontakt z innymi. Wtedy wiedział, że sam nie zdziczał, że nie oszalał i wciąż ma wszystkie klepki na swoim miejscu.
Na wzmiankę o potencjalnym handlu zaświeciły się ślepia kundlowi jak dwie złote lampki błyszczące z pustych oczodołów. Lampo aż się oblizał po wystających kłach, a w swej dumie schował lustereczko jakby był ten skarb jeszcze cenniejszy niż poprzednim razem.
- Masz nowe książki? Chciałbym nowe książki. Takie medyczne, wiesz. Prawie wszystkie jakie są w mieście przeczytałem, albo kupiłem. Nikt nie przynosi mi nowych książek nawet jak daję za nie dużo fantów.
Mówiąc to, wyciągnął lustereczko, przejrzał się w nim parę razy i potem znów schował.
- Czasem znajduję takie błyskotki. Na bagnach najwięcej znalazłem w życiu, ale bagna są niebezpieczne by szukać. Śmierdzą, a tam jeszcze węże, pająki i inne paskudztwa.
Pogładził się po szramach na lewym barku. Zagoi się szybko po posiłku, ale i tak nie całkiem, a będzie szczypać. I musiał unikać śmierdzących miejsc, bo złapie jakąś chorobę. Gdyby mógł, to schowałby się u ciebie wśród innych dogs, ale była zbyt duża szansa, że nie dadzą mu odpocząć.
Schował lustereczko w torbie.
- Dlaczego tutaj jesteś? Też coś chciałeś na wymianę?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.05.19 19:14  •  Pchełki [Lampka & Sanek] Empty Re: Pchełki [Lampka & Sanek]
  Zmrużył oczy, gdy tylko usłyszał, za co Lampo wymieniał się z właścicielami hotelu. Westchnął cicho, opierając głowę o dłoń. Lubił siedzieć przy barze. Było tutaj całkiem sporo innych osób, z którymi mógł porozmawiać, bo chociaż lubił swoją samotność, to jednak możliwość porozmawiania i kontaktu z innymi była potrzebna. Był bowiem osobą towarzyską i charyzmatyczną, a przynajmniej za taką właśnie się uważał, nie widział więc problemów, by siedzieć z innymi.
  – Dajesz im jedzenie za torbę? – zapytał. – Ja mam torby, mogłem ci dać za jakiekolwiek mięso. Mam już dość tych mdłych rzeczy, które tutaj serwują – powiedział oburzony. Niemniej jednak mówił cicho, nie chciałby, żeby ktoś go usłyszał, bo jeszcze odcięliby mu jakiekolwiek jedzenie i wtedy miałby poważny problem. Musiałby sam wychodzić na polowania, a do tego w sumie się nie nadawał. Jakoś nie widział się w roli łowcy, biegającego za zwierzyną. Zdecydowanie wolał gdy to jemu coś się przynosiło. Chciałby, żeby to zwierzątka same wpadały w jego sidła.
  W barze zaczęło się robić pustawo. Nie miał nic przeciwko temu, bo było mu to nawet na rękę w tej chwili. Już miał towarzystwo, więc jak dla niego, to mogliby być tu tylko oni. Wciąż jednak po lokalu kręcił się barman, który nie miał w zwyczaju opuszczać miejsca swojej pracy. Było tutaj zbyt dużo trunków pochodzących z M-3, by móc ryzykować ich ewentualną kradzież. W sumie on sam mógłby użyć swoich mocy, by zdobyć chociaż jedną buteleczkę, ale nigdy tego jeszcze nie zrobił. Nie chciał tworzyć tutaj problemów.
  – Książki medyczne? A co chcesz z nich wiedzieć? Ja cię mogę nauczyć czegoś – zaproponował. Mógł oddać każdą książkę fabularną, ale wszelkie naukowe podręczniki wolał zachowywać dla siebie. Nigdy nie wiadomo, kiedy mogą się one przydać. Wolał je więc mieć przy sobie, by nie okazało się, że akurat zabraknie mu tej jednej, która była najpotrzebniejsza. Nie wiedział, czy Lampo poszedłby na taki układ. Przysunął się jednak nieco bliżej, ignorując fakt, że jego wymordowany towarzysz nie pachniał zachęcająco.
  – Bagna są ciekawym miejscem. Różne rzeczy można tam znaleźć, bo w sumie niewiele osób się tam zapuszcza, ale na szczęście ty jesteś taki odważny i w ogóle... nic dziwnego, że udało ci się odnaleźć takie cudeńka – powiedział, chwaląc rogacza. Wyciągnął nawet rękę, by pogłaskać go po przedramieniu. To nic, że pewnie będzie musiał umyć ręce po raz kolejny.
  – Przyszedłem po alkohol, ale znalazłem ciebie – odpowiedział szybko, uśmiechając się lekko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.05.19 19:42  •  Pchełki [Lampka & Sanek] Empty Re: Pchełki [Lampka & Sanek]
- Teraz za torbę tak. Potrzebuję bardziej solidnej jeśli chcę z miasta ukraść książki. I inne błyskotki. Chcę zaryzykować wejście tam. Moja torba jest... dobra, ale jak mi się zepsuje o jej tam nie naprawię.
Wyjaśnił pokrótce dlaczego w ogóle wszedł w taki układ. Zresztą, nie on jeden, bo tutaj przychodziło też kilka innych myśliwych, którzy przynosili jedzenie na wymianę. Problem ich był taki, że najczęściej używali nabojów, a bez zwierzyny nie mogli tychże naboi tutaj dostać. W przeciwieństwie do takiego Lampo, który wykorzystuje swoje zezwierzęcenie, żeby polować. I robi to dość skutecznie.
- Mogę Ci polować za jakieś fanty. Albo jak coś dla mnie zrobisz. Tutaj przychodzę bo chcą ode mnie kupować za fajne rzeczy. No i nie przeszkadza nikomu tutaj jak czasem się zdrzemnę gdzieś przed wejściem.
Bo Lampo spał w zasadzie wszędzie, tylko nie na terenach kryjówki dogs. Kiedyś uwielbiał tam przebywać, ale od tamtego wypadku unikał tego miejsca tak często jak się dało, tłumacząc najczęściej się tym, że znacznie lepiej przydaje się będąc poza terenami. Każdy wiedział jak ważne jest w takich warunkach nawiązywanie kontaktów i rozeznanie w terenie, więc z reguły nikt mu nie zadaje pytań. A jeśli już ktoś jest na tyle upierdliwy, że czegoś potrzebuje akurat od niego, to grzecznie ustawia się w szeregu, przynajmniej na jakiś czas. A potem znów znika na długie tygodnie.
Podrapał się po policzku.
- Wszystko. Żyję już tyle lat, a wciąż wiem tak mało. Czasem odświeżam wiedzę na innych, ale to wciąż mało. Jeżeli chcę kiedykolwiek pozbyć się wirusa muszę czytać. Dużo. Także jak masz takie książki których nigdy nie czytałem, to chętnie przeczytam za lusterko.
Lampo tylko pobieżnie obserwował, że akurat ten się zbliżał, bo w zasadzie jemu było wsio ryba, mało to ktoś koło niego się przechadzał w tłumie, albo w ogóle był zbyt blisko. Zazwyczaj wtedy tylko torbę przyciskał do siebie jeśli ją akurat miał przy sobie. Ale w przypadku bardziej znajomej twarzy to nie był już aż tak podejrzliwy. Najważniejsze, żeby nie ukradł, bo wtedy sobie jego buzię zapamięta i będzie robił problem.
- Jasne, że jestem najlepszy. Ale jad jest zły, a węże wcale nie takie smaczne.
Odburknął urażony. W duszy cieszył się jak dziecko, że ktoś zauważył jak dobre cechy posiada Lampo i ktokolwiek w końcu je docenił od tak dawna. W takim wypadku mógł dać się głaskać. Zresztą, przecież to lubił. Bardzo. W takim stopniu, że mógł wybaczyć to, że musiał wyrażać się o Lampo w taki sposób.
- Znaczy, że nie chcesz już alkoholu? W sumie, musiałbym się wyczyścić, bo padało i trochę zmokłem i... no ten. Ale ty pachniesz wieloma różnymi osobami, więc chyba ja Ci nie przeszkadzam?
Nie domyślił się dlaczego. Bo przecież skąd. Zresztą, rozkojarzył się trochę tym głaskaniem. Fajne to.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.05.19 20:45  •  Pchełki [Lampka & Sanek] Empty Re: Pchełki [Lampka & Sanek]
  Mruknął coś pod nosem w odpowiedzi na to wszystko. Był nieco rozdrażniony tym jedzeniem. Nie pamiętał, kiedy ostatnio jadł mięso i w sumie zapominał jak mogło ono smakować. Na chwilkę rozmarzył się nawet na samą myśl o tym, co mógłby sobie przyrządzić mając królicze mięso. Problem pojawiał się jednak wtedy, gdy zrozumiał, że nie miałby gdzie tego mięsa trzymać ani nawet nie miał odpowiednich przypraw i innych składników do jakiegokolwiek dania.
  – Poza książkami, to co ty byś jeszcze ode mnie chciał? – zapytał. Miał kilka bibelocików, którymi mógłby się z nim wymienić. Mógłby mu też pomóc w czymś, chociażby w pomocy w oczyszczaniu ran, żeby te zagoiły się jeszcze szybciej. Wiedział, że Lampo ma swoje zdolności regeneracyjne, ale i tak o rany trzeba było odpowiednio zadbać, żeby nie było blizn albo żeby nie wdało się jakieś paskudne zakażenie. Santino miał też swój prywatny alkohol i ziołowe herbatki, które potrafiły działać tak samo jak antybiotyki. Często sam z nich korzystał. Ogólnie bardzo lubił swoją lawendową herbatkę, bo miała ona wiele ciekawych właściwości. Jej działanie pomagało też wzmocnić jego układ odpornościowy, więc częste picie powodowało, że nie chorował tak często.
  – Słyszałem różne rzeczy o tym wirusie, podobno nie da się, a nawet nie powinno się go leczyć – stwierdził. Słyszał różne plotki na ten temat. Że była to kara prosto od Boga, że wirus miał zdziesiątkować i w końcu zakończyć życie wszystkich ludzi na ziemi, którzy zaczęli tak bardzo oddalać się od Stwórcy. Niemniej jednak nic takiego się nie stało. Ludzie żyli przecież dalej, co prawda przybierali różne, dziwne formy, ale żyli dalej. Czy było to w końcu takie złe? Poza tym wirus zdawał się zatrzymywać wszelkie inne śmiertelne choroby, co stanowiło kolejny powód do tego, by nie chcieć się z niego leczyć. Sam Santino nie miał takiego zamiaru, ale jeśli Lampo chciał zostać naukowcem, to ciemnowłosy byłby ostatnim, który stałby mu na drodze. Raczej nie chciałby w ogóle stać mu na drodze, bo w porównaniu z nim nie miałby żadnych szans.
  – Mam jakieś książki, mogę ci je udostępnić ale pod warunkiem, że mi je zwrócisz. Często przychodzą do mnie klienci, którzy szukają medycznej pomocy. Takie książki są mi potrzebne – wyjaśnił, mając nadzieję, że wymordowany zrozumie. Ewentualnie Lampo zawsze mógł te książki czytać w pokoju Santino, bo co jak co, ale obecność rogacza nie przeszkadzała ciemnowłosemu, więc mógł sobie ten siedzieć w jego pokoju ile chciał.
  – Mówisz, że pachnę? Na szczęście ja nie czuję nic poza lawendą i tobą. Nie chcesz się może doprowadzić do porządku u mnie? – zapytał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.05.19 10:26  •  Pchełki [Lampka & Sanek] Empty Re: Pchełki [Lampka & Sanek]
- Na tę wyprawę na pewno przydadzą mi się tee... ubrania. Tak. Ubrania. Żeby nie było mi futra widać, rogów, albo chociaż pyska. W imię nauki byłbym gotów spiłować sobie rogi.
I jakoś nie wyglądał na zadowolonego z takiej możliwości. Te rogi były częścią niego, przecież bez nich wyglądał dosłownie jak jakiś bezdomny pies. No, ostatecznie miał jeszcze swoją "twarz"... i tutaj zaczął się naprawdę martwić. Był w stanie na chwilę ściągnąć tę maskę i pokazać swoja prawdziwą twarz, ale nie potrafił w takim stanie wytrzymać zbyt długo. A potem co?
- Martwię się, że to misja samobójcza. Złapią mnie i powieszą na ścianie jak trofeum.
Wypalił w końcu, ciężko wzdychając. Nie można powiedzieć, żeby Lampo należał do najnormalniejszych stworzeń, ale miał na tyle rozumu, żeby wiedzieć, że to jest jedna z najbardziej niebezpiecznych rzeczy na jaką się porywał od... dwustu lat? Pomijając drobne bolączki życia codziennego na tym smutnym łez padole, to nie podejmował ryzyka od dawien dawna. Nie targał się na swoje życie, przed zbyt dużym przeciwnikiem uciekał, zawsze wylizywał w samotności rany.
- Nie wiem czy się nie da. Być może kiedyś umrę bez tej wiedzy, ale jakoś jeszcze przez te kilkaset lat jeszcze mi się to nie udało. Są tacy co uważają to za dar, a inni mówią, że przekleństwo. Pozostali twierdzą, że Boga nie ma i ludzie sami sobie zgotowali ten los. A jeśli to faktycznie był boski plan, to na pewno zostawił jakąś furtkę do zbawienia.
Przypadkowo spiął mięśnie podczas tego wywodu. Nawet swoje dłonie zacisnął w małe piąstki, i podobną chwilę zajęło mu ogarnięcie, że niepotrzebnie się znów unosi.
- Przekleństwo czy nie, nie chciałbym kiedyś obudzić się bez rozumu i bez pamięci. Zdziczeć. Może da się cofnąć tego wirusa do momentu w którym nie będzie stanowić zagrożenia.
I w którym ja mógłbym wyglądać normalnie. Jak człowiek, bez tego futra, rogów, bez długiego pyska i zdeformowanych kończyn. Bez ogona. Z nadzieją, że mógłby przestać oglądać dzień w dzień, przez setki lat tę samą tragedię. Może gdyby nie wirus mógłby się normalnie zakochać? Przecież teraz to nawet znajomych ledwo co ma, ktoś go tam pamięta, ale przecież jakby znikł, to nikt by go nie szukał. To dość okrutna kara za to, że kilkadziesiąt pokoleń przed nim popełniało błędy.
- Zawsze mogę je czytać na miejscu. Przynajmniej nie zginą przypadkiem.
Wyszczerzył zęby w cudacznym uśmiechu, o ile rzeczywiście można było to nazwać uśmiechem. W każdym razie najwidoczniej humor Lampo zmieniał się jak w kalejdoskopie i pomimo tego chwilowego smutku wokół wirusa to wciąż był tym samym prostym i radosnym kundelkiem. Może tylko trochę zbyt mądrym.
Po pytaniu zaś rozdziawił paszczę w zamyśleniu, trochę przy tym wydając dźwięki podobne do pomrukiwania. Zamyślił się bardzo, mało brakowało, a język wylazłby mu bokiem. Rozważał opcje.
- Mogę. Mogę i tutaj, ale się wtedy wszyscy na mnie patrzą. Więc mogę u ciebie, wtedy tylko ty się będziesz patrzeć.
Przechylił łepek, spoglądając na Santino takim spojrzeniem... jakby się zastanawiał czy aby tamten nic nie kombinuje. Ewentualnie po prostu się patrzył, bo przecież Lampo czasem miewał jakieś dziwne przebłyski w swojej głowie. A może to Lampo coś kombinował? Jak na razie to chyba za dużo gadał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.05.19 20:40  •  Pchełki [Lampka & Sanek] Empty Re: Pchełki [Lampka & Sanek]
  – Mam jakieś szmatki, ale nie wiem, czy będą ci pasować – powiedział, spoglądając na Lampo. Nie dało się ukryć, że ubrania, które posiadał Santino, raczej nie będą pasować na jego rozmówcę. Już nawet nie chodziło o to, że mogły być one zbyt ciekawe, a nie przecież nie chodziło o to, by się wyróżniać. Niemniej jednak Lampo był niższy niż Santino, więc ubrania nie leżałyby zbyt dobrze, no i różnili się też wyglądem i fizjologią. – Poza tym, nie szkoda by ci było tych rogów? Ładne są, dodają ci charakteru, no i jesteś zbyt ciekawy, żeby się zakrywać, a strata takiego okazu byłaby wyjątkowo nieprzyjemna – dodał. Chciał jakoś wybić Lampo ten głupi pomysł z tej jego kudłatej główki. Jakoś wątpił, że wymordowanemu udałoby się wmieszać w mieszkańców M-3. Wątpił, że on sam byłby w stanie wbić do miasta bez zostania wykrytym, a niewiele różnił się od przeciętnego mieszkańca. Wystarczyła dobra czapka czy też kaptur, którym zakryłby niebieskie piórka. W razie czego miał też hipnozę, która mogła uratować mu skórę. Lampo nie miał nic takiego i wyjście do M-3 byłoby dla niego fatalne w skutkach.
  – Serio myślisz, że to co z tobą zrobią, to powieszenie? Żyjesz już chyba wystarczająco długo, by słyszeć, co robią z takimi jak my w tym ich mieście – mruknął, spoglądając na barmana, do którego machnął, gdy ten tylko spojrzał w jego stronę. Uśmiechnął się do mężczyzny, gdy ten podszedł. Santino szybko zamówił jakiś alkohol w dwóch sztukach, jeśli Lampo będzie chciał się poczęstować.
  Słyszał plotki o M-3. Gdy jeszcze żył w M-5 to nie miał pojęcia o tym, co rząd wyprawia z zarażonymi. Ogólnie niewiele wtedy wiedział. Myślał że zarażeniu tym wirusem są jak zombie, czyhający na zwykłych ludzi. A przynajmniej do chwili, gdy nie obudził się po tym, jak rzekomo umarł. Myślał, że zmartwychwstanie było zarezerwowane tylko dla jednej osoby, ale jak się okazało niekoniecznie taka była prawda. Niemniej jednak eksperymenty, którymi rzekomo poddawano wymordowanych w M-3 były okropne. Z opisów osób, które je przeżyły (było ich niewielu i miały olbrzymie szczęście) Santino wysnuwał wniosek, że lepiej już było zostać nadzianym na hak i powieszonym na murze, by skóra spiekła się i złuszczyła od gorącego słońca i nagrzanej, betonowej ściany. Nie, ciemnowłosy obiecał sobie, że jego stopa nie postanie blisko tego piekielnego muru. Na samą myśl o tym po jego ciele przebiegały nieprzyjemne dreszcze.
  – Bóg jest, gdzieś tam na pewno, ale drogą do zbawienia nie jest wyleczenie się z wirusa – powiedział. Uwaga, Santino był osobą wierzącą. Wiem, ciężko to sobie wyobrazić, ale był katolikiem, który wierzył na swój dziwny sposób. I w jego religii nie przyjmował czegoś takiego jak boska kara w postaci wirusa, bo samego wirusa nie traktował jako coś okropnego.
  – Jeśli chcesz, to moje książki są do Twojej dyspozycji – oznajmił. Oczywiście nie miał nic przeciwko temu, by ktoś czytał jego zbiór literatury, bo w końcu od tego te tomiszcza były. Książki nie służyły mu do ozdoby mieszkania, a przynajmniej nie było to ich najważniejsze zadanie.
  – W moim pokoju jest osobna łazienka, nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę. Będziesz mieć prywatność – rzekł. Nie miał nic do kombinowania, a przynajmniej tak mu się wydawało. No może chciał dostać to lusterko, stąd był nieco milszy i bardziej pomocny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down


 
Nie możesz odpowiadać w tematach